Lipiec 2004
Hermiona
patrzyła na zegar na ścianie. Był prawie kwadrans przed szóstą. Nie powiedziała
ani słowa przez pięć minut.
—
Chciałabyś porozmawiać o tym, co powiedział Harry? — zapytała Uzdrowicielka
Ericson. — O tym, że masz paranoję?
Hermiona
spięła się i spuściła wzrok na kolana. Dziś poszła do biura w swojej ładnej
spódnicy, myśląc, że Malfoy może się pojawić, ale nie widziała go przez cały
poprzedni tydzień, z wyjątkiem poniedziałkowego lunchu, kiedy się zaśmiał, a
ona zamarła w miejscu; chciała podnieść wzrok, ale nie mogła. Co jeśli to z
niej się śmiał? Co jeśli powiedział innym aurorom ze swojego zespołu o
„niegrzecznej Granger”? Nie było go w Taczce w piątek i nie widziała go przez
cały dzisiejszy dzień. To było aż nazbyt oczywiste, że jej unikał.
Jakoś
złamało ją to w sposób, którego nigdy się nie spodziewała.
Ale
kogo chciała oszukać? Była w rozsypce, kiedy wróciła do domu tamtej nocy,
obolała i kompletnie wypieprzona — w każdym tego słowa znaczeniu. Poczucie winy
wywołało u niej zgagę, mdłości i część niej chciała wrócić do niego, żeby
wszystko wyjaśnić. Ale zwyciężyła jej duma. Zamiast tego szlochała w wannie,
przeklinając siebie i swoją cholerną ciekawość. Malfoy prawdopodobnie nigdy
więcej nie będzie chciał jej dotknąć.
Uzdrowicielka
Ericson siedziała w milczeniu, cierpliwie czekając.
Hermiona
przełknęła ślinę.
—
Badałam plotkę na temat współpracownika, który rzekomo używał Czarnej Magii w
pracy… i tego, że nasz szef to zatwierdził. — Poczuła, jak jej policzki płoną
ze wstydu. — Włos jednorożca utrudniał używanie Czarnej Magii. — Westchnęła. —
Opowiedziałam Harry’emu o moich teoriach po spędzeniu dnia w bibliotece, a on
mnie zrugał, mówiąc, że Ministerstwo nie zezwoliłoby na coś takiego, a gdyby to
zrobiło, nie powinnam węszyć.
—
Jak się z tym czułaś?
Hermiona
odchyliła głowę do tyłu i pozwoliła, by jej wzrok powędrował po suficie.
—
Nie wiem. Może umniejszona?
—
Jak sądzisz, dlaczego się tak poczułaś?
—
Bo to po prostu typowe dla mnie i on o tym wie — mruknęła i spojrzała na
kobietę. — Zawsze biegnę do biblioteki, kiedy nie znam odpowiedzi w jakiejś
kwestii i nie przestanę, dopóki nie znajdę tego, czego szukam.
Przygryzła
wargę i odwróciła wzrok.
—
Czułaś, że to ważna sprawa?
—
Tak.
—
W jaki sposób?
Bawiła
się luźną nitką w fotelu.
—
Jeśli Ministerstwo zatwierdziło używanie Zaklęć Niewybaczalnych, kto może nas
zapewnić, że nie będziemy świadkami kolejnej wojny za dziesięć lub piętnaście
lat?
—
Tego się boisz? Kolejnej wojny?
—
A ty nie?
Spojrzała
na kobietę.
Uzdrowicielka
zmarszczyła brwi, zaciskając usta. Zerknęła na swój notatnik, lewitujący tuż
obok niej.
—
Wspomniałaś też, że niedawno nawiązałaś fizyczną relację z jednym ze swoich
współpracowników…
—
Tym samym — mruknęła Hermiona, a jej twarz poczerwieniała.
—
Słucham?
—
Tym samym — powiedziała głośniej i odchrząknęła. — To ten sam… współpracownik.
—
W jakim sensie, Hermiono?
Zamknęła
oczy i westchnęła głęboko.
—
To z tym współpracownikiem, o którym krążą plotki, że uprawia Czarną Magię.
Uzdrowicielka
Ericson milczała przez chwilę, a jej samopiszące pióro coś notowało.
Hermiona
przełknęła ślinę.
—
My… nigdy tak naprawdę się nie dogadywaliśmy i nie wiem, jak to się stało, ale
do tego doszło. On… uprawialiśmy seks i… — Pokręciła głową. — Zrobiliśmy to dwa
razy i nie sądzę, żeby to się powtórzyło.
Zdała
sobie sprawę, że wbiła pazury w podłokietnik, a jej koniuszki palców zbielały.
—
Jak się poczułaś, gdy się dowiedziałaś, że ta osoba w twoim życiu, ktoś z kim
byłaś blisko jako bezbronna, podobno używała Czarnej Magii?
—
Właśnie o to chodzi — prychnęła Hermiona. — Po drugim razie go sprawdziłam. —
Spojrzała gniewnie na Uzdrowicielkę, gdy wstyd znów wypełnił jej pierś. — To
była… część mojego śledztwa, że tak powiem. Taktyka.
Kobieta
znów zacisnęła usta. Rozplątała nogi i pochyliła się do przodu.
—
Czy to śledztwo coś dało?
—
Tak — westchnęła. — Dowiedziałam się, że plotki nie są prawdziwe, a ja mam
paranoję.
—
Nie, Hermiono — strofowała ją Uzdrowicielka — mówiłyśmy o tym, że nie możesz
się poniżać, gdy twoje teorie okażą się nieprawdziwe. Świat nie spoczywa już na
twoich barkach. Do tej pory radziłaś sobie bardzo dobrze, więc postarajmy się
powstrzymać regres, dobrze?
Hermiona
mocno zacisnęła powieki i skinęła głową.
Uzdrowicielka
wzięła głęboki oddech.
—
Czułaś presję, żeby wejść w tą seksualną relację z powodu swoich badań, czy to
była naturalna kolej rzeczy?
Roześmiała
się posępnie, a łzy paliły ją w oczach.
—
Nic między nami nie jest naturalne, a
potem wydaje się, że wszystko takie jest.
— Pokręciła głową. — Poszłam do niego, bo chciałam zbadać jego różdżkę, ale
wiedziałam, że mi na to nie pozwoli, więc musiałam wymyślić plan, żeby uzyskać
do niej dostęp, tak żeby niczego nie podejrzewał. Ale… zrobiłam to również
dlatego, że, cóż, chciałam. Ale on mnie nakrył na gorącym uczynku i teraz nie
chce mnie widzieć, ani mieć ze mną nic wspólnego. Dał mi to jasno do zrozumienia i nie wiem, co
robić. — Zmarszczyła brwi i przycisnęła dłonie do oczu. — Merlinie, jestem chora, prawda?
—
Nie, Hermiono — powiedziała spokojnie Uzdrowicielka Ericson. — Przeżyłaś lata
traumy, a ludzie, którzy przez to przeszli, czasami robią rzeczy i reagują na
sytuacje, które innym mogą wydawać się dziwne lub irracjonalne, ale dla tych
osób to całkowicie rozsądne.
Hermiona
mrugnęła, by powstrzymać łzy. Wzięła głęboki oddech.
—
On… robi mi rzeczy, które nie powinny sprawiać przyjemności, ale sprawiają.
Bolesne rzeczy. Robiące krzywdę. Straszne. Mówi, że to scena, krąg — nie wiem. W jednej chwili jestem
przerażona, a w drugiej rozpływam się i wszystko jest po prostu… łatwiejsze.
—
A to jest coś, na co się zgodziłaś? Czego chcesz?
Skinęła
głową.
—
Nie wiedziałam wcześniej, że tego chcę, ale kiedy jestem z nim, czuję się żywa.
Jakbym była w tym ciągłym impasie od zakończenia wojny, a teraz elementy znów
się poruszają. — Jej serce biło szybko. — To takie dziwne, bo jest agresywny i
dominujący, a ja powinnam chcieć z nim walczyć — chcę z nim walczyć — ale też chcę po prostu… nie walczyć. Chcę po
prostu, nie wiem, ulec. Poddać się. — Przełknęła ślinę. — Ja… poprosiłam go,
żeby przejął kontrolę i tak zrobił. I było to bardzo przyjemne. Czułam, jakbym
mogła, nie wiem, zrelaksować się.
Może po raz pierwszy od lat. — Jęknęła i przeciągnęła dłonią po twarzy. — Wiem,
że to brzmi naprawdę dziwnie i wiem, że nie powinnam tego chcieć, ponieważ jest
to chore i niebezpieczne, i nie powinnam zajmować się tym mrocznym zakamarkiem
mojego umysłu.
Uzdrowicielka
zmarszczyła brwi i ponownie skrzyżowała nogi.
—
Twoje myśli „co by było, gdyby”?
Hermiona
skinęła głową i przekręciła szczęką.
—
Nie rozumiem, jak oddawanie się tym myślom mogłoby cokolwiek poprawić.
—
Wiesz — powiedziała Uzdrowicielka — może to pomóc w twoim powrocie do zdrowia,
jeśli je zaakceptujesz, zamiast je tłumić. Te myśli istnieją i są częścią
ciebie. Miały bardzo jasny cel, by cię chronić, kiedy się formowały. Wiesz, że
to się nie wydarzyło, że sprawy potoczyły się inaczej i nie musisz się wstydzić
myśli, które dawały ci pocieszenie, kiedy byłaś zrozpaczona. Jeśli się z nimi
pogodzisz i pozbędziesz wstydu, możesz mieć większe szanse na pójście naprzód.
Hermiona
zacisnęła usta, gdy coś ścisnęło ją w piersi. To była przerażająca myśl, że nie
powinna się wstydzić słabości, kiedy powinna być silna; myśl o niewalczeniu,
poddaniu się Śmierciożercom była
straszna i perwersyjna — jak mogłaby się z tym pogodzić? A jednak z
Malfoyem…
Westchnęła.
—
Zdecydowanie nie powinnam go pragnąć, bo nim gardzę, ale on sprawia, że czuję
wszystko tak mocno! Sprawia, że mój
puls przyspiesza, jakbym znów wyczuwała niebezpieczeństwo, a mimo to czuję się
z nim tak bezpiecznie i ja… — Przełknęła ślinę. — Nie powinnam go pragnąć.
—
Dlaczego, Hermiono?
To
było jedyne, o co zapytała Uzdrowicielka.
Hermiona
zacisnęła usta.
—
Bo to Draco Malfoy.
Uzdrowicielka
Ericson westchnęła głęboko i ciężko.
~*~*~*~*~*~*~*~
Lody
po terapii były tradycją. Ginny wygoniła Harry’ego z domu i zaprosiła Hermionę
na babski wieczór, żeby mogła krzyczeć, płakać, śmiać się i przebić dziurę w
ścianie, jeśli tylko by chciała. Dzieliły się półgalonowym pojemnikiem lodów i
piły herbatę na sofie, głównie w ciszy.
Zaraz
po wojnie wszyscy cierpieli. Hermiona przeprowadziła się do Harry’ego do
Grimmauld Place, podczas gdy Ron i Ginny przez pewien czas mieszkali z rodziną
w Norze.
Harry
musiał przejść terapię na wczesnym etapie — to był warunek Shacklebolta, by
dopuścić go do szkolenia Aurorów — ale pierwsze kilka lat było dla niego dość
trudne. Nie chodziło tylko o Voldemorta i wszystkie życia, które ten potwór
odebrał, ale także o głębokie zanurzenie się w traumatycznym dzieciństwie
Harry’ego. Gdy ta śluza została otwarta, trudno było ją ponownie zamknąć; poza
szkoleniem aurorskim Harry był w kompletnej rozsypce, a to Hermiona musiała
zbierać jego kawałki.
Strata
Freda zrujnowała Weasleyów i chociaż Ginny cierpiała jak wszyscy inni, to Ron
był całkowicie rozbity. Zamiast podążać za swoim marzeniem i zostać Aurorem z
Harrym, pomagał George’owi w Magicznych Dowcipach Weasleyów. Przez jakiś czas
odmawiał terapii i zaczął się wygłupiać. Głównie w związku z Hermioną. Często
był zły, przygnębiony i obwiniał ją za to, że była zbyt zajęta i nie spędzała z
nim wystarczająco dużo czasu. Problem polegał na tym, że gdy spędzali ze sobą
czas, nigdy nie rozmawiali. Oglądali filmy, jedli kolację lub grali w gry, ale
tak naprawdę nigdy nie rozmawiali.
Bliskość
między nimi była trudna i zdarzała się tylko wtedy, gdy czuł taką potrzebę.
Wtedy był to szybki seks, który rzadko pozostawiał miejsce na namiętność — nie
mówiąc już o miłości. Nigdy nie
powiedział, że jest piękna, nigdy jej nie komplementował. Jedyne co robił, to
narzekał, że nie jest wystarczająco dobra. I to nawet nie Hermiona z nim
zerwała. Nie, Ron to zrobił. Powiedział, że nie czuł, by dawała mu wsparcie,
jakiego oczekiwał od dziewczyny, a Hermiona nie mogła się z tym nie zgodzić.
Ona po prostu nie czuła się jego dziewczyną.
Rozstali
się w przyjaźni, czy coś w tym stylu, i Ron w końcu postanowił poszukać pomocy,
której tak rozpaczliwie potrzebował.
Hermiona
jednak się opierała. Nie obchodziło jej, że była załamana, przepracowana i
przytłoczona samym życiem. Uważała się za zbyt logiczną, zbyt racjonalną, by
potrzebować terapii, i dopóki była zajęta robieniem podwójnego licencjatu,
opiekując się Grimmauld Place i swoimi przyjaciółmi, poświęcając siebie,
wszystko było w porządku. Dopiero później, gdy już nie była tak zajęta
obowiązkami, koszmary zaczęły powracać. Czasami nie musiała nawet spać, by się
pojawiły. Niekiedy zachowywała się irracjonalnie, obsesyjnie myśląc o
szczegółach, które jej zdaniem mogły ukrywać coś ważnego i czuła, że musi to
rozwiązać i dowiedzieć się prawdy, zanim ktoś z jej bliskich zostanie zraniony.
Comiesięczne
sesje terapeutyczne z Uzdrowicielką Ericson od prawie dwóch lat pomagały jej
uporządkować sprawy, przetworzyć je, ale Hermiona wciąż miała pewne problemy —
na przykład takie jak myśl, że Draco Malfoy jest czarnoksiężnikiem. Wiedziała,
że to nieprawda, że przynajmniej ostatnio nie użył żadnych Zaklęć
Niewybaczalnych, a nawet miał różdżkę z włosem jednorożca. I Harry miał rację;
ani Montague, ani Robards — a tym bardziej Shacklebolt — nie pozwoliliby, aby
Zaklęcia Niewybaczalne były używane w imieniu Ministerstwa po wojnie. Ale była
część Hermiony, która chciała, by to była prawda. Czuła jakiegoś rodzaju przyciąganie
ku temu pomysłowi. To była ta mroczna bestia w jej wnętrzu, ta przyciągająca
niebezpieczeństwo, ta, która ucztowała na bezradności i czyniła to zmysłowym.
Uzdrowicielka
Ericson powiedziała, że być może czuje się w ten sposób z powodu swojego pociągu
do Malfoya, ponieważ zaczął nawiedzać jej sny i przez to, jak ten konkretny sen
zmienił się w coś więcej niż tylko koszmar. Chociaż nie miało to dla niej
większego sensu, było to najlepsze wytłumaczenie, jakie mogła w tej chwili
uzyskać.
Westchnęła
i oparła głowę o zagłówek.
—
Ericson mówi, że powinnam rozważyć możliwość, że mogę mieć seksualne fetysze.
Ginny
prawie wypluła herbatę i spojrzała na przyjaciółkę z szeroko otwartymi oczami.
—
Nie możesz ot tak mówić mi takich rzeczy! — Wskazała na swój brzuch i
zmarszczyła brwi. — Mogę pęknąć w każdej chwili!
—
Przepraszam! — Hermiona zachichotała i ukryła twarz w zagłębieniu ramienia. —
Po prostu… po prostu musiałam komuś o tym powiedzieć. Ale masz rację, może nie
powinnaś być teraz szokowana.
—
Och, już mnie zaskoczyłaś i… — Ginny znieruchomiała, marszcząc brwi. — Tak,
nadal tam jest. Proszę, kontynuuj!
Hermiona
przygryzła wewnętrzną stronę policzka, nie wiedząc, jak zacząć.
—
Cóż, ja… miałam spotkanie z… mężczyzną…
—
Czy to ktoś, kogo znam?
Giny
uśmiechnęła się szeroko, jej oczy błyszczały.
Hermiona
zmarszczyła brwi.
—
Ginny!
—
Przepraszam, przepraszam. Kontynuuj.
—
Miałam spotkanie… lub kilka, szczerze mówiąc, ale dwa, gdy… no wiesz…
—
Bzykaliście się. Rozumiem. Mów dalej.
Hermiona
westchnęła z frustracją.
—
Tak, bzykaliśmy się, dziękuję. —
Wzięła długi łyk herbaty. — Cóż, ostatnio się spotkaliśmy i my — w sumie to ja, bo on najwyraźniej wydawał się
bardzo doświadczony — próbowaliśmy czegoś, czego nigdy wcześniej nie robiłam.
—
Wykończysz mnie, Hermiono! — Ginny
zaśmiała się, jej oczy błyszczały z oczekiwania. — Gadaj! Gadaj!
Hermiona
zmarszczyła brwi.
—
Cóż, uprawialiśmy nietypowy seks i…
—
Nietypowy? — krzyknęła Ginny. — Ze
wszystkich przymiotników, które można użyć do opisania perwersyjnego seksu,
wybrałaś „nietypowy”?
Hermiona
rzuciła przyjaciółce groźne spojrzenie.
—
Chcesz, żebym ci powiedziała, czy nie?
—
Przepraszam! — Ginny podniosła rękę. — Będę cicho, obiecuję.
Hermiona
westchnęła głęboko.
—
Tak, uprawialiśmy nietypowy seks.
Przynajmniej dla mnie. Był… brutalny. Nie w tym sensie, że mnie skrzywdził — bo
nie zrobił tego. — Wzięła głęboki oddech. — Był
brutalny. Dla mnie. Siłowy. Użył zaklęcia wiążącego…
—
Więc to czarodziej.
Hermiona
rzuciła jej kolejne srogie spojrzenie.
—
Użył zaklęcia wiążącego, by skrępować moje nadgarstki, i on…
Jej
policzki niemal płonęły, więc wzięła kolejny łyk herbaty, zanim przypadkowo
wybuchła śmiechem na myśl o tym, jak dał jej trzy oszałamiające orgazmy. Nie była jeszcze gotowa, żeby się tym
podzielić.
—
Wow, Hermiono. — Ginny uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową. — Nie
spodziewałam się tego po tobie. Albo może i tak, nie wiem. Tak czy inaczej,
lubisz gdy jest ostro w łóżku. To twój fetysz?
Taki, jak każdej innej osoby na świecie?
Hermiona
niemal poczuła się urażona.
—
Co?
Ginny
przewróciła oczami.
—
Widzę to po twojej twarzy — wstydzisz się tego! Ale, mówię tylko, że to o wiele
bardziej powszechne, niż myślisz. — Wzruszyła ramionami. — Jeśli mam być
szczera, to w zasadzie wciąż coś w rodzaju wanilii.
Hermiona
była zdenerwowana, gdy wypaliła:
—
Wanilia? Co masz na myśli, mówiąc „wanilia”?
—
Zwykłe — wyjaśniła. — Normalne. Wanilia.
Hermiona
przełknęła ślinę i zagryzła wargę. Nie czuła się zwyczajnie. Miała w swoim
życiu zwyczajny seks. Rozczarowujący, niezadowalający, pozbawiony wyobraźni,
typowy seks. Z Malfoyem tak nie było.
Ginny,
wyraźnie wyczuwając dezorientację Hermiony, zapytała:
—
Ale to wszystko? Związał cię? Tylko ręce, czy próbowaliście czegoś innego?
Hermiona
chciała, żeby ziemia ją pochłonęła.
—
Tylko ręce. — Ginny powstrzymywała śmiech, ukrywając go za herbatą, a Hermiona
się napuszyła. — Co?
—
Nic — wymamrotała Ginny i pokręciła głową. — To nic. — Mrugnęła. — Cóż, Harry i
ja zrobiliśmy to dawno temu. Wiesz, po prostu ciekawskie dzieciaki.
Wnętrze
Hermiony kipiało ze złości. Trzasnęła filiżanką o stół.
—
Cóż, dobrze dla was! — warknęła piskliwym tonem. — Przykro zatem, że nie miałam
zbyt wielu okazji, by spróbować tego, co wszyscy
inni już robili! Wybacz, że jestem taka nudna i mdła, jak to tylko możliwe, i że każda sytuacja w moim życiu, która
dodaje odrobinę pikanterii, jest tak samo nudna jak ja!
—
Hermiono — zachichotała Ginny. — Uspokój się. Nie to miałam na myśli. Chciałam
tylko…
—
Wiesz — wrzasnęła i spojrzała groźnie na przyjaciółkę — to nawet nie o ten fetysz mi chodziło! Ale, o nie, teraz
wiem, że po prostu byś powiedziała „och, spóźniłaś się na imprezę”, nawet
gdybyś się dowiedziała, że zrobiłam
to z blondynem, który mnie nienawidzi!
Ginny
opadła szczęka. Hermiona ciężko oddychała. Nie planowała wyjawić tego
szczegółu. Przynajmniej nie teraz. Ale mleko się rozlało i jęknęła, zatapiając
się w sofie, zasłaniając twarz dłońmi.
—
Hermiono Granger! — Ginny zamarła.. — Nie mów, że uprawiałaś seks z…
—
Tak — pisnęła. — Dwa razy.
Odważyła
się spojrzeć między palce i zobaczyła przyjaciółkę w całkowitym oszołomieniu.
Postawiła
herbatę na stole i poprawiła pozycję, przytrzymując dłonią ciężki brzuch.
—
Więc — zaczęła spokojniej — co jest twoim fetyszem? Pieprzenie cholernego Draco
Malfoya?
Hermiona
westchnęła głęboko i opuściła ręce.
—
Ericson mówi, że mogę mieć potrzebę oddania kontroli. Poddania się. I patrzę na
niego z perspektywy tego, co sobą reprezentuje. Niebezpieczeństwo. Walkę.
Sprzeciw. Ale także… — Przygryzła wargę. — Cóż, dominację. — Jej policzki
płonęły ze wstydu i zażenowania. — Wszystko to, ale w kontrolowany sposób, jako
ktoś znajomy, zapewniający bezpieczeństwo. Nie wiem. — Przełknęła ślinę i
bawiła się rąbkiem spódnicy. — Więc kiedy on
robi to wszystko — daje mi klapsy, ciągnie za włosy, jest brutalny ja… —
Prawdopodobnie rumieniła się już aż do linii włosów. — Nie wiem. To jest
ekscytujące, niebezpieczne, przerażające, ale także komfortowe. Bezpieczne.
Przypomina mi, że żyję i mam się dobrze, i wiem, że to brzmi absolutnie
szalenie, ale… cóż, czuję, że chociaż raz mogłabym, wiesz, pozwolić sobie na
porażkę.
Spojrzała
na Ginny i była zaskoczona, że nie znalazła w jej oczach osądu.
Obawiała
się tego. Ginny kiedyś cierpiała przez Cruciatusa rzuconego przez niego w
szkole. Zeznawała przeciwko niemu na rozprawie, ironicznie tego samego dnia,
gdy Harry go bronił.
Ale
nie dostrzegła osądu. Zamiast tego Ginny skinęła głową. Ale potem zmarszczyła
brwi w zastanowieniu. Być może pomyślała o bólu, który kiedyś opisała jako
„płonące żelazo wtłoczone w jej żyły”. Po chwili powiedziała:
—
Dla jasności, robisz to dobrowolnie? On cię do niczego nie zmusił?
—
Tak — westchnęła Hermiona. — Trochę mnie zmusił, ale robię to dobrowolnie.
Ginny
wyglądała mniej więcej na tak samo zdezorientowaną, jak gotową rozwalić
mężczyznę w drobny mak.
Hermiona
wbiła wzrok w sufit i zaczęła wszystko wyjaśniać od początku. Opowiedziała jej
o Taczce, o ich schadzce w ciemności, ale pominęła sporo szczegółów, mimo że
Weasley o nie prosiła. Opowiedziała jej o ich kłótni w archiwum, o plotkach dotyczących
Czarnej Magii i o jego późniejszych zalotach. Powiedziała jej o tym, jak ją
pieścił pod stołem i potem poszedł za nią na zewnątrz. Wspomniała jej o jego
zaproszeniu i o tym, że nie poszła do niego od razu, ale zrobiła to następnego
wieczoru.
A
potem opowiedziała jej o tamtej nocy.
Ginny
była dobrą słuchaczką, której potrzebowała. Łapała oddech, kiwała głową i
szeroko otwierała oczy w odpowiednich momentach. Czasami kładła nawet ręce na
brzuch, jakby chciała, żeby dziecko nie słyszało ich rozmowy.
Hermiona
wzięła głęboki oddech, czując się całkiem wyczerpana.
—
Więc kiedy się nie pojawił w Taczce w zeszły piątek, pomyślałam, że to całkiem
jasne, że nie chce mnie więcej widzieć. A dzisiaj nie było go w pracy, więc…
—
To skończony dupek! — Ginny prychnęła i sięgnęła po herbatę. — Co? Obraził się,
że nie zostałaś? Och, biedny, mały
Malfoy, nie dostał tego, czego chciał.
Hermiona
zmarszczyła brwi.
—
Nie powinnam była sprawdzać jego różdżki. To było niegrzeczne i głupie.
—
Ale powiedziałaś, że cię nie podejrzewał — zagadnęła.
—
Nie wiem. Był raczej powściągliwy, mimo że zaprosił mnie, żebym została.
Ginny
zanuciła.
—
Więc co się stanie, gdy następnym razem go zobaczysz?
Hermiona
wzruszyła ramionami.
—
Nie wiem. — Mrugnęła. — A co jeśli pojawi się jutro i będzie się zachowywał
tak, jakby nigdy nic tu się nie wydarzyło? Jakbym była nic nieznaczącym
szczegółem w jego życiu. A co jeśli będzie tak samo podły i małostkowy jak
zawsze? Co jeśli mu się nie podobało?
—
Jeśli tak się stanie — rzekła Ginny i uniosła palec — mam doskonałą klątwę,
która rozsadzi mu jaja. Koniec z dziedzicami Malfoyów!
Hermiona
parsknęła śmiechem, niemal wystrzeliwując herbatę nosem.
—
Ginny!
Ta
uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
—
Harry wie, co go czeka, jeśli kiedykolwiek mnie zdradzi.
Obie
się roześmiały i to było bardzo miłe. Przez ponad dwa tygodnie dźwigała na
ramionach ten wielki głaz i powiedzenie o tym Ginny sprawiło, że wszystko stało
się o wiele łatwiejsze.
—
Och, Merlinie, Hermiono — westchnęła, odchylając się do tyłu. — Dlaczego to
musiał być Malfoy ze wszystkich
ludzi?
—
Zadaję sobie to pytanie każdego dnia.
—
Cóż — mruknęła Ginny — teraz mogę to powiedzieć bez żadnego poczucia winy,
ponieważ Harry nie jest… ale na słodką Kirkę, Malfoy jest wysportowany! —
Zmarszczyła brwi, jakby z bólem, i jęknęła. — Chodzi mi o to, że wyglądanie tak
jak on powinno być nielegalne!
Hermiona
się roześmiała i skinęła głową.
—
Nawet nie masz pojęcia.
—
Powiedz mi — błagała. — Proszę, Hermiono! Już niedługo wypchnę ten głaz z
siebie, a potem pożegnam się z ekscytacją na kilka lat, i przywitam pieluchy w
parze z nieprzespanymi nocami… błagam, potrzebuję
rozrywki! — Mrugnęła. — Czy on jest tak wysportowany pod tymi ubraniami, jak
wszyscy mówią?
Hermiona
głupio się uśmiechnęła.
—
Jeszcze lepiej.
Ginny
ukryła twarz w dłoniach.
—
Och, kurwa, wiedziałam. Obrzydliwie bogaty, wysoki jak drzewo i wysportowany. To cholernie
niesprawiedliwe. A niżej? Nie trzymaj mnie w niepewności, Hermiono!
Hermiona
otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, a potem zachichotała i zarumieniła się jak
mała uczennica. Otworzyła usta, by spróbować jeszcze raz, kiedy Ginny uniosła
dłonie.
—
Wiesz co? — rzuciła. — Zmieniłam zdanie. Nie chcę wiedzieć.
—
Nie?
—
To pułapka! — Rudowłosa wyrzuciła ręce w powietrze. — Jeśli powiesz mi, że ma
niesamowitego kutasa, będę wiecznie smutna, że zadowoliłam się przeciętnością —
nie patrz tak na mnie, Hermiono! — a jeśli powiesz mi, że nie jest tak
wspaniały, jak sobie wyobrażam, cóż, po prostu zabijesz tę fantazję w zarodku.
— Uśmiechnęła się do niej szyderczo. — Poza tym, już znam odpowiedź, po tym jak
czerwone masz policzki, i czuję się oszukana
przez los! Jebać przeciętne geny!
Znowu
się zaśmiały, a potem zamówiły jedzenie. Kiedy się najadły, nastrój zmienił się
na poważniejszy. Hermiona właśnie przyznała, że uprawiała seks ze swoim
prześladowcą z dzieciństwa, osobą, której nienawidziła, i że jej terapeutka
powiedziała jej, że może to być spowodowane tym, że widziała w nim — być może
nieświadomie — czarnoksiężnika, ale… cóż, zapewniającego
bezpieczeństwo, jakkolwiek to brzmiało.
Rozkładając
chleb naan, Ginny zapytała:
—
Znasz mnie, muszę zapytać. Było dobrze? Chodzi mi o seks.
Hermiona
jęknęła i prawie opadła na sofę.
—
Ginny, było niesamowicie.
—
Potrzebuję więcej przymiotników.
—
Genialnie, fantastycznie, oszałamiająco, zmieniające życie…
—
Zmieniające życie? — Ginny
uśmiechnęła się szeroko. — Cóż…
—
Było dobrze. — Zaśmiała się Hermiona. — Naprawdę dobrze.
Zbyt dobrze. Jej żołądek podskoczył na wspomnienie jego
niezłomności, uziemienia; nawet gdy się bała, mogła się zrelaksować i po prostu
w tym momencie być z nim.
Ginny
przygryzła wargę, obserwując ją. Pudełko paneer spoczywało na jej brzuchu.
—
Więc uprawiałaś świetny seks z nienawiści z Malfoyem. Co teraz?
—
W tym rzecz. — Granger zmarszczyła brwi. — Nie wiem, czy można to nazwać seksem z nienawiści. Może pierwszy raz,
tak, ale drugi? To było… coś zupełnie innego.
—
Czujesz coś do niego?
Hermiona
prychnęła.
—
Mam wiele uczuć do Malfoya — akurat o żadnym z nich nie myślisz.
—
Jesteś pewna?
Ginny
rzuciła jej spojrzenie, które tylko ona mogła dać, spojrzenie, w którym
wpatrywała się w jej duszę i przecinała ją na wylot.
Hermiona
zmieszała się i zawahała.
—
Nie. Tak! Nie — jęknęła. — Nie wiem!
—
Dobra, pomóż mi wstać. — Ginny postawiła pojemnik na stole i pochyliła się do
przodu, wyciągając ręce po pomoc Hermiony. Gdy już się wyprostowała, ich twarze
były znacznie bliżej siebie. Oczy Ginny przesunęły się między jej oczami i
skinęła głową. — On cię dręczył w szkole.
Hermiona
przełknęła ślinę.
—
Tak.
—
W pracy się nawzajem antagonizujecie.
—
Tak.
—
Jak często wcześniej o nim myślałaś?
Hermiona
zmrużyła oczy.
—
Co masz na myśli?
Ginny
przewróciła oczami.
—
Zanim zaczęliście się bzykać.
Hermiona
zmarszczyła brwi i prychnęła, jej policzki poczerwieniały.
—
Ja… nigdy!
—
Nigdy?
—
Nie! — krzyknęła Hermiona, a jej pierś się zacisnęła. — Przysięgam, nigdy nie
myślałam o Draco Malfoyu w ten
sposób!
—
To nie mnie musisz przekonywać,
Hermiono.
Granger
jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Ginny miała rację.
—
Ja… — szepnęła łamiącym się głosem. — Mogłam o nim myśleć kilka razy. —
Pociągnęła za brzeg spódnicy i za luźno zwisającą nić. — I tak, byłam nim
zauroczona w szkole. Ale nigdy nie
żywiłam do niego żadnych uczuć.
—
Okej.
Ginny
wzruszyła ramionami, jakby chciała jaśniej wyrazić swoje stanowisko.
—
Naprawdę! — naciskała Hermiona. — Był dla mnie okropny — dlaczego miałabym coś do niego czuć?
—
Hermiono! — Ginny uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła do niej rękę. —
Ponownie, to nie mnie musisz przekonywać. Jeśli nigdy nie żywiłaś do niego
żadnych uczuć, to w porządku! Jeśli coś czułaś, to też dobrze. — Zmarszczyła
brwi. — Dopóki nie pozwolisz mu złamać sobie serca, bo doskonale wiesz, że to zrobi.
Brązowe
oczy zapiekły, więc szybko otarła je wierzchem dłoni.
—
Myślałam, że może przynajmniej porozmawiamy w zeszłym tygodniu, ale ledwo go
widziałam — i nie wiem, czemu mnie to tak denerwuje! Nie powinno mnie to
obchodzić! Powinnam się cieszyć, że trzyma mnie na dystans, ale… — Westchnęła
głęboko i pokręciła głową. — Do cholery, Ginny, chcę, żeby spojrzał mi w oczy i zapytał, jak się czuję.
Westchnęła
ponownie i ukryła twarz w dłoniach.
Ginny
też westchnęła.
—
Świetny seks to błogosławieństwo i przekleństwo — mruknęła. Mlasnęła językiem.
— Czy ty… chcesz go znowu zobaczyć?
Prywatnie, oczywiście.
—
Tak! — burknęła i przetarła twarz w
geście zmęczenia. — I nie! Nienawidzę go za to, że mnie tak zdezorientował i
równocześnie nienawidzę go jeszcze bardziej za to, że mnie tak ignoruje!
Ginny
prychnęła.
—
Założę się, że gra w jakąś głupią grę, żebyś za nim tęskniła — typowy Ślizgon.
—
Dlaczego tak myślisz? Czy nie powinien przynajmniej spróbować mnie dręczyć w
pracy?
—
Zostawił ci otwarte Fiuu. — Wzruszyła ramionami. — Pomyśl o tym — wystawiłaś
go, ale on i tak zostawił otwarty kominek. Chciał, żebyś została, mimo że cię
przyłapał na szpiegowaniu. Czy to brzmi dla ciebie jak odtrącenie i ucieczka?
—
Nawet nie przyszedł do Taczki, Ginny.
—
Jak często się tam pojawiał przed tą
pamiętną nocą?
Uniosła
rudą brew.
Hermiona
otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale nie znalazła słów. To się prawie nigdy
nie zdarzało. W rzeczywistości Draco Malfoy był znany w biurze z tego, że
rezygnuje lub porzuca ich dla bardziej eleganckich restauracji, jak Château du
Boire. Spuściła wzrok.
—
On… on przychodził.
Ginny
zanuciła. Westchnęła i położyła dłoń na kolanie Hermiony.
—
Daj mu jeszcze kilka dni, Hermiono. Jeśli się nie pojawi, co powstrzymuje cię
przed pójściem do niego? Może myślał,
że nie chcesz go więcej widzieć, skoro nie zostałaś?
—
Chciałam zostać — mruknęła niemrawo. — Ale nie mogłam. — Wzięła głęboki oddech
i się wyprostowała. — Kurwa. Przepraszam za to, Ginny. W tej chwili trochę nie
ogarniam. To było kilka chaotycznych tygodni. Jestem pewna, że wkrótce się z
tego otrząsnę. — Zacisnęła zęby. — Muszę po prostu to z siebie wyrzucić.
Ginny
skinęła głową i przytuliła ją pocieszająco.
~*~*~*~*~*~*~*~
Następnego
ranka Hermiona czuła się trochę lepiej. Opowiedzenie o wszystkim Ginny było
prawdopodobnie bardziej uzdrawiające niż powiedzenie o tym Uzdrowicielce
Ericson. Czując się silniejszą niż przez rozpoczęciem tego wszystkiego, wzięła
prysznic, ubrała się w swoją czarną spódnicę w kształcie pióra — tę, za którą
zawsze zbierała komplementy — i ułożyła włosy. Jej biała bluzka była może
trochę zwyczajna, ale ładna, a spódnica była hitem, idealnie opinając jej
krągłości. Nawet nie wiedziała, co próbuje osiągnąć, czy powinna zwrócić na
siebie uwagę Malfoya, czy nie, ale była w pełni świadoma faktu, że ubiera się
celowo.
Dała
Krzywołapowi trochę jedzenia i przytuliła go, zanim weszła do kominka i
pojawiła się w Atrium Ministerstwa. Podnosząc egzemplarz Proroka Codziennego w drodze do wind, przeczytała nagłówek:
LORD SELWYN ZNALEZIONY MARTWY!
Hermiona
zmarszczyła brwi i otworzyła rozkładówkę, podążając za ludźmi w tłumie.
W poniedziałkowe popołudnie
makabryczne odkrycie zszokowało naród czarodziejów — znany filantrop Lord
Ebenezer Selwyn został znaleziony martwy w opuszczonym domu na północny zachód
od Grizedale w okolicy Lake District. Departament Przestrzegania Prawa
Czarodziejów od dawna poszukiwał podejrzanego zwolennika Tego, Którego Imienia
Nie Wolno Wymawiać, po odkryciu bezpiecznego domu w lesie Grizedale. Jednak,
zamiast natknąć się na żywego sprawcę, znaleźli zmarłego Lorda Selwyna w jego
salonie. Prorok poprosił o komentarz Głównego Aurora Gawaina Robardsa, ale ten
odmówił, mówiąc, że śledztwo jest nadal w toku. Świat czarodziejów z pewnością
stracił jednego z Wielkich. Przeczytaj cały artykuł na stronie 4.
—
Makabryczna sprawa.
Hermiona
nie zauważyła, że starszy pan czytał artykuł przez jej ramię.
—
Och — mruknęła. — Tak. Całkowicie.
Mężczyzna
wzruszył ramionami i ruszył w stronę drzwi, gdy winda zatrzymała się na piątym
piętrze.
—
Podejrzewam, że pozbywają się siebie nawzajem, zanim zdążą zawrzeć umowę z
Ministerstwem. Chyba cała ta afera po pierwszej wojnie czarodziejów naprawdę
ich przeraża.
Hermiona
zmarszczyła brwi, gdy mężczyzna wysunął się z windy, która ruszyła dalej.
Prychnęła i złożyła gazetę. Nie zdziwiłoby jej, gdyby tak było. Widzieli już
wiele łobuzerskich zachowań ze strony Śmierciożerców, których złapali na
przestrzeni lat.
Wysiadła
na drugim piętrze i skierowała się do swojego gabinetu. Mijając boks Harry’ego,
wpadła do środka, by się przywitać. Siedział z nogami na biurku, jak zwykle,
czytając gazetę.
—
Komu powinniśmy pogratulować? — zapytała, a Harry spojrzał w górę i poprawił
okulary na nosie.
Skrzywił
się.
—
Malfoyowi.
Hermiona
zmarszczyła brwi.
—
Oczywiście.
—
Cóż — Harry westchnął i złożył gazetę — naprawdę nie wiem, czy jest co
świętować. Selwyn byłby dobrym kandydatem do przesłuchania.
—
Jak znalazł bezpieczny dom?
—
Dostali cynk — mruknął Harry.
Hermiona
wyglądała na zaskoczoną.
—
Cynk? Od kogo?
—
Cóż, Hermiono — westchnął Harry z irytacją — gdybym to wiedział, nie siedziałbym
tutaj — rekrutowałbym informatora. — Przeczesał dłonią swoje potargane włosy. —
Ładnie dziś wyglądasz.
—
Dziękuję. — Uśmiechnęła się. — Obudziłam się w dobrym humorze.
—
Powinienem się tego spodziewać — prychnął. — Ginny chichotała całą noc i nie
chciała mi nic powiedzieć!
Widmo
liny zacisnęło się wokół jej gardła, zanim zniknęło, a ona zaśmiała się
nerwowo.
—
Cóż, możemy mieć przed tobą sekrety, Harry.
I
dzięki Merlinowi, Ginny miała na tyle zdrowego rozsądku, by nie pisnąć ani słowem.
—
Oczywiście.
Uśmiechnął
się szeroko.
Zagryzła
wargę i skinęła głową, zanim poszła do swojego gabinetu. Jego nazwisko wpłynęło
do jej umysłu. Malfoy. To jego zespół
znalazł Selwyna, gdy ten już nie żył. Pomyślała o dżentelmenie w windzie. Czy
to możliwe, że zwolennicy Voldemorta wbijali sobie nawzajem noże w plecy, bojąc
się, że ktoś ich wyda? Czy Malfoy był w niebezpieczeństwie?
Z pewnością, pomyślała, wiedza,
że Malfoy jest Aurorem, sprawi, że nie będą się wychylać. Przypomniała
sobie, jak Harry opowiadał jej o wspomnieniu, które zobaczył w Myślodsiewni
Dumbledore’a na czwartym roku, kiedy Karkarov zeznawał przed Wizengamotem i
wskazał Barty’ego Croucha Juniora. Oczywiste było, że lojalność Śmierciożerców
i ich zwolenników była w najlepszym razie kapryśna, a Karkarov właśnie z tego
powodu nie przeżył wojny.
Kiedy
siedziała przy biurku, jej nastrój zaczął się psuć. Dostał cynk, prawdopodobnie
wczoraj. Więc był w pracy i celowo trzymał się od niej z daleka. Czy żałował,
że w ogóle dał jej swój adres? Czy żałował tego, co zrobili? A może przestało
to być interesujące, teraz, kiedy dostał to, czego chciał?
Jeszcze nie wyleciałaś mi z głowy, powiedział jej. Ale co, jeśli tak?
Usłyszała
w głowie głos Ginny, mówiący jej, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do
niego pójść, ale jednak było. Jej duma. Nie chciała wyglądać na zdesperowaną,
ponieważ Malfoy to Malfoy i na pewno uderzyłoby mu to do głowy.
Obcisła
spódnica w kształcie pióra wydawała się teraz śmieszna. Nawet założyła większe
obcasy niż zazwyczaj. Kogo próbowała oszukać? Była Hermioną Granger i nie pozwoliłaby, by Draco Malfoy
zaczarował ją, łasząc się do niego jak bezmyślny ptak. Nie zamierzała pozwolić,
by cały jej dzień kręcił się wokół tego, czy ten dupek ją zaakceptuje, czy nie!
Zamiast tego pogrążyła się w papierkowej robocie i pozwoliła, by godziny
mijały.
Podczas
lunchu Harry zajrzał do środka i zapytał, czy pójdzie z nim do kawiarni. Wyszli
z biura, pojechali do Atrium i ustawili się w kolejce. Rozmawiali o
zbliżających się w sobotę urodzinach Harry’ego, a Hermiona próbowała przekonać
go, by zgodził się na przyjęcie. Harry z kolei tego nie chciał, ponieważ musiał
być gotowy na wypadek, gdyby dziecko miało się urodzić.
—
Harry — westchnęła — jedno nie wyklucza drugiego. Możesz być gotowy, jeśli
Ginny zacznie rodzić i świętować
swoje urodziny.
—
Ktoś coś mówił o świętowaniu?
Gallagher
nagle stanął za nimi.
Harry
uśmiechnął się słabo.
—
W tę sobotę mam urodziny.
—
Kurczę! — powiedział Perkins zza Gallaghera. — Chlanie w barze?
Harry
skrzywił się.
—
Eee, nie. Termin porodu Ginny się zbliża, więc jesteśmy ostrożni.
—
Ach — mruknął Gallagher i poklepał Harry’ego po ramieniu. — Ojcostwo. To ciężka
sprawa, kolego.
Hermiona
zmrużyła oczy.
—
Nie masz dzieci, Gallagher.
Mężczyzna
uśmiechnął się szeroko i wyprostował.
—
Nie byłbym tego taki pewien! Mogłoby być mnóstwo małych gnojków biegających
dookoła, skoro ja biegam, jeśli wiesz, co mam na myśli?
Podniosła
brodę i prychnęła.
—
Sądzę, że to po prostu sposób, w jaki sobie radzisz z faktem, że nikt nie
chciał mieć z tobą dzieci.
Jego
spojrzenie pociemniało.
—
Powiedziała największa jędza w Wielkiej Brytanii!
—
Daj spokój, Gallagher — warknął Harry i poruszył ręką, żeby przepchnąć Hermionę
przed siebie, ale go ominęła.
—
Nie wiem, co ci zrobiłam, Gallagher — warknęła, krzyżując ramiona — ale jeśli
myślisz, że możesz się nade mną znęcać, to się grubo mylisz. — Nawet nie
mrugnęła, patrząc na niego gniewnie. — Miałam na swojej drodze sprytniejszych i
bardziej niebezpiecznych ludzi, którzy próbowali i ponosili porażki, i nie
zniechęciło mnie to. Więc śmiało, możesz mnie wyzywać w najpaskudniejszy
sposób, jeśli chcesz, ale pod koniec dnia to ty będziesz tylko smutnym
mężczyzną w średnim wieku, który nie osiągnął niczego w swoim życiu przez
ostatnią dekadę i prawdopodobnie nie osiągnie niczego przez następną.
Gallagher
błysnął zębami.
—
Cóż, mówi to wieczna singielka, która ma talent do zniechęcania facetów swoją
brzydką osobowością. Szczerze mówiąc, wolałbym pieprzyć dziwkę niż ciebie — przynajmniej dostałbym trochę jebanego ciepła!
Hermiona
kipiała, jej gniew wzrósł. Z głośnym prychnięciem wyszła z kolejki i ruszyła z
powrotem do wind, ignorując wołania Harry’ego zza pleców.
Wróciła
na drugie piętro, serce waliło jej w piersi, a w oczach paliły ją łzy.
Gallagher był smutnym mężczyzną i nie obchodziło jej, co on myśli, ale w jej
gardle tkwiła gula nierozwiązanych uczuć, która w każdej chwili mogła wybuchnąć
przez cokolwiek nawet przez Gallaghera.
Wyszła
z windy, jej oczy były mocno wbite w podłogę, ledwo zdążyła zobaczyć buty ze
smoczej skóry, gdy skręciła za róg, a jej ramię zderzyło się z kimś. Złapała
oddech, zachwiała się na swoich podwyższonych obcasach, ale silna ręka złapała
ja za łokieć i utrzymała równowagę.
Gwałtownie
podniosła wzrok, a szare spojrzenie zaparło jej dech w piersiach. Serce
podskoczyło jej do gardła, mięśnie się napięły, a ona sama poczuła lodowate
zimno i płonące gorąco w tym samym czasie.
—
Granger. — Jego głos był jak aksamit: niski i uwodzicielski. — Wszystko w
porządku?
Jego
brwi były zmarszczone, a oczy zimne i odległe.
Czuła
przyspieszający puls i drżące kolana. Widział to wszystko, łzy w oczach i
słabość jej duszy. Wszystko w porządku?
To było dokładnie to, czego chciała, żeby powiedział, a jednak było to jak nóż
w sercu. Nie chciała jego litości, ale część jej wciąż wołała do niego, pytała
go, gdzie był, gdy Gallagher nazywał ją tymi okropnymi określeniami, chociaż
wiedziała, że nie miał z tym nic wspólnego. Nie miał nic wspólnego z nią.
Prawie
pokonana przez chęć wtulenia się w niego, szukania jego ciepła i bezpieczeństwa,
wyrwała się z jego dłoni, zachwiała trochę i wyprostowała spódnicę.
—
Nic mi nie jest — wyrzuciła z siebie, jej głos był napięty, i otarła się o
niego.
Miała
dość zarozumiałych mężczyzn i ignorowała dziewczynkę w sobie, błagającą, żeby
ktoś ją po prostu przytulił.
Nie, nie podda się dziś jego
urokowi.
____________________
Witajcie :) na chwilę przed urlopem publikuję kolejny rozdział tłumaczenia. Ginny wreszcie poznała sekret Hermiony i nawet nieźle to przyjęła, prawda? Wiem, że to opowiadanie długo się rozkręca, ale wierzcie mi, wiele fajnego będzie się działo.
Jeśli chodzi o publikacje, to mam zamiar podczas urlopu trochę nadrobić, bo niestety przez te kilka dni nie udało mi się nic zrobić. Ogrom pracy i życiowe dramaty mnie przytłoczyły, ale mam nadzieję, że mój plan wypali. Trzymajcie kciuki!
Tyle ode mnie. Miłego weekendu! Do zobaczenia w sierpniu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)