niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 7: Postęp

Tanecznym krokiem idę w kierunku portretu Gryffindoru. Rozglądam się na boki i nie przejmuję się dziwnymi spojrzeniami uczniów. Zrobiłam to! Naprawdę to zrobiłam! Dziś jest pierwsza sobota października i po raz pierwszy udało mi się zablokować wtargnięcie Malfoya do mojego umysłu. Pomogło mi w tym radosne wspomnienie. Kto mógł przypuszczać, że to zadziała? Cóż, powinnam się tego domyślić. Ale teraz nie ma to żadnego znaczenia, bo wreszcie mi się udało! Oczywiście Malfoy twierdził, że musimy to powtórzyć jeszcze kilka razy, aby upewnić się, że to nie przypadek. Dwa razy mi się nie udało, ale trzy kolejne próby powiodły się. Wreszcie robię postępy.
— Gdzie byłaś? — pyta szorstki głos Rona, kiedy przechodzę przez dziurę pod portretem. Nie mogę się powstrzymać i uśmiecham się szerzej.
— Czy to ważne, Ron? — odpowiadam.
Chłopak otwiera szerzej oczy i zakłada ręce pod boki. Nie wie, że w tym momencie wygląda jak Molly.
— Przegapiłaś obiad — mówi stanowczym tonem.
Wzruszam ramionami.
— Nie byłam głodna.
— Ale gdzie byłaś? — naciska.
— Ron. — Przewracam oczami.
— No… gdzie się ukryłaś? Nawet nie było cię na mapie.
Momentalnie poważnieję.
— Co to ma znaczyć? — Rzucam mu ostre spojrzenie i całą swoją uwagę skupiam na jego osobie.
— Powiedziałem — prycha chłopak. — Gdzie się ukryłaś?
— Czy jest jakiś powód, dla którego musiałeś szukać mnie na mapie?
Robi się czerwony, ale nadal patrzy mi w oczy.
— Nie wiedzieliśmy, gdzie byłaś. — Broni się.
Zaciskam pięści i mrużę gniewnie oczy.
— Wezmę to za nie. Nie życzę sobie, żebyś szpiegował mnie za pomocą mapy. Chyba że wydarzy się jakaś tragedia. Czy to jasne? — pytam, grożąc mu palcem przed oczami.
Ron nie reaguje, a ja nie mam ochoty czekać i odwracam się na pięcie, po czym wychodzę przez dziurę pod portretem. Jestem na niego wściekła. Będę się uczyć w bibliotece.

~*~*~*~*~*~

— Mmmm pieczeń — komentuje Harry, kiedy siada naprzeciwko mnie na kolacji tego wieczoru. Ron siedzi obok niego, ostentacyjnie ignorując moją osobę. Sympatyczny uśmiech pojawia się na twarzy Harry’ego, kiedy widzi moje zirytowane spojrzenie skierowane do rudzielca. — Zrobiłaś już pracę domową z zaklęć?
— Tak, dziś po południu — odpowiadam, uradowana z bezpiecznego tematu rozmowy. — A ty już skończyłeś?
Kręci przecząco głową.
— Byłem trochę zajęty. — Rzuca mi znaczące spojrzenie. Domyślam się, że chodzi o jego spotkania z dyrektorem. Przytakuję.
— Harry — Ron odzywa się nagle — słyszałeś o nowych zawodnikach w zespole Krukonów?
Harry spogląda na mnie z poczuciem winy, po czym zerka na Rona.
— Nie, nie słyszałem wiele o tych, których wybrali.
Ron wznosi oczy ku niebu i zaczyna opowiadać przyjacielowi o tym, co się dowiedział. Zerkam na niego, ale wiem, że jestem na straconej pozycji. Potrząsam przecząco głową i skupiam się na swoim talerzu. Wykorzystuję wolną chwilę na budowanie barier w moim umyśle, w taki sposób jak opisano to w książkach. Kolacja przebiega bardzo szybko.
— Hermiono? — mówi Harry, gdy kieruję się w stronę schodów do dormitorium. Ron stoi na schodach po drugiej stronie pokoju wspólnego. Prycha i odwraca się. Podchodzę do Harry’ego. Gdy rudzielec znika z pola widzenia, pyta:
— Wszystko w porządku?
Przytakuję.
— Tak. Dlaczego pytasz?
— Dobrze wiem, że Ron ubzdurał sobie, że gdzieś znikasz, ale… cóż, byłem bardzo zajęty i w ogóle. Chciałem się tylko upewnić, czy u ciebie wszystko dobrze.
Słysząc jego słowa, spontanicznie rzucam mu się na szyję. Sekundę później odwzajemnia mój uścisk. W dzieciństwie nikt nie okazywał mu żadnej czułości, ale ostatnio zrobił wielkie postępy w tej dziedzinie.
— Dziękuję, Harry — szeptam.
— Nie ma sprawy — mówi, odsuwając się ode mnie i patrząc mi w oczy. — Na pewno nic się nie dzieje? — naciska.
Kręcę głową.
— Nie, to znaczy wiele się dzieje, ale to nic złego.
Uśmiecha się i czuję bijące od niego ciepło.
— W porządku. Dobranoc.
Również się uśmiecham i obserwuję jak idzie do dormitorium. Kiedy znika za drzwiami, mój uśmiech znika, a z nim odrobina dobrego humoru.
— Nienawidzę sekretów — mruczę, zanim też kieruję się do łóżka.

~*~*~*~*~*~

— Gotowa, Granger? — pyta Malfoy, stojąc naprzeciwko mnie w Pokoju Życzeń. Październik się skończył i w tym momencie jest już przeszłością. Przytakuję. — Na trzy…
Przenika do mojego umysłu. Czuję jak naciska na moją warstwę ochronną, zwalnia, ale nie zatrzymuje się. Nagle coś klika w moim umyśle. Szare oczy pochłaniają mnie i pierwsza scena nabiera kształtu.
Ciemne drewniane podłogi i drogie meble ozdabiają ogromny gabinet. Nagle słyszę krzyk. Mały chłopiec o blond włosach trzęsie się na podłodze.
— W jaki sposób — człowiek stojący nad nim, wrzeszczy na całe gardło — szlama ma lepsze oceny od ciebie? — Chłopczyk jęczy jeszcze głośniej. — Jesteś Malfoyem, czy nie?
Mężczyzna unosi różdżkę do góry i rzuca zaklęcie. Dziecko leży w pozycji embrionalnej i szlocha coraz głośniej.
— Odpowiedz mi! — Chłopiec wybucha płaczem.
Crucio! — krzyczy mężczyzna i wrzaski odbijają się echem w mojej głowie, nawet wtedy, gdy scena się zmienia.
Słychać trzask drzwi do sypialni. Wewnątrz na krawędzi łóżka siedzi kobieta o długich blond włosach, szlochając bezgłośnie.
— Nie wiem co sobie myślałaś. — Jej mąż góruje nad nią. — To nie jest dobry moment. — Idzie ku drzwiom. — Weź się w garść — rozkazuje, zanim wychodzi.
Jej syn skrada się do pomieszczenia. Ma około osiemnastu lat, ale wygląda na starszego.
— Draco — mówi kobieta, sięgając ręką w jego kierunku. Podchodzi do niej i przytula się do jej piersi.
— Cii — szepta, masując ją ręką po plecach. — Jest dobrze, będzie dobrze.
— Przepraszam — szepta blondynka.
— Nie masz za co przepraszać. — Jego głos brzmi bardzo dojrzale.
— Nie, to moja wina — twierdzi kobieta, odsuwając się od niego i patrząc mu prosto w oczy. Łzy spływają po jej policzkach. — Ja tylko… — jej głos się łamie. — Chciałam żebyśmy znowu byli szczęśliwi i myślałam… był taki szczęśliwy kiedy się urodziłeś. — Szloch wstrząsa jej ciałem i chłopak znowu przyciąga ją do siebie.
— Ciii, cii, nie martw się. — Jego słowa są jak ukojenie, ale w oczach widać ogromną wściekłość.
Obraz się rozmywa i znowu jesteśmy w Pokoju Życzeń. Spoglądam na Malfoya i przełykam ślinę. Jego szczęka jest zaciśnięta, a żyły na skroniach pulsują niebezpiecznie. Oczy śledzą każdy mój ruch.
— Malfoy… — zaczynam, ale mruży gniewnie oczy. Mogłam poczuć jego samotność, ból wyrządzony przez ojca i nienawiść do tego człowieka. Jego miłość do matki i niezdolność do ochronienia jej przed wszystkim złem na świecie. Czułam to wszystko w jego wspomnieniach. Ale co mogłabym powiedzieć? Wiem, że nie przejmował się moim bólem podczas wcześniejszych lekcji. Jednak mnie było łatwiej, bo wiedziałam, że do niektórych sytuacji w moim życiu doprowadziły strach i niepewność. W końcu byłam Gryfonką i potrafiłam rozpoznać te emocje.
Podchodzę do Malfoya — nie, w stronę Draco. On przesuwa się lekko. Owijam ręce na jego szyi i stoję bardzo blisko.
— Bardzo mi przykro. Przykro mi z powodu tego, co ci się stało, Draco — szeptam. Czuję, że relaksuje się, słysząc moje słowa. Jego ręce lekko dotykają mojej talii, a podbródek opiera się o moją głowę.
— Nienawidzę go — mówi cicho. Nie odsuwam się.
— Wiem — odpowiadam.
— Kiedy umarł podczas wojny… ulżyło mi. — Nie wiem co powiedzieć, więc przytulam go mocniej. — Ale teraz on żyje i nie mogę ochronić mojej matki tak jakbym chciał. — Ściskam go jeszcze raz, zanim odsuwam się. Jego palce leżą na mojej talii i niechętnie pozwala mi odejść. Patrzę mu w oczy.
— Więc dowiemy się jak możemy ją ochronić — mówię. Te słowa są prawdziwe. Nikt nie zasługuje na traktowanie w ten sposób. Te wszystkie straszne rzeczy i to życie w strachu. Nie, to nie może się dziać.
— My? — pyta, a ja uśmiecham się.
— Tak.
Kiwa głową.
— Okay.

~*~*~*~*~*~

Powinniśmy ćwiczyć Oklumencję, ale nie mamy na to ochoty. Żadne z nas nie chce wyjść z Pokoju Życzeń. To pomieszczenie stało się naszą bezpieczną przystanią. Wyjmujemy pracę domową i odrabiamy lekcje. W pokoju panuje cisza. Od czasu do czasu przerywa ją szelest kartek i pisanie piórem na pergaminie. Może to dziwne, ale odpowiada mi towarzystwo Draco. Gdy zobaczyłam jego wspomnienia, zaczęłam patrzeć na niego w inny sposób. Już nie jest tym wrednym Ślizgonem, który obrażał mnie na każdym kroku. Zobaczyłam w nim człowieka. Skrzywdzonego przez ojca, kochającego matkę chłopaka, który po prostu nie miał szczęścia w życiu. Zapewne Ron będzie robił mi wyrzuty za to, że wrócę późno do Pokoju Wspólnego. Zapewne Lucjusz Malfoy będzie wymyślał plan, dzięki któremu jeszcze bardziej skrzywdzi swoją rodzinę. Ale teraz w Pokoju Życzeń wszystko wydaje się proste.

____________

Witajcie :) W to niedzielne popołudnie publikuję nowy rozdział opowiadania. To taki punkt zwrotny w tej historii. Teraz między Draco i Hermioną wiele będzie się działo ;) Ale nie będę spojlerować, bo nie chcę psuć Wam zabawy :) Jak wrażenia po rozdziale? Mam nadzieję, że pozytywne. Jestem ciekawa Waszych opinii.
Rozdział pojawia się po dłuższym okresie czasu. Wiem, że zawaliłam, no ale ostatnio wiele się działo i po prostu nie mogłam wszystkiego ogarnąć. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział. Zostaniecie o tym poinformowani w Proroku Codziennym.
Przy okazji zapraszam na moje nowe dramione Last Minute Love w wakacyjnym klimacie. Na razie jest tylko zapowiedź, ale na dniach powinien pojawić się pierwszy rozdział. Jak beta go sprawdzi od razu go opublikuję :)
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia :) Enjoy!



Obserwatorzy