Zielone płomienie szybko go porwały.
Przelatywał przez różne kominki, tysiące różnych miejsc, tysiące różnych
historii. Aż wyszedł w Malfoy Manor. Jego domu.
Nic się nie zmieniło, był taki sam,
jakim go widział całe życie. Stał w jednym z głównych korytarzy, szare ściany
pokryte były zwykłymi rodzajami gobelinów: słoneczne lasy, magiczne stworzenia,
brutalne bitwy i tym podobne. Ogromne drzwi na końcu prowadziły do pokoju jego ojca,
przeznaczonego na spotkania śmierciożerców. Draco słyszał niewyraźne głosy z
wewnątrz: najwidoczniej Lucjusz zaprosił swoich „przyjaciół” na uroczystego
drinka.
Harry potknął się, wychodząc z kominka
kilka sekund po Draconie. Za nim wyszedł Ron.
— Którędy do lochów? — szepnął Harry.
Wyglądał na zdenerwowanego, ale jednocześnie podekscytowanego.
— Tędy — odpowiedział Draco i
zaprowadził ich do małych drzwi, za którymi rozpoczynał się korytarz. Na
pierwszy rzut oka wyglądały niepozornie, jakby ktoś prowadził ich do szafy na
szczotki, ale kiedy Draco otworzył wrota, zobaczyli schody prowadzące na dół.
I tak cała trójka zaczęła schodzić,
tworząc [razem] ciekawe trio. Skradali się powoli po kamiennych schodach, wygłaszanych
od wielu wieków, przez wiele stóp. Jasne światło z korytarza zastąpił półmrok,
co sprawiło, że niewiele widzieli. Draco usłyszał, jak jeden z Gryfonów
mamrotał przekleństwo, kiedy o mały włos nie spadł. Nie wiedział, który.
Ciemność przerywało zimne światło z dołu i trudno było zidentyfikować.
Dotarli do końca schodów. W
przeciwieństwie do stereotypowego lochu, z masą celi w długich czarnych
rzędach, w Malfoy Manor były tylko dwie. Malfoyowie, jeśli to było możliwe,
woleli zabójstwo od kary pozbawienia wolności. Drzwi po stronie schodów
prowadziły do krętych podziemi dworu: kuchni, kryjówek na rzeczy ojca i
ogromnych obszarów, zajmowanych przez kurz i pająki.
Cele były typowe: kamienna podłoga,
pojedyncze zakratowane okno i coś w rodzaju łóżka zamontowanego przy ścianie.
Cela po prawej stronie była pusta, ale po lewej stronie leżała skulona postać.
— Hermiona? — zawołał Ron, biegnąc do
krat. Harry był tuż za nim.
Postać obróciła się. Draco nie był
zaskoczony, widząc długą krwawiącą ranę na jej policzku. Podejrzewał, że klątwa
Cruciatus była na niej używana wiele razy. To, czego się nie spodziewał po
sobie, to lekkie uczucie… sympatii? Niemożliwe.
— Ron! Harry! — zawołała, patrząc zmęczonym
wzrokiem. Draco nigdy jej takiej nie widział. Zakaszlała słabo, a chłopcy
uklękli obok niej, wyciągając ręce przez kraty, aby pocieszyć przyjaciółkę. To
była szansa Draco.
Szybko rozejrzał się po lochach,
zobaczył stół z ciemnego mahoniu ze złotymi wykończeniami, używany przez ojca
do przechowywania różnych eliksirów i przedmiotów stosowanych podczas tortur.
Draco nigdy nie wiedział, co jest tam ukryte. Jednak domyślał się, że jego
ojciec wkrótce tu przybędzie, więc musieli się spieszyć. W której
szufladzie to ukrył? Wrócił myślami do snu. Ta na końcu. Wyciągnął różdżkę,
kierując ją do dziurki od klucza.
— Alohomora
— szepnął, bez skutku. Skrzywił się, bo ojciec zamykał ją na coś więcej, niż
klucz. Rozglądając się, ukradkiem uderzył łokciem w szufladę.
Na szczęście, mechanizm zamka był
słaby — komoda miała dobrze wyglądać, a nie chronić jej zawartość — i pomimo
zaklęć blokujących, usłyszał kliknięcie. Powoli, ostrożnie otworzył szufladę. W
środku było kilka kolorowych eliksirów, puste butelki… i świecące jasno Malus
Orbis.
Wyciągnął je szybko i zamknął szufladę. Było
piękne, jak wiele złych rzeczy. Ozdobione poskręcanym wzorem, który wydawał się
poruszać, gdy nie patrzyło się wprost na niego. I było jego. Wszystko, co
musiał zrobić, aby być jego właścicielem, to włożyć jeden włos…
— Możesz otworzyć drzwi? — zapytał
Harry, patrząc mu przez ramię. Draco wsunął kulę do kieszeni płaszcza, gdzie
ciężko opadła i odwrócił się w kierunku swoich nowych „sojuszników”. Hermiona
spojrzała nad swoimi przyjaciółmi, próbując skupić się na nim.
— Draco? — szepnęła zdziwiona.
Skinął głową i poczuł dziwną ochotę,
żeby się uśmiechnąć, ale nie zrobił tego. Zamiast tego podszedł do drzwi i
wskazał różdżką zamek.
— Stiria
— powiedział i usłyszeli kliknięcie.
Ron i Harry szybko wbiegli do celi,
gdzie otoczyli Hermionę. Draco słyszał jej słaby głos, gdy odpowiadała na
pytania.
— Nie sądzę, że mogę chodzić… tak…
Myślałam, że umrę… dzięki Bogu, że przyszliście…
Draco stał w drzwiach do celi,
szukając proszku Fiuu na powrót do Hogwartu. Miał Malus Orbis, był
wystarczająco bezpieczny. Im szybciej odłączy się od trójki Gryfonów, tym
lepiej.
— Chodźmy stąd — powiedział Harry. Ron
stał obok niego starając się nieść półświadomą Hermionę. Draco, który miał
doświadczenie w „sesjach tortur” ojca, nic nie powiedział.
Ledwo wyszli z celi, gdy nagle
zatrzymały ich głosy dobiegające ze schodów. Draco zaklął w duchu.
— Uciekamy! — syknął i ruszył do
bocznych drzwi, Harry i Ron biegli blisko niego.
Korytarza za drzwiami nie używano od
lat. Było w nim ciemno, przez wysokie okna wlatywało światło księżyca. Kamienna
podłoga pokryta kurzem stłumiła dźwięk ich kroków. Kiedy dotarli do
skrzyżowania, schowali się za ścianą, starając się milczeć, i modlili się, żeby
śmierciożercy ich nie usłyszeli. Mogli pomyśleć, że misja ratunkowa się
zakończyła i nie będą szukać swojego zakładnika… może.
Draco otworzył oczy i zobaczył swój
oddech, białą mgłę przed oczami. Zauważył także, że Ron stara się nieść
Hermionę. Wydawało się, że znowu traci świadomość. Usłyszał odległe i niemal niesłyszalne
krzyki śmierciożerców, którzy odkryli zaginięcie ofiary.
A potem, ze zgrzytem, który wydawał
się być jedynym hałasem na świecie, drzwi otworzyły się. Nie brzmiało to tak,
jakby śmierciożerców było wielu, przewidywali, że około połowa grupy. Ale
pięciu śmierciożerców było czymś więcej, niż zawody dla trzech nieuzbrojonych
chłopców. Draco słyszał zmierzające w ich stronę kroki, krążące po korytarzu, i
zaklął w myślach.
— Jakieś wspaniałe pomysły, Malfoy? —
zapytał Harry szeptem.
— Jeden — odpowiedział. — Podążajcie
za moim cieniem.
Dał im chwilę na to, aby załapali, a
następnie pobiegł korytarzem, najszybciej jak mógł.
— Tam są! Za nimi! Nie pozwólcie im
uciec!
Draco uciekał, rzucając zaklęciami na
oślep. Biegł tak szybko, jak tylko mógł, upadł na kamienie, gdy zaklęcie
przeleciało świstem koło niego. Uciekał przed śmierciożercami. Uciekał przed
tymi, do których kiedyś chciał dołączyć. Zajęli wszystkie kąty, mając nadzieję zgubić
ich w labiryncie zakrętów. Biegli przez pomieszczenia, kuchnię i pusty magazyn,
ale nie mogli zwiać śmierciożercom.
Draco zwrócił uwagę na otoczenie.
Biegł tam, gdzie niosły go nogi, ale nie zdawał sobie sprawy z tego, że
ucieka przed tym, czego kiedyś był częścią. Rozglądał się na oślep za jakąś
nadzieją na zbawienie, nie oczekując, że znajdzie. Drzwi, podobne do tych,
które zaprowadziły ich tutaj, były w połowie otwarte.
— Tutaj! — powiedział do Rona i Harry’ego
na tyle głośno, żeby nie było go słychać w głębi korytarza. Podbiegł do drzwi i
wślizgnął się do środka, a za nim Harry i Ron niosący nieprzytomną Hermionę.
Harry zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie mocno, opadając na podłogę.
Był to mały pokój, jedyne światło
dochodziło z wysokich okien. Przeznaczony na przechowywanie szpargałów, pełen
kartonów, na których Ron położył Hermionę i usiadł głośno na podłodze.
Na chwilę zapadła cisza, chłopcy
nasłuchiwali wrogów. Kroki śmierciożerców zbliżały się. Kiedy były obok drzwi,
niespodziewanie, ucichły.
Dopiero po kilku minutach ucichły
zupełnie. Zapanowała napięta cisza. W końcu ktoś przemówił.
— Cóż, było blisko — powiedział Harry.
Draco posłał mu sarkastyczne
spojrzenie.
— Gratuluję — wycedził. — Wygrałeś
milion galeonów za wskazanie oczywistości.
Harry zignorował ten komentarz i
zwrócił się do Rona:
— Z Hermioną dobrze?
— Tak — odpowiedział rudzielec —
oczywiście, oprócz bycia torturowaną przez zwolenników Czarnego Pana.
Draco poczuł na sobie jego spojrzenie.
Biorąc po uwagę, że ryzykował życie dla nich i dla Hermiony, myślał, że to o
wiele za dużo.
— Muszę ci przypomnieć, Weasley, że
gdybym tak się nie poświęcał, aby ta misja ratunkowa się udała, prawdopodobnie
byłbyś schwytany lub martwy.
Zapanowała niezręczna cisza. Draco
lubił nieprzyjemne milczenie. Głównie dlatego, że zazwyczaj było spowodowane,
czymś, co powiedział.
— Dobra. Jak mamy się stąd wydostać? —
zapytał Harry, przejęty sytuacją. — Powrót przez rezydencję zdecydowanie
odpada.
— Pozostaje nam okno — zauważył Draco.
— Co? Mamy iść pieszo do Hogwartu? —
wybełkotał Ron — Prawdopodobnie umarlibyśmy z głodu, zanim tam dotarlibyśmy.
Harry myślał.
— Co jest w tych pudełkach, Malfoy?
— Nie wiem. Prawdopodobnie śmieci —
odpowiedział. — Zerknijmy.
Harry otworzył najbliższe pudło,
wypuszczając pył, powodujący kaszel.
— Ten jest pełny starych ubrań. —
Podniósł straszną sukienkę o wyblakłym zielonym kolorze z białą koronką, na
której siedziały ćmy.
— Oczywiście Malfoyowie nie mają gustu,
jeśli chodzi o ubrania.
— Mamy najlepszy gust, Weasley. To
prawdopodobnie było bardzo modne kilka lat temu.
Ron otworzył kolejne pudło.
— Albumy ze zdjęciami — powiedział. —
Ugh, to muszą być zdjęcia Malfoya z dzieciństwa!
Draco, który patrzył mu przez ramię,
poprawił go:
— Właściwie, to mój prapradziadek.
Albo praprapradziadek.
— A niech to — powiedział Harry,
otwierając pudełko starych pamiętników. — Bardzo chciałbym, powiększyć jedno,
do gigantycznej wielkości, i powiesić nad stołem Slytherinu…
— Nadal możemy to zrobić i powiedzieć
wszystkim, że to Malfoy — dodał Ron z nadzieją.
— W twoich snach, Weasley. — Draco
wyciągnął rękę i zamknął książkę, wrzucając ją z powrotem do pudełka.
Rozejrzeli się po pokoju w ciszy.
Hermiona wolno oddychała, co było jedyną wskazówką, że żyje.
Ron usiadł za pudełkiem książek, które
właśnie otworzył.
— To jest bezużyteczne. To wszystko
jest tylko kupą śmieci Malfoyów.
— O nie, to nie jest — powiedział
Harry, uśmiechając się szeroko. Podniósł się z podłogi obok pudełka, w którym
grzebał, i pokazał im, co znalazł.
Miotły.
— O nie, Harry. Nie ma sposobu, żeby
przetransportować Hermionę na miotle do Hogwartu.
— Zaopiekuję się nią. To lepsze, od
czekania na śmierć tutaj.
Draco wziął jedną z mioteł do ręki.
— Zmiatacz 1000. Dość nowy. To nie
Błyskawica, ale jest na tyle szybki, że dotrzemy do Hogwartu w pół godziny.
— Harry, upuścisz ją. Nie obrażam
Hermiony, ale ona nie jest lekka.
Draco nie mógł powstrzymać chichotu.
— Będę ostrożny. A jeśli spadnie,
możemy ją lewitować.
Ron wyglądał na bardzo zmartwionego.
— Harry, jestem poważnie zaniepokojony
twoim zdrowiem psychicznym.
Harry odpowiedział wątpliwym
uśmiechem.
____________
Hej ;)
Jak Wam się podoba akcja ratunkowa chłopców?
Widać, że w sytuacjach kryzysowych potrafią się zjednoczyć.
Tradycyjnie dziękuję za komentarze (nawet jeśli jest ich mało - ważne, że są)
Czytajcie i komentujcie!
Enjoy!
Kurczę to świetny rozdział! Naprawdę podobają mi się wymiany zdań między Draco, a Harrym i Ronem. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńMiałam wielką frajdę kiedy tłumaczyłam ich rozmowę :-)
UsuńLauro dziękuję, że komentujesz nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy ;)
"Harry, jestem poważnie zaniepokojony twoim zdrowiem psychicznym." - my jesteśmy zaniepokojone zdrowiem psychicznym całej trójki: są ścigani przez śmierciożerców i czym się zajmują? Oglądaniem rodzinnych albumów Malfoya. Może to chore, ale ciekawi nas ile razy w drodze do Hogwartu upuszczą Hermionę? Dzięki za rozdział i powodzenia w dalszym tłumaczeniu. Z niecierpliwością czekamy na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńHarry jak zwykle wpadł na genialny pomysł :D
UsuńCo z tego wyniknie dowiecie się w następnym rozdziale :)
Pogratulować pomysłu na rozdział. życzę weny
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńCzy mogę być wesoła ? Tak wiem to dziwne pytanie . Rozdział wspaniały , dialogi genialne . Chcę kolejny rozdział ! A co do tego pytania na początku , chodziło mi oto że się cieszę z kolejnego rozdziału . ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, że możesz nie mam nic przeciwko :D
UsuńMiło, że się podoba ;)
Kolejny rozdział niedługo
Cieszę się , a tak przy okazji zaproszę na swój blog . Jeśli chcesz skomentuj . A oto link : lagamniezostawiajmniesamej.bloog.pl
UsuńKiedy kolejny? Piszesz genialne fanfiction, że nie moge się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńKolejny w weekend albo w poniedziałek :)
UsuńCieszę się, że się podoba
Bardzo mi się podobało, był świetny! Jeden z lepszych na tym blogu.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award - tutaj masz szczegóły: http://live-with-me-forever.blogspot.com/2015/12/nominacja-do-liebster-blog-award-1.html
Ojej dziękuję ;) jest mi niezmiernie miło :D
Usuńhejo :) fajny rozdział :) Harry i Ron jak zwykle świetni z ta ich chęcią pomocy :)
OdpowiedzUsuńChłopcy dla Hermiony by wszystko zrobili ;)
UsuńDzielni rycerze umknęli z lochów przy pomocy swoich rumaków... :D Tak jakoś mi się skojarzyło :P
OdpowiedzUsuńTrafne skojarzenie :D
UsuńŚwietne dialogi i rozdział, polubiłam bohaterów, jest moc :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eleonora.
Fajny rozdział :D Draco mimowolnie zaczyna przekonywać się do bandy Gryfonów ^^ Ciekawe, co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuń~Pozdrawiam J.W.
http://fremionenazwszerazem.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz ;)
UsuńNa szczęście, chociaż wątpliwe jakoś im się udało ;)
OdpowiedzUsuńJak to mówią szczęście sprzyja lepszym :D
UsuńJuż widzę, jak Potter leci z Hermioną do szkoły. Coś czuję, że Draco będzie mieć coś wspólnego z transportem dziewczyny ;)
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam i życzę dużo weny! Johanna Malfoy
Harry i te jego genialne pomysły ;)
UsuńPozdrawiam
Ciekawe czy akcja dramione rozdział się podczas lotu. Bardzo fajna akcja w Malfoy Manor.
OdpowiedzUsuń*rozdział-rozkręci się
UsuńWreszcie coś się dzieje ;) dziękuję za komentarz :)
UsuńBardzo lekko się czytało, ale niestety ten język jest trochę niedopracowany. Sporo dziwnych stylistycznie zdań i zagubionych przecinków, których brak usilnie staram się zawsze ignorować. ;D Podobała mi się ta ich wyprawa, a pomysł z wylotem stamtąd na miotłach bardzo rozsądny. I to, że Malfoy CHICHOTAŁ? Merlinie, to musiało być urocze. :D Ujęło mnie też stwierdzenie, bardzo słuszne zresztą, że te złe rzeczy są piękne. Coś w tym jest, mają do siebie przyciągać.
OdpowiedzUsuńMam jeszcze kilka większych uwag do zdań, które jednak nadal nie dają mi spokoju.
„Draco słyszał zmierzające się kroki(...)” - Nigdy nie słyszałam o zmierzających się krokach. ;D
Druga sprawa to ten fragment:
„To czego się nie spodziewał po sobie to lekkie uczucie… sympatii? Niemożliwe.
– Ron! Harry! – zawołała, patrząc słabo. Draco nigdy jej takiej nie widział. Zakaszlała słabo(...)” - Nie pasowało mi tutaj słowo sympatii i nie bez powodu. Zajrzałam do oryginału i potwierdziły się moje podejrzenia. Angielskie słowo „sympathy” to nie jest sympatia, ale współczucie. Poza tym nie wiem, jak można patrzeć słabo. W oryginale chodziło o to, że wyglądała słabiej, niż Draco kiedykolwiek ją taką widział. I w dodatku słowo „słabo” się nieładnie powtarza.
Tak btw jednym z plusów zostawiania po sobie komentarzy jest to, że mogę stwierdzić, na którym rozdziale skończyłam ostatnio czytać. :D
Dziękuję za wskazanie błędów. Poprawię je w wolnej chwili, chociaż ostatnio mam coraz mniej wolnego czasu :( Wiem, że niektóre rażą w oczy, no ale to były początki mojego tłumaczenia, więc chyba możesz mi to wybaczyć? ;)
UsuńCałkowicie rozumiem, widząc, jak wiele rzeczy ostatnio piszesz i się angażujesz. :) No i gdybym nie wybaczyła, to w ogóle by mnie tu nie było. :D A to że wskazuję niektóre błędy, to z dobrych intencji oczywiście, żeby opowiadanie było lepsze jakościowo.
UsuńBardzo za to dziękuję :) Ja też chcę, żeby to opowiadanie było dobre pod względem gramatycznym, dlatego jeśli zauważysz jakiś błąd, śmiało pisz ;)
UsuńNie wyobrażam sobie Harry'ego z nieprzytomną Hermioną na miotle.. Bardziej widzę w tej roli Malfoya :D Śmieszna sytuacja, goni ich stado śmierciożerców, a oni przeglądają albumy i stare ubrania haha :)
OdpowiedzUsuńHarry chyba nie jest do tego stworzony :D Oj tam trochę rozrywki było im potrzebne :)
Usuńhej, muszę powiedziec, że się zakochałam,w Tej historii wszytko gra - bohaterowie zachowali swoje cechy z książek, fabuła jest ciekawa i wciągająca i co najważniejsze wciąga i to baaardzo :)
OdpowiedzUsuńSuper, że ją uratowali. Hm… fajnie by było jakby chłopaki się zaprzyjaźnili ;)
OdpowiedzUsuń