sobota, 19 lipca 2025

[T] To, co jest między nami: Nie powinnam go pragnąć

Lipiec 2004

 

Hermiona patrzyła na zegar na ścianie. Był prawie kwadrans przed szóstą. Nie powiedziała ani słowa przez pięć minut.

— Chciałabyś porozmawiać o tym, co powiedział Harry? — zapytała Uzdrowicielka Ericson. — O tym, że masz paranoję?

Hermiona spięła się i spuściła wzrok na kolana. Dziś poszła do biura w swojej ładnej spódnicy, myśląc, że Malfoy może się pojawić, ale nie widziała go przez cały poprzedni tydzień, z wyjątkiem poniedziałkowego lunchu, kiedy się zaśmiał, a ona zamarła w miejscu; chciała podnieść wzrok, ale nie mogła. Co jeśli to z niej się śmiał? Co jeśli powiedział innym aurorom ze swojego zespołu o „niegrzecznej Granger”? Nie było go w Taczce w piątek i nie widziała go przez cały dzisiejszy dzień. To było aż nazbyt oczywiste, że jej unikał.

Jakoś złamało ją to w sposób, którego nigdy się nie spodziewała.

Ale kogo chciała oszukać? Była w rozsypce, kiedy wróciła do domu tamtej nocy, obolała i kompletnie wypieprzona — w każdym tego słowa znaczeniu. Poczucie winy wywołało u niej zgagę, mdłości i część niej chciała wrócić do niego, żeby wszystko wyjaśnić. Ale zwyciężyła jej duma. Zamiast tego szlochała w wannie, przeklinając siebie i swoją cholerną ciekawość. Malfoy prawdopodobnie nigdy więcej nie będzie chciał jej dotknąć.

Uzdrowicielka Ericson siedziała w milczeniu, cierpliwie czekając.

Hermiona przełknęła ślinę.

— Badałam plotkę na temat współpracownika, który rzekomo używał Czarnej Magii w pracy… i tego, że nasz szef to zatwierdził. — Poczuła, jak jej policzki płoną ze wstydu. — Włos jednorożca utrudniał używanie Czarnej Magii. — Westchnęła. — Opowiedziałam Harry’emu o moich teoriach po spędzeniu dnia w bibliotece, a on mnie zrugał, mówiąc, że Ministerstwo nie zezwoliłoby na coś takiego, a gdyby to zrobiło, nie powinnam węszyć.

— Jak się z tym czułaś?

Hermiona odchyliła głowę do tyłu i pozwoliła, by jej wzrok powędrował po suficie.

— Nie wiem. Może umniejszona?

— Jak sądzisz, dlaczego się tak poczułaś?

— Bo to po prostu typowe dla mnie i on o tym wie — mruknęła i spojrzała na kobietę. — Zawsze biegnę do biblioteki, kiedy nie znam odpowiedzi w jakiejś kwestii i nie przestanę, dopóki nie znajdę tego, czego szukam.

Przygryzła wargę i odwróciła wzrok.

— Czułaś, że to ważna sprawa?

— Tak.

— W jaki sposób?

Bawiła się luźną nitką w fotelu.

— Jeśli Ministerstwo zatwierdziło używanie Zaklęć Niewybaczalnych, kto może nas zapewnić, że nie będziemy świadkami kolejnej wojny za dziesięć lub piętnaście lat?

— Tego się boisz? Kolejnej wojny?

— A ty nie?

Spojrzała na kobietę.

Uzdrowicielka zmarszczyła brwi, zaciskając usta. Zerknęła na swój notatnik, lewitujący tuż obok niej.

— Wspomniałaś też, że niedawno nawiązałaś fizyczną relację z jednym ze swoich współpracowników…

— Tym samym — mruknęła Hermiona, a jej twarz poczerwieniała.

— Słucham?

— Tym samym — powiedziała głośniej i odchrząknęła. — To ten sam… współpracownik.

— W jakim sensie, Hermiono?

Zamknęła oczy i westchnęła głęboko.

— To z tym współpracownikiem, o którym krążą plotki, że uprawia Czarną Magię.

Uzdrowicielka Ericson milczała przez chwilę, a jej samopiszące pióro coś notowało.

Hermiona przełknęła ślinę.

— My… nigdy tak naprawdę się nie dogadywaliśmy i nie wiem, jak to się stało, ale do tego doszło. On… uprawialiśmy seks i… — Pokręciła głową. — Zrobiliśmy to dwa razy i nie sądzę, żeby to się powtórzyło.

Zdała sobie sprawę, że wbiła pazury w podłokietnik, a jej koniuszki palców zbielały.

— Jak się poczułaś, gdy się dowiedziałaś, że ta osoba w twoim życiu, ktoś z kim byłaś blisko jako bezbronna, podobno używała Czarnej Magii?

— Właśnie o to chodzi — prychnęła Hermiona. — Po drugim razie go sprawdziłam. — Spojrzała gniewnie na Uzdrowicielkę, gdy wstyd znów wypełnił jej pierś. — To była… część mojego śledztwa, że tak powiem. Taktyka.

Kobieta znów zacisnęła usta. Rozplątała nogi i pochyliła się do przodu.

— Czy to śledztwo coś dało?

— Tak — westchnęła. — Dowiedziałam się, że plotki nie są prawdziwe, a ja mam paranoję.

— Nie, Hermiono — strofowała ją Uzdrowicielka — mówiłyśmy o tym, że nie możesz się poniżać, gdy twoje teorie okażą się nieprawdziwe. Świat nie spoczywa już na twoich barkach. Do tej pory radziłaś sobie bardzo dobrze, więc postarajmy się powstrzymać regres, dobrze?

Hermiona mocno zacisnęła powieki i skinęła głową.

Uzdrowicielka wzięła głęboki oddech.

— Czułaś presję, żeby wejść w tą seksualną relację z powodu swoich badań, czy to była naturalna kolej rzeczy?

Roześmiała się posępnie, a łzy paliły ją w oczach.

— Nic między nami nie jest naturalne, a potem wydaje się, że wszystko takie jest. — Pokręciła głową. — Poszłam do niego, bo chciałam zbadać jego różdżkę, ale wiedziałam, że mi na to nie pozwoli, więc musiałam wymyślić plan, żeby uzyskać do niej dostęp, tak żeby niczego nie podejrzewał. Ale… zrobiłam to również dlatego, że, cóż, chciałam. Ale on mnie nakrył na gorącym uczynku i teraz nie chce mnie widzieć, ani mieć ze mną nic wspólnego. Dał mi to jasno do zrozumienia i nie wiem, co robić. — Zmarszczyła brwi i przycisnęła dłonie do oczu. — Merlinie, jestem chora, prawda?

— Nie, Hermiono — powiedziała spokojnie Uzdrowicielka Ericson. — Przeżyłaś lata traumy, a ludzie, którzy przez to przeszli, czasami robią rzeczy i reagują na sytuacje, które innym mogą wydawać się dziwne lub irracjonalne, ale dla tych osób to całkowicie rozsądne.

Hermiona mrugnęła, by powstrzymać łzy. Wzięła głęboki oddech.

— On… robi mi rzeczy, które nie powinny sprawiać przyjemności, ale sprawiają. Bolesne rzeczy. Robiące krzywdę. Straszne. Mówi, że to scena, krąg — nie wiem. W jednej chwili jestem przerażona, a w drugiej rozpływam się i wszystko jest po prostu… łatwiejsze.

— A to jest coś, na co się zgodziłaś? Czego chcesz?

Skinęła głową.

— Nie wiedziałam wcześniej, że tego chcę, ale kiedy jestem z nim, czuję się żywa. Jakbym była w tym ciągłym impasie od zakończenia wojny, a teraz elementy znów się poruszają. — Jej serce biło szybko. — To takie dziwne, bo jest agresywny i dominujący, a ja powinnam chcieć z nim walczyć — chcę z nim walczyć — ale też chcę po prostu… nie walczyć. Chcę po prostu, nie wiem, ulec. Poddać się. — Przełknęła ślinę. — Ja… poprosiłam go, żeby przejął kontrolę i tak zrobił. I było to bardzo przyjemne. Czułam, jakbym mogła, nie wiem, zrelaksować się. Może po raz pierwszy od lat. — Jęknęła i przeciągnęła dłonią po twarzy. — Wiem, że to brzmi naprawdę dziwnie i wiem, że nie powinnam tego chcieć, ponieważ jest to chore i niebezpieczne, i nie powinnam zajmować się tym mrocznym zakamarkiem mojego umysłu.

Uzdrowicielka zmarszczyła brwi i ponownie skrzyżowała nogi.

— Twoje myśli „co by było, gdyby”?

Hermiona skinęła głową i przekręciła szczęką.

— Nie rozumiem, jak oddawanie się tym myślom mogłoby cokolwiek poprawić.

— Wiesz — powiedziała Uzdrowicielka — może to pomóc w twoim powrocie do zdrowia, jeśli je zaakceptujesz, zamiast je tłumić. Te myśli istnieją i są częścią ciebie. Miały bardzo jasny cel, by cię chronić, kiedy się formowały. Wiesz, że to się nie wydarzyło, że sprawy potoczyły się inaczej i nie musisz się wstydzić myśli, które dawały ci pocieszenie, kiedy byłaś zrozpaczona. Jeśli się z nimi pogodzisz i pozbędziesz wstydu, możesz mieć większe szanse na pójście naprzód.

Hermiona zacisnęła usta, gdy coś ścisnęło ją w piersi. To była przerażająca myśl, że nie powinna się wstydzić słabości, kiedy powinna być silna; myśl o niewalczeniu, poddaniu się Śmierciożercom była straszna i perwersyjna — jak mogłaby się z tym pogodzić? A jednak z Malfoyem… 

Westchnęła.

— Zdecydowanie nie powinnam go pragnąć, bo nim gardzę, ale on sprawia, że czuję wszystko tak mocno! Sprawia, że mój puls przyspiesza, jakbym znów wyczuwała niebezpieczeństwo, a mimo to czuję się z nim tak bezpiecznie i ja… — Przełknęła ślinę. — Nie powinnam go pragnąć.

— Dlaczego, Hermiono?

To było jedyne, o co zapytała Uzdrowicielka.

Hermiona zacisnęła usta.

— Bo to Draco Malfoy.

Uzdrowicielka Ericson westchnęła głęboko i ciężko.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Lody po terapii były tradycją. Ginny wygoniła Harry’ego z domu i zaprosiła Hermionę na babski wieczór, żeby mogła krzyczeć, płakać, śmiać się i przebić dziurę w ścianie, jeśli tylko by chciała. Dzieliły się półgalonowym pojemnikiem lodów i piły herbatę na sofie, głównie w ciszy.

Zaraz po wojnie wszyscy cierpieli. Hermiona przeprowadziła się do Harry’ego do Grimmauld Place, podczas gdy Ron i Ginny przez pewien czas mieszkali z rodziną w Norze.

Harry musiał przejść terapię na wczesnym etapie — to był warunek Shacklebolta, by dopuścić go do szkolenia Aurorów — ale pierwsze kilka lat było dla niego dość trudne. Nie chodziło tylko o Voldemorta i wszystkie życia, które ten potwór odebrał, ale także o głębokie zanurzenie się w traumatycznym dzieciństwie Harry’ego. Gdy ta śluza została otwarta, trudno było ją ponownie zamknąć; poza szkoleniem aurorskim Harry był w kompletnej rozsypce, a to Hermiona musiała zbierać jego kawałki.

Strata Freda zrujnowała Weasleyów i chociaż Ginny cierpiała jak wszyscy inni, to Ron był całkowicie rozbity. Zamiast podążać za swoim marzeniem i zostać Aurorem z Harrym, pomagał George’owi w Magicznych Dowcipach Weasleyów. Przez jakiś czas odmawiał terapii i zaczął się wygłupiać. Głównie w związku z Hermioną. Często był zły, przygnębiony i obwiniał ją za to, że była zbyt zajęta i nie spędzała z nim wystarczająco dużo czasu. Problem polegał na tym, że gdy spędzali ze sobą czas, nigdy nie rozmawiali. Oglądali filmy, jedli kolację lub grali w gry, ale tak naprawdę nigdy nie rozmawiali.

Bliskość między nimi była trudna i zdarzała się tylko wtedy, gdy czuł taką potrzebę. Wtedy był to szybki seks, który rzadko pozostawiał miejsce na namiętność — nie mówiąc już o miłości. Nigdy nie powiedział, że jest piękna, nigdy jej nie komplementował. Jedyne co robił, to narzekał, że nie jest wystarczająco dobra. I to nawet nie Hermiona z nim zerwała. Nie, Ron to zrobił. Powiedział, że nie czuł, by dawała mu wsparcie, jakiego oczekiwał od dziewczyny, a Hermiona nie mogła się z tym nie zgodzić. Ona po prostu nie czuła się jego dziewczyną.

Rozstali się w przyjaźni, czy coś w tym stylu, i Ron w końcu postanowił poszukać pomocy, której tak rozpaczliwie potrzebował.

Hermiona jednak się opierała. Nie obchodziło jej, że była załamana, przepracowana i przytłoczona samym życiem. Uważała się za zbyt logiczną, zbyt racjonalną, by potrzebować terapii, i dopóki była zajęta robieniem podwójnego licencjatu, opiekując się Grimmauld Place i swoimi przyjaciółmi, poświęcając siebie, wszystko było w porządku. Dopiero później, gdy już nie była tak zajęta obowiązkami, koszmary zaczęły powracać. Czasami nie musiała nawet spać, by się pojawiły. Niekiedy zachowywała się irracjonalnie, obsesyjnie myśląc o szczegółach, które jej zdaniem mogły ukrywać coś ważnego i czuła, że musi to rozwiązać i dowiedzieć się prawdy, zanim ktoś z jej bliskich zostanie zraniony.

Comiesięczne sesje terapeutyczne z Uzdrowicielką Ericson od prawie dwóch lat pomagały jej uporządkować sprawy, przetworzyć je, ale Hermiona wciąż miała pewne problemy — na przykład takie jak myśl, że Draco Malfoy jest czarnoksiężnikiem. Wiedziała, że to nieprawda, że przynajmniej ostatnio nie użył żadnych Zaklęć Niewybaczalnych, a nawet miał różdżkę z włosem jednorożca. I Harry miał rację; ani Montague, ani Robards — a tym bardziej Shacklebolt — nie pozwoliliby, aby Zaklęcia Niewybaczalne były używane w imieniu Ministerstwa po wojnie. Ale była część Hermiony, która chciała, by to była prawda. Czuła jakiegoś rodzaju przyciąganie ku temu pomysłowi. To była ta mroczna bestia w jej wnętrzu, ta przyciągająca niebezpieczeństwo, ta, która ucztowała na bezradności i czyniła to zmysłowym.

Uzdrowicielka Ericson powiedziała, że być może czuje się w ten sposób z powodu swojego pociągu do Malfoya, ponieważ zaczął nawiedzać jej sny i przez to, jak ten konkretny sen zmienił się w coś więcej niż tylko koszmar. Chociaż nie miało to dla niej większego sensu, było to najlepsze wytłumaczenie, jakie mogła w tej chwili uzyskać.

Westchnęła i oparła głowę o zagłówek.

— Ericson mówi, że powinnam rozważyć możliwość, że mogę mieć seksualne fetysze.

Ginny prawie wypluła herbatę i spojrzała na przyjaciółkę z szeroko otwartymi oczami.

— Nie możesz ot tak mówić mi takich rzeczy! — Wskazała na swój brzuch i zmarszczyła brwi. — Mogę pęknąć w każdej chwili!

— Przepraszam! — Hermiona zachichotała i ukryła twarz w zagłębieniu ramienia. — Po prostu… po prostu musiałam komuś o tym powiedzieć. Ale masz rację, może nie powinnaś być teraz szokowana.

— Och, już mnie zaskoczyłaś i… — Ginny znieruchomiała, marszcząc brwi. — Tak, nadal tam jest. Proszę, kontynuuj!

Hermiona przygryzła wewnętrzną stronę policzka, nie wiedząc, jak zacząć.

— Cóż, ja… miałam spotkanie z… mężczyzną

— Czy to ktoś, kogo znam?

Giny uśmiechnęła się szeroko, jej oczy błyszczały.

Hermiona zmarszczyła brwi.

— Ginny!

— Przepraszam, przepraszam. Kontynuuj.

— Miałam spotkanie… lub kilka, szczerze mówiąc, ale dwa, gdy… no wiesz…

— Bzykaliście się. Rozumiem. Mów dalej.

Hermiona westchnęła z frustracją.

— Tak, bzykaliśmy się, dziękuję. — Wzięła długi łyk herbaty. — Cóż, ostatnio się spotkaliśmy i my — w sumie to ja, bo on najwyraźniej wydawał się bardzo doświadczony — próbowaliśmy czegoś, czego nigdy wcześniej nie robiłam.

Wykończysz mnie, Hermiono! — Ginny zaśmiała się, jej oczy błyszczały z oczekiwania. — Gadaj! Gadaj!

Hermiona zmarszczyła brwi.

— Cóż, uprawialiśmy nietypowy seks i…

Nietypowy? — krzyknęła Ginny. — Ze wszystkich przymiotników, które można użyć do opisania perwersyjnego seksu, wybrałaś „nietypowy”?

Hermiona rzuciła przyjaciółce groźne spojrzenie.

— Chcesz, żebym ci powiedziała, czy nie?

— Przepraszam! — Ginny podniosła rękę. — Będę cicho, obiecuję.

Hermiona westchnęła głęboko.

— Tak, uprawialiśmy nietypowy seks. Przynajmniej dla mnie. Był… brutalny. Nie w tym sensie, że mnie skrzywdził — bo nie zrobił tego. — Wzięła głęboki oddech. — Był brutalny. Dla mnie. Siłowy. Użył zaklęcia wiążącego…

— Więc to czarodziej.

Hermiona rzuciła jej kolejne srogie spojrzenie.

— Użył zaklęcia wiążącego, by skrępować moje nadgarstki, i on…

Jej policzki niemal płonęły, więc wzięła kolejny łyk herbaty, zanim przypadkowo wybuchła śmiechem na myśl o tym, jak dał jej trzy oszałamiające orgazmy. Nie była jeszcze gotowa, żeby się tym podzielić.

— Wow, Hermiono. — Ginny uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową. — Nie spodziewałam się tego po tobie. Albo może i tak, nie wiem. Tak czy inaczej, lubisz gdy jest ostro w łóżku. To twój fetysz? Taki, jak każdej innej osoby na świecie?

Hermiona niemal poczuła się urażona.

— Co?

Ginny przewróciła oczami.

— Widzę to po twojej twarzy — wstydzisz się tego! Ale, mówię tylko, że to o wiele bardziej powszechne, niż myślisz. — Wzruszyła ramionami. — Jeśli mam być szczera, to w zasadzie wciąż coś w rodzaju wanilii.

Hermiona była zdenerwowana, gdy wypaliła:

— Wanilia? Co masz na myśli, mówiąc „wanilia”?

— Zwykłe — wyjaśniła. — Normalne. Wanilia.

Hermiona przełknęła ślinę i zagryzła wargę. Nie czuła się zwyczajnie. Miała w swoim życiu zwyczajny seks. Rozczarowujący, niezadowalający, pozbawiony wyobraźni, typowy seks. Z Malfoyem tak nie było.

Ginny, wyraźnie wyczuwając dezorientację Hermiony, zapytała:

— Ale to wszystko? Związał cię? Tylko ręce, czy próbowaliście czegoś innego?

Hermiona chciała, żeby ziemia ją pochłonęła.

— Tylko ręce. — Ginny powstrzymywała śmiech, ukrywając go za herbatą, a Hermiona się napuszyła. — Co?

— Nic — wymamrotała Ginny i pokręciła głową. — To nic. — Mrugnęła. — Cóż, Harry i ja zrobiliśmy to dawno temu. Wiesz, po prostu ciekawskie dzieciaki.

Wnętrze Hermiony kipiało ze złości. Trzasnęła filiżanką o stół.

— Cóż, dobrze dla was! — warknęła piskliwym tonem. — Przykro zatem, że nie miałam zbyt wielu okazji, by spróbować tego, co wszyscy inni już robili! Wybacz, że jestem taka nudna i mdła, jak to tylko możliwe, i że każda sytuacja w moim życiu, która dodaje odrobinę pikanterii, jest tak samo nudna jak ja!

— Hermiono — zachichotała Ginny. — Uspokój się. Nie to miałam na myśli. Chciałam tylko…

— Wiesz — wrzasnęła i spojrzała groźnie na przyjaciółkę — to nawet nie o ten fetysz mi chodziło! Ale, o nie, teraz wiem, że po prostu byś powiedziała „och, spóźniłaś się na imprezę”, nawet gdybyś się dowiedziała, że zrobiłam to z blondynem, który mnie nienawidzi!

Ginny opadła szczęka. Hermiona ciężko oddychała. Nie planowała wyjawić tego szczegółu. Przynajmniej nie teraz. Ale mleko się rozlało i jęknęła, zatapiając się w sofie, zasłaniając twarz dłońmi.

— Hermiono Granger! — Ginny zamarła.. — Nie mów, że uprawiałaś seks z…

— Tak — pisnęła. — Dwa razy.

Odważyła się spojrzeć między palce i zobaczyła przyjaciółkę w całkowitym oszołomieniu.

Postawiła herbatę na stole i poprawiła pozycję, przytrzymując dłonią ciężki brzuch.

— Więc — zaczęła spokojniej — co jest twoim fetyszem? Pieprzenie cholernego Draco Malfoya?

Hermiona westchnęła głęboko i opuściła ręce.

— Ericson mówi, że mogę mieć potrzebę oddania kontroli. Poddania się. I patrzę na niego z perspektywy tego, co sobą reprezentuje. Niebezpieczeństwo. Walkę. Sprzeciw. Ale także… — Przygryzła wargę. — Cóż, dominację. — Jej policzki płonęły ze wstydu i zażenowania. — Wszystko to, ale w kontrolowany sposób, jako ktoś znajomy, zapewniający bezpieczeństwo. Nie wiem. — Przełknęła ślinę i bawiła się rąbkiem spódnicy. — Więc kiedy on robi to wszystko — daje mi klapsy, ciągnie za włosy, jest brutalny ja… — Prawdopodobnie rumieniła się już aż do linii włosów. — Nie wiem. To jest ekscytujące, niebezpieczne, przerażające, ale także komfortowe. Bezpieczne. Przypomina mi, że żyję i mam się dobrze, i wiem, że to brzmi absolutnie szalenie, ale… cóż, czuję, że chociaż raz mogłabym, wiesz, pozwolić sobie na porażkę.

Spojrzała na Ginny i była zaskoczona, że nie znalazła w jej oczach osądu.

Obawiała się tego. Ginny kiedyś cierpiała przez Cruciatusa rzuconego przez niego w szkole. Zeznawała przeciwko niemu na rozprawie, ironicznie tego samego dnia, gdy Harry go bronił.

Ale nie dostrzegła osądu. Zamiast tego Ginny skinęła głową. Ale potem zmarszczyła brwi w zastanowieniu. Być może pomyślała o bólu, który kiedyś opisała jako „płonące żelazo wtłoczone w jej żyły”. Po chwili powiedziała:

— Dla jasności, robisz to dobrowolnie? On cię do niczego nie zmusił?

— Tak — westchnęła Hermiona. — Trochę mnie zmusił, ale robię to dobrowolnie.

Ginny wyglądała mniej więcej na tak samo zdezorientowaną, jak gotową rozwalić mężczyznę w drobny mak.

Hermiona wbiła wzrok w sufit i zaczęła wszystko wyjaśniać od początku. Opowiedziała jej o Taczce, o ich schadzce w ciemności, ale pominęła sporo szczegółów, mimo że Weasley o nie prosiła. Opowiedziała jej o ich kłótni w archiwum, o plotkach dotyczących Czarnej Magii i o jego późniejszych zalotach. Powiedziała jej o tym, jak ją pieścił pod stołem i potem poszedł za nią na zewnątrz. Wspomniała jej o jego zaproszeniu i o tym, że nie poszła do niego od razu, ale zrobiła to następnego wieczoru.

A potem opowiedziała jej o tamtej nocy.

Ginny była dobrą słuchaczką, której potrzebowała. Łapała oddech, kiwała głową i szeroko otwierała oczy w odpowiednich momentach. Czasami kładła nawet ręce na brzuch, jakby chciała, żeby dziecko nie słyszało ich rozmowy.

Hermiona wzięła głęboki oddech, czując się całkiem wyczerpana.

— Więc kiedy się nie pojawił w Taczce w zeszły piątek, pomyślałam, że to całkiem jasne, że nie chce mnie więcej widzieć. A dzisiaj nie było go w pracy, więc…

— To skończony dupek! — Ginny prychnęła i sięgnęła po herbatę. — Co? Obraził się, że nie zostałaś? Och, biedny, mały Malfoy, nie dostał tego, czego chciał.

Hermiona zmarszczyła brwi.

— Nie powinnam była sprawdzać jego różdżki. To było niegrzeczne i głupie.

— Ale powiedziałaś, że cię nie podejrzewał — zagadnęła.

— Nie wiem. Był raczej powściągliwy, mimo że zaprosił mnie, żebym została.

Ginny zanuciła.

— Więc co się stanie, gdy następnym razem go zobaczysz?

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Nie wiem. — Mrugnęła. — A co jeśli pojawi się jutro i będzie się zachowywał tak, jakby nigdy nic tu się nie wydarzyło? Jakbym była nic nieznaczącym szczegółem w jego życiu. A co jeśli będzie tak samo podły i małostkowy jak zawsze? Co jeśli mu się nie podobało?

— Jeśli tak się stanie — rzekła Ginny i uniosła palec — mam doskonałą klątwę, która rozsadzi mu jaja. Koniec z dziedzicami Malfoyów!

Hermiona parsknęła śmiechem, niemal wystrzeliwując herbatę nosem.

— Ginny!

Ta uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.

— Harry wie, co go czeka, jeśli kiedykolwiek mnie zdradzi.

Obie się roześmiały i to było bardzo miłe. Przez ponad dwa tygodnie dźwigała na ramionach ten wielki głaz i powiedzenie o tym Ginny sprawiło, że wszystko stało się o wiele łatwiejsze.

— Och, Merlinie, Hermiono — westchnęła, odchylając się do tyłu. — Dlaczego to musiał być Malfoy ze wszystkich ludzi?

— Zadaję sobie to pytanie każdego dnia.

— Cóż — mruknęła Ginny — teraz mogę to powiedzieć bez żadnego poczucia winy, ponieważ Harry nie jest… ale na słodką Kirkę, Malfoy jest wysportowany! — Zmarszczyła brwi, jakby z bólem, i jęknęła. — Chodzi mi o to, że wyglądanie tak jak on powinno być nielegalne!

Hermiona się roześmiała i skinęła głową.

— Nawet nie masz pojęcia.

— Powiedz mi — błagała. — Proszę, Hermiono! Już niedługo wypchnę ten głaz z siebie, a potem pożegnam się z ekscytacją na kilka lat, i przywitam pieluchy w parze z nieprzespanymi nocami… błagam, potrzebuję rozrywki! — Mrugnęła. — Czy on jest tak wysportowany pod tymi ubraniami, jak wszyscy mówią?

Hermiona głupio się uśmiechnęła.

— Jeszcze lepiej.

Ginny ukryła twarz w dłoniach.

— Och, kurwa, wiedziałam. Obrzydliwie bogaty, wysoki jak drzewo i wysportowany. To cholernie niesprawiedliwe. A niżej? Nie trzymaj mnie w niepewności, Hermiono!

Hermiona otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, a potem zachichotała i zarumieniła się jak mała uczennica. Otworzyła usta, by spróbować jeszcze raz, kiedy Ginny uniosła dłonie.

— Wiesz co? — rzuciła. — Zmieniłam zdanie. Nie chcę wiedzieć.

— Nie?

— To pułapka! — Rudowłosa wyrzuciła ręce w powietrze. — Jeśli powiesz mi, że ma niesamowitego kutasa, będę wiecznie smutna, że zadowoliłam się przeciętnością — nie patrz tak na mnie, Hermiono! — a jeśli powiesz mi, że nie jest tak wspaniały, jak sobie wyobrażam, cóż, po prostu zabijesz tę fantazję w zarodku. — Uśmiechnęła się do niej szyderczo. — Poza tym, już znam odpowiedź, po tym jak czerwone masz policzki, i czuję się oszukana przez los! Jebać przeciętne geny!

Znowu się zaśmiały, a potem zamówiły jedzenie. Kiedy się najadły, nastrój zmienił się na poważniejszy. Hermiona właśnie przyznała, że uprawiała seks ze swoim prześladowcą z dzieciństwa, osobą, której nienawidziła, i że jej terapeutka powiedziała jej, że może to być spowodowane tym, że widziała w nim — być może nieświadomie — czarnoksiężnika, ale… cóż, zapewniającego bezpieczeństwo, jakkolwiek to brzmiało.

Rozkładając chleb naan, Ginny zapytała:

— Znasz mnie, muszę zapytać. Było dobrze? Chodzi mi o seks.

Hermiona jęknęła i prawie opadła na sofę.

— Ginny, było niesamowicie.

— Potrzebuję więcej przymiotników.

— Genialnie, fantastycznie, oszałamiająco, zmieniające życie…

Zmieniające życie? — Ginny uśmiechnęła się szeroko. — Cóż…

— Było dobrze. — Zaśmiała się Hermiona. — Naprawdę dobrze.

Zbyt dobrze. Jej żołądek podskoczył na wspomnienie jego niezłomności, uziemienia; nawet gdy się bała, mogła się zrelaksować i po prostu w tym momencie być z nim.

Ginny przygryzła wargę, obserwując ją. Pudełko paneer spoczywało na jej brzuchu.

— Więc uprawiałaś świetny seks z nienawiści z Malfoyem. Co teraz?

— W tym rzecz. — Granger zmarszczyła brwi. — Nie wiem, czy można to nazwać seksem z nienawiści. Może pierwszy raz, tak, ale drugi? To było… coś zupełnie innego.

— Czujesz coś do niego?

Hermiona prychnęła.

— Mam wiele uczuć do Malfoya — akurat o żadnym z nich nie myślisz.

— Jesteś pewna?

Ginny rzuciła jej spojrzenie, które tylko ona mogła dać, spojrzenie, w  którym wpatrywała się w jej duszę i przecinała ją na wylot.

Hermiona zmieszała się i zawahała.

— Nie. Tak! Nie — jęknęła. — Nie wiem!

— Dobra, pomóż mi wstać. — Ginny postawiła pojemnik na stole i pochyliła się do przodu, wyciągając ręce po pomoc Hermiony. Gdy już się wyprostowała, ich twarze były znacznie bliżej siebie. Oczy Ginny przesunęły się między jej oczami i skinęła głową. — On cię dręczył w szkole.

Hermiona przełknęła ślinę.

— Tak.

— W pracy się nawzajem antagonizujecie.

— Tak.

— Jak często wcześniej o nim myślałaś?

Hermiona zmrużyła oczy.

— Co masz na myśli?

Ginny przewróciła oczami.

— Zanim zaczęliście się bzykać.

Hermiona zmarszczyła brwi i prychnęła, jej policzki poczerwieniały.

— Ja… nigdy!

Nigdy?

— Nie! — krzyknęła Hermiona, a jej pierś się zacisnęła. — Przysięgam, nigdy nie myślałam o Draco Malfoyu w ten sposób!

— To nie mnie musisz przekonywać, Hermiono.

Granger jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Ginny miała rację.

— Ja… — szepnęła łamiącym się głosem. — Mogłam o nim myśleć kilka razy. — Pociągnęła za brzeg spódnicy i za luźno zwisającą nić. — I tak, byłam nim zauroczona w szkole. Ale nigdy nie żywiłam do niego żadnych uczuć.

— Okej.

Ginny wzruszyła ramionami, jakby chciała jaśniej wyrazić swoje stanowisko.

— Naprawdę! — naciskała Hermiona. — Był dla mnie okropny — dlaczego miałabym coś do niego czuć?

— Hermiono! — Ginny uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła do niej rękę. — Ponownie, to nie mnie musisz przekonywać. Jeśli nigdy nie żywiłaś do niego żadnych uczuć, to w porządku! Jeśli coś czułaś, to też dobrze. — Zmarszczyła brwi. — Dopóki nie pozwolisz mu złamać sobie serca, bo doskonale wiesz, że to zrobi.

Brązowe oczy zapiekły, więc szybko otarła je wierzchem dłoni.

— Myślałam, że może przynajmniej porozmawiamy w zeszłym tygodniu, ale ledwo go widziałam — i nie wiem, czemu mnie to tak denerwuje! Nie powinno mnie to obchodzić! Powinnam się cieszyć, że trzyma mnie na dystans, ale… — Westchnęła głęboko i pokręciła głową. — Do cholery, Ginny, chcę, żeby spojrzał mi w oczy i zapytał, jak się czuję.

Westchnęła ponownie i ukryła twarz w dłoniach.

Ginny też westchnęła.

— Świetny seks to błogosławieństwo i przekleństwo — mruknęła. Mlasnęła językiem. — Czy ty… chcesz go znowu zobaczyć? Prywatnie, oczywiście.

Tak! — burknęła i przetarła twarz w geście zmęczenia. — I nie! Nienawidzę go za to, że mnie tak zdezorientował i równocześnie nienawidzę go jeszcze bardziej za to, że mnie tak ignoruje!

Ginny prychnęła.

— Założę się, że gra w jakąś głupią grę, żebyś za nim tęskniła — typowy Ślizgon.

— Dlaczego tak myślisz? Czy nie powinien przynajmniej spróbować mnie dręczyć w pracy?

— Zostawił ci otwarte Fiuu. — Wzruszyła ramionami. — Pomyśl o tym — wystawiłaś go, ale on i tak zostawił otwarty kominek. Chciał, żebyś została, mimo że cię przyłapał na szpiegowaniu. Czy to brzmi dla ciebie jak odtrącenie i ucieczka?

— Nawet nie przyszedł do Taczki, Ginny.

— Jak często się tam pojawiał przed tą pamiętną nocą?

Uniosła rudą brew.

Hermiona otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale nie znalazła słów. To się prawie nigdy nie zdarzało. W rzeczywistości Draco Malfoy był znany w biurze z tego, że rezygnuje lub porzuca ich dla bardziej eleganckich restauracji, jak Château du Boire. Spuściła wzrok.

— On… on przychodził.

Ginny zanuciła. Westchnęła i położyła dłoń na kolanie Hermiony.

— Daj mu jeszcze kilka dni, Hermiono. Jeśli się nie pojawi, co powstrzymuje cię przed pójściem do niego? Może myślał, że nie chcesz go więcej widzieć, skoro nie zostałaś?

— Chciałam zostać — mruknęła niemrawo. — Ale nie mogłam. — Wzięła głęboki oddech i się wyprostowała. — Kurwa. Przepraszam za to, Ginny. W tej chwili trochę nie ogarniam. To było kilka chaotycznych tygodni. Jestem pewna, że wkrótce się z tego otrząsnę. — Zacisnęła zęby. — Muszę po prostu to z siebie wyrzucić.

Ginny skinęła głową i przytuliła ją pocieszająco.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Następnego ranka Hermiona czuła się trochę lepiej. Opowiedzenie o wszystkim Ginny było prawdopodobnie bardziej uzdrawiające niż powiedzenie o tym Uzdrowicielce Ericson. Czując się silniejszą niż przez rozpoczęciem tego wszystkiego, wzięła prysznic, ubrała się w swoją czarną spódnicę w kształcie pióra — tę, za którą zawsze zbierała komplementy — i ułożyła włosy. Jej biała bluzka była może trochę zwyczajna, ale ładna, a spódnica była hitem, idealnie opinając jej krągłości. Nawet nie wiedziała, co próbuje osiągnąć, czy powinna zwrócić na siebie uwagę Malfoya, czy nie, ale była w pełni świadoma faktu, że ubiera się celowo.

Dała Krzywołapowi trochę jedzenia i przytuliła go, zanim weszła do kominka i pojawiła się w Atrium Ministerstwa. Podnosząc egzemplarz Proroka Codziennego w drodze do wind, przeczytała nagłówek:

 

LORD SELWYN ZNALEZIONY MARTWY!

 

Hermiona zmarszczyła brwi i otworzyła rozkładówkę, podążając za ludźmi w tłumie.

 

W poniedziałkowe popołudnie makabryczne odkrycie zszokowało naród czarodziejów — znany filantrop Lord Ebenezer Selwyn został znaleziony martwy w opuszczonym domu na północny zachód od Grizedale w okolicy Lake District. Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów od dawna poszukiwał podejrzanego zwolennika Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, po odkryciu bezpiecznego domu w lesie Grizedale. Jednak, zamiast natknąć się na żywego sprawcę, znaleźli zmarłego Lorda Selwyna w jego salonie. Prorok poprosił o komentarz Głównego Aurora Gawaina Robardsa, ale ten odmówił, mówiąc, że śledztwo jest nadal w toku. Świat czarodziejów z pewnością stracił jednego z Wielkich. Przeczytaj cały artykuł na stronie 4.

 

— Makabryczna sprawa.

Hermiona nie zauważyła, że starszy pan czytał artykuł przez jej ramię.

— Och — mruknęła. — Tak. Całkowicie.

Mężczyzna wzruszył ramionami i ruszył w stronę drzwi, gdy winda zatrzymała się na piątym piętrze.

— Podejrzewam, że pozbywają się siebie nawzajem, zanim zdążą zawrzeć umowę z Ministerstwem. Chyba cała ta afera po pierwszej wojnie czarodziejów naprawdę ich przeraża.

Hermiona zmarszczyła brwi, gdy mężczyzna wysunął się z windy, która ruszyła dalej. Prychnęła i złożyła gazetę. Nie zdziwiłoby jej, gdyby tak było. Widzieli już wiele łobuzerskich zachowań ze strony Śmierciożerców, których złapali na przestrzeni lat.

Wysiadła na drugim piętrze i skierowała się do swojego gabinetu. Mijając boks Harry’ego, wpadła do środka, by się przywitać. Siedział z nogami na biurku, jak zwykle, czytając gazetę.

— Komu powinniśmy pogratulować? — zapytała, a Harry spojrzał w górę i poprawił okulary na nosie.

Skrzywił się.

— Malfoyowi.

Hermiona zmarszczyła brwi.

— Oczywiście.

— Cóż — Harry westchnął i złożył gazetę — naprawdę nie wiem, czy jest co świętować. Selwyn byłby dobrym kandydatem do przesłuchania.

— Jak znalazł bezpieczny dom?

— Dostali cynk — mruknął Harry.

Hermiona wyglądała na zaskoczoną.

— Cynk? Od kogo?

— Cóż, Hermiono — westchnął Harry z irytacją — gdybym to wiedział, nie siedziałbym tutaj — rekrutowałbym informatora. — Przeczesał dłonią swoje potargane włosy. — Ładnie dziś wyglądasz.

— Dziękuję. — Uśmiechnęła się. — Obudziłam się w dobrym humorze.

— Powinienem się tego spodziewać — prychnął. — Ginny chichotała całą noc i nie chciała mi nic powiedzieć!

Widmo liny zacisnęło się wokół jej gardła, zanim zniknęło, a ona zaśmiała się nerwowo.

— Cóż, możemy mieć przed tobą sekrety, Harry.

I dzięki Merlinowi, Ginny miała na tyle zdrowego rozsądku, by nie pisnąć ani słowem.

— Oczywiście.

Uśmiechnął się szeroko.

Zagryzła wargę i skinęła głową, zanim poszła do swojego gabinetu. Jego nazwisko wpłynęło do jej umysłu. Malfoy. To jego zespół znalazł Selwyna, gdy ten już nie żył. Pomyślała o dżentelmenie w windzie. Czy to możliwe, że zwolennicy Voldemorta wbijali sobie nawzajem noże w plecy, bojąc się, że ktoś ich wyda? Czy Malfoy był w niebezpieczeństwie?

Z pewnością, pomyślała, wiedza, że Malfoy jest Aurorem, sprawi, że nie będą się wychylać. Przypomniała sobie, jak Harry opowiadał jej o wspomnieniu, które zobaczył w Myślodsiewni Dumbledore’a na czwartym roku, kiedy Karkarov zeznawał przed Wizengamotem i wskazał Barty’ego Croucha Juniora. Oczywiste było, że lojalność Śmierciożerców i ich zwolenników była w najlepszym razie kapryśna, a Karkarov właśnie z tego powodu nie przeżył wojny.

Kiedy siedziała przy biurku, jej nastrój zaczął się psuć. Dostał cynk, prawdopodobnie wczoraj. Więc był w pracy i celowo trzymał się od niej z daleka. Czy żałował, że w ogóle dał jej swój adres? Czy żałował tego, co zrobili? A może przestało to być interesujące, teraz, kiedy dostał to, czego chciał?

Jeszcze nie wyleciałaś mi z głowy, powiedział jej. Ale co, jeśli tak?

Usłyszała w głowie głos Ginny, mówiący jej, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do niego pójść, ale jednak było. Jej duma. Nie chciała wyglądać na zdesperowaną, ponieważ Malfoy to Malfoy i na pewno uderzyłoby mu to do głowy.

Obcisła spódnica w kształcie pióra wydawała się teraz śmieszna. Nawet założyła większe obcasy niż zazwyczaj. Kogo próbowała oszukać? Była Hermioną Granger i nie pozwoliłaby, by Draco Malfoy zaczarował ją, łasząc się do niego jak bezmyślny ptak. Nie zamierzała pozwolić, by cały jej dzień kręcił się wokół tego, czy ten dupek ją zaakceptuje, czy nie! Zamiast tego pogrążyła się w papierkowej robocie i pozwoliła, by godziny mijały.

Podczas lunchu Harry zajrzał do środka i zapytał, czy pójdzie z nim do kawiarni. Wyszli z biura, pojechali do Atrium i ustawili się w kolejce. Rozmawiali o zbliżających się w sobotę urodzinach Harry’ego, a Hermiona próbowała przekonać go, by zgodził się na przyjęcie. Harry z kolei tego nie chciał, ponieważ musiał być gotowy na wypadek, gdyby dziecko miało się urodzić.

— Harry — westchnęła — jedno nie wyklucza drugiego. Możesz być gotowy, jeśli Ginny zacznie rodzić i świętować swoje urodziny.

— Ktoś coś mówił o świętowaniu?

Gallagher nagle stanął za nimi.

Harry uśmiechnął się słabo.

— W tę sobotę mam urodziny.

— Kurczę! — powiedział Perkins zza Gallaghera. — Chlanie w barze?

Harry skrzywił się.

— Eee, nie. Termin porodu Ginny się zbliża, więc jesteśmy ostrożni.

— Ach — mruknął Gallagher i poklepał Harry’ego po ramieniu. — Ojcostwo. To ciężka sprawa, kolego.

Hermiona zmrużyła oczy.

— Nie masz dzieci, Gallagher.

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i wyprostował.

— Nie byłbym tego taki pewien! Mogłoby być mnóstwo małych gnojków biegających dookoła, skoro ja biegam, jeśli wiesz, co mam na myśli?

Podniosła brodę i prychnęła.

— Sądzę, że to po prostu sposób, w jaki sobie radzisz z faktem, że nikt nie chciał mieć z tobą dzieci.

Jego spojrzenie pociemniało.

— Powiedziała największa jędza w Wielkiej Brytanii!

— Daj spokój, Gallagher — warknął Harry i poruszył ręką, żeby przepchnąć Hermionę przed siebie, ale go ominęła.

— Nie wiem, co ci zrobiłam, Gallagher — warknęła, krzyżując ramiona — ale jeśli myślisz, że możesz się nade mną znęcać, to się grubo mylisz. — Nawet nie mrugnęła, patrząc na niego gniewnie. — Miałam na swojej drodze sprytniejszych i bardziej niebezpiecznych ludzi, którzy próbowali i ponosili porażki, i nie zniechęciło mnie to. Więc śmiało, możesz mnie wyzywać w najpaskudniejszy sposób, jeśli chcesz, ale pod koniec dnia to ty będziesz tylko smutnym mężczyzną w średnim wieku, który nie osiągnął niczego w swoim życiu przez ostatnią dekadę i prawdopodobnie nie osiągnie niczego przez następną.

Gallagher błysnął zębami.

— Cóż, mówi to wieczna singielka, która ma talent do zniechęcania facetów swoją brzydką osobowością. Szczerze mówiąc, wolałbym pieprzyć dziwkę niż ciebie — przynajmniej dostałbym trochę jebanego ciepła!

Hermiona kipiała, jej gniew wzrósł. Z głośnym prychnięciem wyszła z kolejki i ruszyła z powrotem do wind, ignorując wołania Harry’ego zza pleców.

Wróciła na drugie piętro, serce waliło jej w piersi, a w oczach paliły ją łzy. Gallagher był smutnym mężczyzną i nie obchodziło jej, co on myśli, ale w jej gardle tkwiła gula nierozwiązanych uczuć, która w każdej chwili mogła wybuchnąć przez cokolwiek  nawet przez Gallaghera.

Wyszła z windy, jej oczy były mocno wbite w podłogę, ledwo zdążyła zobaczyć buty ze smoczej skóry, gdy skręciła za róg, a jej ramię zderzyło się z kimś. Złapała oddech, zachwiała się na swoich podwyższonych obcasach, ale silna ręka złapała ja za łokieć i utrzymała równowagę.

Gwałtownie podniosła wzrok, a szare spojrzenie zaparło jej dech w piersiach. Serce podskoczyło jej do gardła, mięśnie się napięły, a ona sama poczuła lodowate zimno i płonące gorąco w tym samym czasie.

— Granger. — Jego głos był jak aksamit: niski i uwodzicielski. — Wszystko w porządku?

Jego brwi były zmarszczone, a oczy zimne i odległe.

Czuła przyspieszający puls i drżące kolana. Widział to wszystko, łzy w oczach i słabość jej duszy. Wszystko w porządku? To było dokładnie to, czego chciała, żeby powiedział, a jednak było to jak nóż w sercu. Nie chciała jego litości, ale część jej wciąż wołała do niego, pytała go, gdzie był, gdy Gallagher nazywał ją tymi okropnymi określeniami, chociaż wiedziała, że nie miał z tym nic wspólnego. Nie miał nic wspólnego z nią.

Prawie pokonana przez chęć wtulenia się w niego, szukania jego ciepła i bezpieczeństwa, wyrwała się z jego dłoni, zachwiała trochę i wyprostowała spódnicę.

— Nic mi nie jest — wyrzuciła z siebie, jej głos był napięty, i otarła się o niego.

Miała dość zarozumiałych mężczyzn i ignorowała dziewczynkę w sobie, błagającą, żeby ktoś ją po prostu przytulił. 

Nie, nie podda się dziś jego urokowi.

____________________

Witajcie :) na chwilę przed urlopem publikuję kolejny rozdział tłumaczenia. Ginny wreszcie poznała sekret Hermiony i nawet nieźle to przyjęła, prawda? Wiem, że to opowiadanie długo się rozkręca, ale wierzcie mi, wiele fajnego będzie się działo.

Jeśli chodzi o publikacje, to mam zamiar podczas urlopu trochę nadrobić, bo niestety przez te kilka dni nie udało mi się nic zrobić. Ogrom pracy i życiowe dramaty mnie przytłoczyły, ale mam nadzieję, że mój plan wypali. Trzymajcie kciuki!

Tyle ode mnie. Miłego weekendu! Do zobaczenia w sierpniu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy