niedziela, 28 sierpnia 2022

[T] Still Life: Rozdział 12

 

Głowa Draco pulsowała i był cały obolały. Czuł się tak, jakby miał kaca. W pewnym sensie tak było  — tylko że bolało go serce i cierpiało z powodu wydarzeń poprzedniego wieczora. Ale będzie trzymał się planu. Dopóki Tilly nie dowie się czegoś przydatnego o Blaisie, nie miał wielkiego wyboru. Incydent ze Scorpiusem dowiódł, że byli zbyt nieostrożni, pozwalając swoim emocjom wyprzedzić logikę.

Nie był zaskoczony, że go poniosło, ale Hermiona? Zawsze była taka praktyczna. Może nie docenił wpływu, jaki wywierał na tę upartą czarownicę. Merlinie, już za nią tęsknił. Przeczołgał się przez weekend, nie pozwalając sobie na zbyt wiele odczuwania czegokolwiek. Zmusił się do uśmiechu, by napić się herbaty z matką i Scorpiusem, ale poza tym z całkowitą apatią wykonywał swoje zadania w posiadłości.

Kiedy nadszedł poniedziałek, kusiło go, by znów wysłać sowę, że jest chory. Myśl o wznowieniu codziennych spotkań z Granger była bolesna. Przynajmniej z góry wiedział, że później nie będzie miał możliwości całowania jej do nieprzytomności, gdy już nie będzie w stanie znieść napięcia. W tym momencie było tak, jak wtedy, gdy zaczynał, a wizje jej wijącej się pod nim stały się tylko fantazją. Dopiero teraz posiadał miesiące prawdziwych wspomnień, które go prześladowały. Nie był pewien, czy mógłby po prostu udawać, że ich nie było i malować uśmiech, gdy umierał w środku.

Ignorując wir negatywności w swoim mózgu, zmusił się, by dotrzeć do biura na czas. Przygotowywał się na ich codzienne spotkanie, jego klatka piersiowa wybijała lekkomyślny rytm. Przynajmniej tego ranka miała na sobie szare oliwkowe szaty. Może nawet zrobiła to celowo, żeby nie prowokować jego żądzy. Próbował pocieszyć się tą myślą, gdy w ciszy czytała kilka zwojów, zanim na niego spojrzała. Ale to było oczywiste, że wyglądała cudownie w każdym kolorze, w każdym ubiorze. Jego spojrzenie zatrzymało się na niej trochę za długo, wpatrując się w jej napuchniętą dolną wargę, którą przygryzła zębami.

— Zamierzasz usiąść, Draco? — Hermiona uniosła brew.

— Oczywiście, że tak.

Kurwa, była taka seksowna, gdy się irytowała. Musiał szybko postawić ściany. Jego oczy wędrowały po jej biurku. Nie przyniósł dzisiaj rano herbaty, ale obok jej pióra stała parująca filiżanka. Wyglądała na to, że Sally przejęła jego pałeczkę.

Ich spotkanie przebiegało spokojnie i niezręcznie, żadne z nich nie wymieniło nawet najmniejszych uprzejmości. Hermiona unikała kontaktu wzrokowego jak groszopryszczki.

— Wszystko tu wygląda dobrze. Poproszę Sally, by zaniosła to dzisiaj do Departamentu Międzynarodowej Współpracy Magicznej.

Jej rzeczowy ton i brak uśmiechu na twarzy przeszył go od środka, ale nie mógł tego pokazać. Na zewnątrz był obrazem spokoju, chłodu i opanowania. Ta brawura Malfoyów naprawdę była cenną wartością w takich momentach.

— Doskonale. I jutro mam spotkanie z premier mugoli.

Głowa Hermiony uniosła się z prawdziwym zainteresowaniem.

— A jak tam się sprawy mają?

— Stresująco. Wszyscy mugole są wstrząśnięci jej zastąpieniem i zmianą. Ale przynajmniej nie mamy się czym martwić. — Posłał jej uśmieszek, ale nie włożył w to serca.

— Dobre i tyle. Dziękuję, doradco.

— Nie ma za co, Minister.

Wyszedł z jej gabinetu, z westchnieniem zamykając drzwi. Wcześniej zostawał po ich porannym spotkaniu, wykonując pracę u niej, zamiast we własnym gabinecie. Teraz czuł, że to bezcelowe. Nie był jeszcze gotowy, by być sam na sam ze swoimi myślami, więc zamiast tego zrobił coś, co jego młodsze ja uznałoby za szczególnie wstydliwe — szukał towarzystwa Harry’ego Pottera.

Potknął się lekko, wysiadając z windy na drugim piętrze, ledwo unikając szybujących notatek międzywydziałowych. Mógł przysięgnąć, że kolorowe samoloty celowo go atakują.

— Wszystko dobrze, Malfoy? — Harry stał na korytarzu, próbując stłumić śmiech.

Draco po raz ostatni skrzywił się, gdy przeleciały diabelskie notatki. Przygładził włosy, zwracając się do Harry’ego:

— Niezbyt, Potter. Możemy porozmawiać?

— Jasne. — Harry zaprowadził go do swojego gabinetu i gestem nakazał Draco usiąść. Kpiąco splótł palce pod brodą i przybrał pobożny ton. — Więc, na czym polega twój problem?

Draco tylko na niego patrzył; jego gniew wypłynął na powierzchnię. Może to był zły pomysł.

— Och — jęknął cicho Potter, gdy zrozumiał. Opuścił ręce. — Więc zrobiłeś to.

Lekko skinął głową.

— Zrobiłem.

— Jak to przyjęła?

— My… chyba myślała tak samo. Tak mi się wydaje. — Milczał przez chwilę, zanim ukrył twarz w dłoniach i jęknął. — Scorpius przyłapał nas na całowaniu.

Ponowne przeżywanie upokarzającej chwili przed Harrym Potterem było prawie tak samo złe, jak początkowe doświadczenie.

Harry stłumił chichot.

— Parszywe szczęście, kolego. Przepraszam. Wiesz, James kiedyś przyłapał mnie i Ginny.

Draco zmarszczył brwi.

— Na całowaniu?

— Nie… na tym drugim. Uciekł tak szybko, że potknął się i upadł na tyłek. Ginny niemal pobiegła za nim sprawdzić, jak się ma.

Wbrew sobie, Draco zaczął chichotać. Nigdy nie chciał wyobrażać sobie Pottera uprawiającego seks, ale posiadanie kogoś, z kim mógłby dzielić swoje zakłopotanie, było dziwnie oczyszczające. Wkrótce Harry do niego dołączył i obaj mężczyźni wybuchli śmiechem.

Potrzebował tego.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona westchnęła, czytając kilka nowych propozycji. Jedna dotyczyła wydania nowego pamiątkowego sierpa ze zdjęciem Dumbledore’a. To był fajny pomysł, ale prawdopodobnie zbyt drogi, by go zrealizować. Będzie musiała omówić to z Draco. Tęskniła za nim — za tym, jak śmiali się z niedorzecznych anegdot w Proroku Codziennym; za tym, jak jego włosy opadały na oko i jak je odgarniała; za tym, jak pochylał się nad jej biurkiem i bzykał ją do utraty tchu. Przygryzła wargę na to wspomnienie i zmusiła się do myślenia o czymś innym.

To była tortura. Miała wrażenie, że przyjął to wszystko ze spokojem, podczas gdy ona była tą, która cierpiała — chociaż sposób, w jaki patrzył na nią dziś rano, sprawił, że pomyślała, iż to jakaś część jego gry. Zawsze był dobry w nieokazywaniu prawdziwych uczuć. Niezależnie od tego wiedziała, że jeśli ludzie się dowiedzą, oboje mogą stracić pracę. Może powinna poświęcić trochę czasu zapoznaniem się z regulacjami dotyczącymi związków w Ministerstwie. Jednak była całkowicie przekonana, że w księgach jest niewiele na ten temat. To wszystko wydawało się dość głupie. W końcu była teraz samotną czarownicą — nie wspominając już o tym, że także przywódcą czarodziejskiej Anglii. Dlaczego nie mogła umawiać się z kim chce?

W tej chwili myślenie o tym było bezsensowne, a biorąc pod uwagę to, jak bardzo się rozkojarzyła, musiała stąd wyjść. Napisała krótką wiadomość do Sally, że nie wróci do końca dnia. Potem wysłała Ronowi sowę. Był środek tygodnia, ale naprawdę chciała zobaczyć Rose.

Kiedy przybyła do swojego starego domu, Rose otworzyła jej drzwi.

— Mama! — Jej córka szybko ją uściskała.

— Cześć, skarbie! — Hermiona rozejrzała się. — Twój ojciec jest w pracy?

— Tak, na zewnątrz jest zbyt gorąco, żeby cokolwiek robić, więc czytałam.

Hermiona ożywiła się tym. Książki zawsze były świetną rozrywką.

— Co czytasz?

Rose pokazała jej okładkę. Była to mugolska opowieść dla młodych dorosłych o dziewczynie osieroconej na pustyni, która odkrywa, że ma moce.

— To seria… jak dotąd całkiem niezła.

— Właśnie tak brzmi. Jak tu się wszystko układa?

Kuchnia wyglądała na czystą, podobnie jak wszystko inne. Wydawało się, że bez niej dom się nie rozpada, co było zarówno pocieszające, jak i trochę denerwujące.

— Świetnie! Tata gotuje prawie co wieczór. Zrobił pyszne curry i ciasta. — Rose podeszła do lodówki i poszperała w środku. — Jesteś głodna? Myślę, że zostało trochę z wczoraj.

— Właściwie, brzmi świetnie.

Usiadła przy swoim starym, kuchennym stole, podczas gdy Rose odgrzała jedzenie w kuchence mikrofalowej — nie mogła jeszcze używać magii w domu, ale Hermiona i tak zawsze uważała, że magiczne odgrzewanie pozostawia zabawny posmak.

Po jedzeniu postanowiły zagrać w mugolską grę karcianą, ponieważ Hermiona odmówiła zagrania w Eksplodującego Durnia. Nauczyła Rose, jak grać w Uno, na długo przed tym, jak ta otrzymała list akceptacyjny do Hogwartu, i zawsze świetnie się bawili, grając całą rodziną. Hermiona co jakiś czas rzucała zaklęcia na karty, aby się odwróciły lub upadły z powrotem na stos, na co Rose krzyczała: „Oszukujesz!”.

Tak oto Ron wrócił do domu kilka godzin później, odnajdując je w kuchni wśród śmiechu, kiedy po wnętrzu fruwały karty. Przez jego twarz przebiegł krótki błysk zatroskania. Ale potem uśmiechnął się szeroko i usiadł, by dołączyć do gry.

— Miona, chcesz zostać na kolację?

— Tak, z przyjemnością.

Tak więc pozwoliła swojemu byłemu mężowi ugotować dla nich wołowinę Wellingtona i to sprawiło jej najwięcej radości w ostatnich dniach. Prawie zapomniała o palącym bólu w klatce piersiowej, mówiącym jej, że coś jest niekompletne.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Był upalny, lipcowy dzień i Draco cieszył się z weekendowego wytchnienia. W tym momencie codzienne spotkania z Hermioną były czystą agonią. Słuchanie jej genialnych pomysłów i wpatrywanie się w jej piękną twarz, jednocześnie udając, że nie ma nic przeciwko temu, iż nie jest z nią w każdy możliwy sposób, było uczuciem niepodobnym do żadnego innego, jakie miał wcześniej. To naprawdę udowodniło mu jedno, chociaż wciąż wahał się, czy wypowiedzieć to słowo na głos. Płacz nie był mu obcy — przez lata często to robił. Zeszłej nocy śnił o niej: trzymał ją mocno, kiedy pnącza wyrosły z ziemi i porwały ją. Kiedy obudził się ze łzami spływającymi po jego twarzy i ból przeszył jego klatkę piersiową, to do niego dotarło. Nigdy wcześniej tak nie płakał z powodu kobiety. On ją kochał.

Podrapał się po zaroście, błąkając się bez celu po dworze i docierając do pokoju Scorpiusa. Jego syn dla odmiany był w domu i Draco zaśmiał się, kiedy zerknął przez otwarte drzwi i zobaczył go rozciągniętego na podłodze w morzu komiksów wokół niego.

— Co czytasz, Scorp?

Scorpius podniósł komiks z zamaskowanym superbohaterem w kolorze czerwono-niebieskim. Draco rozpoznał, że to Spider-coś tam.

Niesamowity Spider-Man, numer dwudziesty piąty. Próbuje uratować Mary Jane przed Electro.

Draco nie miał pojęcia, o czym on mówi, ale uwielbiał, jaki pełny pasji był jego syn.

— Brzmi intensywnie.

— Bo jest. — Wstał i podszedł do swojego biurka. — Myślałem. Chcę zrobić w mojej serii superbohatera mugoskiego pochodzenia. Może dziewczynę.

Draco próbował zignorować małe ukłucie w piersi.

— Myślę, że to byłoby cudowne.

Scorpius pokazał mu kilka wstępnych rysunków; wiele z nich było uderzająco podobnych do Rose, ale w gorsecie. Musiał się z tego śmiać wewnętrznie. Jednak rysunki były naprawdę dobre i powiedział mu to. Ku jego zaskoczeniu, główny bohater Scorpiusa nie wyglądał jak on sam, ale raczej jak Albus, z ciemnymi włosami i zielonymi oczami. Każdy kocha Harry’ego Pottera.

— Wszystko dobrze, tato? — zapytał po chwili Scorpius.

— Tak. Nic mi nie będzie.

Ostatecznie.

Po wyjściu z pokoju syna, kontynuował zwiedzanie dworu. Pokoi było tak wiele, że czasami zapominał ile. Minął bibliotekę i zdał sobie sprawę, że nigdy nie pokazał jej Hermionie. Uwielbiałaby ją. Westchnął, mając nadzieję, że pewnego dnia będzie miał okazję to zrobić.

W końcu przeszedł obok salonu, w którym zobaczył matkę rozmawiającą z Tilly. Mówiły tak cicho, że nie mógł ich usłyszeć — ale wiedział, że ostatnio dał Tilly tylko jedno zadanie.

— Wszystko w porządku, matko?

Podniosła wzrok, a na jej ustach pojawił się figlarny uśmiech.

— Tak, kochanie. Właśnie dawałam Tilly dodatkowe instrukcje dotyczące dość interesującego zadania, nad którym pracuje.

— Co ty kombinujesz? — Wszedł do środka i usiadł naprzeciwko niej.

— Wiem o szantażu, Draco.

Jego oczy rozszerzyły się odrobinę, zanim odzyskał spokój.

— Skąd?

— Zapomniałeś, że nigdy nie należy kwestionować moich metod?

Narcyza miała wszędzie oczy i uszy. Nie był pewien, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał.

— Słucham…

— Założę się, że nie pomyślałeś, iż kochanki Blaise’a są śledzone.

Draco pochylił się do przodu na swoim krześle. Nie pomyślał o tym… i o tym, że Blaise zdradza swoją chorowitą żonę.

— To jest…

— Wiem, iście ślizgońskie. — Usiadła wygodnie, zadowolona z siebie.

— Chciałem powiedzieć genialne, ale to też pasuje.

— Zdziwiłbyś się, jak bardzo mężczyźni są wygadani podczas pogaduszek do poduszki. — Przez chwilę przyglądała się uważnie synowi. — Chociaż ty pewnie nie.

— Matko!

— Draco!

A potem usłyszał dźwięk, którego nie słyszał od dawna — śmiech Narcyzy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona poruszyła się i odwróciła, nie mogąc zasnąć. Wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy, ale przyzwyczaiła się do tego, że Draco zostawał. Jego obecność była pocieszająca i tęskniła za jego ciężkim oddechem, kiedy leżał na boku. Zmieniła pościel od czasu, gdy u niej był, i jego zapach już dawno zniknął z jej łóżka. Za tym też tęskniła.

Przynajmniej w weekendy wiedziała, że Rose jest po drugiej stronie mieszkania, cicho chrapiąc. W ciągu tygodnia była tylko Hermiona. Sama ze swoimi myślami. Samotność zaczynała jej ciążyć. Widząc kilka pierwszych promieni słońca prześwitujących przez zasłony, postanowiła wstać i zaparzyć kawę. Zapowiadał się długi dzień.

Patrzenie na swojego byłego kochanka przez biurko było gorsze niż próba spania bez niego. Wyglądał na tak niewzruszonego tym wszystkim, że zaczęła się zastanawiać, czy była jedyną osobą, która poczuła coś więcej. Chociaż maska obojętności była tą, którą Draco często wykorzystywał przez lata — zwykle to oznaczało, że ukrywał pod nią coś więcej.

Czasami zapominała, że był utalentowanym oklumenem.

Jego szare oczy zamigotały czymś, czego nie mogła rozpoznać.

— Te dokumenty z Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami wymagają tylko twojego podpisu.

Hermiona przyjęła od niego zwój, ich ręce przypadkowo się otarły. Nawet ten niewinny kontakt wystarczył, by wywołać w niej dreszczyk emocji. Jej policzki zaróżowiły się na chwilę.

— Dziękuję. — Pospiesznie nabazgrała swoje nazwisko i spojrzała na niego. Obserwował ją, ale szybko spuścił wzrok. — Jak się miewasz? — zapytała.

— Dobrze — skłamał. — Myślę, że najlepiej będzie, jeśli nie będziemy rozmawiali o sprawach osobistych, pani Minister.

Skinęła głową, próbując powstrzymać łzy, które nagle zagroziły napłynięciem.

Zaczął się podnosić.

— Jeśli to wszystko…

— Tak, dziękuję.

Wyszedł bez słowa.

Gdyby tylko Hermiona mogła zobaczyć, w jaki sposób wcisnął się w pierwszą dostępną wnękę, opierając ręce o ścianę, aż poczuł, że ból ustępuje… Wtedy wiedziałaby, że nie tylko ona cierpi.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kolejny tydzień minął w podobny sposób: Draco przybrał chłodną postawę, by poradzić sobie ze swoim cierpieniem, a Hermiona rzuciła się w wir pracy, by zająć umysł i tym samym uwolnić się od bólu rozłąki. Ich spotkania były krótkie i profesjonalne. Draco widział jednak, że Hermiona traciła na wadze. Zastanawiał się, czy zauważyła cienie pod jego oczami.

Harry rzucał mu porozumiewawcze spojrzenia za każdym razem, gdy przechodził obok niego na korytarzu. Wrócili do cotygodniowych lunchów i mieli sporo do omówienia, bo był szczyt lata, a Scorpius spędzał wiele czasu z Albusem. Nigdy głośno nie przyznałby się do tego Potterowi, ale był szczęśliwy, że ich synowie się przyjaźnili — to sprawiało, że czuł się mniej okropnie z powodu tego, jakim kompletnym dupkiem był w szkole, wiedząc, że wychował kogoś takiego.

Dzisiaj poszli na lunch do pobliskiego mugolskiego pubu. Harry zasugerował to miejsce, żeby nikt nie pytał o „ekstremalne kwoczenie” Draco.

— Nie jestem kwoką, Potter.

— Oczywiście, że jesteś, i to jest wręcz obrzydliwe. Może poczujesz się lepiej po piwie lub dwóch.

Zwykle nie miał w zwyczaju pić w porze lunchu, ale Złoty Chłopiec miał rację. Po zjedzeniu połowy ryby z frytkami i wypiciu prawie dwóch kufli Guinnessa powiedział:

— Może miałeś rację.

Harry uśmiechnął się.

— Przepraszam, co to było, Malfoy? Mógłbyś powtórzyć?

— Nie przesadzaj z tym twoim cholernym szczęściem — mruknął śmiertelnie poważnie Draco.

Uświadomił sobie, że się uśmiecha, mimo że próbował się skrzywić, i nagle pojawiła się ta irytująca myśl. Merlinie, Harry Potter był moim przyjacielem.

Miał lepszy nastrój, gdy wrócił do gabinetu, ale szybko minął, gdy zdał sobie sprawę, kto czeka w środku.

— Zabini.

— Draco.

Wszedł do środka i zamknął drzwi.

— Czemu zawdzięczam tę przyjemność? — Upewnił się, że podkreślił ostatnie słowo, żeby Blaise wiedział, że tak nie było.

— Wiem, że, technicznie rzecz biorąc, nie masz prawa głosu na posiedzeniach Wizengamotu, ale pomogłoby, gdybyś poświadczył za moją kandydatką — lub przynajmniej ręczył za nią u pani Minister, która dokona ostatecznego zatwierdzenia.

— Kto to taki? — Draco usiadł i wyciągnął się trochę, jakby to go nudziło.

— Millie Bulstrode.

Szczęka Draco opadła.

— Chcesz, żebym polecił Millicentę Bulstrode do Wizengamotu?

To prawda, że ich dawna koleżanka z klasy nie była Śmierciożercą, ale po Hogwarcie została wciągnięta w podejrzany handel mrocznymi artefaktami i zawsze była okrutna wobec Hermiony.

— Teraz jest porządną osobą, Draco. Jej mąż prowadzi sklep z miotłami na zamówienie, ale po latach bezskutecznych prób posiadania dzieci, trochę jej się nudzi. Potrzebuje zajęcia.

— Więc myślisz, że prawodawstwo to dobry kierunek. — Draco potrząsnął głową. — Powiedz jej, żeby zaczęła robić na drutach.

— Myślę, że docenisz powagę swojej sytuacji. Machnięcie różdżką i te zdjęcia trafią prosto do Proroka Codziennego.

Draco skrzywił się.

— Dobra. Będzie miała moją aprobatę, gdy kwit wyląduje na biurku Minister.

Blaise uśmiechnął się i wstał z krzesła.

— Doskonale. Do zobaczenia, Draco.

Draco patrzył, jak odchodzi, ukrywając pogardę dla swojego byłego przyjaciela. Był teraz obrazem uległości, ale wszystko, czego potrzebował, to jedna soczysta plotka od Tilly, a byłby jak testral z kością. Nie mógł się doczekać.

Chociaż był dobry w ukrywaniu swoich prawdziwych uczuć, Draco nie czuł potrzeby utrzymywania fasady w domu. Scorpius przestał pytać, czy wszystko z nim w porządku po mniej więcej pięćdziesiątym razie, a zamiast tego próbował odwrócić jego uwagę własnymi historiami. Narcyza nalegała na herbatę częściej niż zwykle. Kiedy przekroczył próg, rzucił swoją zewnętrzną szatę gdzieś w pobliżu frontowej szafy. Nawet nie zawracał sobie głowy patrzeniem i sprawdzaniem, czy skrzat domowy się nią zajął.

Wszedł głębiej do domu i był zaskoczony, widząc matkę czekającą na niego u stóp wielkich schodów.

— Głowa do góry, Draco. Dzisiaj wieczorem jemy rodzinną kolację.

Naprawdę podobał mu się fakt, że Narcyza była dawną sobą. Krzątała się teraz po całym dworze, a nie tylko po swoim skrzydle. Robiła nawet kilka remontów i planowała zorganizowanie jednej lub dwóch imprez charytatywnych.

Draco zajrzał do Scorpiusa, który już mył się przed kolacją, po czym sam postanowił się odświeżyć. Zamrugał dwa razy, widząc swoje odbicie w lustrze. Ostatnio ledwo przejmował się swoim wyglądem, wychodząc na cały dzień. Teraz, kiedy doszło do zerwania z Granger, wydawało się, że nie ma to większego sensu. Był bardziej blady niż zwykle, miał podkrążone oczy, a rysy twarzy wydawały się jeszcze ostrzejsze niż wcześniej. Stracił też trochę na wadze, jego szaty szyte na miarę były nieco luźniejsze. Najbardziej zauważalny był jego zarost — golił się raz na kilka dni zamiast codziennie, a ciemniejszy blond odcień na jego podbródku był tego dowodem.

Otrząsając się, spryskał twarz wodą. Nie musiał dawać z siebie wszystkiego na tę kolację.

Był za trzecim zakrętem, kiedy pojawiła się Tilly z trzaskiem, z szerokim uśmiechem na małej twarzy. Jej nadmiernie duże uszy drżały z podniecenia.

— Panie, Pani, Tilly donosi, że ma wieści o panu Zabinim!

___________

Witajcie :) w niedzielne popołudnie pojawiam się z nowym rozdziałem. Jest trochę smutno i tak jakoś niezręcznie momentami, ale mimo wszystko uwielbiam tego Draco. Ta jego bezradność jest smutna ale jednocześnie bardzo urocza. A Narcyza w tym opowiadaniu to sztos! Dajcie znać, jak Wasze wrażenia.

Na kolejny rozdział zapraszam we wtorek. Właśnie siadam do jego tłumaczenia, także powinien być na czas.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłej niedzieli! Enjoy!

1 komentarz:

  1. No i jak tu nie kochać Narcyzy? Mam nadzieję, że Blaise się odwali jak najszybciej. Oby Draco i Hermiona jak najszybciej się pogodzili bo ta sytuacja łamie moje serce.

    OdpowiedzUsuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy