Autor: Arcanum Felis
Beta: Koneko bardzo jej dziękuję
za pomoc :)
Fandom: Harry Potter
Para: Dramione
Status: Miniaturka (liczba słów: 3 467)
Gatunek: humor
Klasyfikacja: T
Opis: Czy zakładając się z Hermioną Granger,
można być pewnym wygranej? Cóż, nawet jeśli jesteś mistrzem w danej dziedzinie,
musisz wiedzieć, że zawsze może wydarzyć się coś nieoczekiwanego. Coś, co
będzie niosło za sobą dalsze konsekwencje, a ty… będziesz musiał się z nimi
zmierzyć, tak jak Draco Malfoy pewnego letniego dnia.
A/N: Ta miniaturka powstała kilka miesięcy
temu i wzięła udział w konkursie Katalogu Granger i zajęła zaszczytne piąte
miejsce! Tak wiem, to nie podium, ale ja i tak cieszyłam się z tak wysokiego
miejsca. Zapewne niektórzy z Was ją kojarzą, a jeśli nie to macie okazję ją
przeczytać :)
Hermiona
Granger leniwie przeciągnęła się na kanapie i cicho westchnęła. Na dworze było
bardzo gorąco i nie miała ochoty wyjść na taras. Wolała poleżeć w chłodnym
pomieszczeniu i odpocząć po obiedzie. Wzięła do ręki ostatni numer Proroka
Codziennego i zaczęła go przeglądać, jednak żaden artykuł jej nie
zainteresował i parę minut później z odrazą rzuciła gazetę na stół stojący obok
kanapy. Jak zwykle pisali same bzdury. Żadnych konkretów tylko plotki wyssane z
palca. Wolała czytać Żonglera, bo tam przynajmniej umieszczano
informacje zgodne z prawdą. Ukradkiem zerknęła na Draco siedzącego na fotelu.
Wymachiwał różdżką i przywoływał do siebie różne przedmioty. Właśnie w jego
stronę leciały czekoladowe żaby. Złapał je, popisując się przy okazji swoim
refleksem i z uśmiechem rozrabiaki zaczął otwierać pudełeczko. Kiedy konsumował
żabę, uchwycił zdziwione spojrzenie Hermiony. Na jej twarzy było coś pomiędzy
zaskoczeniem a zażenowaniem.
— No co? —
zapytał, gdy skończył jeść.
— Nie mogłeś po
prostu podejść do szafki?
Chłopak
zamyślił się chwilę.
— Cóż, w sumie
mógłbym to zrobić, ale po pierwsze, nie chciało mi się wstać, a po drugie,
jestem czarodziejem i mogę korzystać z różdżki. Po co się męczyć?
— Trochę ruchu
ci nie zaszkodzi — odparła szybko, po czym dodała: — Masz jeszcze jedną?
Zjadłabym coś słodkiego.
Uśmiechnął się
lekko i bez słowa rzucił w jej stronę czekoladkę. Dziewczyna nie była taka
sprytna jak on i niestety dostała prosto w twarz. Aż krzyknęła, gdy poczuła
pudełeczko na swoim policzku. Na chwilę ją zamroczyło, ale nagle usłyszała
szaleńczy chichot blondyna. Rzuciła mu mordercze spojrzenie i schyliła się na
podłogę po smakołyk, który odbijając się od niej, upadł obok nogi stołu. Jadła,
próbując zignorować śmiech Dracona. Kiedy skończyła, westchnęła przeciągle i
założyła ręce pod boki. Spojrzał na nią i bez słowa wstał z fotela, kierując
się na kanapę. Podszedł do Hermiony i wziął ją na ręce. Zanim zorientowała się,
co się dzieje, siedziała u niego na kolanach. Trzymał ją mocno lewą ręką, a
prawą oparł na jej kolanie. Niechętnie spojrzała w jego kierunku i zobaczyła
znajome iskierki rozbawienia, migoczące w jego oczach. Znowu westchnęła, kręcąc
głową z dezaprobatą. Ujął jej podbródek i pocałował ją czule w usta.
— Jesteś zła? —
zapytał, patrząc jej w oczy.
Pokręciła głową
i uśmiechnęła się lekko.
— Nie jestem
zła, ale nie powinieneś we mnie rzucać. Dobrze wiesz, że nie reaguję tak szybko
jak ty.
Zachichotał
cicho i powiedział:
— Wiesz, że nie
zrobiłem tego specjalnie.
Posłała mu
znaczące spojrzenie.
— Naprawdę?
Uśmiechnął się
niewinnie.
— Malfoy…
— Oj dobra,
chciałem cię rozśmieszyć. Myślałem, że potraktujesz to jako żart, ale
najwyraźniej…
— … znowu ci
się nie udało — przerwała mu w pół zdania.
Popatrzyli po
sobie i w tym samym momencie wybuchli śmiechem. Nie umiała się na niego
gniewać. Za bardzo go kochała, żeby obrażać się o błahe sprawy.
Siedzieli
chwilę, przytuleni do siebie. Draco lekko nią kołysał, co powodowało, że jej
oczy momentalnie się zamknęły. Odgarnął loki z jej twarzy i wymruczał prosto do
ucha:
— Granger,
nudzi mi się.
— To znajdź
sobie jakieś zajęcie — odparła w półśnie.
— Ale jakie?
Wzruszyła
ramionami.
— Nie wiem,
wymyśl coś.
Draco
zastanowił się chwilę. Co można robić w mugolskiej dzielnicy Londynu? Latanie
na miotle odpada, Quidditch tym bardziej nie wchodzi w rachubę. Pozostają tylko
gry stołowe. Cóż, lepsze to niż nic.
Westchnął
przeciągle.
— Może zagramy
w eksplodującego durnia?
Hermiona
pokręciła przecząco głową.
— Graliśmy w to
przed południem.
— To może w
szachy? — zapytał z nadzieją w głosie.
Hermiona
otworzyła oczy i spojrzała na niego z zainteresowaniem.
— Jakie szachy?
— Szachy
czarodziejów — odparł krótko.
Przygryzła
dolną wargę. Wiedział, że nie jest mistrzynią w tej grze i niezbyt ją lubiła.
Uważała, że ta wersja jest bardzo brutalna. Któregoś dnia próbowała nauczyć go
grać w szachy mugoli. Jednak ta wersja jakoś do niego nie przemawiała, bo kiedy
dawał komendy swoim figurom, te w ogóle się nie poruszały. Stwierdził, że
pewnie są popsute i nie dał sobie wytłumaczyć, że mugole przesuwają figury
rękami.
— Dobrze,
możemy zagrać w szachy. — Usłyszał zrezygnowany głos Hermiony.
Uradowany wyjął
różdżkę z kieszeni i skierował ją w stronę szuflady w komodzie, mówiąc:
— Accio szachy.
Szuflada
otworzyła się z trzaskiem i szachownica wzbiła się w powietrze, lądując na
środku stołu. Usłyszeli chrzęst zamka i zobaczyli czarne i białe figury.
Popatrzyli po sobie, uśmiechając się lekko. Hermiona westchnęła, wstała z kolan
Draco i usiadła na fotelu naprzeciwko.
— Białe czy
czarne? — zapytał, wyjmując figury na stolik.
— Białe —
odparła krótko.
Natychmiast
białe figury ustawiły się po jej stronie. Uniosła brew ze zdziwieniem, ale nic
nie powiedziała. Spojrzała na Draco, który uśmiechał się rozbrajająco i
emanował pewnością siebie.
— Zdajesz sobie
sprawę z tego, że jestem mistrzem w tej grze? — zapytał, mrużąc oczy.
Westchnęła z
rezygnacją.
— Tak, wiem.
Mówiłeś o tym chyba milion razy — odparła ponuro.
— Bo to prawda.
Żaden Ślizgon mnie nie pokonał. Zawsze wygrywałem z dużą przewagą nad rywalami.
Także Hermiono — szykuj się na porażkę.
Spojrzała na
niego z politowaniem.
— Widzę, że
jesteś bardzo pewny siebie.
— Oczywiście,
bo wiem, że wygram.
— A co jeśli
przegrasz? — zapytała, uśmiechając się chytrze.
Uniósł ze
zdziwienia brew i popatrzył w jej kierunku. Chwilę się zamyślił i po chwili
pokręcił przecząco głową.
— Nie, to nie
wchodzi w rachubę. Jestem Draco Malfoy, ja nigdy nie przegrywam! — odparł,
dumnie wypinając pierś do przodu.
Hermiona cicho
zachichotała, słysząc jego słowa.
— A może mały
zakład? — spytała słodkim głosem.
Kolejny raz
bardzo się zdziwił. Hermiona i zakłady? To do niej nie pasuje. Tak zachowują
się Ślizgonki, a nie Gryfonki. Uchwycił jej spojrzenie. Zauważył tajemniczy
blask, który bardzo go zaintrygował. Chcesz się bawić? Proszę bardzo —
pomyślał, uśmiechając się pod nosem.
— Wchodzę w to
— odparł krótko.
Hermiona
skinęła głową i jej uśmiech się poszerzył. Rozsiadła się wygodnie na fotelu i
założyła nogę na nogę. Wiedziała, że blondyn lubi na nią patrzeć, kiedy siedzi
w takiej pozycji. Domyślała się, że jest pewny swojej wygranej, ale gdyby znał
jej tajemnicę, jego pewność siebie pewnie zmalałaby do zera. Zachowuję się
jak rasowa Ślizgonka. Przebywanie w jego towarzystwie chyba mi nie służy —
pomyślała, marszcząc czoło.
— To o co się
zakładamy? — spytał, przerywając milczenie.
Panna Granger
westchnęła i podrapała się po brodzie.
— Jeżeli
wygram, pomożesz mi w organizacji przyjęcia urodzinowego dla Lily —
odpowiedziała szybko.
— Ja i
organizacja przyjęcia? Zapomnij — machnął ręką w geście sprzeciwu.
— No, ale przecież
obiecaliśmy…
— Nie Granger,
to ty obiecałaś. Ja nie zamierzam się w to mieszać — odparł krótko, zakładając
ręce pod boki, po czym dodał: — Poza tym szanse, że zbijesz chociaż jedną moją
figurę, a potem wygrasz partię, są bardzo małe. Niestety nie jesteś najlepsza w
tej grze. Musisz się z tym pogodzić. Tę bitwę wygram ja. — Wskazał kciukiem na
siebie, posyłając jej swój firmowy uśmiech.
— Ale jesteś
pewny siebie — mruknęła, patrząc na niego z politowaniem.
— Oczywiście.
Pewność siebie to podstawa. A wracając do zakładu, jeśli wygram, przestaniesz
truć o organizacji tych przeklętych urodzin.
Uniosła brew ze
zdziwienia.
— I tyle?
Przytaknął.
— Granger, to
mi w zupełności wystarczy — odparł, patrząc jej w oczy.
Wzruszyła
ramionami.
— Okay, niech
będzie.
— No to gramy —
powiedział, zacierając ręce.
Hermiona widząc
ten gest, uśmiechnęła się pod nosem. Jego pewność siebie czasem ją przerażała,
ale wolała już nic nie mówić i po prostu zacząć grać.
Rozpoczęli
partię. Na początku wszystko szło po myśli Draco. Zbijał kolejne figury
dziewczyny i nawet nie ukrywał swojej radości z tego powodu. Jednak w połowie
partii role się odwróciły i Hermiona zaczęła w sprytny sposób zbijać figury
blondyna. Kiedy pierwszy raz się jej udało, jedynie skinął głową z uznaniem,
myśląc, że to przypadek. Ale kiedy na szachownicy zostało mało czarnych figur,
przestraszył się nie na żarty. Ona z nim wygrywała. Po kolei zmiatała jego
pionki, nie dając mu nawet czasu na rozgryzienie jej taktyki. Patrzył
przerażonymi oczami na jej poczynania, a jego szczęka opadała coraz niżej.
— Szach i mat —
powiedziała Hermiona, blokując jego króla.
Draco schował
twarz w dłoniach i zamknął oczy. To się nie dzieje naprawdę! To nie może się
dziać! — pomyślał, nie mogąc uwierzyć w swoją porażkę. Przegrał z Hermioną.
Przegrał z osobą, która nie umie grać w szachy! Otworzył oczy i spojrzał
na swoją dziewczynę. Siedziała, uśmiechając się przepraszająco. Pokręcił głową
z niedowierzaniem.
— Mówiłaś, że nie
umiesz grać — mruknął szorstko.
— Cóż, nie
mówiłam, że nie umiem tylko, że nie lubię grać w tę grę — odparła cicho.
Oczy Draco
otworzyły się szeroko, a jedna żyłka na skroni zaczęła pulsować niebezpiecznie.
Oszukała go! Ta mała wiedźma go oszukała! Posłał jej mordercze spojrzenie.
— Sam dobrze
widziałem, że w Hogwarcie grałaś w szachy jak łamaga! — krzyknął, dając upust
swojej złości, po czym dodał: — Weasley cię nauczył?
Pokręciła
przecząco głową.
— Więc kto? —
dopytywał, coraz bardziej się irytując.
— Nie
rozpoczyna się zdania od więc…
— Granger, NIE
DENERWUJ MNIE, TYLKO ODPOWIADAJ! — wybuchł.
Chyba ją
wystraszył, bo aż podskoczyła na fotelu. Zamknęła oczy i zacisnęła usta w wąską
kreskę. Odetchnęła głęboko i powiedziała:
— Nauczyłam się
sama. Z książek.
Draco nie
wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. Nauczyła się gry w szachy z książek? No
tak, w końcu to Hermiona Granger. Dzień bez książek jest dniem straconym. Nie
miał pojęcia, że są jakiekolwiek książki o szachach czarodziejów.
— Z jakich
książek? Szachy czarodziejów dla opornych? — zironizował.
Spojrzała na
niego krzywo i westchnęła.
— Dla twojej
wiadomości — taka książka nie istnieje. Gry nauczyłam się dzięki książce Szachy
czarodziejów: zasady i technika. Znalazłam ją przypadkowo w bibliotece, kiedy
pomagałam pani Prince układać księgozbiór. To bardzo stara książka i nie było
jej w spisie, dlatego pozwoliła mi ją zatrzymać. Czytałam ją całe wakacje no i
przypadkiem nauczyłam się grać w szachy.
Kiedy skończyła
mówić, Draco roześmiał się cicho. Ta cała sytuacja była absurdalna. Hermiona i
szachy? To jakoś do siebie nie pasowało. Popatrzył na nią. Na jej twarzy
malowało się zdziwienie wymieszane z irytacją.
— Tak cię bawi
przegrana? — zapytała, unosząc zadziornie brew.
— Nie, Granger,
ty mnie bawisz. A raczej ta cała sytuacja — odparł, wciąż chichocząc.
Rzuciła mu
mordercze spojrzenie, ale sekundę później dotarło do niej, że wygrała.
Uśmiechnęła się lekko i wstała z fotela, po czym skierowała się w kierunku
kuchni. Kiedy była blisko wyjścia z salonu, zatrzymała się i uśmiechnęła się
słodko.
— Ciekawe czy
będzie ci tak wesoło, kiedy będziesz mi pomagał w organizacji przyjęcia —
powiedziała z przekąsem, po czym weszła do kuchni.
Draco przez
chwilę nie wiedział, o co jej chodziło. Kiedy dotarło do niego, w co się
wpakował, uderzył się ręką w czoło i krzyknął:
— GRANGER, JA
CIĘ CHYBA ZABIJĘ!
Odpowiedział mu
radosny śmiech dziewczyny.
~*~*~*~*~*~
— Dlaczego
robimy zakupy w mugolskim centrum handlowym? — zapytał po raz kolejny Draco.
Hermiona
westchnęła i odpowiedziała spokojnym tonem:
— Już ci to
tłumaczyłam. Lily chce przyjęcia urodzinowego w mugolskim stylu. Pragnie
balonów, słodkości, mugolskich prezentów i klauna.
— To taki facet
z czerwonym nosem i kolorowymi włosami? — dopytywał.
Skinęła głową,
uśmiechając się szeroko.
— Cóż, klauna
możemy odfajkować. Weasley jest idealnym kandydatem do tej roli. Wystarczy
kilka zaklęć i będzie z niego prawdziwy klaun. Chociaż nie, nawet bez zaklęć
tak wygląda — powiedział, posyłając jej znaczące spojrzenie.
Uderzyła go w
ramię.
— Nie waż się
obrażać moich przyjaciół! — Pogroziła mu palcem przed oczami, po czym dodała: —
Klaunem nie musimy się przejmować. Ginny powiedziała, że ma idealnego
kandydata. I uprzedzając twoje sugestie — to nie Harry.
Arystokrata
zaklął cicho pod nosem. Spojrzał na kartkę, którą dziewczyna trzymała w ręce.
Gestem ręki wskazał na nią i zapytał:
— Co masz
spisane na tej kartce?
— Składniki na
babeczki, które razem upieczemy — odparła spokojnym tonem.
Wziął kartkę do
ręki i zaczął czytać. Proszek do pieczenia, mąka, masło i inne nazwy, których
nie rozumiał. Ewentualnie nie chciał rozumieć. Kątem oka popatrzył na swoją
dziewczynę i zapytał:
— To wszystko
kupisz w tym sklepie?
— Oczywiście.
— Ale on jest
taki wielki! Spędzimy tu cały dzień, zanim znajdziemy to wszystko! — odparł z
przerażeniem.
— Spokojnie,
wiem gdzie to wszystko znaleźć. Nie panikuj — powiedziała cicho.
Chodzili między
półkami i wybierali potrzebne produkty. Koszyk zapełniał się bardzo szybko. W
końcu był taki ciężki, że Hermiona nie dawała rady go nieść. Draco bez słowa
zabrał go jej i szedł posłusznie krok w krok za nią. Posłała mu pełen
wdzięczności uśmiech. Zakupy szły im bardzo sprawnie. Hermiona czytała produkty
z listy, a Draco szukał ich na półkach. Początkowo miał problem z rozróżnieniem
towarów lepszej i gorszej jakości, ale kiedy panna Granger powiedziała mu, że
najdroższe są najlepsze, bez wahania wrzucał do koszyka najdroższe produkty.
Była Gryfonka obawiała się, że nie starczy jej pieniędzy, ale blondyn był
spokojny. W wewnętrznej kieszeni płaszcza miał zwitek mugolskich banknotów, o
którym Hermiona nie miała pojęcia.
Gdy wybrali
wszystkie produkty z listy, podeszli do kasy i ustawili się w kolejce. Draco
rozglądał się dookoła i obserwował ludzi. Byli w różnym wieku. Domyślał się, że
większości się spieszy, no ale nie zamierzał nikogo przepuszczać w kolejce.
Nagle zauważył małą dziewczynkę, która trzymała w ręce pudełko z jakąś
blondynką w środku. Malfoy szturchnął Hermionę i pokazał ręką dziewczynkę.
— Dlaczego ona
ma kobietę w pudełku? — zapytał, brzmiąc jak mały chłopiec.
Rodzice
dziewczynki spojrzeli na nich dziwnie. Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco
i spojrzała na Draco.
— Malfoy,
proszę cię, nie rób wstydu — wycedziła przez zęby.
— No, ale…
— To lalka!
Takimi zabawkami bawią się małe dziewczynki — odpowiedziała, tłumiąc złość.
Blondyn
zmarszczył brwi.
— Ty też taką
miałaś?
— Oczywiście.
Lucy nadal siedzi w moim pokoju.
Draco
uśmiechnął się ironicznie.
— Naprawdę? Nie
widziałem jej na twoim łóżku.
— Bo siedzi na
szafce, idioto! Zresztą, to nieważne. Skup się na zakupach i proszę cię, nie
rób wstydu. Wszyscy się na nas gapią. — Ostatnie zdanie wyszeptała koło jego
ucha.
Spojrzał za
siebie i zamarł. Rzeczywiście wszyscy ludzie w kolejce patrzyli na nich. Szybko
odwrócił wzrok i spoglądał przed siebie. Kiedy nadeszła ich kolej, bez słowa
wyjął zakupy na kasę. Nagle Hermiona otworzyła szeroko oczy.
— Zapomnieliśmy
o jajkach! — krzyknęła i spojrzała na niego. — Draco…
— Gdzie ich
szukać? — zapytał, domyślając się jej intencji.
Zamrugała dwa
razy. Zdziwiło ją to, że nawet nie protestował.
Chrząknęła,
otrząsając się z szoku.
— Drugi rząd po
prawej stronie naprzeciwko mleka i płatków — wyjaśniła, a w międzyczasie
chłopak wyszedł z kolejki.
Kiedy szedł w
tamtym kierunku, usłyszał głośne „Pospiesz się!”.
Prychnął pod
nosem.
— Jakbym nie
wiedział, że muszę się spieszyć — mruknął sam do siebie.
Kilka minut
później szedł w stronę kas, trzymając pod pachą jajka. Kątem oka zobaczył dział
z zabawkami i od razu w jego głowie zrodził się szatański plan, a nogi same
poprowadziły go w tamtym kierunku.
Tymczasem
Hermiona rozglądała się za swoim chłopakiem, ignorując zdenerwowane spojrzenia
ludzi stojących w kolejce. Minuty uciekały bardzo szybko, a jego nigdzie nie
było widać. Żałowała, że sama nie poszła po brakujące jajka, ale gdyby Draco
został przy kasie, mógłby odwalić jakiś numer.
Nagle poczuła
znajomy zapach i odwróciła się w tamtym kierunku. Draco stał obok niej i kładł
jajka na kasie.
— Co tak długo?
— wysyczała.
Wzruszył
ramionami.
— Jakiś dureń
rozlał mleko i musiałem iść dookoła — odpowiedział zirytowanym głosem.
Popatrzyła na
niego podejrzliwie. Miała dziwne przeczucie, że coś przed nią ukrywa, ale nie
było czasu na wyrzuty. Mieli coraz mniej czasu. Szybko zapytała o łączną sumę
za zakupy i wręczyła kasjerce odliczoną liczbę banknotów. Na szczęście
starczyło jej pieniędzy. Zebrali wszystko do toreb i skierowali się do wyjścia.
Kiedy
przechodzili przez drzwi frontowe, Hermiona zauważyła różowe pudełko w jednej z
toreb. Zatrzymała się i wyjęła z torby Draco różowe pudełko z lalką! Spojrzała
na chłopaka, który uśmiechał się niewinnie. Wskazała ręką na lalkę i zapytała:
— Draconie
Malfoyu, co w naszych zakupach robi ta lalka?
— Leży. Nie
widzisz? — odpowiedział krótko.
— Nie
przypominam sobie żebyśmy za nią płacili.
Draco uniósł
rękę do góry i powiedział:
— Spokojnie,
jest opłacona.
— Ale jak?
— Kiedy
poszedłem po jajka, nogi same zaprowadziły mnie do działu zabawek i jakoś tak
wyszło, że ta lalka znalazła się w mojej ręce. Sama mówiłaś, że Lily chciała
mugolskie prezenty, więc będzie miała tę lalkę. I uprzedzając twoje pytanie —
zapłaciłem za nią w sąsiedniej kasie.
Hermiona stała
jak spetryfikowana. Wiedziała, że nie mógłby nic ukraść. Duma mu na to nie
pozwalała. Jednak mimo to była zaskoczona jego postępowaniem. Spojrzała na
niego i uśmiechnęła się lekko. Podeszła bliżej i niespodziewanie pocałowała go.
Blondyn zamruczał z zadowolenia i popatrzył jej w oczy. Uśmiechnęła się szerzej
i powiedziała cicho:
— Dziękuję.
Odwzajemnił
uśmiech i odparł:
— Nie ma za co,
Granger. Naprawdę nie ma za co.
Wziął od niej
torby i skierowali się w boczną uliczkę. Rozejrzeli się dookoła, po czym
teleportowali się do domu Hermiony.
~*~*~*~*~*~
— Teraz pokażę
ci, jak przygotować ciasto na babeczki — powiedziała Hermiona, wskazując
blondynowi przygotowane składniki.
Parę minut temu
dziewczyna skrupulatnie odmierzała ilości według przepisu jej mamy. Draco
obserwował ją z zainteresowaniem. Nie mówił tego głośno, ale coraz bardziej go
zaskakiwała i musiał przyznać, że bardzo mu się to podoba.
Uchwyciła jego
rozmarzone spojrzenie i kontynuowała:
— Będziemy
potrzebowali mąkę, masło, żółtka, cukier puder, cukier waniliowy i szczyptę
soli. Wszystko wrzucamy do miski i dobrze mieszamy. Jak ciasto będzie
wyrobione, włożymy je na pół godziny do lodówki.
— I co potem? —
zapytał, przysuwając do siebie miskę i wsypując wszystko do środka.
Nie chciał,
żeby męczyła się z wyrabianiem ciasta. On ma więcej siły i poradzi sobie
wyśmienicie. W końcu jest Malfoyem, prawda?
— Potem
porozdzielamy ciasto do foremek i ładnie uformujemy, po czym włożymy do
piekarnika i będą się piekły aż do zarumienienia.
— Czyli ile
czasu? — dopytywał, powodując coraz większe zdziwienie na jej twarzy.
— Dziesięć
minut.
Skinął głową i
bez słowa wyrabiał ciasto. Po paru minutach było gotowe, więc zawinęli je w
folię i schowali do lodówki. W międzyczasie Hermiona przygotowała foremki.
Draco obserwował każdy jej ruch. W kuchni czuła się bardzo swobodnie. Wiedział,
że lubi gotować. Uśmiechnął się pod nosem i przyciągnął ją do siebie. Trwali
tak parę minut, co chwilę kontrolując czas. Kiedy minęło pół godziny, wyjęli
ciasto z lodówki i zaczęli formować babeczki. Parę sekund później piekły się w
piekarniku, a oni oczekiwali na efekt.
— A czym
będziemy je dekorować? — zapytał Draco, obserwując babeczki przez szkło.
Hermiona
uśmiechnęła się i wskazała dwie miski z masą.
— Wcześniej
przygotowałam dwie masy: śmietankową i czekoladową. Możemy je ozdobić owocami,
które są w lodówce.
Popatrzyła na
niego i ziewnęła przeciągle.
— Chyba jesteś
zmęczona — powiedział cicho.
Przytaknęła.
— To był długi
dzień. Pójdę wziąć prysznic, a ty przypilnuj babeczek. Niedługo powinny być
gotowe. Poczekaj na mnie z dekorowaniem.
Pocałowała go
lekko i wyszła z kuchni. Skręciła do sypialni po piżamę i poszła do łazienki.
Gorący prysznic był jak ukojenie po męczącym dniu. Parę minut później czysta i
wypoczęta wyszła z łazienki i pomaszerowała do kuchni. Widok, który zastała
wprawił ją w osłupienie.
Draco napełniał
masą przygotowane przez nich babeczki, cicho przy tym podśpiewując. W rytm
muzyki posypywał każdą borówkami i malinami. Podeszła bliżej. Babeczki
prezentowały się świetnie. Zobaczył ją i uśmiechnął się szeroko.
— Cześć,
Hermiono — powiedział, wracając do swojego pasjonującego zajęcia.
— Dlaczego na
mnie nie zaczekałeś? — zapytała cicho.
Rozejrzał się
dookoła i wzruszył ramionami.
— Stwierdziłem,
że byłaś bardzo zmęczona, a w sumie to nie jest takie trudne — mruknął,
uśmiechając się coraz szerzej. — Widzisz, jaki jestem zdolny?
— Zaskoczyłeś
mnie — powiedziała, opierając się o stół.
Chłopak posłał
jej wesołe spojrzenie i wziął do ręki kilka borówek. Dokładnie odliczył pięć i
posypał nimi babeczkę z masą śmietankową. Hermiona popatrzyła na jego dzieło. Wszystkie
wyglądały smakowicie. Aż ślinka jej poleciała, kiedy pomyślała o tym jak
smakują. Spojrzała na Draco. Stał tyłem do niej i ozdabiał babeczki leżące na
szafce. Nie spodziewała się, że tak mu się spodoba dekorowanie. Ułożyła głowę
na rękach i nadal patrzyła na blondyna. Nucił pod nosem taką spokojną melodię.
Bardzo spokojną. Poczuła, że jej powieki robią się ciężkie. Ziewnęła
przeciągle, co zwróciło jego uwagę. Obejrzał się za siebie i powiedział:
— Idź spać. Jak
skończę, to przyjdę.
Skinęła głową i
podeszła do niego.
— Dobranoc —
powiedziała i pocałowała go krótko.
— Śpij dobrze.
— Uśmiechnął się lekko.
Westchnęła i
skierowała się wprost do sypialni. Usnęła z uśmiechem na ustach, przypominając
sobie Draco dekorującego babeczki i śpiewającego ulubioną piosenkę.
~*~*~*~*~*~
Nagle poczuła,
że ktoś staje za nią. Wyczuła znajome perfumy. Obróciła się i zobaczyła Draco,
który uśmiechał się do niej. W ręce trzymał babeczkę z borówkami.
— Może
babeczkę? To ostatnia, więcej nie będzie — powiedział, podając jej wypiek.
Zachichotała i
wzięła ją od niego. Szybko zjadła i spojrzała na swojego chłopaka. Patrzył
przed siebie. Na jego twarzy błąkał się firmowy uśmieszek. Odetchnął głęboko i
powiedział:
— Wiesz
Granger, w sumie ten zakład wyszedł mi na dobre.
— Naprawdę? —
zapytała, unosząc brew.
Przytaknął.
— Tak. Dzięki
niemu dowiedziałem się, że jestem mistrzem cukiernictwa.
— Oj tak, twoje
babeczki zrobiły furorę — powiedziała radosnym tonem.
— Oczywiście. W
końcu zrobił je Draco Malfoy! — odparł, wypinając dumnie pierś.
Widząc jego
zachowanie, roześmiała się serdecznie. Spojrzał na nią z ukosa, ale po chwili
śmiał się razem z nią. Hermiona zastanawiała się czym jeszcze Draco Malfoy ją
zaskoczy. Teraz odkrył w sobie talent cukierniczy. Co będzie następne? Tego
nikt nie wie, ale przeczuwała, że nie ma co liczyć na nudę.
__________
Witajcie :) Prawie przed weekendem publikuję moją miniaturkę. Jestem ciekawa Waszej reakcji. Czy podejrzewalibyście, że Hermiona Granger jest taka sprytna? Czy Draco biegający po supermarkecie wypadł wiarygodnie? Piszcie, co myślicie :)
A teraz kilka informacji odnośnie nowych rozdziałów: jutro wezmę się za 4 rozdział "Fretki", a potem za LA, więc spodziewajcie się nowości ;)
Przypominam o głosowaniu na Bloga roku. Jeśli uważacie, że ten blog zasługuje na taki tytuł, zagłosujcie w sondzie :) Z góry dziękuję za każdy głos <3
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Super! słodka jak babeczka 😂😊
OdpowiedzUsuńDziękuję 😃
UsuńOch, naprawdę mi się podobało. Nie przesłodzone, ale też bez jakiejś wielkiej ironii, sarkazmu i wiecznych kłótni na linii Granger - Malfoy. Lekkie, zabawne, bardzo przyjemne do czytania.
OdpowiedzUsuńIdealne na dzisiejszy wieczór, kiedy mam za sobą pięć i pół godziny czekania w kolejce do lekarza, w perspektywie dwutygodniowy antybiotyk i ogólnie samopoczucie pod zdechłym hipogryfem. Zaaplikowałaś uroczy poprawiacz humoru, szczególnie, kiedy wyobraziłam sobie Granger studiującą z przejęciem podręcznik nauki szachów ;) Cóż, naprawdę niewiele jest rzecz, których Hermiona Granger nie mogłaby się nauczyć z książek. Dlatego w lataniu na miotle była kiepska ;) Draco oczywiście cudny i ujmujący, a jednocześnie z takim subtelnym malfoyowym rysem.
Pozdrawiam.
Margot
Cieszę się, że miniaturka Ci się spodobała :) Podobno takie lekkie opowiadania, są dobrą odskocznią od codzienności ;)
UsuńOjej współczuję, polska służba zdrowia to istny koszmar -.- życzę zdrowia! O tak, Hermiona ucząca się gry w szachy z książki, to dość czytelny obrazek. Chciałam, żeby Draco miał w sobie coś z łobuza, którym oczywiście był ;)
Pozdrawiam
Słodka miniaturka :D. Bardzo mi się spodobała, zwłaszcza końcówka.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie lekkie, miłe dla oka teksty, które wywołają uśmiech i poprawią humor.
Jak najbardziej w moim typie :D
Pozdrawiam,
Charlotte
Dziękuję ;) Fajnie, że się podobało. Chyba takie lekkie i śmieszne wychodzą mi najlepiej :D
UsuńPozdrawiam