sobota, 20 stycznia 2018

Rozdział 18: Trochę i zbyt wiele

— Jak sprawy ze Stworkiem? — pyta Dumbledore, gdy Harry i ja siadamy naprzeciwko niego. Wybraniec uśmiecha się.
— Zaskakująco dobrze — chichocze. — Wydaje mi się, że cieszy się, iż nie jest już sam i ma coś do zrobienia. Mam na myśli to, że strasznie jest się zajmować domem, w którym znajdują się tylko obrazy, z którymi można rozmawiać.
Na moich ustach pojawia się uśmiech.
— Mówiłam ci — mamroczę, a chłopak przewraca oczami.
— Stworek teraz wydaje się być szczęśliwy.
— Będzie naprawdę szczęśliwy, gdy pozbędziesz się medalionu. Ciągłe posiadanie go sprawia, że jego posiadacz bywa zgorzkniały i złośliwy, co zbiera żniwo. — W moim głosie rozbrzmiewa smutny ton. Harry wyciąga się i łapie mnie za dłoń, którą ściska delikatnie, zanim odwraca się do Dumbledore’a.
— Myślę, że jest gotowy — mówi Harry. Dyrektor przytakuje. — Stworku.
Trzask informuje o jego przybyciu.
— Panie — wita się skrzat, pochylając nisko. — Co Stworek może zrobić, aby pomóc?
Harry wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do skrzata. Nawet na kolanach chłopak jest wyższy o Stworka.
— Rozumiem, że Regulus Black był dobrym człowiekiem — zaczyna cicho chłopak — że chciał uczynić świat lepszym miejscem, powstrzymać morderstwa. Właśnie z tego powodu zginął z rąk Lorda Voldemorta.
— Mistrz Regulus był dobry. Był miłym panem, a ten zły czarodziej zabrał go i skrzywdził — oświadcza Stworek z powagą.
— Wiem. — Harry poklepuje go po ramieniu ze współczuciem. — Regulus poprosił cię o coś, zanim odszedł, prawda?
Oczy Stworka otwierają się szerzej.
— Mistrz? — pyta skrzat, przesiąknięty strachem.
— Chcę zniszczyć medalion — mówi stanowczo Harry, nie odwracają wzroku. — Mam zamiar go zniszczyć tak, jak chciał Regulus.
Stworek rzuca się na Harry’ego i przytula mocno.
— Mistrzu, Stworek ci bardzo dziękuje — piszczy.
W moim gardle pojawia się gula, dlatego odwracam wzrok.
Stworek stał się dobrym przyjacielem podczas wojny. Opiekował się nami, gdy przebywaliśmy w Grimmauld Place, całkowicie zmieniając się, gdy medalion zniknął mu z oczu. Wróciliśmy po jego zniszczeniu. Był tak szczęśliwy, ale… musieliśmy go porzucić, ponieważ nas ścigano. Ledwo zdołaliśmy uciec. Stworek bronił nas i oddał życie, kolejny przyjaciel zginął.
Trzask. Stworek wraca i drży, trzymając medalion. Dumbledore lewituje horkruks do pudełka. Gdy zamyka się ono z trzaskiem, powietrze w pokoju staje się lżejsze, a ciemność zanika. Stworek wzdycha i wiem, że to pierwszy raz, gdy jest wolny od klątwy.
— Dziękuję ci — mówi Harry szczerze. Stworek uśmiecha się i aportuje.

~*~*~*~*~*~

— Profesor Flitwick powiedział, że trening przebiega bardzo dobrze — Dumbledore zmienia temat po emocjach związanych z nabyciem medalionu.
— Chciałbym, żeby tak było — mamrocze pod nosem Harry, a dyrektor się śmieje.
Minęło dziesięć wyczerpujących tygodni treningu. Cztery wieczory w tygodniu z Flitwickiem, dodatkowe zadania, które nam zadawał, a także lekcje i praca domowa zabierające resztki energii, które nam pozostały.

~*~*~*~*~*~

— Hermiono, Hermiono, obudź się — mówi łagodnie Draco, próbując mnie rozbudzić.
Powoli otwieram oczy i rozglądam się po Pokoju Życzeń. Przede mną leży pergamin z ogromną czarną plamą atramentu, który wciąż się rozlewa. Zamykam oczy i wzdycham. Trenowaliśmy z Flitwickiem od trzech tygodni.
— Zasnęłam — mamroczę.
— Owszem — kpi Draco. — Co cię tak zmęczyło?
— Flitwick. Harry i Ron mają utrzymywać magiczną moc, nie wspominając o Quidditcha, który utrzymuje ich w formie na tyle, że unikanie i bieganie nie sprawia im problemów, ale i tak to nie wystarczy. Ja muszę być w gotowości i to trudne — wyjaśniam.
— Jesteś mądrzejsza od nich — uspokaja Draco.
— Dlatego muszę być czujna. Jestem na tyle inteligentna, aby wiedzieć, kiedy atakować, a kiedy się bronić, ale…
Uśmiecha się do mnie.
— To musi być intensywne. Mam na myśli, on jest mistrzem pojedynków, prawda? Jest uznany za najlepszego żyjącego członka pojedynków. Przestał przeprowadzać zawody jakoś dziesięć lat temu, ale jak głosi plotka, nigdy nie stracił swoich umiejętności.
Wzdycham.
— Chyba wiem, dlaczego Dumbledore wybrał go na naszego nauczyciela.
Draco odpowiada uśmiechem.
— Prześpij się, Granger — mówi.
— Granger?
— Hermiono — poprawia się, przewracając oczami.
— Nie mogę. Muszę skończyć ten esej. Jest na jutro.
— Zrobię to, odpocznij.
— Nie mogę pozwolić ci tego zrobić — oświadczam.
— Dlaczego? Już dostałaś najwyższą ocenę z tych zajęć. Czy musisz być aż tak uparta, aby wypruwać sobie żyły, robiąc to jeszcze raz? Nie jest tak, że nie nauczyłaś się już wszystkiego. Nie zwiększaj swoich oczekiwań — odpowiada.
— Draco…
— Odpocznij — rozkazuje, popychając mnie na kanapę.
Zobowiązałam się i to stało się rutyną. Wieczorami, gdy nie trenowałam z Flitwickiem i byłam wyczerpana, pisał moje eseje, a ja mogłam spać. Mógł nawet czarować, aby zmienić swoje pismo w moje. Tak było przynajmniej raz w tygodniu, ale nie mogłam być mu bardziej wdzięczna za pomoc.

~*~*~*~*~*~

— Zbliżamy się do końca roku — mówi Dumbledore, a jego oczy prześwietlają mnie. Przechylam głowę minimalnie, aby okazać zrozumienie. — Jestem przekonany, że po tym semestrze wojna przybierze na sile i stanie się częścią naszego życia, stąd pomysł na ten trening. Panie Potter, co pan wie na temat Insygniów Śmierci?
Drżę na samo wspomnienie, a Dumbledore dostrzega dreszcze przebiegający przez palce, ale nie komentuje tego.
— Śmierci co? — odpowiada Harry inteligentnie.
Dumbledore prawie się uśmiecha, ale niebieskie oczy błyszczą smutkiem.
— Historia mówi, że było kiedyś trzech braci, którzy podczas podróży natknęli się na coś, co z pewnością mogło doprowadzić do ich zguby. Jednak dzięki swojej magii pokonali przeszkodę, a tym samym oszukali śmierć.
— Śmierć pojawiła się przed nimi i pogratulowała, ofiarując w zamian prezenty. Najmłodszy z braci powiedział pozostałym, że nie powinni jej ufać i odejść, ale starsi nie słuchali go.
— Najstarszy poprosił o różdżkę, silniejszą niż kiedykolwiek. Śmierć uśmiechnęła się i wyrwała kij z pobliskiego drzewa, machnęła nim, formując różdżkę, którą mu ofiarowała.
— Drugi brat niedawno stracił żonę, którą bardzo kochał, więc poprosił o rozmowę z nią z powodu wielkiej żałoby. Śmierć uśmiechnęła się i podniosła kamień, który zaświecił na czerwono, po czym podała mu go.
— Najmłodszy brat spojrzał na Śmierć, uśmiechającą się szeroko i mającą lśniące oczy. W zemście za jej oszustwa poprosił o płaszcz, który ukryłby go przed Śmiercią. Śmierć skrzywiła się, zdjęła jego płaszcz, zaczarowała i oddała mu. Po czym sama zniknęła.
— Najstarszy brat nie widział omenu śmierci, ale podążał za nim, obnosząc się ze swoją mocą. Minął zaledwie tydzień, zanim Śmierć przyszła po niego w postaci noża wbitego w szyję, gdy inny ukradł mu różdżkę.
— Środkowy brat przywołał swoją żonę, która nie była zbyt realna, ale wystarczyło, żeby jeszcze raz zobaczył jej twarz. Jednak po jakimś czasie zauważył, że jest pusta w środku i zdaje się przebywać z dala od niego. Próbował pozwolić jej odejść, odesłać z powrotem, ale jej dusza była przywiązana do niego. W końcu, zabił się, by ją uwolnić.
— Ostatni z braci przez całe życie nosił płaszcz. Gdy był gotowy, przekazał go swojemu synowi i spotkał się ze Śmiercią na własnych warunkach — kończy Dumbledore.
— Wow — mówi Harry. Przechyla głowę na bok, zatrzymują się prze pytaniem: — Co to ma wspólnego z naszym treningiem?
— Trochę i bardzo wiele — odpowiada Dumbledore, wzdychając.
Kąciki ust Harry’ego opadają, a brwi unoszą się. Odwraca się do mnie, ale nie patrzę na niego. Jego dłoń dotyka mojej. Szloch wydobywa się z moich ust, gdy zerkam na Dumbledore’a.
— Czarna różdżka? — pytam, a on przytakuje. Przełykam ślinę i obserwuję sufit, chcąc, aby ból zniknął. Patrzyłam, jak ta różdżka zabija Harry’ego.
— Czarna różdżka — Dumbledore zwraca się do mojego przyjaciela — to różdżka, o której mów ta legenda. To najsilniejsza różdżka ze wszystkich. — Dumbledore kładzie na biurku kawałek czarnego drewna. — Gdy nadejdzie właściwy moment, dam ci tę różdżkę. Władać nią może tylko ten, który nie czerpie z niej żadnej korzyści. To ten, który pokonał ostatniego lub któremu ostatni ją przekazał. — Wzdycha. — To jest bardziej ciężar niż dar, ale nikomu tak naprawdę nie jest znana jej siła. Najlepiej będzie, gdy nikt nie dowie się o tym, że ją posiadasz.
Dyrektor wygląda na starego i bardziej zmęczonego niż przedtem. Jego ruchy są pełne bólu, który powoli go zabija.
— Cóż, zostało jeszcze pięć tygodni semestru — mówi dyrektor. — Zbliża się godzina policyjna, więc dobrego wieczoru.
Opuszczamy biuro, mijając po drodze Snape’a.
— Severusie, mój przyjacielu — wita go Dumbledore.
— Albusie… — odpowiada Snape, ale w jego głosie nie ma drwiny. To brzmi jak… błaganie? Gargulec zamyka się za nami i nic więcej nie słyszymy.
To moja wina, że Snape musi go zabić. Gdyby nie mój głupi układ, Dumbledore mógłby przeżyć dłużej, a Snape nie musiałby… opuszczać swojego mentora. Przeklinam głośno i idę z Harrym do pokoju wspólnego, żadne z nas nic nie mówi.

___________

Witajcie :) w sobotni wieczór publikuję kolejny rozdział historii. Wiem, że miał się pojawić tydzień temu, ale z powodu małych kłopotów technicznych z Wattpadem, stwierdziłam, że nie ma sensu dodawać rozdziału, który portal i tak usunie. Jednak mam nadzieję, że treść tej części wynagrodzi Wam moją nieobecność. 
Muszę powiedzieć, że coraz bardziej przekonuję się do klimatu tej opowieści. Ma w sobie coś charakterystycznego, innego. Zawsze myślałam, że wojna to nie mój typ, ale ech to jest takie głębokie i jednocześnie fajne. Jednak najważniejsze sceny dopiero przed nami. Może uda się opublikować je w niedalekiej przyszłości. We will see...
U mnie ostatnio mały zastój. Miałam pisać rozdział LML, ale jakoś nie mogę się za niego zabrać. Znajduję tysiące wymówek, mimo że wiem, iż czas ucieka, a czytelnicy czekają (przynajmniej mam taką nadzieję). Na dodatek mam wielki fangirl na skoki narciarskie, więc ciągle przeglądam internet i twittera, bawię się w stalkera... Błagam, nie oceniajcie, ok?
Tyle ode mnie. Być może w niedalekiej przyszłości pojawi się tu długo wyczekiwana niespodzianka, ale nie będę nic obiecywać, bo chyba już straciliście nadzieję. Stay tuned! Miłego tygodnia wszystkim. Enjoy!

4 komentarze:

  1. Heeeej!
    Wow.
    Nienawidzę wojennych opowiadań, ale... podoba mi się :D
    I to, że Malfoy pisze za Hermionę eseje ♡
    Na początku nie wiedziałam co to za opowiadanie, a potem nadeszło olśnienie XD
    Wybacz, że krótko, ale nauką mnie wzywa. Ten, kto twierdzi, że liceum to lepsze lata mojego życia... ugh.
    Pozdrawiam A.C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym opowiadaniu najbardziej lubię wątek dramione i te urocze sceny <3
      Haha nie dziwię się, ja ostatnio publikuję tak rzadko, że sama zapominam, co dodałam :D

      Usuń
  2. Robi się coraz ciekawiej i coraz bardziej emocjonalnie. Czuję taki dziwny żal po przeczytaniu tych ostatnich słów rozdziału... Zdecydowanie tekst jest bardzo melancholijny i poruszający
    Naprawdę świetny rozdział
    Charlotte

    wschod-slonca-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba właśnie dlatego tak trudno tłumaczy mi się to opowiadanie. Smutek i żal nie są emocjami, które lubię, ale jednocześnie wiem, że LA ma w sobie to coś i warto się tym z wami podzielić, ech dylematy...

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy