poniedziałek, 28 marca 2016

Rozdział 14: Podejmując Działania

– Nadal nie wiem, jak udało ci się rzucić śniegiem prosto w moją szyję – narzekała Hermiona, wykręcając ręce, aby zrzucić śnieg z karku.
– Nienaganna celność – odpowiedział Draco. – Możliwe, że to dlatego, że ukryłem się za drzewem i wyskoczyłem na ciebie. To mogło być powodem.
Hermiona prychnęła. – Nadal uważam, że to niesprawiedliwe. Zaatakowałeś mnie od tyłu.
– Tak wiem. Genialny plan, prawda?
– Jeśli masz na myśli przebiegłość, to rzeczywiście taki był. Jednak nadal to niesprawiedliwe. Nie miałam żadnych szans.
Draco uśmiechnął się jak za dawnych czasów. – Czego innego mogłaś się spodziewać po chłopaku ze Slytherinu z kulą śniegu w ręce?
Hermiona rzuciła mu zabójcze spojrzenie, powodując, że się roześmiał.
– Zło do ciebie nie pasuje, Hermiono - zauważył. – Wyglądasz, jakbyś umierała na dżumę.
– Nieprawda!
– O tak – drażnił się z błyskiem w oku.
Hermiona jęknęła. – Poddaję się! Kłócenie się z tobą nie ma sensu.
– Wiem. To talent. – odpowiedział. Draco był dobrodusznie arogancki i zadowolony z siebie i brzmiał jak on. Hermiona nie mogła się zdecydować czy ją to denerwuje, czy fascynuje.
Było wiele rzeczy, o których myślała, nie mogąc podjąć decyzji w tej sprawie. Draco był… zagadką. Gdyby ktoś poprosił ją, aby opisała go w trzech słowach, miałaby problem, żeby powiedzieć coś tak bezpiecznego jak: mężczyzna, blondyn, Slytherin.
Nie chodziło oto, że brakowało słów, żeby opisać Draco. Przeciwnie, było ich zbyt dużo. Każdy opis jednej z jego cech wymagałby co najmniej kilku zdań, a jeśli ktoś chciałby szczegółowo opisać jego charakter, pewnie powstałaby książka.
W rzeczywistości Draco był zupełnie jak Hogwart. Skomplikowany i pełen niewiadomych. Znany jak sale, w których odbywały się lekcje, otwierający się tak jak pokoje, które przypadkiem znajdowali i zamknięty jak pomieszczenia, do których nikt nie miał wstępu.
Oczywiście, gdyby mu to powiedziała, odpowiedziałby „Wiem. To talent.”

♥ ♥ ♥ ♥

– Nie ma nic lepszego od gorącej czekolady po walce na śnieżki – powiedział Draco.
– Racja – odpowiedziała Hermiona. – Zwłaszcza a dużą ilością cukru.
– I śmietany.
– I sosu karmelowego.
– I kawałków ciemnej czekolady.
Hermiona zaśmiała się. – Widzę, że mamy podobny gust.
Wędrowali korytarzami w stronę kuchni, szukając czegoś pysznego i gorącego.
– Moje ręce płoną – powiedziała Hermiona z niepokojem. – Założę się, że będę mieć odmrożenia. Przypomnij mi, żebym wzięła rękawice następnym razem.
Draco wyciągnął różdżkę. – Pozwól mi pomóc. – Wskazał swoją różdżką na dłonie dziewczyny. – Perminon – powiedział i pieczenie ustąpiło.
– Dzięki – powiedziała, kiedy dotarli do obrazu. Jednak zatrzymała się, przed łaskotaniem gruszki. Nawet z zewnątrz było słychać głośny, piskliwy krzyk. Hermiona jęknęła.
– Mrużka znała go pierwsza! – krzyknął jeden głos. – On powinien być mój!
– To, że znałaś go pierwsza, nie oznacza, że jesteś dla niego najlepsza. – odpowiedział drugi głos. – Śpiewka wie, jaki był Zgredek, kiedy mieszkał u Malfoyów. Mrużka nie może tego wiedzieć!
– Co? – zapytał Draco. – Powiedziała Malfoyów?
Hermiona skinęła głową i zaczęła wyjaśniać: – Oba byłe skrzaty twojego ojca — Zgredek i Śpiewka — pracują teraz w Hogwarcie.
– Tak, wiedziałem, że…
Hermiona westchnęła, kiedy głośny krzyk rozdarł powietrze. – Cóż, to coś w rodzaju miłosnego trójkąta… Śpiewka kocha Zgredka i Mrużka go kocha…
– Mrużka? Ten skrzat pana Croucha? Ten, na którym wszyscy się zawiedli na koniec czwartego roku?
Hermiona skinęła głową.
– Powinniśmy tam wejść? – zapytał.
– Nie. Prawdopodobnie pogorszylibyśmy sytuację… Wątpię, czy któreś z nas wie, jak poradzić sobie z miłością wśród skrzatów. Dajmy im spokój. Inne skrzaty wkroczą do akcji, jeśli będzie bardzo źle.
– W porządku – zgodził się. – Lepiej już pójdę. Do jutra?
– Do jutra – potwierdziła Hermiona.

♥ ♥ ♥ ♥

Kiedy Hermiona przyszła do pokoju wspólnego, był prawie pusty. Drużyna Quidditcha trenowała przed meczem z Puchonami w następny weekend. Trzeci i czwarty rok był na obserwacjach nieba z astronomii, a uczniowie siódmego roku uczyli się na OWTMy w bibliotece.
Hermiona usiadła na jednej ze szkarłatnych kanap i zastanawiała się, kiedy wrócą Harry i Ron. Leniwie, bawiła się złotym pomponem z poduszki. Co robić… odrobiła już całą pracę domową, żadnego z jej przyjaciół nie było. Omal nie żałowała, że nie porozmawiała dłużej z Draco. Ach… to dopiero pomysł… Draco.
Wspomnienia.
Hermiona robiła to coraz częściej ostatnio. Być może dlatego, że Harry i Ron chodzili na treningi, być może dlatego — nie pozwalała sobie na taką myśl — że polubiła Draco. Przypomniała sobie instrukcje z książki, którą czytała ze sto razy. Znaleźć ładne, spokojne miejsce, gdzie można odpocząć… Pokój wspólny nie był cichym miejscem, ale nadawał się. Następnie zamknij oczy, rozluźnij się i pozbądź się napięć i stresu… skoncentruj się na osobie lub przedmiocie najbardziej związanym ze wspomnieniem.
Jakaś jej część zawsze była… zakłopotana. Miała wrażenie, że wszyscy wokół niej są jasnowidzami i czytają jej myśli, mogą śmiać się i chichotać tak głośno, że nie będzie mogła skoncentrować się na Draco…
Starała się ignorować dręczące ją myśli. Koncentrując się, tworzyła obrazy. Pomyślała o Draco, którego widziała zaledwie piętnaście minut temu, Draco śmiejącego się z figlarnym błyskiem w oku, śnieg upadający na jego czarny płaszcz. Nieświadomie, uśmiechnęła się.
Czuła, że nadchodzi wspomnienie. Widziała to w swoim umyśle, jak iskrę zapalającą fajerwerki, która rosła, rosła i rosła jak światło na końcu tunelu, aż eksplodowało oślepiające światło i…
Hermiona pamiętała.

(Początek wspomnienia)

Otaczająca ją ciemność, spowodowała, że poczuła się senna. Wszystko było spokojne, idealną ciszę od czasu do czasu przerywały powiewy wiatru i odległe odgłosy ptaków. Słyszała ciche oddechy dwóch śpiących osób.
Wszystko wydawało się bardzo bezpieczne i spokojne. Draco szczelnie obejmował ją ręką, w sposób, który do niego nie pasował, ale nie sprzeciwiała się. Uśmiechając się lekko do siebie, objęła jego ramiona ręką i leżała.
– Miło jest mieć ciebie tutaj – wymamrotał sennie. Hermiona otworzyła oczy niewyraźnie i spojrzała na niego. Jego zawsze nieskazitelne włosy, opadały na twarz, ale nie przejmował się tym. Nawet kiedy był w półśnie, wyglądał idealnie. Hermiona uśmiechnęła się do swoich myśli.
– Cóż, pamiętaj, że jestem tu tylko dlatego, że jutro są twoje urodziny. No i Snape’a. – powiedziała dziewczyna, zamykając oczy i próbując ułożyć się wygodnie na jego ramieniu. Wzruszył lekko ramieniem i spojrzał na nią.
– Właściwie… – powiedział Draco, podnosząc swoją drugą rękę. – Dziś są moje urodziny. Już minęła północ.
– Jak późno! – wykrzyknęła. – Jutro mamy szkołę! Muszę obudzić się wcześnie i wrócić do wieży Gryffindoru, zanim ktokolwiek się zorientuje! Będziemy śpiący na lekcjach.
Draco wzruszył ramionami, powodując, że głowa Hermiony opadła na poduszkę. – W porządku, chodźmy spać. Czy chłopak, który ma urodziny może liczyć na pocałunek na dobranoc? – zapytał żartobliwie.
Hermiona przewróciła oczami. – Och, dobra – odparła, brzmiąc jakby to był wielki ciężar. Uśmiechnęła się do siebie, pochyliła się i pocałowała go.

(Koniec wspomnienia)

Kiedy wróciła do pokoju wspólnego, zrobiła się czerwona.
Cóż, oczywiście wiedziała, że oni… cóż, całowali się… ale nigdy nie myślała o tym poważnie.
Przycisnęła dłonie do płonących policzków. Dlaczego u licha się zawstydziła? To był tylko pocałunek.
Hermiona wzięła głęboki oddech i zaczęła myśleć. To co właśnie sobie przypomniała było… typową ludzką reakcją, powszechną wśród ludzi w jej wieku, która często dzieje się między dwojgiem zakochanych w sobie ludzi. To nic wstydliwego. Powtarzała tą mantrę kilka razy.
To był tylko pocałunek.
Jęcząc cicho, Hermiona pochyliła się i uderzyła głową o stół. Przynajmniej nikt nie widział jej czerwonych policzków. Dlaczego u licha tak się zawstydziła? To musiało zdarzać się setki razy w jej zapomnianej przeszłości…
Wydawało się, że niedawno nie robiła nic oprócz omijania tematu ich związku. Omijała go w swoich myślach, omijała w rozmowach z Harrym i Ronem, omijała w rozmowach z Draco. Dlaczego to był temat tabu?
Gdyby odzyskała wspomnienia, powinna porozmawiać z Draco na ten temat i postarać się wrócić do tamtych czasów. Nie tylko spacerować wokół jeziora. Były przydatne, bo poznała go lepiej. Ale wszyscy unikali tematu ich miłości. I gdyby udawali, że nic między nimi nie było…
Przyszłość rozciągała się przed nią, pełna wiecznych spacerów wokół jeziora i rozmów, w których ona i on rozmawiali o niczym. Spacery, na których będzie ciągle pytać samą siebie czy nadal go kocha. I zawsze te same odpowiedzi: nie wiem, nie jestem pewna, tzn. lubię go… ale… skąd mam wiedzieć?
Coś trzeba z tym zrobić.
Tylko rozmowa z nim o tym byłaby wymuszona i nienaturalna… ale co może zrobić, żeby czuć się w tym temacie swobodnie? Jak mogłaby się dowiedzieć, jak to mogłoby wyglądać…
Wiedząc to z pierwszej ręki?
Sama odwaga tego pomysłu zszokowała ją. Ale… działała. Jeśli powiedziałaby mu, że znowu go kocha, byłoby dziwnie przez chwilę, ale potem zbliżyliby się do siebie… i kochałaby go tak jak powinna i nie musiałaby się martwić spacerami wokół jeziora. To nie byłoby kłamstwo… lubiła go, był miły, zabawny i zaskakujący…
I to mogłoby zadziałać. Wszystko wróciłoby do normy i wszyscy byliby szczęśliwi. W końcu zaczęliby mówić o ich miłości. A ona pamiętałaby wszystko i kochała go znowu…
Tak. W dłuższej perspektywie, to jedyna opcja. Chciała to zrobić.
________

Witajcie :) W to świąteczne popołudnie przybywam z nowym rozdziałem. Co myślicie o pomyśle Hermiony? Osobiście uważam to za niezbyt dobry pomysł, ale do czego to doprowadzi dowiecie się niedługo ;) Znowu mieliśmy fragment miłosnego trójkąta :D robi się poważnie między skrzatami, ale uprzedzając Wasze pytania - nie pozabijają się :D
Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się w weekend, może trochę wcześniej. Wszystko zależy od ilości wolnego czasu. Ostatnio mam go bardzo mało. Zajmuję się pisaniem trzeciego rozdziału Muzycznej misji. Postanowiłam, że w tym tygodniu go napiszę, więc muszę się sprężyć ;)
To chyba tyle. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!



środa, 23 marca 2016

Rozdział 13: Śnieg i Czary

Po pięciu minutach próbowania otwarcia zamka czarami, Hermionie wreszcie udało się otworzyć drzwi do opuszczonej klasy. Musiała być zamknięta przez lata, nawet wieki. Cały pokój był pokryty grubą warstwą kurzu, która wirowała wokół ich stóp, kiedy weszli do sali. Światło z korytarza słabo oświetlało pomieszczenie, ukazując starą tablicę przykręconą do jednej ze ścian i obitą wiekową drewnianą ramą. Wiadomość napisana kredą, którą kiedyś ktoś napisał, wyblakła.
Draco, rozglądając się po pokoju, podsumował jednym zdaniem: – To miejsce to nora.
Harry wyciągnął swoją różdżkę, mrucząc: Lumos. Blade światło oświetliło pomieszczenie nieco lepiej. Oświetliło również postać z wypryskami na twarzy i ogromnymi okularami, patrzącą na nich z ukosa.
– Och, Marta… – zaczęła Hermiona z poczuciem winy, ale duch przerwał jej.
– Więc można wpadać do czyjegoś domu i nazywać go norą, tak? – powiedziała, rzucając złowrogie spojrzenie.
Hermiona uśmiechnęła się sympatycznie. – Bardzo nam przykro Marto. Nie wiedzieliśmy, że tu mieszkasz. Przeniosłaś się tu po otwarciu Komnaty Tajemnic?
– Nadal uważacie, że to nora. – Pociągnęła nosem z urazą.
– Nie mieliśmy tego na myśli, Marto – zaprotestował Ron.
– Tak, nie wiedzieliśmy, że tu mieszkasz. To wygląda na bardzo ładny dom… – dodał Harry.
Marta skrzywiła się. – Nie myślicie tak. Poza tym, nie mieszkam tu cały czas: czasami mieszkam w jeziorze albo w łazience prefektów. Nie odwiedzaliście mnie przez wieki.
Draco spojrzał lekko oszołomiony. – Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się dzieje?
Marta odwróciła się do niego, patrząc wzrokiem pełnym litości. – Kiedyś odwiedzali mnie cały czas, kiedy robili eliksir w mojej łazience, ale potem przestali mnie odwiedzać. – Otarła łzę z oka przezroczystą ręką.
– Nie, nadal jestem zagubiony. Jaki eliksir? – zapytał Draco Hermionę.
– Eliksir Wielosokowy – odpowiedziała, widząc jego zmieszanie, odwróciła się do przyjaciół. – Nie mówiliśmy mu o tym?
– Eeee… – zaczął Harry. Ron wypalił szybko: – Nie.
Hermiona westchnęła, niechcący pobudzając kurz do fruwania wokół nich. Odwróciła się do Draco, którego jasne włosy i skóra zdawały się świecić w słabym świetle i wyjaśniła.
– Cóż w zasadzie chodzi oto, że kiedy na drugim roku Komnata Tajemnic została otwarta, myśleliśmy, że… w zasadzie podejrzewaliśmy ciebie.
Draco parsknął. – Serio? Mogę to uznać za komplement czy zniewagę?
– Jak wolisz. Używaliśmy łazienki Marty żeby zrobić Eliksir Wielosokowy, który jest wykorzystywany do zmieniania się w inne osoby. Harry i Ron przemienili się w Crabbe’a i Goyle’a, aby zapytać ciebie czy otworzyłeś komnatę czy nie.
Draco był pod wrażeniem. – Chytry plan. Przypuszczam, że twój?
Marta rozproszyła uwagę Hermiony dolatując do dziewczyny i patrząc na nią. – Co wy tu teraz robicie?
– Musimy zrobić kolejny eliksir… – zaczęła Hermiona, ale przerwał jej głośny szloch Marty.
– Wiedziałam! Nie przejmujecie się mną, tylko chcecie wykorzystywać moje domy na sporządzanie głupich eliksirów! – zawyła i dramatycznie zniknęła za tablicą, upiornie zawodząc.
Nastąpiła chwila ciszy. – Cóż, to było dziwne – powiedział w końcu Draco. – Czy ona tak zawsze?
– Tak – odpowiedział Harry krótko.
Hermiona postanowiła zająć się przygotowaniami. Uklękła na zakurzonej podłodze, rozłożyła składany kociołek i mruczała zaklęcia, które przywrócą go do normalnego stanu. – Teraz, Eliksir Posiadania — według podręcznika — jego uwarzenie powinno zająć tydzień. Najpierw trzeba włożyć pióra do kociołka. Powinny wylecieć bez problemów… ale z tożsamością właściciela zaznaczoną na nim.
Draco wyciągnął ozdobne pióro z kieszeni, rzucając okiem na wyrycia. – Jesteś pewna, że to zadziała? – zapytał. – Wydaje się zbyt… proste.
– Według książki powinno działać idealnie – odpowiedziała. – Przygotowanie zajmie jakiś tydzień. Tydzień, w którym nadal jestem narażona na atak. – Spojrzała na trzech chłopców. – Ale powinno być dobrze, jeśli będziemy uważać.
Draco skinął głową i podszedł do kociołka, aby włożyć pióro. Poruszał się bezszelestnie, jak kot, i włożył białe pióro, niemal z czcią, co eliksirowi i jego przygotowaniu nadało ezoterycznego rytuału.
Hermiona uśmiechnęła się i zaczęła kroić korzeń dębu, który wcześniej wzięła z szafki dla uczniów.

♥ ♥ ♥ ♥

Codzienny spacer wokół jeziora, nawet po incydencie z kałamarnicą, stał się nawykiem. Każdego dnia, pomimo codziennych zajęć, spotykali się o piętnastej przy wyjściu ze szkoły na błonia. I spacerowali.
Padało całą noc: błonia były pokryte warstwą śniegu. Trochę śniegu zasłaniało zlodowaciałe podłoże, dlatego szli bardzo wolno.
Hermiona spojrzała w niebo, które w odróżnieniu do cudownego zachodu słońca, zmieniało się z białego w szare, słońce jedynie przebijało się przez grube chmury, rzucając słabe promienie na drzewa. To dziwne jak pogoda potrafi się diametralnie zmienić. Ale wiele rzeczy było innych niż wczoraj…
Atak M.B. nie pozostawił śladów fizycznych — dzięki zaklęciom leczniczym Draco — ale wciąż była zdenerwowana. Każdy cień wydawał się podejrzany, oglądała się za każdą osobą w kapturze… była spięta, jak przestraszony królik.
Ale oczywiście, M.B. mógłby i prawdopodobnie może zaatakować w każdej chwili. Nigdzie nie było bezpiecznie: na korytarzach Hogwartu, w pokoju wspólnym, nawet tu na dworze. Lekcje, pod czujnym okiem nauczycieli, były prawdopodobnie najbezpieczniejsze: w końcu, kto ośmieliłby się zaatakować w pobliżu nauczyciela?
– Jak myślisz, kto może być M.B.? – zapytała głośno. Draco spojrzał na nią, jego srebrne oczy były puste.
– Nie wiem, naprawdę. Jedyna osoba, jaką znam z takimi inicjałami to Millicenta Bulstrode, ale to by było zbyt oczywiste… Voldemort powiedział, że to ktoś nieoczekiwany.
Hermiona skinęła głową. – Powinniśmy przejść po szkole i poszukać wszystkich osób o takich inicjałach… ale to niezbyt praktyczne. Eliksir zadziała szybciej. Ale nadal… chciałabym, żeby było coś innego co mogłabym robić, czym mogłabym się zająć, żebym mogła czuć, że coś robię.
Nie była pewna, dlaczego mówiła to Draco. Być może dlatego, że chciała, być może dlatego, że kilka wspomnień, które odzyskała, zmieniło jej uczucia… nie wiedziała.
– Wiem co masz na myśli – powiedział nagle Draco i Hermiona spojrzała na niego z ukosa. Jego twarz nadal była pusta, ale czuła, że może się zmienić w każdej sekundzie. – Ja też chciałbym coś zrobić. Nienawidzę czekać i nic nie robić.
Jego wypowiedź zaskoczyła ją: myślała, że jest zadowolony z przebiegu sytuacji. Nie powiedziała nic, tylko szła, czując skrzypiący śnieg.
Rozmawianie z Draco było dziwne: w jednej chwili niewygodne, a potem rozmawiali otwarcie, jakby byli przyjaciółmi od lat. W sumie bardziej niż przyjaciele…
– Jakie lekcje masz jutro? – zapytała Hermiona, próbując zagłuszyć panującą ciszę.
– Runy, eliksiry, opiekę nad magicznymi stworzeniami i numerologię – mam egzamin…
– Z czego? Równania kwadratowe? – zapytała Hermiona. Draco skinął głową. – Mieliśmy to na ostatniej lekcji. To bardzo proste, jeśli, wyobrazisz sobie ujemny pierwiastek kwadratowy i wtedy nie zapomnisz tej formuły.
– Nienawidzę tej formuły – jęknął. – To po prostu nie ma sensu i jest trudne do zapamiętania.
– Ujemne b, plus minus pierwiastek kwadratowy z b minus…
– Stop, stop! – wtrącił Draco z udawanym przerażeniem.
– … cztery c przez dwa a – zakończyła rozpromieniona. – To nie jest takie trudne!
– Owszem jest – mruknął Draco. – Więc… ujemne b, plus minus b do kwadratu…
– Zapomniałeś o pierwiastku kwadratowym – dodała Hermiona. – W każdym razie, powinieneś się tego później pouczyć. Teraz nie jest czas na numerologię.
– Czy istnieje coś takiego? – zapytał Draco z dokuczliwym uśmiechem.
– Jak co?
– Czas, w którym nie zajmujesz się szkołą? – zapytał Draco. – Sądziłem, że szkoła jest całym twoim życiem. Zawsze tak było.
Hermiona przeszła kilka kroków, zanim odpowiedziała. – Myślę, że… wszystko co się stało, niektóre rzeczy są ważniejsze. Jak to, że Voldemort próbuje mnie zabić, albo to, że próbuję odzyskać wspomnienia. Szkoła jest ważna ale… myślę, że mam teraz więcej rzeczy na głowie, którymi powinnam się przejmować.
Draco skinął głową. – To ma sens.
I znowu, przeszli z bliskości do niezręczności. Zapadła cisza, słychać było tylko skrzypienie śniegu. Była czysta i biała, a jej chłód wtopił się w powietrze. To niebyło gorzkie zimowe zimno, ale bezosobowy chłód pustki. Hermiona zawsze czuła, że lodowe wiatry zawsze były przeciwko niej.
– Lubisz śnieg? – zapytała, aby powstrzymać rozmowę.
– Jest zimny – powiedział Draco. – Piękny, ale zimny. Powinienem być przyzwyczajony do zimna, ale wolę być w cieple.
Kolejny raz zbliżyli się do siebie. Klątwa Glacios była czymś, o czym Draco nie lubił rozmawiać, szczególnie, że dotyczyła jego przeszłości.
– Ale pomijając zimno, podoba mi się. Przypuszczam, że można wybudować bałwana, walczyć na śnieżki i takie tam. Nigdy nie próbowałem.
– Nigdy nie walczyłeś na śnieżki? – zapytała Hermiona ze zdumieniem.
Odwrócił się do niej, unosząc brew. – A czy miałem normalne dzieciństwo? Broń Boże!
Z lekkim wzruszeniem ramion szedł przez śnieg, miażdżąc do pod stopami. Hermiona zatrzymała się, zagryzając wargi, starając się podjąć decyzję…
Instynktownie zrobiła kulę ze śniegu, czując zimno na skórze. Wyprostowała się i zaczęła zgniatać śnieg, obserwowała Draco, z lekkim uśmiechem. Zatrzymał się i odwrócił.
– Dlaczego… – zaczął, zanim Hermiona uderzyła go w twarz śnieżką z zabójczą celnością. Wyraz jego twarzy spowodował, że dziewczyna zaczęła się śmiać.
– Rzuciłaś we mnie śnieżką – powiedział z rozdrażnieniem.
– I trafiłam – powiedziała, kiedy skończyła się śmiać. – Dzięki doskonałej celności!
Draco uśmiechnął się. – Tak, tak, brawo Hermiono. Mogę ulepić trofeum ze śniegu? – Schylił się, jakby zamierzał to zrobić. Jednak Hermiona wyczuła jego intencje.
– O nie, nie ośmielisz się… – powiedziała, odwracając się do biegu. – Nie waż się… – zawołała, śmiejąc się wbrew sobie.
Usłyszała za sobą odgłos biegnących stóp, śmiech Draco i huk śniegu rozbijającego się na jej plecach. Pochyliła się, żeby zrobić następną kulę, śmiejąc się jak dziecko.
Walka rozpoczęta!
_______________

Witajcie :) W ten piękny wiosenny dzień przybywam z 13 rozdziałem opowiadania. Hermiona i chłopcy oczywiście zaskakują pomysłowością, jeśli chodzi o Eliksir Posiadania. Ten eliksir jest wymysłem autorki, którą szczerze podziwiam za wyobraźnię ;) Osobiście najbardziej lubię fragment dramione, no ale to wiadome skoro uwielbiam ten pairring :D Jak wrażenia? Mam nadzieję, że się podoba.
Kolejny rozdział dodam dopiero po świętach. Piszę trzeci rozdział Muzycznej misji i teraz na tym głównie się skupiam. Przy okazji zapraszam na drugi rozdział, który dodałam na początku tygodnia. Wystarczy kliknąć TU Bardzo proszę o komentarze, ponieważ Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna.
Korzystając z okazji chciałam złożyć życzenia Wielkanocne :) Życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia, uśmiechu, miłych chwil spędzonych w gronie najbliższych i oczywiście odpoczynku! Autorom opowiadań życzę wiele weny, a czytelnikom ciekawych historii :) Wesołego Jajka i Bogatego Królika! :D
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!


piątek, 18 marca 2016

Rozdział 12: Ratunek

Draco oparł się o ścianę na korytarzu, czując kamienie wbijające się w plecy. Starał się ignorować bezustanną paplaninę wokół niego. Kiedyś zainteresowałby się plotkami, ale teraz wydawały się… nie mieć znaczenia.
Martwiło go to, bo jako Ślizgon miał słuchać plotek i ploteczek. Zawsze była szansa, że część z nich była prawdą i mógł mieć z nich jakąś korzyść. Ale serio, jakie to miało znaczenie? Nie było nic co chciał zdobyć… z wyjątkiem Hermiony. Mało prawdopodobne, że banalne rozmowy z kolegami przywrócą jej wspomnienia.
Z przyzwyczajenia, spojrzał w kierunku Gryfonów stojących po drugiej stronie korytarza, skupiając się na miejscu, gdzie zwykle stali Ron i Harry, bezpośrednio przy wejściu do sali. Nie mógł przegapić czerwonej latarni włosów Rona i zauważył Harry’ego bezpośrednio obok niego. Ale, z nagłym skrętem żołądka, zdał sobie sprawę, że Hermiony nigdzie nie widać.
Spojrzał na zegarek. Lekcja powinna rozpocząć się w każdej chwili, a jej wciąż nie było? To do niej nie podobne. Wolałaby mieć ściągnięte wszystkie paznokcie, niż nie być na lekcji…
Marszcząc brwi, zrobił krok w kierunku Gryfonów. Ale zanim zdążył ich zapytać, gdzie ona jest, Snape przeszedł przez korytarz, spoglądając na chłopców, kiedy koło nich przechodził.
Draco wbił się w tłum, który tłoczył się przy drzwiach, mając nadzieję na miejsca z tyłu sali. Ku jego irytacji, nie mógł porozmawiać z Harry i Ronem, bo tłum go poniósł. Udało mu się zdobyć ostatnią wolną ławkę z tyłu sali.
Wyjął pergamin i pióro, nie mogąc powstrzymać się przed zerkaniem w stronę drzwi, z nadzieją, że Hermiona się pojawi. Próbując pohamować nerwy, zaczął wygładzać pergamin. Jeśli Hermiona byłaby w niebezpieczeństwie, Harry i Ron nie zostawiliby jej samej. A co z tym Periciusem? Nie powinien wiedzieć, kiedy ona jest w niebezpieczeństwie?
Niezbyt uspokojony tą logiką, powstrzymywał się od spoglądania na drzwi. Wydaje się, że nie tylko on zauważył jej nieobecność. Snape przyglądał się klasie ze złym spojrzeniem.
– Czy panna Granger dziś do nas dołączy? – zapytał Harry’ego i Rona z sarkazmem.
– Poszła po swoją pracę domową – wymamrotał Harry. – Będzie za minutę.
– Minutę? Myślę, że w związku z tym, powinienem pozbawić Gryffindor punktów za jej opieszałość. Jeden punkt za minutę spóźnienia.
Odwrócił się do tablicy. – Dzisiaj, będziemy się uczyć niezwykle trudnego eliksiru. Wątpię, że większość z was będzie w stanie wykonać go prawidłowo, bo kilkoro z was pozbawione jest całkowicie talentu…
Draco nie słuchał tego co mówił Snape. Instrukcje dotyczące tworzenia eliksiru były szczegółowo opisane w podręczniku. Większości i tak by nie czytał, zawsze polega na swoich umiejętnościach. Tekst w podręczniku jest bardzo wyczerpujący i gwarantował powodzenie.
Leniwie zaczął bazgrać na dole pergaminu. Skupił swój wzrok na rogu kartki, ale był pozbawiony emocji. Tak jak kiedyś. Czy rzeczywiście bardzo się zmienił? Zmarszczył brwi.
Bez żadnego ostrzeżenia, nagle poczuł ból w ramieniu, mrowienie i pieczenie. Zdziwiony spojrzał na ramię, ale nie wyglądało na uszkodzone. Nie było. Ale co było przyczyną tego bólu?
Zerknął na puste miejsce obok Harry’ego i Rona. Nie. To nie może być… Hermiona.
Podniósł rękę do góry, krzywiąc się z bólu. Cholera… ona jest ranna i musi tam iść… cholerny Snape, dlaczego nie widzi jego ręki? Nie było czasu…
Snape przerwał swój wykład, spoglądając na Draco. – Tak, Malfoy?
– Profesorze – zaczął Draco, kładąc rękę na brzuchu. – Źle się czuję. Mogę się zwolnić?
– Chory? – zapytał Snape z ostrym spojrzeniem.
– Myślę, że to może być zatrucie pokarmowe – Draco starał się brzmieć przekonująco.
Snape spojrzał podejrzliwie. – Nie wyczułem nic podejrzanego w jedzeniu na śniadaniu.
Draco udawał, że zwija się z bólu. To nie było trudne: ból rozprzestrzeniał się po całym jego ciele i szalał z niepokoju o Hermionę. – Byłem wcześniej w kuchni i skrzaty dały mi kawałek boczku. Myślę, że był nieświeży – dodał, krzywiąc się. – Czy mogę wyjść, profesorze? Myślę, że mogę być chory.
– Idź, idź – Snape spojrzał zirytowany. Draco musiał powstrzymać się przed zerwaniem się z fotela. Zamiast tego wstał spokojnie i ruszył w kierunku drzwi. Kiedy wyszedł na korytarz, popędził jak szalony.

♥ ♥ ♥ ♥

Cholera, cholera, cholera. Dlaczego jest tak wiele korytarzy?
Draco biegł na oślep korytarzami, starając się utrzymać na drodze, która prowadzi do wieży Gryffindoru, w nadziei, że spotka po drodze Hermionę. Ale schody zmieniały się, drzwi ruszały, a obrazy obserwowały go podejrzliwie.
To nie miało sensu. Zatrzymał się na środku jednego długiego przejścia: nie różnił się od innych korytarzy w Hogwarcie. Obrazy wokół niego szeptały, plotkując złośliwie na temat jego poszukiwań.
Jeden z nich, przedstawiający grubego mężczyznę z czerwonymi policzkami, siedzącego na białym koniu, zapytał z oburzeniem. – Co tu robisz chłopcze? Powinieneś być na lekcji.
- Szukam kogoś – syknął Draco. Czy Dumbledore nie powiedział, że powinien czuć, gdzie Hermiona się znajduje? Wszystko co czuł to echo bólu, który wzrastał z każdą chwilą. To tyle jeśli chodzi o tą teorię.
– Czy widziałeś dziewczynę? Nazywa się Hermiona, ma brązowe włosy…
Mężczyzna spojrzał na Draco i wywyższając się jak paw powiedział – Ja nie zwracam uwagi na głupich uczniów tej szkoły. Dzisiejsza młodzież nie umie szanować starszych.
Draco nie mógł się powstrzymać i wymruczał „Super”, po czym odwrócił się od obrazu. Nagle poczuł echo bólu w nodze. Cholera, gdzie ona była…?
– Powiedziałeś, że szukasz Hermiony? – zapytał dziecięcy głos po lewej stronie. Odwrócił się i zobaczył obraz w srebrnej ramie, na którym była mała dziewczynka patrząca na niego dużymi zielonymi oczami, które przypomniały mu o skrzatach. Jej oczy były otoczone plątaniną brudnych włosów, które pewnie nie były szczotkowane przez jakiś czas.
– Tak – odpowiedział Draco z nadzieją. – Czy wiesz, gdzie ona jest?
Dziewczynka nie spuszczając z niego wzroku, skinęła głową. – Widziałam, jak biegła z pokoju wspólnego Gryffindoru pięć minut temu. Bardzo się śpieszyła.
– Możesz mi pokazać gdzie to było? – zapytał szybko.
Dziewczynka skinęła głową, uśmiechając się nagle. – Chodź za mną! – krzyknęła, łapiąc w ręce białą suknię i pobiegła między paniami ubranymi elegancko. Draco nie miał wyboru i naśladując ją biegł korytarzem, aby nadążyć za dziewczynką, która przemykała przez obrazy, potykając się z podniecenia. Czasem znikała z portretów, aby pojawić się kilka obrazów dalej.
W końcu zatrzymała się na środku obrazu przedstawiającego wazon z lawendą. Coś było w nim nie tak z perspektywą, bo dziecko musiało przesunąć wazon, żeby z nim porozmawiać.
– Tu ją widziałam – poinformowała go, jej twarz była zaczerwieniona od biegu. Podnosząc rękę, wskazała koniec korytarza. – Biegła w tamtą stronę.
– Dziękuję – powiedział Draco. Odwrócił się i ruszył korytarzem, instynktownie wyciągając różdżkę z wewnętrznej kieszeni płaszcza i chwytając ją mocno. Słyszał jak krew w nim buzuje, słyszał bicie serca w swojej czaszce. Jedynym innym hałasem, był odgłos jego kroków w pustym korytarzu.
A potem usłyszał odległy płacz, między krzykiem i błaganiem o pomoc, wysyłany przez echo bólu w jego ramieniu…
Nie myśląc o tym, zaczął biec, ścigając się po korytarzach. Jego krew zamarzła, kiedy usłyszał płacz, ledwo płynęła w jego żyłach.
Gdzie ona jest? Kierował nim słaby płacz i pobiegł na oślep w tamtym kierunku, mając nadzieję, że los doprowadzi go do celu. Każdy kąt mógł być tym, w którym leży Hermiona, rozglądał się nerwowo. Czy biegnie w dobrym kierunku? Gdzie ona jest?
Nagle usłyszał kolejny krzyk, tym razem bliżej, z prawej strony. Wpadł w poślizg, zatrzymując się, oczy rozpaczliwie szukały drogi. Był tylko jeden zakręt w prawo. Pobiegł przez niego, skręcając kilka razy…
I stanął na widok Hermiony, rannej na podłodze, ale wciąż walczącej dzielnie. Nad nią postać śmiała się złośliwie, unosząc różdżkę do kolejnego ataku… Draco był szybszy. – Testaevitri! – krzyknął, wysyłając odłamki szkła w stronę napastnika, który zakrył twarz dłońmi, aby się obronić. Kawałek szkła przebił się przez materiał i strużka krwi kapała z rany na ramieniu.
Zacieniona twarz zwróciła się w jego stronę, unosząc rękę do ataku. Draco uniósł różdżkę, przygotowując się do wypowiedzenia przeciwzaklęcie, ale Hermiona już tam była.
Cruor! – krzyknęła, a rana napastnika otworzyła się szerzej i głębiej, powodując, że ciężko oddychał z bólu.
Draco, widząc ten moment, podniósł różdżkę, chcąc zakneblować napastnika i odkryć, kim jest. Ale postać cofnęła się, wyczuwając jego intencje.
– Jeszcze nie wygrałaś – syknął kobiecym, chociaż obcym głosem. Potem odwrócił się i uciekł. Draco próbował zatrzymać go zaklęciem, ale postać zrobiła unik i zniknęła za zakrętem.
Dał sobie spokój. Przecież Hermiona jest ranna. Nie może jej zostawić. Odwracając się, zobaczył jej bladą twarz pełną bólu. Pochylił się i uklęknął obok niej, szukając w głowie właściwego pytania. „Dobrze się czujesz” nie miało sensu, bo przecież tak nie było.
Hermiona przemówiła pierwsza. – To już cztery.
– Cztery co? – zapytał Draco, zaskoczony.
– Cztery razy uratowałeś mi życie - powiedziała Hermiona, blednąc jeszcze bardziej. Draco potrząsnął głową. – Ktokolwiek to był, nie ryzykował by zabicia ciebie w Hogwarcie. Chcesz iść do pani Pomfrey?
– Nie, już przegapiłam piętnaście minut eliksirów. Snape będzie wściekły. Nawet nie będę pytać, jak udało ci się tu dostać – powiedziała, próbując wstać.
– Nie próbuj wstawać – powiedział Draco i o dziwo posłuchała. – Nie możesz tak po prostu wejść na lekcję Snape’a, krwawiąc. Pozwól mi pomóc…
Wskazał na nią różdżką, starając się celować w ranę. – Sanare – powiedział i rany zaczęły się goić. Hermiona spojrzała z zaskoczeniem.
– Czary lecznicze to bardzo zaawansowana magia! – powiedziała. – Kiedy u licha się ich nauczyłeś?
– Przydały się kiedy byłem młodszy – odrzekł Draco bez emocji. Hermiona nie wiedziała o konkretnej sytuacji, ale patrząc na twarz Draco, domyśliła się o co chodziło.
Hermiona spróbowała stanąć, ale jej nogi odmówiły posłuszeństwa i upadła ponownie. – Przeklęta klątwa – mruknęła, wskazując różdżką na swoje oczy. – Finite Incantatem – powiedziała i zamrugała.
– Zaatakowała twoje oczy? – zapytał.
– Jakimś zaklęciem związanym z lustrem. – odpowiedziała. Wspięła się na nogi i podeszła wziąć swoją torbę, która leżała w kącie. – Hej, spójrz na to! – krzyknęła, zwracając się do Draco i trzymając pojedyncze pióro, pełne dziwnych wzorów, że chłopak zastanawiał się, czy jest realne. Stalówka była niezwykła, wykonana ze srebra i pokryta skomplikowanym wzorem. Na środku były dwie pojedyncze litery:
M.B. - czytał Draco. – Kto to?
Hermiona spojrzała zamyślona. – Nie wiem, ale wiem, jak możemy się tego dowiedzieć… – spojrzała na zegarek, zdenerwowana. – Przegapiliśmy już prawie dwadzieścia minut eliksirów! – krzyknęła z przerażenia.
Draco nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się, widząc jej dość przewidywalną reakcję.

Trochę łaciny:
Testaevitri – pochodzi od łacińskich słów testae – odłamek i vitri – szkło
Cruor – rozlana krew
Sanare – leczyć
_______

Witajcie :) Tak jak obiecywałam, publikuję dzisiaj kolejny rozdział. Pewnie jesteście zadowoleni z faktu, że Draco uratował Hermionę. Mnie osobiście to bardzo cieszy ;) Pióro pozostawione przez napastnika będzie odgrywało ważną rolę w odgadnięciu zagadki :) Teraz będzie dużo dramione, co pewnie ucieszy większość osób :D
Kolejny rozdział najprawdopodobniej pojawi się we wtorek lub w środę. Piszę drugi rozdział Muzycznej misji i muszę się nad nim skupić, żeby wstawić go najpóźniej w poniedziałek, bo wiem że czekacie :)
Prawdopodobnie od kwietnia zmieni się czas publikacji rozdziałów. Zaczynam pracę i będę dostępna przy komputerze jedynie wieczorami, więc rozdziały Ciemności i Światła i Simply Irresisitible będą publikowane raz na tydzień. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Oczywiście czas wolny będę wykorzystywać na pisanie opowiadań do projektu i Muzycznej misji. Także czekają nas niemałe zmiany, ale wreszcie jakieś zajęcie związane z moim kierunkiem studiów, więc warto się poświęcić :D
To chyba tyle. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!


środa, 16 marca 2016

Trzynaście rzeczy, które kocham

Witajcie :) Dzisiaj dość nietypowy wpis. Zostałam nominowana do dość nieznanej zabawy, ale nie ukrywam, że sprawiła mi wiele frajdy. Uwielbiam takie zabawy i z przyjemnością wezmę w niej udział. Nominowała mnie Selena Felson za co jej bardzo dziękuję!

Trzynaście rzeczy, które kocham:

1. Czytanie książek Nie wyobrażam sobie swojego życia bez książek. Potrafię czytać godzinami i wiem, że nigdy mi się to nie znudzi.

2. Nicholasa Sparksa Uwielbiam tego pisarza za wyczucie smaku, styl i genialne historie, do których z radością wracam.

3. Serię Harry Potter Mogłabym w nieskończoność czytać każdą część i oglądać wszystkie filmy. Nigdy nie mam ich dość i zawsze z wielką radością do nich wracam.

4. Dramione Ten pairring jest cudowny i idealny. Mam żal do Rowling, że nawet o tym nie myślała, ale ta pani najwyraźniej była zafascynowana rudym… Uwielbiam fanfiki dramione mogłabym je czytać w nieskończoność.

5. Pisać Odkąd uczestniczę we Wzorze spod pióra pisanie zaczęło sprawiać mi radość i nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie będę pisać. Teraz już wiem, że uwielbiam to robić i żałuję, że wcześniej się na to nie zdecydowałam!

6. Tłumaczyć Jeśli tłumaczę fanfiki to wiadome, że muszę lubić to robić. Język angielski nigdy nie sprawiał mi trudności, a tłumaczenie jest dla mnie odskocznią od codzienności i sprawia mi wielką frajdę, a Wy przy okazji czytacie fajne historie ;)

7. Oglądać filmy Oglądam wiele filmów głównie komedie romantyczne, dramaty, filmy sensacyjne i fantastykę. To dobry sposób na relaks i okazja do pośmiania.

8. Oglądać amerykańskie seriale Amerykańskie seriale mają swój klimat, którego brakuje polskim produkcjom. Moimi ulubieńcami są: Teen Wolf: nastoletni Wilkołak, Słodkie kłamstewka i Grey’s Anatomy. Te seriale są doskonałe w każdym calu i oczywiście szczerze je polecam!

9. Origami modułowe Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś na jednej z nominacji LBA pokazywałam zdjęcie mojego łabędzia. Origami modułowe bardzo mi się podoba i z wielką radością tworze nowe dzieła. Ubolewam nad tym, że teraz mam tak mało wolnego czasu i nic nie składam, ale mam w planach pisankę. Możliwe, że jak skończę zaprezentuję Wam jak wygląda :)

10. Makaron ze szpinakiem To danie mogłabym jeść non stop. Jest przepyszne i szczerze je polecam!

11. Skoki narciarskie Może się wydawać, że dziewczyna nie powinna interesować się skokami, ale ja jestem wyjątkiem. Oglądam wszystkie zawody i z wielkim przejęciem kibicuje naszym skoczkom. Szczególnie kibicuję jednemu, ale jego tożsamość pozostanie tajemnicą :D

12. Słuchać ulubionych piosenek Uwielbiam wieczorami słuchać ulubionej audycji w radiu. Odpoczywam przy tym i wyciszam się po całym pełnym wrażeń dniu.

13. Komentarze Jak każdy bloger lubię dostawać komentarze, czytać je i oczywiście komentować. Wiem jak ważna jest motywacja do dalszej pracy, a komentarze są motorem do dalszego działania.

Nominuję:

Po dłuższej przerwie spowodowanej chorobą biorę się za pisanie drugiego rozdziału Muzycznej misji. Trochę zmieniłam pierwotną koncepcję, ale mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe. Efekty powinny pojawić się pod koniec tego tygodnia, ewentualnie na początku kolejnego.
Kolejny rozdział Ciemności i Światła prawdopodobnie pojawi się w piątek. Zapraszam na 11 rozdział tych, którzy go jeszcze nie czytali. Przy okazji zapraszam na kolejny rozdział Simply Irresistible, który dodałam parę minut temu.

Pozdrawiam
Arcanum Felis


poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział 11: Kolorowy Zachód Słońca

Nastał wieczór. To był wspaniały zimowy zachód słońca, który zwiastował ostrą i lodowatą noc. Sople lodu tworzące się na drzewach, lśniły w ostatnich promieniach słońca jak stalaktyty, a całe błonia pokryte były szronem.
Niebo było jak malarski raj: czerń z wielką łatwością łączyła się z głębokim fioletem i kobaltem. Bliżej słońca widać było odcienie chabrowego błękitu, na którym majestatycznie płynęły chmury w subtelnych odcieniach szarości i bieli. Blisko horyzontu różowe i złote chmury towarzyszyły słońcu otoczonemu złotą aureolą.
Hermiona i Draco spacerowali wokół jeziora i obserwowali niebo. Mróz skrzypiał im pod nogami, oświecały ich ostatnie promienie słońca.
Nie rozmawiali o czymś szczególnym: o szkole, książkach, które czytają lub o zachodzie słońca. To tak, jakby mówić o czymś zupełnie innym, aby zaakceptować prawdę.
Draco miał teorię, że istnieje niewidzialny zestaw życiowych zasad. Niektóre były oczywiste, jak ta, że Ślizgoni nie lubią Gryfonów — on był wyjątkiem. Większość z nich była subtelniejsza i była związana z manierami, tematami tabu, uprzejmością i zażenowaniem. Te zasady najbardziej go irytowały, bo nie widział powodu ich istnienia.
Teraz jedna z tych zasad wchodziła w grę — ta która zabraniała mówić o swojej przeszłości lub o ojcu Draco. Cóż, był Ślizgonem. Te zasady zostały wymyślone dla niego.
– Martwisz się moim ojcem? – zapytał, starając się brzmieć normalnie, o ile było to możliwe. Hermiona rzuciła mu ostre spojrzenie z ukosa.
– Tak, oczywiście – odparła ostrożnie. – Ale myślę, że Harry i Ron martwią się bardziej niż ja. I… – zaryzykowała – myślę, że ty też się martwisz.
Draco trzymał fason, kiedy spojrzał jej w oczy. Nie chciał, żeby zobaczyła, jak bardzo się o nią boi. Po tym wszystkim, do czego jego ojciec jest zdolny… wiedział, że może ją zabić, powoli i boleśnie. Mógłby zabić ją najbardziej brutalnie jak tylko się da, aby ukarać Draco. Dlatego, że lubił jak ktoś cierpi.
Opuścił wzrok i odpowiedział. – Trzeba mieć się na baczności. On — jego agent — może zaatakować w każdej chwili.
Hermiona skinęła głową. – Czy masz jakiś pomysł, kto to może być? Osoba, która pomoże Voldemortowi mnie zabić?
– Powiedział, że to ktoś, kogo nikt nie będzie się spodziewał… Co generalnie niewiele nam mówi. Ale przynajmniej wiemy, że to nie będzie nikt ze Slytherinu, bo tego byśmy się spodziewali.
– Niestety, wciąż musimy brać pod uwagę większość szkoły – westchnęła Hermiona. – Nie mówmy teraz o tym. Porozmawiajmy o… Och, nie wiem. Powiedz mi coś. Coś, co zapomniałam.
Draco myślał. – Słyszałaś historię o kanarkowych kremówkach? – Widząc negatywne ruchy głowy Hermiony, kontynuował. – Nienawidzę przypominać sobie tego incydentu, jednak muszę przyznać, że ma swoją zabawną stronę…

♥ ♥ ♥ ♥

Hermiona przeglądała swoją torbę, szukając książki, którą wypożyczyła z biblioteki. Gdzie była ta przeklęta książka? To musiało być prawem natury, że to co chcesz znaleźć, jest na samym dnie…
Wreszcie znalazła: mała, smukła książka z fioletową i złotą osłoną i pokryta mugolskim tworzywem sztucznym. Na okładce był złoty tytuł: Zaklęcia pamięci: Jak mugolskie leki mogą ograniczyć ich skutki uboczne Sylvii Grayson.
Przewracając pierwszą stronę, zaczęła czytać.
Zaklęcia pamięci w dużej mierze różnią się od mugolskiej amnezji. Zaklęcia te są dość skomplikowane i mogą usunąć jedno lub wszystkie wspomnienia danej osoby. Im więcej wspomnień osoba straci, tym łatwiej może je odzyskać. Sytuacje z życia, mogą wrócić do naszej pamięci. Mogą w tym pomóc mugolskim leki na amnezję, które zostały zaprojektowane tak, aby ułatwić odzyskiwanie pamięci.
Pół godziny później Hermiona odłożyła książkę. Technicznie wydawało się to dość łatwe: wystarczyło skoncentrować się bardzo mocno, pozwalając podświadomości zwymiotować wspomnienia.
W pokoju wspólnym było cicho: prawie pusto, większość ludzi szykowało się już do szkoły na następny dzień. Ogień wyciszał się, powodując w pokoju spokojną i przyjazną atmosferę.
Więc dlaczego miałaby nie spróbować? Najwyżej się nie uda… ale jest cicho, lepszych warunków nie będzie.
Skupiła się, próbując przypomnieć sobie sytuację, którą dzisiaj opowiedział jej Draco. Z pewnością Draco-kanarek to dość szczególne wydarzenie?
Skupiła swoje myśli na tym, co musiało się wtedy dziać, nie wyobrażając sobie rzeczy. Stoły były tam, a oni siedzieli tutaj…
Piętnaście minut koncentracji później, Hermiona zaczynała czuć się głupio. Do tej pory nic się nie działo i już zaczynała wątpić… Ziewając, podniosła książkę i wrzuciła ją do torby. Pora spać…
A potem, coś zamigotało w jej umyśle i zobaczyła…
Kanarka, bledszego niż większość ptaków, patrzącego na nią z irytacją. Ona śmiała się z jego wyrazu twarzy, bo pomimo piór, wciąż wyglądał jak Draco…
Zanim Hermiona się zorientowała, wspomnienie zniknęło. Czy to było wspomnienie? Czuła, że tak…
Czując się dziwnie wstrząśnięta, wepchnęła swoje pergaminy do torby i udała się do swojego pokoju, zastanawiając się, czy to było wspomnienie czy jej wyobraźnia. Będzie musiała kogoś oto zapytać.

♥ ♥ ♥ ♥

– Jak długa jest twoja praca domowa? – zapytał Ron Hermionę, unosząc brwi. – Jestem pewien, że moja jest za krótka, prosił o co najmniej cztery stopy, ale na mojej brakuje co najmniej cala. Sądzisz, że zaniży mi za to ocenę?
– To Snape, oczywiście, że zaniży ocenę – zauważyła Hermiona. Szli pustym korytarzem, z torbami przewieszonymi przez ramię i kierowali się w stronę klasy eliksirów. – To nie jest najlepszy czas, żeby zaczynać się tym martwić. Powinieneś napisać trochę więcej ostatniej nocy.
– Tak, ale nie mogłem nic znaleźć! – krzyknął Ron ze złością.
Hermiona uniosła brwi — w taki sam sposób jak robił to Draco, jednak nie miała o tym pojęcia. – Nie mogłeś nic znaleźć czy nie szukałeś?
Harry wszedł w słowo. – Szukał, byłem z nim. Nawet wypożyczył kilka książek, kiedy nie patrzyłaś.
– Cóż, po prostu oddaj to co masz i miej nadzieję, że nie będzie czytał – powiedziała Hermiona. – Ja napisałam na cztery i pół stopy, oczywiście dał nam na to jedynie dwa dni, napisałabym więcej, gdybym miała czas…
Hermiona otworzyła swoją torbę i zaczęła szukać eseju na eliksiry. Był tam arkusz słownictwa na runy, test z zaklęć z ostatniego tygodnia  z oceną 120% i starannie zapisane notatki o wsiąkiewkach z opieki nad magicznymi stworzeniami…
Wnętrzności Hermiony zamarły, gdy zdała sobie sprawę, że nie ma eseju.
– Nie ma go! – zawołała rozpaczliwie, przeszukując torbę.
– Co? - zapytał Harry, odwracając się w jej stronę. – Gdzie jest?
– Nie wiem! – dziewczyna była roztrzęsiona, przeszukując torbę jak wicher. – Gdzie on może być… Och, Snape mnie zabije!
– Uspokój się – powiedział Ron. – Może go gdzieś zostawiłaś? W dormitorium? W pokoju wspólnym?
Hermiona pomyślała. – Tak… szukałam książki z biblioteki w mojej torbie i wyjęłam większość rzeczy… położyłam je na stoliku obok kominka. Ale… nie mam czasu, żeby po niego teraz iść! Spóźnię się! Snape się wścieknie!
– Oszaleje jeśli nie będziesz miała pracy domowej – zauważył Harry. – Powiedział, że to bardzo ważne, bo będzie o tym na letnich egzaminach…
– Idź po to! – powiedział jej Ron. – Idź teraz! Pośpiesz się!
Hermiona skinęła głową i z pełną prędkością pobiegła korytarzem. Harry spojrzał na zegarek.
– Pięć minut do dzwonka.
– Nie zdąży – powiedział Ron ponuro.
– Cóż, przynajmniej będzie miała swoją pracę domową – zauważył Harry i ruszyli razem na eliksiry.

♥ ♥ ♥ ♥

Hermiona wrzuciła pergamin z esejem do torby, zanim wybiegła z pokoju wspólnego. Jak mogła być tak nieostrożna? Powinna sprawdzić, upewnić się, że ma ten esej… idiotka!
Jej kroki dudniły po korytarzach, kiedy ścigała się z czasem, żeby zdążyć na czas. Tętno waliło w uszach, mieszając się z jej cichymi prośbami proszę niech dzwonek nie dzwoni, proszę niech dzwonek nie dzwoni, proszę niech dzwonek nie dzwoni!
Korytarze były puste, niewiele ludzi widziało jej wyścig z czasem. Dobrze, że sala eliksirów nie była tak daleko! Poprawiła torbę na ramieniu, bo zsunęła się kiedy biegła. Szybciej, szybciej, szybciej!
Biegła tak szybko, że w końcu się poślizgnęła i wylądowała na drewnianej podłodze. Skrzywiła się, czując drzazgi w nogach i dłoniach.
– Och – mruknęła do siebie, kiedy się zatrzymała. Ta przeklęta torba zsunęła się w dół i pas owinął się na jej nadgarstku. Uwolniła ręce i spróbowała wstać.
Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie poślizgnęła się. Ktoś zaatakował ją prostym zaklęciem łączącym nogi.
Podniosła głowę i chwyciła torbę, sięgając po różdżkę. – Pokaż się. Wiem, że ktoś tam jest – powiedziała, brzmiąc dużo mniej przerażona niż była. Każdy cień wydawał się mieć złowrogi wygląd, każde drzwi były potencjalnym miejscem, skąd mógłby wyskoczyć potwór. Co mogło ją zaatakować? Chwyciła mocniej różdżkę.
– Pozdrowienia, panno Granger. – Głos dochodził zza jej pleców i głowa Hermiony odwróciła się, aby zobaczyć jego właściciela. Głos był mrożący krew w żyłach: pełen chłodu i złośliwości. Nie mogła rozpoznać postaci ukrytej w czarne szaty. Kaptur był naciągnięty na twarz i z postawy ciała, Hermiona wiedziała, że szczycił się tym, że może stać.
– Kim jesteś? – prychnęła, starając się zyskać na czasie. Ukradkiem wyciągnęła różdżkę w torebki i wymamrotała przeciwzaklęcie, uwalniając swoje nogi. Trzymała je sztywno, zdając sobie sprawę, że to może być elementem zaskoczenia.
– A dlaczego mam ci powiedzieć? – powiedział głos, dziwnie znajomy. Hermiona próbowała go dopasować.
– Nie wiem – wzruszyła niedbale ramionami. – Może dlatego, że… Convulsio! – krzyknęła, atakując postać bez ostrzeżenia. Ręka postaci — jedyna część ciała, którą widziała — zaczęła się trząść i dziewczyna usłyszała okrzyk bólu. Z ponurym uśmiechem, wspięła się na nogi, przed unieruchomieniem wroga. Wszystko skończy się za sekundę…
Ale pomimo skurczów ręki, postać podniosła różdżkę i wycelowała w Hermionę. – Speculum! – krzyknęła, a dziewczyna wzdrygnęła się, w oczekiwaniu na ból…
Ale nie czuła go. Czy coś przegapiła? Wyprostowała się, uniosła rękę z różdżką… by odkryć, że jej lewa ręka jest po prawej stronie. Co więcej, była w niej różdżka. Obróciła się w stronę napastnika, którego uśmieszek Hermiona wyczuwała. Jej ramię przesunęło się w lewo, z dala od postaci.
Ledwo miała czas, aby uświadomić sobie co się dzieje, kiedy zobaczyła odbicie w lustrze i usłyszała Acidus! Krzyknęła i poczuła wybuch bólu w ramieniu. Upadła na podłogę, dysząc i słysząc smutny chichot napastnika, dźwięczący w jej uszach.

kilka łacińskich słów:
convulsio - konwulsja, wymioty
speculum - lustro
acidus - kwas
_________

Witajcie :) Jak wrażenia po rozdziale? Obiecałam, że będzie dramione no i oczywiście jest :) Kiedy tłumaczyłam ten rozdział, cieszyłam się, że kolejne wspomnienie Hermiony to Draco-kanarek. To była dość śmieszna sytuacja (14 rozdział Ognia i Lodu). Chociaż tyle radości w tym rozdziale. Jak widzicie pomocnik Lucjusza zaatakował. Kto i jak uratuje Hermionę dowiecie się w kolejnym rozdziale. Wiem, że ten nie należy do długich, ale niestety teraz nie będzie już długich rozdziałów. Musicie mi to wybaczyć niestety, bo to nie jest ode mnie zależne.
Z moim zdrowiem jest trochę lepiej i zaczynam powoli ogarniać wszystko dookoła siebie. Prawdopodobnie rozdział 12 wstawię w piątek, ale jeszcze nie wiem tego na 100%. Wszystko zależy od tego jak będzie z wolnym czasem, a nie ukrywam trochę do nadrobienia mam.
W sobotę pisałam, że mam dla Was niespodziankę. Zaraz wyjaśnię o co chodzi :) Zastanawiałam się co będzie z tym blogiem po zakończeniu Ciemności i Światła. Koniec zbliża się wielkimi krokami, a adres bloga jest dość popularny i szkoda by było alby nic tu się nie działo. Dlatego zaczęłam szukać nowej historii do tłumaczenia. Nie ukrywam tego, że chciałam Was zaskoczyć i mam nadzieję, że mi się to uda. Zdobyłam zgodę autorki i kiedy skończę Ciemność i Światło będę tu tłumaczyć kolejną historię, która ma 40 rozdziałów :D Powiem tylko, że jej głównym motywem jest Zmieniacz Czasu i wojna. Zostawiam interpretację tego Waszej wyobraźni :) Niedługo na blogu zajdą pewne zmiany, ale wszystko w swoim czasie :)
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!


Obserwatorzy