środa, 25 stycznia 2017

[M] Zakład

Autor: Arcanum Felis
Beta: Koneko bardzo jej dziękuję za pomoc :)
Fandom: Harry Potter
Para: Dramione
Status: Miniaturka (liczba słów: 3 467)
Gatunek: humor
Klasyfikacja: T
Opis: Czy zakładając się z Hermioną Granger, można być pewnym wygranej? Cóż, nawet jeśli jesteś mistrzem w danej dziedzinie, musisz wiedzieć, że zawsze może wydarzyć się coś nieoczekiwanego. Coś, co będzie niosło za sobą dalsze konsekwencje, a ty… będziesz musiał się z nimi zmierzyć, tak jak Draco Malfoy pewnego letniego dnia.

A/N: Ta miniaturka powstała kilka miesięcy temu i wzięła udział w konkursie Katalogu Granger i zajęła zaszczytne piąte miejsce! Tak wiem, to nie podium, ale ja i tak cieszyłam się z tak wysokiego miejsca. Zapewne niektórzy z Was ją kojarzą, a jeśli nie to macie okazję ją przeczytać :)

Hermiona Granger leniwie przeciągnęła się na kanapie i cicho westchnęła. Na dworze było bardzo gorąco i nie miała ochoty wyjść na taras. Wolała poleżeć w chłodnym pomieszczeniu i odpocząć po obiedzie. Wzięła do ręki ostatni numer Proroka Codziennego i zaczęła go przeglądać, jednak żaden artykuł jej nie zainteresował i parę minut później z odrazą rzuciła gazetę na stół stojący obok kanapy. Jak zwykle pisali same bzdury. Żadnych konkretów tylko plotki wyssane z palca. Wolała czytać Żonglera, bo tam przynajmniej umieszczano informacje zgodne z prawdą. Ukradkiem zerknęła na Draco siedzącego na fotelu. Wymachiwał różdżką i przywoływał do siebie różne przedmioty. Właśnie w jego stronę leciały czekoladowe żaby. Złapał je, popisując się przy okazji swoim refleksem i z uśmiechem rozrabiaki zaczął otwierać pudełeczko. Kiedy konsumował żabę, uchwycił zdziwione spojrzenie Hermiony. Na jej twarzy było coś pomiędzy zaskoczeniem a zażenowaniem.
— No co? — zapytał, gdy skończył jeść.
— Nie mogłeś po prostu podejść do szafki?
Chłopak zamyślił się chwilę.
— Cóż, w sumie mógłbym to zrobić, ale po pierwsze, nie chciało mi się wstać, a po drugie, jestem czarodziejem i mogę korzystać z różdżki. Po co się męczyć?
— Trochę ruchu ci nie zaszkodzi — odparła szybko, po czym dodała: — Masz jeszcze jedną? Zjadłabym coś słodkiego.
Uśmiechnął się lekko i bez słowa rzucił w jej stronę czekoladkę. Dziewczyna nie była taka sprytna jak on i niestety dostała prosto w twarz. Aż krzyknęła, gdy poczuła pudełeczko na swoim policzku. Na chwilę ją zamroczyło, ale nagle usłyszała szaleńczy chichot blondyna. Rzuciła mu mordercze spojrzenie i schyliła się na podłogę po smakołyk, który odbijając się od niej, upadł obok nogi stołu. Jadła, próbując zignorować śmiech Dracona. Kiedy skończyła, westchnęła przeciągle i założyła ręce pod boki. Spojrzał na nią i bez słowa wstał z fotela, kierując się na kanapę. Podszedł do Hermiony i wziął ją na ręce. Zanim zorientowała się, co się dzieje, siedziała u niego na kolanach. Trzymał ją mocno lewą ręką, a prawą oparł na jej kolanie. Niechętnie spojrzała w jego kierunku i zobaczyła znajome iskierki rozbawienia, migoczące w jego oczach. Znowu westchnęła, kręcąc głową z dezaprobatą. Ujął jej podbródek i pocałował ją czule w usta.
— Jesteś zła? — zapytał, patrząc jej w oczy.
Pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko.
— Nie jestem zła, ale nie powinieneś we mnie rzucać. Dobrze wiesz, że nie reaguję tak szybko jak ty.
Zachichotał cicho i powiedział:
— Wiesz, że nie zrobiłem tego specjalnie.
Posłała mu znaczące spojrzenie.
— Naprawdę?
Uśmiechnął się niewinnie.
— Malfoy…
— Oj dobra, chciałem cię rozśmieszyć. Myślałem, że potraktujesz to jako żart, ale najwyraźniej…
— … znowu ci się nie udało — przerwała mu w pół zdania.
Popatrzyli po sobie i w tym samym momencie wybuchli śmiechem. Nie umiała się na niego gniewać. Za bardzo go kochała, żeby obrażać się o błahe sprawy.
Siedzieli chwilę, przytuleni do siebie. Draco lekko nią kołysał, co powodowało, że jej oczy momentalnie się zamknęły. Odgarnął loki z jej twarzy i wymruczał prosto do ucha:
— Granger, nudzi mi się.
— To znajdź sobie jakieś zajęcie — odparła w półśnie.
— Ale jakie?
Wzruszyła ramionami.
— Nie wiem, wymyśl coś.
Draco zastanowił się chwilę. Co można robić w mugolskiej dzielnicy Londynu? Latanie na miotle odpada, Quidditch tym bardziej nie wchodzi w rachubę. Pozostają tylko gry stołowe. Cóż, lepsze to niż nic.
Westchnął przeciągle.
— Może zagramy w eksplodującego durnia?
Hermiona pokręciła przecząco głową.
— Graliśmy w to przed południem.
— To może w szachy? — zapytał z nadzieją w głosie.
Hermiona otworzyła oczy i spojrzała na niego z zainteresowaniem.
— Jakie szachy?
— Szachy czarodziejów — odparł krótko.
Przygryzła dolną wargę. Wiedział, że nie jest mistrzynią w tej grze i niezbyt ją lubiła. Uważała, że ta wersja jest bardzo brutalna. Któregoś dnia próbowała nauczyć go grać w szachy mugoli. Jednak ta wersja jakoś do niego nie przemawiała, bo kiedy dawał komendy swoim figurom, te w ogóle się nie poruszały. Stwierdził, że pewnie są popsute i nie dał sobie wytłumaczyć, że mugole przesuwają figury rękami.
— Dobrze, możemy zagrać w szachy. — Usłyszał zrezygnowany głos Hermiony.
Uradowany wyjął różdżkę z kieszeni i skierował ją w stronę szuflady w komodzie, mówiąc:
Accio szachy.
Szuflada otworzyła się z trzaskiem i szachownica wzbiła się w powietrze, lądując na środku stołu. Usłyszeli chrzęst zamka i zobaczyli czarne i białe figury. Popatrzyli po sobie, uśmiechając się lekko. Hermiona westchnęła, wstała z kolan Draco i usiadła na fotelu naprzeciwko.
— Białe czy czarne? — zapytał, wyjmując figury na stolik.
— Białe — odparła krótko.
Natychmiast białe figury ustawiły się po jej stronie. Uniosła brew ze zdziwieniem, ale nic nie powiedziała. Spojrzała na Draco, który uśmiechał się rozbrajająco i emanował pewnością siebie.
— Zdajesz sobie sprawę z tego, że jestem mistrzem w tej grze? — zapytał, mrużąc oczy.
Westchnęła z rezygnacją.
— Tak, wiem. Mówiłeś o tym chyba milion razy — odparła ponuro.
— Bo to prawda. Żaden Ślizgon mnie nie pokonał. Zawsze wygrywałem z dużą przewagą nad rywalami. Także Hermiono — szykuj się na porażkę.
Spojrzała na niego z politowaniem.
— Widzę, że jesteś bardzo pewny siebie.
— Oczywiście, bo wiem, że wygram.
— A co jeśli przegrasz? — zapytała, uśmiechając się chytrze.
Uniósł ze zdziwienia brew i popatrzył w jej kierunku. Chwilę się zamyślił i po chwili pokręcił przecząco głową.
— Nie, to nie wchodzi w rachubę. Jestem Draco Malfoy, ja nigdy nie przegrywam! — odparł, dumnie wypinając pierś do przodu.
Hermiona cicho zachichotała, słysząc jego słowa.
— A może mały zakład? — spytała słodkim głosem.
Kolejny raz bardzo się zdziwił. Hermiona i zakłady? To do niej nie pasuje. Tak zachowują się Ślizgonki, a nie Gryfonki. Uchwycił jej spojrzenie. Zauważył tajemniczy blask, który bardzo go zaintrygował. Chcesz się bawić? Proszę bardzo — pomyślał, uśmiechając się pod nosem.
— Wchodzę w to — odparł krótko.
Hermiona skinęła głową i jej uśmiech się poszerzył. Rozsiadła się wygodnie na fotelu i założyła nogę na nogę. Wiedziała, że blondyn lubi na nią patrzeć, kiedy siedzi w takiej pozycji. Domyślała się, że jest pewny swojej wygranej, ale gdyby znał jej tajemnicę, jego pewność siebie pewnie zmalałaby do zera. Zachowuję się jak rasowa Ślizgonka. Przebywanie w jego towarzystwie chyba mi nie służy — pomyślała, marszcząc czoło.
— To o co się zakładamy? — spytał, przerywając milczenie.
Panna Granger westchnęła i podrapała się po brodzie.
— Jeżeli wygram, pomożesz mi w organizacji przyjęcia urodzinowego dla Lily — odpowiedziała szybko.
— Ja i organizacja przyjęcia? Zapomnij — machnął ręką w geście sprzeciwu.
— No, ale przecież obiecaliśmy…
— Nie Granger, to ty obiecałaś. Ja nie zamierzam się w to mieszać — odparł krótko, zakładając ręce pod boki, po czym dodał: — Poza tym szanse, że zbijesz chociaż jedną moją figurę, a potem wygrasz partię, są bardzo małe. Niestety nie jesteś najlepsza w tej grze. Musisz się z tym pogodzić. Tę bitwę wygram ja. — Wskazał kciukiem na siebie, posyłając jej swój firmowy uśmiech.
— Ale jesteś pewny siebie — mruknęła, patrząc na niego z politowaniem.
— Oczywiście. Pewność siebie to podstawa. A wracając do zakładu, jeśli wygram, przestaniesz truć o organizacji tych przeklętych urodzin.
Uniosła brew ze zdziwienia.
— I tyle?
Przytaknął.
— Granger, to mi w zupełności wystarczy — odparł, patrząc jej w oczy.
Wzruszyła ramionami.
— Okay, niech będzie.
— No to gramy — powiedział, zacierając ręce.
Hermiona widząc ten gest, uśmiechnęła się pod nosem. Jego pewność siebie czasem ją przerażała, ale wolała już nic nie mówić i po prostu zacząć grać.
Rozpoczęli partię. Na początku wszystko szło po myśli Draco. Zbijał kolejne figury dziewczyny i nawet nie ukrywał swojej radości z tego powodu. Jednak w połowie partii role się odwróciły i Hermiona zaczęła w sprytny sposób zbijać figury blondyna. Kiedy pierwszy raz się jej udało, jedynie skinął głową z uznaniem, myśląc, że to przypadek. Ale kiedy na szachownicy zostało mało czarnych figur, przestraszył się nie na żarty. Ona z nim wygrywała. Po kolei zmiatała jego pionki, nie dając mu nawet czasu na rozgryzienie jej taktyki. Patrzył przerażonymi oczami na jej poczynania, a jego szczęka opadała coraz niżej.
— Szach i mat — powiedziała Hermiona, blokując jego króla.
Draco schował twarz w dłoniach i zamknął oczy. To się nie dzieje naprawdę! To nie może się dziać! — pomyślał, nie mogąc uwierzyć w swoją porażkę. Przegrał z Hermioną. Przegrał z osobą, która nie umie grać w szachy!  Otworzył oczy i spojrzał na swoją dziewczynę. Siedziała, uśmiechając się przepraszająco. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
— Mówiłaś, że nie umiesz grać — mruknął szorstko.
— Cóż, nie mówiłam, że nie umiem tylko, że nie lubię grać w tę grę — odparła cicho.
Oczy Draco otworzyły się szeroko, a jedna żyłka na skroni zaczęła pulsować niebezpiecznie. Oszukała go! Ta mała wiedźma go oszukała! Posłał jej mordercze spojrzenie.
— Sam dobrze widziałem, że w Hogwarcie grałaś w szachy jak łamaga! — krzyknął, dając upust swojej złości, po czym dodał: — Weasley cię nauczył?
Pokręciła przecząco głową.
— Więc kto? — dopytywał, coraz bardziej się irytując.
— Nie rozpoczyna się zdania od więc…
— Granger, NIE DENERWUJ MNIE, TYLKO ODPOWIADAJ! — wybuchł.
Chyba ją wystraszył, bo aż podskoczyła na fotelu. Zamknęła oczy i zacisnęła usta w wąską kreskę. Odetchnęła głęboko i powiedziała:
— Nauczyłam się sama. Z książek.
Draco nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. Nauczyła się gry w szachy z książek? No tak, w końcu to Hermiona Granger. Dzień bez książek jest dniem straconym. Nie miał pojęcia, że są jakiekolwiek książki o szachach czarodziejów.
— Z jakich książek? Szachy czarodziejów dla opornych? — zironizował.
Spojrzała na niego krzywo i westchnęła.
— Dla twojej wiadomości — taka książka nie istnieje. Gry nauczyłam się dzięki książce Szachy czarodziejów: zasady i technika. Znalazłam ją przypadkowo w bibliotece, kiedy pomagałam pani Prince układać księgozbiór. To bardzo stara książka i nie było jej w spisie, dlatego pozwoliła mi ją zatrzymać. Czytałam ją całe wakacje no i przypadkiem nauczyłam się grać w szachy.
Kiedy skończyła mówić, Draco roześmiał się cicho. Ta cała sytuacja była absurdalna. Hermiona i szachy? To jakoś do siebie nie pasowało. Popatrzył na nią. Na jej twarzy malowało się zdziwienie wymieszane z irytacją.
— Tak cię bawi przegrana? — zapytała, unosząc zadziornie brew.
— Nie, Granger, ty mnie bawisz. A raczej ta cała sytuacja — odparł, wciąż chichocząc.
Rzuciła mu mordercze spojrzenie, ale sekundę później dotarło do niej, że wygrała. Uśmiechnęła się lekko i wstała z fotela, po czym skierowała się w kierunku kuchni. Kiedy była blisko wyjścia z salonu, zatrzymała się i uśmiechnęła się słodko.
— Ciekawe czy będzie ci tak wesoło, kiedy będziesz mi pomagał w organizacji przyjęcia — powiedziała z przekąsem, po czym weszła do kuchni.
Draco przez chwilę nie wiedział, o co jej chodziło. Kiedy dotarło do niego, w co się wpakował, uderzył się ręką w czoło i krzyknął:
— GRANGER, JA CIĘ CHYBA ZABIJĘ!
Odpowiedział mu radosny śmiech dziewczyny.

~*~*~*~*~*~

— Dlaczego robimy zakupy w mugolskim centrum handlowym? — zapytał po raz kolejny Draco.
Hermiona westchnęła i odpowiedziała spokojnym tonem:
— Już ci to tłumaczyłam. Lily chce przyjęcia urodzinowego w mugolskim stylu. Pragnie balonów, słodkości, mugolskich prezentów i klauna.
— To taki facet z czerwonym nosem i kolorowymi włosami? — dopytywał.
Skinęła głową, uśmiechając się szeroko.
— Cóż, klauna możemy odfajkować. Weasley jest idealnym kandydatem do tej roli. Wystarczy kilka zaklęć i będzie z niego prawdziwy klaun. Chociaż nie, nawet bez zaklęć tak wygląda — powiedział, posyłając jej znaczące spojrzenie.
Uderzyła go w ramię.
— Nie waż się obrażać moich przyjaciół! — Pogroziła mu palcem przed oczami, po czym dodała: — Klaunem nie musimy się przejmować. Ginny powiedziała, że ma idealnego kandydata. I uprzedzając twoje sugestie — to nie Harry.
Arystokrata zaklął cicho pod nosem. Spojrzał na kartkę, którą dziewczyna trzymała w ręce. Gestem ręki wskazał na nią i zapytał:
— Co masz spisane na tej kartce?
— Składniki na babeczki, które razem upieczemy — odparła spokojnym tonem.
Wziął kartkę do ręki i zaczął czytać. Proszek do pieczenia, mąka, masło i inne nazwy, których nie rozumiał. Ewentualnie nie chciał rozumieć. Kątem oka popatrzył na swoją dziewczynę i zapytał:
— To wszystko kupisz w tym sklepie?
— Oczywiście.
— Ale on jest taki wielki! Spędzimy tu cały dzień, zanim znajdziemy to wszystko! — odparł z przerażeniem.
— Spokojnie, wiem gdzie to wszystko znaleźć. Nie panikuj — powiedziała cicho.
Chodzili między półkami i wybierali potrzebne produkty. Koszyk zapełniał się bardzo szybko. W końcu był taki ciężki, że Hermiona nie dawała rady go nieść. Draco bez słowa zabrał go jej i szedł posłusznie krok w krok za nią. Posłała mu pełen wdzięczności uśmiech. Zakupy szły im bardzo sprawnie. Hermiona czytała produkty z listy, a Draco szukał ich na półkach. Początkowo miał problem z rozróżnieniem towarów lepszej i gorszej jakości, ale kiedy panna Granger powiedziała mu, że najdroższe są najlepsze, bez wahania wrzucał do koszyka najdroższe produkty. Była Gryfonka obawiała się, że nie starczy jej pieniędzy, ale blondyn był spokojny. W wewnętrznej kieszeni płaszcza miał zwitek mugolskich banknotów, o którym Hermiona nie miała pojęcia.
Gdy wybrali wszystkie produkty z listy, podeszli do kasy i ustawili się w kolejce. Draco rozglądał się dookoła i obserwował ludzi. Byli w różnym wieku. Domyślał się, że większości się spieszy, no ale nie zamierzał nikogo przepuszczać w kolejce. Nagle zauważył małą dziewczynkę, która trzymała w ręce pudełko z jakąś blondynką w środku. Malfoy szturchnął Hermionę i pokazał ręką dziewczynkę.
— Dlaczego ona ma kobietę w pudełku? — zapytał, brzmiąc jak mały chłopiec.
Rodzice dziewczynki spojrzeli na nich dziwnie. Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco i spojrzała na Draco.
— Malfoy, proszę cię, nie rób wstydu — wycedziła przez zęby.
— No, ale…
— To lalka! Takimi zabawkami bawią się małe dziewczynki — odpowiedziała, tłumiąc złość.
Blondyn zmarszczył brwi.
— Ty też taką miałaś?
— Oczywiście. Lucy nadal siedzi w moim pokoju.
Draco uśmiechnął się ironicznie.
— Naprawdę? Nie widziałem jej na twoim łóżku.
— Bo siedzi na szafce, idioto! Zresztą, to nieważne. Skup się na zakupach i proszę cię, nie rób wstydu. Wszyscy się na nas gapią. — Ostatnie zdanie wyszeptała koło jego ucha.
Spojrzał za siebie i zamarł. Rzeczywiście wszyscy ludzie w kolejce patrzyli na nich. Szybko odwrócił wzrok i spoglądał przed siebie. Kiedy nadeszła ich kolej, bez słowa wyjął zakupy na kasę. Nagle Hermiona otworzyła szeroko oczy.
— Zapomnieliśmy o jajkach! — krzyknęła i spojrzała na niego. — Draco…
— Gdzie ich szukać? — zapytał, domyślając się jej intencji.
Zamrugała dwa razy. Zdziwiło ją to, że nawet nie protestował.
Chrząknęła, otrząsając się z szoku.
— Drugi rząd po prawej stronie naprzeciwko mleka i płatków — wyjaśniła, a w międzyczasie chłopak wyszedł z kolejki.
Kiedy szedł w tamtym kierunku, usłyszał głośne „Pospiesz się!”.
Prychnął pod nosem.
— Jakbym nie wiedział, że muszę się spieszyć — mruknął sam do siebie.
Kilka minut później szedł w stronę kas, trzymając pod pachą jajka. Kątem oka zobaczył dział z zabawkami i od razu w jego głowie zrodził się szatański plan, a nogi same poprowadziły go w tamtym kierunku.
Tymczasem Hermiona rozglądała się za swoim chłopakiem, ignorując zdenerwowane spojrzenia ludzi stojących w kolejce. Minuty uciekały bardzo szybko, a jego nigdzie nie było widać. Żałowała, że sama nie poszła po brakujące jajka, ale gdyby Draco został przy kasie, mógłby odwalić jakiś numer.
Nagle poczuła znajomy zapach i odwróciła się w tamtym kierunku. Draco stał obok niej i kładł jajka na kasie.
— Co tak długo? — wysyczała.
Wzruszył ramionami.
— Jakiś dureń rozlał mleko i musiałem iść dookoła — odpowiedział zirytowanym głosem.
Popatrzyła na niego podejrzliwie. Miała dziwne przeczucie, że coś przed nią ukrywa, ale nie było czasu na wyrzuty. Mieli coraz mniej czasu. Szybko zapytała o łączną sumę za zakupy i wręczyła kasjerce odliczoną liczbę banknotów. Na szczęście starczyło jej pieniędzy. Zebrali wszystko do toreb i skierowali się do wyjścia.
Kiedy przechodzili przez drzwi frontowe, Hermiona zauważyła różowe pudełko w jednej z toreb. Zatrzymała się i wyjęła z torby Draco różowe pudełko z lalką! Spojrzała na chłopaka, który uśmiechał się niewinnie. Wskazała ręką na lalkę i zapytała:
— Draconie Malfoyu, co w naszych zakupach robi ta lalka?
— Leży. Nie widzisz? — odpowiedział krótko.
— Nie przypominam sobie żebyśmy za nią płacili.
Draco uniósł rękę do góry i powiedział:
— Spokojnie, jest opłacona.
— Ale jak?
— Kiedy poszedłem po jajka, nogi same zaprowadziły mnie do działu zabawek i jakoś tak wyszło, że ta lalka znalazła się w mojej ręce. Sama mówiłaś, że Lily chciała mugolskie prezenty, więc będzie miała tę lalkę. I uprzedzając twoje pytanie — zapłaciłem za nią w sąsiedniej kasie.
Hermiona stała jak spetryfikowana. Wiedziała, że nie mógłby nic ukraść. Duma mu na to nie pozwalała. Jednak mimo to była zaskoczona jego postępowaniem. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko. Podeszła bliżej i niespodziewanie pocałowała go. Blondyn zamruczał z zadowolenia i popatrzył jej w oczy. Uśmiechnęła się szerzej i powiedziała cicho:
— Dziękuję.
Odwzajemnił uśmiech i odparł:
— Nie ma za co, Granger. Naprawdę nie ma za co.
Wziął od niej torby i skierowali się w boczną uliczkę. Rozejrzeli się dookoła, po czym teleportowali się do domu Hermiony.

~*~*~*~*~*~

— Teraz pokażę ci, jak przygotować ciasto na babeczki — powiedziała Hermiona, wskazując blondynowi przygotowane składniki.
Parę minut temu dziewczyna skrupulatnie odmierzała ilości według przepisu jej mamy. Draco obserwował ją z zainteresowaniem. Nie mówił tego głośno, ale coraz bardziej go zaskakiwała i musiał przyznać, że bardzo mu się to podoba.
Uchwyciła jego rozmarzone spojrzenie i kontynuowała:
— Będziemy potrzebowali mąkę, masło, żółtka, cukier puder, cukier waniliowy i szczyptę soli. Wszystko wrzucamy do miski i dobrze mieszamy. Jak ciasto będzie wyrobione, włożymy je na pół godziny do lodówki.
— I co potem? — zapytał, przysuwając do siebie miskę i wsypując wszystko do środka.
Nie chciał, żeby męczyła się z wyrabianiem ciasta. On ma więcej siły i poradzi sobie wyśmienicie. W końcu jest Malfoyem, prawda?
— Potem porozdzielamy ciasto do foremek i ładnie uformujemy, po czym włożymy do piekarnika i będą się piekły aż do zarumienienia.
— Czyli ile czasu? — dopytywał, powodując coraz większe zdziwienie na jej twarzy.
— Dziesięć minut.
Skinął głową i bez słowa wyrabiał ciasto. Po paru minutach było gotowe, więc zawinęli je w folię i schowali do lodówki. W międzyczasie Hermiona przygotowała foremki. Draco obserwował każdy jej ruch. W kuchni czuła się bardzo swobodnie. Wiedział, że lubi gotować. Uśmiechnął się pod nosem i przyciągnął ją do siebie. Trwali tak parę minut, co chwilę kontrolując czas. Kiedy minęło pół godziny, wyjęli ciasto z lodówki i zaczęli formować babeczki. Parę sekund później piekły się w piekarniku, a oni oczekiwali na efekt.
— A czym będziemy je dekorować? — zapytał Draco, obserwując babeczki przez szkło.
Hermiona uśmiechnęła się i wskazała dwie miski z masą.
— Wcześniej przygotowałam dwie masy: śmietankową i czekoladową. Możemy je ozdobić owocami, które są w lodówce.
Popatrzyła na niego i ziewnęła przeciągle.
— Chyba jesteś zmęczona — powiedział cicho.
Przytaknęła.
— To był długi dzień. Pójdę wziąć prysznic, a ty przypilnuj babeczek. Niedługo powinny być gotowe. Poczekaj na mnie z dekorowaniem.
Pocałowała go lekko i wyszła z kuchni. Skręciła do sypialni po piżamę i poszła do łazienki. Gorący prysznic był jak ukojenie po męczącym dniu. Parę minut później czysta i wypoczęta wyszła z łazienki i pomaszerowała do kuchni. Widok, który zastała wprawił ją w osłupienie.
Draco napełniał masą przygotowane przez nich babeczki, cicho przy tym podśpiewując. W rytm muzyki posypywał każdą borówkami i malinami. Podeszła bliżej. Babeczki prezentowały się świetnie. Zobaczył ją i uśmiechnął się szeroko.
— Cześć, Hermiono — powiedział, wracając do swojego pasjonującego zajęcia.
— Dlaczego na mnie nie zaczekałeś? — zapytała cicho.
Rozejrzał się dookoła i wzruszył ramionami.
— Stwierdziłem, że byłaś bardzo zmęczona, a w sumie to nie jest takie trudne — mruknął, uśmiechając się coraz szerzej. — Widzisz, jaki jestem zdolny?
— Zaskoczyłeś mnie — powiedziała, opierając się o stół.
Chłopak posłał jej wesołe spojrzenie i wziął do ręki kilka borówek. Dokładnie odliczył pięć i posypał nimi babeczkę z masą śmietankową. Hermiona popatrzyła na jego dzieło. Wszystkie wyglądały smakowicie. Aż ślinka jej poleciała, kiedy pomyślała o tym jak smakują. Spojrzała na Draco. Stał tyłem do niej i ozdabiał babeczki leżące na szafce. Nie spodziewała się, że tak mu się spodoba dekorowanie. Ułożyła głowę na rękach i nadal patrzyła na blondyna. Nucił pod nosem taką spokojną melodię. Bardzo spokojną. Poczuła, że jej powieki robią się ciężkie. Ziewnęła przeciągle, co zwróciło jego uwagę. Obejrzał się za siebie i powiedział:
— Idź spać. Jak skończę, to przyjdę.
Skinęła głową i podeszła do niego.
— Dobranoc — powiedziała i pocałowała go krótko.
— Śpij dobrze. — Uśmiechnął się lekko.
Westchnęła i skierowała się wprost do sypialni. Usnęła z uśmiechem na ustach, przypominając sobie Draco dekorującego babeczki i śpiewającego ulubioną piosenkę.

~*~*~*~*~*~

Dwa dni później odbywało się przyjęcie urodzinowe Lily. Były balony, łańcuchy, klaun, mugolskie prezenty i oczywiście słodkości. Największą popularnością cieszyły się babeczki Hermiony i Draco. Wszyscy się nimi zachwycali i zajadali ze smakiem. Lily była wniebowzięta, kiedy zobaczyła mugolską lalkę. Oczywiście Draco przyznał, że to on ją kupił, za co dostał kuksańca od Hermiony. Wszyscy goście świetnie się bawili. Dzieciaki biegały i szalały, a dorośli rozmawiali w małych grupkach. Hermiona ukradkiem obserwowała swojego chłopaka. Ku jej ogromnemu zdziwieniu, prowadził ożywioną dyskusję z Ronem i Harrym. Uśmiechnęła się lekko i wyszła na dwór, żeby się przewietrzyć. Patrzyła na Lily, która emanowała ogromną radością.
Nagle poczuła, że ktoś staje za nią. Wyczuła znajome perfumy. Obróciła się i zobaczyła Draco, który uśmiechał się do niej. W ręce trzymał babeczkę z borówkami.
— Może babeczkę? To ostatnia, więcej nie będzie — powiedział, podając jej wypiek.
Zachichotała i wzięła ją od niego. Szybko zjadła i spojrzała na swojego chłopaka. Patrzył przed siebie. Na jego twarzy błąkał się firmowy uśmieszek. Odetchnął głęboko i powiedział:
— Wiesz Granger, w sumie ten zakład wyszedł mi na dobre.
— Naprawdę? — zapytała, unosząc brew.
Przytaknął.
— Tak. Dzięki niemu dowiedziałem się, że jestem mistrzem cukiernictwa.
— Oj tak, twoje babeczki zrobiły furorę — powiedziała radosnym tonem.
— Oczywiście. W końcu zrobił je Draco Malfoy! — odparł, wypinając dumnie pierś.
Widząc jego zachowanie, roześmiała się serdecznie. Spojrzał na nią z ukosa, ale po chwili śmiał się razem z nią. Hermiona zastanawiała się czym jeszcze Draco Malfoy ją zaskoczy. Teraz odkrył w sobie talent cukierniczy. Co będzie następne? Tego nikt nie wie, ale przeczuwała, że nie ma co liczyć na nudę.
 __________

Witajcie :) Prawie przed weekendem publikuję moją miniaturkę. Jestem ciekawa Waszej reakcji. Czy podejrzewalibyście, że Hermiona Granger jest taka sprytna? Czy Draco biegający po supermarkecie wypadł wiarygodnie? Piszcie, co myślicie :)
A teraz kilka informacji odnośnie nowych rozdziałów: jutro wezmę się za 4 rozdział "Fretki", a potem za LA, więc spodziewajcie się nowości ;)
Przypominam o głosowaniu na Bloga roku. Jeśli uważacie, że ten blog zasługuje na taki tytuł, zagłosujcie w sondzie :) Z góry dziękuję za każdy głos <3
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!




6 komentarzy:

  1. Super! słodka jak babeczka 😂😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, naprawdę mi się podobało. Nie przesłodzone, ale też bez jakiejś wielkiej ironii, sarkazmu i wiecznych kłótni na linii Granger - Malfoy. Lekkie, zabawne, bardzo przyjemne do czytania.

    Idealne na dzisiejszy wieczór, kiedy mam za sobą pięć i pół godziny czekania w kolejce do lekarza, w perspektywie dwutygodniowy antybiotyk i ogólnie samopoczucie pod zdechłym hipogryfem. Zaaplikowałaś uroczy poprawiacz humoru, szczególnie, kiedy wyobraziłam sobie Granger studiującą z przejęciem podręcznik nauki szachów ;) Cóż, naprawdę niewiele jest rzecz, których Hermiona Granger nie mogłaby się nauczyć z książek. Dlatego w lataniu na miotle była kiepska ;) Draco oczywiście cudny i ujmujący, a jednocześnie z takim subtelnym malfoyowym rysem.

    Pozdrawiam.
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że miniaturka Ci się spodobała :) Podobno takie lekkie opowiadania, są dobrą odskocznią od codzienności ;)
      Ojej współczuję, polska służba zdrowia to istny koszmar -.- życzę zdrowia! O tak, Hermiona ucząca się gry w szachy z książki, to dość czytelny obrazek. Chciałam, żeby Draco miał w sobie coś z łobuza, którym oczywiście był ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Słodka miniaturka :D. Bardzo mi się spodobała, zwłaszcza końcówka.
    Uwielbiam takie lekkie, miłe dla oka teksty, które wywołają uśmiech i poprawią humor.
    Jak najbardziej w moim typie :D
    Pozdrawiam,
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Fajnie, że się podobało. Chyba takie lekkie i śmieszne wychodzą mi najlepiej :D
      Pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy