piątek, 10 listopada 2023

[T] Dziesięć na dziesięć: Dzień trzeci

 

W końcu nadszedł deszcz. Trwało to całą noc, a poranek wstał szary i ponury, idealnie pasujący do nastroju Hermiony. Było po dziesiątej, a ona nadal leżała w łóżku. Oczywiście nie spała — przez większość nocy — ale i tak dziwnie się czuła, wylegując się w dzień powszedni. Znużenie i bujna zieleń za oknami dawały tak przytłaczające złudzenie lata, że Hermiona zdała sobie sprawę, ile czasu minęło, odkąd ta pora roku miała dla niej duże znaczenie. Kiedy pracowała na pełen etat, każdy dzień tygodnia był bardzo podobny do poprzedniego i nie od czasów Hogwartu lipiec oznaczał długie przerwy bez żadnych obowiązków.

Obowiązkowy urlop był jednym z postanowień dekretu małżeńskiego — miesiąc miodowy dla tych, którzy mieli szczęście cieszyć się towarzystwem nowych małżonków. Jednak dla kogoś takiego jak Hermiona oznaczało to tylko godziny spędzone z nieproszonym gościem w domu i brak pracy, która mogłaby odwrócić jej uwagę od sytuacji.

Chociaż, jeśli miałaby być szczera, jej praca w Ministerstwie nie była tak satysfakcjonująca, jak się spodziewała. A myśl o powrocie po upływie dwóch tygodni nie wydawała się pociągająca. I tak wystarczająco trudno było sprawić, aby ludzie przejmowali się opłakanym traktowaniem wielu magicznych stworzeń, ale teraz, gdy rząd tak rażąco deptał prawa swoich ludzkich obywateli, nie przewidywała, by w najbliższym czasie było łatwiej.

Te rozmyślania zostały brutalnie przerwane, gdy Malfoy zapukał do jej drzwi. Cóż, pukanie raczej nie było właściwym słowem. Walenie było tym, co zrobił. Trzy głośne uderzenia, po których nastąpiła krótka deklaracja w jego najlepszym akcencie.

— Otrzymaliśmy prawo do odwiedzin.

Hermiona usiadła na łóżku, gdy pod drzwiami wsunął się arkusz pergaminu. Skrzypiąca deska podłogowa na zewnątrz jej pokoju pozostała cicha, więc założyła, że Malfoy czeka przed, aż odzyska list. Spuściła nogi z łóżka i sięgnęła po pergamin.

Był to krótki list na papierze firmowym Ministerstwa, zalecający przyjęcie bliskich przyjaciół i rodziny w domu nowożeńców zamiast oficjalnego przyjęcia weselnego, którego nie chcieli urządzać. Sugestia była wyraźnie słabo zawoalowanym poleceniem i Hermiona westchnęła z powodu kolejnego natrętnego aspektu tej szopki.

Wydawało się, że Malfoy usłyszał to przez drzwi.

— Sowa ministerialna czeka — zakładam, że weźmie nasze zaproszenia. Trzynasta pasuje?

— Tak, w porządku — wymamrotała, podchodząc do swojego biurka i pisząc szybki listo do Harry’ego. Ginny nadal mieszkała z nim w Grimmauld i mogli przekazać tę informację Ronowi.

Złożyła list na ćwiartki i wsunęła pod drzwi.

Podłoga zaskrzypiała, gdy Malfoy go podniósł i odszedł bez słowa.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Chociaż Hermiona nigdy nikogo nie gościła, miała pod ręką wystarczająco dużo herbaty i herbatników, by podjąć znośną próbę zaoferowania poczęstunku. Jednak przygotowania dla pięciu gości prawie wykończyły jej zapasy, więc dodała obie pozycje do bieżącej listy zakupów, którą trzymała na tablicy przyczepionej do ściany w kuchni.

Dokładnie o trzynastej ona i Malfoy stali po przeciwległych końcach salonu, gdy w kominku buchnęły zielone płomienie. Hermiona poruszyła się niespokojnie, kiedy Lucjusz i Narcyza wyszli na jej dywan. Spodziewała się, że będą rzucać dezaprobujące spojrzenia na jej mugolski dom, potencjalnie kręcąc nosem na marny lunch, który przygotowała, ale żadne z nich nawet nie spojrzało w jej kierunku. Malfoy podszedł, by ich powitać, a oboje rodzice zdawali się dostrzegać tylko swojego syna.

— Witaj, ojcze — powiedział cicho Malfoy, wyciągając rękę do uścisku. — Matko — dodał, kiedy Lucjusz go puścił, a Hermiona patrzyła dziwnie, jak całuje powietrze obok policzków Narcyzy.

— Dobrze się czujesz, Draco? — zapytała kobieta, sięgając do przodu, by poprawić i tak już nieskazitelnie wyprasowaną linię krawata i szatę Malfoya.

— Dobrze, matko.

Skinęła lekko głową, poklepując go po klatce piersiowej, a potem spojrzała na Hermionę. Lucjusz również się do niej odwrócił, a Malfoy podążył za ich wzrokiem.

Hermiona nie odezwała się, poruszając się nerwowo pod ciężarem ich połączonych spojrzeń. Złożyła przed sobą dłonie, poniewczasie zdając sobie sprawę, że bawi się obrączką na palcu. Natychmiast opuściła ręce, ale szkoda została wyrządzona. Trójka Malfoyów zauważyła ten ruch.

Zamiast tego Hermiona skrzyżowała ręce na piersi. To nie była jej wina, że rzadko nosiła pierścionki i rozpraszała ją mała, złota obrączka. Oczywiście świadomość, że nie może jej usunąć, tylko pogorszyła sytuację. Odkryła tę małą sztuczkę natychmiast po zamknięciu się w swoim pokoju pierwszej nocy, co doprowadziło ją do przekonania, że przynajmniej część monitorowania ich przez Ministerstwo była w jakiś sposób powiązana z obrączkami.

— Jest herbata — powiedziała nagle, nie mogąc dłużej znieść ciszy.

Ku jej zaskoczeniu, Narcyza uśmiechnęła się niepewnie.

— Dziękuję — mruknęła, po czym pochyliła się, by nalać napar z imbryka.

Hermiona zerknęła na Malfoya, ale on patrzył, jak jego matka przygotowuje herbatę. A raczej obserwował, jak nie udaje jej się tego zrobić. Narcyza nie dodała ani mleka, ani cukru, a kiedy się wyprostowała i filiżanka lekko grzechotała na jej spodku, Hermiona wątpiła, by kobieta w ogóle planowała ją wypić.

Dalsze rozważania nad tym dziwactwem zostały wstrzymane, gdy w palenisku znów buchnęły płomienie.

Hermiona poczuła, jak jej usta wykrzywiają się w niechętnym uśmiechu, gdy Harry przeszedł przez próg, a tuż za nim Ginny i Ron.

— Hej — powiedział cicho Harry, rzucając nieufne spojrzenie na — słodki Merlinie — jej teściów.

— Cześć — odpowiedziała, wyciągając ręce.

Cała trójka stłoczyła się wokół, by ją przytulić.

— Jak się trzymasz? — szepnęła Ginny.

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Nieźle.

— Dobrze cię traktuje? — zapytał Ron, patrząc surowo.

Spojrzała w bok, ale Malfoyowie wcisnęli się na jednym końcu sofy i rozmawiali ze sobą przyciszonymi głosami.

— Jest… cóż, to Malfoy — odpowiedziała Hermiona. — Ale jest dobrze. Przywiózł kilka książek z biblioteki Dworu, żeby znaleźć wyjście, więc… no wiesz, nie tracę nadziei.

— Dobrze — powiedział Ron, siląc się na słaby uśmiech. — To dobrze.

Hermiona próbowała to odwzajemnić, ale jej usta pozostały nieruchome. Złapała się na tym, że znów zerka na Malfoya. Opierał czoło na jednej ręce, gdy Narcyza mówiła.

Kiedy Hermiona spojrzała na przyjaciół, patrzyli na nią wyczekująco. Chociaż była chętna do podzielenia się informacją, iż dekrety małżeńskie dopasowują się na podstawie statusu krwi, nie chciała odbywać tej rozmowy przy Malfoyach. Wymyśli wymówkę, by móc się wymknąć.

— A co nowego u was? — zapytała w międzyczasie. — Opowiedzcie mi o czymś, co się dzieje poza murami tego domu.

Harry zachichotał cicho, zerkając pomiędzy pozostałą dwójką.

— Cóż, w niedzielę graliśmy trochę w Quidditcha.

— Och? — westchnęła Hermiona, jakby uznała to za nieoczekiwane, jak i interesujące.

— Tak, cóż, Dean i Seamus wstąpili do Nory — powiedział Ron. — I trenowaliśmy nowy manewr.

— Pamiętasz formację Konia Trojańskiego? — wtrąciła się Ginny. — To nazwa na cześć irlandzkiego ścigającego Troya. Widziałaś go w akcji na Mistrzostwach Świata w Quidditchu.

— Och, tak, oczywiście — skłamała Hermiona przez zęby.

Harry ponownie zaczął opowiadać w chwili, gdy z drugiego końca pokoju dobiegł niski okrzyk.

— Nie — powiedział stanowczo Malfoy.

Hermiona przestąpiła z nogi na nogę, starając się nie słuchać odpowiedzi Narcyzy.

— Jeśli skończy ci się czas…

Ton głosu Malfoya podniósł się gwałtownie.

— Nie zamierzam się zmuszać do…

— Draco!

Wnętrzności Hermiony zamieniły się w lód. Patrzyła, jak usta Ginny poruszają się, gdy wyjaśniała, jak Seamus spieprzył ich wcześniejsze próby manewru, ale Hermiona nie mogła zrozumieć słów.

Malfoyowie dyskutowali o konsumpcji małżeństwa. Zostało im tylko jedenaście dni. Hermiona próbowała odepchnąć tę ewentualność tak daleko od swojego umysłu, jak to tylko było możliwe, ale słowa Malfoya nią wstrząsnęły. W tym momencie obiecała sobie, że jeśli do tego dojdzie, nie będzie z nim walczyć. Gdyby musiała, udzieliłaby mu zgody.

Odwróciła wzrok na tyle, by zobaczyć Narcyzę załamującą ręce na kolanach, z dawno zapomnianą filiżanką.

— … wiem, że nie możesz — mówiła pospiesznie. — Poza tym to musi być korzystne dla obu stron.

Malfoy zadrwił, wyglądając na wściekłego, ale Narcyza pozostała niezrażona.

— Proszę, musisz zrozumieć. Podczas stosunku wystarczy tylko wspólna przyjemność…

— Chyba sobie, kurwa, żartujesz — wybuchnął Draco, wstając.

— Draco! — warknął Lucjusz. — Nie waż się tak zwracać do swojej matki.

Tego zamieszania nie dało się przeoczyć, a Harry, Ron i Ginny teraz temu się przyglądali. Hermiona przełknęła wielokrotnie, gdy przez jej mózg przelatywało jedno zdanie.

Wspólna przyjemność.

Oczy Narcyzy zaszkliły się, gdy błagała swojego syna, nie przejmując się przypadkową publicznością.

— Proszę, Draco, musisz spróbować. Nie zniosę widoku twojego powrotu tam.

Hermionie zrobiło się niedobrze. I nagle uderzyło ją wspomnienie ostatniego razu. O sposobie, w jaki Narcyza wybuchła płaczem, kiedy Hermiona zwymiotowała zaledwie kilka chwil po tym, jak została zmuszona do pocałowania Malfoya. Z jakiegoś bezbożnego powodu Narcyza wydawała się mieć wrażenie, że jeśli konsumpcja nie będzie przyjemna również dla Hermiony, ponownie jej syn trafi do Azkabanu. Tym razem na dwadzieścia lat. Hermiona potrafiła zrozumieć jej ponure spojrzenie na sytuację.

Malfoy spojrzał na nią, wyglądając na naprawdę wstrząśniętego, a kolana Hermiony prawie się ugięły. Pozwolenie mu, żeby ją pieprzył w zamian za ich wolność, była jedną rzeczą — przyznając, że to była jedyna rzecz, o której bardzo starała się nie myśleć — ale nie potrzeba wiele, aby wiedzieć, że posiadanie czegoś, co choćby trochę zbliżało ją do orgazmu w jego obecności było czymś zupełnie innym.

— Hermiono? Wszystko w porządku?

Zamrugała, gdy ręce Ginny uniosły się, by chwycić ją za ramiona, i zdała sobie sprawę, że powoli opadała na bok krzesła obok niej.

— Nie — odparła słabo, opierając dłoń na skórzanym podłokietniku. — Nie, nie czuję się dobrze. Myślę… myślę, że powinniście już iść. Przepraszam.

— Jesteś pewna? — zapytał Harry, sięgając ku niej, ale Hermiona już wychodziła z pomieszczenia.

— Tak, jestem pewna — rzuciła przez ramię. — Dziękuję za przybycie.

Dotarła tylko do dolnej części schodów, zanim opadła na podłogę. Ręce znów jej się trzęsły, a zęby szczękały mimo ciepłego dnia. Zacisnęła oczy, gdy Fiuu odżyło z rykiem, zabierając jej przyjaciół.

Stłumione głosy kłócących się Malfoyów były słyszalne jeszcze przez kilka minut, po czym Fiuu ponownie się rozpaliło. Hermiona wiedziała, że powinna usunąć się z drogi, ale jej nogi odmówiły posłuszeństwa.

Malfoy wybiegł zza rogu, prawie potykając się o własne stopy, kiedy zauważył ją blokującą schody.

— To prawda? — spytała rozpaczliwie.

Jego szczęka zacisnęła się na chwilę, zanim gwałtownie skinął głową.

— Co do cholery?

— To ma związek z czystością krwi — powiedział, pocierając twarz dłonią.

— Co do cholery?

— Nie wiem, Granger. — Westchnął zirytowany. — Większość kobiet czystej krwi wciąż ma niewiele do powiedzenia w negocjacjach kontraktów małżeńskich. To sposób na zapewnienie, że coś wyniosą z układu.

— Jakie postępowe — wypaliła.

— To nie był mój jebany pomysł — odszczekał.

— Nie wiedziałeś o tym?

Przerwał, wziął głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze przez zaciśnięte usta. — Ja… coś przeczytałem. Ale źle to zinterpretowałem.

— Co przeczytałeś?

— To nie ma znaczenia.

— Cóż, skąd w takim razie masz pewność, że to prawda?

— Jestem pewien.

Hermiona przełknęła ślinę. Wyglądał na pewnego. Narcyza także.

— Ministerstwa to nie obchodzi, prawda? Mówię o moim… doświadczeniu. Potrzebują nas tylko do rozmnażania.

— Prawda — powiedział Malfoy, wpatrując się w swoje stopy. — To nie Ministerstwo, tylko ja. Magia Malfoyów nie uzna tego za skonsumowane bez…

— Cholera — mruknęła.

— Tak — zgodził się.

— Ale my… zamierzamy coś wymyślić. Coś innego. Wyjście. Mamy jeszcze czas.

Powoli podniósł oczy, by na nią spojrzeć, zgiętą u stóp własnych schodów.

— Prawda? — zapytała, przygryzając wewnętrzną stronę wargi, by powstrzymać jej drżenie. Czy jej się to podobało, czy nie, byli w tym razem.

Jego głowa opadła w przytaknięciu, ale odwrócił od niej wzrok, gdy się zgodził.

— Prawda.


________________

Witajcie. Wreszcie wracam po dość trudnym dla mnie czasie. Wiele spraw się nagromadziło, że tak powiem, życie się stało i namieszało. No ale wreszcie jestem wraz z rozdziałem. Od razu po publikacji biorę się za dalsze tłumaczenie, więc z pewnością niedługo opublikuję dalsze rozdziały. 

Co sądzicie o tej części? Podoba się, zaskakuje? Dajcie znać o ile w ogóle ktoś czekał...

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy