– Nadal nie wiem, jak udało ci się rzucić
śniegiem prosto w moją szyję – narzekała Hermiona, wykręcając ręce, aby zrzucić
śnieg z karku.
– Nienaganna celność – odpowiedział
Draco. – Możliwe, że to dlatego, że ukryłem się za drzewem i wyskoczyłem na
ciebie. To mogło być powodem.
Hermiona prychnęła. – Nadal uważam, że
to niesprawiedliwe. Zaatakowałeś mnie od tyłu.
– Tak wiem. Genialny plan, prawda?
– Jeśli masz na myśli przebiegłość, to
rzeczywiście taki był. Jednak nadal to niesprawiedliwe. Nie miałam żadnych
szans.
Draco uśmiechnął się jak za dawnych
czasów. – Czego innego mogłaś się spodziewać po chłopaku ze Slytherinu z kulą
śniegu w ręce?
Hermiona rzuciła mu zabójcze
spojrzenie, powodując, że się roześmiał.
– Zło do ciebie nie pasuje, Hermiono -
zauważył. – Wyglądasz, jakbyś umierała na dżumę.
– Nieprawda!
– O tak – drażnił się z błyskiem w oku.
Hermiona jęknęła. – Poddaję się!
Kłócenie się z tobą nie ma sensu.
– Wiem. To talent. – odpowiedział.
Draco był dobrodusznie arogancki i zadowolony z siebie i brzmiał jak on.
Hermiona nie mogła się zdecydować czy ją to denerwuje, czy fascynuje.
Było wiele rzeczy, o których myślała,
nie mogąc podjąć decyzji w tej sprawie. Draco był… zagadką. Gdyby ktoś poprosił
ją, aby opisała go w trzech słowach, miałaby problem, żeby powiedzieć coś tak
bezpiecznego jak: mężczyzna, blondyn, Slytherin.
Nie chodziło oto, że brakowało słów,
żeby opisać Draco. Przeciwnie, było ich zbyt dużo. Każdy opis jednej z jego
cech wymagałby co najmniej kilku zdań, a jeśli ktoś chciałby szczegółowo opisać
jego charakter, pewnie powstałaby książka.
W rzeczywistości Draco był zupełnie
jak Hogwart. Skomplikowany i pełen niewiadomych. Znany jak sale, w których
odbywały się lekcje, otwierający się tak jak pokoje, które przypadkiem
znajdowali i zamknięty jak pomieszczenia, do których nikt nie miał wstępu.
Oczywiście, gdyby mu to powiedziała, odpowiedziałby
„Wiem. To talent.”
♥ ♥ ♥ ♥
– Nie ma nic lepszego od gorącej
czekolady po walce na śnieżki – powiedział Draco.
– Racja – odpowiedziała Hermiona. –
Zwłaszcza a dużą ilością cukru.
– I śmietany.
– I sosu karmelowego.
– I kawałków ciemnej czekolady.
Hermiona zaśmiała się. – Widzę, że
mamy podobny gust.
Wędrowali korytarzami w stronę kuchni,
szukając czegoś pysznego i gorącego.
– Moje ręce płoną – powiedziała
Hermiona z niepokojem. – Założę się, że będę mieć odmrożenia. Przypomnij mi,
żebym wzięła rękawice następnym razem.
Draco wyciągnął różdżkę. – Pozwól mi
pomóc. – Wskazał swoją różdżką na dłonie dziewczyny. – Perminon – powiedział i pieczenie ustąpiło.
– Dzięki – powiedziała, kiedy dotarli
do obrazu. Jednak zatrzymała się, przed łaskotaniem gruszki. Nawet z zewnątrz
było słychać głośny, piskliwy krzyk. Hermiona jęknęła.
– Mrużka znała go pierwsza! – krzyknął
jeden głos. – On powinien być mój!
– To, że znałaś go pierwsza, nie
oznacza, że jesteś dla niego najlepsza. – odpowiedział drugi głos. – Śpiewka
wie, jaki był Zgredek, kiedy mieszkał u Malfoyów. Mrużka nie może tego
wiedzieć!
– Co? – zapytał Draco. – Powiedziała
Malfoyów?
Hermiona skinęła głową i zaczęła
wyjaśniać: – Oba byłe skrzaty twojego ojca — Zgredek i Śpiewka — pracują teraz
w Hogwarcie.
– Tak, wiedziałem, że…
Hermiona westchnęła, kiedy głośny
krzyk rozdarł powietrze. – Cóż, to coś w rodzaju miłosnego trójkąta… Śpiewka
kocha Zgredka i Mrużka go kocha…
– Mrużka? Ten skrzat pana Croucha?
Ten, na którym wszyscy się zawiedli na koniec czwartego roku?
Hermiona skinęła głową.
– Powinniśmy tam wejść? – zapytał.
– Nie. Prawdopodobnie pogorszylibyśmy
sytuację… Wątpię, czy któreś z nas wie, jak poradzić sobie z miłością wśród
skrzatów. Dajmy im spokój. Inne skrzaty wkroczą do akcji, jeśli będzie bardzo
źle.
– W porządku – zgodził się. – Lepiej
już pójdę. Do jutra?
– Do jutra – potwierdziła Hermiona.
♥ ♥ ♥ ♥
Kiedy Hermiona przyszła do pokoju
wspólnego, był prawie pusty. Drużyna Quidditcha trenowała przed meczem z
Puchonami w następny weekend. Trzeci i czwarty rok był na obserwacjach nieba z
astronomii, a uczniowie siódmego roku uczyli się na OWTMy w bibliotece.
Hermiona usiadła na jednej ze
szkarłatnych kanap i zastanawiała się, kiedy wrócą Harry i Ron. Leniwie, bawiła
się złotym pomponem z poduszki. Co robić… odrobiła już całą pracę domową,
żadnego z jej przyjaciół nie było. Omal nie żałowała, że nie porozmawiała
dłużej z Draco. Ach… to dopiero pomysł… Draco.
Wspomnienia.
Hermiona robiła to coraz częściej
ostatnio. Być może dlatego, że Harry i Ron chodzili na treningi, być może
dlatego — nie pozwalała sobie na taką myśl — że polubiła Draco. Przypomniała
sobie instrukcje z książki, którą czytała ze sto razy. Znaleźć ładne, spokojne
miejsce, gdzie można odpocząć… Pokój wspólny nie był cichym miejscem, ale
nadawał się. Następnie zamknij oczy, rozluźnij się i pozbądź się napięć i
stresu… skoncentruj się na osobie lub przedmiocie najbardziej związanym ze
wspomnieniem.
Jakaś jej część zawsze była…
zakłopotana. Miała wrażenie, że wszyscy wokół niej są jasnowidzami i czytają
jej myśli, mogą śmiać się i chichotać tak głośno, że nie będzie mogła
skoncentrować się na Draco…
Starała się ignorować dręczące ją
myśli. Koncentrując się, tworzyła obrazy. Pomyślała o Draco, którego widziała
zaledwie piętnaście minut temu, Draco śmiejącego się z figlarnym błyskiem w
oku, śnieg upadający na jego czarny płaszcz. Nieświadomie, uśmiechnęła się.
Czuła, że nadchodzi wspomnienie.
Widziała to w swoim umyśle, jak iskrę zapalającą fajerwerki, która rosła, rosła
i rosła jak światło na końcu tunelu, aż eksplodowało oślepiające światło i…
Hermiona pamiętała.
(Początek
wspomnienia)
Otaczająca
ją ciemność, spowodowała, że poczuła się senna. Wszystko było spokojne, idealną
ciszę od czasu do czasu przerywały powiewy wiatru i odległe odgłosy ptaków.
Słyszała ciche oddechy dwóch śpiących osób.
Wszystko
wydawało się bardzo bezpieczne i spokojne. Draco szczelnie obejmował ją ręką, w
sposób, który do niego nie pasował, ale nie sprzeciwiała się. Uśmiechając się
lekko do siebie, objęła jego ramiona ręką i leżała.
–
Miło jest mieć ciebie tutaj – wymamrotał sennie. Hermiona otworzyła oczy
niewyraźnie i spojrzała na niego. Jego zawsze nieskazitelne włosy, opadały na
twarz, ale nie przejmował się tym. Nawet kiedy był w półśnie, wyglądał
idealnie. Hermiona uśmiechnęła się do swoich myśli.
–
Cóż, pamiętaj, że jestem tu tylko dlatego, że jutro są twoje urodziny. No i
Snape’a. – powiedziała dziewczyna, zamykając oczy i próbując ułożyć się
wygodnie na jego ramieniu. Wzruszył lekko ramieniem i spojrzał na nią.
–
Właściwie… – powiedział Draco, podnosząc swoją drugą rękę. – Dziś są moje
urodziny. Już minęła północ.
–
Jak późno! – wykrzyknęła. – Jutro mamy szkołę! Muszę obudzić się wcześnie i
wrócić do wieży Gryffindoru, zanim ktokolwiek się zorientuje! Będziemy śpiący
na lekcjach.
Draco
wzruszył ramionami, powodując, że głowa Hermiony opadła na poduszkę. – W
porządku, chodźmy spać. Czy chłopak, który ma urodziny może liczyć na pocałunek
na dobranoc? – zapytał żartobliwie.
Hermiona
przewróciła oczami. – Och, dobra – odparła, brzmiąc jakby to był wielki ciężar.
Uśmiechnęła się do siebie, pochyliła się i pocałowała go.
(Koniec
wspomnienia)
Kiedy wróciła do pokoju wspólnego,
zrobiła się czerwona.
Cóż, oczywiście wiedziała, że oni…
cóż, całowali się… ale nigdy nie myślała o tym poważnie.
Przycisnęła dłonie do płonących
policzków. Dlaczego u licha się zawstydziła? To był tylko pocałunek.
Hermiona wzięła głęboki oddech i
zaczęła myśleć. To co właśnie sobie przypomniała było… typową ludzką reakcją,
powszechną wśród ludzi w jej wieku, która często dzieje się między dwojgiem
zakochanych w sobie ludzi. To nic wstydliwego. Powtarzała tą mantrę kilka razy.
To był tylko pocałunek.
Jęcząc cicho, Hermiona pochyliła się i
uderzyła głową o stół. Przynajmniej nikt nie widział jej czerwonych policzków.
Dlaczego u licha tak się zawstydziła? To musiało zdarzać się setki razy w jej
zapomnianej przeszłości…
Wydawało się, że niedawno nie robiła
nic oprócz omijania tematu ich związku. Omijała go w swoich myślach, omijała w
rozmowach z Harrym i Ronem, omijała w rozmowach z Draco. Dlaczego to był temat
tabu?
Gdyby odzyskała wspomnienia, powinna
porozmawiać z Draco na ten temat i postarać się wrócić do tamtych czasów. Nie
tylko spacerować wokół jeziora. Były przydatne, bo poznała go lepiej. Ale
wszyscy unikali tematu ich miłości. I gdyby udawali, że nic między nimi nie
było…
Przyszłość rozciągała się przed nią,
pełna wiecznych spacerów wokół jeziora i rozmów, w których ona i on rozmawiali
o niczym. Spacery, na których będzie ciągle pytać samą siebie czy nadal go
kocha. I zawsze te same odpowiedzi: nie wiem, nie jestem pewna, tzn. lubię go…
ale… skąd mam wiedzieć?
Coś trzeba z tym zrobić.
Tylko rozmowa z nim o tym byłaby
wymuszona i nienaturalna… ale co może zrobić, żeby czuć się w tym temacie swobodnie?
Jak mogłaby się dowiedzieć, jak to mogłoby wyglądać…
Wiedząc to z pierwszej ręki?
Sama odwaga tego pomysłu zszokowała
ją. Ale… działała. Jeśli powiedziałaby mu, że znowu go kocha, byłoby dziwnie
przez chwilę, ale potem zbliżyliby się do siebie… i kochałaby go tak jak
powinna i nie musiałaby się martwić spacerami wokół jeziora. To nie byłoby
kłamstwo… lubiła go, był miły, zabawny i zaskakujący…
I to mogłoby zadziałać. Wszystko
wróciłoby do normy i wszyscy byliby szczęśliwi. W końcu zaczęliby mówić o ich
miłości. A ona pamiętałaby wszystko i kochała go znowu…
Tak. W dłuższej perspektywie, to
jedyna opcja. Chciała to zrobić.
________
Witajcie :) W to świąteczne popołudnie przybywam z nowym rozdziałem. Co myślicie o pomyśle Hermiony? Osobiście uważam to za niezbyt dobry pomysł, ale do czego to doprowadzi dowiecie się niedługo ;) Znowu mieliśmy fragment miłosnego trójkąta :D robi się poważnie między skrzatami, ale uprzedzając Wasze pytania - nie pozabijają się :D
Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się w weekend, może trochę wcześniej. Wszystko zależy od ilości wolnego czasu. Ostatnio mam go bardzo mało. Zajmuję się pisaniem trzeciego rozdziału Muzycznej misji. Postanowiłam, że w tym tygodniu go napiszę, więc muszę się sprężyć ;)
To chyba tyle. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!