Hermionie nie spało się tak łatwo.
Kilka godzin później, leżała wpatrując się w światło na suficie, zastanawiając
się, jak szybko ten widok się jej znudzi.
Nie miała tu nic do robienia. Leżała
zmęczona brakiem snu, nawet myślenie było dla niej trudnością. Wymyślała plany
ucieczki, ale każdy okazywał się bardziej beznadziejny od poprzedniego
i zaczęła myśleć o czymś innym.
Kątem oka dostrzegła Malfoya, który
przekręcił się na łóżku. Było coś, co ją zastanawiało. Dlaczego jest zamknięty
w lochu? Dlaczego tak dziwnie się zachowuje? Nie przezywał jej nie był
niegrzeczny wobec niej i - co dziwiło ją najbardziej - mówił do niej po
imieniu. Im bardziej o tym myślała, tym więcej miała pytań. To było kłopotliwe.
Spojrzała w stronę małego otworu,
które służyło jako okno. Harry i Ron uratowali ją ostatnio kiedy tu była.
Wzdrygnęła się mimowolnie, przypominając sobie że lecieli z nią na miotle z Malfoy
Manor lewitując ją nieprzytomną… Harry upuścił ją, ktoś jej o tym powiedział.
Kto ją złapał? Zmarszczyła brwi - powinna to pamiętać. Potem przypomniały jej
się tortury śmierciożerców. To musiał być Ron. Pamiętała chłopców, kiedy
opowiadali jej co się stało, ale niektóre wspomnienia były niewyraźne.
Hermiona nie chciała, żeby ją
ratowali. To byłoby zbyt niebezpiecznie, gdyby zostali złapani. Lucjusz Malfoy
torturował… kogoś… kiedy lecieli. Co jeśli coś takiego znowu by się stało?
Ale chciała, żeby przyszli. Chciała
być bezpieczna, chciała być daleko stąd, chciała być z powrotem w Hogwarcie i
uczyć się ciężko. Zaniepokoiła się - była samolubna, chciała żeby ją uratowali,
pomimo niebezpieczeństwa? Nie, to naturalne, że chce aby byli bezpieczni. I nie
chce, żeby przyszli.
Jeśli Harry i Ron dowiedzą się, na
pewno będą chcieli ją uratować. Była pewna, że dowiedzą się prędzej czy później
- pewnie już podejrzewają! To zdeterminowało ją, aby się uwolnić zanim jej
przyjaciele narażą się na niebezpieczeństwo. Nie pozwoli, aby stało się im coś
złego.
Myśląc co zrobić, Hermiona zapadła w
drzemkę. Jednak nie pospała długo, bo jej półgodzinną drzemkę przerwał piskliwy
głos.
- Biedny panicz Draco - mówił głos -
Śpiewka wie, że Mistrz Lucjusz jest - tu głos przerwał dysząc ciężko -
paskudnym, paskudnym człowiekiem! Śpiewka ci współczuje, ale nie mówi tego, bo
myślisz, że skrzaty domowe nie mają uczuć, są gorsze i nie chcesz żeby Śpiewka
współczuła. - Głos przerwał. Hermiona chociaż senna, zdenerwowała się, że głos
ucichł. Miał ładny dźwięk, wysoki, niemal melodyjny, podobał jej się.
- A teraz Śpiewka jest bardziej
smutna. - Głos westchnął i pociągnął nosem. W pełni obudzona Hermiona otworzyła
oczy i zobaczyła skrzata stojącego z dala od niej, obok Malfoya. Miała
przekrzywioną głowę, ale widać było, że mówi co myśli - było jej żal chłopaka.
Ciekawość zwyciężyła i Hermiona
usiadła na łóżku. - Eee… przepraszam… - zaczęła. Skrzat odwrócił się. Pierwszą
rzeczą jaką dziewczyna zauważyła były niebieskie oczy szeroko otwarte ze strachu.
- Obudziłaś się! - pisnęła. - Śpiewka
przeprasza, nie wiedziała, że nie śpisz…
- W porządku - uspokoiła ją Hermiona.
- Przed chwilą się obudziłam.
Śpiewka pochyliła się w stronę
podłogi, gdzie stały dwie miski wodnistej zupy. - Śpiewka ma jedzenie dla panienki
Hermiony i panicza Draco. - Podniosła jedną miskę i podała dziewczynie z
nadzieją.
- Dziękuję - odpowiedziała Hermiona,
biorąc miskę. Śpiewka zamrugała kilka razy szeroko otwartymi oczami i
uśmiechnęła się szeroko, pociągając nosem.
- Dobrze się czujesz? - zapytała
dziewczyna z przejęciem, kiedy skrzatka ponownie pociągnęła nosem.
- Tak, panienko Hermiono. Po prostu…
Śpiewka nie jest przyzwyczajona do uprzejmości ludzi. - Zatrzymała się i
wytarła nos chusteczką, po czym kontynuowała. - Rodzina Śpiewki jest bardzo
zła, panienko Hermiono.
Hermiona ostrożnie spróbowała zupy.
Smakowała, o dziwo, bardzo dobrze. Lucjusz oczywiście nie interweniował w menu
więzienia. - Jesteś nowym skrzatem Malfoyów? - zapytała z zaciekawieniem. - Jak
to się stało, że dla nich pracujesz?
Uszy skrzata opadły, a ona zadławiła
się szlochem.
- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz -
powiedziała dziewczyna szybko.
- Nie, Śpiewka… - przerwała,
przecierając oczy kawałkiem chusteczki. - pani Śpiewki była bardzo dobrą
czarownicą, przyjaźniła się z Dumbledore’m. - Jej głos był pełen czci wobec
Dumbledore’a. - Ale Mistrz Lucjusz zabił panią Śpiewki… Mistrz Lucjusz kazał
Śpiewce pracować dla siebie. - Jej uszy opadły jeszcze bardziej i zaszlochała
jeszcze głośniej.
- Och, biedactwo - powiedziała
Hermiona, wyciągając paczkę chusteczek z kieszeni. Czy zło Lucjusza nie ma
końca? - Masz - powiedziała, wręczając jej czystą chusteczkę.
Skrzatka uśmiechnęła się z
wdzięcznością. - Dziękuję, panienko Hermiono. - Wytarła głośno nos. - Śpiewka
nienawidzi Mistrza Lucjusza, to bardzo, bardzo zły czarnoksiężnik… i bardzo
niedobry wobec panicza Draco. Śpiewka wiele widziała i słyszała! Panienka
Hermiona nigdy nie uwierzy Śpiewce, panienka Hermiona pewnie myśli, że Śpiewka
podsłuchiwała…
- Nie mogłabym! - Hermiona podskoczyła
oburzona i starała się pocieszyć stworzenie. Śpiewka pociągnęła nosem.
Hermiona obserwowała ją ze smutkiem. Biedactwo…
skazana na Malfoyów. To było gorsze od porwania na kilka dni. Bycie ich
niewolnikiem przez całe życie… to musi być straszne. Skrzatka była odważna
mówiąc o nich… ale…
- Jak w ogóle możesz mówić źle o
Malfoyach? - zapytała Hermiona ze zdziwieniem. - Wszystkie skrzaty, które
spotkałam, karały się, gdy mówiły źle o swoim panu…
Śpiewka rozpromieniła się nagle. - Ale
Śpiewka się każe - powiedziała z dumą. - Każdej nocy Śpiewka mówi dziesięć
strasznych rzeczy o Mistrzu Lucjuszu. Było ciężko, szczególnie na początku
Śpiewka miała wiele siniaków. Ale teraz może mówić co zechce. - Uśmiechnęła się
jeszcze szerzej. - Śpiewka może powiedzieć, że… Mistrz Lucjusz to strasznie
okrutny idiota z pyłem zamiast mózgu i charyzmą ropuchy.
Hermiona zaśmiała się. - Rzeczywiście
ćwiczyłaś. Jesteś prawie tak dobra jak… - Zatrzymała się nagle, marszcząc brwi.
Dlaczego to imię przyszło jej do głowy?
- Jak kto? - zapytała Śpiewka z
ciekawością. - Nikt…
- Czy ma panienka na myśli… Draco
Malfoya? - odważyła się Śpiewka.
- Skąd wiedziałaś? - zapytała Hermiona
ze zdziwieniem. Nawet nie wiedziała, dlaczego jego imię przyszło jej do głowy
jako przykład… To prawda, często ją obrażał, ale nie humorystycznie. Zazwyczaj
obraźliwie.
Śpiewka ponownie pociągnęła nosem.
Hermiona zauważyła, że była w takim nastroju od kilku minut. - Śpiewka jest
bardzo smutna… - zaczęła. - Śpiewka zawsze jest przykro panicza Draco, bo Mistrz
Lucjusz jest bardzo okrutny wobec niego. Była bardzo szczęśliwa kiedy okazało
się, że…
Skrzatka zatrzymała się nagle. - Że
co? - ponagliła Hermiona. Ale skrzatka pokręciła głową. Spojrzała w stronę
łóżka Malfoya.
- Śpiewka nie powie - mruknęła cicho.
- To sprawa panicza Draco. Powie ci, jeśli będzie chciał. - Chlipnęła nosem i
wytarła go w chusteczkę.
- Myślałam, że możesz powiedzieć
wszystko co chcesz o Malfoyach?
- Śpiewka może. - Skinęła głową, jej
oczy były szeroko otwarte i lśniące. Żywe niebieskie iskierki były jedynym
źródłem światła w lochu. - Ale Śpiewka nie chce powiedzieć.
Nastąpiła chwilowa cisza, przerwana
piskiem. - Śpiewka musi iść do kuchni! Herbata się spali i Śpiewka
dostanie karę! - Wydawało się, że naprawdę się boi. Hermiona starała się ją
uspokoić.
- Idź szybko, może zdążysz temu
zapobiec…
Skrzatka pobiegła w stronę drzwi,
zatrzymując się aby je zamknąć. - Śpiewka przyjdzie później, panienko, z
kolacją. Czy panienka zechce z nią znowu porozmawiać?
- Oczywiście - Hermiona uśmiechnęła
się kiedy mały skrzat uciekł. Biedne stworzenie! Zamknięte w niewoli… Kiedy
ucieknie, spróbuje ją uwolnić. Może to być głupotą, ale musi spróbować. Była
słodkim skrzatem. Nie zasługiwała na usługiwanie rodzinie Malfoyów… nikt nie
zasługiwał.
Jej myśli zaprzątało pytanie: Czego
Śpiewka nie chciała jej powiedzieć? Dlaczego było jej przykro Malfoya? Dlaczego
o nim pomyślała?
Malfoy był tajemnicą - bez odpowiedzi.
Wydawało jej się, że odpowiedź jest taka prosta i oczywista, jak
najprostsze zadania na numerologii… gdyby tylko mogła sobie przypomnieć!
Zdrzemnęła się, a kiedy znów się
obudziła światło słoneczne wlewało się niechętnie do celi bogatą żółcią. Już po
południe. Zamrugała, oglądając taniec promieni słonecznych na suficie.
Ruszyła oczami i spojrzała w stronę
Malfoya. Siedział wyprostowany na łóżku, z kolanami zgiętymi przy piersi w taki
sposób, że wyglądał jak mały, młody i bezbronny chłopiec. Jednak Hermiona
wiedziała, że nigdy taki nie był. Jedną rękę położył na kolanie, a drugą
trzymał miskę z zupą. Od czasu do czasu brał łyk zupy, jakby nie jadł posiłku,
tylko próbował się ogrzać. Spoglądał w zamyśleniu przed siebie.
Hermiona patrzyła nieruchomo w sufit,
próbując ignorować chłopaka. To było bardzo złe, że musi znosić jego obecność -
nie miała zamiaru także z nim rozmawiać.
Ale było trudno go zignorować. Nie
robił nic żeby ją rozproszyć, nie robił hałasu, nie próbował z nią
rozmawiać, ale miał w sobie jakąś tajemniczość, która przyciągała jej uwagę jak
przysłowiowy ogień przyciągał uwagę ćmy. Hermiona uwielbiała rozwiązywać
zagadki. Badania, aby znaleźć odpowiedź na niejasne pytania, obliczenia w
numerologii, rozwiązywanie planów Voldemorta, aby ochronić Harry’ego od
bolesnej i krwawej śmierci… była najszczęśliwsza kiedy jej umysł rozwiązywał
największe problemy.
Malfoy był dla niej takim problemem. O
co chodzi? Dlaczego tak na nią działa? To nie miało sensu. Nie było logicznego
wyjaśnienia.
Jej myśli krążyły wokół niego,
nasłuchiwała i spoglądała na niego kątem oka.
Próbowała przestać zwracać na niego
uwagę, ale jej podświadomość śledziła go nieustannie. Jeżeli tego nie
powstrzyma, zwariuje. Spróbowała wybrać między szaleństwem a zapytaniem Malfoya
o co chodzi. Ale to nie były zbyt atrakcyjne wybory… no ale jeśli mogłoby to
pomóc w rozwiązaniu problemu, może warto spróbować?
- Co się dzieje? - spytała nagle.
Zaskoczył ją zgryźliwy ton jej głosu - nie spodziewała się, że będzie brzmieć
jak rozdrażniona.
Malfoy nie wyglądał na zaskoczonego -
być może wiedział, że nie śpi. Odwrócił się i spojrzał na nią. Jego twarz była
pozbawiona emocji, ale nie pusta - było w niej coś nieokreślonego.
- Co masz na myśli? - zapytał
niepokojąco cicho. Złość zniknęła. Hermiona nie wiedziała, czy ma być
podejrzliwa wobec niego, czy też nie.
- Zachowujesz się dziwnie i nie zaprzeczaj,
bo nawet trzylatek by to zauważył. Dlaczego?
- Dlaczego chcesz wiedzieć? - zapytał.
Hermiona westchnęła. - Ponieważ nie
mogę rozwiązać problemu, a kiedy już zaczęłam, nie mogę znaleźć logicznej
przyczyny twojego zachowania.
Nie była pewna, ale chyba się
uśmiechnął. - Wyobraź sobie, co by się stało, gdybyśmy mieli razem pracować nad
projektem w szkole.
- Chyba byśmy się pozabijali -
stwierdziła po prostu.
- No nie. Było całkiem dobrze, po
kilku pierwszych… nieporozumieniach.
Hermiona spojrzała na niego z
zakłopotaniem. Oparł się o ścianę, wpatrując się w sufit. Jego twarz była
śmiertelnie poważna.
- O czym ty u licha mówisz?
Spojrzał na nią krótko wzrokiem pełnym
sprzeczności i zmrużył oczy. Wyglądał jak przegrany.
- Nie
pamiętasz tego i sam nie wiem dlaczego ci to mówię - zaczął. Jego twarz była
nienaturalnie blada, prawie świeciła w ciemności. - Nie uwierzysz mi -
powiedział z przekonaniem, stwierdzając fakt. - Byliśmy połączeni w parę na
starożytnych runach miesiące temu. Mieliśmy razem tłumaczyć książkę.
Przypuszczam, że… ty spowodowałaś, że zmieniłem zdanie w kilku kwestiach i my…
zakochaliśmy się w sobie.
________
Witajcie :) Z góry przepraszam za przerywanie w takim momencie! Rozdział miał być jutro, no ale oczywiście nie mogłam się powstrzymać przed wstawieniem go dzisiaj. Jak Wam się podoba? Śpiewka to dość ciekawa istota i mogę zdradzić, że będzie odgrywać znaczącą rolę w tej części opowiadania.
Tradycyjnie dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy! To naprawdę miłe, że ta historia tak Wam się podoba :)
Nie będę przedłużać. Oczywiście komentarze mile widziane. Enjoy!