Rozdział
betowały:
lavaluvie, SongRainie, Acrimonia
Narracja
pierwszoosobowa z perspektywy Draco
Niczego się nie boję. Pomijając
pająki, ale to wyjątek. Robię, co chcę i nawet nie muszę się wysilać.
Imponujące, nieprawdaż? Cóż, oczywiście, że to imponujące, bo to ja.
Tak, jestem odważny. I tak,
zdecydowanie kłamię. Właśnie teraz jestem śmiertelnie przerażony. Absolutnie,
bardzo przerażony.
— Em, Granger?
— Taaaaaaaaaakkkk?
— Um, taa. Więc jest bal, prawda?
— Och, bal? Masz na myśli ten, nad
którym pracowaliśmy miesiącami…
— Zamknij się…
— Hej, tak się nie mówi do tak
wspaniałej damy jak ja!
— Wspaniały to jest mój tyłek.
— Zignoruję to, bo jestem naprawdę
miła, a ty wredny. Więc o co chciałeś mnie zapytać?
— Co do diabła… Pójdziesz ze mną na
ten cholerny bal?
— Och! O mój Boże, jestem zaskoczona!
Ale nie wiem, Draco. Wydaje mi się, że Blaise wygląda o wiele lepiej od ciebie.
— Boże… Blaise, właśnie ćwiczę zapraszanie Hermiony na bal. Czy mógłbyś
współpracować?
— Nie.
Dlatego właśnie obecnie duszę
Blaise’a. Nikomu nie wolno się wygłupiać, gdy sprawa dotyczy randki, zwłaszcza
jeśli jest się tak niespokojnym typem człowieka jak ja. I właśnie teraz nie
jestem jedynym, który ma z tym problem.
— Cóż, emm, Ginewro…
— Boże… Harry! Nie
nazywaj jej tak!
— Cóż, przepraszam panie
moim-partnerem-będzie-kurczak! To dość nerwowa sytuacja zapraszać kogoś na bal!
— jęknął głośno Potter z frustracją wypisaną na twarzy.
— Proszę, proszę! — wykrzyknąłem z
drugiej części dormitorium Prefektów Naczelnych.
Zostały dwa dni do balu, a my nadal
nikogo nie zaprosiliśmy. A odkąd jesteśmy (wstaw tutaj sarkazm) tak bardzo
pewni siebie w umawianiu się z kimś, teraz ćwiczymy z Blaise’em jako... emm...
atrapą mojej Hermiony i Weasleyem jako atrapą Wiewióry dla Pottera. Prawdziwe
dziewczyny poszły Merlin wie gdzie i pozwoliły nam pogadać o tym, w jaki sposób
je zaprosimy.
Och, i przy okazji, Potter i Weasley
wiedzą o moich... emm... uczuciach do ich przyjaciółki i... umm... nie
skończyło się to zbyt dobrze. Moje włosy stanęły w płomieniach, straciłem brwi
i przez tydzień miałem piersi na plecach. Są okropnymi, strasznymi osobami.
Uspokoili się po kilku groźbach:
„Potniemy cię na kawałki”, „Wydłubiemy ci gałki oczne” i moje ulubione „Jeśli
chociaż tkniesz ją palcem, zjemy twoje wnętrzności, zwymiotujemy i znowu
zjemy”.
W wyobraźni wyglądało to strasznie,
ale to w końcu Potter i Weasley. To chore, naprawdę chore osoby. Piersi na
plecach, pamiętasz?
„Jeśli tkniesz ją palcem”, jak więc
mam ją całować? Och, emm… przejdźmy dalej.
Kiedy tak rozmyślałem o niezwykłym i
niesamowitym sposobie zapytania jej, pomyślałem o czymś i zacząłem się
uśmiechać jak głupek. Po kilku sekundach otrząsnąłem się i zauważyłem, że
chłopaki gapili się na mnie, kiedy zaśmiałem się sam do siebie.
Co ja wyprawiam? Naprawdę próbuję się
z kimś umówić? To szaleństwo! Nigdy tego nie robiłem. Ja nie umawiam się z ludźmi,
ja pozwalam im się ze mną umówić. To zasada, którą kierowałem się przez całe
życie.
Moja własna reguła, którą łamię dla
niej i tylko dla niej… Co Hermiona Granger ze mną zrobiła?
— … I Harry, Ron i Blaise zabili Draco
za uśmiechanie się i bycie cholernie dziwnym. — zawołał Blaise i otrząsnąłem
się ze swoich myśli, a oni zachichotali.
Potter uśmiechnął się.
— Niech zgadnę, myślałeś o Hermionie?
— Odwróciłem wzrok. — Boisz się ją zaprosić?
— Powiedz mi, kiedy zaprosisz Ginewrę,
okej Potter? — zadrwiłem.
— Och…
— Kto właśnie nazwał mnie Ginewrą? —
Wiewióra wpadła do pokoju, jej rude włosy były wszędzie, a twarz czerwona jak
wiśnie. Przełknęliśmy ślinę i wpatrywaliśmy się w siebie. Kilka sekund później
skinęliśmy głowami.
— To Weasley…
— Hej!
— Zabiję cię, Ronaldzie!
Uciekliśmy, bojąc się o nasze życie,
prosto do kuchni, obok Hermiony, która prawdopodobnie będzie świadkiem wielkiego
morderstwa Ronalda Billiusa Weasleya.
***
Przestań.
Panikować.
Idioto.
— Jeśli nie przestaniesz panikować,
kopnę cię tak mocno w miejsce, którego prawdopodobnie będziesz potrzebować,
jeżeli chcesz stworzyć więcej kopii siebie i Wiewióry. Więc, jeśli nie chcesz
stracić swojej męskości, usiądź — oświadczyłem i oczywiście nie posłuchał. To
Harry Potter, czego oczekiwałeś?
Westchnąłem z irytacją.
— Naprawdę, Potter, nie powinieneś się
denerwować. Wiewióra na pewno się zgodzi. Zapewniam cię. Uspokój się —
powiedziałem mu i dzięki wszystkim bogom
na świecie i twórcom tarty melasowej przestał panikować i usiadł z
rozbawionym uśmiechem na twarzy.
— Czyżby Draco Malfoy próbował mnie
pocieszyć?
Skrzywiłem się.
— Nigdy więcej tego nie zrobię.
On i Blaise wybuchli śmiechem, a ja
przewróciłem oczami. Potter znowu się uśmiechnął.
— Masz rację, Malfoy…
— Zawsze mam…
— … zamknij się… jednakże mam
wrażenie, że to ty potrzebujesz rad. Postaraj się nie stchórzyć i zaprosić
Hermionę. Słyszałem, że wielu facetów chciałoby ją zaprosić. Więc powinieneś
się pospieszyć, prawda? — powiedział, widząc moją nonszalancką minę. Na
zewnątrz byłem „taa i powinienem się tym przejmować, bo…?”, ale wewnątrz... emm
„Cholera jasna. Cholera. Cholera. Cholera.”
Jęknąłem cicho.
— Och, to…
— Przerażające?
— Stresujące?
— To znak, że powinieneś ją zaprosić,
może teraz?
— Tak, Blaise, dziękuję ci bardzo.
***
Okej, zgodnie z listą, którą
stworzyłem przez kilka godzin prześladowania, szantażu i tym podobne…
To
idioci, którzy wręcz proszą się o śmierć, sądząc, że powinni zaprosić Hermionę
na bal:
Uwaga:
Pierwotna liczba wynosiła 25, ale usunąłem tych, którzy nie będą mieć szans z
niesamowitym Draco Malfoyem. Tak, mną. Okej, to goście, którzy prawdopodobnie
są zagrożeniem lub zapomniałem ich wymazać, lub zostawiłem bez obaw, ponieważ
ta żałosna próba zaproszenia jej po prostu mnie bawi. Zaczynamy.
Neville
Longbottom — (To bardzo mnie rozbawiło, śmiałem się tak głośno, że aż
płakałem). Okej, Longbottom z Hermioną? Nie, po prostu nie. Gdyby przyszli
razem, zepsuliby swój wieczór, a także wszystkich innych (a ja nie chcę umrzeć
ze śmiechu). Longbottom z pewnością nie może jej zaprosić. Buhahahah.
Anthony
Goldstein — Krukon. Niezwykle inteligentny (ale ja jestem mądrzejszy),
przystojny (ale ja wyglądam lepiej) i mól książkowy. Jest dobrym przyjacielem
Hermiony, więc po prostu musi umrzeć. (Tak, niestety jest zagrożeniem… ale ja
się go nie boję. Ekhem).
Cormac
McLaggen — (niestety, zapomniałem to wymazać) hmm, McLaggen, cóż, to kretyn,
wszyscy o tym wiedzą. Hermiona nienawidzi kretynów, z wyjątkiem mnie, ale ja
jestem wyjątkowym kretynem. Więc taa, McLaggen jest kretynem, a Hermiona ich
nienawidzi… dlatego nigdy nie będzie miał szansy. Świat zostanie uratowany
przed całkowitym zniszczeniem, a on będzie żył dłużej, ponieważ go nie zabiję.
Draco Malfoy — Jest najlepszy z całej listy. Tylko spójrz na imię — bardzo męskie.
Draco, smok. Widzisz? Idealnie! To tylko jego imię. Hermiona będzie szczęśliwa,
mając go za partnera. Jest zabawny, niesamowity, mądry, przystojny i po prostu
niewiarygodny. Widzisz, idealny dla niej! Hermiona jest wspaniała, a on
cholernie doskonały, tak jak to sobie wyobrażam. Boże, Draco jest niesamowity.
Jesteś
bardzo, bardzo stronniczy, Draco. BZ
Nieprawda,
odejdź. DM.
Opis
Draco Malfoya w całości jest błędny, naprawmy to:
Draco
Malfoy (jest głupi) — Jest najlepszy
z całej listy (najbrzydszych pawianów na
naszej planecie). Tylko spójrz na imię (obrzydliwe,
nieprawdaż?) — bardzo męskie (jak
męska dziewczyna). Draco (chłopak ze
smoczym oddechem). Widzisz? Idealnie (przerażające)!
To tylko jego imię. Hermiona będzie (nie)szczęśliwa,
mając go za partnera. Jest zabawny (jak
nikt), (nie)niesamowity, mądry (jak troll), przystojny (jak plecy pawiana) i po prostu (nie)niewiarygodny. Widzisz, (nie)idealny dla niej! Hermiona jest
wspaniała (bardzo prawdziwe), a on
cholernie doskonały (wielki błąd),
tak jak to sobie wyobrażam (nikt nie
pytał ciebie o opinię). Boże, Draco (nigdy nie będzie) niesamowity.
— HP i RW.
Jesteście
kretynami. Wszyscy. — DM.
Oooo,
my też ciebie kochamy — POZOSTALI.
***
— Powiedziałem to raz, ale powtórzę
ponownie. Nie stresuj się zaproszeniem Hermiony, Malfoy. Zgodzi się —
wymamrotał Potter, przewracając oczami, kiedy chodziłem po pokoju.
Zatrzymałem się i popatrzyłem na
niego.
— Ja też już mówiłem i powtórzę
jeszcze raz. Powiedz mi to, kiedy zaprosisz Wiewiórę…
— Taa, dlatego ci to mówię. Już ją
zapytałem, oczywiście z sukcesem. — Uśmiechnął się z roztargnieniem, a ja
otworzyłem szeroko oczy.
— I nie jesteś martwy?
Rozpromienił się.
— Nie. Ale czuję się, jakbym był w
niebie, bo idę z Ginny! Powiedziała tak!
Skrzywiłem się.
— Taa, brawo ty! Teraz możemy się
skoncentrować na najważniejszej sprawie: w
jaki sposób mam zaprosić Granger na bal?
Wzruszyli ramionami. Blaise przewrócił
oczami.
— Po prostu ją zapytaj. To tyle.
Podejdź do niej i powiedz: „Hermiono, czy pójdziesz ze mną na bal?” Tylko tyle,
nic poza tym.
***
— Hermiono,
chodź tutaj szybko!
— Czekaj, dlaczego?
— Chodzi o Draco, jest w skrzydle
szpitalnym!
— Co?
Draco? Co się stało?
— Powiem ci, kiedy tam dotrzemy.
Chodź, nie ma czasu!
Harry i Ron zaciągnęli zdenerwowaną
Hermionę do skrzydła szpitalnego. Zanim tam dotarli, była zdenerwowana jak
diabli i łzy napłynęły jej do oczu. Pani Pomfrey otworzyła drzwi i, nie
zastanawiając się ani chwili, dziewczyna wpadła do środka, szukając platynowych
włosów. Znalazła je na łóżku w głębi sali.
Ciężko oddychając, zwróciła się do
przyjaciół i zapytała:
— Co się stało?
Chłopcy opuścili wzrok i
odpowiedzieli:
— Spadł z Wieży Astronomicznej, gdy tam
byliśmy, ale zanim zdążyliśmy go złapać, już leciał.
Łzy popłynęły jej po twarzy, podczas
słuchania tej straszliwej opowieści. Podeszła do łóżka rannego chłopaka, gdzie
był jego najlepszy przyjaciel, ale nawet na niego nie zerkał. Podeszła bliżej i
usiadła na łóżku. Wzięła jego dłoń i ścisnęła. Trzęsącym się głosem
wypowiedziała jego imię:
— Draco.
Nie poruszył się, oczy miał mocno
zamknięte, a twarz pozbawioną emocji.
— Draco, jestem tutaj, proszę powiedz
mi, że nic ci nie jest…
Wreszcie otworzył oczy i szarość
spotkała się z brązem. Przez chwilę wszystko ucichło i wszyscy wstrzymali
oddech, obserwując to, co się wydarzy.
— Och, cześć Granger. Czy, um, czy
pójdziesz ze mną na bal?
Hermiona milczała, gdy słuchała jego
słów. Wreszcie odezwała się:
— Nie jesteś ranny?
Draco zaczerwienił się.
— Nie, to była część mojego planu… ałć, słodka matko Merlina…
— Ty
głupi…
— Moje
oko…
— arogancki…
— Aaaachhhh,
moje ramiona!
— kłamliwy
głupcze…
— Uważaj
na moją szyję!
— myślałam…
— Och,
mój nos!
— że
umrzesz…
— Gaaaahhh,
moje uda!
— a
ty tylko udawałeś…
— Moje…
moje... Moje… ooomfff… aaaachhh!
— żeby
się ze mną umówić!
Pani Pomfrey rzuciła się w ich
kierunku i znalazła wściekłą Hermionę oraz poszkodowanego Draco. Chłopak
skrzywił się.
— Um, Poppy, teraz naprawdę mnie boli.
Granger złamała mi kręgosłup i wszystko inne w moim ciele, czego potrzebuję,
aby żyć — krzyknął, kuląc się z bólu.
Hermiona znowu go uderzyła i
powiedziała śmiercionośnym głosem:
— Nie waż się więcej tak żartować, Malfoy.
Nie wiem, co by się ze mną stało, gdybym cię straciła.
Odwróciła się na pięcie i wyszła,
zostawiając wszystkich w ciszy. Draco zamarł bez ruchu z szokiem wypisanym na
twarzy. Zanim Hermiona zamknęła drzwi, wykrzyknęła:
— Lepiej, żebyś szybko wydobrzał, bo
mogę cię kimś zamienić. Nie mogę iść z rannym partnerem, prawda? Myślę, że
Neville będzie idealnym kandydatem, nie sądzisz?
Po czym zamknęła drzwi, pozostawiając
Draco śmiertelnie wystraszonego.
— Cholera, nie. Wylecz mnie, kobieto! I pośpiesz się! — krzyknął do pani
Pomfrey, która wpatrywała się w niego. — Emm, przepraszam, psze pani. Emm,
proszę pani Pomfrey, proszę. Dziękuję, jest pani cudowna.
I kiedy reszta chłopaków chichotała
jak wariaci, Draco gorączkowo próbował szybko wyzdrowieć, bo inaczej Hermiona
pójdzie z Longbottomem. A Draco nie może na to pozwolić, pamiętasz listę?
***
Narracja
pierwszoosobowa z perspektywy Draco
Minęły trzy godziny i wreszcie
pielęgniarka pozwoliła mi wyjść. Kręgosłup i organy doskonale się wyleczyły.
Granger to cholerna wiedźma. Ale oczywiście, nie zamierzam jej zranić. Zgodziła się. Jestem z siebie taki dumny.
— To był zdecydowanie najgłupszy plan,
w jaki kiedykolwiek byłem zaangażowany. Wiesz, że mogłeś po prostu ją zapytać,
tak jak ci mówiłem. Ale nie, musiałeś zaszaleć i ucierpieć. I zobacz, co się
stało, teraz naprawdę jesteś ranny. Czasem się zastanawiam, dlaczego ja się z
tobą przyjaźnię? — Blaise skrzywił się. Rzuciłem karcące spojrzenie w jego
stronę. Dzięki kolego, właśnie zrujnowałeś mój dobry humor.
— Blaise ma rację, Malfoy — Potter i
Weasley droczyli się, podśmiechiwali się z zaistniałej sytuacji. Dlaczego po
prostu nie odejdziecie, ukryjecie się między skałami i zginiecie?
— Okej, więc mamy jeden problem
rozwiązany. Wszyscy mają partnerki, prawda? — Usłyszałem pomruki, a Weasley
uśmiechnął się.
— Dobrze, ale pozostaje tylko jeden
problem. My, emm, mynieumiemytańczyć. Mam na myśli Harry’ego i mnie.
Uniosłem brwi.
— Czekaj. Możesz to powiedzieć trochę
wolniej, żebyśmy zrozumieli? — zapytałem jakbym rozmawiał z dzieckiem.
Blaise parsknął i spojrzał na niego.
Weasley westchnął.
— Harry i ja, cóż, my nie umiemy
tańczyć.
Po kilku
minutach…
— O mój Boże! Ooochhh, hahahhahah!
— To nie jest zabawne.
— O
tak.
— Zamknij się, Blaise.
— O
Boże, Blaise ma rację…
— Dajcie spokój, to nie jest aż tak
śmieszne… hej, przestańcie tarzać się po podłodze… uspokoicie się wreszcie?
Zrobiliśmy to po kolejnych atakach
śmiechu połączonych z płaczem. Potter i Weasley skrzywili się.
— Jesteście straszni. Po prostu
cholernie okropni.
— Wręcz przeciwnie, jesteśmy
wspaniali.
— Nie… nie…
— Skończ… okej. Więc wy, emm, nie
umiecie tańczyć i co my mamy z tym zrobić? — zapytałem, a oni unieśli brwi.
— Czy to nie jest oczywiste?
Pomyślałem o tym i skrzywiłem się.
Cholera.
***
— Nie dotknę cię.
— Więc, w jaki sposób masz zamiar
nauczyć nas tańczyć?
— Możecie to zrobić bez partnerów!
— Próbowaliśmy tego podczas ostatniego
balu i oczywiście nie zadziałało. No dalej, Malfoy!
— O
nie, nigdy, odejdź!
— Jeśli nas nie nauczysz, spowodujemy,
że bal i twoja noc z Hermioną będą katastrofą. Chcesz tego?
Czy wspomniałem o tym, że nienawidzę
Pottera i Weasleya?
***
Nienawidzę Pottera i Weasleya.
— Panowie, jesteście gotowi? —
krzyknąłem z dołu schodów.
Obecnie byli w łazience i, emm,
przygotowywali się. Jestem geniuszem. Dziękuję ci! Dziękuję, ale zachowaj
oklaski na później.
Po kilku minutach usłyszałem stukanie obcasów
i odwróciłem się, żeby zobaczyć dwie damy przede mną. Różowe sukienki z
frędzlami, które zapewne ubrałaby Umbridge, sprawiały, że stały przede mną
panna Potter i Weasley. Blaise i ja próbowaliśmy zachować spokój, gdy patrzyliśmy
na ich radosne twarze, na których było za dużo makijażu.
Uśmiechali się, a my zerkaliśmy na
nich w ciszy. Obaj wstaliśmy i weszliśmy do łazienki w dormitorium Prefektów
Naczelnych.
Och,
dobry Boże.
O Boże, zsikałem się.
***
— Okej, dobrze. Raz, dwa, trzy. Raz,
dwa, trzy i obrót.
Muzyka się skończyła i wszyscy byliśmy
wyczerpani. Ćwiczyliśmy od pięciu godzin i szczerze mogę powiedzieć, że:
1) Trudno utrzymać kamienną twarz,
kiedy tańczysz z Harrym Potterem, mającym na sobie sukienkę i szminkę.
2) To samo dotyczy Weasleya, według
Blaise’a.
3) Weasley nie jest takim złym
tancerzem.
4) Potter jest OKROPNY. Jestem pewien,
że ma trzy lewe nogi. Czyste zło. Och, moja biedna cudowna i niesamowita
tańcząca stopa.
5) Jestem
genialnym instruktorem. To fakt.
Opadliśmy na kanapy, kiedy zdałem
sobie z czegoś sprawę.
— Ej, Blaise, z kim idziesz na bal?
Blaise podniósł wzrok i zaczerwienił
się.
— Jeszcze jej nie zaprosiłem. —
Popatrzyłem na niego zdumiony i powiedział: — Co?
Wszyscy westchnęliśmy.
— Więc kim ona jest?
Blaise wstał i uśmiechnął się.
— Zobaczycie.
I po tych słowach zostawił nas,
zastanawiających się, kim u licha jest dziewczyna, którą zaprosi.
— To zdecydowanie Bullstrode.
Och, jak zabawnie jest zgadywać, kto
zostanie jego partnerką.
***
— Och, Lauro, sukienka, którą
znalazłam w Hogsmeade była cudowna. Błyszczała jak poranne słońce. Dodałabym do
niej trochę rzodkiewek, ale ta żółta przyciągnęła mój wzrok…
Luna przestała rozmawiać z pająkiem i
zamarła, gdy drugi pojawił się na sieci Laury. Wtedy odezwał się głos za nią:
— To Robert. Myślę, że Laura jest dla
niego idealna. — Luna uśmiechnęła się szeroko, wciąż patrząc na pająki. —
Myślę, że ona go lubi.
Głos drżał i prosił ją o coś. Przez
chwilę dziewczyna milczała, ale potem na jej twarzy pojawił się radosny
uśmiech. Melodyjnym, wesołym tonem powiedziała:
________
Witajcie :) dzisiaj pora na publikację kolejnego rozdziału opowiadania. Zapewne spodziewaliście się go w weekend, jak to zazwyczaj miało miejsce, ale postanowiłam zrobić Wam małą niespodziankę ;) Ten rozdział to wstęp do tego, co będzie się działo na balu i po nim. Jednak nic nie zdradzę, bo nie chcę Wam psuć zabawy.
Piszcie, co sądzicie o rozdziale. Będę wdzięczna za każdy komentarz, a w międzyczasie postaram się na wszystkie odpowiedzieć, bo trochę mam zaległości.
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Po prostu idealny💕💕💕
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńHejo hejooo 😉
OdpowiedzUsuńRozłożyłaś mnie na łopatki tym rozdziałem! Non stop się śmiałam,chociaż katusze jakie przeżywał Draco w związku z zaproszeniem Hermiony na bal powinny wywołać u mnie raczej współczucie.
W końcu osiągnął to czego chciał, a mi pozostało po raz kolejny przeczytać rozdział i zabić śmiechem wszystkich, którzy odważyli się przy tym być.
Chylę czoła i pozdrawiam 😉
Iva Nerda
To opowiadanie chyba kojarzy się głównie ze śmiechem. Ale oczywiście cieszę się, że Ciebie także rozśmieszył.
UsuńJak to mówią śmiech to zdrowie, więc enjoy! :D
Pozdrawiam
Hej...
OdpowiedzUsuńPowiem tak, aż trudno mi uwierzyć, że nie było mnie tutaj od NIEMALŻE roku... Ale przyszła majówka i nadrabiam wszystko, każdy nawet najkrótszy tekst! Pora wziąć się do pracy, hah
Nie ukrywam, że musiałam sobie odświeżyć poprzednie rozdziały, ale już jestem idealnie na bieżąco.
Zapomniałam już jak cudowne jest to opowiadanie. Niemal płakałam ze śmiechu, naprawdę. Kocham takie parodie, uwielbiam i bez końca mogłabym się tym zachwycać!
Genialne!
Charlotte Petrova
wschod-slonca-dramione.blogspot.com
Każdy z nas ma milion innych zajęć, więc nic dziwnego, że pisanie i czytanie schodzi na dalszy plan, ale najważniejsze, że jesteś!
UsuńTo opowiadanie to fajna odskocznia od codzienności. Nie do końca rozumiem jej fenomen, ale nie powinnam narzekać.
Dziękuję za komentarz