niedziela, 25 maja 2025

[T] Hot for Teacher: Draco Malfoyu, ty niesamowity draniu

 

Draco obudził się, dławiąc się kręconymi, brązowymi włosami. Po początkowym dyskomforcie i krótkim strachu, że być może umiera, praktycznie mruczał na wspomnienie ostatniej nocy.

Gdy jego serce w końcu przestało walić z szoku po pierwszym seksie od prawie dekady, on i Hermiona udali się do jej komnaty na drugą rundę. Bardzo niegrzeczną i wysportowaną. Tak. Bez wątpienia. Teraz nie miał nic przeciwko jej ustom. Były niesamowite. Jego ulubione. Lata rozstawiania ludzi po kątach musiały uczynić je wyjątkowo przygotowanymi do…

— Dzień dobry — wymamrotała Hermiona sennie.

— Dzień dobry — wyszeptał chrapliwie, składając serię delikatnych pocałunków za jej uchem.

— Mmmm, to takie… KURWA!

Draco odskoczył, gdy Hermiona wyskoczyła z łóżka.

— Tak, cóż, miałem nadzieję na miły poranek.

Nie, głuptasie. Już jest rano!

Szarpnęła się, próbując założyć fioletowy biustonosz. Draco był tak zniechęcony, widząc jej piersi uwięzione pod przytłaczającym strojem, że nawet nie powiedział jej, że zapięcie z tyłu się skręciło.

— Dobre spostrzeżenie, Granger. Poranek zazwyczaj przychodzi po nocy. Jako zaangażowany rodzic cieszę się, że moje dziecko otrzymuje edukację od najlepszych.

Hermiona przewróciła oczami.

— Nie wiesz, co to znaczy?

— Nieważne co i nie jest to dla ciebie wymówka, żeby znów się ubrać. Jeśli poranki są dla ciebie takie traumatyczne, to dlaczego nie wrócisz do łóżka i będziemy mogli trochę pobrykać? Wybiję ci z głowy poranki.

Jego oczy zdawały się powiększać do… czy to były…?

Merlinie, ma srebrne oczy szczeniaczka. Jakby potrzebował więcej sztuczek w swoim arsenale do zdjęcia jej majtek.

Hermiona jęknęła i tupała nogą jak prawdziwe dziecko zmuszane do zrobienia czegoś, czego nie chciała.

Nie mogę. Mam zajęcia za pół godziny.

Draco odrzucił kołdrę (przypominając jej, jak wyglądał nago) i podszedł do niej.

— Odwołaj je. — Objął ją ramionami. — Jest poniedziałek. I tak tylko te małe kujony zwrócą na to uwagę.

Hermiona lekko zmrużyła oczy.

Zdajesz sobie sprawę z tego, że twój syn kwalifikuje się do tej kategorii? Jak ja kiedyś.

Draco uśmiechnął się złośliwie.

— Mój syn to cholerny geniusz. Za dużo informacji i zapadnie w geniuszową śpiączkę. A ty, panno Granger — wsunął dłoń między nich i dotknął ją przez majtki, co sprawiło, że jęknęła — byłaś taką grzeczną dziewczynką, nie uważasz, że zasługujesz na dzień dla siebie?

Na cycki Kirke, był w tym dobry. Wewnętrzny anioł i diabeł Hermiony walczyły w jej nadaktywnym mózgu.

Anioł: Nie możesz odwołać zajęć! Jesteś odpowiedzialną dorosłą osobą. Te dzieci są od ciebie zależne.

Diabeł: Hej. Pamiętasz, jak przed wczorajszą nocą nie uprawiałaś seksu od lat? Pamiętasz, jak bardzo podobało ci się, że się z nikim nie bzykasz? Oczywiście, że nie, bo to było do dupy. Ten piękny facet, który pociera twoją łechtaczkę, sprawi, że zapomnisz swojego imienia, jeśli po prostu się ogarniesz i odwołasz zajęcia!

Gdy wsunął palec do jej majtek, żeby ją porządnie dotknąć, diabelski monolog stał się głośniejszy. Przygryzła wargę z frustracji. Oczy Draco rozszerzyły się na ten widok i wsunął palec w jej wilgotną cipkę, ruszając nim leniwie… akurat na tyle, żeby podrażnić.

— Ja… Draco, ja… och… ja… nie, nie mogę odwołać zajęć!

Anioł: Wygląda na to, że wygrałam tę rundę.

Diabeł: Ale nie wojnę, suko.

Draco nadąsał się i wyjął palec.

— Dobra. Miałem bardzo szczegółowy plan ataku, by sprawić ci przyjemność dziś rano, ale chyba będę musiał to przełożyć na weekend, kiedy przyjdziesz do mnie i spędzimy go w moim łóżku, gdzie pozwolisz mi cię bzykać, aż stracisz wszystkie zmysły.

Hermiona uniosła pytająco brwi.

— Ach tak?

Draco pochylił się i szepnął:

— Całkowicie nie będziesz zdolna do myślenia.

Uśmiechnęła się złośliwie.

— Tak zaprasza się damę na randkę?

Draco zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów.

— Jeśli się nie mylę, po wszystkim, co zrobiliśmy wczoraj wieczorem, z pewnością nie jesteś damą.

Lekko uderzyła go w ramię.

Ale poważnie. Jak masz stąd wyjść, żeby nikt cię nie zobaczył?

Draco westchnął nostalgicznie.

— Ach, Hogwart. Ty się nigdy nie zmieniasz, prawda?

Znów go uderzyła.

Ała. Spokojnie, kobieto.

— Skup się.

Przyciągnął ją do siebie, żeby ją pocałować.

— Bez obaw. Mogę wymknąć się przez okno. Żadne z twoich uczniów nie dowie się, jak niegrzeczna jest ich nauczycielka obrony przed czarną magią.

Hermiona się uśmiechnęła.

— Przepraszam, że cię wyrzucam.

Westchnął żałośnie.

— Wiem. To dość tragiczne, że nie pozwoliłaś mi się dziś rano uwieść. Ale podejrzewam, że będziesz musiała pomyśleć o wszystkim, co przegapiłaś, ucząc te małe bachory rzucania zaklęcia galaretowatych nóg.

Hermiona jęknęła.

— Dlaczego zostałam nauczycielką?

Draco wzruszył ramionami.

— Pewnie dlatego, że jesteś mądra, czy coś. Mnie na przykład nie obchodzi twój mózg. Interesuje mnie tylko twoje ciało, Granger. — Przesunął dłońmi po jej brzuchu i objął jej tyłek. — Nie przypuszczałem, ze aurorzy są tacy giętcy.

Ugryzł ją w szyję, przez co jej powieki lekko zatrzepotały.

— C-co ty robisz?

— Testuję twoją determinację — wyszeptał w jej skórę.

— Wierz mi, jest żelazna.

Pomimo ostateczności tego stwierdzenia, jej głos był odrobinę drżący i o kilka oktaw wyższy niż zwykle.

Draco uśmiechnął się i kontynuował swoim najbardziej aksamitnym tonem:

— Teraz tak mówisz, ale zakładam, że za kilka godzin, kiedy będziesz siedziała przy biurku, sprawiając prace i myśląc o mnie — pociągnął ją za włosy — będziesz żałować, że nie pozwoliłaś mi cię dopaść.

Uśmiechnął się, patrząc na jej zaczerwienioną skórę, rozszerzone źrenice i opadniętą szczękę. Kiedy ją puścił, wyglądała na chwilowo zdezorientowaną i całkowicie rozczochraną. Draco westchnął czule, ubierając się.

— Zdecydowanie jesteś diabłem — mruknęła.

— Jestem mężczyzną. Gdy odmawia mi się seksu, uciekam się do przebiegłości. — Otworzył jej okno i odwrócił się do niej, ciesząc się, jak przygryza wargę, patrząc na niego. — Miłej reszty dnia, Hermiono — powiedział radośnie z fałszywą nonszalancją.

Z ostatnim uśmieszkiem wyszedł z jej pokoju, nie pomijając lekko bolesnego spojrzenia w jej oczach.

Rzucił na siebie zaklęcie kameleona. Oczywiście, że się na nim zemści, ale nie mógł się tego doczekać. Praktycznie śmignął po terenach, gdy zdał sobie sprawę, że później, gdy zostanie sama w swojej komnacie, będzie się dotykała na myśl o nim.

Kim jest Bóg Seksu Slytherinu? Ty nim jesteś, Draco, ty wspaniały draniu!

Był tak szczęśliwy i rozkojarzony, że całkowicie przegapił parę orzechowych oczu, które wpatrywały się w niego zanim zniknął.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Powiedzenie, że Albus Potter był czarną owcą rodziny Potterów, byłoby niedopowiedzeniem.

Na początek, wylądował w Slytherinie. Dobra. Okej. Nic wielkiego. Jedność domów i tak dalej.

Był najlepszym przyjacielem syna dziecięcego wroga swojego ojca. Ponownie… dobrze. Wszyscy lubią Scorpiusa — mamy, ojcowie i tak dalej.

Nie lubił Quidditcha. Okej, teraz natrafiamy na pewną przeszkodę. Jego mama była profesjonalną zawodniczą w Quiddicha, zanim zaszła w ciąże z Lily, a tata podobno świetnym szukającym w szkolnych latach. Co tydzień odbywał się mecz. Odkąd Albus pamiętał, Potterowie i Weasleyowie grali w Quidditcha  w Norze. On jednak siadał na ziemi i próbował nawiązać rozmowę z gnomami ogrodowymi. Uprawiały piękny ogród i uważał, że powinno się ich wychwalać.

Jego ulubionym członkiem rodziny nie był wujek Ron, który prowadził sklep z cholernymi żartami. Nie była nią również babcia, częstująca go słodyczami za każdym razem, gdy go widziała, twierdząc, że jest chudy. Jego ulubieńcem był kuzyn ojca, Dudley, który był teraz zawodowym piłkarzem i zapoznał Albusa z tajnikami Star Treka.

Jego tata mógł być bardziej uprzejmy dla Dudleya niż wtedy, gdy byli dziećmi, ale po prostu nie mógł zrozumieć, dlaczego jego syn znalazł bratnią duszę w jego (teraz) łagodnym kuzynie-olbrzymie. Ale Dudley był spokojny. Potrafił słuchać i nauczył Albusa mówić po klingońsku, ku wielkiemu niezadowoleniu całej rodziny.

Kiedy mama pytała go, czy posprzątał swój pokój, odpowiadał chłodno: „Tam, qul-nach wench! rach qaStaHvIS wa' lach'eghDI' potent loD-He'So' DayaHmoH wa'”. (Co miej więcej można było przetłumaczyć jako: „Cicho, rudowłosa dziewojo! Chcę się umocnić w swoim własnym, potężnym, męskim smrodzie”).

Jego mama krzywiła się na strumień bełkotu wypływający z ust jej środkowego dziecka i lekceważąco kręciła głową, mrucząc pod nosem „Cholerny, dziwny dzieciak”. O dziwo Albus lubił sprzątać swój pokój. To go uspokajało.

Lubił też gotować. Miał najlepsze oceny z zajęć z mugoloznawstwa… jako pierwszy Ślizgon prawdopodobnie odkąd zaczęto organizować te zajęcia w Hogwarcie. Lubił ogrodnictwo, sprzątanie i gotowanie w mugolskim stylu, wierząc, że dodaje to pewnego polotu do ogólnego efektu. On i jego kuzyn Dudley spędzali godziny na dyskusjach dotyczących tajemnic cukierniczych. W tym temacie bywało bardzo nerwowo. Kiedy Dudley przyszedł na urodziny jego taty, Albus uderzył pięścią w stolik kawowy.

— Co za nieokrzesany filister nie dodaje skórki cytrynowej do magdalenek.

Jego ojciec tylko przewrócił oczami, popijając Ognistą Whisky.

— Merlinie, ratuj nas. Jest ich dwóch.

Albusowi nie przeszkadzał jego status czarnej owcy. W przeciwieństwie do większości niezdarnych ludzi, którzy tęsknili za konwencjonalnymi umiejętnościami społecznymi, Albus uzbroił się w swoje dziwaczne atrybuty. Wiedział, iż sprawiał, że ludzie czuli się nieswojo. Po prostu nie obchodziło go to. Dlaczego miałoby go obchodzić, że inni ludzie go nie rozumieli?

Kiedy spotkał Scorpiusa w Hogwart Expressie, wiedział, że znalazł przyjaciela, który go zrozumie. Scorpius nigdy nie osądzał ani nie usprawiedliwiał. Akceptował go bez pytania. Dlatego czuł się chujowo, bo musiał poinformować Scorpiusa, że jego tata właśnie wyszedł przez okno profesor Granger, wyglądając na podekscytowanego jak… cóż, jak facet, który poprzedniej nocy ostro pobzykał.

Albus żałował, że nie oparł się pokusie sprawdzenia swoich kichających muchówek w szklarni dziś rano. Ale profesor Longbottom upierał się, że zmiana pogody może sprawdzić, że będą podatne na gorączkę. Westchnął.

— Chyba nic z tego. — Albus nie miał skrupułów, mówiąc do siebie na głos. — Miejmy nadzieję, że Scorp nie rzuci we mnie Avadą.

____________

Witajcie :) historia się rozkręca i mogę powiedzieć, że będzie śmiesznie i to bardzo. Jak dotychczasowe wrażenia? Dajcie znać.

Szczerze mówiąc, nie wiem, czy uda mi się opublikować kolejne rozdziały w tygodniu. Koniec miesiąca zawsze wiąże się z dużą ilością pracy, ale czas pokaże. Jedynie mogę obiecać, że w sobotę pojawi się kolejny rozdział „To, co jest między nami”.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy