Na szczęście dla Malfoya pokój wspólny Gryffindoru
był pięć minut spacerem od biblioteki, co pozwoliło Hermionie uspokoić się.
Weszła przez dziurę pod portretem zła, ale zdała sobie sprawę, że gdyby
powiedziała o tym, co zaszło, Harry’emu i Ronowi, prawdopodobnie doszłoby do
wielu morderstw. I wydaleń ze szkoły. Malfoy nie ośmieli się zrobić tego
ponownie… po prostu był zdenerwowany, bo po raz pierwszy skończyły mu się
argumenty. Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo do siebie.
Skierowała się ku chłopakom, którzy siedzieli w
dobrze oświetlonym kącie pokoju i rozmawiali. O skarpetkach.
— Dlaczego u licha rozmawiacie o skarpetkach? —
zapytała, siadając na kanapie obok Rona.
— Dobre pytanie. Dlaczego rozmawiamy o
skarpetkach?
— Mnie nie pytaj.
Hermiona wywróciła oczami.
— Dobrze, pytam ciebie, Harry. Dlaczego u licha
dwóch nastolatków spędza swój wieczór na rozmowie o skarpetkach?
— Myślę, że to jedna z tych rzeczy, które powodują
długie rozmowy, na dziwne tematy — oznajmił Harry. — A, i znalazłem parę
różowych, kwiecistych skarpet na dnie kufra Rona.
Dziewczyna prychnęła.
— Mówię ci, że one są Ginny. Musiały się
pomieszać, kiedy się pakowaliśmy. — Rudzielec spiorunował wzrokiem Hermionę,
która nie mogła powstrzymać małego uśmiechu na twarzy. Myśl o chłopaku noszącym
różowe skarpety w kwiatki była bardzo zabawna. Poza tym nie pasowałyby do jego
włosów.
Harry wciąż parskał śmiechem, a Hermiona walczyła
ze sobą, aby powstrzymać histeryczny wybuch śmiechu. Weasley spojrzał na nich
wyzywająco.
— Dobrze Ron, wierzymy ci — uspokoiła go dziewczyna.
— Ale ten pomysł, że nosisz różowe skarpetki… — Przestała parskać śmiechem. Nie
na długo, bo już po chwili cała trójka zanosiła się śmiechem.
Temat rozmowy szybko zszedł na skarpety, jakie
założyli dzisiaj. Ron pokazał parę swoich nudnych czarnych skarpet, a Harry
miał na sobie dwie niepasujące do siebie, będące prezentem od Zgredka. Wywołało
to kolejną salwę histerycznego śmiechu. To jest życie — pomyślała Hermiona.
Spędzanie wieczoru w pokoju wspólnym Gryffindoru, w otoczeniu przyjaciół, śmiejąc
się z dość dziwnego tematu.
W końcu się uspokoili i Hermiona pomyślała, że
chciałaby nosić bardziej interesujące skarpety niż te proste błękitne, które
włożyła dziś rano. Kiedy to powiedziała, chłopcy znowu wybuchli śmiechem.
W tym momencie całkiem możliwe, byłoby to, że objawienie się Voldemorta,
doprowadziłoby ich do kolejnego ataku histerii. Dziewczyna pochyliła się, aby
zdjąć buty.
— Co ci się stało w ramię? — zapytał nagle Harry.
Cholera. Jej rękaw się zsunął.
— Och, nic — powiedziała, uśmiechając się
promiennie i przy okazji poprawiła szatę. — Spójrz na moje skarpetki, czyż to
nie cudowny odcień?
Wesoła atmosfera zniknęła nagle jak piórko na
wietrze o sile dziewięciu w skali Beauforta.
— Co ci się stało w ramię? — zapytał Ron.
— Nie oszukasz mnie tak łatwo — oznajmił Harry. —
Pozwól nam zobaczyć.
Nieco zmartwiona — nie chciała robić zamieszania i
była pewna, że przesadnie na to zareagują — odsunęła rękaw, aby pokazać ranę na
ramieniu. Wyglądało gorzej, niż było. Kropla krwi spływała aż do nadgarstka, a
ślady paznokci były wściekle czerwone.
Mimo że było słychać rozmowy wokół nich, w kącie,
gdzie siedzieli, nastąpiła cisza.
Harry odezwał się pierwszy. Bardzo spokojnie
powiedział:
— Zabijesz go Ron, czy ja mogę to zrobić?
— Wypruję jego jelita — odpowiedział Ron — i zjem
je z omletem.
— Słusznie — powiedział Harry, wstając i kierując
się do dziury pod portretem.
— O nie, nie — krzyknęła dziewczyna, łapiąc go za
ramię. — Na miłość boską, to tylko zadrapanie. Nie pozwolę wam tam iść, bo was
wyleją!
— Nie zamierzamy zostać wydaleni — odpowiedział
Ron — Zamierzamy zamordować go w ciemnym lochu i zostawić jego okaleczone ciało
w miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie.
Hermiona popatrzyła na jednego i drugiego. Mieli
identyczne wyrazy twarzy pełne spokojnego gniewu i czegoś na kształt
determinacji. Ich myśli były całkowicie ukierunkowane na zamordowanie Malfoya.
Pomyślała, że przyjęli to lepiej, niż się
spodziewała.
— Spójrzcie obaj, to prawie nic. Kłóciliśmy się, a
on po prostu… przesadził. To była moja wina, podpuszczałam go. To zadrapanie…
— Och, oczywiście, dzisiaj to zadrapanie —
przerwał Ron. — Jeśli uniknie odpowiedzialności za to, niewiadomo, co zrobi w
przyszłości. Dzisiaj zadrapanie, potem rana, następnie zanim się zorientujesz,
będzie cię atakował Cruciatusem i…
— Ron — powiedziała Hermiona uprzejmie,
przerywając jego wywód — bądź rozsądny chociaż przez chwilę. Po pierwsze,
klątwa Cruciatus jest bardzo zaawansowana i nikt po piątym roku nie jest w
stanie jej rzucić, a po drugie zaczynasz rozprawiać. Usiądź.
Spojrzenie dziewczyny było rozkazujące, co chłopcy
z ponurymi minami spostrzegli.
— Nie ma sensu iść i mordować Malfoya. To była
głównie moja wina. Prowokowałam go. Jeśli byście to zrobili, jestem przekonana,
że zostalibyście wydaleni i…
— Dobrze, profesor McGonagall — wtrącił Harry — o
świetnie, więc Hermiono — powiedział, widząc jej gniewne spojrzenie — nie
musisz nas pouczać. Nie będziemy unicestwiać Malfoya.
— Nie będziemy? — zapytał Ron, patrząc
rozczarowanym wzrokiem.
— Nie teraz. Może potem.
— Nie możemy nieco go zabić?
— Co ty mówisz Ron? — zapytała Hermiona. — Nieco
kogoś zabić? Albo ktoś żyje, albo nie. Nie ma czegoś takiego jak nieco
zabity.
— Ok — powiedział. — Ale jeśli znowu coś ci zrobi,
wyrwę jego wnętrzności, nakarmię nimi sklątkę tylnowybuchową, a zakrwawione
szczątki jego ciała rzucę do jeziora na pożarcie gigantycznej kałamarnicy.
— Niezwykła wizja.
— Dzięki.
♥
♥
♥
♥
Tymczasem wiele pięter pod nimi w lochach
Slytherinu, na swoim łóżku leżał chłopak. Myślał.
Czy istniał jakiś cholerny powód? Musiał. Przecież
nie mógł przez całe życie być wychowywany na kłamstwach i uprzedzeniach. Był
mądrzejszy. Albo przynajmniej tak mu się wydawało.
Ale myślał o wszystkim. Każdy możliwy obszar, w
którym czysta krew ma przewagę, ale nie było żadnego. To niemożliwe.
Inteligencja, umiejętności magiczne, siła fizyczna — zawsze szlamy zaburzały tą
hipotezę.
Cholerna szlama Granger! Dlaczego musiała zadać to
pytanie? Niczego już nie był pewien. Wolałby pozostać w nieświadomości. Nie
mieć problemów i nie myśleć, dlaczego czysta krew jest lepsza. Jego całe życie
było zbudowane na tej prawdzie, a teraz uświadomił sobie, że to kłamstwo.
Klął Hermionę wszystkimi przekleństwami, jakimi znał.
Cholera z nią! To wszystko jej wina. Musiała z nim przebywać i zadać to
pytanie, a teraz nie wiedział, co ma myśleć. Uświadomił sobie, że twierdzenie, iż
szlamy są gorsze, było jak zamknięcie w bardzo ciemnym pokoju ignorancji. A
Hermiona otworzyła te drzwi, wpuszczając przez nie światło. Spowodowało ono, że
żałował, iż nigdy go nie widział. Chciał wrócić z powrotem do ciemnego pokoju,
w którym tkwił całe życie. Zaprzeczał sam sobie, czuł początki szacunku.
Jego ojciec zabiłby go, gdyby wiedział, o czym
myśli. Potter i Łasica prawdopodobnie go ukatrupią, kiedy zobaczą co zrobił Granger.
Naprawdę nie powinien był tego robić. On nie chciał — zrobił to bez
zastanowienia. Może gdyby ją jutro przeprosił? Co on sobie myśli! Ona jest
szlamą. Nie przepraszasz szlam. Ale dlaczego nie?
Przez chwilę zastanawiał się, czy poczuła chłód
jego skóry. Był prawie pewien, że poczuła, kiedy dotknęła jego dłoni. Ale czy
zauważyła? Miał nadzieję, że nie. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, było to,
żeby ta cholerna Gryfonka dowiedziała się o klątwie. Pewnie chciałaby mu pomóc.
Draco uśmiechnął się do siebie. Myśli go
rozbawiły. Dobrze wie, że na klątwę Glacios nie ma lekarstwa. Przejrzał
większość książek, ale nic w nich nie znalazł. Do Działu Ksiąg Zakazanych nie
mógł wejść. Może tam mógł coś znaleźć? Miał taką nadzieję. Zamarznięcie na
stałe nie jest najfajniejszą rzeczą na świecie. Niemal zapomniał, jak to jest
odczuwać ciepło. To było w okresie letnim, kiedy… zdenerwował swojego ojca o
jeden raz za dużo.
Tak go ukarał. Odtąd Draco nie czuł ciepła. Ani
ciepłego migotania ognia, ani delikatnego blasku słońca. Tylko zmarzlinę, która
go otaczała.
Arktyczne kolory. Platynowe włosy, szare oczy.
Zimne rysy twarzy, lodowata skóra, zamarznięte serce.
♥
♥
♥
♥
Eliksiry były pierwszą lekcją następnego poranka.
Cała godzina siedzenia w ponurych lochach, Snape krążący wokół biurka z
podłością wypisaną na twarzy, chwalący Ślizgonów i krytykujący Gryfonów.
Oczywiście niewielu uczniów domu lwa oczekiwało
tej lekcji.
Ponury i monotonny korytarz w lochach, otoczony
zimnymi szarymi kamiennymi ścianami, oświetlały skąpym i migoczącym światłem
magiczne pochodnie zgodnie ze średniowiecznym obrazem lochów. Połączone klasy
Gryffindoru i Slytherinu zatłoczyły korytarz. Stali z daleka od siebie, jakby
między nimi znajdowała się niewidzialna linia, której nie mogli przekroczyć.
Rozmawiali ze sobą, w oczekiwaniu na przyjście profesora.
Harry, Ron i Hermiona wykorzystali czas przed
wejściem do sali, na piorunowanie wzrokiem Malfoya, który stał w przyciemnionej
części lochów z Crabbe’em i Goyle’em, po obu jego stronach. Blondyn mówił
coś do swoich „ochroniarzy”, a oni kiwali głupio głowami. Z ich twarzy nie dało
się odczytać żadnych emocji. W jednym przypadku wynikało to z dobrze
wyćwiczonych zdolności i doskonałej samokontroli. U dwóch pozostałych tłumaczono
to niekończącą się głupotą.
— Dupek — powiedział Ron z uczuciem.
— Pamiętaj, co ci mówiłam. Żadnych morderstw.
Snape, wchodząc, wyglądał jak ponury żniwiarz,
który gdzieś zawieruszył swoją kosę i był bardzo zły z tego powodu. Uczniowie
niechętnie weszli za nim do sali.
Trójka Gryfonów czekała, aż połowa uczniów wejdzie
do klasy, przed dołączeniem się do tłumu. Hermiona rzuciła ostatnie spojrzenie
przez ramię w miejsce, gdzie stał Malfoy, ale już go nie było.
Kiedy zostały jej dwa kroki do drzwi, zatrzymał ją
głos.
— Granger.
To był głos Malfoya. Poczuła podświadomie, że
Harry i Ron są koło niej. Ucieszyło ją to.
— Tak?
— Przepraszam.
Tego zdania dziewczyna prawdopodobnie nigdy nie
spodziewała się od niego usłyszeć.
— Przepraszasz? — wyrzuciła z siebie,
wstrząśnięta.
— Za ostatni wieczór. Twoje ramię. Czy wszystko w
porządku?
W jego oczach zauważyła błysk złośliwości, a jego
głos był neutralny, nie wyglądał, jakby chciał przepraszać. Hermiona
zastanawiała się, dlaczego? Nienawidził jej, ona jego także. Więc co
spowodowało, że przeprosił? Zamrugała kilka razy, aby upewnić się, że to dzieje
się naprawdę. Kiedy zorientowała się, że Malfoy nadal przed nią stoi, wzięła
się w garść i powiedziała słabym, jakby nie swoim głosem:
— W porządku.
Krótko kiwnął głową, z doskonałą gracją obrócił
się i dołączył go uczniów, którzy wlewali się do sali niczym powódź.
— Czy Malfoy właśnie przeprosił? — zapytała
Hermiona z trudem — czy miałam halucynacje?
— Jeśli miałaś halucynacje, to ja także —
powiedział Harry.
Ron wyglądał smętnie. — Założę się, że ktoś dodał
coś do jajek. Myślę, że smakowały śmiesznie.
Harry i Hermiona zdążyli spojrzeć na Rona bardzo
dziwnie, zanim weszli do sali.
____________
No i jest trzeci rozdział. Miał być jutro, ale stwierdziłam, że muszę go wstawić ;)
Komentarze mile widziane :D
Zimna skóra, klątwa...już się bałyśmy, że Draco zacznie lśnić na słońcu :)
OdpowiedzUsuńCiszymy się, że nie został pozbawiony jelit. No bo jak to tak: Malfoy bez jelit.
A teraz na poważnie: ciekawe co go skłoniło do przeprosin (czyżby chęć zdjęcia klątwy?)
Jeszcze nie lśni ale to pewnie byłoby ciekawe ;)
UsuńPomysły Rona czasem są dość... obrazowe
Chyba skłoniły go do tego wyrzuty sumienia
Moje ulubione autorki, mojego ulubionego bloga, komentują opowiadanie, które niebawem również dołączy do moich ulubionych. Czego chcieć więcej? :D
UsuńPozostaje mi tylko cieszyć się z tego, że polubiłaś moje tłumaczenie :) Dziękuję :D
UsuńFajny tekst, ciekawi mnie ta klątwa. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz ;) następny rozdział niedługo
UsuńBardzo interesujący. Ciekawe wątki, mam nadzieję, że tak odrazu nie będzie milutki i wgl. Pozdrawiam :-*
OdpowiedzUsuńFajny tekst, ciekawi mnie ta klątwa. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział. Czytam Twojego bloga w błyskawicznym tempie, wiem, ale mnie pochłonął. Zwykle jak Draco ma jakieś ludzkie odruchy w blogach to jest to sztuczne, a u Ciebie wszystko całkiem okej. Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńNie lubię wtraceń z Harrym i Ronem ale to norma, nie przejmuj się :D
morderous-family.blogspot.com
To nic, że szybko czytasz. Ważne, że się podoba ;)
OdpowiedzUsuńjuż sam tytuł rozdziału mnie powalił: zamarznięte serce... Łał... leże znokautowana :) piękne
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz ;)
UsuńRobi się co raz ciekawiej :)
OdpowiedzUsuńPorównanie Severusa do Ponurego Żniwiarza jest boskie - padłam ze śmiechu na podłogę.
Powinnam iść spać, ale zabieram się za kolejny rozdział!
Rzeczywiście to porównanie jest zabawne :D
UsuńCudowne! Na więcej aż brakło mi słów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eleonora.
http://corkimerlina-dramione.blogspot.com/
Biedny Draco :( Przynajmniej ją przeprosił! A co do Harry'ego i Rona to wydają się być strasznie żądni krwi :D
OdpowiedzUsuń~Pozdrawiam J.W
http://fremionenazwszerazem.blogspot.com/
Chłopacy budzą w sobie pierwotne instynkty :D
UsuńDziękuję za komentarz ;)
Zaczyna się robić coraz bardziej intrugująco ;) Malfoy przeklęty i przepraszający? To dla mnie zupełna nowość.
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam i życzę duuużo weny! Johanna Malfoy
Skarpetki? Acha. Ok ;)
OdpowiedzUsuńOjciec Malfoy'a potraktował go klątwą? Co to do cholery za ojciec?
Ale zamarznięte serce, oj tak. Hermiona je odmrozi. Już nie mogę się doczekać :D
I Severus :( Alan :( Ech :(
Każdy temat na rozmowę jest dobry :)
UsuńOjciec Draco to potwór nienawidzę go
Dziękuję za komentarz ;)
Super, że w tym rozdziale mieliśmy Draco z sercem (co z tego, że zamarzniętym) i kompletem jelit, a Hermionę z niebieskimi skarpetkami ;). Głupie tematy rozmów są naprawdę niesamowite! Szczególnie w momentach okropnej nudy...
OdpowiedzUsuńBardzo zainteresowała mnie ta klątwa Draco. Naprawdę, jeszcze nie spotkałam się z opowiadaniem, w którym zachowanie Dracona byłoby tłumaczone klątwą. Podoba mi się ten pomysł.
Zwróciłam tylko uwagę na ,,Crabbe'm". Wydaje mi się, że powinno być ,,Crabbe'em". Oprócz tego nie znalazłam nic :D.
Mam nadzieję, że szybko znajdę czas na dalsze czytanie.
Pozdrawiam!
Dziękuję fajnie, że spodobał Ci się pomysł :)
UsuńBłędy poprawione dziękuję za wskazanie :)
A ja myślałam, że to takie zestawienie charakterów: zimny Malfoy, ciepła Hermiona, a tu proszę... klątwa! Jestem zaskoczona. Tak samo zdziwiło mnie zachowanie Draco i to przepraszanie. Nie rozgryzłam, o co mogło chodzić. Komentarz Rona na końcu - genialny! :D
OdpowiedzUsuńNie czuć, że jest to tłumaczenie. Wychodzi Ci to bardzo naturalnie. :)
PS. Rzuciły mi się w oczy dwa błędy ortograficzne, na które pozwolę sobie zwrócić uwagę, bo to jednak ważne, tak myślę. Nie wiadomo i zabiłby go.
Ta klątwa miała być zaskoczeniem i jak widać się udało ;) Draco po pytaniu Hermiony jest skołowany, więc może dlatego przeprosił. Ron zawsze rzuca mądrymi komentarzami :D
UsuńDziękuję za tak miłe słowa i za zwrócenie uwagi na błędy. Musiałam to przeoczyć ale już poprawione :)
Śmiem twierdzić, że Malfoy bez jelit byłby śmieszny. Ron taki kreatywny, ja doporowadziłabym do niewyjaśnionej perforacji malfojowskich jelitek. Hihi. A tak na poważnie - bardzo fajne. Bez przesady, Lucjusz nie był aż takim chamem, nie bił Narcyzy i nie rzucał klątw na synusia tatusia.
OdpowiedzUsuńDP
Jak widzisz jednak Lucjusz był do tego zdolny i rzucił klątwę na swojego syna
UsuńRozśmieszają mnie rozmowy między Ronem, Harry'm a Hermioną :D Nie spodziewałam się, że Lucjusz będzie tak okrutny w stosunku do Draco i rzuci na niego klątwę! :o
OdpowiedzUsuńJa też lubię ich rozmowy :)
UsuńLucjusz jest noeobliczalny
Wielbię cię za to, że to przetłumaczyłaś <3
OdpowiedzUsuńHehe jak miło 😉
UsuńNo nie spodziewałam się po Draco, że przeprosi i to tak szybko. Bardzo podoba mi się relacja między Hermioną, Harrym i Ronem. W wielu opowiadaniach, jakie do tej pory czytałam z Rudzielca robi się rasistowską, zazdrosną, wrzeszczącą świnię mam nadzieję, że u ciebie tak nie będzie ;)
OdpowiedzUsuń