wtorek, 30 sierpnia 2022

[T] Still Life: Rozdział 13

 

Draco przez kilka chwil wpatrywał się w skrzata domowego.

— Scorpius, mógłbyś pójść do swojego pokoju i tam skończyć kolację? Albo gdziekolwiek indziej?

Jego syn skrzywił się.

— Ale dlaczego?

— Ponieważ Tilly ma poufne informacje, które są przeznaczone tylko dla mnie i twojej babci. — Upewnił się, że rzuca surowe spojrzenie — takie, którego często nie potrzebował w przypadku dziecka tak grzecznego jak Scorpius — tylko po to, by osiągnąć cel.

Prychnął.

Dobra. Dlaczego zawsze się mnie pozbywasz, gdy robi się ciekawie?

Scorpius wstał z miejsca i wręczył swój na wpół pusty talerz Mimsy, która nagle znalazła się u jego boku. Zaczarowała talerz, wysyłając go w miejsce, gdzie poszedł, żeby mógł dokończyć kolację.

— Pewnego dnia będziesz na tyle dorosły, że nie będziesz chciał brać udziału w takich rozmowach — wycedził Draco.

Kiedy wyszedł, Narcyza zwróciła się do małej skrzatki domowej, która wciąż podskakiwała z podniecenia.

— Co znalazłaś, Tilly?

— Pani powiedziała Tilly, żeby poszła za paniami, które opuszczają sypialnię pana Zabiniego. Większość pań jest bardzo nudna. Ale pan Zabini ma ostatnio nową damę.

Draco spojrzał na matkę, która uniosła brew. Musiał przyznać, że to był genialny pomysł.

— Kogo? — zapytał.

— Pannę Daphne Greengrass.

Draco zamurowało. Nie widział Daphne od śmierci Astorii i nawet wtedy ledwo. Spóźniła się na ceremonię i uciekła bez słowa. Starsza siostra Greengrass była zagadką po wojnie. Podobno zalecała się do czarodziejów w całej Europie, ale nigdy się z żadnym z nich nie osiedliła. Ciekawe więc było to, że teraz wylądowała w łóżku Blaise’a Zabiniego.

Słuchał, jak Tilly dzieliła się swoją detektywistyczną pracą. Najwyraźniej Dahpne wydawała cotygodniowe obiady dla kilku swoich najbliższych przyjaciół i wspomniała mimochodem, że ma nadzieję niedługo zostać żoną kogoś bardzo ważnego w Ministerstwie — i że on w końcu zostanie Naczelnym Magiem Wizengamotu.

— Fascynujące — zadumała się Narcyza, odchylając się na krześle.

— Myślisz, że szykuje jakiś plan obalenia Percy’ego Weasleya? — zapytał Draco.

— To miałoby sens, prawda? Teraz musisz tylko przeprowadzić własne dochodzenie, Draco. Przejrzyj akta i dowiedz się dokładnie, ile osób nominował Blaise, odkąd zajął swoje stanowisko.

— Znakomicie. — Zatrzymał się na chwilę, zamyślony. — Wiesz, że on też załatwił mi moje stanowisko.

— Tak, ale do własnych celów. Powinien był wiedzieć, że lepiej nie zadzierać z Malfoyami.

— W rzeczy samej — powiedział Draco z lekkim uśmieszkiem na ustach.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Przełom z Tilly sprawił, że Draco poczuł się lepiej niż przez ostatnie tygodnie — do czasu aż znów zobaczył Hermionę. Dała sobie spokój z noszeniem szarych, żałobnych szat, czy cokolwiek to było, i wróciła do normalnych ubrań. Dziś miała na sobie czarno-biały top w kropki i ołówkową spódnicę w kolorze łososiowym. Chociaż zauważył, że nieco schudła, nadal wyglądała zachwycająco, a jego usta wyschły na jej widok. Merlinie, daj mi siłę.

Hermiona podniosła wzrok, gdy szła przez Atrium. Oczywiście ona i Draco przybyli o tej samej porze. Wyglądał tak samo przystojnie jak zawsze w ciemnych, granatowych szatach z limonkową podszewką dla odrobiny koloru — i odrobiny Slytherinu. To sprawiło, że jej klatka piersiowa zacisnęła się, gdy widziała, jak dobrze wygląda, i nie mogła nic z tym zrobić. Chciała wciągnąć do go wnęki i głupio pocałować, przeprosić za to, że się wystraszyła i wznowić to, co przerwali. Z drugiej strony nie była pewna, czy nadal tego chciał. Decyzja o rozstaniu była obopólna, ale to on zrobił pierwszy krok — to on zachowywał się tak, jakby mu to nie przeszkadzało. Westchnęła. To wszystko było takie skomplikowane, prawda?

Niech szlag trafi ją i jej ambicję. Uwielbiała bycie Minister Magii; był to najlepszy sposób, by pomóc czarodziejskiemu światu i uczynić jak najwięcej dobra. Ale po co pomagać wszystkim na około, skoro sama była nieszczęśliwa?

— Dzień dobry, pani Minister. — Jego głos brzmiał dzisiaj rano bardziej ochryple niż zwykle i Hermiona musiała aktywnie walczyć z ciepłem zalewającym jej ciało.

— Dzień dobry, doradco. Odbierzesz herbatę przed naszym porannym spotkaniem?

Była spokojna, chłodna i opanowana. Draco chciał zaciągnąć ją do toalety i wydymać do upadłego, aż zapomni, dlaczego to przerwali.

— Tak; chcesz, żebym ci przyniósł?

Uniósł brew — czy już to przerabiali? Miał nadzieję, że kiedy jego plany dotyczące Blaise’a się powiodą, będzie mógł wrócić do niej na kolanach, a ona zlituje się nad nim — albo na coś znacznie bardziej godnego i odpowiadającego Malfoyom.

— Proszę. Byłoby miło.

Hermiona uśmiechnęła się i poczuła się trochę bardziej jak za dawnych czasów, zanim zaczęli się pieprzyć jak króliki na każdej powierzchni w jej gabinecie… i w mieszkaniu. Przynajmniej nadal był obecny w jej życiu — to było najważniejsze.

Kiedy Hermiona wróciła do domu w piątek wieczorem, Rose czekała na nią w kuchni.

— Tata miał plany na wieczór, więc pozwolił mi wcześniej tu przyjść przez Sieć Fiuu.

— Cóż, jaka cudowna niespodzianka.

— Wyglądasz dzisiaj trochę lepiej, mamo. — Rose uściskała ją na powitanie.

— Co masz na myśli, mówiąc „lepiej”? — Hermiona położyła dłoń na biodrze, starając się brzmieć nonszalancko. Próbowała być subtelna w swoim smutku, ale, z drugiej strony, jej córka była całkiem spostrzegawcza.

Rose wzruszyła ramionami.

— Ostatnio byłaś trochę przygnębiona. Założyłam, że zerwałaś ze swoim sekretnym chłopakiem.

Hermiona walczyła z gorącem na policzkach i zaniepokojonym spojrzeniem córki.

— Cóż, to skomplikowane… ale nie mijasz się z prawdą. — Odchrząknęła i zaczęła krzątać się po kuchni, dając do zrozumienia, że to nie jest temat, na który chciałaby rozmawiać. — Może zamówimy coś na wynos? Ty wybierasz?

Rose ożywiła się tym.

— Brzmi wspaniale. Może chińszczyzna?

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Trochę musiał ją czarować, ale Draco w końcu namówił starszą, zrzędliwą czarownicę o imieniu Edna, żeby wpuściła go do archiwum. Kilka lat temu Ministerstwo masowo wdrożyło samopiszące pióra, aby rejestrowały w zasadzie wszystko, co działo się w budynku. Zatrudnienia, zwolnienia, rozprawy sądowe w Wizengamocie — jeśli miało to miejsce w Ministerstwie, rejestrowano to i umieszczano w archiwum.

Funkcja wyszukiwania była jednak dość uciążliwa. Trzeba było rzucić zaklęcie i wypowiedzieć słowa kluczowe, które wskazałyby wszystkie zwoje zawierające to słowo. To zajęło mu wieczność. W końcu natknął się na to, czego szukał: akta obecnych członków Wizengamotu. Na ustach Draco pojawił się chytry uśmiech, kiedy rozpoznał kilka nazwisk.

Był o wiele bliższy pogrzebania Blaise’a i swojej wolności.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona znów pracowała do późna. Teraz nie to, że potrzebowała, ale raczej nie była gotowa wrócić do swojego pustego mieszkania. Ułożyła alfabetycznie wszystkie książki w swoim gabinecie, po tym, jak kilka miesięcy temu posegregowała je według tematu. Przygotowywała właśnie zamówienie na nowe krzesło biurowe, kiedy poczuła czyjąś obecność w drzwiach. Jej tętno przyspieszyło, ale kiedy podniosła wzrok, zawstydziła się, że jest lekko rozczarowana.

— Och, to ty.

Harry wyglądał na skonsternowanego jej niezbyt ciepłym powitaniem.

— Ciebie też miło widzieć, Hermiono.

— Przepraszam, Harry. Myślałam, że to ktoś inny.

A przynajmniej miała nadzieję, że tak będzie. Jej policzki zarumieniły się, gdy przerzucała papiery na biurku.

Minęło kilka tygodni, odkąd ona i Draco zerwali. Odzyskali poniekąd profesjonalną relację zawodową — i nadal był doskonałym doradcą — ale tęskniła za nim.

Harry uniósł brew.

— W ciągu ostatnich tygodni znowu zapracowujesz się na śmierć. Wiem, że twoje obciążenie pracą nie jest tak duże, jak kiedyś… — urwał, a jego policzki zalał róż. Wiedziała, że próbował przywołać temat Draco.

Hermiona rzuciła mu swoje najlepsze spojrzenie z serii „proszę, nie pytaj”.

— Słuchaj, Ginny zabrała dzisiaj dzieci do Nory na kolację. Może gdzieś pójdziemy? Minęło trochę czasu, prawda?

Kolacja z Harrym brzmiała świetnie. Powrót do jej samotnego mieszkania opóźniłby się jeszcze o kilka godzin i mogliby nadrobić zaległości.

— Brzmi wspaniale.

Znaleźli się w mugolskiej restauracji, do której poszli tylko raz w życiu na dość niezręczną podwójną randkę z Ginny i Ronem. Atmosfera tam była cudowna, zapachy rozpływały się w ustach i wkrótce Hermiona zanurzyła drugi kawałek naan w kurczaku tikka masala.

— Cieszę się, że wrócił ci apetyt. — Harry patrzył, jak wkłada jedzenie do ust.

— Co masz na myśli?

Wzruszył ramionami.

— Schudłaś, Hermiono. Martwiłem się o ciebie. Znowu pracujesz do późna, prawie z nikim nie rozmawiasz…

— Cóż, byłam zajęta. — Przerwała posiłek, by wziąć łyk piwa.

— Malfoy nie wykonuje swoich obowiązków? — Hermiona skrzywiła się, kiedy wypowiedział to nazwisko, i wtedy go oświeciło. — Jasny gwint. Przepraszam, Hermiono. Obawiam się, że to moja wina.

Jej oczy rozszerzyły się.

— Harry, o czym ty…

— Nie zdawałem sobie sprawy, że ty też jesteś w nim zakochana.

Hermiona sapnęła.

— O czym ty… ja nawet…

— Wiem, że ty i Malfoy ze sobą sypialiście.

Poczuła, jak jej twarz się rozgrzewa i rozejrzała się dookoła, aby upewnić się, że nikt ich nie obserwuje, chociaż było to wysoce nieprawdopodobne w mugolskiej restauracji.

— Nawet jeśli to prawda, skąd wiesz… o tej drugiej rzeczy?

— To ja przekonałem go do zerwania. Myślałem, że ryzykujesz swoją pracę dla odskoczni.

Hermiona gapiła się na niego. Wyglądał poważnie i aż zaczęło ją boleć w piersi.

— On nie był… to było coś więcej niż to. — Pociągnęła nosem, gdy łzy zebrały się w kącikach jej oczu.

Harry zastanawiał się nad tym przez chwilę, drapiąc się palcami po brodzie.

— Cóż, powiedziałaś mu to?

— Mieliśmy umowę. To miało być czysto fizyczne — mój pomysł. Potem musiałam to spieprzyć i zacząć coś czuć.

— Hermiono, jesteś ślepa, czy jak? Ten szpiczasty półgłówek szaleje za tobą. Ostatnio chodzi po okolicy, wyglądając jak Inferius. Wiem, że jest tak samo nieszczęśliwy jak ty.

Potrząsnęła głową, ocierając łzę, która uciekła.

— To i tak nie ma znaczenia. Jak powiedziałeś, głupio było ryzykować swoją pracę dla dobrego bzykanka.

Harry sięgnął przez stół, by wziąć ją za rękę.

— Nie sądzę, że to było tylko tyle, ty też nie. Po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa. I przez jakiś czas w tym roku byłaś najszczęśliwszą, jaką widziałem cię od bardzo dawna. Chociaż boli mnie samo mówienie o tym, myślę, że ty i Malfoy do siebie pasujecie.

Uśmiechnęła się, słysząc wyznanie swojego najlepszego przyjaciela — w zasadzie pieczęć aprobaty. Przełknęła.

— Ale prawo..

— Zostało stworzone z myślą o lukach. Jak myślisz, z kim rozmawiasz? — Harry uśmiechnął się.

Hermiona zaśmiała się i wróciła do jedzenia. Dopiero później zdała sobie sprawę, że Harry powiedział „ty też jesteś w nim zakochana”. Musiała przyznać Złotemu Chłopcu nagrodę za spostrzegawczość: absolutnie była zakochana w Draco. Zaprzeczanie mijało się z celem. Ale czy on czuł to samo? Czy Harry miał jakieś informacje, w które nie była wtajemniczona? Draco mógł mu się zwierzyć?

Te pytania nie pozwalały jej zasnąć przez długi czas, zanim sen ją pochłonął.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Muszę cię pochwalić za dobrze wykonaną robotę, Draco. Wprowadzenie Millie do Wizengamotu zaplanowano na przyszły wtorek i jest zachwycona, że może służyć innym czarownicom i czarodziejom.

Draco poczuł żółć w gardle.

— Daruj sobie, Blaise.

Wrócili do tego samego baru, pijąc i śmiejąc się, jak za starych czasów w pokoju wspólnym Slytherinu. Zabini wydawał się być raczej zadowolonym z siebie, ale Draco pozwolił mu się puszyć, ile tylko chciał. Wkrótce załatwi go na dobre i Blaise nawet nie będzie się tego spodziewał.

— Och, no weź. Kiedyś byłeś taki fajny! — Blaise prychnął i wziął kolejny łyk swojego drinka. Był już mocno wstawiony Ognistą Whisky — to zdecydowanie nie był pierwszy drink.

— Nadal się bawię. Kiedy moje środki do życia nie są zagrożone.

Blaise przewrócił oczami.

— Błagam. Nie jest tak, że potrzebujesz tej pracy. Masz wystarczająco dużo pieniędzy.

— Nie, ale lubię ją. Wiesz lub nie, ale lubię politykę i wymyślanie najlepszych pomysłów na załatwianie spraw. Poza tym Granger przegrałaby beze mnie. — Myśl o niej natychmiast go zdenerwowała. Draco przeczesał palcami włosy, całkowicie je rujnując.

Blaise zmiękł na chwilę, gdy się mu przyglądał.

— Naprawdę ją kochasz, prawda?

Usta Draco zacisnęły się w linię. Nie chciał nawet odrobiny współczucia od Zabiniego.

— A co, jeśli tak?

— Stary, Weasley cię zabije.

Draco prychnął.

— Rozwiedli się. Poza tym chciałbym zobaczyć, jak próbuje.

To wywołało kolejny chichot Blaise’a.

— Ja też, kolego. Ja też.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— A więc to prawda? Przez cały ten czas bzykałaś się z Draco Malfoyem? — Oczy Ginny zabłysnęły ciekawością.

Hermiona zaprosiła ją na kolację i drinki, ponieważ Harry musiał pracować do późnych godzin wieczornych. Ron obecnie zajmował się wszystkimi dziećmi. Westchnęła.

— Wygląda na to, że Harry nie ma przed tobą żadnych tajemnic.

— Proponuję mu loda i wszystko mi mówi. Miejmy nadzieję, że nie zostanie przesłuchany przez Vilę. — Ginny zaśmiała się z siebie. — Ale wróćmy do rzeczy — Malfoy? Wiedziałam, że jest twoim doradcą, ale… — Jej oczy rozszerzyły się, gdy wszystko zrozumiała. — Na obwisłe jaja Merlina, czy to bóg seksu, którego mi opisywałaś kilka miesięcy temu?

Hermiona zarumieniła się i upiła łyk wina, podczas gdy Ginny uśmiechała się do niej.

— Tak, hmm… to on. Ale Harry musiał ci powiedzieć, że zerwaliśmy.

Jej twarz posmutniała.

— Tak, i nie myśl, że tak szybko mu wybaczę. Wyglądałaś zdrowo, szczęśliwie i na całkowicie wyruchaną. Teraz znowu jesteś chuda i smutna, a ja nie mogę tego znieść. — Ginny szybko złapała ją w gwałtownym, miażdżącym oddech uścisku, a Hermiona wypluła rude włosy ze swoich ust.

Kiedy udało jej się wyplątać, Hermiona posłała jej słaby uśmiech.

— Tęsknię za nim, ale czy warto ryzykować moją pracę?

— Prawdziwe pytanie brzmi: czy go kochasz?

Łzy wypełniły oczy Hermiony.

— Myślę, że tak.

— W takim razie jest tego warte. — Ginny nalała sobie kolejny kieliszek wina, najwyraźniej uznając, że zmiana tematu wyjdzie im na dobre. — Jesteś gotowa na powrót Rose do Hogwartu?

— Z pewnością ona jest gotowa. Już spakowała kufer. Ale jestem podekscytowana jej ostatnim weekendem tutaj.

— To dobrze. Założę się, że lubi twoje mieszkanie.

— O tak. Doceniła też dodatkową przestrzeń w szafie. Ta dziewczyna jest wieszakiem na ubrania.

Ginny przechyliła butelkę nad kieliszkiem Hermiony.

— Zakończmy to. — Na jej ustach pojawił się bezczelny uśmiech. — Więc, jakim sprzętem dysponuje Malfoy?

— Ginny! — Hermona udawała oburzenie, ale potem zaczęła chichotać jak szalona ze swoją przyjaciółką.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kiedy wrócił do domu z pubu, Draco zastał matkę w jej rzadko używanym gabinecie, piszącą list.

— Do kogo wysyłasz sowę?

— To nie twoja sprawa, kochanie. Zebrałeś więcej informacji o Blaisie Zabinim?

Draco podejrzewał, że to, co robiła, jak najbardziej było jego sprawą, ale zdecydował, że najlepiej będzie jej to zostawić.

— Tak, myślę, że mam wszystko, czego potrzebuję.

Akta były bezpiecznie schowane w jego własnym gabinecie, w urządzeniu, które wymagało otwarcia krwią Malfoyów.

— Doskonale. Masz plan, jak to ujawnić?

— Mam.

Narcyza uśmiechnęła się złośliwie i napiła wody z kryształowego kielicha stojącego na jej biurku.

— Kiedy wszystko się ułoży, możesz przeprosić panią Minister i odpowiednio się związać. Myślę, że nadal gdzieś mam pierścionek twojej babci…

— Nie wychodźmy przed szereg, matko. Jeszcze się nie płaszczyłem i nie wyznałem jej miłości.

— No to rób to jak najszybciej! Nie będę żyła wiecznie, Draco. Chciałabym zobaczyć ciebie szczęśliwego i ponownie ożenionego, zanim umrę.

Draco przewrócił oczami.

— Będę miał to na uwadze.

Zostawił matkę z jej korespondencją i poszedł sprawdzić, co ze Scorpiusem. Jutro Hogwart Express zabierze go z powrotem do szkoły. Miło było mieć go w domu, ale cieszył się, że jego syn wraca do rutyny. Merlin wiedział, że ostatnio Draco nie był dobrym towarzystwem. Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona i Rose świetnie bawiły się ubiegłego wieczora w Londynie. Poszły na pizzę, obejrzały film i zrobiły małe zakupy na ostatnią chwilę, ponieważ Rose chciała mieć kilka nowych ubrań na weekendy w Hogsmeade.

Zbyt szybko Hermiona obudziła się w bezlitosnym świetle słonecznym, wpełzającym przez jej zasłony, i zdała sobie sprawę, że podróż na peron 9 i ¾ oznaczała zobaczenie Draco. Ona… nie mogła tego zrobić. Wystarczająco trudno było widywać go w pracy, kiedy mieli sprawy do omówienia. Myśl o konieczności porozmawiania z nim w obecności tylu byłych kolegów z klasy, którzy wysyłali swoje dzieci z powrotem do szkoły, sprawiła, że jej żołądek się skręcił. Właśnie zdała sobie sprawę, że go kocha; na taką konfrontację było za wcześnie.

Poszła do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę, najpierw pisząc krótką wiadomość do Rona, by zmienić miejsce spotkania. Wszyscy planowali pojechać na King’s Cross, ale nie mogła tego zrobić. Miejmy nadzieję, że Rose zrozumie.

Ron zgodził się, ale kiedy spotkała się z nim, by przekazać Rose, patrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy. To było tak, jakby widział ją po raz pierwszy od lat.

— Nie wyglądasz zbyt dobrze, Miona.

Hermiona zacisnęła usta w cienką linię.

— O rany, dzięki, Ronaldzie.

— Wiesz, że nie miałem nic złego na myśli. Wszystko w porządku?

— Jak najbardziej. To tylko gorszy dzień. Zamierzam trochę pospacerować po Brytyjskiej Bibliotece. Wiesz, że przebywanie z książkami zawsze pomaga.

Ron wzruszył ramionami.

— Właściwie nigdy tego nie rozumiałem, ale jeśli pomaga.

— Pa, mamo. — Rose przytuliła ją mocno.

— Do widzenia, Rosie — odszepnęła Hermiona. Jej mała dziewczynka tak szybko dorastała.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Po tym, co wydawało się niekończącym się latem, w końcu nadszedł czas, aby dzieci wróciły do Hogwartu. Draco widział w oddali parę unoszącą się z lokomotywy; nostalgia wpełzła w jego żyły. Scorpius zawsze nalegał, by wcześniej dotrzeć na peron, ponieważ lubił patrzeć, jak wjeżdża pociąg.

Tak jak to miał w zwyczaju robić w ubiegłych latach, Draco trzymał się z tyłu, od niechcenia opierając się o ścianę i obserwując, jak Scorpius i Albus rozmawiają. Ginny była jedynym dorosłym Potterem, który się pojawił, ponieważ Harry miał pilne sprawy do załatwienia w Ministerstwie. Wypatrywał drugiego Weasleya, mając raczej nadzieję, że zamiast niego zobaczy Granger.

Minęły dwa miesiące, odkąd zerwali — odkąd był tchórzem i bez walki przystał na żądania Blaise’a. Bez niej był nieszczęśliwy. Choć przyznanie się do tego bolało, Harry miał rację — był w niej rozpaczliwie zakochany. Tak było, odkąd pierwszy raz się bzykali. Może nawet wcześniej.

— Ej, Malfoy! — usłyszał zgrzytliwy głos. — Pieprzysz moją żonę?

Draco odwrócił się w samą porę, by zobaczyć Rona Weasleya, zbliżającego się do niego z twarzą prawie tak czerwoną jak jego włosy. Ledwo zdążył przetworzyć słowa mężczyzny, zanim jego pięść wymierzyła w twarz Draco. To był ostry cios, ale nie tak mocny, jak mógłby być. Jak, do diabła, się dowiedział? Draco wytarł krew z kącika ust i uśmiechnął się, a adrenalina zaczęła krążyć w jego żyłach.

— Masz na myśli byłą żonę, Weasley?

Twarz Rona była prawie fioletowa z wściekłości.

— Ty jebany frajerze, zabije cię! — Znowu go zaatakował.

Tym razem Draco był gotowy i zablokował jego cios, skręcając w bok, zanim wylądował na nosie Weasleya. Głośne chrupnięcie było strasznie satysfakcjonujące i tylko sprawiło, że poczuł się trochę winny, gdy gapie sapnęli i osłonili swoje dzieci.

Ron zacisnął nos i spojrzał w górę, niedowierzając, że Draco Malfoy spowodował jego krwotok. Zanim jednak mu się odpłacił, jakiś głos krzyknął:

— Tato!

Rose Granger-Weasley podbiegła, wciskając obie ręce w pięść ojca, by powstrzymać go przed rzuceniem się na starszego Malfoya. Scorpius był tuż za nią, biegnąc sprintem, żeby sprawdzić, co z Draco.

— Przestań w tej chwili! — rozkazała, brzmiąc jak jej matka.

Oczy Rona obserwowały Draco, gdy próbował wyrwać się z uścisku córki.

— Rose, doceniam troskę, ale to sprawa między mną a Malfoyem.

— Nie, tato. Mnie też to dotyczy, bo mama jest w nim zakochana!

Ron zamarł i spojrzał na córkę szeroko otwartymi i błagalnymi oczami.

Draco był oszołomiony. Spojrzał na Scorpiusa, prawie na poziomie jego oczu. Jego syn wzruszył ramionami i powiedział:

— Co, myślisz, że o was nie rozmawiamy?

— Ona nie może… to nie jest… — Ron nadal mamrotał bzdury, gdy jego córka rzuciła szybkie Episkey i wręczyła mu chusteczkę, aby wytarł krew.

— Mama była bardzo szczęśliwa przez mniej więcej pierwszy tydzień, kiedy wróciłam do domu na wakacje. Byłam bardzo podekscytowana latem. Potem coś się stało i od tego czasu jest nieszczęśliwa. Scorpius i ja domyśliliśmy się tego, kiedy przyłapał ich na całowaniu.

Draco otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale żadne słowa nie padły.

— To prawda, panie Weasley — powiedział Scorpius, stając przed swoim niemym ojcem. — Cokolwiek myśli pan o moim tacie, teraz jest inny. I mogę powiedzieć, że bardzo kocha panią Minister. Jest przygnębiony, odkąd zerwali.

Kiedy to mówił, stał się trochę wyższy, a serce Draco wezbrało z dumy.

— Lepiej wsiadajcie do pociągu — wtrącił łagodny głos.

To była Ginny, która pojawiła się tu w trakcie zamieszania. Albus wisiał na pociągu, machając dziko do Scorpiusa.

— Chodź, Scorp. — Rose złapała go za ramię i pobiegli do pociągu.

Draco patrzył, jak odchodzą, myśląc o tym, jak miło było widzieć, że się dogadują, kiedy jego syn odwrócił się i mrugnął przez ramię. Draco parsknął śmiechem i skinął głową.

— Skończyliście już? — powiedziała Ginny swoim najsurowszym matczynym głosem.

— Ja tak, jeśli on też. — Draco nie dbał o to, czy był rozdrażniony. Nie ufał Weasleyowi nawet na tyle, na ile daleko potrafił nim rzucić — co sądząc po jego piwnym brzuchu, nie byłoby zbyt daleko.

— Tak, Gin. Przepraszam. Po prostu nie miałem wystarczająco dużo czasu, aby to przetrawić.

Wbiła w brata mordercze spojrzenie.

— Więc pomyślałeś, że najlepiej będzie zacząć walczyć z Draco na peronie na oczach wszystkich dzieci?

Przynajmniej miał na tyle przyzwoitości, żeby wyglądać na zawstydzonego.

— Cóż, to brzmi bardzo źle, gdy tak o tym mówisz.

— Ron, jesteś moim bratem i kocham cię, ale czasem potrafisz być cholernym dupkiem. — Ginny położyła ręce na biodrach. — A teraz znikaj stąd, do cholery. Muszę pomówić z Draco.

Gdy Ron znalazł się poza zasięgiem słuchu, Draco próbował się do niej uśmiechnąć, ale skończyło się to skrzywieniem z bólu.

— Chciałaś ze mną porozmawiać, pani Potter?

— Słuchaj, nie wiem dokładnie, co powiedział ci mój mąż, ale potrafi być nadopiekuńczy wobec Hermiony. Jest jak siostra, której nigdy nie miał. Ale między tobą i Hermioną najwyraźniej jest coś wyjątkowego. Jest wrakiem odkąd zerwaliście. Zakładam, że nie chciała cię dzisiaj widzieć, dlatego poszła do Brytyjskiej Biblioteki.

Draco przygryzł usta; możliwość rozwiązania sprawy z Granger wyrosła jak grzyby po deszczu. Potem przypomniał sobie, że nadal nie załatwił sprawy z Blaise’em. Albo z ich pracą. Przełknął.

— Dlaczego mi o tym mówisz?

— Oczywiście po to, żebyś mógł tam pójść i jej powiedzieć, co czujesz. Szczerze, Malfoy. Czy wszyscy mężczyźni są tacy głupi? — Uśmiechnęła się do niego, jej oczy powędrowały w dół jego ciała i mrugnęła, zanim przeszła na mugolską stronę dworca King’s Cross.

_____________

Witajcie :) we wtorkowy wieczór pora na kolejną dawkę tłumaczenia. Nie wiem jak Wy, ale ja coraz bardziej lubię Narcyzę w tej historii. Zawsze była traktowana po macoszemu, ale tutaj ukazana została z najlepszej, ślizgońskiej strony. Chociaż ten rozdział zdecydowanie wygrała Ginny. Jakie są Wasze odczucia? Dajcie znać.

Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się w piątek lub sobotę. W tygodniu mam wiele na głowie i brakuje czasu na tłumaczenie, no ale może coś się uda wygospodarować.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

1 komentarz:

  1. Całe szczęście, że sprawy zaczynają się dobrze układać! Uwielbiam Narcyze, prawdziwa z niej Ślizgonka ♥️ Ginny jak zawsze ogień 🔥 Kocham to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy