niedziela, 25 maja 2025

[T] Hot for Teacher: Randka przy jeziorze

 

Scorpius udał się do lochów, myśląc o dziwnym zachowaniu ojca. Powiedział, że on i profesor Granger nie uprawiają seksu. Ale Scorpius wiedział, że to nie znaczy, że jego ojciec nie jest nią zainteresowany. Nigdy nie widział, żeby zachowywał się w ten sposób w obecności innej kobiety. I to dało mu do myślenia.

 

— Podoba ci się?

— Przeszkadzałoby ci, gdyby tak było?

 

Scorpius nie był w stanie powiedzieć mu prawdy. Dlaczego? Myśląc o tym, miał podejrzenia, jak mogłaby się potoczyć ta rozmowa.

 

— Przeszkadzałoby ci, gdyby tak było?

— Tak.

Draco by westchnął. Jego twarz lekko by opadła, chociaż starałby się ukryć to przed synem.

— No dobrze. Chyba jej nie lubię.

 

Jego ojciec lubił profesor Granger. To było aż nadto oczywiste. Wiedział jednak, że jeśli ojciec miał świadomość, że to naprawdę przeszkadza Scorpiusowi, może nie zrobić nic by ją uwieść. Nie dlatego, że Scorpius miał do niej jakiekolwiek prawa. Teraz wiedział, że to głupota. Była wystarczająco stara, by zostać jego matką i uczyła go. Chociaż wiedza o tych faktach nie ukoiła motyli, które trzepotały mu w brzuchu, gdy wchodził na jej zajęcia, wiedział, że to było uparte zauroczenie, które w końcu minie. Wkrótce zacznie zauważać dziewczyny w swoim wieku, tak jak powiedział ojciec. Więc dlaczego go to irytowało? Przez to, że była jego nauczycielką? A może miał bardziej egoistyczne motywy?

Scorpius nie był naiwny. Wiedział, że jego matka umarła, zanim spędziła z ojcem trochę czasu. Nie był aż tak dziecinny, żeby przejmować się myślą, że inna kobieta mogłaby zastąpić jego matkę. Ale trochę obawiał się, że jego ojciec nagle będzie miał kogoś oprócz niego, kogo mógłby kochać. Może wcale nie był zazdrosny o ojca.

Ale to nie było do końca sprawiedliwe, prawda? Myśląc o tym, był pewien, że jego ojciec czasem czuł się samotny. Scorpius nie chciał tego dla niego. Jeśli ktoś zasługiwał na szczęście, to z pewnością jego ojciec. Ale mimo wszystko…

Czy to musiała być ona? Profesor Granger nie była byle jaką kobietą. Stanowiła boską doskonałość. Jego ojciec z pewnością rozpaczliwie by się w niej zakochał i zanim by się zorientował, nie byliby już tylko we dwóch. Zawsze tak było… on i jego ojciec podbijali świat. Gdyby profesor Granger do nich dołączyła, musiałby nazywać ją mamą?

Nie bądź śmieszny, Scorpiusie. To by osiągnęło nowy szczyt dziwactwa.

W swoich marzeniach niemal wpadł na rudowłosą postać odzianą w szkarłatne szaty. Na szczęście miała cholernie dobry refleks i złapała go, zanim w nią uderzył.

— P-przepraszam.

Nie był pewien, dlaczego zawsze czuł się tak dziwnie w towarzystwie Rose Weasley. Była zdecydowanie najbardziej irytującą osobą, jaką kiedykolwiek spotkał. Ale w tych kobaltowych oczach było coś, co uważał za coś kojącego. Oczywiście, jeśli pominąć jej nikczemną osobowość.

— Nic się nie stało.

Wyprostowała się wyniośle. Nadal była ubrana w szaty do Quidditcha, a na twarzy miała plamę brudu.

Scorpius uśmiechnął się krzywo. Byłaby straszną krową, gdyby wiedziała, jak teraz wygląda.

— Coś cię bawi, Malfoy?

— Nic a nic. Po prostu nie jestem pewien, czy kiedykolwiek widziałem tak niepochlebne połączenie kolorów u osób, które znam — zaszydził. Mógł odziedziczyć po ojcu zarozumiały malfoyowski ton, gdy wymagała tego sytuacja. A gdy w grę wchodziła Rose Weasley, prawie zawsze to było konieczne. — Naprawdę, Weasley. Rozumiem, że wyciągnęłaś genetyczny krótki kij z tymi swoimi rudymi włosami i piegami. Ale przynajmniej mogłaś mieć tyle przyzwoitości, żeby poprosić Tiarę Przydziału, żeby umieściła cię w Slytherinie, żebyś była zmuszona nosić kolor, który sprawiłby, że trochę łatwiej by się na ciebie patrzyło.

Nie był pewien, dlaczego to powiedział. Jeśli miał być szczery, to raczej uważał, że jest w porządku, patrząc na nią taką, jaka jest.

Skrzywiła się.

— Przynajmniej nie piszę listów do moich nauczycieli. Naprawdę myślałeś, że moja ciotka Hermiona kiedykolwiek zainteresuje się takim rozpieszczonym, małym gnojkiem jak ty?

Scorpius się zarumienił.

— Ach tak? Cóż, przynajmniej nie jestem… jestem… Jesteś irytująca!

Wściekła się.

— I ze wzajemnością, Malfoy!

W pewnym momencie ich słownego pojedynku zbliżyli się do siebie. Wyglądali jak zwierzęta w klatkach gotowe do zaatakowania. Scorpius stał wystarczająco blisko, żeby móc policzyć piegi na jej nosie. Nie żeby uważał je za słodkie, Abo żeby była ładna, gdy się wścieka, czy coś.

Rose natomiast mogła zobaczyć, jak jego srebrne oczy zmieniają się w burzliwy grafit. Nie żeby uważała je za powalająco atrakcyjne. Co za człowiek ma srebrne oczy?

Scorpius odchrząknął i odsunął się trochę. Rose zrobiła to samo, gdy zdała sobie sprawę z ich pozycji. Miała dość intensywny rumieniec, który, jak zauważył Scorpius, strasznie kłócił się z jej włosami i szatami. To go rozbawiło.

— Co znowu cię bawi?

Wyglądała jak napompowana, mała truskawka. Byłoby to urocze, gdyby była chociaż trochę znośną osobą.

Scorpius wzruszył arogancko ramionami. Podczas gdy w towarzystwie większości ludzi wydawał się ciągle parskać, to swoje ślizgońskie zdolności bycia wrednym stosował tylko w obecności Rose Weasley. Wyciągała z niego węża… eee… znaczy… w zupełnie nieseksualny sposób. No bo wiesz… fuj. Prawda?

— Po prostu dziwię się, że ktoś tak mały nosi aż tyle czerwieni. Wiem, że dobijam cię tym, ale serio Weasley. To nie twój kolor.

Przewróciła oczami.

— A ty zachowujesz się jak mały książę. Nikt by nie zgadł, że wychowywał cię samotny ojciec.

Uniósł brew.

— Mówisz tak tylko dlatego, że nie poznałaś mojego ojca. Właściwie to on może być… i wcale nie przesadzam… najbardziej próżną osobą na ziemi.

Roześmiała się pod nosem, przewracając oczami i rozluźniając ramiona.

— Słyszałam, że został ranny podczas meczu. Wszystko z nim w porządku?

Scorpius zamrugał, nie dowierzając, że Rose Weasley właśnie zapytała o samopoczucie któregoś z Malfoyów.

— Tak, wszystko z nim dobrze. Ma tylko pęknięty bębenek w uchu.

Rose uśmiechnęła się niemal nieśmiało.

— Szczęście, że ciocia Hermiona tam była. Słyszałam, że praktycznie zaniosła go do Skrzydła Szpitalnego.

Scorpius się roześmiał.

— Wiem. Być może trochę się z niego nabijałem.

Zachichotała.

— Nie ma w tym nic wstydliwego. Ciocia Hermiona to niezła twardzielka.

Scorpius pokręcił głową, uśmiechając się.

— Ty też nią jesteś.

Rose znów się zarumieniła, jej oczy się rozszerzyły. Spojrzała na ziemię, próbując powstrzymać uśmiech na twarzy.

— Och?

Scorpius odwzajemnił gest.

— Tak, po prostu chodziło mi o to, że… no wiesz… Z tego co słyszałem, grałaś dziś całkiem nieźle.

Rose przewróciła oczami.

— Co wiesz o Quidditchu?

Uśmiechnął się złośliwie.

— Wiem, że stroje Gryffindoru to łachmany i powinny zostać natychmiast spalone.

Przygryzła wargę, uśmiechając się.

— Jesteś niepoprawny.

Wyprostował się.

— Raczej czarujący. A moje wyczucie mody jest nienaganne. I mam idealnie ułożone włosy.

Zachichotała.

— Przede wszystkim masz urojenia.

Scorpius zmrużył oczy.

— Nie udawaj, że nie wiesz, iż mam rację, księżniczko.

Jej brwi poszybowały w górę.

Księżniczko? Chyba mówisz o sobie.

Scorpius prawie ugryzł się w pięść, próbując nie rzucić kolejnej riposty. To nic nie dało. Nigdy nie będzie miał ostatniego słowa w rozmowie z Rose Weasley. Była po prostu taka… cholernie… wkurzająca.

— Nieważne, Weasley. Czy nie nadszedł czas, żebyś udała się do jaskini lwa? Twoi królewscy poddani będą chcieli całować twoje stopy za wygranie dla nich meczu, a oboje wiemy, że wolałabyś poświęcić swojego pierworodnego, niż przegapić okazję, gdy ktoś się do ciebie przymila.

Przewróciła oczami.

— A ty nie powinieneś wracać do jamy węży? Fotele od tatusia muszą być strasznie zimne bez twojego rozpieszczonego tyłka, który przypomina im, czyj ojciec za nie zapłacił.

Uniósł brew.

— Myślałaś o moim tyłku, Weasley?

Prychnęła.

Dobranoc, Malfoy.

Po czym odmaszerowała w kierunku wieży Gryffindoru.

— Dobranoc, Weasley.

Ruszył w stronę lochów Slytherinu, lekko sprężystym krokiem.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Uczysz mojego syna walki na pięści?

Hermiona się zaśmiała.

Niezupełnie. Uczę ich trochę walki obronnej na moich zajęciach, ponieważ program wychowania fizycznego w Hogwarcie jest pomijany.

— Nie, jeśli grasz w Quidditcha. To zawsze pomagało mi zachować formę.

Uśmiechnął się krzywo, odchylając się na kocu, który Hermiona dla nich wyczarowała. Specjalnie napiął trochę mięśnie brzucha.

Ta przewróciła oczami.

— Popisujesz się.

Uniósł łobuzersko brew.

— Odezwała się ta, co rzuciła zbyt silne Reducto. Jakbym potrzebował przypomnienia, że mogłabyś mi skopać tyłek.

Zaśmiała się.

— Jak tam twój ból głowy?

— Jaki ból? Jestem bardzo męski i silny, nie mam bólów głowy, ani nie mdleję z powodu pękniętej błony bębenkowej.

— I nie masz niskich kobiet praktycznie niosących cię do Skrzydła Szpitalnego?

Skrzywił się żartobliwie.

— Tak, ale to w żaden sposób nie było zniewieściałe. Czy moglibyśmy mieć chociaż jedną randkę, na której będziemy udawać, że jestem spokojny i wytworny, i że zawracam ci w głowie, dosłownie i w przenośni?

Uśmiechnął się szeroko.

— Możliwe, że mogę zorganizować, że zaatakują nas wściekłe pnącza, a ty mnie uratujesz.

— Wymień na niezadowolonego niuchacza i jesteśmy w domu.

Roześmiała się głośno. Cieszyła się, że byli nad jeziorem, a nie w eleganckiej restauracji, bo dziś wieczorem dużo się śmiała. Kto by pomyślał, że Draco Malfoy potrafi być zabawny? I czarujący. A do tego ładnie pachniał. I dobrze wyglądał. Och, Kirke, wyglądał naprawdę, naprawdę dobrze.

Zarumieniła się.

— Część mnie wciąż nie może uwierzyć, że to robimy.

— Wiem, co masz na myśli. — Lekko się przesunął, tak że jego ręka znalazła się za jej plecami. — Ale nie wiem jak ty, ja całkiem dobrze się bawię.

Uśmiechnęła się.

— Ja też. I o to właśnie chodzi. Nie mogę uwierzyć, że jestem na randce z Draco Malfoyem i dobrze się bawię.

— Więc… chcesz to robić raz po raz?

— Co masz na myśli?

— Cóż, myślę, że strasznie cię do mnie ciągnie i uważasz, że to najlepszy pomysł na świecie, żebyś chodziła ze mną na randki tak często, jak to możliwe.

Zmrużyła zalotnie oczy.

— Oto ego Malfoya z dawnych lat.

I chciałabyś, żebym cię pocałował, bo cały wieczór gapiłaś się na moje małe, spocone usta i nie byłaś w stanie myśleć o niczym innym od wczorajszego wieczoru.

Zagryzła wargę, uśmiechając się.

— Nie mówisz przypadkiem o sobie?

Udawał niewinność.

— Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, pani profesor.

Nie nazywaj mnie tak — zaskomlał jej wewnętrzny głosik. — Bo rzucę się na ciebie i zrobię coś niekobiecego.

Nie rób tego — zawołało jego sumienie. — Bo rzucę się na ciebie i zerwę ten śliczny sweterek.

Hermiona przywołała swój kujonowaty głos, by ukryć dreszcz podniecenia, jaki poczuła w tamtej chwili.

— W każdym razie, nie wiem, o czym mówisz. Spotykam się z ojcami wszystkich moich uczniów, panie Malfoy.

Draco jęknął.

— Hermiono — westchnął. — Czy masz pojęcie, co się ze mną dzieje, kiedy nazywasz mnie „panem Malfoyem”?

Oczy Hermiony rozszerzyły się.

— Może to samo, co ze mną, gdy nazywasz mnie „profesor Granger”?

Draco uśmiechnął się złośliwie, pochylając się.

— Nie dajesz mi zbyt wielkiej zachęty, by zwracać się do ciebie po imieniu, pani profesor — niemal wyszeptał, unosząc jej brodę i obejmując jej usta w pocałunku, nie mogąc się tego doczekać przez cały dzień.

Hermiona mogła być zajebistą, byłą aurorką, która tego samego popołudnia uratowała całującego ją mężczyznę przed druzgocącym urazem głowy, ale w chwili, gdy jego usta dotknęły jej warg, zamieniła się w jęczącą, omdlewającą, dziewczęcą dziewczynę.

Jej ładne, gardłowe jęknięcie trafiło prosto do krocza Draco. Zanurzył rękę w jej włosach, a drugą przyciągnął ją bliżej. Nie mógł uwierzyć, że kiedykolwiek miał coś przeciwko jej uroczym ustom, które teraz uważał za najsmaczniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek spróbował. Kiedy jego usta przesunęły się na delikatną skórę na jej szczęce, jęknęła tak grzesznie, że Draco warknął.

Ich ciała zdawały się jednocześnie zgadzać, że pionowe całowanie nie jest wygodne. Draco odchylił się na kocu, zabierając ją za sobą. Kiedy lekko się na nim przetoczyła, wsunął rękę pod jej sweter. Tym raz nie było Pottera ani Walburgi Black, którzy mogli ich powstrzymać przed cieszeniem się sobą tak bardzo, jak chcieli. I słodka Kirke, obydwoje tego pragnęli.

Draco lekko ugryzł ją w gardło, głaszcząc skórę pod stanikiem. Była tak gładka i miękka, jak sobie wyobrażał. Chciał więcej. Hermiona zdawała się to wyczuwać i szybko ściągnęła sweter przez głowę. Draco prawie się rozpłakał, gdy zobaczył ją unoszącą się nad nim, tylko w czarnym staniku, z księżycem oświetlającym ją od tyłu. Była cudowna.

Merlinie, jesteś przepiękna — wyszeptał, ściągając ją w dół, by móc ucztować na nowo odsłoniętym ciele, które mu ukazano.

Wyszczerzyła się na komplement i po kryjomu zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, gdy pochłonęła jego usta w kolejnym pocałunku.

— Hermiono — mruknął w jej usta między pocałunkami. — N-nie…

Ale ona już zsunęła mu koszulę z ramion. Mocno zamknął oczy, nie mogąc spojrzeć jej w oczy.

— Och — jęknęła, zerkając na wyblakły tatuaż na jego lewym przedramieniu. — Przepraszam. Nie zdawałam sobie sprawy…

Przesunęła palcami po śladzie, wysyłając małe mrowienie w górę ramienia.

Uśmiechnął się smutno.

— Zrozumiem, jeśli chcesz przestać.

Spojrzała na niego zdezorientowana.

— Dlaczego miałabym?

Westchnął.

— Bo to boleśnie przypomina, że nie byłem tylko szkolnym łobuzem. Tylko prawdziwym śmierciożercą.

Nie mógł na nią spojrzeć. Kiedy wyobrażał sobie, że zajdzie z nią tak daleko, zawsze w fantazjach miał na sobie koszulę.

Hermiona się uśmiechnęła i pocałowała znak. Oczy Draco rozszerzyły się na nieoczekiwany gest.

— Nie jesteś nim.

W tym momencie Draco poczuł połączenie pożądania i wdzięczności wobec kobiety przed nim. Objął jej twarz dłońmi i przyciągnął do gorącego pocałunku. Musiał jej powiedzieć, jak wiele dla niego znaczyło to, że była tu z nim, mimo brzydkiego wspomnienia z przeszłości. Pocałował ją czule i uważnie. Kiedy poczuł, że sięga za siebie, by odpiąć stanik, przypomniało mu się, że nie musieli się tylko całować. Pomógł jej zsunąć materiał z ciała i odsunął się od jej ust, by podziwiać widok. Kiedy patrzył na jej nagie piersi, rozpaczliwie starał się nie myśleć o liście syna, który zapoczątkował całą tę sytuację.

Założę się, że są wspaniałe.

Nie było słowa, które by je opisało. Wspaniałe to za mało. Może dlatego, że Draco od lat nie widział piersi, ale widok niemal wzruszył go do łez. Jęknął, gdy pochylił się, by wziąć jedną do ust.

Gdy lizał i ssał łakomie wrażliwy sutek, Hermiona kwiliła i ściskała go za plecy.

Bogowie, Draco.

To tylko zainspirowało go do ataku na jej drugą pierś z podniesioną żarliwością. Nucił, gdy ostatni raz mocno ssał jej sutek, zanim wyjął go z ust. Spojrzał w jej mocno przymknięte oczy i dmuchnął na jej skórę.

— Wybacz, jeśli jestem trochę sentymentalny. Minęło trochę czasu, a ty jesteś taka piękna.

Odetchnęła ciężko, wciąż próbując się uspokoić po jego działaniach i przesunęła wzrokiem po nagim torsie.

— Ty też.

Mógłby być wystawiony w muzeum ze swoją bladą, marmurową skórą naciągniętą ciasno na wyraźny sześciopak. Był po prostu dziełem sztuki.

Przesunęła palcem po jego pasku, muskając wypukłość w spodniach. Jego oczy niemal wywróciły się w tył głowy na ten krótki kontakt.

Uważaj, Draco. Pamiętaj, co powiedział Blaise. Nie możesz zachowywać się jak naładowany pistolet tylko dlatego, że po raz pierwszy od prawie dekady ładna dziewczyna dotknęła cię tam na dole.

Wysunął się ze swoich dżinsów i zwrócił uwagę na jej własne. Chociaż uwielbiał sposób, w jaki te miękkie dżinsy zdawały się opinać jej krągłości, teraz uważał je za najbardziej irytujący element garderoby na świecie.

Uśmiechnęła się z politowaniem, gdy zaatakował zamek błyskawiczny jej spodni z determinacją opętanego mężczyzny.

— Chcesz mnie rozebrać?

Warknął.

— Nawet nie wiesz, jak bardzo.

Ponownie zaatakował jej usta, gdy uniosła biodra, by pomóc mu zsunąć spodnie ze swoich nóg, zabierając ze sobą majtki. Przesunął dłońmi po jej udach, pozwalając koniuszkom palców chciwie zapoznać się z delikatną skórą, której jego oczy jeszcze nie widziały. Przeniosła biodra w jego stronę i prawie zakrztusił się własnym oddechem. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek był aż tak twardy.

— Potrzebuję cię — jęknęła mu w usta.

Przesunął środkowym palcem po jej wargach, odkrywając, że jest już mokra. Nie był pewien, gdzie znalazł powściągliwość, by nie wziąć jej od razu, ale zmusił swoją gwałtownie rosnącą potrzebę bycia w niej na tyle długo, by ugryźć płatek jej ucha i szepnąć:

— Jak bardzo?

Wsunął palec do jej środka i zgiął go w punkcie G, sprawiając, że pod nim złapała oddech.

Jęknęła, gdy mnóstwo stref erogennych ożyło pod wpływem jego dotyku. Jego głos posłał dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa, ocierał się klatką piersiową o jej sutki, a jego palec powoli poruszał się w niej, wprawiając ją w gorączkowe delirium. Udowodnił, że jest Ślizgonem w łóżku… namawiając jej wewnętrzną wiedźmę na ukazanie się, zamiast podejścia „nie bierz jeńców”, które zdawali się preferować jej poprzedni kochankowie. Chciał się bawić i sprawić, by ona bawiła się z nim. Kim była, żeby mu odmawiać? Zagryzła wargę i spojrzała mu prosto w oczy, mówiąc:

— Draco Malfoyu, jeśli teraz mnie nie przelecisz, przeklnę twojego kutasa.

Wydał z siebie jęk w stylu zranionego zwierzęcia, zanim wyjął z niej palce i trzasnął biodrami, wchodząc w nią.

Kurwa.

Odetchnął ciężko, gdy jego kutas, który przyzwyczaił się do niedoskonałego tarcia, jakie zapewniała mu ręka z różdżką, dostosował się do ciasnego, jedwabistego jej ciepła. Nie był przyzwyczajony do aż tak wielkiej przyjemności.

Mój Boże, zaraz dojdę. Skup się na czymś innym, Draco. Szybko!

Rozdarty był między tym, czy nie chciał stracić ani sekundy, a myśleniem o dziadkach, którzy to robią, żeby nie wytrysnąć zbyt wcześnie. W końcu hormony, gdy Hermiona wsunęła biodra pod niego. Wycofał się i znów w nią wszedł.

— Boże, Draco. Tak!

Dyszał w jej szyję.

Merlinie, Hermiono! — Kręcił biodrami, wbijając się w nią głęboko. — Jesteś tak cholernie ciasna.

Dwoje spragnionych seksu dorosłych miotało się, głośno jęcząc w nocnym powietrzu. Dzięki Merlinowi rozbili obóz daleko od zamku, inaczej każde dziecko w Hogwarcie by ich usłyszało. Nawet nie próbowali być cicho.

Draco wsunął dłoń między nich i pogłaskał jej łechtaczkę. Musiała jak najszybciej dojść, bo już nie mógł wytrzymać. Poczuł pot spływający po plecach, gdy w nią wchodził. Jego ciało domagało się wytrysku, ale zdecydował, że będzie dżentelmenem i najpierw doprowadzi ją do orgazmu. Przyspieszył ruchy kciuka po jej łechtaczce, mając nadzieję, że to wystarczy, by doszła. Gdy poczuł, jak wyje się wokół niego, w jego ciele wezbrało uczucie dumy.

Kurwa, Draco, dochodzę!

Wreszcie mógł wyluzować. Doszedł z nią, krzycząc na wytrysk i przysięgając w tym momencie, że wykorzysta każdą okazję, by być w niej, aby jego ciało nigdy nie więcej nie zapomniało, jak smakuje seks.

Upadł na koc obok niej. Oboje dyszeli, próbując złapać oddech. Gdy się odwrócili, ich twarze powoli rozciągnęły się w identycznych uśmiechach, a ciała zatrzęsły się od lekkiego śmiechu. Draco zarzucił ramię na jej biodro i przyciągnął ją do siebie na długi, powolny pocałunek.

Kiedy się odsunęli, Hermiona odezwała się pierwsza:

— Nie wierzę, że to zrobiliśmy.

Włosy Draco sterczały pod dziwnymi kątami, oczy zaszkliły się a usta wykrzywiły w krzywym uśmiechu. Wyglądał na kompletnie wyruchanego.

— No cóż, chyba powinniśmy to powtórzyć, aż sobie to uświadomisz.

Zachichotała.

— Nie mam żadnych uwag, panie Malfoy.

Warknął i przyciągnął ją do siebie, co wywołało kolejny chichot z uległej kobiety.

— Uważaj, wiedźmo. Obudziłaś bazyliszka.

Hermiona przewróciła oczami.

To twoje dziwne męskie imię dla twojego penisa?

Draco rzekł beznamiętnie:

— Tylko jeśli może wejść do twojej komnaty tajemnic.

Hermiona parsknęła śmiechem na ten żałosny żart.

Wow. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że właśnie uprawiałam z tobą seks.

Draco się zaśmiał.

— Jeśli przestanę rzucać banalnymi tekstami na podryw, jakie są szanse, że znów dziś wieczorem dobiorę się do twoich majtek?

Hermiona uśmiechnęła się z wyższością i pochyliła się, by znów go pocałować.

— Powiedziałabym, że raczej korzystne, panie Malfoy.

______________

Witajcie :) w niedzielne popołudnie zapraszam na dwa rozdziały tłumaczenia. Ten był z tych, które uwielbiamy najbardziej, ale kolejny również ma w sobie coś fajnego. Zatem zapraszam do lektury!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy