środa, 21 maja 2025

[T] Hot for Teacher: Staruszek

 

— FITCH! OBUDŹ SIĘ, TY DURNIU! JAK TY W OGÓLE…? — westchnął spiker. — NIE MOGĘ. JA PO PROSTU… OCH NA LITOŚĆ BOSKĄ, FITCH! TY CHOLERNY PÓŁTROLLU, OBUDŹ SIĘ!

— Pamiętasz, jak na pierwszym roku byłeś z nim w parze na eliksirach, Simon? — zapytał Albus. — Wciąż nie wiem, jak mu się udało usunąć z powierzchni ziemi wasz kociołek.

Simon skinął głową.

— Za każdym razem, gdy pada, mam czkawkę. A to cholerna Szkocja.

Scorpius od pewnego czasu był bardzo cichy, z oczami stale wlepionymi w Omnikulary skierowanymi w trybunę nauczycieli i darczyńców. Nagle zbladł.

TATO!

Albus uniósł brwi.

— Znowu złapał ją za cycki? Merlinie, szybko poszło.

Scorpius gorączkowo przesunął się po ławce, kierując się do tylnego wyjścia.

— Nie, idioto! Jest ranny!

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco obudził się z pulsującym bólem głowy. Gdy otworzył oczy, powitało go uszczypliwe spojrzenie pani Pomfrey. Lekko się wzdrygnął, zdezorientowany. Gdzie on kurwa… co się stało?

Pani Pomfrey zmrużyła oczy i pokręciła głową.

Idź na mecz, Poppy, mówili. To całkowicie bezpieczne, mówili! Wszyscy mają urojenia! Nigdy nie zrozumiem, dlaczego osoby z tej szkoły tak się ekscytują tą okropną, dziecinną grą!

Usta Draco były suche. Eksperymentalnie połączył wargi kilka razy w żałosnej próbie wytworzenia jakiegoś rodzaju nawilżenia.

— Co mi się stało? — udało mu się wykrztusić.

— Nie próbuj się zbytnio ruszać, panie Malfoy. Powinieneś być zdrowy jak ryba za kilka godzin, ale nalegam, żebyś, póki jesteś pod moją opieką, nie przemęczał się. Zostałeś zaatakowany przez jedną z tych przeklętych, metalowych kul, gdy oglądałeś ten śmieszny mecz, którym ty i wszyscy inni czarodzieje jesteście tak zafascynowani. Nie żebym oczekiwała, że wyciągniesz z tego jakiekolwiek wnioski. Ile kości ci nastawiłam, gdy się tu uczyłeś, przez ten durny sport. Wszyscy jesteście wariatami.

Draco przewrócił oczami.

— Przeuroczo jest budzić się w pani towarzystwie.

Mówiąc o uroczych rzeczach, Hermiona nagle pojawiła się w drzwiach, trzymając dwie filiżanki herbaty.

Uśmiechnęła się nieśmiało.

— Och, jak dobrze! Obudziłeś się. Zaczynałam się martwić.

Draco uśmiechnął się z wyższością… albo przynajmniej próbował. Poczuł się dość pewny siebie, słysząc, że Hermiona się o niego martwi. Ale był też słaby i trochę oszołomiony, bo właśnie obudził się z mini-śpiączki.

— Zaczęłaś mnie opłakiwać?

Hermiona przewróciła oczami.

— Tak. Zdecydowanie nic ci nie jest. Przyniosłam ci herbatę.

Pani Pomfrey przemówiła:

— Panna Granger mogła uratować ci życie, kiedy wystrzeliła tę paskudną rzecz w powietrze, gdy ta zmierzała w twoją stronę. Kiedy cię tu przyprowadziła, zemdlałeś z powodu pękniętego bębenka.

— Czy dlatego czuję się tak, jakby stado kornwalijskich chochlików złożyło jaja w mojej głowie?

— Ból powinien minąć za kilka godzin. Tymczasem ty — wskazała na Hermionę — nie pozwól mu się forsować. Musi odpocząć, dopóki nie wyzdrowieje.

Pani Pomfrey zostawiła ich samych, mrucząc pod nosem coś o skłonnych do wypadku dużych dzieciach.

Hermiona zagryzła wargę.

— Okropnie się czuję. Trochę mnie poniosło z tym Reducto.

Draco pokręcił głową, uśmiechając się.

— Bzdura. Byłaś moją księżniczką na białym koniu, Granger.

Hermiona zachichotała.

— Pani Pomfrey prawie odeszła od zmysłów, kiedy cię tu przyprowadziłam. Chyba zbiera studia przypadków, żeby móc złożyć petycję o permanentny zakaz gry w Quidditcha w Wielkiej Brytanii.

Draco się zaśmiał.

— Już czuję się bezpieczniej.

Tato! Co ci się stało?

Draco uniósł głowę i zobaczył, że jego syn przedziera się przez szpony pani Pomfrey mimo jej protestów, że nie da się odpocząć z dzieckiem na karku.

Hermiona uśmiechnęła się.

— Zostawię was samych.

Draco chwycił ją za rękę.

— Powinnaś zostać.

Zarumieniła się.

— Wrócę później, żeby sprawdzić, co u ciebie.

Minęła Scorpiusa, wychodząc ze Skrzydła Szpitalnego, uśmiechając się nieśmiało. Chłopiec ledwo to zauważył, tak był skupiony na swoim chorym ojcu.

— Co się stało, tato?

— Nic, czym trzeba się martwić. Tłuczek posłany przez tego chłopaka Fitcha prawie ściął mi głowę, ale profesor Granger rzuciła naprawdę paskudne Reducto.

— Ona… ona cię uratowała?

Draco uśmiechnął się szeroko.

— Posiadanie w pobliżu byłego aurora z pewnością ma swoje zalety, prawda?

Scorpius skinął głową.

— Czy ona… ona cię tu przyprowadziła, prawda?

— Miałem wielkie szczęście, że była w pobliżu. — Draco lekko się poruszył. — Ona… ona jest bardzo miła, nie uważasz?

Uwadze chłopca nie umknęło, że ojciec na niego nie patrzył i delikatnie się rumienił.

— Cóż, najwyraźniej tak myślę.

Draco się roześmiał, dość wymuszonym, dziwnym rodzajem śmiechu w porównaniu do zwykłego chichotu.

— Tak, oczywiście. Jak mógłbym zapomnieć?

Scorpius przełknął ślinę.

— Więc byłeś… byłeś z nią. Kiedy to się stało?

Draco skinął głową.

— Siedziałem obok niej na trybunach nauczycieli i darczyńców.

Przez chwilę obaj Malfoyowie wydawali się być bardzo zainteresowani swoimi stopami. Żaden z nich nie odezwał się przez kilka sekund.

Scorpius przerwał ciszę.

— Ty… ty ją lubisz?

Draco spojrzał w srebrne oczy syna. Na moment się napiął, widząc w tych oczach, które syn odziedziczył po nim, coś w rodzaju niezręcznej obawy. Chciał powiedzieć mu prawdę. Nigdy siebie nie okłamywali. Ale Scorpius był nastolatkiem, a nastolatki to zmienne istoty, które bardzo źle znoszą zmiany. Draco w myślach przeliczył powody, dla których jego syn będzie potrzebował trochę czasu, by oswoić się z tą sytuacją.

1. Jego związek z Hermioną (jeśli można go tak nazwać) to coś nowego.

2. Odkąd Scorpius się urodził, Draco nie randkował, więc to może wymagać pewnej adaptacji.

3. Można było przypuszczać, że Scorpius prawdopodobnie jeszcze nie otrząsnął się z niewinnego, szkolnego zauroczenia.

Draco powiedział:

— Ona jest… interesująca. Chodzi mi o to, że ty ją lubisz, prawda?

Scorpius przewrócił oczami.

— Wiesz, że tak.

— Jasne. Oczywiście. Jak mógłbym zapomnieć? Dlaczego nie miałbyś jej lubić? To sympatyczna kobieta, profesor Granger.

Skrzywił się na własne stwierdzenie. Skąd, do cholery, wzięły mu się takie dziadkowe gadki?

Scorpius miał identyczny grymas.

— Czy ty właśnie powiedziałeś…?

— Tak, wiem Scorpius.

— To naprawdę…

— Niefajne, tak. Załapałem.

Scorpius uniósł brew.

— Tato, czy ty bzykasz profesor Granger?

Brwi Draco zniknęły we włosach.

Co? Nie, nie bzykam. — Nie to żebym nie chciał. — Skąd ci to przyszło do głowy?

Chłopiec pokręcił głową.

— Nie jesteś sobą przy niej. I siedziałeś obok niej dzisiaj, rozmawiałeś i się śmiałeś. Widziałem was przez moje Omnikulary.

Świetnie. Dobrze, że jesteś dyskretny, staruszku.

— Scorp… — Draco potarł twarz. — Ona jest miła. I nie jest taka zła, ale to już wiesz.

— Ale ci się podoba?

Draco westchnął.

— Przeszkadzałoby ci, gdyby tak było?

Scorpius otworzył usta, żeby przemówić, ale się zawahał. Chciał powiedzieć Tak, cholernie by mnie to wkurzało!, ale z jakiegoś powodu nie mógł tego wykrztusić. Zamknął usta i wzruszył ramionami.

— To nie zależy ode mnie.

— Chciałem tylko powiedzieć, że rozumiem, jeśli myśl o tym, że będę zalecał się do twojej nauczycielki, jest dla ciebie niekomfortowa. Nie randkowałem odkąd byłem z twoją mamą. I… wiesz, że zawsze będę ją kochał, prawda?

Scorpius skinął głową.

— Więc.. wy dwoje… nie uprawiacie seksu?

Jeszcze nie.

— Nie. Nie uprawiamy.

Draco czuł, że powinien dokładniej wyjaśnić sytuację, ale wszystko między nim i Hermioną było jeszcze bardzo świeże. Gdyby sprawy miały nabrać poważniejszego charakteru, oczywiście powiedziałby o tym synowi. Ale do tego czasu… to byłoby dla niego po prostu mylące. Był powód, dla którego Draco zawsze oddzielał tę część swojego życia od relacji ze Scorpiusem.

Scorpius wydawał się rozluźniony. Uśmiechnął się lekko do ojca.

— Nie mogę uwierzyć, że zemdlałeś na meczu Quidditcha. Zmiękłeś na starość?

Draco prychnął.

— Mógłbym bez problemu wytrzeć podłogę tobą i twoimi kumplami. Nigdy w to nie wątp.

— Profesor Granger praktycznie musiała cię tu zaciągnąć. Może od tej pory powinieneś nosić w kieszeni sole trzeźwiące. Słabe nerwy i w ogóle.

Draco zmarszczył brwi.

— Jestem w świetnej formie. Dotnij moich mięśni brzucha.

Scorpius przewrócił oczami i mruknął pod nosem.

— Tylko nie to…

Dotknij moich mięśni brzucha. Są jak…

— Diamentowa tarka. Tak, mówiłeś. Około milion razy.

Draco wskazał palcem na syna.

Masz szczęście, że odziedziczyłeś moje geny.

Chłopiec przewrócił oczami.

— Tak, tak. Udanego odpoczywania w towarzystwie szydzącej z ciebie pani Pomfrey.

— Powodzenia w wydostaniu się stąd bez wypominania twojego wejścia na chama.

— Cóż, może gdyby mój tata mógł po prostu siedzieć cicho i oglądać amatorski mecz Quidditcha bez łamania sobie biodra, nie musiałbym…

— Łamania biodra? Ile według ciebie mam lat?

Scorpius wzruszył ramionami.

— Nie wiem. Pięćdziesiąt parę?

Draco przewrócił oczami. Nastolatki nie mają żadnej percepcji głębi, jeśli chodzi o zgadywanie wieku. Przyjmując nosowy, fałszywie amerykański akcent, odpowiedział:

— Och, kurczaki, synku, to takie dobroduszne z twojej strony. Powiedz mi, czy Hermiona Granger nie jest fajną dziewczyną?

Scorpius warknął.

— Dobranoc, staruszku.

— Dla ciebie najdroższy ojcze — Draco zawołał za nim, gdy chłopak odwrócił się, by odejść.

Draco próbował stłumić poczucie winy, które czuł, okłamując swojego syna. Czy to naprawdę było kłamstwo?

Tak. Oczywiście, że było. Pomijając ślizgońską semantykę, syn zadał mu bezpośrednie pytanie i otrzymał w zamian minimalną, technicznie prawdziwą odpowiedź. Była to taktyka, którą wiele razy stosował w swoim życiu, ale nigdy ze Scorpiusem. Draco zawsze był otwartą księgą w kontaktach z synem. Trzymał się prostej zasady: zadaj dowolne pytanie, otrzymaj szczerą odpowiedź. Ostatnią rzeczą, jakiej chciał, było to, aby relacja z synem była oparta na swego rodzaju sekretach i kłamstwach, tak jak relacja Draco z Lucjuszem w jego nastoletnich latach.

Ale w interesie Scorpiusa było, żeby nie powiedział mu o Hermionie. Co jeśli im się nie uda? Scorpiusowi zostały jeszcze cztery lata nauki na jej zajęciach (o ile zda SUMy z obrony przed czarną magią, ale cóż, jego dzieciak jest geniuszem). Byłoby to dla niego cholernie niezręczne. Albo jeszcze gorzej. Co jeśli wszystko ułoży się na tyle dobrze, że Scorpius się do niej przywiąże, a potem zerwą? Byłoby to mylące i kompletnie niesprawiedliwe.

Lepiej było zachować to w tajemnicy, dopóki on i Hermiona nie będą pewni swoich uczuć. Tak będzie lepiej dla wszystkich.

— Puk, puk. Jak się czujesz?

Draco odwrócił się i zobaczył Hermionę stojącą w drzwiach, trzymającą wiklinowy kosz.

— Przyniosłam trochę jedzenia z kuchni. Pomyślałam, że pewnie jesteś głodny.

W sumie Draco mógłby zjeść konia z kopytami. Ale nie tak sobie wyobrażał ich wspólny wieczór.

— Chciałem cię zabrać na porządną kolację.

Hermiona się uśmiechnęła.

— Jest tu jedzenie dla dwóch osób. Pomyślałam, że jak pani Pomfrey cię puści, możemy pójść na spacer czy coś. Jest ładna pogoda.

Draco się rozpromienił.

— Sprytna wiedźmo. Nie boisz się, że ktoś nas zobaczy?

Pokręciła głową.

— Już prawie jest godzina policyjna. Uczniowie nie będą mogli przebywać na terenach wokół szkoły.

Draco uniósł brwi.

— Czy kiedykolwiek cię to powstrzymywało?

Hermiona przewróciła oczami.

— Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale odkąd Harry, Ron i ja opuściliśmy szkołę, uczniowie naprawdę zaczęli się tu uczyć.

Draco się roześmiał.

— Czyli nie ma żadnego węża o śmiercionośnym spojrzeniu, mieszkającego w toaletach i zamieniającego w kamień nic nie podejrzewających uczniów? I żadnej tajnej armii dzieci trenujących w Pokoju Życzeń?

— Zapomniałeś wspomnieć o dementorach dla naszej „ochrony”.

Draco się uśmiechnął.

— W tej sytuacji nie mogę odmówić. Zwłaszcza, gdy moja nieustraszona obrończyni jest u mojego boku i trzyma wszystkie potwory na dystans.

Hermiona spojrzała na niego konspiracyjnie.

— Potwory, łotry, jakkolwiek to nazwać. Skopię im tyłki, jeśli spróbują cię skrzywdzić.

Draco parsknął śmiechem.

— Moja bohaterka.

__________________

Witajcie :) mam nadzieję, że rozdziały Was rozśmieszyły, tak jak mnie. Obecnie mam trochę więcej czasu, bo zachorowałam i się nudzę w domu, więc trochę udało się nadrobić tłumaczenie. Mam ambitny plan, żeby do końca miesiąca przetłumaczyć całość. W sumie zostało tylko dwanaście rozdziałów, ale zobaczymy, czy to się uda. Kolejny rozdział będzie hot, hot, if you know what I mean ;) Być może uda się w weekend opublikować kolejne rozdziały. Trzymajcie kciuki.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego końca tygodnia! Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy