niedziela, 17 lipca 2022

[T] Still Life: Rozdział 2

 

Kiedy Hermiona uniosła głowę znad biurka, już go nie było. Jej mózg próbował poskładać informacje. Draco Malfoy trzymał ją za rękę w pocieszający sposób. Poza tym razem na trzecim roku, gdy go uderzyła, ich skóra nigdy się nie zetknęła. Był cieplejszy niż się spodziewała; jego długie palce były silne, gdy chwyciły jej mniejsze. Jego współczucie do niej nie miało sensu, prawda? Może czuł się zobowiązany, by ją pocieszyć. Mimo to uczucie mrowienia, które wciąż czuła w swej dłoni, na chwilę oderwało jej myśli od innych spraw. Wyprostowała się i wróciła do pracy.

Jej asystentka, Sally Perkins, przyszła wkrótce potem z popołudniową herbatą. Hermiona zamknęła oczy i delektowała się gorącym naparem, pozwalając, by zabrał trochę stresu. Młoda czarownica była wielkim darem niebios. Szybko przyzwyczaiła się do nastrojów Hermiony, jej upodobań i niechęci — w dzień taki, jak dziś, kobieta wiedziała, że ma przynieść Earl Grey doprawiony nutą wanilii i odrobiną mleka.

Rozległo się pukanie do otwartych drzwi jej gabinetu.

— Delektujesz się swoją herbatą?

Hermiona otworzyła oczy.

— Harry, wejdź.

— Wybacz; wiem, że wcześniej powiedziałaś, że nic się nie dzieje, ale i tak chciałem to sprawdzić. Ostatnio masz wiele na głowie i kompletnie zapomniałem, że spotkałaś się dzisiaj z mugolską premier.

— Tak, nie poszło dobrze.

— Domyśliłem się. Posłuchaj, jeśli potrzebujesz pomocy w czymkolwiek…

— Tak to już jest… prawda, Harry? W niczym nie powinnam potrzebować pomocy. Jestem pieprzoną Hermioną Granger! — Wypuściła nierówny oddech.

— Wszyscy od czasu do czasu potrzebujemy pomocy.

— Wiem. Po prostu w tym momencie nie jestem pewna, jak to zorganizować.

Była pewna, iż Harry domyślał się, że chodzi o coś niedotyczącego pracy, ale nic nie powiedział. Nienawidziła, gdy musiała obchodzić się z nim jak z jajkiem, chociaż był jedną z niewielu osób, które naprawdę miały na nią sposób w najgorszych momentach. Na jej ustach pojawił się mały uśmiech.

— Rozprosz mnie na chwilę, dobrze? Coś ekscytującego dzieje się w DPPC?

Harry został szefem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów wkrótce po tym, jak Hermiona objęła stanowisko Ministra Magii. Tak bardzo cieszyło ją zatwierdzanie jego awansu, wiedząc, że planowano to, zanim objęła urząd.

— W tym momencie? Głównie cisza. Chociaż słyszałem złośliwą plotkę, że żona Deana Thomasa zostawiła go dla wili.

Zachichotała.

— Cóż, to już coś — przerwała, popijając herbatę. — Ja też mam coś dla ciebie. Scorpius Malfoy próbował pocałować Rose, więc przeklęła go. Oboje będą mieć szlaban w przyszłym tygodniu.

— Co?! — wykrzyknął Harry, po czym sam wybuchnął śmiechem. — Jak się głębiej zastanowić, Malfoy wspominał o zauroczeniu, więc chyba nie powinienem się dziwić.

— Zabawne, jak się sprawy układają, prawda? Dziecko twojego szkolnego największego wroga jest najlepszym przyjacielem twojego syna.

— Nie wiem, czy nazwałbym go moim największym szkolnym wrogiem, ale to brzmi poetycko. — Podrapał się po twarzy, a jego oczy rozszerzyły się, gdy wylądowały na górze papierkowej roboty na biurku Hermiony. — Z tym wszystkim mierzysz się w tym tygodniu?

Skinęła głową, marszcząc brwi.

— Jestem żałośnie w tyle.

— Rany, Hermiono. To tak, jakbyś potrzebowała drugiej siebie, żeby to wszystko zrobić.

— Właściwie, to brzmi idealnie. — Posłała mu lekki uśmiech.

— W takim razie zostawię cię z tym.

Wyszedł z miną człowieka, który postanowił rozwiązać problem. To sprawiło, że Hermiona poczuła nutkę zdenerwowania.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco powoli mieszał zawartość swojego kociołka; mikstura bulgotała trochę zbyt szybko, jak na jego gust. Sięgnął po gałązkę jemioły i wrzucił ją do środka, ale gdy tylko to zrobił, wszystko wybuchło mu na twarz. Zostałby bez brwi, gdyby nie jego refleks. Właśnie wtedy w jego laboratorium rozległ się głośny trzask, gdy pojawił się skrzat domowy.

— Panie Malfoy, sir. Pan Zabini przyszedł się z panem zobaczyć.

— Dziękuję, Tilly. Powiedz mu, że niedługo przyjdę.

Zaskoczony zmarszczył brwi. Czego Blaise może chcieć? Draco od miesięcy nie miał żadnej wiadomości od niego, a teraz pojawia się w rezydencji bez zapowiedzi? Wytarł ręce do czysta i upewnił się, że nic nie zostało na ubraniu, zanim poszedł na górę.

Kiedy udał się na przód posiadłości, znalazł Blaise’a czekającego w salonie.

— Draco, tak dobrze cię widzieć. Jak leci?

— Wszystko w porządku, Blaise. Mam rozumieć, że to osobista wizyta?

Skrzyżował ręce, stojąc w wejściu do pokoju. Draco nie przepadał za intrygami innych i generalnie starał się trzymać nos z dala od kłopotów. Kiedy byli młodsi, on i Blaise mieli skłonność do psot. Ale Blaise nie wydawał się zmienić z wiekiem.

— Cóż, chciałem sprawdzić, co u ciebie i twojej matki, jak się trzymacie. Ale przyszedłem też porozmawiać z tobą o potencjalnej pracy.

— Och? — Wzbudził ciekawość Draco, który wszedł do pokoju i oparł się o krawędź szmaragdowego fotela.

— Tak, nie wiem, czy pamiętasz, ale niedawno zostałem zaprzysiężony jako członek Wizengamotu i doszły mnie słuchy o nowym stanowisku, które może wkrótce być wolne w ministerstwie. Myślę, że byłbyś idealnym kandydatem.

— Zamieniam się w słuch — powiedział gładko Draco.

Ale zanim Blaise zdążył zacząć wdawać się w konkrety, jego umysł już wirował na myśl o możliwości bliskości z pewną minister o rozkosznie niewinnych oczach. Jego spotkanie z nią tamtego dnia podsyciło jedynie płomienie dawnego zauroczenia, rozpalając je w coś nowego i zdecydowanie bardziej seksualnego, jeśli jego sny z poprzedniej nocy miały służyć za jakąkolwiek wskazówkę. Nie żeby miał zamiar zrobić coś niestosownego, ale jego ciekawość była rozpalona i nie należał do osób, które ignorowały swoje instynkty.

Blaise skończył wyjaśniać sytuację i patrzył na niego wyczekująco. Ale Draco usłyszał niewiele, poza „ścisłą współpracą z minister”. Drugi czarodziej prychnął z irytacją.

— Cóż, nie gap się na mnie. Co ty na to, Draco?

Było pewne, że po tym wszystkim poleciłby go na tak ważne stanowisko, pomyślał Draco, ale szczegóły można dopracować później. Jeśli Zabini myślał, że Draco jest pionkiem, którego można użyć dla własnej korzyści, czekała go niespodzianka. Jeśli chodziło o niego, wiedział już wszystko, co musiał wiedzieć. W końcu co miał do stracenia? Wstał, by uścisnąć dłoń Blaise’a.

— Wchodzę w to.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona rzuciła torbę na stół w jadalni, gdzie znalazła pospiesznie nabazgraną notatkę od Rona: Umówiłem się z Harrym. Nie czekaj. Cóż, nie przeszkadzało jej to. Może rzeczywiście powinna się przespać, zanim on wróci do domu. W ciągu ostatnich kilku dni, od czasu ich kłótni, prawie wcale się nie odzywali. Dzięki temu wiedziała, że jest źle. Zawsze się kłócili — cały ich związek najwyraźniej opierał się na kłótniach — ale zwykle później się godzili. Nie wierzyła, że teraz też tak będzie.

Mimo że nie była w stanie odzyskać wspomnień rodziców, nadal lubiła sprawdzać, co u nich, za pośrednictwem kontaktu w Australii. Wyciągnęła laptopa, którego używała do takich czynności, i sprawdziła pocztę e-mail. Nie znalazła nic ważnego, ale postanowiła posłuchać muzyki online. Bardzo lubiła mugolską muzykę i przesyłała ją wszędzie, gdzie tylko to było możliwe. Butelka czerwonego wina lewitowała z kuchennego blatu i wlała sobie zawartość do kieliszka, gdy kojące szepty Adele rozbrzmiały w domu. Hermiona wzięła długi łyk i pozwoliła swoim myślom odpłynąć.

To był długi dzień i próbowała zostawić pracę w biurze, ale stres coraz bardziej dawał jej się we znaki. Naprawdę przydałaby jej się dodatkowa pomoc. Musiałoby to najpierw zostać zatwierdzone przez Wizengamot i może powinna wkrótce zorganizować spotkanie. Zanim weszła do wanny, butelka wina była prawie opróżniona. Przełknęła ostatni łyk, gdy bąbelki opadły na jej język, i niechętnie zostawiła wciąż gorącą wodę (błogosław magię), mając pomarszczone palce u rąk i stóp. Opadła na łóżko i od razu zasnęła, nie budząc się wcale, kiedy Ron wpadł do środka o drugiej nad ranem, pijany jak bela, i sam opadł na łóżko, omijając ją szerokim łukiem.

Kiedy Hermiona przyszła do swojego biura następnego dnia, Harry już na nią czekał. Większość ludzi potrzebowała spotkania z Minister Magii, ale nie Harry Potter.

— Dzień dobry, Hermiono.

— Dzień dobry, Harry. Co tam?

— Chcę tylko, żebyś pamiętała, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, bez względu na wszystko, prawda?

Zacisnęła usta.

— Zaczynasz mnie trochę przerażać…

Rzuciła torbę na biurko i usiadła twarzą do niego.

— Nie. Nie ma się czego bać, po prostu pamiętasz, jak mówiłaś, że potrzebujesz pomocy?

— Tak… Harry, o co chodzi?

— Cóż, Seamus jest w Wizengamocie i wspomniałem, że potrzebujesz pomocy, więc przekazał to pozostałym członkom rady. Prawdopodobnie zostaniesz dzisiaj wezwana.

— Po co?

— Naprawdę będzie najlepiej, jeśli pozwolę im ci o tym powiedzieć. Nie miałem nawet o niczym wspominać.

— Jestem cholerną minister! Jak możesz wiedzieć coś dotyczącego mojej pracy przede mną?

— Ponieważ Finnegan ma długi język, ale wkrótce zostaniesz o wszystkim poinformowana. Chciałem cię tylko uprzedzić i przypomnieć, jak bardzo cię kocham.

Po czym wstał i zniknął z jej gabinetu.

Hermiona potrząsnęła głową; prawie była w stanie dostrzec kłębek dymu, który po nim pozostał.

Zgodnie z tym, co powiedział Harry, wkrótce potem na jej biurku wylądowała notatka wzywająca ją na niższy poziom do sali rozpraw. Dali jej tylko godzinę na przygotowanie. Mimo to, biorąc pod uwagę historię ich ciągłych procesów, domyślała się, że ta uprzejmość była dowodem postępu, jaki został poczyniony.

Wchodząc do rotundy, spojrzała na wszystkich siedzących już ludzi. Głębokie, mahoniowe drewno pionów sprawiło, że pomieszczenie wydawało się mniejsze niż było; całe ciemne i skondensowane z około pięćdziesięcioma członkami rady w szatach w kolorze bakłażana. Z boku, gdzie zasiadały osoby niebędące członkami, zauważyła Draco Malfoya, siedzącego z kilkoma innymi. Harry też tam był, wyglądając na zmartwionego. O co może chodzić? Hermiona podeszła do podium i zajęła swoje miejsce. Wraz z innymi zmianami, które zaszły w ministerstwie, minister nie mógł pełnić już funkcji Naczelnego Maga Wizengamotu, więc nie dochodziło do konfliktu interesów.

Percy Weasley obecnie pełnił tę funkcję i przez większość czasu wyglądał na zadowolonego z tego. Jego rude włosy, które teraz z jakiegoś powodu urosły, lśniły na fioletowych szatach Wizengamotu.

— Dzień dobry, pani Minister.

— Dzień dobry, Naczelny Magu.

— Zaprosiliśmy panią tutaj rano, aby porozmawiać o przywróceniu stanowiska doradcy Ministra Magii.

Od razu do rzeczy — to była jedna z rzeczy, które naprawdę lubiła w Percym.

— Och? Myślałam, że to był tylko wymyślony etat po to, by Korneliusz Knot mógł pomóc w przeniesieniu tytułu Ministra na Rufusa Scimgeoura.

Percy odchrząknął.

— Chociaż w większości to prawda, istnieją pewne precedensy dla tego stanowiska.

Tak, Hermiona czytała o nadużyciu stanowiska przez Septimusa Malfoya w celu przejęcia kontroli nad Ministerstwem w osiemnastym wieku, ale nie miała zamiaru o tym rozmawiać, gdy potomek wspomnianego znajdował się w pomieszczeniu. Skinęła głową, dając Percy’emu zgodę na kontynuowanie.

— Zwrócono uwagę sądu, że jako Minister jest pani nieco przeciążona. Wierzymy, że doradca po prostu pomógłby zmniejszyć pani obciążenie pracą, a mianowicie kontaktować się z mugolską premier.

Och, dzięki Merlinie.

— Rozumiem, a za co jeszcze ten doradca byłby odpowiedzialny?

— Codzienne spotkania z panią w celu sprawdzenia podstaw i czy istnieją jakieś mało ważne zadania, które można przekazać, oceniając pani obciążenie i upewniając się, że za bardzo się pani nie przeciąża.

Codzienne? — Hermiona zaprotestowała. — Czy według Wizengamotu potrzebuję opiekunki?

Wydawało jej się, że usłyszała cichy jęk z miejsca, gdzie siedział Harry.

— Nie opiekunki, Minister Granger. Po prostu kogoś, kto poradzi sobie z nadmiarowymi obowiązkami, a jednocześnie będzie na bieżąco z pani samopoczuciem.

Usiadła z powrotem na swoim miejscu, starając się nie wyglądać jak rozdrażnione dziecko. To prawda, że ostatnio przydałaby jej się pomoc. Wyraziła nawet pragnienie, by ktoś jej pomógł. Po prostu czuła się zupełnie inaczej, kiedy w zasadzie otrzymała pomoc.

— I przypuszczam, że sąd wybrał już kogoś na stanowisko doradcy?

Kolejne spojrzenie na sekcję nie-członków sprawiło, że skupiła się na Draco Malfoyu, który lekko się uśmiechał. Nie, nie. Nie zrobiliby tego. To nie tak, że nadal był Śmierciożercą lub kimś w tym rodzaju — w oczach wszystkich, którzy się liczyli, został uniewinniony od wszelkich przestępstw. W zeszłym roku doskonale ze sobą współpracowali. Mimo to coś w tym mężczyźnie zaszło jej pod skórę.

Dopiero gdy wzruszył ramionami i rzucił spojrzenie mówiące „co?”, Hermiona zdała sobie sprawę, że przez cały czas uważnie się w niego wpatrywała. Błysk w jego szarych oczach wytrącił ją z równowagi i poczuła, jak jej policzki się rozgrzewają. Natychmiast zwróciła swoją uwagę na Naczelnego Maga.

Percy spojrzał w prawo.

— Wizengamot dopuszcza wniosek członka Zabiniego.

Blaise Zabini wstał.

— Nominuję Draco Malfoya na Doradcę Ministra Magii.

Hermiona patrzyła na obu Ślizgonów, gdy Draco wstał. Wyglądał szykownie jak zawsze, ubrany na czarno, z długimi blond włosami, zaczesanymi do tyłu. Percy zwrócił się do niego i zapytał:

— Draco Malfoyu, czy przyjmujesz tę nominację?

— Tak, Naczelny Magu. — Był obrazem szczerości, uśmieszek dawno zniknął.

Percy rozejrzał się po pomieszczeniu; wszyscy członkowie znosili to całkiem dobrze. Oni nie mieli nic przeciwko — nie byli zmuszani do codziennych spotkań ze swoim byłym tyranem.

— Czy ktoś jeszcze kogoś nominuje?

Nikt tego nie zrobił. Ani jedna osoba.

Hermiona obserwowała Harry’ego, który kulił się na swoim miejscu. Do tej pory uważała go za współwinnego. Poważnie, nie było innych chętnych? Ludzie naprawdę tak bardzo się jej bali?

— Bardzo dobrze. Ponieważ nie ma innych nominacji, Draco Malfoy zostaje niniejszym ogłoszony nowym Doradcą Minister Magii.

Percy stuknął różdżką w podium, wypuszczając złoty pergamin, który podał wyniki, po czym zniknął.

— Czy ja… czy ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie? — Oszołomiona Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu.

— Obawiam się, że nie, pani Minister. To stanowisko zostało przywrócone, aby pani pomóc. Potrzebujemy kogoś obiektywnego, kto będzie gotów zgłosić się do Wizengamotu, gdy nie będzie pani mówić otwarcie o ilości pracy.

Słucham?

Percy lekko się zarumienił, ale kontynuował niższym tonem, ponieważ większość członków rady wstała i kręciła się wokół.

— Nie chodzi o to, że pani nie ufamy, ale jesteśmy zaniepokojeni. Nawet Harry wyraził zaniepokojenie ilością pracy, którą pani wykonuje — pracą do późna, brakiem snu. Nie sądzi pani, że to zbiera żniwo?

— Ale to nie zależy od Wizengamotu! — Była wściekła. Czuła, że jej twarz robi się coraz bardziej gorąca.

— Właściwie, to tak. Pomogła pani zorganizować ten nowy system kontroli i równowagi, aby nikt nie miał zbyt dużej władzy, pamięta pani?

Och, jak chciała go uderzyć. Albo Zabiniego. Albo Malfoya. Do diabła, nawet Harry’ego w tym momencie.

— Tak, pamiętam.

— Dobrze. Pani pierwsze spotkanie z nowym doradcą odbędzie się jutro.

Hermiona prychnęła i opuściła podium, by prawie wpaść prosto na Draco. Złapał ją za ramiona, a ona uczepiła się go, aby się podeprzeć, gdy się wyprostowała. Spojrzenie w jego oczy było błędem. Normalna szarość pociemniała nieco — może to tylko okropne oświetlenie pomieszczenia, ale nie mogła do końca dojrzeć jego wyrazu twarzy.

— Ostrożnie, Granger. Wygląda na to, że mam teraz więcej pracy.

Zignorowała trzepotanie w piersi. Z pewnością był to efekt uboczny tego szalonego poranka.

— Tak, cóż. Myślę, że się o tym przekonamy.

Nieco się ociągał, puszczając ją i upewniając się, że stoi stabilnie, zanim zabrał ręce.

— Z pewnością. Do zobaczenia jutro?

Hermiona zacisnęła zęby na pozór uśmiechu.

— Wygląda na to, że nie mam wielkiego wyboru.

— Oto duch walki. — Uśmiechnął się, wychodząc, by dogonić Blaise’a.

Odwróciła się i zobaczyła, że obiekt jej gniewu próbuje wyślizgnąć się z pomieszczenia.

— Harry Jamesie Potterze! Nie waż się próbować stąd wymknąć.

Harry zatrzymał się, wyglądając jak szczeniak, który właśnie zmoczył podłogę.

— Ja? Nie chciałem…

— Mój gabinet. Ale już.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Siadając przy biurku, Hermiona wzięła kilka uspokajających oddechów, zanim spojrzała na Harry’ego.

— Czy wiedziałeś… kogo mieli wybrać?

— To była tylko plotka.

— Dlaczego? Dlaczego Draco Malfoy idealnie nadaje się na mojego doradcę?

Harry roześmiał się.

— On też nie był moim pierwszym wyborem, Hermiono… ale nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego… że ludzie się ciebie boją.

Wyglądała na urażoną.

— Boją się… mnie? Nie rozśmieszaj mnie.

— Włącznie ze mną. Słuchaj, jesteś dla mnie jak siostra, ale możesz być naprawdę przerażająca, gdy się zdenerwujesz. Nie wspominając o byciu upartą jak osioł. Nie spoczniesz, dopóki nie osiągniesz zbyt ambitnego celu, który sobie wyznaczyłaś.

Prychnęła, ale nie próbowała zaprzeczyć. To wszystko było prawdą.

— O ile mi wiadomo, członkowie Wizengamotu skontaktowali się z kilkoma osobami w sprawie tego stanowiska. Malfoy jest jedynym, który się zgodził.

— Ale Harry… to Malfoy.

— Wiem, ale sama widziałaś, jak się zmienił. Pomógł nam z tą sytuacją z Delphi w zeszłym roku. Jeśli ja mogę z nim jadać lunche, z pewnością ty możesz z nim pracować. Czy w ministerstwie nie ma wielu ludzi, których nie lubisz?

— Tak, ale zazwyczaj mogę ich unikać. Z nim będę musiała spotykać się codziennie.

Harry westchnął.

— Uważam, że codzienne spotkania to trochę przesada. Ale pomyśl tylko — koniec spotkań z mugolską premier.

— Dzięki Merlinowi. Chyba przeżyłam gorsze rzeczy… ostatnio kilka razy odwiedził moje biuro i nie było tak źle.

— No i proszę. Gdzie się podziała odwaga Gryfonki?

Posłała mu przesłodzony uśmiech.

— Wynoś się stąd, albo zmienię zdanie na temat uduszenia ciebie.

— Widzisz? Straszna.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kiedy Hermiona wróciła do domu, Ron siedział przy stole z kuflem piwa w dłoni. Na kuchence gotował się pysznie pachnący gulasz.

— Ty ugotowałeś?

— Musimy porozmawiać.

Wyglądał na opuszczonego — obdartego. Tak zmęczonego, jak ona się czuła.

— Nie rozmawialiśmy od kilku dni.

— Na tym polega problem, Miona. Już nie pamiętam, o co się kłócimy. I mam tego dość.

— Jestem po prostu zmęczona.

Usiadła naprzeciwko niego, odkładając torbę na jedno z pustych krzeseł.

Przez jego twarz przemknął uśmiech.

— Kiedy się zestarzeliśmy?

W kącikach jej oczu zaczęły formować się łzy.

— Mów za siebie.

Pozbawiony humoru śmiech wyrwał się z jego ust, zanim pociągnął długi łyk piwa.

— Czego chcesz, Hermiono? Mam dość prób zgadywania, a i tak zawsze się mylę.

To był ten moment. A po takim dniu, jak dziś, nie posiadała w sobie siły, by udawać. Przygotowała się, każąc łzom poczekać trochę dłużej.

— Chcę rozwodu.

— A więc o to chodzi? Koniec pracy nad tym?

— Pracowaliśmy nad tym od lat, Ronaldzie. Jaki w tym sens?

Skinął głową i wyczuła jego rezygnację. Jednak wciąż to odpychał, bo taki właśnie był. Uwielbiała to w nim.

— Ale wciąż cię kocham.

— Czasami to nie wystarczy. — Nie mogła powstrzymać drżenia głosu, a łzy zaczęły swobodnie płynąć.

Znowu przytaknął. Nic nie powiedział, gdy szlochała przy kuchennym stole. Wtedy już wiedziała, że to naprawdę koniec. Przez fakt, że nie walczył mocniej.

— Gulasz powinien być gotowy, a w piekarniku jest chrupiący chleb. Zostanę na noc w Norze.

Poklepał ją uspokajająco po ramieniu, po czym złapał torbę, której nie zauważyła na kanapie, i aportował się.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco wędrował korytarzami rezydencji, zbyt niespokojny, by iść spać. Pod delikatną ręką Astorii większość posiadłości została odnowiona i inaczej udekorowana. Rozjaśniła atmosferę na więcej niż jeden sposób. Po jej śmierci całe naturalne światło i neutralne kolory wydawały się płaskie; ale kiedy mijał niektóre pokoje, znów zaczął odczuwać w nich potencjał. Jakby wciąż istniały możliwości.

Pogrążony we własnych myślach, ledwo zauważył, kiedy wszedł do skrzydła matki. Tego obszaru nie zmieniono, został utrzymany w odcieniach klejnotów: szmaragdu, szafiru i ametystu, ze złotymi akcentami wszędzie. Był bogaty i obficie zdobiony, pasujący do jej gustu. Zakładając, że musiała usłyszeć jego kroki, Draco powitał matkę uśmiechem, gdy wyszła ze swojego apartamentu.

— Nie możesz spać? — Narcyza zarzuciła na siebie nocną szatę w ciemnofioletowym kolorze i wyszła na korytarz.

— Jeszcze się nie kładłem. Masz ochotę na herbatę?

Usiedli w jednym z salonów, gdzie Tilly przyniosła im napar. Zapomniał, jak pocieszająca może być obecność jego matki, gdy nie była smutna. Jednak sprawiedliwym było dać jej wystarczająco dużo czasu na smutek. Merlin wie, że była przy nim po stracie Astorii.

— Więc, jak się sprawy mają, mój drogi? Wygląda na to, że ostatnio mniej byłeś w domu.

— Tak, właściwie chciałem cię poinformować… jutro wracam do pracy.

— Och? Jakiego rodzaju pracy?

— Mam być nowym Doradcą Minister Magii.

— Draco, to takie prestiżowe! Och, jestem z ciebie naprawdę dumna. — Narcyza miała wilgotne oczy, gdy uśmiechała się do syna. — Jak ci się udało tego dokonać?

— To Blaise mnie nominował. Wiesz, że teraz jest w Wizengamocie.

— Ach, tak, słyszałam. A co myślisz o tak bliskiej współpracy z twoją byłą koleżanką z klasy?

Wiedział, że będzie musiał zachować twarz, nawet jeśli lekki rumieniec wpełzł na jego szyję. Jeśli chodzi o jego matkę, wszystko zostało zapomniane po tym, jak Hermiona zeznawała w jego procesie. Chociaż Lucjusz chrząkał od czasu do czasu, gdy wspominał o jej osiągnięciach, nigdy więcej złe słowo nie padło na mugolaczkę, która kiedyś była torturowana w tym domu. Zawsze śledził karierę Hermiony, przekazując darowizny na jej kampanie i potajemnie życząc jej wielu sukcesów.

— Cóż, to skomplikowane…

— W porządku, Draco. Ja wiem. — Wyciągnęła rękę nad stołem, by uchwycić jego dłoń.

Przełknął ślinę.

— Co konkretnie?

— Co do niej czułeś.

Był aż tak cholernie przezroczysty? To miało sens, że jego własna matka odgadła jego sekretne uczucia, ale nawet Potter się tego domyślił. Mógł mieć tylko nadzieję, że Granger nie była tego świadoma.

— To aż tak oczywiste?

— Dla kogoś innego? Nie. Twój ojciec był niezmiernie szczęśliwy, myśląc, że nienawidzisz tę dziewczynę. Ja wiedziałam lepiej. Nie zdziwiłam się, gdy Astoria okazała się uparta, inteligentna i pełna życia. Wygląda na to, że masz swój typ.

Prychnął, kręcąc obrączką na palcu. Dwa lata i nadal jej nie zdjął, ale ostatnio zaczął się nią bawić.

— Cóż, tak. Czasy są teraz inne. A minister nadal ma męża.

Narcyza poklepała go po dłoni, zanim się wycofała.

— Och, nie próbowałam niczego sugerować, kochanie. Zastanawiam się tylko, jak się z tym wszystkim czujesz? Czy przekonała się do ciebie, zwłaszcza po tym incydencie ze Scorpiusem i synem Harry’ego?

Nie powiedział matce o ostatnich przygodach Scorpiusa z Rose.

— Chciałbym tak myśleć, ale nie była zbyt zadowolona, że wybrano mnie na doradcę.

— Cóż, nie możesz jej za to winić. Po prostu rozegraj wszystko powoli. Pamiętaj: na zaufanie trzeba sobie zapracować.

Draco skinął głową, z roztargnieniem gładząc zarost na brodzie. Nie ulegało wątpliwości, że matka udzielała mu mądrych rad. Zawsze tak robiła. Mimo to stare nawyki ciężko wymazać i musiał przyznać, że nie mógł się doczekać nastroszenia przynajmniej kilku przysłowiowych piór Granger.

Skończyli herbatę w przyjaznej ciszy i udali się do swoich sypialni. Draco pomyślał, że powinien przynajmniej spróbować trochę odpocząć. Jutro wielki dzień.

___________

Witajcie :) w niedzielne popołudnie zapraszam na nowy rozdział tłumaczenia. Wiem, że pewnie się powtarzam, ale uwielbiam tego Draco i kreację Harry'ego. Jest tutaj mega komiczny i uroczy jednocześnie. Autorka naprawdę podąża kanonem i to wszystko jest takie poukładane i mające sens. A Wy co o tym wszystkim sądzicie? Dajcie znać.

Pewnie nie wszyscy widzieli wiadomość ode mnie, dlatego napiszę także tutaj. Chcę przez najbliższe dwa tygodnie skupić się jedynie na tej historii. Bardzo mnie wciągnęła i nie chcę się rozpraszać. Być może uda się szybko przetłumaczyć większość, dlatego możecie liczyć na publikacje przynajmniej dwa razy w tygodniu, może nawet i trzy razy w tygodniu. To tylko plany, ale mam przeczucie, że wszystko się uda. 

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

2 komentarze:

  1. Bardzo mnie wciągnęło go opowiadanie i mega się cieszę, że teraz skupisz się na nim 😍 Cudowna kreacja postaci i bardzo cieszy mnie fakt, że Ron nie jest agresywny jak w niektórych opowiadaniach. Czekam na więcej!
    Lilak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mnie cieszy fakt, że Ci się spodobało. To cudowna historia i po prostu nie mogę się oderwać... A rozpraszanie się nie wchodzi nawet w grę. Ron jest tutaj ukazany tak, jak go sobie wyobrażałam. I to dobrze, chociaż nadal go nie uwielbiam :D

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy