Siedzimy w ciszy przy stole śniadaniowym. Stworek nuci
radośnie, stawiając przed nami jedzenie. Ron mrużąc oczy, przenosi wzrok między
Draco i panią Malfoy. Mięśnie Draco napinają się na plecach, gdy siedzi prosto,
jak gdyby nic się nie działo. Jego matka rzuca zdradzieckie spojrzenia na swego
syna i obrzuca pełnymi nienawiści resztę grupy.
Pan Lovegood gapi się dziwnie na skromny żyrandol
wiszący nad stołem, przechylając głowę w bok i mamrocząc coś pod nosem. Luna
uśmiecha się do wszystkich, zerkając swoim przenikliwym spojrzeniem. Jedynie
Harry wygląda na spokojnego. Oczyszczam gardło.
— Więc, wielu z was może być zdezorientowanych
obecnymi wydarzeniami — zaczynam, a pani Malfoy prycha pod nosem, jednak nikt
nie reaguje, ponieważ są wpatrzeni we mnie. — To dość długa, skomplikowana
opowieść, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, aby odpowiedzieć na wszelkie
pytania z waszej strony.
Jak na komendę wszyscy przytakują.
Mówię im wszystko. Nie pomijam długiej i bolesnej
wojny, którą ostatecznie przegraliśmy. Wspominam zaklęcie, które przekazał mi
portret Dumbledore’a tuż po ostatniej bitwie, ale nie koncentruję się na
szczegółach. Pani Malfoy patrzy na Draco, gdy mówię, że wszedł do gabinetu
podczas rzucania zaklęcia i wszystko pamięta. Blondyn nie chcąc skurczyć się
pod jej spojrzeniem, siada wyżej.
Kiedy wyjaśniam, że zaklęcie niesie za sobą
konsekwencje, Harry ściska moją dłoń, wiedząc, iż muszę powiedzieć, że moją
ceną za życie w naszym świecie, była śmierć moich rodziców. Wszyscy są
osłupieni i nawet pani Malfoy patrzy na mnie z politowaniem.
— Zostałam porwana przez Voldemorta — mówię — i
uwięziona.
Zerkam na Draco, wiedząc, że nie mogę powiedzieć nic
więcej.
— Uwięziono ją w Dworze Malfoyów — wyjaśnia chłopak.
— Ty draniu — rzuca Ron w jego kierunku.
— Ron — ostrzegam, a oczy Draco zwężają się, gdy
patrzy na rudzielca.
— Codziennie była torturowana, czasem za bardzo przez
Bellatrix — kontynuuje Draco, patrząc spokojnie na Rona, który wygląda tak,
jakby był gotowy rzucić zaklęcia lub ciosy, ewentualnie wybrać to, co prostsze.
— Draco — skarżę się — akurat o tym nie musieli wiedzieć.
W odpowiedzi przewraca oczami.
— Czarny Pan także ją torturował i to właśnie wtedy
coś mu zaproponowała — mówi dalej chłopak — śmierć Dumbledore’a.
Wszyscy z wyjątkiem Malfoyów i Luny wyglądają na
zdradzonych. Harry patrzy na mnie z niedowierzaniem płonącym w jego oczach. Spuszczam
wzrok na kolana, gdy na jego twarzy pojawia się ponury grymas.
— Przysięgła — mówi Draco trochę głośniej niż
wcześniej — przysięgą wieczystą, że Dumbledore umrze przed końcem roku i że nie
powie o tym nikomu, z wyjątkiem tych, którzy o tym już wiedzą.
— Wyjaśnij — żąda Harry ode mnie, niebezpiecznym tonem
głosu. Nie podnoszę wzroku znad mych kolan.
— Z właściwej linii czasu wiedziałam, że Dumbledore
był chory. Umarł na koniec szóstego roku, ale to nie choroba go zabrała. On… on
poprosił Snape’a o zabicie go, odkąd zaczął słabnąć, a jego śmierć była okazją,
aby Snape wykazał się lojalnością. Kiedy mnie porwano, wszedł Voldemort i… i…
chciał dowiedzieć się, co zniszczył Dumbledore. Prawdopodobnie bredząc,
powiedziałam mu, że Dumbledore umrze. Wziął to za propozycję. Wiedziałam, że
tak czy inaczej umrze, więc złożyłam ślubowanie, aby mnie wypuścił.
— Dlaczego mi nie powiedział? — szepta Harry.
— Nie chciał, abyś ty lub ktokolwiek go opłakiwał za
życia — odpowiadam cicho. — Chciał cieszyć się tymi ostatnimi dniami.
Harry przytakuje powoli, a ja sięgam po jego dłoń i
ściskam mocno.
— Pracowaliśmy z Dumbledore’em, aby w tej
czasoprzestrzeni było inaczej — mówię, odwracając się do grupy. — Draco mi
pomagał, jesteśmy o wiele lepiej przygotowani niż wtedy. Wygramy to.
Pani Malfoy drwi i odwraca wzrok.
— Skąd pewność, że możemy mu zaufać? — pyta Ron,
patrząc na Draco, którego oczy pałają taką samą nienawiścią.
— Ja mu ufam — odpowiadam. Ron zerka na mnie, ale
gniew w jego oczach nie maleje, tylko miesza się z niedowierzaniem i zdradą.
— Prawdopodobnie sobie z tobą pogrywa — odpowiada
szorstko Ron.
— Draco spędził rok, pomagając mi — wyjaśniam, nie
chcąc się wycofać. Najlepiej wszystko załatwić od razu, nie przejmując się
faktem, że jesteśmy zmęczeni i pogrążeni w żałobie. — Nie bylibyśmy w tak
doskonałej pozycji, gdyby nie on.
— To z nim spędzałaś tyle czasu? — Obrzydzenie pojawia
się na jego twarzy, a usta wykrzywiają w szyderstwie. Nie wycofam się.
— Tak.
— To, że się z nim bzykasz, nie oznacza, że można mu
zaufać — oświadcza Ron. — Powiedziałbym, że to stwarza jeszcze więcej powodów,
aby tego nie robić.
Pani Malfoy otwiera szeroko oczy i patrzy na mnie z
przerażeniem.
— To dlatego nas tu sprowadziłeś? — żąda. — Dla twojej
szlamy?
Draco rumieni się, ale wygląda na rozzłoszczonego.
Moje brwi niemal dotykają linii włosów.
— Ronaldzie Biliusie Weasley — krzyczę nagle,
ignorując pytające spojrzenia. — Jak śmiesz. Nie bzykam się z nikim, w
przeciwieństwie do niektórych ludzi. — Ron czerwieni się pod moim spojrzeniem.
— Draco pamięta wojnę i właśnie dlatego zmienił stronę, było okropnie i być
może tego nie zrozumiesz, ale nie będę tolerowała twojego dziecinnego
zachowania. Toczymy wojnę i jeśli nie potrafisz odłożyć na bok przeszłości, nie
możesz tu zostać. Nie możemy sobie pozwolić na walkę między sobą.
Ron warczy, szukając wsparcia u Harry’ego, jednak ten
nie odwraca wzroku, tylko potrząsa głową ze smutkiem. Oczy Rona zwężają się
jeszcze bardziej.
— Możesz po prostu porzucić przyjaciół, Łasico — zachęca
go Draco.
— Nigdy bym tego nie zrobił — krzyczy Gryfon.
— A jednak kiedyś miało to miejsce — odpowiada
spokojnie Draco, powodując, że Ron oddycha coraz ciężej.
— Ron — mówię cicho. — Myślę, że wszyscy potrzebujemy
czasu na przeanalizowanie nowych informacji. Zjedzmy śniadanie i pozwólmy, żeby
opadły emocje.
Weasley chwyta swój talerz i wstaje.
— Nie jem z nimi — syczy i odchodzi.
Pani Malfoy podnosi się po tym, jak niknie z pola
widzenia.
— Myślę, że będzie lepiej jeśli zjem śniadanie w swoim
pokoju — mówi chłodno. — Draco? — Chłopak jedynie kręci głową, co kobieta
komentuje prychnięciem. — Stworku, przynieś mi jedzenie — nakazuje. Skrzat
spogląda na Harry’ego, który powoli przytakuje i skrzat znika razem z kobietą.
— Co to miało być? — szeptam do Draco, który wzdycha
ciężko.
— Polityka czystej krwi w najlepszym wydaniu — mówi ze
znużeniem, wreszcie siadając na siedzenie. — Ona nie chce łamać się chlebem z
tym towarzystwem, a jedzenie z wrogiem jest aktem sojuszu lub przynajmniej
zgodą, by nie działać przeciwko drugiemu.
Przytakuję.
— To poszło całkiem nieźle — mówi Luna rozmarzonym
głosem, a Harry lekko się uśmiecha. — Jeden z lepszych możliwych wyników —
dodaje.
Co miała na myśli? Zapytam ją o to na osobności.
W ciszy jemy śniadanie. Ten poranek jest zdecydowanie
za długi.
~*~*~*~*~*~
Po południu samotnie wędruję korytarzami. Zdaje się,
że pani Malfoy rozmawia z obrazem pani Black.
— Zabił jej syna — szeptam, a pani Malfoy obraca się w
moim kierunku.
— Przepraszam? — odpowiada zimno.
— PLUGAWA SZLAMA! — krzyczy obraz, a Narcyza przewraca
oczami, wymawia zaklęcie, którego nie da się usłyszeć przez ten wrzask, po czym
wszystko cichnie.
— Odpocznij. — Patrzy na obraz wzrokiem nie znoszącym
sprzeciwu.
— Voldemort — mówię, a kobieta odwraca się do mnie. —
Voldemort zabił jej syna.
— Syriusz praktycznie nie był jej synem, gdy nadszedł
jego koniec — odpowiada, a ja kręcę głową ze smutkiem.
— Regulus, jej młodszy syn. Voldemort też go zabił. —
Kobieta nie odpowiada. — Zmienił zdanie, uświadomił sobie, że ból i śmierć nie
były tym, czego chciał w swoim życiu lub dla tego świata, a kiedy jego pan to
odkrył, pozbawił go życia.
Obrzuca mnie chłodnym, wyrachowanym spojrzeniem,
układając wargi w wąską kreskę.
— Myślisz, że zawahałby się, zabijając twojego syna? —
pytam.
Jej usta zaciskają się jeszcze bardziej, a brwi
zwężają. Odchodzę. Na razie może o tym myśleć, a ja muszę się nauczyć tego
przeklętego zaklęcia.
~*~*~*~*~*~
Harry, Draco, Lovegoodowie i ja jemy razem kolację.
Ron i pani Malfoy nalegali, aby jeść w swoich pokojach.
— Myślisz, że zdecyduje się odejść? — pytam Harry’ego
niskim głosem. Draco spogląda na nas groźnie zza stołu, a Harry wzrusza
ramionami.
— Jest 82% szans, że zostanie — odpowiada Luna między
kęsami.
— Słucham?
— Chociaż spadną do 37,2% jeśli Draco do niego pójdzie
i „porozmawia” z nim o tobie.
— Że co?
Patrzę na Draco, który zabija wzrokiem blondynkę.
— Chce, żeby Ron zrozumiał, że nie może do ciebie
mówić w ten sposób i to nie jest jego sprawa co robisz i kogo nie bzykasz —
kontynuuje dziewczyna, jakby nic się nie stało.
Moja twarz przybiera purpurowy odcień, a Draco
bardziej zielony.
— Mógłbyś? — szeptam.
— 64% szansy, że się na to zdecyduje, ponieważ warto —
dodaje Luna. — Właściwie — dotyka krawędzią widelca dolnej wargi — teraz już
97,1%, bo ma świadomość, że jest bardziej prawdopodobne, iż Ron odejdzie.
Przepraszam za to. — Uśmiecha się i bierze kolejny kawałek ziemniaka. Pan
Lovegood odwraca wzrok, bo kilka słonych łez spływa po jego twarzy. Luna
spogląda pytająco na ojca, a potem na swój posiłek, nieco bardziej
przytłumiona.
— Skąd to wszystko wiesz, Luno? — pyta Harry, a
dziewczyna uśmiecha się wesoło.
— Widzę to — odpowiada, co Harry komentuje
roztargnionym skinieniem głowy, chociaż tak naprawdę nic nie rozumie.
— Obawiam się, że muszę wracać do pokoju — mówi nagle
pan Lovegood, wstając. — Nargle próbują przejąć nade mną kontrolę, sami
widzicie.
Po czym kiwa głową i odchodzi, nie oglądając się za
sobą.
— Co masz na myśli, mówiąc „widzę” — Zwracam uwagę na
tę sprawę. Luna chichocze.
— Moimi oczami.
Ostatkiem sił tłumię westchnienie pełne irytacji.
— Co widzisz? — naciskam.
Przesuwa głowę w bok, a potem wzrusza ramionami.
— Wszystko — odpowiada.
— Wszystko?
— Tak. — Uśmiecha się szeroko.
— Ja… nie rozumiem.
— Co jest… co może być… jak prawdopodobne… wszystko. —
Znów wzrusza ramionami.
— Jak… jasnowidz? — pyta Harry. — Proroctwa?
Twarz chłopaka jest blada jak ściana, a Luna wykonuje
niezobowiązujący ruch głową.
— Jasnowidz nie pamięta proroctw — przypominam.
— Jasnowidz widzi proroctwa i protokoły — mówi Luna. —
To dość rzadkie, ale tak.
— Jesteś jasnowidzem? — Draco wstrzymuje oddech. Luna
wzrusza ramionami, ale kiwa głową. — Sądziłem, że to legenda, ponieważ od
ośmiuset lat nie odnotowano żadnego przypadku i żaden z nich nie został zidentyfikowany.
Może nie było także Insygniów Śmierci, myślę.
— Myślę, że słowo „jasnowidz” jest zbyt wyszukane —
mówi Luna, przewracając oczami. — Mama też tak mówiła.
— Twoja mama była jasnowidzem? — pyta Draco z
oczywistym niedowierzaniem.
— Właśnie tak — Luna rozpromienia się. — Tęsknię za
nią.
— Pozwól mi to rozpracować — mówi Harry. — Widzisz
przyszłość.
— Niezupełnie — poprawiam. — Książki, w których o tym
czytałam, mówią, że widzą możliwą przyszłość, ponieważ to, co nie zostało
zamienione w kamień jest tylko prawdopodobieństwem każdego wydarzenia.
Luna kiwa głową.
— Czy możesz nam powiedzieć, czy wygramy? — Harry
szepta z niepokojem.
Jej uśmiech gaśnie, gdy lekko potrząsa głową.
— Jeszcze daleko do tego — mamrocze. — Tak wiele może
się zmienić między teraz a potem. Nie mogę nic więcej powiedzieć, poza tym, że
musimy się przygotować, aby być gotowym na to, co będzie miało miejsce przez
następne dwa tygodnie.
— Dwa tygodnie? — jęczy Draco. — Widzisz dwa tygodnie
bez medytacji. Jak wielką moc posiadasz? — Jego oczy omiatają młodą czarownicę,
która wzrusza ramionami.
— Mogę cię o coś zapytać? —pytam nerwowo, ale można
wyczuć mój sceptycyzm. Luna zgadza się. — Czy możesz dzisiaj wieczorem spisać
możliwe warianty mojej przyszłości wraz z prawdopodobieństwem i schować do
koperty? Chciałabym je jutro przeczytać.
Odpowiada wszechwiedzącym uśmiechem.
— Jasne.
Tak czy inaczej, będę wiedziała rano. Chociaż mam
wrażenie, że dzisiaj wieczorem będę musiała porozmawiać z Draco.
Rozdział wyszedł naprawdę fajnie. Mnie też Luna zaskoczyła I zaciekawiła :) Co do świąt, na szczęście mieszkam w internacie i większe porządki też mnie ominęły ;)
OdpowiedzUsuńJa również chcę ci życzyć wesołych, pogodnych świąt Wielkanocnych i mokrego dyngusa :*
Pozdrawiam ❤️
Dziękuję za komentarz. Luna tutaj jest bardzo fajnie wykreowana i aż nie mogę się doczekać aż się o tym przekonacie :)
UsuńKurcze, aż się zakręciłam przy tych wyliczeniach procentowych :D Podoba mi się ten rozdzial i fajnie się go czytało, bo szczerze mówiąc to niektóre ostatnie rozdziały trochę mnie nudziły ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdzial z jeszcze większą dawką rewelacji i emocji między naszymi bohaterami:)
A.
Dziękuję! Wiem, że ostatnie rozdziały niewiele wniosły, ale takie przejściowe też muszą być. Teraz będzie fajniej ;)
UsuńSpodobała mi się ta krótka rozmowa Hermiony z panią Malfoy, mam nadzieję, że w późniejszych rozdziałach pojawi się tego więcej. Ciekawe jest też to, że Luna jest... jasnowidzem? Niezwykłe, naprawdę, zastanawia mnie to jak autorka rozwinie ten wątek
OdpowiedzUsuńCharlotte
wschod-slonca-dramione.blogspot.com
Ta rozmowa była dość zaskakująca, ale to nie koniec! Tak Luna przewiduje przyszłość, więc można sobie wyobrazić, co będzie się działo :D
UsuńDzisiaj znalazlam te opowiadanie i musze stwierdzic, ze jest naprawde dobre :D Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu.
OdpowiedzUsuń