poniedziałek, 13 czerwca 2022

[T] To, co najlepsze: Rozdział 18

 

Obserwowanie, jak odchodzi, nie było łatwe, ale Hermiona nalegała, aby spędził noc w swoim domu, by jego matka nie była sama. Po ułożeniu Scorpiusa do łóżka i wysłuchaniu wszystkich historii, które miał do opowiedzenia o Narcyzie, Hermiona położyła się na swoim łóżku.

Jej myśli były kiepskim towarzystwem.

Czy Narcyza ją rozpoznała? Czy wiedziała o związku Hermiony i jej syna? Co ważniejsze, czy to popierała? Chociaż po głębszym zastanowieniu Hermiona stwierdziła, że niezbyt ją to obchodzi.

Draco powiedział, że ją kochał. Jeśli chodzi o deklaracje miłości, to właśnie przez nie poczuła tak silne zawroty głowy, że ledwo mogła o tym myśleć. Prawda znajdowała się przed nią przez cały czas. Zawsze wydawał jej się się tak znajomy, a teraz domyślała się, że wie dlaczego.

Przewracając się na bok, Hermiona położyła dłoń na miejscu, gdzie zwykle leżał Draco. Zasnęła, zanim zdążyła się zastanowić, czy do rana o wszystkim zapomni.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kroki dudniły za nią.

Zamek walił się wokół niej, aż nagle zostały po nim tylko odpryskujące, małe kawałki kamienia. Duże fragmenty ścian zaczęły się rozpadać, gdy zaklęcie po zaklęciu rozcinały je, osłabiając konstrukcję, która miała je utrzymać.

Utrzymywał się tu przez tysiące lat.

Taki miał pozostać.

Palce zacisnęły się na jej swetrze i Draco pociągnął ją do tyłu, gdy osunęła się ściana obok niej.

— Umrę przez ciebie — syknął. — Jeżeli nikt wcześniej mnie nie zabije.

Chciała mu powiedzieć, że jego cynizm w tym momencie nie jest potrzebny, ale nie miała na to czasu. Stali na skraju dziedzińca i Hermiona chwyciła go za przedramię.

— O Boże.

Draco chciał zapytać, o co chodzi, ale widział to samo, co ona.

Zamarznięcie pośrodku bitwy nie wchodziło w grę, ale w ramionach Hagrida znajdował się jej najlepszy przyjaciel. Ciało Harry’ego pozbawione życia.

Draco przyciągnął ją do siebie.

— Musimy iść.

— Co?

Zebrał się tłum. Rozpoznała pobrudzone twarze swoich kolegów z klasy.

Patrzyła, jak tracą nadzieję.

— Zawsze mówiłem, że zamierzam zapewnić ci bezpieczeństwo, Hermiono. — Draco wypowiadał jej imię tylko w pewnych sytuacjach. Odwróciła się twarzą do niego. — Obchodzi mnie ta wojna, nie ma co do tego wątpliwości, ale bardziej zależy mi na tobie.

— Walczę o…

— Przegrywamy! I nie zamierzam cię stracić w tej bitwie. — Pogrzebał w kieszeniach. — Proszę, mam rozwiązanie.

Tłum zarechotał. Nie było czasu.

— Musisz zaufać Harry’emu.

— On nie żyje! — warknął Draco. Z jego twarzy odpłynął kolor, a głos brzmiał jak echo. — Mam świstoklik. Pozwól mi cię stąd wydostać.

Mogliby być prawdziwą rodziną, gdyby się zgodziła. Hermiona rozejrzała się wokół nich. Czy ich dziecko przeżyje, jeśli odmówi?

Na Merlina, Draco nawet nie wiedział. Na myśl o tym zrobiło jej się niedobrze.

Właściwa rodzina, o jakiej marzyła, gdyby kiedykolwiek wyszli z tej wojny żywi.

Jej usta utworzyły słowa.

— Nie mogę — szepnęła. — Wiesz, że nie mogę.

Spodziewał się tego. Draco ją znał.

Lubił mówić, że znał ją od zawsze — nawet jeśli tak nie było.

— Po tym… — Hermiona wykorzystała chwilę, gdy tłum wybuchnął krzykiem. — Zrobimy to porządnie. Zobaczysz.

Palce Draco zacisnęły się wokół jego różdżki.

— Zamierzam się tego trzymać, Granger.

Bellatrix wrzasnęła wyzwisko, które Hermiona miała wyrzeźbione na ramieniu. Hermiona wypatrzyła w tłumie wiedźmę z potarganymi włosami, która uniosła różdżkę i dalej krzyczała. To było zaklęcie, którego Hermiona nigdy wcześniej nie słyszała, ale jej różdżka była skierowana bezpośrednio w Hermionę będącą po drugiej stronie dziedzińca.

Jej mąż stał u jej boku, jego usta wygięły się w szyderczym uśmiechu, a palce muskały boki Bellatrix.

Hermiona sięgnęła po Draco wolną ręką, rzucając Protego, ale jej tarcza pękła.

Krzyczał za nią — w kółko jej imię — gdy otuliła ją gęsta, fioletowa mgła.

Wirując szaleńczo, wymykając się spod kontroli, gdy dźwięki ostatniej bitwy ustały, Hermiona wylądowała na polanie z okrutnym uderzeniem o grunt łamiącym jej kości.

Sama.

Była sama.

I nie pamiętała, kto do niej krzyczał.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Sapnięcie wyrwało się z jej gardła, gdy usiadła zgarbiona, z kołdrą owiniętą wokół talii. Jej oczy powędrowały do drzwi, by upewnić się, że Scorpius się nie obudził. Czy krzyczała? Miała ściśnięte gardło.

Mijały sekundy, a on nie podchodził do drzwi.

Jej palce drżały. Uniosła ręce, by lepiej im się przyjrzeć w świetle księżyca.

Najpierw na jej knykciach pojawiły się drobne blizny. Pochodziły z czasów, gdy uciekali, a ona używała scyzoryka ojca do ścinania mniejszych gałęzi w Forest of Dean. Ron ją wtedy opieprzył, bo często kaleczyła sobie palce. Miała kilka niewielkich blizn na knykciach, chociaż tak naprawdę nie było wiele śladów. Zauważyła też rozcięcie, które zrobił jej Krzywołap podczas ich pierwszego wspólnego roku.

Krzywołap!

Hermiona przerzuciła nogi przez krawędź łóżka i wybiegła z pokoju. Zbiegła po schodach, starając się być cicho, żeby nie zaciekawić Scorpiusa.

— Krzywołap. — Dreptała po salonie, uważając, by nie uderzyć nogą o stolik do kawy. Znalazła go na parapecie, zwiniętego z policzkiem przyciśniętym do szyby. — Zawsze tu byłeś, prawda? — Pogłaskała czubek jego głowy, a on miauknął. — Przez cały czas wiedziałeś, kim był Draco, prawda? Mały spryciarz.

Odsunęła się od okna, długo rozglądając się po swoim domu.

Miała wrażenie, że należał do kogoś innego.

Ból przeszył jej klatkę piersiową i potknęła się, ostatecznie upadając na jedno kolano. Czując klatkę piersiową przez cienki top, starała się go odciągnąć.

Przerażające było patrzeć, jak tworzą się stare blizny.

Przypomnienie sobie Departamentu Tajemnic nie było dość trudne, gdy obserwowała ciemnofioletową ranę pełzającą po jej skórze, tak samo paskudną, jak pamiętała.

— Cholera jasna — dyszała.

Wyryła się na jej skórze, jakby nigdy nie zniknęła. To było dość mocny urok. Podejrzewała czarną magię i była pewna, że resztę swoich odpowiedzi — lub miejmy nadzieję, większość z nich — znajdzie u Draco.

Wyszeptała do siebie jego imię, ignorując sposób, w jaki dywan płonął, gdy odsunął się od jej kolan.

Miała tak wiele pytań i to było tak przytłaczające, że myślała, iż może być chora. Wymiotowanie na dywan nic jej nie pomoże. Pomoc. Potrzebowała pomocy.

Dlaczego akurat tej nocy nalegała, aby poszedł do swojego domu?

Jej krew gotowała się w żyłach.

Przygryzła mocno dolną wargę, by stłumić krzyk.

— Kurwa.

Zakołysała się do tyłu, po czym rzuciła do przodu w spazmie całego ciała. Zwymiotowała z czołem przyciśniętym do dywanu. W końcu usiadła prosto i uniosła rękę, potwierdzając swoje podejrzenia.

Znowu to brzydkie słowo. Wydawało się, że nigdy nie będzie w stanie się go pozbyć.

To ta przeklęta blizna i wyglądało na to, że odzyskanie wspomnień spowodowało jej ponowne otwarcie. Krew spływała z prymitywnie wyrytych liter, gdy podłoga kołysała się pod jej stopami. Zmuszając się do wstania, Hermiona chwyciła się za ramię.

Krew kapała na dywan.

Obserwowała schody, gdy zbliżyła się do drzwi i pozwoliła, by zamknęły się za nią z cichym kliknięciem. Hermiona trzęsła się, gdy biegła, każdy krok był bardziej niezdarny niż poprzedni. Ciężko oddychając, zastukała w drzwi mieszkania Draco, nie zważając na fakt, że była prawie czwarta rano.

Otworzyły się.

Narcyza stała tam i jej oczy opadły na ramię Hermiony.

— Panno Granger?

Matką Draco zajmie się później. Ta rozmowa może poczekać.

— Wykrwawiam się. — Nogi Hermiony osunęły się, ale kobieta ją złapała.

Otoczyły ją ramiona.

— Draco!

Wpadł do pokoju i zaklął.

— Hermiono, co…

Uniosła głowę, opadając na klatkę piersiową Narcyzy.

— Voldemort — wyszeptała. — Bellatrix.

Draco skinął na matkę, by pomogła usadzić ją na kanapie, a następnie powiedział jej, gdzie są eliksiry.

— Hej. — Odgarnął jej włosy z czoła. — Wszystko będzie dobrze.

Kącik jej ust drgnął.

— Bo zamierzasz się mną opiekować?

— Po prostu skup się na tym, żeby nie zasnąć, dobrze? Mam eliksiry uzupełniające krew i…

— Scorpius jest sam. Ktoś musi tam być, na wypadek, gdyby się obudził. W salonie jest krew.

Draco przywołał swoją różdżkę. Expecto Patronum. Z końca jego różdżki wyskoczyła wydra i Hermiona na ten widok próbowała usiąść, ale ją powstrzymał. Claro, Hermiona odzyskała wspomnienia. Scorpius jest sam. Proszę, zajmij się nim.

Clara była czarownicą. To wszystko miało sens. Hermiona wyobrażała sobie, że gdyby wcześniej miała jakieś wspomnienia dotyczące magii, poskładałaby to w całość.

Sapnęła.

— Proszę, odeślij swoją matkę. Chcę… — Hermiona zakaszlała w swoją dłoń, która zrobiła się czerwona. — Tylko my, dobrze?

Pokiwał głową. Kiedy wrócił, powiedział, że Narcyza uszanowała prośbę.

— Jesteś na mnie zła? — zapytał Draco.

Hermiona znalazła jego rękę, gdy uniósł jej głowę i podał eliksir.

— Jestem wściekła, ale nie na ciebie. Co mogłeś zrobić? Nigdy bym ci nie uwierzyła.

Chwiejąc się, spojrzał na nią.

— Hermiono, gdybym ci powiedział, to by cię zabiło. To była klątwa.

Oczywiście. Przełknęła eliksir na ból.

I kolejny uzupełniający krew.

Dreszcze przeszyły jej całe ciało, a włosy na rękach zjeżyły się. Powiedział jej, że jest w szoku, ale dobrze o tym wiedziała.

— Mam pytanie. — Słowa spłynęły z jej języka, gdy otarł czoło wilgotną szmatką. — Kiedy tu przybyłeś i znów mnie pokochałeś, byłeś tu z powodu tego, kim jestem czy kim byłam?

Szczerze mówiąc, obie były takie same. Nawet dla niej, nawet teraz, gdy próbowała rozebrać wszystko na części i złożyć z powrotem, wszystko wydawało się takie samo.

— Jestem tutaj, ponieważ zawsze byłaś najlepszą częścią mnie. — Pocałował ją w czoło. — Jeszcze jakieś pytania?

Zamrugała.

— Wiesz, kto mi to zrobił? Bella była jedyna?

— Miała pomoc. Jeszcze nie wiem, kto to był.

Hermiona przełknęła ślinę, splatając razem ich palce.

— Znajdziemy ich.

— Znajdziemy.

_________

Witajcie :) I jak, żyjecie? Trzymacie się jakoś? Ten rozdział mimo swojej małej objętości zmienił wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Wiem, że czekaliśmy na przełom no i go mamy. Swoją drogą, to zaklęcie Bellatrix musiało wyglądać niesamowicie... aż ciężko je sobie wyobrazić. Albo to z moją wyobraźnią jest coś nie tak. Piszcie jak wrażenia.

Kolejny rozdział pewnie pojawi się koło czwartku/piątku. Jeszcze nie wiem, jak będzie z wolnym czasem na urlopie. Stwierdziłam, że ostatnio za dużo pracuje i przyda mi się trochę odpoczynku. Poza tym tęsknię za moimi kotami i one za mną chyba też, z tego co słyszałam od rodziny.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

2 komentarze:

  1. Ale byłam podjarana jak czytałam ten rozdział i chyba mi jeszcze do końca nie przeszło 😄 Mega się cieszę, że Hermiona odzyskała pamięć i mam nadzieję, że to już na zawsze 🙏 Ale nas rozpieszczasz z tymi rozdziałami, wczoraj, dzisiaj i kolejny już w czwartek lub piątek! Mega się z tego cieszę, bo uwielbiam to opowiadanie ❤️
    Pozdrowionka dla Ciebie i kotów ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział był bardzo krótki, ale treściwy. Odzyskanie pamięci t wielka ulga dla wszystkich :)

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy