Narracja
pierwszoosobowa z perspektywy Draco
Nigdy nie widziałem, żeby ktoś patrzył
na mnie z taką nienawiścią.
Twarz Weasleya była bardziej czerwona
od jego włosów, a Potter gapił się na mnie tak, jakbym wskrzesił Voldemorta.
Tyle miłości w tym pomieszczeniu, aż mi duszno. Odwróciłem wzrok od wściekłego
duetu i popatrzyłem w płomienie. Po incydencie w kuchni, Hermiona zaciągnęła
wszystkich do dormitorium Prefektów Naczelnych.
Tak, Blaise’a też. Naprawdę tam był.
Nie pytaj jak.
Po raz kolejny zauważyłem brak jego
obecności i rozejrzałem się za nim. Znów zniknął.
— Hermiono! — zawołałem i obaj Gryfoni
spojrzeli na mnie, a Hermiona, która coś im tłumaczyła, odwróciła się w moją
stronę.
— Tak?
— Widziałaś Blaise’a? Znowu go nie ma…
Ktoś usiadł obok mnie.
— Zasnąłem w łazience.
Och, tutaj jest.
Potter odchrząknął i zwrócił się do
Hermiony.
— Musimy iść. Śniadanie i w ogóle.
Wstał i podszedł do drzwi, po czym
zauważył, że Rona nie było obok niego. Odwrócił się i zauważył przyjaciela na
kanapie wpatrzonego w dziewczynę.
— Nadal nie mogę uwierzyć w to, co nam
powiedziałaś — wypalił, obrażony.
Hermiona przewróciła oczami.
— Pewnie byś zacząć wyolbrzymiać, co
też zrobiłeś.
— Nie.
O tak. Gdy Hermiona im powiedziała,
zaczęli dość dosadnie wyrażać swoje niezadowolenie — wykrzykiwali przekleństwa
i biegali, wskazując na mnie różdżkami. Właściwie to było zabawne, powinieneś
to zobaczyć. Parsknąłem, wspominając i obaj na mnie zerknęli. Odpowiedziałem
zdziwionym spojrzeniem, co spowodowało, że Weasley wstał, złapał Pottera i
razem wyszli z dormitorium.
Hermiona opadła obok mnie i jęknęła.
— To było straszne.
Wzruszyłem ramionami.
— Daj im trochę czasu. Ich małe mózgi
nie zdołały przetworzyć tego w tak krótkim czasie.
Spojrzała na mnie.
— To niegrzeczne!
Uśmiechnąłem się.
— Jestem Malfoyem.
Przewróciła oczami i poszła na górę.
— Cóż, pójdę skończyć pracę domową. Do
zobaczenia później.
***
Dziś jest sobota i nawał zadań na
poniedziałek, co oznacza, że mam tylko dwa dni, aby napisać długie eseje,
poćwiczyć pewne zaklęcia i pouczyć się na testy. Świetnie, po prostu świetnie.
Czy nie powinienem po prostu wyskoczyć
z Wieży Astronomicznej albo zrobić coś mniej bolesnego? Może trucizna? Co
myślisz?
Kosmata brodo Merlina, pomóż mi przez
to przejść. Hermiona prawie skończyła i zajęło jej to tylko jedną noc.
Zastanawiam się, czy ma może jakieś super moce, czy coś w tym rodzaju. Bijąc
się z myślami, wszedłem do miejsca, gdzie biedne, nieszczęśliwe dusze muszą
odrabiać prace domowe i mają nadzieję na dostanie, być może, dobrych ocen.
Biblioteka.
Znalazłem wolny stolik i wyjąłem
wszystkie potrzebne rzeczy. Gdy przechodziłem między półkami, zjeżyły mi się
włosy na karku. Ktoś mnie obserwował.
Zmrużyłem oczy i rozejrzałem się.
Nikogo nie było. Wziąłem książkę z zaklęć i wróciłem do swojego stolika.
Siadając, zauważyłem coś obok mojego pióra i atramentu. Wiadomość napisana
dużymi, drukowanymi literami:
ODWAL SIĘ OD
NIEJ, TY NIEDOBRA FRETKO! JEŚLI TEGO NIE ZROBISZ, ZGARNIEMY CIĘ W MIEJSCE,
GDZIE Z PEWNOŚCIĄ NIE CHCESZ BYĆ!
Ach, to od Pottera i Weasleya. Wysłali
mi śmiertelną groźbę. Słodko z ich strony, prawda? Parsknąłem i zmiażdżyłem
kartkę, po czym zacząłem pisać esej z zaklęć.
Gdy skończyłem, był przepełniony
opisami ruchów nadgarstkiem oraz zagmatwanych słów, włożyłem go do torby.
Przypadkowo zerknąłem na zegarek, orientując się, że czas na lunch, dlatego
wstałem i wyszedłem z biblioteki.
Kiedy dotarłem do Wielkiej Sali,
posiłek już podano, dlatego szybko skierowałem się na swoje miejsce i zacząłem
nakładać jedzenie na talerz. Gdy miałem ugryźć udko kurczaka, zobaczyłem
kolejną kartkę obok mojego kielicha z wodą.
Przeczytałem:
SMACZNEGO.
Pewnie myślisz, że to tylko prosta,
niewinna notatka od osoby, która życzy mi smacznego — nie wydaje ci się to
podejrzane? Błąd. Oto cała wiadomość:
SMACZNEGO.
BUHAHAHAHAHA
:D
Więc, domyśliłem się, że to oznacza
coś złego. I zanim zdążyłem wywnioskować, co się stało, odpowiedź pojawiła się
w formie kurczaka. Nie, to nie obraz, symbol czy coś w tym rodzaju. To był
kurczak, a raczej same kurczaki. Każda osoba przy stole Slytherinu zamieniała
się w kurczaka.
— Draco Malfoyu, nie jedz tego! —
nakazała dyrektor McGonagall. Upuściłem jedzenie i szybko wstałem. Rozglądała
się po Wielkiej Sali, jej usta były ściągnięte w wąską kreskę. — Kto to zrobił?
— zapytała i wszyscy wybuchli śmiechem.
Włoski na mojej szyi znowu się zjeżyły
i patrzyłem na obserwujące mnie oczy, ale zamiast nich znalazłem Hermionę,
która odetchnęła z ulgą, gdy zorientowała się, że nie zamieniłem się w jednego
z moich upierzonych przyjaciół.
Przeniosłem wzrok na jej
podśmiewujących się kompanów. Potrząsnęła głową i powiedziała bezgłośnie: „Nie,
to nie oni”. Znowu przewróciłem oczami i wyszedłem z Wielkiej Sali.
Poszedłem do kuchni i tam zjadłem
obiad. Uświadomiłem sobie, że to prawdopodobnie najbezpieczniejsze miejsce dla
mnie. Spędziłem tam większość czasu, chcąc skończyć odrabianie lekcji. Do końca
dnia zjadłem dwie tacki tarty nasączonej syropem i ukończyłem kolejne dwa
eseje.
Podziękowałem skrzatom i poczułem
dumę, że uporałem się z większością pracy domowej. Przed powrotem do
dormitorium, poszedłem do łazienki w pobliżu sali zaklęć. Wszedłem do kabiny i
znowu poczułem zjeżone na karku włoski. No chyba sobie żartujecie.
— Weasley! Potter! Czy mogę załatwić
swoje sprawy bez was dwóch, ciągle mnie śledzących?
Westchnąłem z irytacją i wyszedłem.
Potem wszystko stało się czarne.
***
Najdroższa
Hermiono,
Piszę
do Ciebie z łazienki Jęczącej Marty, aby Cię poinformować, że Twoi obłąkani
przyjaciele porwali mnie i przetrzymują we wspomnianej wyżej łazience.
To chyba wszystko.
Draco Malfoy
PS. Ocal mój tyłek.
Zerwałem się na nogi, widząc dwóch
Gryfonów zmierzających w moim kierunku ze sznurem i taśmą w dłoniach. Od razu
zabrali mi moją różdżkę, celując we mnie swoimi. Obserwowałem ich poczynania,
wzdychając.
— Och, panowie, jestem pewny, że
możemy sobie poradzić bez tego. — Wskazałem na sznur i taśmę. Uśmiechnęli się i
przybliżyli do mnie, wykorzystując to, co przynieśli.
Więc w sumie wyszło na to, że
siedziałem na podłodze związany z taśmą klejącą na ustach. Posyłałem im
mordercze spojrzenia, gdy usiedli niedaleko i nadal kierowali ku mnie swoje
różdżki.
— W co ty grasz, Malfoy? — spytał
Weasley.
Moją odpowiedź przytłumiła taśma
klejąca.
— Odpowiadaj, dupku! — krzyknął
ponownie. — Nie odpowiesz mi? Cóż, chyba musimy to z ciebie wymusić.
Wstał i podszedł do mnie.
Otworzyłem szeroko oczy, a Potter
podbiegł do mnie, aby usunąć taśmę.
— Całkowicie zdurniałeś, Weasley?
Pytasz osobę z zaklejonymi ustami o to, dlaczego nie odpowiada na twoje
pytania?! Czy można być jeszcze głupszym?
Odetchnąłem głęboko. Potter zdawał się
rozumieć sytuację. Myślę, że nie jest głupi i zdawał sobie sprawę z faktu, że
nie mogłem odpowiedzieć na pytania jego przyjaciela — dosłownie.
Weasley zarumienił się i rzucił się w
moją stronę. Potter złapał go, zanim był w stanie zrobić sobie krzywdę.
Usiadłem spokojnie i ożywiłem się, gdy usłyszałem kroki. Moje oczy wpatrywały
się w drzwi, zastanawiając się, czy to Hermiona wpadnie tu jak burza. Cóż, ktoś
to zrobił, ale to nie była ona.
To tylko skacząca radośnie Luna
Lovegood. Zatrzymała się nagle, gdy nas zauważyła.
— Witaj, Harry, Ron — przywitała się
rozmarzonym głosem. Odwróciła się do mnie i popatrzyłem na nią wzrokiem typu
pomóż-mi-z-tymi-idiotami. Uśmiechnęła się i powiedziała: — Witaj, Draco
Malfoyu.
Po czym podskakując, przeszła do okna
i zaczęła coś mówić. Zapomniałem, że jest znana jako Pomyluna Lovegood.
Weasley odchrząknął.
— Okej, powiedz nam, Malfoy, co jest
między tobą a Hermioną?
Westchnąłem z irytacją.
— Nic, Weasley. My po prostu
zawarliśmy rozejm i jesteśmy przyjaciółmi. To wszystko.
— Rozejm z nią? I ona się zgodziła?
— Oczywiście.
— Kłamiesz.
— Nie, nie jestem tobą, durniu!
— Jesteś!
— Nie,
nie jest! — Dzięki Merlinowi, Hermiona wparowała do łazienki tak, jakby
miała zaraz wybuchnąć. Potter i Weasley wzdrygnęli się, widząc jej ostre
spojrzenie. Odwróciła się do mnie, od razu łagodniejąc. — Nadal żywy?
— Och, nie, Hermiono, zabili mnie i
teraz jestem duchem! Buuu! — odpowiedziałem sarkastycznie, na co przewróciła
oczami.
— Ratuję twój tyłek, głupku. Może
odrobina wdzięczności?
Uśmiechnąłem się.
— Nie, bo wtedy by powiedzieli, że
jestem miły. Malfoyowie z natury nie są mili.
Roześmiała się i odwróciła do swoich
kolegów, przybierając z powrotem poważny wyraz twarzy.
— Teraz uwolnijcie go i przeproście,
zanim którykolwiek z was straci części ciała, niezbędne do rozmnażania.
Zerwali się na nogi i szybko uwolnili
mnie z węzłów, po czym wyprostowałem się i uśmiechnąłem, widząc ich przerażone
twarze.
— Dobrze i, Draco, przestań się
uśmiechać. — Popatrzyłem na nią z zaciekawieniem. Westchnęła. — Nie powinieneś
ich winić za niegrzeczne zachowanie. Oni niezbyt ci ufają.
— Ale wiedzą, że teraz się
przyjaźnimy. Zaufaj mi.
— Robię to, bo już ci wybaczyłam, ale
Harry i Ron, cóż, można powiedzieć, że nienawidzą cię do szpiku kości. Byłeś
okropny, odkąd się poznaliście, a uczucia nie zmieniają się z dnia na dzień. —
Skończyła cierpliwie.
Trzy osoby podniosły wzrok i popatrzyły
po sobie.
— Czy możecie zawrzeć rozejm? —
zapytała z nadzieją w głosie.
Parsknęliśmy.
— Marne szanse.
Utkwiła w nas swój wzrok, na co
wszyscy się w sobie skurczyliśmy.
— No cóż, w takim razie muszę
zrealizować plan B!
— Czego dotyczy plan B? — zapytaliśmy
w tym samym czasie.
Dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła
się tajemniczo. Nie lubię takich uśmiechów. Pokręciłem głową i zmierzyłem ją
wzrokiem, a ona uśmiechnęła się szeroko.
— Dobrej nocy, chłopcy. Będziecie tego
potrzebować.
I z tym nas zostawiła.
Potem Potter i Weasley wyszli za nią,
a ja powoli skierowałem się do wyjścia. Zatrzymałem się przy drzwiach, gdy
usłyszałem głos Luny, kiedy mijała mnie, cały czas podskakując.
— Powiedz Blaise’owi, żeby uważał na
nargle.
___________
Witajcie :) Po dłuższej przerwie publikuję kolejny rozdział Fretki. Mam nadzieję, że jesteście nim usatysfakcjonowani, chociaż nie powala długością, ale mogę Was zapewnić, że kolejny spełni wszelakie oczekiwania pod tym względem.
Zastanawiałam się nad tym, czy powinnam się tłumaczyć z dłuższej nieobecności, ale ostatecznie stwierdziłam, że nie ma takiej potrzeby. Ostatnio całkowicie poświęciłam się pisaniu rozdziału swojego opowiadania i nawet nie zorientowałam się, że minęło tyle czasu od ostatniej publikacji. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Kolejny rozdział zapewne pojawi się za miesiąc, ponieważ jest dość długi, a nie chcę za bardzo obciążać moich bet, które mają wiele innych opowiadań na swoich barkach. Dlatego proszę o cierpliwość i nie zasypywanie mnie milionami pytań o dalszą publikację, ponieważ takie pytania będę po prostu ignorować. Są wakacje i mam prawo chcieć trochę odpocząć, bo pomimo tego, że nigdzie nie pracuję, jestem wypalona psychicznie i fizycznie. Muszę się zregenerować, więc mam nadzieję, że to zrozumiecie.
Tradycyjnie proszę o komentarze dotyczące treści rozdziału i z góry za nie dziękuję.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Cześć :D
OdpowiedzUsuńrozdział faktycznie mnie nie powalił, ale taki też jest potrzebny. Nie mogę przecież wpadać w notoryczny zachwyt nad "fretką" ;)
Taśma i sznur? Śmierdzi chorym pomysłem :D
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych wakacji!
A.C
Hej! Takie przejściowe rozdziały też muszą być, ale kolejny wprowadzi wiele zawirowań ;)
UsuńCzego innego można się spodziewać po Gryfonach? :D
Dziękuję i wzajemnie :)
Cześć długo wahałam się czy pisać ten komentarz. Z każdym rozdziałem mówiłam sobie "nie teraz. Może przy następnym rozdziale będzie inaczej". Ale jednak nie jest...
OdpowiedzUsuńOtóż od pewnego czasu bardzo przeszkadzają mi Twoje wpisy pod rozdziałem. Zwykle piszesz jedynie by czytelnicy wypowiadali się tylko o treści rozdziału a nie pytali o następną publikacje, ale tym razem zrobiłaś krok dalej. Twoja obecna wypowiedz, nie zrozum mnie źle, ale nosi znamiona wrogości i pychy. Bardzo źle się to czyta, szczególnie po zabawnym rozdziale.
Chyba zapomniałaś że czytelnicy powinno mieć prawo do pisania w komentarzach tego, co chcą, a nie tego, czego oczekujesz. Jeśli zapytają o następna publikację po raz 10 to fajnie - bo moim zdaniem właśnie w taki sposób deklarują swoje zainteresowanie. Jeśli jesteś zmęczona ich komentarzami to je ignoruj, tak jak zapowiadałaś, ale nie wspominaj o tym pod każdym rozdziałem, bo naprawdę źle się to czyta.
Jeśli natomiast Twoje zmęczenie wynika z czego innego, to chyba powinnaś odpocząć przez chwilę od blogosfery i wrócić wtedy, kiedy każdy komentarz czytelnika znowu będzie dla Ciebie radością (niezależnie od tego co w nim napisze).
Mam nadzieję, że nie odbierzesz tych słów jako hejt. Po prostu widzę co się dzieje i chciałabym żeby to miejsce tętniło życiem, jak jeszcze do niedawna.
Jestem świadoma tego, że moje wpisy mogą wydawać się dziwne, jednak aby je oceniać należy poznać powód ich pisania.
UsuńOd pewnego czasu mam więcej czytelników na wattpadzie i często zamiast treściwego komentarza dostaję pytania o next. Tłumaczenie i pisanie zajmuje sporo czasu i chciałoby się, aby czytelnik to docenił zwłaszcza przez komentarze dotyczące treści. Drogi Anonimie nie wiem czy piszesz lub tłumaczysz, ale czyż nie byłoby Ci miło, gdyby ktoś docenił Twoją twórczość? Domyślam się, że tak.
Piszesz, że mój wpis jest pełen pychy i złośliwości. Cóż, masz prawo tak myśleć, ale tak nie jest. Zawsze staram się trzymać nerwy w ryzach, ale ostatnio mam trochę słabszy okres, a poza tym cały swój wolny czas poświęcam na pisanie rozdziału LML.
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym się odciąć od świata i zapomnieć o problemach, ale to właśnie blogosfera mi w tym pomaga.
Dziękuję za Twój komentarz. Rozjaśniłaś mi sytuację i już wiem, co powinnam zrobić.
Pozdrawiam
Rozdział niesamowicie zabawny! :D Naprawdę, porwanie Malfoya przebiło moją granicę, nie mogłam przestać się śmiać! Harry i Ron to jednak pomysłowe matołki, hehe :D!
OdpowiedzUsuńOczywiście jestem niesamowicie ciekawa, co tam dalej się wydarzy, ale będę cierpliwie czekać ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Charlotte
To porwanie było w iście komediowym stylu, podejrzewałam, że nie skończy się zbyt dobrze, zwłaszcza dla porywaczy.
UsuńDziękuję, postaram się, aby kolejny rozdział pojawił się w miarę szybko :)
Pozdrawiam