Tanecznym krokiem idę w kierunku
portretu Gryffindoru. Rozglądam się na boki i nie przejmuję się dziwnymi
spojrzeniami uczniów. Zrobiłam to! Naprawdę to zrobiłam! Dziś jest pierwsza
sobota października i po raz pierwszy udało mi się zablokować wtargnięcie
Malfoya do mojego umysłu. Pomogło mi w tym radosne wspomnienie. Kto mógł przypuszczać,
że to zadziała? Cóż, powinnam się tego domyślić. Ale teraz nie ma to żadnego
znaczenia, bo wreszcie mi się udało! Oczywiście Malfoy twierdził, że musimy to
powtórzyć jeszcze kilka razy, aby upewnić się, że to nie przypadek. Dwa razy mi
się nie udało, ale trzy kolejne próby powiodły się. Wreszcie robię postępy.
— Gdzie byłaś? — pyta szorstki głos
Rona, kiedy przechodzę przez dziurę pod portretem. Nie mogę się powstrzymać i
uśmiecham się szerzej.
— Czy to ważne, Ron? — odpowiadam.
Chłopak otwiera szerzej oczy i zakłada
ręce pod boki. Nie wie, że w tym momencie wygląda jak Molly.
— Przegapiłaś obiad — mówi stanowczym
tonem.
Wzruszam ramionami.
— Nie byłam głodna.
— Ale gdzie byłaś? — naciska.
— Ron. — Przewracam oczami.
— No… gdzie się ukryłaś? Nawet nie
było cię na mapie.
Momentalnie poważnieję.
— Co to ma znaczyć? — Rzucam mu ostre
spojrzenie i całą swoją uwagę skupiam na jego osobie.
— Powiedziałem — prycha chłopak. —
Gdzie się ukryłaś?
— Czy jest jakiś powód, dla którego
musiałeś szukać mnie na mapie?
Robi się czerwony, ale nadal patrzy mi
w oczy.
— Nie wiedzieliśmy, gdzie byłaś. —
Broni się.
Zaciskam pięści i mrużę gniewnie oczy.
— Wezmę to za nie. Nie życzę sobie, żebyś szpiegował mnie za pomocą mapy. Chyba
że wydarzy się jakaś tragedia. Czy to jasne? — pytam, grożąc mu palcem przed
oczami.
Ron nie reaguje, a ja nie mam ochoty
czekać i odwracam się na pięcie, po czym wychodzę przez dziurę pod portretem.
Jestem na niego wściekła. Będę się uczyć w bibliotece.
~*~*~*~*~*~
— Mmmm pieczeń — komentuje Harry,
kiedy siada naprzeciwko mnie na kolacji tego wieczoru. Ron siedzi obok niego,
ostentacyjnie ignorując moją osobę. Sympatyczny uśmiech pojawia się na twarzy
Harry’ego, kiedy widzi moje zirytowane spojrzenie skierowane do rudzielca. —
Zrobiłaś już pracę domową z zaklęć?
— Tak, dziś po południu — odpowiadam,
uradowana z bezpiecznego tematu rozmowy. — A ty już skończyłeś?
Kręci przecząco głową.
— Byłem trochę zajęty. — Rzuca mi
znaczące spojrzenie. Domyślam się, że chodzi o jego spotkania z dyrektorem.
Przytakuję.
— Harry — Ron odzywa się nagle —
słyszałeś o nowych zawodnikach w zespole Krukonów?
Harry spogląda na mnie z poczuciem
winy, po czym zerka na Rona.
— Nie, nie słyszałem wiele o tych,
których wybrali.
Ron wznosi oczy ku niebu i zaczyna
opowiadać przyjacielowi o tym, co się dowiedział. Zerkam na niego, ale wiem, że
jestem na straconej pozycji. Potrząsam przecząco głową i skupiam się na swoim
talerzu. Wykorzystuję wolną chwilę na budowanie barier w moim umyśle, w taki
sposób jak opisano to w książkach. Kolacja przebiega bardzo szybko.
— Hermiono? — mówi Harry, gdy kieruję
się w stronę schodów do dormitorium. Ron stoi na schodach po drugiej stronie
pokoju wspólnego. Prycha i odwraca się. Podchodzę do Harry’ego. Gdy rudzielec
znika z pola widzenia, pyta:
— Wszystko w porządku?
Przytakuję.
— Tak. Dlaczego pytasz?
— Dobrze wiem, że Ron ubzdurał sobie,
że gdzieś znikasz, ale… cóż, byłem bardzo zajęty i w ogóle. Chciałem się tylko
upewnić, czy u ciebie wszystko dobrze.
Słysząc jego słowa, spontanicznie
rzucam mu się na szyję. Sekundę później odwzajemnia mój uścisk. W dzieciństwie
nikt nie okazywał mu żadnej czułości, ale ostatnio zrobił wielkie postępy w tej
dziedzinie.
— Dziękuję, Harry — szeptam.
— Nie ma sprawy — mówi, odsuwając się
ode mnie i patrząc mi w oczy. — Na pewno nic się nie dzieje? — naciska.
Kręcę głową.
— Nie, to znaczy wiele się dzieje, ale
to nic złego.
Uśmiecha się i czuję bijące od niego
ciepło.
— W porządku. Dobranoc.
Również się uśmiecham i obserwuję jak
idzie do dormitorium. Kiedy znika za drzwiami, mój uśmiech znika, a z nim
odrobina dobrego humoru.
— Nienawidzę sekretów — mruczę, zanim
też kieruję się do łóżka.
~*~*~*~*~*~
— Gotowa, Granger? — pyta Malfoy,
stojąc naprzeciwko mnie w Pokoju Życzeń. Październik się skończył i w tym
momencie jest już przeszłością. Przytakuję. — Na trzy…
Przenika do mojego umysłu. Czuję jak
naciska na moją warstwę ochronną, zwalnia, ale nie zatrzymuje się. Nagle coś
klika w moim umyśle. Szare oczy pochłaniają mnie i pierwsza scena nabiera
kształtu.
Ciemne drewniane podłogi i drogie
meble ozdabiają ogromny gabinet. Nagle słyszę krzyk. Mały chłopiec o blond
włosach trzęsie się na podłodze.
— W jaki sposób — człowiek stojący nad
nim, wrzeszczy na całe gardło — szlama ma lepsze oceny od ciebie? — Chłopczyk
jęczy jeszcze głośniej. — Jesteś Malfoyem, czy nie?
Mężczyzna unosi różdżkę do góry i
rzuca zaklęcie. Dziecko leży w pozycji embrionalnej i szlocha coraz głośniej.
— Odpowiedz mi! — Chłopiec wybucha
płaczem.
— Crucio!
— krzyczy mężczyzna i wrzaski odbijają się echem w mojej głowie, nawet wtedy,
gdy scena się zmienia.
Słychać trzask drzwi do sypialni.
Wewnątrz na krawędzi łóżka siedzi kobieta o długich blond włosach, szlochając
bezgłośnie.
— Nie wiem co sobie myślałaś. — Jej
mąż góruje nad nią. — To nie jest dobry moment. — Idzie ku drzwiom. — Weź się w
garść — rozkazuje, zanim wychodzi.
Jej syn skrada się do pomieszczenia.
Ma około osiemnastu lat, ale wygląda na starszego.
— Draco — mówi kobieta, sięgając ręką
w jego kierunku. Podchodzi do niej i przytula się do jej piersi.
— Cii — szepta, masując ją ręką po
plecach. — Jest dobrze, będzie dobrze.
— Przepraszam — szepta blondynka.
— Nie masz za co przepraszać. — Jego
głos brzmi bardzo dojrzale.
— Nie, to moja wina — twierdzi
kobieta, odsuwając się od niego i patrząc mu prosto w oczy. Łzy spływają po jej
policzkach. — Ja tylko… — jej głos się łamie. — Chciałam żebyśmy znowu byli
szczęśliwi i myślałam… był taki szczęśliwy kiedy się urodziłeś. — Szloch
wstrząsa jej ciałem i chłopak znowu przyciąga ją do siebie.
— Ciii, cii, nie martw się. — Jego
słowa są jak ukojenie, ale w oczach widać ogromną wściekłość.
Obraz się rozmywa i znowu jesteśmy w
Pokoju Życzeń. Spoglądam na Malfoya i przełykam ślinę. Jego szczęka jest
zaciśnięta, a żyły na skroniach pulsują niebezpiecznie. Oczy śledzą każdy mój
ruch.
— Malfoy… — zaczynam, ale mruży
gniewnie oczy. Mogłam poczuć jego samotność, ból wyrządzony przez ojca i
nienawiść do tego człowieka. Jego miłość do matki i niezdolność do ochronienia jej
przed wszystkim złem na świecie. Czułam to wszystko w jego wspomnieniach. Ale
co mogłabym powiedzieć? Wiem, że nie przejmował się moim bólem podczas
wcześniejszych lekcji. Jednak mnie było łatwiej, bo wiedziałam, że do
niektórych sytuacji w moim życiu doprowadziły strach i niepewność. W końcu
byłam Gryfonką i potrafiłam rozpoznać te emocje.
Podchodzę do Malfoya — nie, w stronę
Draco. On przesuwa się lekko. Owijam ręce na jego szyi i stoję bardzo blisko.
— Bardzo mi przykro. Przykro mi z
powodu tego, co ci się stało, Draco — szeptam. Czuję, że relaksuje się, słysząc
moje słowa. Jego ręce lekko dotykają mojej talii, a podbródek opiera się o moją
głowę.
— Nienawidzę go — mówi cicho. Nie
odsuwam się.
— Wiem — odpowiadam.
— Kiedy umarł podczas wojny… ulżyło
mi. — Nie wiem co powiedzieć, więc przytulam go mocniej. — Ale teraz on żyje i
nie mogę ochronić mojej matki tak jakbym chciał. — Ściskam go jeszcze raz,
zanim odsuwam się. Jego palce leżą na mojej talii i niechętnie pozwala mi
odejść. Patrzę mu w oczy.
— Więc dowiemy się jak możemy ją ochronić
— mówię. Te słowa są prawdziwe. Nikt nie zasługuje na traktowanie w ten sposób.
Te wszystkie straszne rzeczy i to życie w strachu. Nie, to nie może się dziać.
— My? — pyta, a ja uśmiecham się.
— Tak.
Kiwa głową.
— Okay.
~*~*~*~*~*~
Powinniśmy ćwiczyć Oklumencję, ale nie
mamy na to ochoty. Żadne z nas nie chce wyjść z Pokoju Życzeń. To pomieszczenie
stało się naszą bezpieczną przystanią. Wyjmujemy pracę domową i odrabiamy
lekcje. W pokoju panuje cisza. Od czasu do czasu przerywa ją szelest kartek i
pisanie piórem na pergaminie. Może to dziwne, ale odpowiada mi towarzystwo
Draco. Gdy zobaczyłam jego wspomnienia, zaczęłam patrzeć na niego w inny
sposób. Już nie jest tym wrednym Ślizgonem, który obrażał mnie na każdym kroku.
Zobaczyłam w nim człowieka. Skrzywdzonego przez ojca, kochającego matkę chłopaka,
który po prostu nie miał szczęścia w życiu. Zapewne Ron będzie robił mi wyrzuty
za to, że wrócę późno do Pokoju Wspólnego. Zapewne Lucjusz Malfoy będzie
wymyślał plan, dzięki któremu jeszcze bardziej skrzywdzi swoją rodzinę. Ale
teraz w Pokoju Życzeń wszystko wydaje się proste.
____________
Witajcie :) W to niedzielne popołudnie publikuję nowy rozdział opowiadania. To taki punkt zwrotny w tej historii. Teraz między Draco i Hermioną wiele będzie się działo ;) Ale nie będę spojlerować, bo nie chcę psuć Wam zabawy :) Jak wrażenia po rozdziale? Mam nadzieję, że pozytywne. Jestem ciekawa Waszych opinii.
Rozdział pojawia się po dłuższym okresie czasu. Wiem, że zawaliłam, no ale ostatnio wiele się działo i po prostu nie mogłam wszystkiego ogarnąć. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział. Zostaniecie o tym poinformowani w Proroku Codziennym.
Przy okazji zapraszam na moje nowe dramione Last Minute Love w wakacyjnym klimacie. Na razie jest tylko zapowiedź, ale na dniach powinien pojawić się pierwszy rozdział. Jak beta go sprawdzi od razu go opublikuję :)
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia :) Enjoy!