niedziela, 7 sierpnia 2022

[T] Still Life: Rozdział 6

 

To było nie do zniesienia. Hermiona gryzła koniec swojego pióra i gdyby jeszcze przez chwilę musiał wpatrywać się w jej idealnie owinięte wokół niego usta, mógłby rzucić się przez biurko i w ogłupieniu ją pocałować. Nie mógł przestać myśleć o tym, jak te wargi będą obejmować jego…

Lubieżne myśli przerwało pukanie do drzwi.

Harry wsunął głowę do środka.

— Nadal jesteśmy umówieni na lunch, Malfoy?

— Naturalnie. Do diabła, zapomniałem.

Prawda była taka, że przez cały ranek był tak zainteresowany gapieniem się na Granger, że całkowicie stracił rachubę czasu. Nie mógł uwierzyć, że było już południe.

— Najpierw szukałem cię w twoim biurze, ale nie było cię tam.

Hermiona drgnęła, gdy w końcu go zauważyła.

— Cześć, Harry!

— Hej, Hermiono. Myślałem, że mieliście spotkanie wcześniej rano?

— Och, tak, zajęliśmy się pracą i po prostu straciliśmy poczucie czasu, jak sądzę.

— Hmm. — Harry podrapał się po zaroście; jego zielone oczy były nieco jaśniejsze i bardziej dociekliwe niż zwykle. Hermiona poruszyła się nerwowo na swoim miejscu. — Chcesz zjeść z nami lunch? — zapytał.

— Nie mogę, ale dziękuję za zaproszenie. Umówiłam się na lunch z Luną.

Harry rozjaśnił się na wspomnienie ich byłej koleżanki ze szkoły.

— Och? Co u niej?

— Dobrze, tak myślę. Przygotowała ustawę o reintrodukcji jednorożców i chce, żebym rzuciła na nią okiem.

— Fascynujące.

Draco niechętnie wstał z krzesła i czekał w drzwiach.

— Idziemy, Potter?

— Powinniśmy. Miłej zabawy z Luną, Hermiono, pozdrów ją ode mnie.

— Oczywiście. Zachowujcie się, chłopcy!

Żołądek Draco podskoczył, kiedy nazwała go „chłopcem” — czy to oznaczało, że w końcu mu się udało? Że teraz razem z Harrym Potterem był jednym z jej chłopców? Nie był pewien, czy to coś znaczyło.

— Wszystko w porządku, Malfoy? — zapytał Harry, gdy szli do windy.

— Nigdy nie było lepiej, a co?

— Po prostu przez chwilę się zarumieniłeś, to wszystko.

Harry miał lekki uśmieszek na ustach, a Draco odniósł wrażenie, że coś podejrzewa. Czasami miał przeczucie, że Tiara Przydziału mogła umieścić Chłopca-Który-Przeżył w Slytherinie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona odetchnęła z ulgą, kiedy Draco i Harry wyszli. Czuła się tak dobrze w towarzystwie swojego doradcy, że przez przypadek spędzili razem cały poranek. Po ich codziennym spotkaniu nie wstał i nie wyszedł. Zapadła między nimi przyjacielska cisza. Każde z nich zajęło się swoją pracą na dzisiejszy dzień i zanim się zorientowała, minęły godziny i Harry zapukał.

Cóż, może to nie było zupełnie komfortowe przez cały czas — może raz czy dwa (albo kilka razy) spojrzała w górę, aby zobaczyć grzywkę przy jego oku i miała ogromne pragnienie, by ją odgarnąć. I może w wyobraźni sunęła palcem po jego policzku i szyi, a potem przez umięśnioną klatkę piersiową. Ale to się nie działo ani tu, ani tam. To było niewłaściwe. Był jej doradcą. Co ważniejsze, wciąż był Draco Malfoyem. Przestał ją nękać, ale to, że ostatnio zachowywał się przyzwoicie, nie oznaczało, że chciał mieć jej ręce na sobie. Nie było mowy, że to zainteresowanie obustronne — prawda?

— Sierp dla twoich myśli? — Żartobliwy głos wyrwał ją z zadumy.

— Luna! Nie słyszałam, jak wchodzisz.

Blond czarownica przyglądała się jej przez chwilę z zaciekawieniem.

— Oczywiście, że nie, byłaś bardzo daleko myślami.

Hermiona uwielbiała swoją przyjaciółkę i byłą koleżankę ze szkoły, ale jej nadprzyrodzone zdolności czasami były nieco niepokojące.

— Tak, chyba tak. Ruszamy?

Wylądowały w kawiarni niedaleko Ministerstwa, gdzie wielu pracowników chodziło na lunch. Szybka obsługa i dobre jedzenie sprawiały, że była to dość łatwa opcja. Na szczęście Harry i Draco wybrali inne miejsce.

— A zatem, może powiesz mi więcej o proponowanym programie reintegracji jednorożców?

— Och, mam tu wszystko dla ciebie spisane.

Luna wyjęła zwój, zapisany schludnym, wyraźnym pismem. Opisała jej plany dotyczące hodowli jednorożców i pewnych punktów zrzutu, w których nowe populacje zostaną wypuszczone z powrotem na wolność. To było bardzo dokładne — Hermiona prawie osiągnęła intelektualny orgazm od samego patrzenia na to.

— To jest cudowne — tak szczegółowe! — Ugryzła kęs kanapki z kurczakiem i pesto, gdy skończyła czytać.

— Dziękuję! Rolf mi w tym pomógł.

Luna i jej mąż Rolf Scamander byli magizoologami. Pomogli już uratować kilka zagrożonych magicznych gatunków w ciągu ostatniej dekady.

— Cóż, nie sądzę, że będzie jakikolwiek problem z zaakceptowaniem tego. Zaniosę to do Departamentu Regulacji i Kontroli Magicznymi Stworzeniami i powiem, że to sprawa priorytetowa.

Jasnoniebieskie oczy Luny błysnęły podekscytowaniem.

— Bardzo się cieszę, że tak myślisz. Byłoby fantastycznie. — Z rozmarzonym wyrazem twarzy wróciła do swojej zupy jarzynowej. — Kiedy rozpoczniemy działania na rzecz jednorożców, możemy wrócić do szukania chrapaka krętorogiego — dodała poważnie.

Hermiona uśmiechnęła się uprzejmie i nic nie powiedziała.

Przez kilka minut jadły w ciszy. Myśli Hermiony szybko powędrowały z powrotem do Draco i tego, jak rozkosznie dzisiaj wyglądał. Jak zwykle był ubrany głównie na czarno, ale dodał intensywnie szmaragdowy krawat, który w jakiś sposób sprawiał, że jego oczy wydawały się bardziej srebrne niż szare — bardzo ślizgońskie.

— Znowu odpłynęłaś. Zakładam, że do tego samego miejsca?

Hermiona poczuła ciepło spływające jej po szyi i modliła się, by Luna tego nie zauważyła.

— Eee… tak przypuszczam.

Luna uśmiechnęła się.

— Wiesz, przykro mi z powodu ciebie i Rona. Mój ojciec mawiał: „Centaur i selkie mogą się zakochać, ale gdzie miałyby zamieszkać?”.

Hermiona roześmiała się. To było zabawne powiedzenie, ale morał pasował.

— Słusznie.

— Więc, kim on jest?

Hermiona zmusiła się do przełknięcia kawałka kanapki, którym prawie się zadławiła.

— Kto kim jest?

— Nowy mężczyzna, o którym tak myślisz? Twoja aura jest inna, jaśniejsza. Masz w sobie bardzo podwyższoną energię seksualną.

Hermiona była zażenowana. Nie przywiązywała dużej wagi do wróżbiarstwa ani do „oka”, ale Luna niebezpiecznie zbliżała się do prawdy, którą Hermiona dopiero co odkryła.

— Słucham?

— Och, nie ma się czego wstydzić, Hermiono. Ale czarodziej, o którym myślisz… mogę powiedzieć, że to odwzajemnia. — Spojrzała na powietrze wokół Hermiony, kiwając głową, jakby potwierdzała przeczucie. — Myślę, że powinnaś to zrobić.

— Racja. No cóż, dziękuję za propozycję programu i radę.

Luna posłała jej kolejny cudaczny uśmiech, kończąc zupę. Hermiona milczała, dopóki się nie pożegnały.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco ledwo słuchał słów wypowiadanych przez Pottera, gdy jedli lunch. Gadał coś na temat przejmowania się Albusa jego sumami i doradztwem zawodowym, co bardzo stresowało Harry’ego, ponieważ nie sądził, że jego syn powinien podążać jego śladami i zostać aurorem. Draco miał szczęście na tym froncie — Scorpius uwielbiał się uczyć i dokładnie wiedział, co chce robić w życiu. Chciał stać się pionierem w czarodziejskim publikowaniu i tworzyć własne powieści graficzne. Opierały się w dużej mierze na mugolskich książkach, które czytał, ale byli tam bohaterowie stworzeni bardziej dla magicznych ludzi z poruszającymi się ilustracjami.

Był to doskonały przykład ślizgońskiej ambicji, ale biorąc pod uwagę fakt, że nie musiał w ogóle pracować, Draco był niezmiernie dumny z wysiłków swojego syna. Miał już smykałkę do rysowania. Chciał nawet wziąć udział w kilku mugolskich kursach biznesowych po Hogwarcie, tylko po to, by uzupełnić swoje doświadczenie w nauce.

Draco próbował, jak tylko mógł, ale nie potrafił siebie przekonać, by wysłuchać żali Pottera. Jedyne, o czym mógł myśleć, to o tym, jak płowe szaty Hermiony otulały jej giętkie krągłości. I o barwie błyszczyka na jej ustach, który sprawiał, że wyglądały szczególnie atrakcyjnie. To naprawdę stawało się problemem.

— Ziemia do Malfoya? — Harry wpatrywał się w niego.

— Uch… przepraszam, Potter. Myślę, że twój monotonny ton głosu sprawił, że odpłynąłem na chwilę.

— Ha, ha, niezła próba, ale w ogóle cię tu nie było. Czy to działa? Powinienem powiedzieć Hermionie, żeby ci to ułatwiła?

Zaśmiał się. Nie, w rzeczywistości chciałby, żeby było jeszcze ostrzej.

— Nie, to nie to. Z pracą wszystko dobrze. Przypuszczam, że nie spałem zbyt dobrze. — Ponieważ wyobrażał sobie pięćdziesiąt różnych sposobów, by zadowolić Granger… ale Potter nie musiał o tym wiedzieć.

Harry patrzył podejrzanie, ale mimo to odpuścił.

Draco cieszył się, że przez resztę dnia nie spotkał na swojej drodze Minister. Nie był pewien, ile jeszcze z tego napięcia byłby w stanie dzisiaj znieść. Teraz, gdy postanowił przestać walczyć z czymkolwiek, czym to było, i wprowadzić plan w życie, sprawy nie posuwały się wystarczająco szybko, jak na jego gust. Musiał także wymyślić sposób na zbicie Blaise’a z tropu. Potrafił sobie poradzić ze zmieszaniem z błotem własnego nazwiska — w końcu nie byłby to pierwszy raz. Ale Hermiona? Nie mógłby znieść, gdyby jej reputacja została nadszarpnięta i to, co gorsza, przez niego.

Kiedy wrócił do domu i zjadł szybką kolację, był tak wyczerpany, że padł na łóżko w ubraniu. Próba znalezienia rozwiązania tej sytuacji z Granger była wyczerpująca emocjonalnie i psychicznie. Tego popołudnia Draco rozważał wszystkie możliwe scenariusze, nawet rezygnację — ale wiedział, że nie może tego zrobić Hermionie. W końcu otrzymała pomoc, której potrzebowała, i jeśli miał być szczery, naprawdę lubił tę pracę.

Jego myśli przybrały mroczny obrót. Oto on, dorosły mężczyzna, rezygnujący z wzdychania do tej kobiety jak zakochany nastolatek. Nawet nie wiedział, co do niego czuła. Może robienie sobie nadziei i próba zdobycia jej uczuć była niewłaściwym działaniem. Nawet jeśli rumieniła się przez jego komplementy lub pomyślała, że jest w dobrej formie, nie oznaczało to, że chciałaby wejść w szokujący i sekretny romans. W końcu to Hermiona Granger. Królowa przykładania wielkiej wagi do przepisów. Była zbyt odpowiedzialna za własne dobre imię. Być może był głupcem, myśląc, że kiedykolwiek widziałaby w nim kogoś więcej niż kolegę. Może był w tym zauroczeniu zupełnie sam.

Rozebrał się i wszedł pod kołdrę, tak samo zraniony jak i wyczerpany. Musiał zapomnieć o swoich uczuciach, a przynajmniej zakopać je tak głęboko, jak tylko mógł. To właśnie postanowił zrobić — dla dobra jej i swojego. Znowu odbuduje mury i porzuci śmieszną myśl, że kiedykolwiek może być cokolwiek między nimi. Z podjętą w końcu decyzją spał lepiej niż przez cały tydzień.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

To działało dobrze — na początku. Zaczął ponownie praktykować oklumencję, zbierając wszystkie myśli i wpychając je z powrotem w wyznaczone miejsca. Wyobraził sobie, że to kostki puzzli, z każdą sekcją kryjącą inny sekret, o którym nie chciał, by ktokolwiek inny się dowiedział. Obracał je tak, by pasowały, a potem ponownie mieszał, upewniając się, że nikt nie może zajrzeć do środka.

Wyjątkiem była Hermiona, zajmująca tak dużo jego sześcianu. Zauważył, że przenika do każdej sfery jego życia — pracował z nią, jego syn chodził do szkoły z jej córką, mieli tych samych znajomych i przyjaciół. Nie dało się jej uniknąć.

Im mocniej starał się ją zaszufladkować, tym bardziej czuł się samotny. I był pewien, że dostrzegła jego zdystansowanie. Przestał przynosić jej poranną herbatę, pozwalając Sally wrócić do normalnych obowiązków. Pilnował zegara, by ich spotkania się nie przedłużały. Nie dokuczał jej za bardzo. Próbował zignorować uczucie w dole żołądka i mówił sobie, że tak będzie najlepiej. Dla nich obojga.

— Coś jest nie tak, Draco? — zapytała go pewnego ranka; jej oczy były uważne i dociekliwe.

— Nie, nic z tych rzeczy. Dlaczego? — Mięsień na jego policzku drgnął. Nieszczególnie lubił ją okłamywać, ale nie dało się tego obejść.

Hermiona przyjrzała się swojemu doradcy. Przez cały tydzień zachowywał się dziwnie. Nie żeby nadal nie chciała sprać go na kwaśne jabłko — było jeszcze gorzej, bo kiedy chodził taki zamyślony, jej wewnętrzna Gryfonka chciała mu pomóc. Naprawić go.

— Po prostu wydajesz się… zdystansowany. — Gdy tylko te słowa opuściły jej usta, zdała sobie sprawę, jak bardzo tego nienawidziła.

Patrzył na nią przez chwilę, a potem odwrócił wzrok z wyćwiczonym wzruszeniem ramion.

— Wydaje mi się, że mam za dużo na głowie. — Jak próba zapomnienia o tym, jak bardzo cię pragnę.

— Och. W porządku. Tylko się upewniam. — Wróciła do swojej papierkowej roboty, stłamszona.

Zanim Hermiona weszła do domu, była na skraju łez. Wydawało się, że jej łatwe koleżeństwo z Draco było na wyczerpaniu i nie wiedziała dlaczego. Albo jak to naprawić. Albo czemu tak bardzo jej na tym zależało. Opadła na sofę i pozwoliła płynąć łzom. Może to przez hormony — niedługo miała dostać miesiączkę. Może to przez stres. W liście na przyszły tydzień figurowało kilka ważnych spraw i to ją niepokoiło.

Pozwoliła sobie udawać, że to wszystko.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona niecierpliwie zabębniła palcami o biurko. Reforma dotycząca wilkołaków, nad którą tak ciężko pracowała podczas swoich początków w Ministerstwie, miała zostać zmieniona, a ona chciała dodać przepisy dla pracodawców, aby zapewniali bezpłatnie tojad poszkodowanym pracownikom. To jednak niosło za sobą temat ujawnienia. Ona i Malfoy kłócili się o to już prawie piętnaście minut.

— To naruszenie prywatności, Granger. Nie możesz tak po prostu oczekiwać, że wszystkie wilkołaki się ujawnią — to brzmi jak przywrócenie przeklętego rejestru! — Był dość zdenerwowany tym tematem, ale jego złość była mile widzianą odmianą w stosunku do dystansu sprzed tygodnia. I musiała przyznać, że pasował mu namiętny gniew.

Hermiona próbowała wyglądać na spokojną, kiedy żar ogarniał jej policzki. Miała nadzieję, że Draco pomyśli, że także była po prostu zła, chociaż walczyła z szalejącym pociągiem do niego.

— Będą musieli ujawnić się przed kierownictwem wyższego szczebla, aby zostało to dodane do ich obecnego planu opieki zdrowotnej. Udostępnianie informacji innym pracownikom jest surowo zabronione.

— Twój drobny druk nie ma znaczenia. Poufność ucieka przez okno, gdy ludzie obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Nastawienie przeciwko wilkołakom to powszechne zjawisko, Granger. Naprawdę liczysz na dyskrecję przeciętnego właściciela firmy? — Potrząsnął głową. — Prawa, które już obowiązują, są więcej niż wystarczające. Jeśli coś do tego dodasz, wszystko zostanie wstrzymane na miesiące. Naprawdę chcesz zaryzykować?

Tym razem najeżyła się z prawdziwej frustracji.

— Warto ryzykować, jeśli mam możliwość dać ubogim wilkołakom dostęp do rozsądnej opieki!

— Cholernie dobrze, że tak ci się wydaje. Ale niektóre rzeczy są warte więcej niż pieniądze czy zdrowie. Wiele z tych osób ma dzieci. Naprawdę chcesz je wystawić na taką kontrolę? — Draco zacisnął szczękę. Wiedział, jak to jest, gdy każe się dziecko za dostrzeżone grzechy rodziców, i byłby potępiony, gdyby stał z boku i pozwolił, by to się stało na jego warcie.

— Kto mówił coś o demaskowaniu ich? Możemy ograniczyć nieuprawnione ujawnienia. Moglibyśmy wzmocnić klauzule prywatności i do tego kary….

Draco spojrzał na nią protekcjonalnie, jakby była niemożliwie naiwna. Gardziła takimi spojrzeniami, chociaż zwykle oznaczały, że przeoczyła coś rażącego.

— Nie rób tego.

Uniósł brew.

— Ale czego?

— Nie patrz na mnie tak, jakbym nadal była naiwną uczennicą, próbującą ratować świat.

Uśmiechnął się.

— A nie jesteś?

Hermiona wstała od biurka i pomaszerowała, by stanąć z nim twarzą w twarz. Wymamrotała zaklęcie wyciszające przy drzwiach.

— Jako pieprzona Minister Magii myślę, że wiem, co jest najlepsze dla moich wyborców!

Zerwał się z krzesła, wychodząc jej na spotkanie, a ona skrzywiła się na to, jak górował nad nią. Nie chodziło tylko o wzrost, ale sposób, w jaki się nosił — jakby powietrze naprawdę było tam lepsze, pomimo dzielących ich zaledwie siedmiu cali.

— Jako twój doradca — odparł, podnosząc głos, by pasował do jej tonu — mam się o ciebie troszczyć! A przez to, że jesteś cholerną minister, czasem naprawdę bywasz gównianym politykiem! — Patrzył na nią, ciężko dysząc. — To nie jest projekt z kursu, w którym możesz zaznaczyć wszystkie swoje małe pola, Granger. To jest prawdziwy świat. Rzeczy mogą i często się jebią. Nie możesz ocalić wszystkich.

Jej oczy błysnęły.

— Nie rób tak, że wydaje się, jakbyś znał mnie lepiej niż ja znam siebie!

Zaśmiał się. Zaskoczył ją ten dźwięk i wściekle otworzyła usta, ale jej nagana ucichła w gardle, gdy pochylił się bliżej.

— Ach, ale będę. — Spojrzenie w jego oczach było niemal drapieżne i mimowolnie zadrżała. — Gdybyś przez jedną pieprzoną sekundę zdjęła ciężar świata ze swoich ramion, zobaczyłabyś, że nie wszystko musi być bitwą pod górę! Polityka jest popieprzona — nie ma czegoś takiego jak idealne rozwiązanie. Dobre liderowanie oznacza wybieranie właściwych bitew. A świat czarodziejów będzie się kręcił, nawet jeśli Hermiona Granger się zaharuje jak wół, by dalej obracać korbą!

Jej krew się gotowała. Zajmowała najwyższy urząd polityczny w czarodziejskiej Wielkiej Brytanii — jak on śmiał rozmawiać z nią o przywództwie! Podniosła rękę, żeby go uderzyć, ale złapał ją, mając kilka centymetrów zapasu. Próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale nie puścił jej nadgarstka. Jego szare oczy wwiercały się w jej, gdy stali tam w milczeniu, zarumienieni i zdyszani.

Później Hermiona nie była w stanie powiedzieć, kto wykonał pierwszy ruch. Chciałaby powiedzieć, że Draco, ale to i tak by się stało. Niezależnie od tego, ich gorący dystans trwał tylko kilka sekund, zanim się zbliżyli, nie mogąc już dłużej opierać się przyciąganiu. Ich usta połączyły się tak wściekle, jak ich słowa jeszcze przed chwilą, a Hermiona sapnęła, gdy poczuła język Draco w swoich ustach.

To było niechlujne całowanie: na wpół namiętne, na wpół wpychające powietrze do ust, jakby nie mogli zbliżyć się wystarczająco. Jej pięści zacisnęły się mocno na jego szacie, a jego dłonie zsunęły się na jej pośladki, wbijając koniuszki palców wystarczająco mocno, by zrobić siniaki. Pociągnął ją na biurko z jękiem. Jej nogi natychmiast się rozchyliły, by mógł stanąć między nimi.

— Granger — warknął, szarpiąc ją do siebie.

Hermiona sapnęła, czując, jak jego natarczywa męskość ociera się o jej brzuch, pokonana potrzebą poczucia go w sobie — kurwa, właśnie teraz.

— Draco, proszę.

Podwinął jej spódnicę, ręce biegły wzdłuż ud. W myślach przeklęła swoją decyzję o noszeniu dzisiaj rajstop, ale przynajmniej zrezygnowała z majtek, ponieważ rajstopy miały mocne krycie. Oddychała ciężko, gdy kciuk Draco muskał jej wilgotny środek. Wziął drżący oddech.

— Co… — zapytał między pocałunkami — mamy zamiar z tym zrobić?

Miał na myśli sytuację — ich — ale ona potraktowała to bardziej dosłownie.

— Rozerwij je.

Jego usta na chwilę uwolniły jej. Patrzył na nie, teraz spuchnięte i czerwone. Tak jak jego.

— Co?

— Rajstopy. Po prostu je rozerwij. — Jej głos przepełniała desperacja, przez co mogłaby czuć się bardziej zawstydzona, gdyby nie była tak cholernie gotowa.

Dźwięk rozrywanej, cienkiej tkaniny wypełnił jej gabinet na kilka krótkich sekund, gdy Draco rozdarł materiał po całej szerokości. Jego eleganckie palce rwały czarne, gładkie rajstopy, by odsłonić jej błyszczącą cipkę.

— Kurwa — wyszeptał, przeciągając dwoma palcami przez jej mokre wargi.

Hermiona przygryzła usta, żeby nie jęczeć, i skinęła głową na jego ramię, gdy wyciągnął kutasa ze spodni.

— Tak… kurwa, tak.

Wszedł w nią jednym ostrym pchnięciem. Jęczeli razem, gdy ją wypełniał.

Draco znieruchomiał na chwilę. Od dawna tego nie robił — i prawdopodobnie ona też nie, sądząc po tym, jak ciasna była. Jego wzrok prawie pobielał z przyjemności, kiedy czuł tarcie jej środka. Nie mógł uwierzyć, że to wreszcie się stało.

Czekała, aż się poruszy, ciesząc się rozciąganiem. Był trochę większy niż ten, do którego była przyzwyczajona, ale i tak czuła się dobrze. To trwało cholernie długo. A potem się poruszył. Odrzuciła głowę do tyłu z gardłowym dźwiękiem, gdy jego biodra przyparły ją. Było gorąco i szybko i dokładnie tak, jak potrzebowała.

Draco poczuł się jak napalony nastolatek, który po raz pierwszy zamoczył swojego kutasa. Tylko, że to było tysiąc razy lepsze niż wszystko, czego doświadczył, gdy był młodszy. Stracił wszelką samokontrolę, gdy gorączkowo wbijał się w aksamitny żar Hermiony, raz za razem. Dlaczego tak długo czekali, żeby to zrobić?

Hermiona wbiła paznokcie w jego plecy, gdy wjeżdżał w nią z zapałem. Była tak podekscytowana, że niemal doszła po kilku jego pchnięciach. To, co czuła, było boskie, a jej oczy wywróciły się do tyłu, gdy oddech stał się urywany.

— Draco — jęknęła.

Był blisko, ale nie mógł dojść pierwszy — jakie to by było cholernie krępujące? Przesunął jedną rękę z miejsca, w którym trzymał ją mocno na biurku, do przodu i delikatnie dotknął łechtaczkę Hermiony, głaszcząc ją w przypadkowych wzorach.

— Kurwa — jęknęła, blokując kostki za nim i kołysząc biodrami w jego rytmie. Poczuł, jak zaczynają się lekkie drgania i uśmiechnął się, gdy przywarł do miejsca tuż pod jej uchem. Skubał skórę, podczas gdy ona jęczała i wiła się pod nim. Kiedy doszła, było cudownie; jej rozczochrane włosy poruszały się, gdy wymawiała jego imię — jego imię. Jak długo czekał, by usłyszeć, jak to mówi? Ścisnęła go mocno, gdy poniósł ją jej orgazm, doprowadzając go również do szczytu; jego pchnięcia stawały się chaotyczne, gdy dochodził w niej.

— Hermiono — szepnął w jej ucho, kiedy przyjmowała każdą jego kroplę.

Draco odgarnął zwilżone potem włosy z jej twarzy i oparł usta o jej skroń, podczas gdy jego ciało znieruchomiało w niej. Co myśmy zrobili? Jego myśli wirowały, zanim zdołał je zebrać — to było spektakularne, a nawet zapierające dech w piersiach — ale czy to nie był błąd?

Po cichu pozwolili swoim oddechom wrócić do normy, wpatrując się w siebie. Potem powoli się z niej wysunął, zapinając spodnie. Rzucił szybkie Chłoszczyć, aby ją oczyścić, gdy jego sperma wypływała z niej na zniszczone rajstopy.

Hermiona zsunęła się z biurka, pozwalając spódnicy się ułożyć. Odchrząknęła i powiedziała:

— Tak, więc, hmm…

— Chyba tak…

— No więc…

— Do zobaczenia jutro — mruknął, szybko wychodząc z gabinetu.

Kiedy zniknął, chwyciła się krawędzi biurka i zacisnęła powieki. Co się właśnie wydarzyło, w imię słodkiej Morgany?

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona leżała w łóżku tej nocy, odtwarzając to w kółko w swojej głowie. Samo myślenie o tym rozgrzało ją i zaniepokoiło, a nawet kusiło, by sobie ulżyć, ale powstrzymała się, nie pozwalając się rozproszyć. Próbowała pogodzić się z faktem, że przeleciała Draco Malfoya. I podobało jej się to. Bardzo.

Jemu najwyraźniej też. Doprowadzała się do szału, myśląc, że tylko ona się boryka z tą sytuacją — ale dzisiejsze okoliczności wyraźnie pokazały, że się myliła. Sposób, w jaki na nią patrzył, wypowiadał jej imię, przytulał ją mocniej do siebie, gdy doszła bardziej niż kiedykolwiek wcześniej… zdecydowanie coś do niej czuł. Była tego pewna.

O, wszyscy bogowie, to był najlepszy seks w jej życiu. I o wiele krótszy niż by wolała. Jasne, kilka razy wyobrażała sobie, jak kładzie ją na to biurko, ale zawsze trwało to dłużej, było bardziej przeciągane. Ta akcja była szybka i niegrzeczna — i bardzo gorąca. Rzuciła na siebie zaklęcie chłodzące i obróciła się na łóżku.

Draco był o wiele bardziej utalentowany od Rona. Był namiętny i stanowczy. Nigdy nie myślała zbyt wiele o miłosnych przygodach z Ronem — ich życie seksualne było w najlepszym razie pobieżne — ale po jednym seksie z Draco miała palące pragnienie, by pozwolić mu zabrać się w każdą stronę i zobaczyć, jakie nowe wyżyny mogą odkryć. Razem. Była gotowa się założyć, że on będzie je z nią odkrywał, jeśli zechce. Gdyby to zrobili, mogłoby to przynieść obopólne korzyści. Z drugiej strony, to może być kompletna katastrofa. Zagrzebała się w pościeli. Naprawdę traciła rozum. Przeruchanie się ze swoim doradcą było wyraźnie sprzeczne z zasadami — mogła zostać zwolniona.

Kontynuowanie tego wiązałoby się ze zbyt dużym ryzykiem. Może mogliby po prostu udawać, że nic się nie wydarzyło. Że to był jednorazowy przypadek i teraz nie ma już nic między nimi.

Tylko, że nie mogła zapomnieć, jakie to uczucie mieć go w sobie. I jak bardzo chciała to znowu poczuć.

Jedno było pewne: jutro będzie ciekawie.

__________

Witajcie :) pewnie się nie spodziewaliście, ale dzisiaj pojawiam się z nowym rozdziałem. Był ogień, prawda? Mogę tylko zdradzić, że potem będzie jeszcze lepiej... :) Ta scena była taka, jak sobie wyobrażałam. Ich ogniste charaktery dodały wszystkiemu jeszcze więcej pikanterii.

Kolejnego rozdziału możecie się spodziewać we wtorek lub w środę. Dzisiaj zacznę tłumaczenie, więc powinno pójść szybko. Chciałabym chociaż dobić do dziesiątego rozdziału podczas tego urlopu. Zobaczymy jak wyjdzie.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego! Enjoy!

1 komentarz:

  1. Wow, wow, wow! To było szybkie ale jakie dobre 🥵🔥🔥 Całe szczęście nie musiałam długo czekać na ich zbliżenie i spełniło ono moje wyobrażenia ♥️

    OdpowiedzUsuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy