poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 8: Podwodny Cud

Następny dzień był zimniejszy od poprzedniego. Wiatr szumiał między wieżami Hogwartu, mrożąc powietrze na błoniach. Jednak o trzeciej Draco spotkał się z Hermioną i chodzili w milczeniu wokół jeziora. Wolno maszerując, czuli pod stopami cienkie warstwy lodu, jednak mimo to spacerowali.
Nie chodziło oto, że nie mieli nic do powiedzenia. Mieli mnóstwo pytań, tak wielu rzeczy oboje chcieli się dowiedzieć. Większość z tych pytań zadaje się nieznajomemu, kiedy chce się go poznać. Draco czuł się głupio, bo przecież znał Hermionę, ale teraz była kimś obcym. Teraz są nieznajomymi. Hermiona, którą znał, kochała go.
Draco próbował nie myśleć o niej, ale to było trudne, kiedy szła obok niego. Trudno było nie słuchać jej kroków i oddechu. Jakby mógł ją zapomnieć?
Skup się na czymś innym – pomyślał. Lodowaty wiatr wiał prosto w twarz, ale nawet nie zadrżał. Po tym wszystkim, był przyzwyczajony do zimna, a taka pogoda była mroźnym błogosławieństwem. Szalał na jego twarzy, kradnąc ciepło z jego skóry. Czuł jak jego twarz staje się sina. Był przyzwyczajony do tego rodzaju bólu. Był znajomy, niemal uspokajający. Ból ciała jest łatwy do wyleczenia, ale w sercu zostaje na zawsze.
Zbliżali się do końca i miał nadzieję, że nie będą się widzieli przez najbliższe dwa dni. Bolało go przebywanie w jej pobliżu. Jutro poniedziałek i wróci na lekcje, gdzie będzie mógł udawać, że nic się nie stało.
I wtedy usłyszał stłumiony okrzyk za sobą. Obrócił się i zobaczył Hermionę, jego Hermionę, wiszącą w powietrzu i trzymaną za nogi przez wielkie fioletowe macki.

♥ ♥ ♥ ♥

– To się dzieje! – krzyknął Harry.
W opuszczonym pokoju wspólnym Gryfonów, Harry i Ron klęczeli na parapecie, szpiegując przez omnikulary. Śpiewka i Iggy, którzy byli zachwyceni grą w szachy, spojrzały w górę.
– Jesteś pewny? – pisnęła Śpiewka.
– Oczywiście, że jesteśmy pewni – odpowiedział Ron nie odwracając się od szyby. – Zobacz na rozmiar tych macek!
Śpiewka pomogła Iggy’iemu wejść na okno. Wcześniej dzisiejszego poranka, Iggy odwiedził jezioro, z taczkami pełnymi jedzenia i uciął sobie rozmowę z kałamarnicą. Ich plan był prosty: kałamarnica udaje atak na Hermionę, Draco ją ratuje, a ona zaczyna mu ufać. Przynajmniej mieli nadzieję, że tak będzie. Jak się okazało, kałamarnica była kobietą o bardzo romantycznym sercu i zgodziła się pomóc od razu.
Harry przekazał swoje omnikulary Iggy’iemu, krzywiąc się kiedy kałamarnica zamachnęła macką i wciągnęła Hermionę do wody. – Mam nadzieję, że z nią wszystko w porządku.

♥ ♥ ♥ ♥

Przez chwilę Draco wpatrywał się w gigantyczne macki czymś w rodzaju szoku. Po czym adrenalina skoczyła i bez zastanowienia pobiegł na brzeg jeziora, zrzucając po drodze buty i rozpinając guziki w płaszczu.
– Hermiona! – krzyknął, kiedy kałamarnica podniosła mackę, trzymając dziewczynę do góry nogami, po czym zniknęła pod wodą. Ku jego uldze, znowu pojawiła się niemal natychmiast, kaszląc i parskając, ale bez obrażeń.
Draco wyciągnął różdżkę z kieszeni płaszcza, dziękując sobie, że ją wziął. Nie było sposobu, żeby zaatakować kałamarnicę, była za daleko. Ryzykował, że trafi Hermionę. Pociągnął za zapięcia płaszcza, wiedząc, że gdyby próbował pływać za nią, mogłaby pociągnąć go aż na samo dno, ale to było jedyne wyjście, aby uratować Hermionę.
– Hermiono, już idę! – wykrzyknął, rzucając ze złością płaszczem z całej siły. Tkanina rozdarła się z jednej strony, ale mogła służyć jako lina.
Rzucił się do wody, z trudem oswajając się z temperaturą jeziora. Płynął najszybciej jak potrafił, przywiązany do różdżki, z nadzieją, że jej nie straci. Nad sobą usłyszał cienki i odległy okrzyk, jak wielkie mięsiste macki wpadły do wody. Spojrzał w górę i zobaczył Hermionę w uścisku stwora, całkowicie umieszczona w mackach. Widział jedynie głowę dziewczyny. Następnie stwór uderzył w wodę, tworząc fale nad głową chłopaka.
Myśląc szybko, zanurkował pod wodę, patrząc w mroku. Widział mackę i Hermionę. Nie miał żadnego planu. Jedyną myślą w jego głowie, było jak najszybsze uratowanie Hermiony.
Płynął tak szybko jak mógł przez zamglone wody, mimo to, wciąż był za daleko. Kiedy kałamarnica zamachnęła się na powierzchnię wody, chwycił szczupłe ciało i dziewczyna przytuliła się do niego. Potem przebili się przez powierzchnię wody, z trudem łapiąc powietrze i kaszląc.
– Dobrze się czujesz? – zapytał, kiedy znów mógł oddychać. Trzymając się macki, wisieli w powietrzu. Tego jego plan nie przewidywał.
– Draco… przyszedłeś, żeby mnie uratować… – powiedziała. Jej twarz była blada, a oczy rozszerzyły się. Miał nadzieję, że nie była w szoku.
– Oczywiście, jestem cholernym rycerzem na białym koniu, który przyszedł cię uratować – odpowiedział. – Czy jesteś ranna?
Wydawało się, że wzięła się w garść. – Czuję się dobrze. Zimno i mokro, ale w porządku. Co zamierzasz zrobić?
– Eee… – Draco zatrzymał się, patrząc z zakłopotaniem. – Tak naprawdę, jeszcze nie doszedłem do tej części. Ale przynajmniej mam różdżkę. – Przyszło mu do głowy, że bardzo niewiele czarów zadziała na tak wielkie stworzenie i w duchu przeklinał swoją lekkomyślność.
– Och. Cóż mam propozycję – powiedziała Hermiona, kiedy kałamarnica podniosła ich wyżej.
– Jaką?
Kałamarnica zatrzymała się w górze.
– Trzymaj się. Mocno.
A potem gwałtowny wiatr chłostał ich ubrania. Hermiona krzyczała. Przedzierali się przez powietrze, Draco trzymał się najmocniej jak mógł.
A potem uderzyli w wodę. Jasne zimowe światło słoneczne zastąpił tępy blask destylowanej wody. Krzyki zastąpiło milczenie. Kałamarnica pociągała nimi w taki sposób, że Draco nie mógł nic zrobić, ale spojrzał na Hermionę i spróbował jej powiedzieć, ze wszystko będzie dobrze.
To było straszne, kiedy Draco uzmysłowił sobie, że kałamarnica ich nie wypuści. Zginą. Nie wiedział, jak długo Hermiona może wytrzymać bez oddechu…
A potem, w cudowny sposób, kałamarnica wypuściła ich, ginąc w mrocznych głębinach. Chwycił ją za rękę i płynął w górę, w kierunku światła, machając nogami i mając nadzieję, że dopłyną…
Głowa Draco przebiła się przez wodę i złapał oddech. Głowa Hermiony pojawiła się na powierzchni jeziora chwilę później. Kasłała tak mocno, że ledwo mogła odetchnąć. To koniec. Byli bezpieczni.
A potem coś pociągnęło Hermionę w dół. Spojrzał pod wodę i zobaczył panikę na jej twarzy, przerażony wzrok, walkę i falujące brązowe włosy. Nie miał czasu myśleć: po prostu wziął największy oddech jaki mógł i zanurkował po nią.

♥ ♥ ♥ ♥

W pokoju wspólnym Gryffindoru napięcie rosło. Czworo spiskowców obserwowało to co dzieje się na zewnątrz z mieszaniną zapału i napięcia. Patrzyli jak kałamarnica zamachnęła macką w kierunku Hermiony, ciesząc się, że nie stwór nie zranił dziewczyny. Widzieli jak Draco zanurkował w wody jeziora, jak chwycił się macki kałamarnicy i jak razem z Hermioną zostali uniesieni wysoko w powietrze. Ze strachem oczekiwali, aż dwie postacie wypłyną na powierzchnię.
– Coś jest nie tak – powiedział Harry nagle. I rzeczywiście, coś było. Draco wypłynął na powierzchnię, a za nim Hermiona, ale sekundę później zniknęła pod powierzchnią wody.
Ron zamarł. – Harry? – zapytał blednąc. – Co jeszcze pływa w tym jeziorze?
Harry wrócił myślami do czwartego roku i drugiego zadania Turnieju Trójmagicznego. Jego oczy rozszerzyły się.
– Druzgotki.

♥ ♥ ♥ ♥

Draco pływał przez niesamowite ciemności. Niemal widział dno jeziora: na szczęście był blisko brzegu, a woda nie była zbyt gęsta. Las chwastów rozciągał się po jednej jego stronie, ale nigdzie nie widział Hermiony. Odwrócił się, miotając się po wodzie. Jego płuca płonęły i czuł, że bijące serce próbuje dostarczyć mu resztki tlenu, ale potrzebował go więcej. Rozciągnął się i płynął, rozglądając się za jakimkolwiek ruchem…
Tam! Ręka przyciągnęła jego uwagę, ale nagle zniknęła. Potem zobaczył, że Hermiona walczyła pomiędzy chwastami, kopiąc i wyrywając się. Druzgotki trzymały ją mocno ze złośliwym uśmiechem na twarzach, ciągnąc ją tak, jakby to była jakaś gra. Podpłynął bliżej, wskazując różdżką na wodne demony.
Beluanocte! – krzyknął. Jednak z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk i duża bańka powietrza poleciała w górę. Ale atramentowy czarny potok wystrzelił z różdżki formując się w upiorną twarz z kłami. Było to mroczne zaklęcie, ale nie dbał oto.
Cień stworzenia podleciał do druzgotek. Demony uciekły z piskiem, ginąc w otchłani jeziora. Draco instynktownie podpłynął do Hermiony i chwycił ją za ramiona. Jej usta były otwarte, a oczy puste. Unosiła się bezwładnie na wodzie, jej włosy mieszały się z chwastami.
Strach rósł w nim, chwycił ją w pasie i płynął na powierzchnię, wiedząc, że to wyścig z czasem. Światło słoneczne było kusząco blisko, zdawało się, że migocze tuż nad nimi, ale każdy ruch był coraz wolniejszy, jego organizm domagał się tlenu. Hermiona była ciężka, ciągnęła go w dół, dopóki nie poczuł, że przestał się poruszać. Jego kopnięcia nogami nie przynosiły rezultatu. Tonęli.
Śmierć czaiła się pod nimi, życie nad nimi, a oni byli pomiędzy. Napiął się, rozpaczliwie próbując dotrzeć do powierzchni wody, dotrzeć do powietrza. Nie może pozwolić, aby woda ich zabrała. Nie pozwoli, aby Hermiona umarła… Ciemność wciągała ich, wyciągając swoją lodowatą dłoń w ich kierunku, aby ich zabić…
A potem wypłynął na powierzchnię, sapiąc i wdychając cudownie słodkie powietrze. Holował Hermionę, trzymając jej twarz nad wodą, sprawdzając jej oddech, szukając pulsu na jej zamrożonych rękach.
Nie było.
Drugi raz jego serce stanęło. Nie… To nie mogło się stać, ona nie mogła umrzeć… nie mogła! Hermiona… Podniósł różdżkę, zdumiony, że wciąż ją trzyma i nie stracił jej pod wodą. Delikatnie dotknął nią gardła dziewczyny.
Vivere – wyszeptał, patrząc jak srebrny błysk przelatuje na jej skórę. Draco przyłożył dwa palce w miejsce, gdzie wyczuwa się puls. Nic nie czuł. – Vivere – mruknął głosem pełnym strachu. Woda kapała z niego, ale nie czuł zimna, nic poza szumem jego krwioobiegu i strachem przed śmiercią ukochanej dziewczyny…
A potem poczuł pod palcami mały ruch. Kolejny i kolejny i kolejny, jej pierś unosiła się kiedy odetchnęła tlenem. Żyła. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, poczuł nagły przypływ energii. Większość ludzi mogłaby to zakwalifikować jako ból, ale Draco poczuł tylko lekkie mrowienie. Promienie słoneczne, odbijające się na wodzie, wprowadziły go w stan euforii. Przez chwilę ramię, którym trzymał Hermionę, błyszczało. Chwycił ją mocniej, poczuł w sobie ogromną siłę. I wtedy świat się odwrócił i uświadomił sobie, że jest na środku jeziora w lodowatej wodzie. Automatycznie zaczął machać nogami. Jego palce wciąż dotykały szyi Hermiony, czując stały puls. Jej skóra była blada z zimna, wpadała w niebieski odcień.
Draco zbliżał się do brzegu, jego mięśnie protestowały przed każdym ruchem. Płynął, przywiązany do Hermiony. Kiedy dotarli na brzeg, spróbował się podnieść, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. Zimny wiatr zwiększał uczucie chłodu, jego ubranie było mokre.
Hermiona leżała jak martwa na ziemi. Obserwował ruchy jej klatki piersiowej, aby upewnić się, że oddycha. Draco podniósł płaszcz, zadowolony, że jest suchy i ostrożnie owinął nim dziewczynę. Czuł się dziwnie pusty, jakby z wysiłku jego wszystkie emocje wyparowały.
Spojrzał na zamek, odsuwając blade i mokre włosy z oczu. Hermionę powinna zobaczyć Madame Pomfrey – pomyślał. A co z zimnem? Mogła coś złapać…
Klękając obok niej, wyciągnął różdżkę. Łatwiej byłoby się dostać do szkoły, gdyby nie spała… – Enervate – mruknął i śnieżnobiałe powieki Hermiony powoli zamigotały, odsłaniając czekoladowe tęczówki. Patrząc na jej oczy, poczuł wewnętrzne ciepło.
Hermiona zamrugała, sprowadzając Draco na ziemię. – Draco? – zapytała szeptem.
– To ja. Dobrze się czujesz?
– Czuje się dobrze, ja… – jej twarz była pełna skupienia. – Co się stało? Szliśmy i kałamarnica… ty mnie uratowałeś. – Skończyła z niemałym zaskoczeniem. Ton jej głosu bolał jak szkło przecinające skórę i umysł Draco zaczął natychmiast szukać dowcipnej riposty.
– Wyobrażasz sobie, że właśnie oglądałem jak tonęłaś? – zapytał miękkim głosem, w jego głosie nie było złośliwości. Nie mógłby być na nią zły. – Siedząc na brzegu, dopingując gigantyczną kałamarnicę i machając małą flagą?
Hermiona spojrzała na niego wzrokiem, który był mieszaniną irytacji i współczucia. – Nie oczywiście, że nie. To po prostu… cóż nie jestem przyzwyczajona do ciebie w robi rycerza w lśniącej zbroi.
Oczy Draco wylądowały na najbliższym drzewie. Nie patrzył na nią: kontakt wzrokowy był po prostu niewygodny. – Nie spodziewałem się tego po tobie – powiedział w końcu. – Nie teraz: jeszcze nie.
Zapadła cisza. Zerwał się wiatr, zamrażający ich mokre włosy. Wydawało się, że zdmuchnął romantyczną atmosferę: jak długo nie rozmawiali, tak długo mogli udawać, że to nie miało znaczenia. Hermiona zadrżała, zwracając uwagę Draco.
– Musimy wracać do szkoły – powiedział, wstając. Hermiona podniosła się, owijając się mocniej płaszczem.
Szli w milczeniu. Wreszcie Hermiona przemówiła.
– Co dokładnie się stało? – spytała. – Wszystko mi się myli… Szliśmy… i kałamarnica złapała mnie, a potem próbowałeś mnie uratować, ale kiedy wypłynęliśmy na powierzchnię wody… coś wciągnęło mnie pod wodę.
– Druzgotki – odpowiedział.
– To prawda, teraz pamiętam. Chciały mnie utopić. – Głos Hermiony nie zmienił się: brzmiał tak, jakby rozmawiała o śnie, lub o czymś niejasnym i bezkształtnym wydobytym z podświadomości.
– Ale potem… było coś o twoim ojcu, pamiętam to.
Jego ojciec? Ojciec Draco tam był? Draco wyobraził sobie swojego ojca siedzącego dostojnie na łóżku z chwastów. Pokręcił głową niecierpliwie.
– Mojego ojca tam nie było, Hermiono.
– Był! Był mały kamienny pokój, dużo hałasu, a on… on cię torturował. Myślę, że chciał mnie zabić, ale ty skoczyłeś przede mnie, a potem Ron go oszołomił. – Hermiona zmarszczyła brwi. – Nie czekaj… to nie ma sensu – westchnęła. – Chyba staję się zła. Może to był sen, może halucynacja albo…
Przerwała, bo Draco zatrzymał się, patrząc na nią radosnym spojrzeniem i uśmiechając się.
– To nie był sen. To nie była halucynacja. To było… wspomnienie.
______

Witajcie :) Jak Wam się podoba plan Śpiewki? Dzięki niemu Hermiona odzyskała pierwsze wspomnienie. Teraz już będzie jej o wiele łatwiej :) Draco jako rycerz w srebrnej zbroi jest taki ahhh <3 (wiecie co mam na myśli). Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba.
Tradycyjnie dziękuję za komentarze i wyświetlenia :) Mam nadzieję, że ten rozdział wzbudzi wiele pozytywnych emocji i komentarzy :D Kolejny powinien pojawić się na blogu pod koniec tygodnia (piątek albo sobota). Przy okazji zapraszam na mój drugi blog Simply Irresistible :)
To chyba tyle. Komentujcie, oceniajcie i miłego tygodnia. Enjoy!


wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 7: Obawiając się odpowiedzi

Im więcej Hermiona się dowiadywała, tym bardziej była przerażona. Nigdy dobrze nie radziła sobie z chłopcami w tym romantycznym sensie. Miała dobre relacje z Harrym i Ronem, ale oni byli jej przyjaciółmi. Poszła z Wiktorem na bal na czwartym roku, ale też łączyła ich przyjacielska relacja. Pozwoliła mu na nieudolne pocałunki w policzek i szeptanie czułych słówek, tylko po to, żeby udowodnić wszystkim, że nie jest tylko molem książkowym. Oczywiście Wiktor był uroczy na swój sposób, ale nie było między nimi… namiętności, żadnych oznak prawdziwej miłości.
Próbowała sobie przypomnieć co wie o Draco, ale przypomniała sobie jedynie najnowsze zdarzenia — dni spędzone w lochu i ucieczkę z gabinetu dyrektora. Ale im bardziej myślała o Draco, tym bardziej uświadamiała sobie, że on ją kochał. Zawsze miał zimną i kamienną maskę na twarzy, ale w jego oczach było wiele emocji. Trochę miłości, trochę wymagań, trochę grozy, trochę strachu i zdumienia, a także coś czego nie potrafiła nazwać, ale rozpoznała instynktownie. Mały głosik w sumieniu, który zadaje odwieczne pytanie Dlaczego?
Zadawała sobie to pytanie często ostatnio. Dlaczego ja? Dlaczego on? Nic nie miało sensu. Harry i Ron zaaranżowali jej spotkanie z Draco nad jeziorem o trzeciej dzisiaj. Dopiero było południe, a zegar nie chce się zatrzymać. Tykał nieubłagalnie, jego regularne tempo było przerażająco szybkie i nieznośnie wolne zarazem. Chciała mieć to za sobą, a jednocześnie nie chciała, żeby do tego doszło.
Południe. Minęła minuta. Dwie minuty. Trzy minuty. Cztery minuty — czy czas nie może upływać szybciej? Minęło pięć minut i jeszcze tylko dwie godziny i pięćdziesiąt pięć minut do spotkania, w sumie nie tak długo, da radę to zrobić, ale co powinna powiedzieć? Co jeśli nie odzyska pamięci i spędzi resztę życia tak jak ten weekend i będzie przerażona, że nic nie pamięta i…
To była katastrofa. Minęło dopiero sześć minut. Po jakimś czasie zegar znalazł się na dywanie, bo Hermiona z nerwów rzuciła nim o ścianę.
Westchnęła, pochylając się nad stołem i ukryła twarz w dłoniach. Jest kilka rzeczy, z którymi ludzie sobie nie radzą. To była jedna z nich. Zazwyczaj nie traciła nad sobą panowania tak łatwo.
Musi się napić czegoś gorącego, zdecydowała patrząc na okładkę magazynu Lavender i Parvati, przedstawiającą grzeszne ilości czekolady. Wstała i udała się do kuchni.

♥ ♥ ♥ ♥

W kuchni zawsze panował harmider. Skrzaty biegały w tą i z powrotem jak mrówki, przygotowując tyle jedzenia, że mogłyby nakarmić cały kontynent. Kiedy przeszła przez wejście, uderzył ją obiecujący zapach gotującej się kiełbasy. Wyglądały doskonale, pełne złotego koloru, skwierczały apetycznie. Nagle poczuła się głodna.
– Panienka Hermiona! Panienka Hermiona! – pisnął mały głosik i uderzył w dziewczynę jak tłuczek. Spojrzała w dół i zdała sobie sprawę, że to Śpiewka. Skrzatka obejmowała jej nogi rękami, co można było uznać za przytulenie.
Hermiona podniosła stworzenie i przytuliła ją, czując poczucie winy. Zapomniała o niej. Miała zapytać Dumbledore’a czy da jej pracę, najlepiej z dniami wolnymi i zapłatą. Ale przez tą sprawę z Draco… całkowicie zapomniała o Śpiewce.
Ale nie miało to znaczenia, bo Śpiewka z dumą powiedziała. – Mistrz Dumbledore dał Śpiewce pracę panienko Hermiono! Śpiewka pracuje w kuchni i sprząta szkołę wraz z innymi skrzatami!
– To wspaniale, Śpiewko – powiedziała dziewczyna, uśmiechając się. Postawiła skrzata ostrożnie na podłodze. – Czy dostajesz godziwą zapłatę?
Śpiewka potrząsnęła głową energicznie. – Skrzaty domowe nie muszą mieć wypłaty, panienko Hermiono. Śpiewce zaproponowano wynagrodzenie i dni wolne, ale Śpiewka odmówiła.
– Myślałam, że chcesz być wolna?
– Śpiewka chciała pracować dla kogoś innego niż Malfoyowie, panienko. I nie mogła lepiej trafić niż do Mistrza Dumbledore’a! Śpiewka bardzo szanuje Mistrza Dumbledore’a, panienko Hermiono. I Śpiewka poznała wielu nowych przyjaciół! – dodała, zanim Hermiona chciała coś powiedzieć. – Śpiewka zaprzyjaźniła się z Iggy, Lily, Corry, Nebby, Zgredkiem, Tilly i Venny…
– Czy właśnie powiedziałaś, że przyjaźnisz się ze Zgredkiem? – zapytała Hermiona.
Mały skrzat energicznie pokiwał głową. – Tak, tak, Zgredek jest najlepszym przyjacielem Śpiewki! Zgredek był skrzatem domowym Malfoyów przed Śpiewką i powiedział Śpiewce jak się od nich uwolnił!
Śpiewka chwyciła Hermionę za rękę i pociągnęła ją przez kuchnię mijając górę chleba, gotowane na parze budynie czekoladowe i bardzo apetycznie wyglądającego kurczaka. Skrzaty patrzyły na nią z zaciekawieniem, ale wróciły do pracy kiedy zobaczyły, że nie ma oznak W.E.S.Z.
– Zgredek! Zgredek! Panienka Hermiona nas odwiedziła! – krzyknęła Śpiewka, zatrzymując się przed znanym skrzatem. Miał na sobie najnowszy bordowy sweter Weasleyów i dopasowane do niego szorty po kolana. Na stopach miał niedopasowane skarpety w kolorze błękitu i różowej waty cukrowej.
– Panienka Hermiona! – powiedział Zgredek, ukazując oczy wielkie jak spodki. – Jak dobrze znowu cię widzieć!
– Nawzajem – powiedziała Hermiona, klękając aby być na wysokości jego oczu. – Jak się masz?
– Zgredek się czuje bardzo dobrze i Mrużka także! Mrużka zaczęła pracować w Hogwarcie latem ubiegłego roku, mimo to wciąż wspominała pana Croucha i zawsze miała przy sobie paczkę chusteczek.
– Zgredek pokazał Śpiewce kuchnię i zapoznał z innymi skrzatami – kontynuowała Śpiewka. – Tam jest Corry, to jedna ze współlokatrek Śpiewki, jest bardzo miła. A to jest Iggy – powiedziała, wskazując starego skrzata z siwymi włosami, myjącego naczynia. – Jest bardzo stary i Mistrz Dumbledore mówi, że nie musi pracować, ale on to lubi i pomaga nam kiedy tylko może. Zna wiele języków, na przykład syreni, albo trolli i wiele innych!
Hermiona spędziła w kuchni co najmniej pół godziny, bo Zgredek i Śpiewka przedstawiały ją innym skrzatom. W końcu zobaczyła Mrużkę, która starannie kroiła marchewki.
– Witaj, Mrużko – powiedziała Hermiona z ciepłym uśmiechem. Mrużka skinęła głową i uśmiechnęła się. – Jak się masz?
– Mrużka ma się dobrze, panienko Hermiono – odpowiedziała skrzatka. Widać było, że jest zmęczona i nie ma nic do powiedzenia.
– To dobrze. – Hermiona poczuła nagłą falę współczucia i chciała uścisnąć Mrużkę, ale nie zrobiła tego. – Zgredek i Śpiewka właśnie oprowadzili mnie po kuchni.
Mrużka wyprostowała się i rozglądała się za dwójką skrzatów, którzy rozmawiali ze sobą nie zwracając uwagi na nikogo. Hermiona była zaskoczona, gdy zobaczyła jadowite spojrzenie na Śpiewkę.
– Mrużka nie akceptuje Śpiewki, panienko Hermiono – powiedziała Mrużka, szepcąc Hermionie do ucha. – Zgredek spędza z nią zbyt wiele czasu i prawie w ogóle nie rozmawia z Mrużką, odkąd ona tu przybyła.
– Cóż, pewnie mają ze sobą wiele wspólnego. – Hermiona próbowała pocieszyć skrzatkę, która patrzyła ze złością na Śpiewkę. – Po prostu chcą ze sobą porozmawiać. Jestem pewna, że z tobą też porozmawia…
Mrużka pokręciła głową. – Mrużka uważa, że Śpiewka kradnie Mrużki przyjaciela, panienko Hermiono. Zgredek jest dobrym przyjacielem Mrużki, ale teraz spędza cały swój wolny czas ze Śpiewką… Co jeśli on nie ma czasu dla Mrużki?
Skrzatka nie wyglądała na złą czy zazdrosną, ale na… zmartwioną. Hermiona poklepała ją po ramieniu. – Nie martw się, Mrużko, jestem pewna, że on ciebie nie ignoruje…
Przerwała w połowie zdania, bo Śpiewka zaczęła ciągnąć ją za rękaw. – Panienko Hermiono, niedługo będzie obiad!
Hermiona spojrzała na zegarek. Rzeczywiście został kwadrans.
– Czy panienka Hermiona chce coś wziąć ze sobą? – zapytał grzecznie Zgredek.
Myśli Hermiony błądziły wokół deseru czekoladowego, ale obiad miał być niedługo, więc nie było sensu. – Nie dziękuję Zgredku, poczekam do obiadu.
Po obietnicy, że powie Harry’emu i Ronowi, że Zgredek dobrze się czuje, wyszła z kuchni, zdając sobie sprawę, że została jej godzina do spotkania o trzeciej.

♥ ♥ ♥ ♥

Czas upłynął bardzo szybko. Za pięć trzecia, wyszła z pokoju wspólnego, jej żołądek szalał. Draco. Co ma mówić? Nic o nim nie wiedziała, nie wiedziała od czego zacząć… nawet nie wiedziała, jaki on jest. Czy wciąż jest dla niej okrutny? Czy może zupełnie inny? To było coś jak randka w ciemno, tylko o wiele gorsze, bo on ją kocha, a ona nie pamięta nic poza nienawiścią do niego.
Naciągnęła na siebie zimowy płaszcz, kiedy szła korytarzami. Chronił ją przed zimnem ale był także swego rodzaju tarczą. Był barierą między nią a otaczającym światem. W jakiś sposób czuła się bezpieczniej.
Skręciła na hol główny i zobaczyła… jego. Blade włosy i skóra kontrastowały z czarnym płaszczem, dając monochromatyczne wrażenie. Opierał się o ścianę, pochylił głowę i patrzył bezmyślnie na podłogę.
Sparaliżowało ją na moment. Co ona sobie myślała? Przecież to Malfoy, na miłość boską. Dlaczego nie mogła zawrócić do ciepłego i bezpiecznego miejsca i zapomnieć o wszystkim, co kiedykolwiek się wydarzyło?
Bo… bo nie chciała tego zapomnieć. Opierała się na swojej pamięci, czuła się bezpiecznie kiedy mogła odpowiedzieć na każde pytanie. A teraz w jej pamięci była dziura, którą musiała odzyskać.
Nie ma już odwrotu. Podeszła do niego. Wyglądał dziwnie. Uleciało z niego powietrze, był zagubiony. Słowo „litość” wkradło się do jej umysłu, ale zignorowała je. Było w nim wiele emocji, które według niej nie pasowały do niego. Wyglądał, jakby miał się rozpłakać. Ten widok poruszył jej serce.
A potem spojrzał w górę i zobaczył ją.
Miał kamienną twarz, ale kiedy ich oczy się spotkały, zatrzymała się w pół kroku. W jego oczach był ból. Wpatrywała się w czarną dziurę. Jego oczy zaczarowały ją. Podobno oczy są oknem duszy. Więc co czuł Draco? Nie pustkę, ale… czegoś mu brakowało? Ich oczy spotkały się tylko na sekundę, ale poczuła, że jej świat odwrócił się do góry nogami.
Zatrzymała się przed nim i stali chwilę naprzeciwko siebie, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu Draco przemówił. – Idziemy?
Hermiona skinęła głową i wyszła za nim na zewnątrz. Świat był pełen zimowych kolorów. Głębokie brązowe drzewa, zimowe białe niebo, czasem brązowy brud. Zmarzlina skrzypiąca pod stopami.
Szła obok Draco, zastanawiając się co powiedzieć. Było wiele pytań, które powinna zadać, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Czuła je, ale przez usta nie wychodził żaden dźwięk. Jak tak dalej pójdzie, o nic go nie zapyta. Spędziła wiele minut na układaniu prostych zdań, ale kiedy na niego spojrzała, zapomniała co ma powiedzieć.
Draco wyglądał, jakby też nie wiedział co powiedzieć. Milczał, ale czuła, że chce się odezwać. Zastanawiała się, o co może ją zapytać. Jak się czuł. Czy był zły, zdenerwowany, albo… nie wiedziała. Nic nie wiedziała. Ale był tu Draco, który znał odpowiedzi na jej pytania, ale bała się zapytać.
Czego się boję? – zastanawiała się. – Czego może się bać?
Bała się odpowiedzi.
Mijały minuty, a oni w milczeniu chodzili dookoła jeziora. Przez całą drogę powrotną nie zamienili nawet zdania. Pożegnali się skinieniem głowy.

♥ ♥ ♥ ♥

– Nie wyglądają, jakby ze sobą rozmawiali. – Ron klęczał na parapecie w pokoju wspólnym Gryffindoru, patrząc przez omnikulary, które Harry kupił mu na Mistrzostwach w Quidditcha. Powiększył obraz, aby lepiej widzieć Draco i Hermionę.
– Nie? – zapytał Harry. Marszcząc brwi, zamknął swój podręcznik do wróżbiarstwa. – Daj mi zobaczyć.
Ron podał mu omnikulary, które docisnęły się do okularów Harry’ego. Widział dwie kropki w kształcie człowieka z bliższej perspektywy. Skupił się na ich twarzach. Hermiona patrzyła nerwowo i zmartwiona rozglądała się na boki. Twarz Draco była pusta.
– Nie rozmawiają – potwierdził Harry. – Co jest nie tak?
Ron wzruszył ramionami. – Nie mam pojęcia.
– Przepraszam… – cienki głos przerwał rozmowę chłopców, którzy podskoczyli z zaskoczenia. Mały skrzat stał obok dziury pod portretem i patrzył na nich szeroko otwartymi niebieskimi oczami. – Czy oni… naprawdę nie rozmawiają?
Harry potrząsnął głową. – Kim jesteś? I dlaczego tu jesteś? – Skrzaty domowe w ciągu dnia ukrywały się. Kiedy pojawiały się w pokoju wspólnym Gryffindoru nie odzywały się.
– Wiem kim jesteś! – krzyknął Ron. – Jesteś tym skrzatem, którego Hermiona sprowadziła od Malfoyów. Jakie było twoje imię… Ścierka?
– Śpiewka sir – odpowiedział skrzat. – Śpiewka przyszła, bo chciała zobaczyć co robi panienka Hermiona. Czy ona naprawdę z nim nie rozmawia?
Harry potrząsnął głową i Śpiewka zmarkotniała. – Chcemy się dowiedzieć dlaczego – dodał, starając się ją pocieszyć. – Masz jakiś pomysł?
– Może po prostu mu nie ufa? – zaproponowała skrzatka. – Śpiewka chciałaby żeby do siebie wrócili… – pociągnęła nosem, patrząc nieszczęśliwie.
– Tak jak my – zapewnił ją Ron. Harry zsunął się z parapetu i stanął na podłodze.
– Dobrze – powiedział. – Musimy ich jakoś połączyć. Jakimś… katalizatorem.
– Że co? – zapytał Ron, zaskoczony.
– Uczyliśmy się o tym w zeszłym tygodniu na eliksirach. Hermiona dostałaby zawału, gdyby usłyszała co powiedziałeś – powiedział Harry z uśmiechem. – Katalizatory to rzeczy, które sprawiają, że coś się stało, ale nie dotykają się. Jak wtedy, kiedy użyliśmy smoczej skały do zrobienia eliksiru znużenia. Dodaliśmy jej do mikstury i wtedy liście belladonny połączyły się z płatkami stokrotki, pamiętasz?
– Nie.
Harry westchnął. – Wiem, że teraz brzmię jak Hermiona, ale czy ty kiedykolwiek słuchasz na lekcjach?
Ron nie musiał odpowiadać na kłopotliwe pytanie, bo Śpiewka niespodziewanie przemówiła. – Śpiewka myślała… Śpiewka uważa, że może mieć plan.
Chłopcy spojrzeli na nią. – Plan? Powiedz nam – powiedział Harry z ciekawością.
– Cóż… – zaczęła – w przeszłości on uratował jej życie, prawda? Jeśli uratowałby ją ponownie, może mogłaby mu zaufać i nie byłaby taka zdenerwowana w jego obecności.
Dwaj chłopcy skinęli głowami. Tak samo było z ich przyjaźnią z Hermioną: ocalili jej życie, po czym obdarzyła ich wielkim zaufaniem.
– Ale nie możemy tego zrobić. Nie możemy po prostu spowodować, że Hermiona znajdzie się w niebezpieczeństwie – zauważył Ron.
Skrzatka uśmiechnęła się. – Śpiewka ma pomysł. Śpiewka zna skrzata o imieniu Iggy, który zna wiele języków…
________

Witajcie :) Śpiewka oczywiście chce pomóc Hermionie i Draco, ale co wyjdzie z tego jej planu dowiecie się w następnym rozdziale. Jeśli pamiętacie w jaki sposób pomagał Harry'emu Zgredek, możecie spodziewać się, że plan skrzatki będzie bardzo oryginalny :) ale więcej nie zdradzę, bo nie chcę Wam psuć zabawy.
Rozdział miał być jutro, ale przetłumaczyłam go wcześniej, bo później nie miałabym za bardzo czasu. Muszę jeszcze napisać nowe opowiadanie na projekt, a to nie łatwa sprawa. Możliwe, że kolejny rozdział dodam pod koniec tygodnia, ale wszystko zależy od Was. Wiadomo, że im większe zainteresowanie, tym rozdział ukaże się szybciej :)
Korzystając z okazji chciałabym zaprosić Was na rozdział 1 mojego drugiego tłumaczenia. Osoby, które czytały są pozytywnie zaskoczone, więc myślę, że Wam się spodoba :)
To chyba tyle. Czytajcie, oceniajcie i komentujcie. Miłego tygodnia ;) Enjoy!


niedziela, 21 lutego 2016

Informacja

Witajcie :)

Chciałabym Was zaprosić na mój drugi blog, gdzie tłumaczę nową historię. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Właśnie pojawił się pierwszy rozdział :)

Jeśli chodzi o Ciemność i Światło rozdziały będę publikować regularnie. Myślę, że rozdział 7 pojawi się na blogu w środę albo w czwartek.

Oczywiście zapraszam do przeczytania rozdziału 6, tych którzy tego jeszcze nie zrobili ;)

Pozdrawiam
Arcanum Felis


piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 6: Szukanie Doskonałości

(Początek wspomnienia)

Światło księżyca miękko świeciło na szare kamienie. W pokoju było spokojnie, na podłodze odbijały się cienie drzew.
Draco leżał na łóżku. Zaciągnięte zasłony oddzielały go od świata zewnętrznego. Nie wydostawały się przez nie żadne dźwięki, dzięki zaklęciu, które rzucił na nie na pierwszym roku. Światło księżyca przebijało się przez nie, malując dziwne wzory na kocach.
Hermiona spała, jej czekoladowe włosy, splątały się w skomplikowane wzory na poduszce. Czoło leżało na jego ramieniu, a jedną ręką objęła pierś chłopaka, jakby był wielkim pluszowym misiem.
– Dobranoc – wyszeptał. Próbował powstrzymać uśmiech, ale nie dał rady. Czuł się dziwnie, niemal nienaturalnie, ale jednocześnie całkowicie w porządku. Uśmiechał się często, oczywiście uśmiechał się do Hermiony w Wielkiej Sali w czasie posiłków, uśmiechał się kiedy mówił coś zabawnego, a także uprzejmie do nauczycieli i osób dorosłych. Ale bardzo rzadko uśmiechał się sam do siebie.
Niespodziewanie Hermiona wymamrotała coś w jego ramię, co brzmiało jak – Noc.
– Obudziłaś się? – Hermiona nie mówiła, ale kiwnęła tylko głową. Pomyślał, że jest słodka, kiedy jest w półśnie. – Przepraszam, jeśli cię obudziłem.
– Nie obudziłeś. Tylko drzemałam.
Draco prychnął.
– Hermiono, chrapałaś.
Otworzyła oczy.
– Ja nie chrapię! – powiedziała głosem na granicy niedowierzania i zaskoczenia.
– Och oczywiście, że tak! – odpowiedział radośnie, po czym zmarszczył brwi. – Czy właśnie to powiedziałem? To brzmi jak pantymima.
– To pantomima – Hermiona poprawiła go automatycznie. – I ja nie chrapię.
– O tak. Gorzej niż Crabbe. – Prawdą było, że gdyby chrapanie było sportem olimpijskim, Crabbe na pewno miał by złoto. – Brzmisz jak słoń z przekrwieniem błony śluzowej nosa – dodał.
– Nieprawda.
– Tak – powiedział wesoło – ale nie martw się, wciąż cię kocham.
Hermiona uśmiechnęła się i odpowiedziała tradycyjnie. – Też cię kocham. – Zatrzymała się w zadumie. – Czy ja naprawdę chrapię?
Draco skinął głową z diabelskim uśmiechem na twarzy.
– Och… chwileczkę! Znam ten uśmiech! Kłamiesz!
– A ty się nabrałaś!
– Argh! – Hermiona uderzyła ramię Draco czołem. Draco nie wiedział co to znaczyło, ale wolał nie pytać. – Czasami nie wiem, dlaczego się z tobą zadaję.
– Bo jesteś we mnie szaleńczo zakochana i jestem całkowicie idealny?
– Masz rację z tym „mnie”. – Hermiona brzmiała niemal zalotnie, ale dodała poważnie. – Nikt nie jest doskonały.
– Nawet ty?
– Nawet ja, bez względu na to jakie oceny dostaję.
– Myślę, że jesteś doskonała - powiedział Draco defensywnie. Hermiona zarumieniła się.
Zapadła cisza. To nie było niewygodne milczenie osób, którzy nie wiedzą co powiedzieć, ale proste, znane milczenie osób, które nie muszą nic mówić. Hermiona zamknęła oczy i ułożyła się wygodnie na ramieniu Draco.
Perfekcja… Na samą myśl o tym wróciły wspomnienia. Ile razy mówiono mu, że musi być doskonały? Ile razy został ukarany za zrobienie najmniejszej rzeczy źle? Draco nienawidził swoich wspomnień, z wyjątkiem tych najnowszych. Z przyjemnością użyłby zaklęcia usuwającego pamięć…  jednak… gdyby to zrobił, nie byłby tą samą osobą. Zmieniasz się, gdy tracisz swoje wspomnienia, ponieważ wspomnienia opisują ciebie w przeszłości. Nie wiedział jaki by był, gdyby stracił swoje wspomnienia, ale nie chciał się tego dowiedzieć.
Kiedy o nich myślał wrócił gniew, który wcześniej był zamknięty pod warstwami lodu. Miał wrażenie, że gniew spala się w jego krwioobiegu i rodzi się w nim na nowo powodując… ból.
Rozważał powiedzenie o tym Hermionie. Ludzie zazwyczaj nie lubią dzielić się swoimi problemami i ignorują mały głosik w głowie, który szepta Pomyślą, że jesteś słaby, że jesteś tchórzem. U niektórych osób jest on silniejszy, a w myślach Draco zawsze był zagłuszany.
Ale wiedział, że Hermionie może powiedzieć wszystko, nawet najstraszniejsze rzeczy. Malfoyowie nie okazywali emocji. Sama idea emocji była mu obca. Ale Hermiona go nie osądzała i nie potępiała, po prostu go rozumiała. A poza tym, powiedziała mu, że lubi słuchać, jak mówi o sobie.
– Mój ojciec… zawsze chciał żebym był doskonały. – Wyczuwając początek opowieści, Hermiona skinęła głową, otaczając go bardziej ręką. Draco uśmiechnął się lekko i zaczął wspominać.
– Byłem traktowany jak zwierzę. Jakby moim jedynym zadaniem było robić wszystko idealnie, tworzyć coś co robi odpowiednie wrażenie. Wszystko co mówiłem, wszystko co robiłem aż do  najdrobniejszych szczegółów musiało być idealne. Byłbym osądzony i ukarany, gdyby nie były w guście mojego ojca.
Poczuł, że Hermiona uścisnęła go sympatycznie, patrząc się w nicość. – Był znany z wyprawiania wystawnych kolacji, dwa lub trzy razy w roku. Zawsze, gdy poczuł, że to dobrze wpłynęłoby na jego stosunki z innymi, jak sądzę. Bywało wiele gości, dwieście lub trzysta — większość z nich było zwolennikami Voldemorta, albo czarodziejami celebrytami, którzy chcieli zabłysnąć w mediach. Odkąd podrosłem miałem wędrować wśród gości, być uprzejmym i próbować robić dobre wrażenie. Używał zaklęć, aby mnie szpiegować. A jeśli zrobiłem coś źle — w jego ocenie zawsze tak było — karał mnie.
„Karanie” było użyte zamiast słowa „tortury”. Tortury to paskudne słowo, zbyt melodramatyczne. Karanie brzmiało bardziej normalnie, mniej szokująco. Ale oboje wiedzieli, o co chodziło.
Draco kontynuował. – Ostatnia kolacja, na której byłem, odbyła się przedostatniego lata, zaraz po Turnieju Trójmagicznym. Była ogromna. Widziałem setki śmierciożerców, wiele celebrytów, stare czarodziejskie rodziny i tak dalej. Wtedy także zrobiłem wszystko idealnie. Przytakiwałem, uśmiechałem się w odpowiednich momentach, byłem uprzejmy dla gości. Nie widziałem żadnych błędów. A potem wezwał mnie do gabinetu i…
Draco zamarł. Jego wewnętrzny bunt sprzeciwiał się przed mówieniem o okropnych rzeczach, nie mógł wydobyć z siebie słowa. Ale Hermiona domyśliła się, o co mu chodzi i spojrzała swymi czekoladowymi oczami. Były pełne miłości, zapierające dech w piersiach, jak anioł.
– Wiem – powiedziała po prostu. – Ale… dlaczego?
–- Powiedział, że byłem zbyt doskonały. Twierdził, że doskonałość źle wygląda, jakbym się wywyższał i myślał, że jestem lepszy od innych. Wiedziałem, że cokolwiek bym zrobił nie wygram, bo on zawsze powie, że zrobiłem coś źle, że on po prostu ciągle zmienia zasady. Powiedziałem mu to, powiedziałem mu, że ciężko jest dopasować się do jego reguł. Właśnie wtedy rzucił na mnie Glacios...
Zapadła cisza na kilka sekund. Wspomnienia powoli zanikały, mówienie o nich na głos obudziło wewnętrznego demona. Przez chwilę Draco przeżywał wszystko, z obrzydliwą świadomością, że bez względu na to co robi, zawsze będzie źle i nagła fala zimna rozlała się w nim.
Ale wspomnienia wyblakły i powrócił do chwili obecnej, do swojego pokoju. Jego serce biło szybciej. Twarz Hermiony była pełna dziwnych emocji, jakby jej rysy twarzy nie mogły zdecydować się, co będzie. Była w niej obawa, współczucie i coś wyglądające jak przerażenie, jej oczy płonęły gniewem.
– Jak on mógł to zrobić? – powiedziała z goryczą. – Jak on mógł… przecież nie zrobiłeś nic złego!
– Nie sądzę, że się tym przejmował – zauważył Draco.
– Przysięgam, nauczę się wstrętnych, najbardziej strasznych zaklęć ciemności jakie znajdę i zaatakuję go nimi, przysięgam. - Hermiona brzmiała gwałtownie, jej normalnie ciepła miła twarz była pełna odrazy i ogromnej nienawiści. Ale ta nienawiść i gniew były w obronie Draco i to było piękne na swój sposób.
– Panna Hermiona Granger, złota dziewczyna Hogwartu, przestrzegająca wszystkich zasad, używająca zaklęć ciemności? – powiedział Draco z uśmiechem na ustach. Hermiona spojrzała w górę, popatrzyła mu w oczy i cały gniew zniknął.
– Och, przypuszczam. Ale chciałabym.
Draco z niemal dziecinną fascynacją obserwował zmianę emocji na jej twarzy. Jak złość szybko zmienia się w szczęście, po czym znów pojawia się nienawiść, jak w jakiejś skomplikowanej grze. Wszystko co mówił, każde słowo, powodowało zmianę: uśmiech, grymas, drganie kiedy próbowała się nie roześmiać. Za każdym razem kiedy się uśmiechała, kiedy się śmiała, wygrywał, bo była szczęśliwa.
Pocałował ją w czoło, co spowodowało kolejne zwycięskie uśmiechy. – Kocham cię – powiedziała Hermiona, układając się wygodniej na jego ramieniu.
– Też cię kocham – odpowiedział. Czuł się bardzo dziwnie wypowiadając te słowa, jednak mówił je, bo były prawdą i uszczęśliwiały Hermionę.
Znów zapadła cisza. Hermiona myślała. Widział jej rozbiegany wzrok i nagły brak ekspresji, co oznaczało, że odpłynęła. Pozwolił jej myśleć, czekając w myśleniu aż skończy.
– Czasami – powiedziała w końcu. – Martwię się, że kochasz mnie za bardzo.
Draco zmarszczył brwi. Jak można kochać za bardzo? Miłość jest jedną z tych rzeczy, której nigdy nie jest za dużo. – Co masz na myśli? – zapytał.
– Nie wiem dokładnie. To jak… – Hermiona zatrzymała się, szukając analogii. – Wiesz, kiedy czytasz książkę i po prostu wiesz, że coś się wydarzy. Kiedy komuś powiesz o swoich domysłach, a oni pytają skąd to wiesz. Mimo, że nie ma żadnych dowodów, że coś się stanie, ty nadal upierasz się przy swoim.
– Hermiono, gdybym nie znał cię lepiej, powiedziałbym, że coś brałaś. – Draco uniósł brwi, udając niewinność.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. – Nie bądź głupi. To… taki instynkt, to miałam na myśli. Może mam paranoję. Czasami czuję, że robisz dla mnie za dużo. Nie mówię, że to złe - dodała szybko, widząc twarz Draco – ale czasem mnie to martwi.
– Dlaczego cię to martwi?
– Bo jesteś chłopakiem. Wiem jacy są chłopcy. W końcu i tak zrobisz coś głupiego, prędzej czy później.
– Nie mógłbym – zaprotestował.
– Wiem – powiedziała i westchnęła cicho. – Ale… bądź ostrożny.

(Koniec wspomnienia)

Nie mogła spać i powinna wiedzieć, że tak będzie. Leżała na łóżku z szeroko otwartymi oczami, patrząc w ciemność. Nie musiała myśleć, nie musiała podejmować decyzji, ale i tak nie mogła zasnąć. Myśli w jej głowie wirowały. Nie mogła spać, kiedy co chwila w jej głowie pojawiały się nowe myśli — co zrobię, jeśli nie odzyskam pamięci? Co jeśli odzyskam pamięć i nie spodoba mi się to co sobie przypomnę? Co jeśli stało się coś strasznego? Co jeśli? Co jeśli?
Pomimo wszystkich „Co jeśli” w jej głowie odtwarzała ostatnie wydarzenia, jakby była w mugolskim kinie. Teraz kiedy zdecydowała co zrobi, nie odczuwała żadnych emocji. Powinna być smutna, zmartwiona lub zdenerwowana - ale wszystko co czuła to jedynie martwa akceptacja. Nawet jeśli domysły były emocjonalne, spowodowane to było jedynie ciekawością.
Więc leżała w ciemnościach, zastanawiając się leniwie i nie mogąc spać, aż rozległo się ciche pukanie w okno. Otworzyła oczy — dziwne, nie pamiętała, żeby zamykała okno — i odsunęła zasłony otaczające jej łóżko.
Puk, puk.
Sowa śnieżna siedziała na parapecie, zajęło jej kilka chwil, aby rozpoznać że to Hedwiga. Ale co takiego chce Harry, że pisze do niej tak późno?
Odwróciła się w stronę okna, jej nogi wyraźnie chciały pozostać w łóżku. Po rozsunięciu zasłon, stwierdziła, że sowa jest niezadowolona. Nic dziwnego, naprawdę — Hedwiga się starzeje i dziewczyna podejrzewała, że wolałaby siedzieć teraz na grzędzie niż latać z listami. Tak samo działo się z Krzywołapem, który był bardzo śpiący w lecie i zostawiała go w domu.
Spojrzała na Hedwigę szukając listu, ale kiedy stanęła bliżej, zobaczyła stos pergaminów przywiązany do nogi ptaka. Zdziwiona odwiązała je szybko. Najkrótsza była wiadomość na górze stosu i rozpoznała na niej pismo Draco.

Harry i Ron napisali do mnie, że chcesz odzyskać pamięć. Myślę, że to może Ci pomóc.

Z roztargnieniem pogłaskała Hedwigę, wpatrywała się w pismo. – Leć Hedwigo, wracaj do Harry’ego – wyszeptała i sowa wystartowała. Nie zawracając sobie głowy zamknięciem okna — nagle w pokoju zrobiło się gorąco — wzięła stos pergaminów i usiadła na łóżku jak w transie. Czym były?
Przetarła dłonią pergamin, po atramencie, który był jak impuls elektryczny. Były bardziej realne niż wszystko wokół, miały w sobie coś z Malfoya — nie z Draco. To imię było jego częścią. Było zwięzłe i formalne, ale było w nim wiele melancholii.
Nagle niecierpliwie chwyciła węzeł i siłowała się z nim, jak dziecko w Boże Narodzenie walczące ze wstążkami. I wtedy zdjęła wiadomość od Draco na bok, odsłaniając… list.

Najdroższy Draco,
Nie mogę się doczekać, aż zobaczę cię w szkole. Bardzo za tobą tęsknię! Czuję, że minęło więcej niż dwa tygodnie, odkąd ostatni raz cię widziałam. Wiem, że to brzmi całkiem banalnie, ale naprawdę czuję, że minęła wieczność.

List, od góry do dołu, był pełen szczęśliwych, słodkobrzmiących żartów i docinek. Nie mogła uwierzyć, że to ona go napisała. Źle się czuła z tym, że tego nie pamięta. To było niemal przerażające, prawie niepokojące, że potrafi pisać takie czułe słówka.
W strachu, odepchnęła list na bok, odsłaniając list za listem, starannie ułożone w zgrabny stos, w idealnym porządku chronologicznym. Listy pełne śmiechu, troski i miłości do chłopca, którego nienawidziła.
Uwierzyła wcześniej, ale teraz prawda wyszła na jaw. Jej myśli tańczyły, uświadamiając, że kocha Draco Malfoya, tego Ślizgona, sadystę, tego demona wcielonego…
Ale chyba taki nie był skoro pisała do niego tak piękne listy? Jej słowa, zapisane równym pismem, jej atramentem, głosiły prawdę i musiała ja zaakceptować.
Nagle, zupełnie niespodziewanie, jej oczy wypełniły się łzami. Szlochała, tłumiąc płacz w swój koc, płakała nad tym co zapomniała i wreszcie, niezaprzeczalnie, zaakceptowała prawdę.

♥ ♥ ♥ ♥

Następnego dnia poranek był taki sam jak poprzednie, mroźny i pełny zimowych krajobrazów. Harry i Ron kuśtykali w dół po schodach, drżąc z zimna i tłumiąc ziewanie. Hermiona obudziła się i zeszła do pokoju wspólnego. Usiadła przy stole pełnym książek i zagłębiła się w dużą księgę, z tajemniczym napisem na okładce.
Zaklęcia Pamięci: historia, użycie i leczenie – Ron przeczytał tytuł. – Co w niej pisze?
Hermiona nie podniosła wzroku, tylko odpowiedziała automatycznie. – Zaklęcia pamięci są używane do pozbywania się wspomnień. Jednak zaawansowane zaklęcia mogą być używane do usunięcia zdarzenia lub zdarzeń z pamięci człowieka. Takie zaklęcia są bardzo złożone, często nie udają się i człowiek traci wspomnienia na zawsze.
Żaden z chłopców tego nie zrozumiał, ale skinęli głowami, siadając po obu stronach przyjaciółki. Twarz Hermiony była pełna determinacji, jakby to był normalny szkolny projekt. Martwili się ostatnią nocą, martwili się, że źle to przyjmie, ale wydawało się, że z nią wszystko w porządku.
– Czy wspominają coś o leczeniu? – zapytał Harry, powodując, że Hermiona westchnęła żałośnie.
- Zaklęcie pamięci nie ma prostego lekarstwa. To nie takie proste. Jedynym lekarstwem jest… cóż, czekanie. Wspomnienia mogą wrócić z czasem, zwłaszcza jeśli to duże wspomnienia… często wracają w snach, albo wydarzenia w prawdziwym życiu mogą je przywrócić.
– Wydarzenia w prawdziwym życiu? – zapytał Ron. – Tylko, rozmawialiśmy wczoraj i sądzimy, że najlepszym sposobem, aby twoje wspomnienia wróciły jest… cóż… spędzanie czasu z Draco. Rozmowa z nim i takie tam.
Hermiona spojrzała w górę, jakby zaskoczona jego pomysłem. – Spędzać czas z…? – Potem jej twarz opadła, z przygnębieniem, jakby zdała sobie sprawę, co się dzieje. – A tak, kocham go, czyż nie? – powiedziała, jej głos nagle ucichł. – Przepraszam, po prostu nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak dziwne to jest… To znaczy, ostatnią rzeczą jaką pamiętam, jest nienawiść do Draco, a teraz zachęcasz mnie do spędzania z nim czasu. To… cóż, to jest dziwne.
– Wiesz, nie musisz tego robić – powiedział Harry. – Nie musisz odzyskać pamięci, jeśli nie chcesz…
– Nie! – przerwała mu – Muszę to zrobić, nie mogę znieść myśli, że czegoś nie pamiętam, nawet jeśli to jest miłość… do niego. Nienawidzę myśleć, że skradziono moje wspomnienia. Mam zamiar je odzyskać, nawet jeśli to mnie zabije.
Chłopcy skinęli głowami, zastanawiając się co przekonało Hermionę do tak szybkiej decyzji. Zatrzymała się, rozważając.
– To rzeczywiście może być dobry pomysł, żeby z nim porozmawiać. Rozważę to. – Zakończyła i wróciła do książki pełna determinacji.

_________

Witajcie :) Wreszcie po męczącym tygodniu udało mi się znaleźć czas na tłumaczenie rozdziału. Jak wrażenia? Mówiłam, że będzie chociaż jeden list Hermiony, no i jest! :D
Nie ukrywam, że liczę na Waszą pomoc, ponieważ mam pewien problem. Od dłuższego czasu zastanawiam się, czy tłumaczyć kolejną historię Draco i Hermiony. Dotyczy ona ich dorosłego życia. I tu pytanie do Was: tłumaczyć ją teraz czy po ukończeniu Ciemności i Światła? Zgodę na tłumaczenie mam od dawna, a że nie pracuję więc mam dużo wolnego czasu. Podpowiedzcie co robić, bo biję się z myślami...
Kolejny rozdział powinien być na blogu w połowie przyszłego tygodnia :)
Nie będę przedłużać. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!


Obserwatorzy