Rozdział
betowały: PrincessExpecto,
Patronuska
Narracja
pierwszoosobowa z perspektywy Draco
Głupota
(rzeczownik) — 1: cecha lub stan bycia głupim; 2: cecha, która zaskakuje nas
wszystkich.
Korytarz w
Hogwarcie pełen głupoty:
1) Blaise
Zabini — Nie powiedział mi z kim przyjdzie! Ja powinienem to wiedzieć! I dlatego, że mi tego nie powiedział,
oświadczam, że jest głupi.
2) Ronald
Weasley — Zabiera kurczaka na tańce. Komentarz jest zbędny.
3) Harry
Potter — Cóż, to Harry Potter, co samo przez się oznacza, że jest głupi. I jest
drętwy, drętwy w tańcu. Współczuje stopom Wiewióry, bo będą dzisiaj cierpieć
przez Chłopca-Który-Żył z trzema lewymi nogami.
4) Draco
Malfoy — (Nie jest głupi. Jest niesamowity, ale według autora w tej właśnie
chwili jest.) Okej, zabiera Hermionę na tańce, prawda? Draco Malfoy zabiera
Hermionę Granger na tańce. Więc zapytasz: „Co w tym złego?” Normalny człowiek odpowiedziałby: „Sądzę,
że nie ma w tym nic złego”. Ale gdybyś
powiedział to komukolwiek obecnemu teraz w Hogwarcie, pewnie spojrzeli by
na ciebie jak na głupka i uciekli myśląc, że świat się kończy. Draco zapomniał
o tym, więc tak, to było dość głupie. Ale oczywiście znając Draco Malfoya,
jedyne słowa, które by w tej sytuacji wypowiedział, brzmiałyby: „Pieprzyć
ich!”
5) Hermiona
Granger — Nie zgadzała się z dewizą pana Malfoya i naprawdę się martwiła.
Mówiła, że nie może aż tak ryzykować, więc odrzuciła zaproszenie Draco. Och,
złamała mu serce. To prawdopodobnie jedna z najgłupszych decyzji, które podjęła
w swoim życiu. Zgadzasz się ze mną?
6) Pansy
Parkinson — Rozpowiada plotki o tym, że zabieram ją na bal i opowiada głupoty o
Hermionie. „Założę
się, że nikt nie zaprosił szlamy. Bo niby kto? Ona jest taka paskudna”. Tak, a ty wyglądasz jak pachy trolla.
7) Reszta ludzi w
Hogwarcie — Po prostu są.
Narracja
pierwszoosobowa z perspektywy Hermiony
— Pozwól mi to ogarnąć — zaczęła Ginny
głosem, trzęsącym się od gniewu. — Odrzuciłaś zaproszenie Draco, bo martwisz
się tym, co się potencjalnie stanie, gdy cała szkoła zobaczy was razem? —
Przytaknęłam. — Myślisz, że nastąpi chaos? Bal okaże się katastrofą? A ludzie
następnego dnia zaczną się mordować? — kontynuowała.
Westchnęłam z ulgą.
— Tak!
Sama widzisz, że nie mogę z nim iść!
Ginny wpatrywała się we mnie, jakby
nie chciała niczego innego, tylko skręcić mi kark. Lepiej się od niej odsunę. Zaczęła drżeć, a ja czekałam aż
wybuchnie.
—
To najgłupsze wyjaśnienie, jakie kiedykolwiek słyszałam! I to najgłupsza
decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłaś!
I wybuchła. Westchnęłam i potarłam
skronie.
— To nic, w sumie nawet tego nie
żałuję.
Westchnęła ze zmęczenia.
— Cóż, ludzie mogliby panikować, gdyby
zobaczyli was razem…
— Właśnie.
— Ale to nie znaczy, że powinnaś go
odrzucić. Możesz sobie z tym poradzić. Cały tydzień czekałaś aż cię zaprosi.
Odrzucałaś zaproszenia od innych przystojnych chłopaków w szkole, tylko
dlatego, że on miał być twoim partnerem. Naprawdę chcesz to tak zostawić?
Jęknęłam i opadłam na swoje łóżko.
— Nie wiem, Ginny. Boli mnie głowa.
Nie wiem, co powinnam zrobić ze sobą, z Draco i ze wszystkim!
Gin usiadła obok mnie i przytuliła.
— Wiesz co, Hermiono. Nie przejmuj się
niczym. Pieprzyć ich!
Zachichotałam zupełnie tak, jak wtedy,
kiedy Draco to do mnie powiedział. Ale gdy oznajmiłam, że się nie zgadzam i z
nim nie pójdę, wzruszył ramionami i szybko wyszedł.
— Nie, Ginny. Nie rozumiesz. Nasze
życie jest bardzo skomplikowane. On jest Ślizgonem, ja Gryfonką, żyjemy w
różnych środowiskach. To jeden wielki bałagan, a najgorsze jest to, że nie
możemy być razem. My — westchnęłam z niedowierzaniem — to niemożliwe.
Ginny popatrzyła na mnie ze smutkiem i
mocniej przytuliła. Skrzywiłam się.
— Nawet nie wiem, czy on też mnie
lubi.
Roześmiała się i odsunęła.
— Wspinał się na wieżę, żebyś mu
wybaczyła. Zgodził się na przyjaźń z ludźmi, których obiecał nienawidzić do
końca swoich dni. Jeśli to nie oznacza, że chce ciebie zachwycić, to ja nie
wiem, co to jest.
Ponownie zachichotałam i ją
uściskałam.
— Och, Ginny. Daj mi chwilę na
zastanowienie się, okej? W międzyczasie nie chcę go spotkać. Możesz go gdzieś
ukryć? Rozprasza mnie.
Ginny uśmiechnęła się i przewróciła
oczami.
— Naprawdę masz zamiar go ignorować?
Kiwnęłam głową.
— Taa.
Wzruszyła ramionami.
— Jak chcesz. Jak tylko skończysz
myśleć, idź do niego i całuj się aż do upadłego, dobrze?
Zaczerwieniłam się i spojrzałam na
nią.
— To za szybko.
— Jego to nie obchodzi, ta świnia…
— Co robi fretka?
Ginny wzruszyła ramionami.
— Prawdopodobnie szuka innej partnerki
albo radośnie spędza czas z Harrym, Ronem i Blaise’em.
Narracja
pierwszoosobowa z perspektywy Draco
— O Boże, odrzuciła mnie, nie mam po
co żyć, żegnaj okrutny świecie!
Blaise, Harry i Ron przewrócili
oczami.
— Oj, ty królowo dramatu! Czy mógłbyś
otworzyć drzwi, kiedy skończysz wydrapywać sobie oczy? Niektórzy z nas mają
pęcherze i muszą je opróżnić.
Jęknąłem i kopnąłem mydło. Łazienka
była jednym wielkim bałaganem. Po tym jak rozmawiałem z Hermioną, wbiegłem do
łazienki Prefektów Naczelnych i emm, zacząłem pocić się przez oczy, obficie
wykrzykując przekleństwa i dewastując toaletę. Jestem przygnębiony, a moi
przyjaciele w ogóle się tym nie przejmują. To niegrzeczne.
— Do diabła z waszymi pęcherzami!
Powiedzcie im, żeby sobie poszły i eksplodowały! — krzyknąłem w złości i
praktycznie słyszałem jak przewracają oczami.
— Umrzemy, gdy to się stanie.
— Więc to bonus.
— Jesteś bardzo niegrzeczny.
— Nie jestem, ale wy tak i to bardzo —
odpowiedziałem, siedząc na sedesie, ukrywając twarz w rękach. — Wszystko, czym
się przejmujecie to wasze cholerne pęcherze. Mam na myśli, kto w ogóle się nimi
przejmuje…
— Osoby, które muszą się wysikać…
— Hermiona po prostu mnie odrzuciła.
Jestem smutny i zły. Bardzo smutny i bardzo zły, a wy powinniście być miłymi
przyjaciółmi…
— Jesteśmy, ale chcemy się wysikać…
— Ciągle narzekacie na swoje głupie
pęcherze…
— Wybuchną jeśli się nie pospieszysz…
— I jestem tutaj, nieszczęśliwy jak
zwykle. Aktualnie biję sam siebie i niedługo umrę…
— Och to smutne. Umierasz? Czy to
dlatego nadal gadasz i nie otwierasz drzwi?
— Po prostu idźcie sobie, wszyscy…
—
Otwieraj te cholerne drzwi, bo przysięgam na Merlina, że utnę ci jaja!
— Dobra, otworzę. Idź i sikaj,
jeeeeny.
Kiedy wszyscy się uspokoili,
porozmawiałem z nimi o tym, co się stało i jęknęli.
— Zrobiła to? Boże, Hermiono, dlaczego
jesteś taka głupia?
Potter poklepał mnie po plecach.
— Nie martw się, stary. Może ona po
prostu się martwi. Wkrótce odzyska zdrowy rozsądek.
Jęknąłem.
— Mam nadzieję, że Merlin nawiedzi ją
w ciągu doby, bo jak nie to wydłubię wszystkim oczy.
Zbledli i przełknęli ślinę.
— Spokojnie, kolego. Uspokój swojego
wewnętrznego kanibala. Odpocznij, dobrze? Jutro będzie lepiej.
Hermiona
Co muszę zrobić:
1) Ignorować Sam-Wiesz-Kogo (Nie
Voldemorta. Wiesz o kim mówię)
2) Wysterylizować Pansy Parkinson.
3) Spróbować dobrze się bawić na balu
bez niego.
Draco
Co muszę zrobić:
1) Ignorować ją (znasz ją, prawda?)
2) Spisać każdego faceta, który
zaprosi ją do tańca i następnego dnia wrzucić trochę swędzącego proszku do jego
bokserek.
3) Spróbować dobrze bawić się na tym
głupim balu (tak bardzo tego nie chcę *wzdycha*)
Następnego dnia
Zegar wybił siódmą i uczniowie, ubrani
w kolorowe szaty, powoli wyszli ze swoich dormitoriów i udali się prosto do
Wielkiej Sali, gdzie miał odbyć się bal. Głośno rozmawiali, z podekscytowaniem
oczekując na tegoroczny temat zabawy.
Gdy podeszli do wielkich drewnianych
drzwi, odetchnęli nerwowo i otworzyli je powoli, podziwiając pomieszczenie.
Prefekci Naczelni przeszli samych
siebie. Uczniowie podeszli nieśmiało na czarno-biały parkiet do tańca i z
zapartym tchem oglądali Wielką Salę. Cztery długie stoły zastąpiono małymi
stolikami ozdobionymi efektownymi lampami.
Patrząc na słynny sufit Hogwartu,
uczniowie wstrzymywali oddechy, kiedy konstelacje gwiazd mrugały do nich,
oświetlając całe pomieszczenie. Pary uśmiechały się trzymając za ręce, gdy
spadające gwiazdy przelatywały przez oświetlony sufit.
Po kilku minutach sala była wypełniona
po brzegi uczniami śmiejącymi się, rozmawiającymi i podziwiającymi przygotowane
niespodzianki. Jednak nie wszyscy ekscytowali się pięknymi dekoracjami. Byli
tacy, którzy aktualnie znajdowali się w swoich dormitoriach, nie chcąc widzieć
się nawzajem i mając nadzieję, że spędzą tę noc, wzajemnie się ignorując. Ale
los miał inny pomysł.
— Okej, możesz to zrobić — szepnął
Draco.
Po przekonaniu siebie przed lustrem
milionowy raz tej doby, wziął głęboki oddech i wyszedł z sypialni. Kolejny raz
odczytał wiadomość, którą ktoś włożył mu do kieszeni, skinął głową i udał się
prosto do Wielkiej Sali. Notatka pochodziła od McGonagall, która poprosiła go,
żeby spotkał się z nią na głównym korytarzu. Szedł dziarskim krokiem, wciąż
trzymając wiadomość w ręce i myśląc cały czas o Hermionie.
— Postaraj się, Draco. Pamiętaj, masz
udawać, że jej tam nie ma. Ignoruj ją, baw się dobrze i może upij. Taa, brzmi
całkiem nieźle — instruował się na głos.
Młody Draco Malfoy nie był jedynym
uczniem, który mamrotał do siebie przez cały dzień. W innym dormitorium na
łóżku leżała Hermiona Granger, której twarz skrzywiła się, gdy walczyła z
motylami latającymi w jej brzuchu i lepkimi dłońmi. Wstała próbując się
opanować. Po kilku głębokich oddechach, skierowała się na schody i stamtąd do
Wielkiej Sali, ignorując głupią fretkę i szalejące motyle.
— Okej, Hermiono. Uspokój się i po
prostu zignoruj chłopaka Który-Powinien-Być-Ignorowany.
Ale znowu los miał inne plany. I były
one bardzo dalekie od tego, co zamierzała nasza para. Gdy Draco czekał przy
wejściu, jego uwagę zwrócił stukot obcasów, spojrzał w tamtym kierunku i
momentalnie poczuł skurcz żołądka. Blisko niego stała dziewczyna, którą
planował zignorować. Ona też zareagowała tak samo, wiedząc doskonale, że jedyne
czego potrzebuje, to nie go widzieć. Ale jak już powiedziałam, los zaplanował
inną przyszłość dla obojga. Więc, gdy Draco ją zobaczył, zapomniał o wszystkim.
Miał problemy z oddychaniem, a oczy skanowały jej figurę. Zarumieniła się
ślicznie, widząc jego reakcję i poprosiła w myślach Merlina, żeby motyle
odleciały daleko stąd. Była ubrana w piękną błękitną sukienkę, odsunęła loki z
twarzy i wpatrywała się w chłopaka stojącego o krok od niej.
Wyglądał przystojnie i elegancko w
klasycznej czarnej szacie, z włosami zaczesanymi do tyłu, tak jak lubiła.
Uśmiechnęła się sama do siebie i przyznała, że dzisiejszego wieczoru wyglądał
niesamowicie. Odpychając napływające uczucia i odkrycia, zachowywała się cicho i
patrzyła na ścianę. Draco zrobił to samo, starając się pozbierać. Odchrząknął.
— Emm, idziesz do środka?
Odwróciła się do niego i uniosła brwi.
— Pani dyrektor poprosiła mnie o
spotkanie. A co z tobą? Nie chcesz tam wejść?
— Mnie też poprosiła…
— Och, wy dwoje! Chodźcie tu, chodźcie
— powiedziała szybko pani dyrektor, ubrana w szmaragdowe szaty powiewające na
wietrze. Spojrzała na oboje. — Zapomniałam wam powiedzieć, że macie ze sobą
zatańczyć. Prefekci Naczelni będą pierwszymi, którzy zatańczą. Mam nadzieję, że
to nie problem.
Obydwoje zamarli, ledwo rejestrując,
to co powiedziała i oboje mruknęli:
— Cholera.
Dyrektor skinęła głową, nie słuchając
tego, co powiedzieli i poprosiła żeby się przygotowali. Wzdychając nerwowo,
ruszyli w kierunku sali, ich dłonie stały się lepkie, a żołądki skręcały się ze
zdenerwowania. Gdy zbliżyli się do siebie, Draco pochylił się i powoli wziął ją
za rękę.
Przygryzła wargę, gdy zauważyła, że
jego ręka jest spocona tak jak jej. Nigdy nie widziała go w takim stanie.
Chłopak był zdenerwowany, ale gdy tylko ją dotknął, poczuł motyle w brzuchu i
musiał się powstrzymać od uśmiechu, kiedy ich dłonie się połączyły. Nerwowi i
spanikowani, ale szczęśliwi w tym samym czasie, weszli do sali, trzymając się
za ręce w akompaniamencie wiwatów wszystkich zgromadzonych uczniów i
nauczycieli. Wydawało się, że przygotowane przez nich dekoracje zyskały aprobatę,
więc oboje byli dumni.
Kiedy dotarli na środek parkietu,
muzyka zaczęła grać i wszyscy ich obserwowali.
Draco delikatnie położył dłoń na jej
talii, a ona na jego ramieniu. Wziął ją za drugą dłoń i powoli zaczęli tańczyć
walca. Hermiona musiała przyznać, że Draco był niesamowitym tancerzem. W
przeszłości tańczyła z Harrym i Ronem, ale nie byli tak sprawni. Nie mogła się
powstrzymać i była pod wielkim wrażeniem tego, jak płynnie przemieszcza się po
podłodze. Trzymał ją delikatnie i niemal poczuła jak uśmiecha się sama do
siebie.
Natomiast Draco czuł się wspaniale.
Trzymał w ramionach miłość swojego życia i tańczył razem z nią. Wydawało mu
się, że jej się podoba, bo zobaczył jej usta lekko unoszące się ku górze.
Kiedy obrócił ją drugi raz,
przyciągnął do siebie i wyszeptał niemal bez tchu:
— Wyglądasz niesamowicie, Hermiono.
Zarumieniła się i uśmiechnęła pierwszy
raz tego wieczora. Nie mogła się powstrzymać. Muzyka była piękna, a ona
świetnie się z nim bawiła. W tym krótkim czasie uświadomiła sobie, że nie ma
nic przeciwko temu, co inni by powiedzieli. Chciała tego, chciała jego i nie
chciała o tym zapomnieć tylko dlatego, że inni mogą coś mówić. Rozpromieniła
się, gdy zobaczyła jego uśmiech, bo wiedziała, że on myśli tak samo.
Ale los tym razem też był
niesprawiedliwy, bo muzyka się skończyła, a przy okazji magia między nimi.
Oderwali się od siebie, szybko ukłonili i odeszli w różne strony, gorączkowo
szukając swoich przyjaciół.
Tak rozpoczął się bal. Wszyscy prawie
wbiegli na parkiet, prowadząc swoich partnerów i partnerki, kołysali się w rytm
muzyki. Draco podszedł do stolika, gdzie Pansy próbowała namówić swojego
partnera na taniec. Rozejrzał się po otaczających go parach, wypatrywał głowy
pełnej brązowych loków. Starał się coś dojrzeć, ale umożliwiały to wznoszące
się w górę ramiona pląsających par. Serce go bolało na samą myśl, że Hermiona
mogłaby tańczyć z kimś innym, trzymając ręce wokół jego szyi. Znalazłby go i
upewnił się, że jutro będzie żałował swoich narodzin.
— Hej, fretko! — Odwrócił się i
zobaczył Harry’ego i Rona za jego plecami, trzymających się w dużej odległości,
żeby uniknąć podejrzeń. Obydwaj byli w czarnych szatach, a na ich twarzach
malowały się dziwne uśmiechy. — Świetny bal, stary. Dekoracje są niesamowite…
— Cóż, zrobiłem je, więc to oczywiste,
że takie są…
— Nieważne. Wiesz co, właściwie
pozwolimy ci się tym napawać. Zasłużyłeś na to, bo w sumie i tak nas
przewyższasz.
Draco zaczął się śmiać i chłonął
chwilę triumfu. Po kilku minutach chłopcy zaczęli żałować swoich decyzji. Draco
kipiał pewnością siebie, więc zagrozili, że jeśli nie przestanie, utopią go w
misce ponczu. Niechętnie uległ groźbie i znowu zaczął się rozglądać za
Hermioną, która była tam… och.
Faceci, którzy powinni umrzeć, bo
tańczą z piękną Hermioną Granger:
Anthony
Goldstein — Ocho! Pan Jestem-Inteligentny-I-Przystojny dostał szansę
zatańczenia z nią. Szczęściarz. I zobacz — on trzyma obie ręce na jej talii. Nie, nie, nie. Och nie, nie powinien tego robić. Jutro
będzie miał bardzo zły dzień — dlaczego on ją obwąchuje? Zamierzam go zabić!
Harry i Ron zostawili Draco, który
planował kilka morderstw i zaczęli tańczyć ze swoimi partnerkami. Nie będę się
zagłębiała w to, w jaki sposób Ron to robił. Sposób tańczenia z kurczakiem jest
starożytną tajemnicą, którą można udostępniać tylko tym, którzy kochają go
bardziej niż ludzi. Więc tak, Ron ją zna.
W kilka godzin lista Dracona była
dłuższa, niż początkowo przewidywał. Zacisnął zęby, widząc faceta, który
trzymał Hermionę w swoich ramionach, kręcił nią i powodował, że się uśmiechała.
Miał ochotę go pożreć.
Po Anthonym Goldsteinem byli:
Neville
Longbottom — Cooooo?
No weź, poważnie? Wcale mnie to nie
cieszy. Nie, absolutnie nie. Mam nadzieję, że nie mają nic przeciwko głowie
Longbottoma w jutrzejszej zupie. Longbottom przestań deptać jej stopy. O mój
Boże… czy ty próbowałeś ją pocałować? Koleś!
Ten
koleś z Hufflepuffu — Stary jesteś przystojny i w ogóle, ale poważnie, zrób jej
trochę miejsca. Zachowaj dystans od niej, albo upewnię się, że pewne części
twojego ciała nie będą funkcjonowały tak jak należy.
Dean
Thomas — Jesteś spoko, Thomas, ale przepraszam, ty też musisz umrzeć.
Seamus
Finnigan — Tylko jej nie wysadź, dobrze?
6,
7, 8, 9…15… 20… Dobry Boże, aż tylu facetów? Zapowiada się niezła masakra.
21)
Ronald Weasley — Och? Już nie tańczysz ze swoim kurczakiem, więc myślałeś, że
bezpiecznie jest tańczyć z Hermioną. Czy nie powiedziałem ci, że uszkodzę
każdego gościa, który będzie z nią wywijał? Weasley, zamierzam na nich polować.
Naprawdę chcesz do nich dołączyć?
22)
O Boże. Harry
wariat Potter — trzy lewe stopy,
pamiętasz? Potter jeśli będziesz tak
mocno deptać jej piękne stopy, utnę ci twoje. To byłoby najlepsze dla
wszystkich.
Draco zacisnął zęby, gdy Anthony
poprosił ją do tańca po raz drugi. Zamgliło go i jedyne czego chciał, to kopnąć
Goldsteina między nogi. Zazdroszcząc mu nie na żarty, złapał najbliższą
dziewczynę, którą niestety była Pansy Parkinson i pociągnął w kierunku Hermiony
i Anthony’ego. Zaczął tańczyć z Pansy, która uśmiechała się szeroko.
— Och, Draco wiedziałam, że prędzej
czy później poprosisz mnie do tańca.
Zacisnęła ręce na jego szyi,
przybliżając go do siebie. Draco kątem oka zauważył zmrożoną Hermionę.
Uśmiechnął się i odpowiedział:
— Jak mogłem z tobą nie zatańczyć?
Jesteś oszałamiająca.
Pansy zachichotała niekontrolowanie, a
chłopak zmusił się do uśmiechu.
Dziewczyna uspokoiła się po kilku
minutach, po czym zaczęła wpatrywać się w niego z oczekiwaniem. Pieściła jego
szyję, a oczy Hermiony obserwowały każdy jej ruch.
— Draco — wyszeptała, Pansy. — Wiem,
że na trzecim piętrze jest opuszczona sala, może potem się tam zabawimy?
Draco zakrztusił się wewnętrznie, ale
zmusił się do uwodzicielskiego uśmiechu.
— Dlaczego nie pójdziemy tam teraz,
Parkinson? Chcę…
— Hermiono, dobrze się czujesz? —
Przerwał mu głos Anthony’ego i Draco odwrócił się, żeby zobaczyć samego
Goldsteina wołającego uciekającą Hermionę. Widział, że wycierała oczy i nagle
odepchnął Pansy i pobiegł za Gryfonką, która już wybiegła z sali.
Gdy był na zewnątrz, zawołał za nią:
— Gdzie idziesz?
Zatrzymała się, ale nie odwróciła.
Charczącym głosem powiedziała:
— Wracam do dormitorium. Jestem bardzo
zmęczona.
Ruszyła przed siebie, Draco podbiegł
do niej i przytrzymał ją za ramię. Zerknęła na jego dłoń i wyrwała się z
uścisku. Prawie udałoby jej się uciec, ale złapał ją za nadgarstek.
Kiedy ujrzał jej twarz, jego gardło
się zacisnęło. Jej oczy były lekko opuchnięte i czerwone, a wargi lekko drżały.
— Czego chcesz? — mruknęła słabo.
Draco złagodził uchwyt.
— Dlaczego płaczesz?
Odetchnęła głęboko i powiedziała:
— Nieważne. Po prostu pozwól mi
odejść, okej?
Draco znów ścisnął jej nadgarstek, gdy
próbowała odejść.
— Hermiono — powiedział mocnym głosem
— dlaczego płaczesz? Coś się stało?
Roześmiała się gorzko.
— Jakby cię to obchodziło. Nie
widziałam cię przez resztę balu. Prawdopodobnie migdaliłeś się z innymi
dziewczynami.
Skrzywił się. Gdybyś tylko wiedziała, jak spędziłem ten wieczór, myślał. Zerknął
na nią ostro.
— Nie robię tego, Granger.
Parsknęła.
— Taa jasne i niby nie będziesz się
zabawiać z Parkinson w opuszczonej sali.
Oczy Draco rozszerzyły się, gdy to do
niego dotarło.
— J-j-jesteś zazdrosna?
Hermiona zaczerwieniła się.
— N-nie. Ja tylko zwracam uwagę, że
jesteś zboczoną świnią, która chce pozbawić dziewictwa kolejne dziewczyny. Nie
chcę, żebyś to robił.
Draco kipiał ze złości.
— Cóż, pozwól, że będę robić, co będę
chciał! Nie jestem taki jak ty. Tańczyłaś dzisiaj ze wszystkimi swoimi
ulubieńcami, prawda? Zapewne masz jakieś plany z Goldsteinem na wieczór,
prawda?
Hermiona popatrzyła na niego.
— Nie jestem taka jak inni, Malfoy,
pamiętaj o tym. I tak jak wiesz, przejmuję się drobiazgami.
Westchnął zmęczony.
— Nieprawda. Wszystko, co robiłaś, to
tańczenie z kolesiami, którzy ciągle cię obwąchiwali i próbowali cię pocałować.
— I?
— Nie podobało mi się to!
— Och, więc ja nie mogę ci mówić, co
masz robić, ale mimo to mówisz mi jak ja powinnam się zachowywać?
— Boże… Granger, to dlatego, że mi
zależy! Nie mogłem patrzeć na to, jak dotykali cię rękami! Byłem zły i
zirytowany. Chciałem ich zamordować.
— Dlaczego?
— Nie wiem!
— To nie ma sensu, Malfoy. Powinieneś
wiedzieć!
— Ale nie wiem. Jestem skołowany i już
nic nie rozumiem. Domyślasz się, jak bardzo to jest ciężkie?
— Wiem. Przez cały tydzień byłam skołowana.
— Dlaczego?
— Nie wiem!
Zatrzymali się na chwilę, biorąc
głębokie oddechy. Obserwowali siebie nawzajem, Draco zacisnął mocniej palce na
ręku Hermiony.
— Co się stało, Hermiono? Nic nie
mówisz.
Oczy dziewczyny błysnęły i wpatrywała
się w niego.
— Powinnam cię zapytać o to samo.
— Nic się ze mną nie dzieje.
— Kłamca.
— Nie kłamię. Właściwie, to ty
kłamiesz. Powiedz mi, co się stało.
— Nie.
— No weź, powiedz, przecież się
przyjaźnimy, prawda?
— Nie, już nie.
Draco zamarł i wpatrywał się z
zakłopotaniem w jej twarz.
— Co masz na myśli?
Hermiona wyrwała dłoń z uścisku i
uciekła. Draco ścigał ją, gdy wspinała się na schody i biegła korytarzami. Gdy
dotarli na trzecie piętro, złapał ją i przyparł do ściany. Oddychając ciężko,
zapytał:
—
Co powiedziałaś?
Wyrwała się, ale nadal była w pułapce
między nim a ścianą. Kipiąc gniewem, wzięła głęboki oddech i odpowiedziała
drżącym głosem:
— Chciałeś wiedzieć, co mi
przeszkadzało. Chodzi o ciebie, Malfoy. Ciebie, będącego moim przyjacielem, to
wszystko ma związek z tobą.
— Czy chodzi o to, co powiedziałaś
wczoraj? O naszej relacji? Nadal myślisz, co wszyscy by powiedzieli? O to
chodzi?
— Tak,
o to mi chodzi. W przeciwieństwie do ciebie, Malfoy, mnie zależy na opinii
ludzi. Nie spodoba im się to, Malfoy. Gryfoni i Ślizgoni nie wychodzą nigdzie
razem. A najgorsze jest to, że jesteś czystej krwi. Nie zaakceptują tego, że
spotykasz się z osobą o brudnej krwi…
— Cóż, nie dbam o to, co będą myśleć! Ja nie dbam o to! Nie obchodzą mnie
rywalizacje domów i różnice w krwi…
— Właśnie to powiedziałeś!
— Nie powiedziałem! Posłuchaj,
Hermiono. Nie chcę, żeby to tak wyglądało, przez nich. Chciałbym, żebyś o nich
zapomniała, dobrze? Nie chcę cię stracić! Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, a ja
nie mówię takich rzeczy wielu osobom. Właściwie, nikomu tego nie mówię.
— Nie rozumiem.
— Ja-ja…
Cóż, pozwól mi przerwać w punkcie
kulminacyjnym tej historii. Więc, jak minął ci dzień? Och, niezbyt dobrze, bo
nie pozwalam ci dowiedzieć się, co stało się potem? Rany, uspokój się, weź
głęboki oddech, bo kiedy dowiesz się, co miało miejsce, prawdopodobnie
zabraknie ci tlenu.
Zrelaksowany? Okej, dobrze. Więc to
działo się później.
Narracja
pierwszoosobowa z perspektywy Draco
Okej, kto jest najgłupszą osobą, która
chodzi po tej planecie?
Harry Potter? Tak, to poprawna
odpowiedź, ale kto jeszcze?
Draco
Lucjusz Malfoy?
Zgadza się!
Prawdopodobnie zastanawiasz się, co
wydarzyło się później. Zanim zaczniesz czytać, pozwól mi coś wyjaśnić.
Cokolwiek zrobiłem było spowodowane upałem i to dlatego, że jestem drugą
najgłupszą osobą na świecie.
Zabiłem Hermionę Granger? Emm,
właściwie to nie.
Zamieniłem w żabę? Nie.
Uderzyłem ją? Nie, nigdy bym tego nie
zrobił.
Pocałowałem ją? Nie.
Czekaj.
— Ja-ja…
— Co?
Powiedz mi co jest z tobą nie tak, Malfoy, bo nic nie rozumiem…
— …
— …
Umm, tak, pocałowałem ją. Pocałowałem ją. Pocałowałem ją. Czy
powiedziałem ci, że ją pocałowałem?
Jej wargi były miękkie, a zapach
odurzający. Słodki Merlinie, pocałowałem
Hermionę Granger.
Co zrobiłem potem?
Zabrałem ją do opuszczonej sali? Nie.
Zostałem tam i nadal się z nią
migdaliłem? Nie.
Oświadczyłem się jej? Jeszcze nie,
dobrzy ludzie.
Uciekłem? Pff, oczywiście, że nie…
Okej,
zrobiłem to.
Uciekłem, krzycząc głośno, zostawiając ją tam, gapiącą się na mnie. Wow, to
było głupie. Teraz uderzam głową w ścianę aż do krwi. Świetnie, pocałowałem ją,
a potem uciekłem. Pewnie pomyśli, że to był błąd. Cholera, co ja mam teraz
zrobić?
____________
Witajcie :) Zaczął się weekend, więc czas na nowy rozdział „Zakochanej Fretki”. Zapewne się tego nie spodziewaliście, a przynajmniej ja mam nadzieję, że zrobiłam Wam małą niespodziankę. Ten rozdział to początek kluczowego wątku tego opowiadania. Przed nami jeszcze kilka zaskakujących akcji, ale mam nadzieję, że nieźle się bawiliście, czytając tę część. Dajcie znać w komentarzach.
U mnie nadal intensywnie i ciągle żyję na walizkach, bo w zbliżającym się tygodniu czeka mnie kolejna podróż do Warszawy. Oby tylko przyniosło to jakiś skutek. Dlatego ciężko mi cokolwiek napisać o dalszych publikacjach. W planach mam kolejną część „Zakazanych”, dlatego oczekujcie. Naprawdę warto.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Hahahaha 😂 super rozdział ♥ czekam na kolejny 💕
OdpowiedzUsuńO mój Merlinie :D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny.
Malfoy... ty idioto.
Ron... uzależnienia się leczy. Na pewno ktoś ci pomoże z twoją obsesją na punkcie kurczaka.
Harry - cudowne, trójnożne dziecko. Niepokojące.
Hermiona... przestań spinać tyłek i przyznaj, że go kochasz.
To chyba najgłupszy komentarz jaki napisałam, ale musi wystarczyć.
Pozdrawiam,
A.Czuczejko
W sumie tego rozdziału nie da się inaczej skomentować :D Wyraziłaś wszystko w tych kilku słowach.
UsuńPozdrawiam
Hejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńOOO widzę nowy szablon! Powiem jedynie: niebiesko mi ;D
Rozdział jest genialny! Miałam go skomentować wcześniej, ale przez złośliwość rzeczy martwych nie miałam jak tego uczynić.
Powiem szczerze - rozwaliłaś mnie. Ron, zapraszajacy na bal kurczaka to było coś, czego nawet ja (czytaj: stonowana, spokojna istota) nie mogłam przeżyć!
Ogólnie mam teraz ochotę kopnąć Draco, by nabić mu trochę rozumu do głowy, ale końcowa scena zwaliła mnie z nóg. Gdy do siebie dojdę, na bank to zrobię :D
Pozdrawiam, Iva Nerda
Postanowiłam trochę zminimalizować szablon na blogu i dostosować do historii, które zamierzam tu publikować. Stąd właśnie ta zmiana.
UsuńMyślę, że autorka niezbyt lubi Rona i właśnie dlatego robi z niego kogoś tak... dziwnego. W sumie nie wiem jak to skomentować, bo chyba się nie da :D
Draco trochę zaszalał, ale jeszcze wiele się wydarzy, więc będzie okazja to zrobić :)
Pozdrawiam
Jak wiesz, ślizgoni nigdy o nic nie proszą. Ale ja muszę to zrobić. Daj mi kolejny rozdział, błagam! *Ślizgońska duma wydała agonalny jęk*
OdpowiedzUsuńNie znoszę Malfoy'a w realu, acz to opowiadanie wyjątkowo mi się spodobało. Bardzo miło czyta mi się, o kolejnych wybrykach tego niedorozwoja, Blaise'a, jednak musisz wiedzieć, że w normalnym świecie, ja wciąż czuwam nad nim w Hogwarcie, żeby kończył zwisając w gabinecie Filcha średnio raz a nie pięćdziesiąt razy na miesiąc.
A, no i oczywiście, nie jestem tak głupi, by zadzierać z Granger, choć moje rasistowskie poglądy nie pozwalają mi nią nie gardzić.
Powiem szczerze, że mimo iż sam żyję w świecie, który wy opisujecie mianem "fantasy", czytając o przyjaźni Pottera z Malfoy'em sam czułem, jakbym czytał fantastykę.
To opowiadanie jest naprawdę lrześwietne. Uśmiałem się za wsze czasy, a ja naprawdę nieczęsto się śmieję!
Ta historia jest dość specyficzna i aż jestem w szoku, że jesteście tak nią zafascynowani, ale widocznie zmieniają się gusta, priorytety, czy cokolwiek innego. Dziękuję za komentarz
UsuńOkej, brak mi słów. Jestem zakochana w tym opowiadaniu bez reszty, jejku, jest cudownie słodkie i urocze, a humor jest genialny! Uwielbiam je, uwielbiam!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że piszę tak bez sensu, ale naprawdę jestem oczarowana!
Charlotte
wschod-slonca-dramione.blogspot.com
Haha, nie paplasz bez sensu, to te emocje :D fajnie, że się podobało!
UsuńCzekamy na następny!! :)
OdpowiedzUsuń