sobota, 22 lipca 2017

[T] [M] Jak rozmawiać z kobietami?

Tytuł oryginału i link: Speak to a Girl
Autor oryginału: ElleMalfoy65
Autor tłumaczenia: Arcanum Felis
Zgoda na tłumaczenie: jest
Bety: Rzan.Acrimonia
Fandom: Harry Potter
Para: Dramione
Status: Miniaturka (liczba słów: 2 218)
Gatunek: family, humor
Klasyfikacja: T
Opis: Kiedy Hermiona mówi „nie” swojemu synowi, on wybucha i wyzywa ją. Draco wraca do domu, a jego żona mówi mu o zaistniałej sytuacji. Postanawia porozmawiać ze Scorpiusem, udzielając przy okazji ważnej lekcji — zawsze należy szanować swoją matkę.

— Czy mogę więcej syropu?
Hermiona odwróciła się w stronę źródła cichego głosu, uśmiechając się. Jej zaspany synek nadal pocierał oczy, siadając naprzeciwko swojego talerza ze śniadaniem. Jego jasne blond loki były w nieładzie jak zresztą każdego poranka. Naleśniki, które miał przygotowane, niemal ociekały syropem.
— Nie, kochanie. Masz już go dużo.
Niemal jak jej własne, miodowo-brązowe oczy popatrzyły na nią z oburzeniem, gdy dotarło do niego „nie”. Tak jakby nigdy nie słyszał tego słowa.
— Ale, mamusiu, babcia zawsze pozwala mi mieć więcej syropu.
Hermiona westchnęła. Od lat z Narcyzą trwała wojna o sposób, w jaki Hermiona i Draco powinni wychowywać chłopca. Kobieta ciągle próbowała wprowadzać swoje zasady, przez które Draco wyrósł na małego, zepsutego palanta. Hermiona nie darowałaby sobie, gdyby jej dziecko tak skończyło.
— Tak jest u babci, Scorp. Teraz jesteś w domu, więc zrobisz tak, jak mówi mamusia. Mamusia mówi, że nie dostaniesz więcej syropu.
Tak naprawdę Hermiona nienawidziła tego, że musiała być tak surowa w stosunku do niego. Ale musiał się nauczyć, że nie zawsze dostanie to, czego chce.
Odwróciła się, aby posprzątać bałagan, który powstał podczas przyrządzania naleśników. Kiedy usłyszała głośny trzask i niosący się echem dźwięk, odwróciła się, otwierając szeroko oczy. Naleśnik wisiał na ścianie, a syrop spływał na podłogę, gdzie leżał rozbity talerz i kawałki szkła.
— Scorpiusie Granger-Malfoy! Co ty u licha wyprawiasz?
Jej syn spojrzał na nią wzrokiem pełnym nienawiści. Zrobił to po raz pierwszy od sześciu lat, czym ją bardzo zaskoczył.
— Nie dałabyś mi więcej syropu, więc nie chciałem tego jeść. Brudna szlama.
Momentalnie poczuła suchość w gardle i skręt żołądka na dwa ostatnie wypowiedziane przez niego słowa. Minęło co najmniej dwanaście lat, odkąd ktoś tak ją nazwał. A teraz zrobił to jej syn. Nie miała pojęcia, skąd je znał.
— Nie waż się znowu wypowiadać tych słów, młody człowieku. Ani do mnie, ani do kogokolwiek innego. Nigdy. Zrozumiałeś mnie?
Jej głos był spokojny i wyrównany, ale brzmiał surowo, więc Scorpius domyślił się, iż ma kłopoty. Momentalnie zmienił wyraz twarzy, prostując się na krześle.
— Tak, mamusiu.
— To okropne i skandaliczne słowa, które mogą kogoś bardzo głęboko zranić. Teraz pozbieram potłuczone szkło i talerz, a ty posprzątasz syrop i naleśniki, później pójdziesz do swojego pokoju i tam poczekasz na swojego ojca.
Scorpius skulił się w sobie, opuszczając brodę  i pociągając nosem. Domyślił się, że to dopiero początek jego kary.
Hermiona podeszła do ściany, na której panował bałagan, pochyliła się, wykorzystując różdżkę do zebrania wszystkich kawałków talerza i upewniła się, że nie zostanie ani jeden, przez które mógłby się skaleczyć Scorpius Przelewitowała je do kosza, a potem napełniła wodą dwie miski — jedną wodą z mydłem, a drugą czystą wodą, wrzucając do niej gąbkę. Postawiła je obok kałuży kapiącego ze stołu syropu i spojrzała na Scorpiusa, który właśnie schodził z krzesła. Popatrzył na nią, tłumiąc łzy spływające po policzkach.
— Przepraszam, mamusiu.
— Dziękuję za przeprosiny, Scorpiusie. Posprzątaj ten bałagan. Mamusia będzie w salonie.
Przytaknął, po czym włożył małe rączki do miski z mydłem.  Wycisnął gąbkę i zaczął sprzątanie.
Hermiona, gdy tylko weszła do salonu, zaczęła płakać. Zacisnęła szczękę, z trudem tłumiąc szloch. Dłonie na ustach pomagały zagłuszyć dźwięk. Gdy opadła na kanapę, przyciągnęła kolana do piersi. Te dwa słowa słyszane po tylu latach, spowodowały powrót niechcianych wspomnień. Cicho szlochając, potarła dłonią lewe przedramię, gdzie znajdowało się to słowo, na zawsze wyryte w jej skórze.
Jakiś czas później przyszedł Scorpius, wspinając się na kanapę obok niej i tuląc się do jej boku.
— Posprzątałem, mamusiu.
Hermiona odwróciła się i pocałowała go w głowę, wdychając zapach tak podobny do jego ojca, wzdychając cicho.
— Dziękuję, kochanie. Kocham cię. Idź teraz do swojego pokoju i poczekaj tam na tatusia.
Scorpius wychylił się i pocałował jej policzek, zsuwając się z kanapy.
— Kocham cię, mamusiu.
Kobieta patrzyła, jak pobiegł do swojego pokoju, a potem pozwoliła głowie opaść na kanapę. Powinna wstać i zobaczyć, jak Scorpius poradził sobie ze sprzątaniem ściany i podłogi. Wiedziała, że na pewno będzie musiała po nim poprawić.
Podniosła się i przeszła do kuchni. Uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy patrzyła na ścianę. Chłopiec całkiem nieźle sobie poradził, z wyjątkiem najwyższego punktu, do którego nie mógł dosięgnąć i szczelinie w listwie. Wskazała różdżką na brudne miejsca, po czym wyszeptała:
Chłoszczyść.
Bałagan zniknął, a ona odłożyła na miejsce umyte wcześniej talerze. Usiadła na krześle, które zazwyczaj zajmował Scorpius, owinęła głowę dłońmi i westchnęła cicho, zastanawiając się, gdzie mógł usłyszeć te okropne słowa.
W takiej pozycji znalazł ją Draco, gdy wrócił do domu. Otoczył ją ramionami i pocałował wzdłuż szyi. Zamknęła oczy, przesuwając głowę w bok, robiąc mu więcej miejsca, jęcząc z zawiedzeniem, gdy pominął jej usta. Kiedy przestał i pocałował tył jej głowy, odwróciła się na stołku, aby lepiej go widzieć.
— Cześć, przystojniaku.
— Hej. Jak się miewa moja piękna żona? — Zadawał to pytanie za każdym razem, gdy wracał do domu, nawet gdy był nieobecny tylko przez godzinę lub sześć.
— W porządku. — Spojrzała w jego szare oczy, próbując się uśmiechnąć, ale nie wyszło to zbyt wiarygodnie. Widziała lekko uniesione brwi i zmarszczkę na czole, gdy wyczuł jej nastrój.
— Coś się stało?
Szybko opowiedziała mu o zdarzeniu sprzed kilku godzin, obserwując jego szeroko otwierające się oczy i brwi niemal na czubku głowy.
— Co powiedział?
Hermiona skinęła głową, przygryzając wargę.
— Mhm. O mój Boże, Draco, przysięgam, że czułam, jak łamie się moje serce. Nie mam pojęcia, gdzie się tego nauczył. To słowa, które słyszałam od ciebie w szkole, ale usłyszeć to od swojego dziecka? — Jej głos drżał, a oczy wypełniły się łzami.
Oczy Draco z kolei wypełniły się gniewem, gdy ocierał kciukiem jej łzy.
— Ten chłopak ma kłopoty.
Hermiona zabrała drżący oddech i pokręciła głową.
— Draco, nie bądź dla niego zbyt ostry. Miał już jedną karę — musiał posprzątać bałagan. Po prostu musi zrozumieć, jakie szkody wyrządzają te słowa drugiemu człowiekowi.
Draco westchnął, oparł czoło o jej twarz i przytaknął, delikatnie całując jej usta.
— Dobrze, kochanie. Pójdę z nim porozmawiać. Kocham cię.
— Ja ciebie też kocham, Draco.

****

Co powinni zrobić z tym dzieckiem? Ostatnio lubił sobie pogrywać i Draco nie miał pojęcia, skąd u niego takie zachowania. Był jednak pewny, że się dowie. Scorpius nie powinien nie szanować swojej matki. To była jedyna rzecz, której Draco przestrzegał od małego i właśnie tę lekcję zamierzał przekazać swojemu synowi.
Wszedł szybko po schodach, praktycznie przeskakując je co dwa. Zatrzymał się na półpiętrze by uspokoić oddech. Nic dobrego nie wyjdzie, jeśli wpadnie przepełniony złością. Jego syn był zbyt podobny do niego samego. Gdyby był zły, Scorpius po prostu przeszedłby do defensywy.
Ruszył dalej, uderzając obcasami butów o drewniany parkiet, na który Hermiona tak nalegała. Stanął przed otwartymi drzwiami do sypialni syna i oparł się o framugę. Chłopiec siedzący w fotelu obok okna, z kręconymi blond lokami otaczającymi jego głowę schowaną w grubej książce, wyglądał jak jego matka.
Maluch był nieświadomy obecności Draco w domu, co mężczyzna wykorzystał na rozmyślania o tym, jak powinien podejść do tej całej sytuacji. Gdy Scorpius westchnął i podniósł wzrok znad tomu, Draco przechylił głowę. Chłopiec wyjrzał przez okno oczami, których kolor był identyczny jak te Hermiony, i popatrzył na niebo.
Jego wysoki głos był cichy, gdy rozmawiał z ojcem Draco.
— Dziadku, próbowałem słuchać twoich rad i być taki jak tatuś, gdy był mały. Ale skrzywdziłem mamę, płakała przeze mnie. Ona myśli, że nie widziałem, ale tak było.
W tym momencie Draco zrozumiał, gdzie Scorpius poznał te okropne słowa. Odwiedzał portret Lucjusza w rezydencji.
Zwiesił głowę, ściskając nasadę nosa. Będzie musiał porozmawiać z matką o zamykaniu i blokowaniu drzwi, kiedy Scorpius ją odwiedza. Uniósł dłonie i delikatnie zapukał w drzwi.
— Scorp?
Chłopiec podskoczył, odwracając się do ojca, a jego brązowe, smutne oczy lśniły łzami.
— Tatusiu, tak bardzo przepraszam. Powiedziałem mamusi, że jest mi przykro.
Draco wszedł do pokoju, siadając na fotelu obok okna.
— Wiem, kolego. Twoja mama powiedziała mi, że to zrobiłeś. Ale nadal musimy porozmawiać o twoim zachowaniu i dzisiejszym wydarzeniu. — Głowa Scorpiusa opadła. Draco usłyszał pociąganie nosem i uśmiechnął się lekko. — Słyszałem, co powiedziałeś swojemu dziadkowi Lucjuszowi. — Draco wskazał głową na okno za sobą. — Odwiedzałeś jego portret, prawda?
Niechlujne blond loki kręciły się na głowie dziecka, gdy skinęło głową.
— Tak.
— Właśnie tam poznałeś te słowa i dowiedziałeś się, co oznaczają? — Gdy chłopiec przytaknął, Draco kontynuował: — Twój dziadek nie był dobrym człowiekiem, Scorpiusie. Wierzył, że twoja krew wyznacza twoje magiczne zdolności. Starał się wpoić mi takie same poglądy, ale z biegiem lat zdałem sobie sprawę, że bardzo się mylił. Wiesz dlaczego?
Scorpius zmarszczył brwi, a jego kciuk przesunął się po kartce książki.
— Tak. Nie. Może.
Draco cicho się zaśmiał.
— Była taka przemądrzała, wszystkowiedząca Gryfonka mugolskiego pochodzenia, z bujną czupryną i wielkimi zębami. Zawsze była ode mnie lepsza w nauce, z wyjątkiem eliksirów. Obrażałem ją tymi okropnymi słowami na drugim roku nauki. Jednak nadal udowadniała mi, że osoby mugolskiego pochodzenia nie są brudne, tak jak twierdził mój ojciec. Potem, na trzecim roku, byłem zazdrosny o Harry’ego Pottera, ponieważ mógł przejechać się na hipogryfie, a ja nie mogłem. Nie uwierzyłem profesorowi, gdy mówił, iż hipogryfy to dumne zwierzęta. Obraziłem zwierzę i podrapało mnie w ramię. Mój ojciec był wściekły. Biedne zwierzę miało zostać zabite, a moi przyjaciele i ja wyszliśmy z zamku, aby obejrzeć egzekucję, ale wtedy pojawił się Harry ze swoimi przyjaciółmi, a wśród nich ta dziewczyna. Była wściekła, miała obsesję na punkcie torturowania zwierząt i nazwała mnie „okropnym, obrzydliwym, złym karaluchem”, a potem uderzyła mnie, łamiąc nos.
Przerwał, gdy usłyszał chichot Scorpiusa.
— Dziewczyna złamała ci nos?
Chłopiec nie mógł przestać się śmiać, więc Draco to przeczekał, a potem kontynuował:
— Tak, dziewczyna złamała mi nos. Miała niezły prawy sierpowy. Ale nadszedł szósty rok, kiedy uwierzyła we mnie. Nikt inny tego nie zrobił i właśnie wtedy zrozumiałem, że niczym się ode mnie nie różniła, pomimo faktu, że mam czystą krew. Dzięki niej podczas wojny byłem po stronie dobra i jestem tu aż do dzisiaj. Czy wiesz, kim była ta dziewczyna?
Draco patrzył jak syn potrząsnął głową, a loki podskakiwały na czubku jego głowy.
— Ta dziewczyna to twoja mamusia.
Te słowa go zmroziły. Brązowe oczy Scorpiusa spojrzały na Draco z zaskoczeniem.
— Naprawdę?
Draco skinął głową, uśmiechając się.
— Oczywiście. I powiem ci jeszcze jedno, kolego. Twoja mama jest niezwykła. Nie zależy jej na tym, ile mamy galeonów albo ile ich wydamy. Zależy jej na dobrym traktowaniu. Nie potrzebuje męża, tylko przyjaciela, kogoś, kto szczerze powie jej swoją opinię i słucha przy tym  wszystkiego, o czym mówię. Tak właśnie powinno rozmawiać się z kobietami, Scorpiusie. Tak rozmawiasz z dziewczynami. Tak właśnie powinieneś rozmawiać z damą, która jest warta więcej niż reszta ludzi na całym świecie. — Draco przerwał, gładząc policzki Scorpiusa i mierzwiąc włosy z uśmiechem. — Powinieneś szanować swoją mamę i robić to dlatego, ponieważ tak powinno się postępować z kobietami. Tak właśnie rozmawia się z dziewczynami.
Scorpius spojrzał na Draco oczami, którymi jego żona patrzyła na niego każdego wieczora, zanim szli spać i każdego ranka, gdy się budzili.
— Obiecuję, że od teraz będę szanował mamusię.
Draco spojrzał na syna z uśmiechem.
— Nie tylko mamusię. Wszystkie dziewczyny i kobiety, wliczając babcię Cyzię, ciocię Ginny i Lily, ponieważ w ich obecności nie musisz nic udawać i kłamać. Chcą poznać prawdziwego ciebie, który jest gdzieś tam wewnątrz twojego ciała. Nie musisz im mówić, że są królowymi na tronie, nawet gdyby tak właśnie było, bo i bez tego są niesamowite. Mów to, co masz na myśli, a one to docenią. Więc zapamiętaj sobie, że nie możesz krzywdzić mamy ani innych kobiet.
Scorpius skinął głową w stronę ojca, którego usta ułożyły się w lekki uśmiech.
— Dobrze, tatusiu. Zapamiętam to na zawsze.
Małe ręce otoczyły szyję Draco, a on przytulił swojego syna, gładząc go dłonią po plecach.
— Kocham cię, Scorpiusie. Tak jak twoja mama. Nie chcielibyśmy, żebyś czuł, że jest inaczej, dobrze? — Gdy mały przytaknął, Draco pocałował czubek jego głowy. — W porządku, synu, teraz posprzątaj swój pokój. Trochę tu nabałaganiłeś. I pod żadnym pozorem nie odwiedzaj więcej portretu swojego dziadka, zrozumiano?
Chłopiec kiwnął głową i zsunął się z fotela, aby zacząć sprzątanie. Draco podszedł do drzwi i patrzył, jak dziecko wykonuje jego polecenie.
Po chwili chciał wrócić do salonu, ale nie zaszedł zbyt daleko. Hermiona stała zaledwie pięć stóp od wejścia do pokoju Scorpiusa i patrzyła na niego ze łzami w oczach.
— Draco, to była piękna przemowa. Och, tak bardzo cię kocham.
Jego piękna żona objęła go rękami i pocałowała w usta, bawiąc się jego włosami na karku.
— Ja ciebie też kocham — mruknął do jej ust.
Hermiona pociągnęła go do ich pokoju, cały czas lekko się uśmiechając.
— Chciałam ci coś powiedzieć.
Draco uniósł brwi, gdy weszli do sypialni, a drzwi same się zamknęły. Kobieta odwróciła się do łóżka, zdejmując z siebie koszulę.
Uśmiech rozbłysnął na twarzy Draco, gdy wyskoczyła z szortów i była w samej bieliźnie.
— Co chcesz mi powiedzieć, kochanie?
Uśmiechnęła się, wyciągając różdżkę spod poduszki, obracając ją między palcami.
— To ci się spodoba.
Jej palce otoczyły różdżkę, wycelowała na swój brzuch, rzucając to samo zaklęcie, które użyła, gdy dowiedzieli się, że jest w ciąży ze Scorpiusem. Tym razem zdarzyło się coś niespodziewanego — zamiast jednej świecącej obręczy pojawiły się dwie.
— Są dwie obręcze, Hermiono — powiedział Draco, zaznaczając oczywiste.
Hermiona roześmiała się cicho, przytakując. Patrzyła, jak dwie obręcze przysuwają się do siebie i zamieniają z niebieskiego na różowy, tworząc purpurę i ostatecznie dwa różowe okręgi. Dobrze, że Draco dzisiaj zdecydował się na rozmowę ze Scorpiusem.
— Tak, Draco. Są dwie obręcze. Wiesz co to znaczy?
Draco przełknął ślinę i wyszeptał:
— Bliźnięta.
Merlinie, dopomóż. Miał nadzieję, że będzie ojcem tylko Scorpiusa i było tak przez siedem lat. W tym momencie wiedział tylko jedno.
Ma przechlapane.

 ___________

Witajcie :) W sobotnie popołudnie publikuję nowe tłumaczenie. To jedna z kilku niespodzianek, które dla Was przygotowałam. Jestem ciekawa, czy historia się Wam spodobała. Będę wdzięczna za każdą opinię.
Są wakacje, więc w teorii powinnam mieć więcej czasu na wszystko. Niestety w moim mieszkaniu trwa remont i ciężko mówić o jakimkolwiek wolnym czasie. W związku z tym musicie jeszcze trochę poczekać na fretkę. Moje bety mają wiele na głowie, a ja zamiast pisać i tłumaczyć zastanawiam się nad kolorem ścian do salonu. Postaram się, aby kolejna część pojawiła się jak najszybciej.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!




poniedziałek, 3 lipca 2017

Rozdział 12: Ktoś chce śmierci Draco


Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Draco

Nigdy nie widziałem, żeby ktoś patrzył na mnie z taką nienawiścią.
Twarz Weasleya była bardziej czerwona od jego włosów, a Potter gapił się na mnie tak, jakbym wskrzesił Voldemorta. Tyle miłości w tym pomieszczeniu, aż mi duszno. Odwróciłem wzrok od wściekłego duetu i popatrzyłem w płomienie. Po incydencie w kuchni, Hermiona zaciągnęła wszystkich do dormitorium Prefektów Naczelnych.
Tak, Blaise’a też. Naprawdę tam był. Nie pytaj jak.
Po raz kolejny zauważyłem brak jego obecności i rozejrzałem się za nim. Znów zniknął.
— Hermiono! — zawołałem i obaj Gryfoni spojrzeli na mnie, a Hermiona, która coś im tłumaczyła, odwróciła się w moją stronę.
— Tak?
— Widziałaś Blaise’a? Znowu go nie ma…
Ktoś usiadł obok mnie.
— Zasnąłem w łazience.
Och, tutaj jest.
Potter odchrząknął i zwrócił się do Hermiony.
— Musimy iść. Śniadanie i w ogóle.
Wstał i podszedł do drzwi, po czym zauważył, że Rona nie było obok niego. Odwrócił się i zauważył przyjaciela na kanapie wpatrzonego w dziewczynę.
— Nadal nie mogę uwierzyć w to, co nam powiedziałaś — wypalił, obrażony.
Hermiona przewróciła oczami.
— Pewnie byś zacząć wyolbrzymiać, co też zrobiłeś.
— Nie.
O tak. Gdy Hermiona im powiedziała, zaczęli dość dosadnie wyrażać swoje niezadowolenie — wykrzykiwali przekleństwa i biegali, wskazując na mnie różdżkami. Właściwie to było zabawne, powinieneś to zobaczyć. Parsknąłem, wspominając i obaj na mnie zerknęli. Odpowiedziałem zdziwionym spojrzeniem, co spowodowało, że Weasley wstał, złapał Pottera i razem wyszli z dormitorium.
Hermiona opadła obok mnie i jęknęła.
— To było straszne.
Wzruszyłem ramionami.
— Daj im trochę czasu. Ich małe mózgi nie zdołały przetworzyć tego w tak krótkim czasie.
Spojrzała na mnie.
— To niegrzeczne!
Uśmiechnąłem się.
— Jestem Malfoyem.
Przewróciła oczami i poszła na górę.
— Cóż, pójdę skończyć pracę domową. Do zobaczenia później.

***

Dziś jest sobota i nawał zadań na poniedziałek, co oznacza, że mam tylko dwa dni, aby napisać długie eseje, poćwiczyć pewne zaklęcia i pouczyć się na testy. Świetnie, po prostu świetnie.
Czy nie powinienem po prostu wyskoczyć z Wieży Astronomicznej albo zrobić coś mniej bolesnego? Może trucizna? Co myślisz?
Kosmata brodo Merlina, pomóż mi przez to przejść. Hermiona prawie skończyła i zajęło jej to tylko jedną noc. Zastanawiam się, czy ma może jakieś super moce, czy coś w tym rodzaju. Bijąc się z myślami, wszedłem do miejsca, gdzie biedne, nieszczęśliwe dusze muszą odrabiać prace domowe i mają nadzieję na dostanie, być może, dobrych ocen. Biblioteka.
Znalazłem wolny stolik i wyjąłem wszystkie potrzebne rzeczy. Gdy przechodziłem między półkami, zjeżyły mi się włosy na karku. Ktoś mnie obserwował.
Zmrużyłem oczy i rozejrzałem się. Nikogo nie było. Wziąłem książkę z zaklęć i wróciłem do swojego stolika. Siadając, zauważyłem coś obok mojego pióra i atramentu. Wiadomość napisana dużymi, drukowanymi literami:

ODWAL SIĘ OD NIEJ, TY NIEDOBRA FRETKO! JEŚLI TEGO NIE ZROBISZ, ZGARNIEMY CIĘ W MIEJSCE, GDZIE Z PEWNOŚCIĄ NIE CHCESZ BYĆ!

Ach, to od Pottera i Weasleya. Wysłali mi śmiertelną groźbę. Słodko z ich strony, prawda? Parsknąłem i zmiażdżyłem kartkę, po czym zacząłem pisać esej z zaklęć.
Gdy skończyłem, był przepełniony opisami ruchów nadgarstkiem oraz zagmatwanych słów, włożyłem go do torby. Przypadkowo zerknąłem na zegarek, orientując się, że czas na lunch, dlatego wstałem i wyszedłem z biblioteki.
Kiedy dotarłem do Wielkiej Sali, posiłek już podano, dlatego szybko skierowałem się na swoje miejsce i zacząłem nakładać jedzenie na talerz. Gdy miałem ugryźć udko kurczaka, zobaczyłem kolejną kartkę obok mojego kielicha z wodą.
Przeczytałem:

SMACZNEGO.

Pewnie myślisz, że to tylko prosta, niewinna notatka od osoby, która życzy mi smacznego — nie wydaje ci się to podejrzane? Błąd. Oto cała wiadomość:

SMACZNEGO.
BUHAHAHAHAHA :D

Więc, domyśliłem się, że to oznacza coś złego. I zanim zdążyłem wywnioskować, co się stało, odpowiedź pojawiła się w formie kurczaka. Nie, to nie obraz, symbol czy coś w tym rodzaju. To był kurczak, a raczej same kurczaki. Każda osoba przy stole Slytherinu zamieniała się w kurczaka.
— Draco Malfoyu, nie jedz tego! — nakazała dyrektor McGonagall. Upuściłem jedzenie i szybko wstałem. Rozglądała się po Wielkiej Sali, jej usta były ściągnięte w wąską kreskę. — Kto to zrobił? — zapytała i wszyscy wybuchli śmiechem.
Włoski na mojej szyi znowu się zjeżyły i patrzyłem na obserwujące mnie oczy, ale zamiast nich znalazłem Hermionę, która odetchnęła z ulgą, gdy zorientowała się, że nie zamieniłem się w jednego z moich upierzonych przyjaciół.
Przeniosłem wzrok na jej podśmiewujących się kompanów. Potrząsnęła głową i powiedziała bezgłośnie: „Nie, to nie oni”. Znowu przewróciłem oczami i wyszedłem z Wielkiej Sali.
Poszedłem do kuchni i tam zjadłem obiad. Uświadomiłem sobie, że to prawdopodobnie najbezpieczniejsze miejsce dla mnie. Spędziłem tam większość czasu, chcąc skończyć odrabianie lekcji. Do końca dnia zjadłem dwie tacki tarty nasączonej syropem i ukończyłem kolejne dwa eseje.
Podziękowałem skrzatom i poczułem dumę, że uporałem się z większością pracy domowej. Przed powrotem do dormitorium, poszedłem do łazienki w pobliżu sali zaklęć. Wszedłem do kabiny i znowu poczułem zjeżone na karku włoski. No chyba sobie żartujecie.
— Weasley! Potter! Czy mogę załatwić swoje sprawy bez was dwóch, ciągle mnie śledzących?
Westchnąłem z irytacją i wyszedłem. Potem wszystko stało się czarne.

***

Najdroższa Hermiono,
Piszę do Ciebie z łazienki Jęczącej Marty, aby Cię poinformować, że Twoi obłąkani przyjaciele porwali mnie i przetrzymują we wspomnianej wyżej łazience.
To chyba wszystko.
Draco Malfoy
PS. Ocal mój tyłek.

Zerwałem się na nogi, widząc dwóch Gryfonów zmierzających w moim kierunku ze sznurem i taśmą w dłoniach. Od razu zabrali mi moją różdżkę, celując we mnie swoimi. Obserwowałem ich poczynania, wzdychając.
— Och, panowie, jestem pewny, że możemy sobie poradzić bez tego. — Wskazałem na sznur i taśmę. Uśmiechnęli się i przybliżyli do mnie, wykorzystując to, co przynieśli.
Więc w sumie wyszło na to, że siedziałem na podłodze związany z taśmą klejącą na ustach. Posyłałem im mordercze spojrzenia, gdy usiedli niedaleko i nadal kierowali ku mnie swoje różdżki.
— W co ty grasz, Malfoy? — spytał Weasley.
Moją odpowiedź przytłumiła taśma klejąca.
— Odpowiadaj, dupku! — krzyknął ponownie. — Nie odpowiesz mi? Cóż, chyba musimy to z ciebie wymusić.
Wstał i podszedł do mnie.
Otworzyłem szeroko oczy, a  Potter podbiegł do mnie, aby usunąć taśmę.
— Całkowicie zdurniałeś, Weasley? Pytasz osobę z zaklejonymi ustami o to, dlaczego nie odpowiada na twoje pytania?! Czy można być jeszcze głupszym?
Odetchnąłem głęboko. Potter zdawał się rozumieć sytuację. Myślę, że nie jest głupi i zdawał sobie sprawę z faktu, że nie mogłem odpowiedzieć na pytania jego przyjaciela — dosłownie.
Weasley zarumienił się i rzucił się w moją stronę. Potter złapał go, zanim był w stanie zrobić sobie krzywdę. Usiadłem spokojnie i ożywiłem się, gdy usłyszałem kroki. Moje oczy wpatrywały się w drzwi, zastanawiając się, czy to Hermiona wpadnie tu jak burza. Cóż, ktoś to zrobił, ale to nie była ona.
To tylko skacząca radośnie Luna Lovegood. Zatrzymała się nagle, gdy nas zauważyła.
— Witaj, Harry, Ron — przywitała się rozmarzonym głosem. Odwróciła się do mnie i popatrzyłem na nią wzrokiem typu pomóż-mi-z-tymi-idiotami. Uśmiechnęła się i powiedziała: — Witaj, Draco Malfoyu.
Po czym podskakując, przeszła do okna i zaczęła coś mówić. Zapomniałem, że jest znana jako Pomyluna Lovegood.
Weasley odchrząknął.
— Okej, powiedz nam, Malfoy, co jest między tobą a Hermioną?
Westchnąłem z irytacją.
— Nic, Weasley. My po prostu zawarliśmy rozejm i jesteśmy przyjaciółmi. To wszystko.
— Rozejm z nią? I ona się zgodziła?
— Oczywiście.
— Kłamiesz.
— Nie, nie jestem tobą, durniu!
— Jesteś!
Nie, nie jest! — Dzięki Merlinowi, Hermiona wparowała do łazienki tak, jakby miała zaraz wybuchnąć. Potter i Weasley wzdrygnęli się, widząc jej ostre spojrzenie. Odwróciła się do mnie, od razu łagodniejąc. — Nadal żywy?
— Och, nie, Hermiono, zabili mnie i teraz jestem duchem! Buuu! — odpowiedziałem sarkastycznie, na co przewróciła oczami.
— Ratuję twój tyłek, głupku. Może odrobina wdzięczności?
Uśmiechnąłem się.
— Nie, bo wtedy by powiedzieli, że jestem miły. Malfoyowie z natury nie są mili.
Roześmiała się i odwróciła do swoich kolegów, przybierając z powrotem poważny wyraz twarzy.
— Teraz uwolnijcie go i przeproście, zanim którykolwiek z was straci części ciała, niezbędne do rozmnażania.
Zerwali się na nogi i szybko uwolnili mnie z węzłów, po czym wyprostowałem się i uśmiechnąłem, widząc ich przerażone twarze.
— Dobrze i, Draco, przestań się uśmiechać. — Popatrzyłem na nią z zaciekawieniem. Westchnęła. — Nie powinieneś ich winić za niegrzeczne zachowanie. Oni niezbyt ci ufają.
— Ale wiedzą, że teraz się przyjaźnimy. Zaufaj mi.
— Robię to, bo już ci wybaczyłam, ale Harry i Ron, cóż, można powiedzieć, że nienawidzą cię do szpiku kości. Byłeś okropny, odkąd się poznaliście, a uczucia nie zmieniają się z dnia na dzień. — Skończyła cierpliwie.
Trzy osoby podniosły wzrok i popatrzyły po sobie.
— Czy możecie zawrzeć rozejm? — zapytała z nadzieją w głosie.
Parsknęliśmy.
— Marne szanse.
Utkwiła w nas swój wzrok, na co wszyscy się w sobie skurczyliśmy.
— No cóż, w takim razie muszę zrealizować plan B!
— Czego dotyczy plan B? — zapytaliśmy w tym samym czasie.
Dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się tajemniczo. Nie lubię takich uśmiechów. Pokręciłem głową i zmierzyłem ją wzrokiem, a ona uśmiechnęła się szeroko.
— Dobrej nocy, chłopcy. Będziecie tego potrzebować.
I z tym nas zostawiła.
Potem Potter i Weasley wyszli za nią, a ja powoli skierowałem się do wyjścia. Zatrzymałem się przy drzwiach, gdy usłyszałem głos Luny, kiedy mijała mnie, cały czas podskakując.
— Powiedz Blaise’owi, żeby uważał na nargle.
Gapiłem się na nią. Czym u licha są nargle?


___________

Witajcie :) Po dłuższej przerwie publikuję kolejny rozdział Fretki. Mam nadzieję, że jesteście nim usatysfakcjonowani, chociaż nie powala długością, ale mogę Was zapewnić, że kolejny spełni wszelakie oczekiwania pod tym względem. 
Zastanawiałam się nad tym, czy powinnam się tłumaczyć z dłuższej nieobecności, ale ostatecznie stwierdziłam, że nie ma takiej potrzeby. Ostatnio całkowicie poświęciłam się pisaniu rozdziału swojego opowiadania i nawet nie zorientowałam się, że minęło tyle czasu od ostatniej publikacji. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Kolejny rozdział zapewne pojawi się za miesiąc, ponieważ jest dość długi, a nie chcę za bardzo obciążać moich bet, które mają wiele innych opowiadań na swoich barkach. Dlatego proszę o cierpliwość i nie zasypywanie mnie milionami pytań o dalszą publikację, ponieważ takie pytania będę po prostu ignorować. Są wakacje i mam prawo chcieć trochę odpocząć, bo pomimo tego, że nigdzie nie pracuję, jestem wypalona psychicznie i fizycznie. Muszę się zregenerować, więc mam nadzieję, że to zrozumiecie.
Tradycyjnie proszę o komentarze dotyczące treści rozdziału i z góry za nie dziękuję.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!



Obserwatorzy