niedziela, 14 lipca 2019

Piękna i bestia: Rozdział 9


— Daj spokój, Malfoy. Nie zachowuj się jak dziecko — powiedziała Hermiona, stojąc po drugiej stronie drzwi.
— Nie jestem dzieckiem — odburknął Malfoy, krzyżując swoje ogromne, owłosione ramiona na piersi.
— Dobrze, więc nie bądź szczeniakiem — odgryzła się sarkastycznie.
Draco rzucił jej gniewne spojrzenie, ale wywołało to tylko u niej cichy chichot. Stali zaledwie kilka stóp od siebie, choć Draco nadal był w środku, podczas gdy Hermiona na zewnątrz.
— No dalej, spróbuj — zachęciła. — Skoro ja byłam w stanie dotknąć klamki i nie musiałam używać magii, aby ją otworzyć, jestem pewna, że bez trudu przejdziesz przez drzwi i nie spadnie ci ani jeden włos z głowy.
Draco stęknął marudnie.
— Dobra, ale jeśli się mylisz, będziesz mi coś winna.
— Okej, upiekę ci kolejne ciasto — zaproponowała.
Ta propozycja skusiła Draco. Westchnął głęboko, przesuwając stopę tak, że tylko jeden palec u nogi znalazł się blisko progu. Zamknął oczy i przesunął się bliżej, a potem jedną stopę postawił po drugiej stronie. Otworzył oczy, nie mogąc ukryć szoku.
— Widzisz — zachęciła Hermiona z triumfalnym uśmiechem. — Nie miałeś, czym się martwić.
Draco przeszedł w końcu przez próg.
— Nie musisz tak się puszyć, panno Mądralińska. Nie powinnaś mnie winić za ostrożność.
— Prawdopodobnie nie — odpowiedziała, wzruszając ramionami, po czym odwróciła się i wkroczyła na ogrodową ścieżkę. Spojrzała ze smutkiem na umierające rośliny. — Mogę spróbować je ożywić… gdybyś chciał.
Draco podrapał się po głowie, w miejscu skąd wyrastał jeden z rogów.
— Jak chcesz. Nigdy tak naprawdę nie przejmowałem się ogrodem. Ale matka… Jestem pewien, że będzie zachwycona, jeśli doprowadzisz go do ładu.
Hermiona przykucnęła przy pobliskiej grządce, chcąc skontrolować jej stan.
— Kiedy zrobi się cieplej, mogę je przesadzić i odratować. Moja mama była doskonałym ogrodnikiem. Tata mówił, że „miała rękę do roślin”.
Draco ściągnął brwi lekko skonfundowany.
— Powiedziałaś, że twoja matka miała rękę z kwiatów?
Hermiona zachichotała, gdy wstała i wytarła ręce w spodnie.
— To powiedzenie. Jeśli ktoś naprawdę dobrze troszczy się o rośliny, to mówi się, że ta osoba „ma rękę do roślin”.
— Cóż, to dziwne — mruknął Draco.
— Och, a mówienie „na gacie Merlina” jest lepsze?
Draco prychnął i potrząsnął głową.
— Nie, raczej nie.
Chodzili po ogrodach przez jakiś czas, gawędząc beztrosko. Hermiona rozglądała się dookoła, nabierając pewności, że właściwie cały teren wymagał renowacji. Kiedy wrócili do środka, pani Malfoy przygotowała herbatę i talerz ciastek domowej roboty Hermiony.
— A co z szarlotką? — zapytał Draco.
— Będzie deserem do dzisiejszej kolacji. Przyłączysz się do nas, prawda panno Granger? — spytała porcelanowa pani domu.
Hermiona skinęła lekko głową i się uśmiechnęła.
— Tak, oczywiście.
Kolacja tego wieczoru była o wiele spokojniejsza niż poprzednia. Byli tylko we dwoje, z panią Malfoy kursującą między kuchnią a jadalnią. Kiedy przyniesiono deser, Hermiona odkroiła sobie kawałek ciasta i odłożyła resztę z patery dla Draco. Uniósł brew, co skwitowała uśmiechem.
Nawet nie zawracał sobie głowy sztućcami czy talerzykiem. Podniósł kawałek z patery i wcisnął go do ust, powodując, że jego policzki wydęły się komicznie, co rozśmieszyło Hermionę.
Potem pozwolił jej wybrać kilka książek ze swojej biblioteki, by mogła je zabrać do domu na tydzień. Wepchnęła trzy z nich do torebki na łańcuszku, wdzięczna, że nigdy nie odwróciła zaklęcia zmniejszającego.
— Jeśli nic się nie wydarzy, wrócę w najbliższą sobotę koło południa. Wyślę sowę, jeśli miałoby mi się nie udać…
— Pamiętaj, że…
— Tak, wiem, sowy tylko w nocy. Och i nie zapomnij przeczytać książek, które ci zostawiłam. Porównamy notatki, gdy wrócę.
— Dajesz mi zadania domowe? — jęknął cicho.
— A masz coś lepszego do roboty? — spytała, unosząc brew.
Wzruszył obojętnie ramionami.
— Zawsze możesz wyrywać chwasty — zasugerowała.
— Myślę, że wolę pracę domową, dzięki — odpowiedział, przewracając oczami.
— Tak myślałam — powiedziała, poprawiając torbę na ramieniu. — A tak na serio, postaraj się wychodzić na zewnątrz, dobrze ci zrobi trochę świeżego powietrza — zaproponowała, otwierając drzwi (bez użycia magii) i aportowała się ze cichym pyknięciem.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

— Tu jesteś — powiedział Harry, wchodząc zza rogu do boksu Hermiony. — Byłem kilka razy pod twoim domem w ten weekend, ale nie było cię tam. Gdzie byłaś?
— Przepraszam, Harry — odpowiedziała Hermiona, podnosząc wzrok znad dokumentów na biurku. — Byłam zajęta.
Harry zmrużył oczy.
Czym tak właściwie zajęta?
— To taki poboczny projekt, nad którym pracuję — wyjaśniła, próbując wrócić do pracy.
— Czy to ma związek z Malfoyem? — zapytał.
Hermiona znów uniosła głowę, a jej twarz wykrzywiła się z zakłopotania.
— Skąd ci to przyszło do głowy?
— Ponieważ odkąd byłaś u Malfoya, jesteś… Cóż, nie potrafię tego nazwać. Ale wiem, że czegoś mi nie mówisz, a poza tym nigdy nie byłaś zajęta w weekendy.
— Naprawdę, Harry. To nic takiego — powiedziała.
— Więc dlaczego nie powiesz mi, czego dotyczy twój projekt? — zapytał, unosząc brew.
Hermiona westchnęła.
— Ponieważ jest… prywatny.
— Dla kogo?
Z ust szatynki wydobył się cichy jęk.
— Harry, naprawdę nie mogę o tym teraz mówić. Mam mnóstwo pracy. Może spotkamy się na lunch albo co…
— W takim razie lunch. Dzisiaj — przerwał jej Harry. — Przyjdę po ciebie w południe. Ron cały dzień pracuje w terenie, więc będziemy tylko we dwoje.
Zanim Hermiona spróbowała się sprzeciwić, Harry wyszedł z jej boksu. Zamknęła oczy i uszczypnęła grzbiet nosa, po czym wzięła głęboki oddech i wróciła do papierów leżących tuż przed nią.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

— Okej, gadaj — powiedział Harry, gdy usiedli w mugolskim sklepie z kanapkami znajdującym się poza ministerstwem.
— Dobrze, jeśli musisz wiedzieć, to tak — pracuję nad projektem z Malfoyem — wyjawiła, zanim wzięła kęs kanapki.
— Wiedziałem — powiedział, potrząsając głową, zanim ugryzł swoją kanapkę. — Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałaś?
— Ponieważ wiedziałam, jak się zachowasz... co w gruncie rzeczy już miało miejsce. Jesteś nadopiekuńczy.
— Obwiniasz mnie? — zapytał z niedowierzaniem. — Praca z Malfoyem? Musisz być przy nim ostrożna, bo…
— Wiesz, jak na kogoś, kto zeznawał w jego sprawie, zachowujesz się tak, jakby wciąż był podejrzanym śmierciożercą — oświadczyła zirytowana.
— Tylko dlatego, że sądziłem, iż nie zasłużył na Azkaban, nie znaczy, że mu ufam. Zwłaszcza gdy dotyczy to ciebie — wyjaśnił, wskazując ją palcem.
Hermiona westchnęła.
— Już taki nie jest. Przysięgam. Wciąż jest wyniosły, ale odnosi się do mnie przyzwoicie. Zmienił się… na wiele sposobów.
Harry wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym westchnął z rezygnacją.
— W porządku, jeśli myślisz, że się zmienił i nie traktuje cię strasznie ani nie wyzywa, to wydaje mi się, że mogę spróbować nie być tak nadopiekuńczym.
Uśmiechnęła się.
— Dzięki, Harry.
— Więc o co właściwie chodzi z tym twoim projektem dla Malfoya? — zapytał z ciekawością.
Hermiona wzięła kęs, myśląc o sposobie wyjaśnienia sytuacji. Ostatecznie zdecydowała się kierować prawdą, w większości.
— Mniej więcej rok temu Malfoy został przeklęty. Zaczekaj, pozwól mi skończyć — powiedziała, wyczuwając, że Harry rwie się, aby zadać milion pytań. — Klątwa w zasadzie uwięziła go w posiadłości, dlatego nikt go nie widział ani nic nie słyszał. Jedynym powodem, dlaczego o tym wiem, był fakt, że poszłam go sprawdzić.
— Więc jaka to była klątwa? Uwięziła Malfoya w dworze? To nie wydaje się takie straszne… ała! — Potarł nogę, w którą go kopnęła, ale zobaczył uśmiech błąkający się w kącikach jej ust.
— Nie, to była tylko część przekleństwa. Jest coś więcej, ale szczegóły muszę zachować dla siebie. Przychodziłam do niego w weekendy, aby pomóc to rozgryźć i przerwać. Inaczej klątwa pozostanie z nim na stałe.
— Prawdopodobnie będę tego żałować, ale czy mogę jakoś pomóc? — zaoferował się Harry.
Hermiona już miała potrząsnąć głową, kiedy zatrzymała się i uśmiechnęła.
— Właściwie... może uda ci się zobaczyć, jakie książki masz dostępne na Grimmauld Place? Głównie chodzi o klątwy z transformacjami…
— Transformacje? Czego…
— Harry, proszę, nie zadawaj pytań. Obiecałam Malfoyowi, że nikomu nic nie powiem, a to już naciskanie.
Harry skinął głową.
— W porządku. Poszukać książek o klątwach z transformacjami, zrozumiałem.
Hermiona uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
— Dzięki, Harry. I nie mów nic o tym Ronowi… — poprosiła, wstając z krzesła, aby wyrzucić resztki do kosza. Harry poszedł w jej ślady.
— Zaufaj mi, wiem. Poza tym, on także był zajęty w ostatnie weekendy — oświadczył, drapiąc się w tył głowy.
— Och? Co robił?
— Cóż, spotyka się z kimś.
— To wspaniale! — powiedziała, uśmiechając się szczerze. Mimo że nie wyszło jej z Ronem, postanowili pozostać przyjaciółmi, chociaż wciąż obawiała się, że coś do niej czuje. — Kto jest szczęśliwą wybranką?
— Susan Bones — wyjawił Harry, otwierając drzwi Hermionie, by mogli wyjść ze sklepu. — Ale nie mów mu, że wiesz. Myślę, że chce ci to powiedzieć osobiście. Jednak pomyślałem, że dam ci przewagę.
Reszty rozmowy nie dało się słyszeć, ponieważ para wyszła na zewnątrz.
Cormac wkrótce opuścił sklep, rzucając na siebie zaklęcie kameleona. Podążył za parą, aby wysłuchać dalszej części rozmowy między Hermioną a Harrym.
— Więc Malfoya ktoś przeklął, co? A Granger pomaga mu to przerwać… Nic dziwnego, że wciąż nie chce się ze mną umówić… Założę się, że ta śmierciożercza szumowina rzuciła na nią Imperiusa! Nie wiem, dlaczego Potter tego nie widzi, ale ja nie jestem ślepy. Muszę odzyskać Hermionę… tylko muszę pomyśleć, jak to zrobić.
_____________

Witajcie :) mamy końcówkę weekendu, więc można powiedzieć, że się wyrobiłam. A tak na serio to wczoraj miałam urwanie głowy, bo przyjechałam do domu na urlop i po prostu nie było sensu publikować na wariata. Dzisiaj jeszcze bety dodały ostatnie poprawki, no i jest! Mam nadzieję, że Wam się podoba i w sumie właśnie teraz rozpoczyna się prawdziwa akcja. Jak wszystko przebiegnie, dowiecie się niebawem.
Tak jak pisałam, właśnie rozpoczynam mój prawie trzytygodniowy urlop. Bardzo mnie to cieszy i być może uda mi się zrealizować pewien plan. Domyślacie się jaki? Czekam na Wasze typy!
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

2 komentarze:

  1. Jestem... Jak zwykle spóźniona :(
    To najbardziej wyczerpujące wakacje jakie miałam do tej pory i absolutnie mi to nie odpowiada.
    Ale! Rozdział fajny, tylko, że wszystko dzieje się tak wooooolnoooo. Mam nadzieję na dramione z prawdziwego zdarzenia! Bo teraz czuje się lekko zawiedziona, bo ich relacje poprawiają się minimalnie i prawie niezauważenie. Z jednej strony to dobrze, z drugiej - mam niedosyt.
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, co czujesz. Ja w teorii jestem na urlopie, ale tyle się dzieje, że nawet nie mam czasu odpisywać na komentarze.
      Tak, wszystko dzieje się wolno, ale mimo wszystko lubię taką wersję dramione. Subtelność ponad wszystko.
      Pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy