niedziela, 16 marca 2025

[T] Dziesięć na dziesięć: Dzień czternasty

 

Poranek ostatniego dnia spędzili na całowaniu się.

Plecy Hermiony mocno uderzyły o ścianę, gdy Malfoy ją uniósł, zarzucając jej nogi na swoje biodra. Przywarła do jego ramion, całując go namiętnie, gdy przycisnął swoją erekcję do jej środka. Odlegle zastanawiała się, czy istnieją jakieś długoterminowe zagrożenia dla zdrowia wynikające ze wzwodu przez prawie dwadzieścia cztery godziny z rzędu.

Jęknęła gardłowo, gdy przerwał pocałunek, by mocno polizać spodnią część jej szczęki.

— Kurwa, smakujesz tak dobrze — mruknął, ssąc jej szyję. — Pozwolisz mi dzisiaj wieczorem posmakować całej siebie?

Jej palce przeczesały mu włosy, gdy zagryzł jej wrażliwą skórę.

— Tak — jęknęła. — Gdziekolwiek zechcesz.

— Grzeczna dziewczynka.

Westchnęła w jego usta, gdy znów ją pocałował, a część jej chciała sprawdzić godzinę. Nie była do końca pewna, jak zapadła decyzja, że poczekają do ostatniej nocy ze skonsumowaniem, ale przygotowania były swego rodzaju wykwintną torturą.

Malfoy wydawał się być zdania, że skoro udowodnił, iż nie ma powodu, dla którego nie miałaby mieć z nim orgazmu, nie ma sensu marnować ich więcej, zanim w końcu będą uprawiać seks. Poprzednie popołudnie i wieczór spędziła w czymś w rodzaju podsycanej pożądaniem mgły, unosząc się tuż pod świadomą świadomością świata poza jego ustami i dłońmi.

To była kolejna taktyka; miała co to tego stuprocentową pewność. Ale biorąc pod uwagę sposób, w jaki ją całował, Hermiona nie mogła narzekać. Jej ciało wydawało się nadmiernie dostrojone do zbliżającego się wydarzenia, a skumulowane oczekiwanie mogło tylko pomóc w osiągnięciu ich ostatecznego celu.

Poza tym całowanie się przez cały czas, było cholernie zabawne.

Ach… — Ugryzła go w wargę, gdy jego kciuk musnął jej sutek. — Nie drażnij mnie.

— Ale lubisz to — powiedział, odsuwając się, by znów possać jej szyję.

— Wiem, ale… — Zarumieniła się na to wyzwanie. — Ale będę chciała więcej.

Wysunął biodra do przodu, przyciskając do niej jej wilgotne majtki.

— Możesz poczekać.

— Nie musimy — argumentowała słabo, przyciskając pierś do jego dłoni. — Moglibyśmy…

To, co mogli zrobić, zaniknęło w nagłym ryku zielonych płomieni z kominka.

Oboje spojrzeli w tamtą stronę, a głos Harry’ego krzyknął z wnętrza:

— Hermiono? Jesteś tam?

Jęknęła, odpychając ramiona Malfoya, a on postawił ją z powrotem na nogi. Szybko poprawiła ubranie, po czym uklękła przed ogniem.

— Cześć, Harry. Tak, jestem tutaj.

Zamiast odpowiedzieć, głowa Harry’ego zniknęła z płomieni.

— Harry?

Ledwo zdążyła się odsunąć, gdy ogień znów zasyczał i ryknął, wpuszczając Harry’ego, Rona i Ginny do salonu.

— Co się dzieje? — zapytała Hermiona, podnosząc się i ocierając kurz z kolan.

— Co się dzieje? — powtórzył Harry, brzmiąc na zdezorientowanego. — Hermiono, nie odpowiedziałaś na nasze listy od kilku dni i to jest… — Po raz pierwszy spojrzał na Malfoya. — To ostatni dzień.

— Tak, dziękuję, Potter — powiedział szorstko Malfoy, robiąc krok do przodu i obejmując Hermionę w talii. — Jesteśmy tego w pełni świadomi.

Trójka przyjaciół utkwiła wzrok w palcach zaborczo zgiętych na jej biodrze, a Hermiona odchrząknęła.

— Przepraszam, że nie odpisałam — odpowiedziała szczerze, myśląc o ostatnim liście Harry’ego i jednym od Ginny, który wciąż leżał nieotwarty na jej biurku. — Chyba byłam trochę rozkojarzona.

Nerwowo przeczesała palcami włosy, a brwi Ginny uniosły się.

— Na to wygląda — mruknęła.

— To wszystko? — zapytała Hermiona, próbując zachować spokojny ton. — Jak wspomnieliście, to ostatni dzień…

— Właściwie — przerwał jej Malfoy. — Muszę gdzieś pójść. Powinnaś spędzić trochę czasu ze swoimi przyjaciółmi.

Hermiona odwróciła się, by na niego spojrzeć z otwartymi ustami. Gdzie on w ogóle mógłby iść?

Uśmiechnął się lekko, pochylając się, by złożyć niewinny pocałunek na jej zamurowanych ustach.

Harry wydał z siebie zduszony bulgot.

— Życzę ci miłego spotkania, skarbie — powiedział cicho Malfoy, choć nie dostatecznie cicho.

Twarz Hermiony zapłonęła, gdy odpowiedziała przez zaciśnięte zęby.

— Nie nazywaj mnie tak.

Malfoy mrugnął, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju. Śledzili jego ruchy, aż zniknął za drzwiami wejściowymi.

— Skarbie? — zapytał Ron, przerywając ciszę.

Hermiona przesunęła się na nogach.

— To nasz wewnętrzny żart.

Wyraźnie pobladł, a Hermiona zastanawiała się, czy ten żart był bardziej niepokojący niż myśl, że on faktycznie mógłby mówić do niej „skarbie”. Przypuszczała, że z zewnętrznej perspektywy mogłoby to być mniej więcej równorzędne.

Najwyraźniej obie opcje były dla Harry’ego zbyt trudne, ponieważ lekko się zachwiał, zanim opadł na fotel.

— Więc rozumiem, że wszystko idzie dobrze? — zapytała Ginny, wciąż unosząc brwi.

— Eee. — Hermiona znów się poruszyła. — Cóż, nie powiem, że było gładko, ale tak, robimy wszystko, żeby się udało.

Ginny skinęła powoli głową.

— Ale wy nie…

— Nie — powiedziała szybko Hermiona. Następnie dodała: — Cóż, niezupełnie.

Harry skrzywił się.

— Naprawdę nie chcę wiedzieć, co to znaczy.

Hermiona opadła na sofę, opierając głowę na dłoniach.

— To oznacza, że wszystko jest bardziej skomplikowane niż sądziłam — dotyczy to magii przodków Malfoyów – ale radzimy sobie z tym.

— My? — powtórzył Ron, siadając obok niej.

Spojrzała na niego i po chwili skinęła głową.

— Malfoy był bardzo… pomocny.

Z ust Rona wyrwał się cichy śmiech i pokręcił głową.

— Tego zdania nigdy bym się nie spodziewał od ciebie usłyszeć.

Hermiona słabo się do niego uśmiechnęła.

— Nic z tego nie jest dokładnie tym, co dla siebie planowaliśmy, ale… — Westchnęła. — Myślę, że może być dobrze.

— Naprawdę? — zapytał Harry.

Hermiona spojrzała na niego.

— Tak — powiedziała. — Musi być.

Jej przyjaciele wymienili zdezorientowane spojrzenia, a Hermiona zebrała się w sobie.

— To jeden z powodów, dla których nie odpisałam od razu — przyznała. — Nie byłam pewna, jak wam powiedzieć, że nawet jeśli uda nam się udowodnić, że dopasowania mają podłoże polityczne, to i tak to jest bezprzedmiotowe.

— Bezprzedmiotowe? — powtórzył Ron.

— Przynajmniej dla mnie — wyjaśniła. — Wciąż pomogę to zbadać. To prawo jest nieetyczne pod każdym względem i ochronię przed nim każdego, kogo będę w stanie, ale… — urwała, splatając dłonie na kolanach. — To już nie dotyczy mnie.

— Malfoy jest ci przeznaczony? — powtórzyła Ginny, jakby chciała się upewnić.

Hermiona skinęła głową, czując, jak niechętny uśmiech szarpie jej usta.

— Tak, to on.

Ginny spojrzała na obu chłopców, ale żaden z nich nie wydawał się być w stanie przetworzyć nowego rozwoju wydarzeń.

— W porządku — powiedziała, siadając na skraju stolika kawowego i pochylając się do przodu. — Wyjaśnij to. Teraz.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

W większości byli wyrozumiali.

Gdy Hermiona wytłumaczyła im więź rdzenia, wybuchła odrobina złości, ale wyglądało na to, że przyjaciele niechętnie zgadzali się z Malfoyem co do wyboru, jakiego Hermiona by dokonała, gdyby wiedziała o tym przed ceremonią zaślubin.

A fakt, że teraz patrzyła z utęsknieniem na potencjalną, wspólną przyszłość, zamiast obawiać się niej każdą cząstką swojego jestestwa, prawdopodobnie w dużym stopniu powstrzymał kogokolwiek z nich przed rzuceniem uroku na Malfoya, który uwięził ją w zobowiązaniu na całe życie.

Hermiona była niesamowicie wdzięczna, że wzięli sobie do serca jej zapewnienia, że wszystko będzie dobrze.

Oczywiście, wszystko byłoby dobrze, gdyby jej mąż postanowił się kiedyś pojawić.

Hermiona starała się nie być niegrzeczna, rozmawiając z przyjaciółmi, ale dopóki Malfoy przebywał gdzieś indziej zdawało się, że jej część umysłu podświadomie taka była. Po tym, jak zbyt wiele razy przyłapywała się na sprawdzaniu czasu, Ginny w końcu zrozumiała aluzję.

— Cóż, życzyłabym ci powodzenia — powiedziała z uśmieszkiem, gdy przyciągnęła Hermionę do siebie, by ją przytulić. — Ale nie sądzę, żebyś tego potrzebowała.

Hermiona zamrugała zdezorientowana, aż Ginny wyciągnęła rękę i dotknęła jej szyi.

— Nie z tak entuzjastycznym partnerem — dokończyła.

Hermiona położyła dłoń na miejscu, które Malfoy ssał wcześniej tego ranka.

— Racja — mruknęła, nie do końca wysilając się na śmiech.

Ron i Harry unikali jej wzroku, gdy ją przytulali na pożegnanie.

— Dam wam znać, jak poszło — zapewniła, po czym natychmiast zamknęła usta.

Ron zarumienił się.

— Chodziło mi o to — wyjaśniła szybko, potrząsając głową — że dam wam znać, gdy dowiem się, że nie wyląduję w Azkabanie.

— Dobrze, dzięki — mruknął Harry.

— Daj mi znać, jak poszło — powiedziała Ginny z uśmieszkiem.

Hermiona stłumiła śmiech, gdy Harry siłą wepchnął Ginny do kominka i wywołał Grimmauld Place.

Ron rzucił Hermionie ostatnie spojrzenie, gdy pozostała dwójka zniknęła w płomieniach.

— Cieszę się, że jesteś… — urwał, drapiąc się po karku. — Cóż, cieszę się, że…

Hermiona się uśmiechnęła, gdy bezradnie westchnął.

— Nie wierzę, że to mówię, ale chyba po prostu się cieszę — dokończył.

Hermiona mogła to zrozumieć. Mimo wszystko była zadowolona, że nie trafi do więzienia. Cieszyła się, że to nie ktoś gorszy. Cieszyła się, że wszystko będzie dobrze.

Skinęła głową.

— Dzięki, Ron. Ja też.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

To uczucie pewnej satysfakcji trwało jednak tylko do popołudnia. W miarę mijających godzin i niewracającego Malfoya, niepokój zaczął się wkradać na obrzeża. Irracjonalne zmartwienia formowały się w jej umyśle, gdy krzątała się, jedząc lunch i sprzątając już schludny dom.

Jej wzrok zatrzymał się na swoim odbiciu w ekranie telewizora, gdy przesuwała po nim różdżką, wyganiając nieistniejący kurz z zakamarków. Malfoy z pewnością nie zmienił zdania co do realizacji tego zamiaru; tego ranka wydawał się być bardzo oddany temu pomysłowi. Przybycie jej przyjaciół nie mogło niczego zmienić.

Jej wzrok po raz setny przesunął się na drzwi wejściowe. Co jeśli nie trzymał się z daleka z wyboru? Co jeśli coś mu się stało w świecie mugoli? Mimowolnie przełknęła ślinę, gdy w jej umyśle rozwinął się okropny obraz potrącenia przez samochód, gdy przechodził przez ulicę. Nie miałby przy sobie żadnych dokumentów. Jeśli został ranny, nie miałaby pojęcia.

Zdała sobie sprawę, że palce jednej ręki nieświadomie pocierają jej mostek i stanowczo pokręciła głową. Nie, gdyby coś mu się stało, poczułaby to. Nie wiedziała, jak by to było odczuwalne przez więź, ale niewątpliwie śmiertelną ranę dotkliwie by odczuła.

Skupiona na stałym szumie swojego magicznego rdzenia, Hermiona nie zauważyła zamieszania na zewnątrz i upuściła różdżkę, gdy ktoś głośno zapukał do drzwi wejściowych.

Przeleciała przez pokój, gwałtownie otwierając drzwi i przez chwilę wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą. Mrugnęła zdezorientowana na sekundę, zanim jej oczy opadły kilka stóp na uniesioną twarz Gemmy.

— Cześć, Hermiono — powiedziała radośnie.

Hermiona odwzajemniła uśmiech małej dziewczynki, czując, że jej serce się rozluźnia. Oczywiście, że Malfoy by nie zapukał.

— Cześć, Gemmo — przywitała się i odruchowo sięgnęła, by zacisnąć pasek pod brodą krzywego kasku dziecka.

— Jest Draco? — zapytała Gemma, wsuwając grzywkę z powrotem pod żółty, plastikowy kask. — Mogę mu pokazać mój rower. Żeby zobaczył, czy chce się uczyć.

— To bardzo miłe z twojej strony — powiedziała Hermiona — ale niestety go nie ma.

Gemma natychmiast zmarszczyła brwi z niepokojem.

— Wyszedł — szybko wyjaśniła Hermiona. — Wkrótce wróci.

Nasze życie dosłownie od tego zależy — dodała w myślach.

— Gdzie jest? — zapytała Gemma, dość wścibsko.

Hermiona westchnęła.

— Nie wiem.

Usta małej dziewczynki zacisnęły się z dezaprobatą, jakby Hermiona powinna lepiej pilnować męża. W tej konkretnej sytuacji Hermiona nie mogła się nie zgodzić.

— Jestem pewna, że innym razem ucieszy się, gdy zobaczy, jak jeździsz na rowerze — dodała.

— Będzie jutro? — dopytywała Gemma z nadzieją.

Nagle rozległ się trzask aportacji z piętra, a ucisk Hermiony na klamce drzwi rozluźnił się, gdy poczuła ulgę.

— Tak — odpowiedziała z lekkim uśmiechem. — Będzie tu jutro.

Gemma wydawała się usatysfakcjonowana i skinęła głową, przez co kask znów zsunął się z jej czoła, odwróciła się i zbiegła po schodach. Hermiona patrzyła, jak podnosi rower z miejsca, gdzie leżał porzucony na trawniku, po czym zamknęła drzwi i oparła się o nie przez chwilę.

Jej wzrok powędrował w górę schodów do wejścia w ciemny korytarz, ale Malfoy się nie pojawił. Wzięła głęboki oddech, zanim zaczęła wchodzić po stopniach na lekko drżących nogach. Wytarła dłonie o boki dżinsów, przemierzając dobrze wytarty dywan na piętrze, czując się śmiesznie z powodu nerwowego oczekiwania mrowiącego w jej piersi.

Drzwi do pokoju Malfoya były otwarte, a ona zatrzymała się przed nimi, rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu wskazówek co do jego wcześniejszego miejsca pobytu.

Stał przed biurkiem, poprawiając mankiet jednego rękawa i wyglądał dokładnie tak samo, jak rano. Ta sama czarna koszula i spodnie; włosy nadal uczesane standardowo. Jej wzrok przesuwał się po różnych powierzchniach pokoju, ale nie było żadnych toreb z zakupami, paczek ani pakunków. Nie mogła dostrzec bezpośrednich dowodów na to, co robił.

Podłoga zatrzeszczała pod nią, gdy się pochyliła, by zajrzeć głębiej do pokoju, a Malfoy spojrzał w górę. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu na jej widok, a jej żołądek wywinął koziołka.

— Gdzie byłeś? — zapytała, próbując brzmieć oskarżycielsko, ale zabrzmiała żałośnie.

 Cmoknął współczująco, gdy podszedł do niej, a ona instynktownie zrobiła krok do tyłu.

— Martwiłaś się, że o tobie zapomniałem?

— Nie — powiedziała szczerze.

Ze wszystkich scenariuszy, które rozważała, to po prostu wyleciało jej z głowy.

Na chwilę uniósł brwi.

— Więc po prostu za mną tęskniłaś?

— Nie — powtórzyła, krzywiąc się, gdy jej głos się załamał.

Jej ramię uderzyło o framugę drzwi, gdy wyprowadził ją ze swojego pokoju i wszedł do jej pokoju.

— Już dobrze — powiedział cicho. — Wyciągnął rękę i wsunął palec w jedną ze szlufek paska, wciągając ją. Jej oddech przyspieszył, gdy jego wolna ręka wsunęła się w jej włosy, a usta musnęły wargi. — Ja też za tobą tęskniłem, kochanie.

— Nie…

Przełknęła resztę, gdy otworzył jej usta swoimi.

Wszelkie wątpliwości, jakie Hermiona miała co do tego, czy to się teraz wydarzy, zostały zmiecione przez powódź intencji bijących od niego. Gdy jej dłonie owinęły się wokół jego szyi, niemal czuła, jak przesiąka między jej palcami. Wydał zadowolone mruczenie, gdy przyciągnęła go do siebie.

Nadal była ciekawa, gdzie poszedł, ale przypuszczała, że to może poczekać. Zwłaszcza, gdy płynne ciepło spływało jej po brzuchu, gdy raz po raz przesuwał swój język po jej języku. Mocno zacisnęła oczy, chwytając gładką skórę jego szczęki i przeklęła jego okropne, idealne usta. Jęknął przepysznie, gdy zatopiła zęby w jego wardze, a swoje dłonie wsunął pod jej bluzkę.

Odsunęła się na tyle długo, by móc zdjąć ją przez głowę i ledwo powstrzymała jęk, który groził wyrwaniem się na widok jego ust lśniący dowodem jej pocałunku w złotym, wieczornym świetle. W jednej chwili znów połączył ich pocałunek, uwięziwszy jej dłonie między ciałami, gdy odpinała guziki jego koszuli.

Zapięcie jej stanika zsunęło się, gdy skończyła i ponownie przerwała pocałunek, by obserwować jego twarz, gdy sięgnął ręką do jej ramienia. Wstrzymała oddech, kiedy zatrzymał się na chwilę, boleśnie wolno szturchając ramiączko jednym palcem. Gdy w końcu spadło z jej ramienia, pozwalając miseczkom opaść z jej rąk, wypuścił oddech przez luźno ściągnięte usta i pokręcił głową.

— Niewiarygodne.

Jej powieki zatrzepotały, gdy obie jego dłonie musnęły jej brzuch, unosząc ciężar piersi w swoich dłoniach, a jego kciuki odnalazły jej sutki.

Westchnienie uwięzło w jej gardle, wydobywając się głośno i łamiąc, gdy pierwsze uderzenia wstrząsnęły jej cipką. Jego usta znów zamknęły się na jej ustach, jakby chciał poczuć dźwięk na jej języku, a ona nakarmiła go rozpaczliwym jękiem, gdy szczypał i szarpał jej klatkę piersiową. Podniecenie płonęło w niej, drgając jej biodrami, chcącymi ocierać się o niego. Ponownie zrobił krok do przodu i przez chwilę myślała, że zaspokaja jej potrzebę tarcia, ale potem tyły jej nóg uderzyły o łóżko i usiadła.

Miała ochotę ponarzekać przez sekundę, ale widok jego klęczącego przed nią wyrwał jej pragnienie z piersi, zanim zdążyła wykrztusić słowo. Palce na guziku jej dżinsów obiecywały coś jeszcze lepszego, a oddech zacisnął się w jej drżącym gardle.

Spojrzał w górę, a ona poczuła, jak jej twarz płonie od świadomości, że prawdopodobnie łapie oddech, jakby przebiegła maraton. Ale kiedy pozwolił, by jego język powoli przesuwał się między jej wargami w rytm ścieżki dźwiękowej jej rozpinanego rozporka, nie mogła się zmusić, by się przejmować.

Niech zobaczy, powiedziała sobie, unosząc biodra na tyle, by mógł zdjąć jej spodnie. W jakiś sposób był w stanie podniecić ją bardziej niż ktokolwiek inny, i dlaczego miałaby to ukrywać? To było dokładnie to, czego potrzebowali. To było coś dobrego. Miała szczęście.

Kiedy ściągnął jej spodnie do kostek, znów na nią spojrzał.

— Zostawić czy zdjąć? — zapytał, wsuwając jeden palec pod jej skarpetkę.

Przygryzła wargę, czując się dziwnie nieśmiało.

— Zdjąć — powiedziała cicho.

Skinął głową i zdjął je, całkowicie ją zaskakując, gdy mocno ścisnął jej stopy obiema rękami, wbijając palce w jej pięty.

Jęknęła głośno, tak jak ostatnim razem, a on uśmiechnął się krzywo na widok jej szeroko otwartych oczu pełnych oburzenia.

— Chciałem tylko sobie przypomnieć, do czego dążę — mruknął zadowolony z siebie.

Pokręciła głową, ale jej usta mimowolnie wygięły się w uśmiechu. Trudno było powstrzymać chęć kopnięcia go, gdy jego dłonie były niczym wcielone niebo na jej stopach. Jej powieki opadły, kiedy podziwiała siłę jego palców, jej biodra nieświadomie toczyły się po materacu, gdy mrowienie przesuwało się w górę od wewnętrznej strony łydek do ud.

Nagle pochylił się do przodu, obejmując ją w talii i przytulając tak mocno, że jego policzek wcisnął się w jej brzuch. Otworzyła szeroko oczy, gdy objęła nogami jego żebra, a dłonie wylądowały na czubku jego głowy poniżej niej. Było coś tak intymnie czułego w tym uścisku, że poczuła, jak jej klatka piersiowa zaciska się z emocji. Jej palce lekko przeczesały jego włosy, gdy złożył pocałunek otwartymi ustami poniżej jej pępka.

Jej biodra znów drgnęły do przodu, gdy pocałował ją niżej, a jego dłonie w odpowiedzi przesunęły się, by chwycić ją za tyłek. Jęknęła cicho, kiedy pocałował ją w przód majtek, ale skończyła na westchnieniu, czując jego zęby na pasku.

Rzucając ostrożność na wiatr, wbiła palce w jego włosy i poruszyła się przy jego twarzy, gdy lizał i szczypał bawełnę, która ją okrywała. Odpowiedział jej jękiem, kiedy jego ruchy stały się bardziej szalone, a palce wbijały się niemal boleśnie w skórę jej ud. Podmuch gorąca z jego oddechu gromadził się między jej nogami, aż poczuła się niemal na tyle śliska, że mogłaby zsunąć się z łóżka.

Jęk wyrwał się z jej gardła, gdy gumka pstryknęła na jej skórze, a on zamruczał, wciskając nos w zagłębienie jej biodra.

— Muszę cię posmakować.

Jej głowa zawirowała na samą myśl o jego języku na sobie.

— Tak. Okej — szepnęła.

Zsunął jej majtki, zanim zdążyła się podnieść, kłując tył jej ud.

— Kurwa — jęknęła, opadając na łóżko.

Kiedy jej stopy uwolniły się spod materiału, odchylił się do tyłu, zmuszając jej nogi do szerszego rozwarcia szerokością jego ramion. Dyszała w stronę sufitu, palce kręciły się na kołdrze, gdy oddychał nad nią.

Jej serce dudniło w piersi, gdy czekała, a biodra podskakiwały, kiedy jego usta musnęły skórę nad kością łonową.

— Wszystko dobrze — wymamrotał, sięgając wokół jej nogi, by przesunąć ciepłą dłoń po jej brzuchu.

Podniosła głowę, by na chwilę spojrzeć, a jej oczy rozszerzyły się na widok jego rozłożonych palców, które niemal obejmowały całą przestrzeń między jej biodrami.

— O, Boże — jęknęła, ponieważ wcale nie było dobrze.

Złożył kolejny pocałunek tuż nad jej łechtaczką, przyciskając do niej brodę, i prawdopodobnie była najdalej od bycia w porządku w swoim życiu. Była kompletnie rozbita, a on nawet nie…

— O, mój… kurwa — westchnęła, gdy przyłożył otwarte usta do jej cipki.

Sama ogromność tego uczucia wcisnęła jej głowę z powrotem w materac i wypuściła powietrze z płuc.

Jego język powoli przesunął się wzdłuż jej szparki, a Hermiona poczuła się śmiesznie na granicy łez. Palce bezradnie zatopiła w jego włosach, gdy biodra się przetoczyły, a on wydał z siebie pomruk aprobaty, delikatnie zamykając usta na jej łechtaczce, zanim znów je otworzył.

— To jest… Boże… takie dobre — dyszała, chcąc, żeby wiedział.

— Dobrze, kochanie.

— Kurwa — niemal szlochała, gdy jej żołądek się zacisnął, odruchowo podciągając jedno kolano.

Malfoy złapał ją, dłonią przyciśniętą do jej piszczeli, ale zamiast poprowadzić jej piętę po jego plecach, jak to robiła druga, trzymał jej kolano zgięte, aż jej stopa spoczęła na jego ramieniu.

Odepchnęła się odruchowo i wydała gardłowy jęk, gdy uświadomiła sobie, że dał jej solidną podstawę, o którą mogła się oprzeć, kiedy pchnęła biodrami. Natychmiast odzwierciedliła tę pozycję drugą nogą.

— O mój Boże, to jest… ty jesteś…

Słowa ją zawiodły, kiedy przycisnął język dokładnie tam, gdzie mu pokazała, że lubi być dotykana. Oparła kostki o jego uszy, turlając się pod nim raz po raz.

W przeszłości jej partnerzy zawsze próbowali zrobić tak wiele, gdy ją dotykali, ale teraz Malfoy nie robił prawie nic. Po prostu dostarczał jej swoje usta — ciepłe, wilgotne i idealne — do ocierania się od nie i to było kurwa niewiarygodne.

Wiesz, co lubisz — powiedział jej.

— Jesteś cholernie genialny — dyszała, nie przejmując się jego problematycznym ego.

To wywołało u niego chichot i muśnięcie nosem jej łechtaczki. Prawdopodobnie miał to być czuły gest, ale prawie zemdlała.

— Taka słodka, kochanie — wymamrotał czule. — Myślę, że zasługujesz na coś wyjątkowego.

Podniosła głowę na czas, by zobaczyć, jak jego policzki na chwilę zapadają się, gdy zbiera ślinę w ustach. Jej szczęka opadła z ciężkim jękiem, kiedy otworzył usta i pozwolił czubkowi języka kapać bezpośrednio na jej łechtaczkę. Grube, błyszczące pasmo rozciągało się między nimi przez kilka sekund, zanim znów na nią zszedł i poczuła, jak jej oczy przewracają się, gdy obracał śliską ślinę nad jej spuchniętym guzkiem.

— Kurwa… o kurwa — krzyknęła, kołysząc się przy nim, gdy zacisnął usta i zaczął ssać równomiernie.

Dłoń na jej brzuchu wyciągnęła się, by musnąć jej sutek, a spojrzenie Hermiony uchwyciło błysk złota na jego palcu. Wyjęła lewą dłoń z jego włosów i wplotła swoje palce między jego. Ich obrączki złączyły się i nagle, w jednej chwili, osiągnęła orgazm.

— O, Boże, ja… czekaj… Malfoy, przestań!

Podniósł się w samą porę, prawdopodobnie dzięki rozpaczliwemu szarpnięciu za włosy, a ona powstrzymywała jęk, kiedy jej łechtaczka pulsowała od potrzeby wytrysku.

— Tak? — zapytał, wycierając grzbietem dłoni lśniący podbródek.

— Tak — powiedziała, kiwając głową żarliwie. — Ja… tak.

Uśmiechnął się do niej, zanim złożył niewinny pocałunek na wewnętrznej stronie jednego uda, a ona jęknęła, gdy odchylił się do tyłu między jego nogami.

— Nie martw się, kochanie — zagruchał, przekrzykując brzęk klamry paska. — Po tym wszystkim, co przeszliśmy, możesz dojść na moim języku, kiedy tylko zechcesz.

Pomimo jej obecnego dyskomfortu, ta obietnica była dość pocieszająca. Zwłaszcza, że już widziała jego spektakularnego kutasa i bardzo chciała dojść właśnie na nim.

Malfoy wstał, żeby zdjąć spodnie, ale gdy tylko po zrobił, pochylił się z jękiem, jedną ręką opierając się o materac, a drugą obejmując wciąż ubranego kutasa. Wziął kilka głębokich oddechów, po czym pokręcił głową i rzucił Hermionie oskarżycielskie spojrzenie.

— Nigdy nie byłem tak napalony, żebym dostał zawrotów głowy — powiedział, zdejmując spodnie i majtki. — Twoja pieprzona cipka spowoduje u mnie uszkodzenie mózgu.

Hermiona nie mogła powstrzymać uśmiechu, który rozprzestrzenił się na jej twarzy, kiedy odrzucił ubranie.

— Czyżby?

— O tak.

Przez chwilę głaskał swojego kutasa luźną pięścią, gdy ona przesuwała się dalej w stronę poduszek, i chociaż nie była ekspertką, wyglądał na wyjątkowo twardego.

Wpełzł na łóżko nad nią, opuszczając się między jej nogami.

— Jeśli tak jest — zapytała Hermiona nieśmiało, głaszcząc palcem jego policzek. — Czemu się uśmiechasz?

— Bo mogę sprawić, że moja żona dojdzie…

— Już kiedyś doszłam — argumentowała.

Jęknęła z zaskoczenia, gdy nagle wsunął dwa środkowe palce jednej ręki do jej ust.

— Gdybyś przestała być taka pyskata — syknął — mógłbym zrobić to jeszcze raz.

Jęk zawibrował wokół jego palców, kiedy powoli pocierał jej język w tę i z powrotem.

— Zamierzałem sprecyzować – zanim mi niegrzecznie przerwano — kontynuował pompatycznie — że mogę sprawić, że moja żona dojdzie na moim kutasie.

Przesunął biodrami, kończąc ją upominać, i poczuła, jak gładka główka jego kutasa szturcha jej wejście. Zamknęła oczy, kiedy kontynuował pieprzenie jej ust palcami.

— Chcesz tego, kochanie? — zapytał.

Kiwnęła głową rozpaczliwie, gdy jej cipka się zacisnęła.

Uśmiechnął się do niej chytrze.

— Nie usłyszałem cię.

Skomlała i bełkotała najlepiej, jak potrafiła, mając pełne usta. Strużka śliny uciekła z kącika jej ust, a on szybko cofnął palce i pochylił się, łapiąc kroplę językiem i przesuwając ją z powrotem do jej ust.

— Grzeczna dziewczynka.

Jej dłonie natychmiast powędrowały do jego twarzy, przyciągając jego usta do swoich, a ona jęknęła w pocałunku, gdy opuścił na nią swój ciężar. Wiła się pod nim, unosząc biodra w desperackiej próbie wciągnięcia go do środka. Tak jak myślała, ocieranie się o twarde mięśnie jego brzucha również było niesamowite. Poczuła, jak uśmiecha się pod nosem przy jej ustach, gdy jej pocałunek stał się przerywany i urywany.

— Gotowa? — wymamrotał.

Odpowiedziała Tak (choć zabrzmiało to jak Proszę), ściskając jego ramiona, gdy sięgnął w dół, by się ustawić.

Wbiła palce jego skórę, kiedy wsunął główkę swojego kutasa między jej śliskie wargi, a jej plecy wygięły się w jęku, gdy zaczął wpychać się do środka.

— Kurwa… — Jego usta rozluźniły się na krawędziach, kiedy kołysał się w niej płytkimi pchnięciami. — To takie... cholernie dobre.

Mogła tylko skinąć głową na zgodę, gdy powoli wślizgnął się w nią, otwierając nią. Uniosła biodra z jękiem, kiedy dotarł głęboko i poczuła, jak jego palce muskają jej skroń, gdy zatrzymał się na chwilę.

— Czujesz się komfortowo?

Otworzyła oczy i zobaczyła, że patrzy na nią z góry intensywnie, ale ten konkretny dobór słów wywołał uśmiech na jej twarzy, gdy przypomniała sobie, jak daleko zaszli — o postępie, jaki poczynili.

Podniosła rękę, by przesunąć palcem po jego ustach, odpowiadając mu uśmiechem.

— Dziesięć na dziesięć.

Zajęło mu to tylko sekundę, żeby zrozumieć aluzję, a kiedy to zrobił, jego uśmiech rywalizował z jej własnym. Pochylił się, żeby ją pocałować, naciskając do przodu, a ona odwzajemniła to najlepiej, jak potrafiła, z opadającą szczęką z przyjemności. Oddychał ciężko i niezdarnie trzymał usta na jej policzku, gdy zaczął się nad nią poruszać.

To nie było dokładnie pchanie; przynajmniej nie w tym sensie, że ograniczało się do jego bioder. Zamiast tego ruch wydawał się pochodzić z niższych partii, bardziej z kolan, wbijając się w nią całym ciałem. Oparł ciężar ciała na jednym łokciu, pozostawiając wolną rękę, by pieścić każdy cal jej ciała, który nie był już przyciśnięty do jego klatki piersiowej, brzucha lub nóg.

Zadrżała pod jego dotykiem: delikatne muśnięcie ramienia, dłoń pokrywająca żebra, wbijanie się koniuszków palców za nogę. Jego zabiegi były powolne w sposób, który wydawałby się leniwy, gdyby nie były tak metodyczne. Zamiast tego, przesuwanie paznokci po jej szyi wydawało się… cierpliwe. Jakby mieli mnóstwo czasu.

Powtarzał ślizg w jej wnętrzu na całej długości jej ciała, zanurzając język w jej ustach, jakby chciał delektować się smakiem.

Wszystko to sprawiało, że czuła się pożądana w sposób tak głęboki, że aż okrutny.

Wciągnęła powietrze, gdy jego kciuk musnął jej sutek.

— Tak… dobrze — wydusiła z siebie między nierównymi westchnieniami, unosząc biodra, by spotkać się z nim.

— Podoba ci się to? — zapytał, krążąc po wrażliwej skórze, aż się zacisnęła.

Jęknęła, kiedy jej cipka zacisnęła się w sposób, w jaki uwielbiała te jego zagrywki. Pytania, na które już znał odpowiedź. Wymówki, by mogła wyrazić swoją przyjemność.

— Tak — powiedziała mu, bezwstydnie patrząc, jak ją dotyka.

— Chcesz więcej?

Jego ton był jak dym, niski i troskliwy, przesiąkający przez jej mózg i tłumiący ostatnie z jej zahamowań.

Jęknęła dla niego.

— Tak.

Uniósł rękę do ust, wycierając ślinę kciukiem i wygładzając śliskość z powrotem na jej ciele. Krzyknęła, gdy uczucie przemknęło jak elektryczny strzał prosto do jej cipki.

— O Boże… to… to uczucie jak..

— Jak co, kochanie? — podpowiedział, gdy urwała.

Przewróciła oczami, gdy musnął czubek jej sutka w celowym drażnieniu.

— Jak dotykanie mojej łechtaczki — przyznała.

Wydał z siebie cichy dźwięk uznania z tyłu gardła, zanim pochylił głowę i polizał jej pierś.

— Kurwa — szlochała, zaciskając oczy.

— Jak ci się to podoba?

Zamknął usta wokół jej sutka, a jego biodra gwałtownie wystrzeliły do przodu.

— Dobrze… kurwa… tak dobrze.

— Jak całowanie twojej małej łechtaczki?

Kiwnęła głową rozpaczliwie, jej loki ocierały się o poduszkę, gdy całował ją raz za razem.

— Tak, tak. Boże…

Ssał lekko, muskając językiem, a ona jęknęła głośno. To było prawie idealne. Wciąż czuła, że jego kutas wsuwa się i wysuwa z niej. Za każdym razem przesuwał się po jej ścianach, zanim znów idealnie ją wypełniał.

Wstrzymała oddech, gdy rozpoznała, że przestrzeń między jej biodrami, zaciska się z napięcia. Wypełniał jej brzuch, czując się jakoś ciężko i lekko w tym samym czasie.

Miało zadziałać. Miała dojść. Osiągną wspólną przyjemność.

Otworzyła oczy z jękiem. Wspólna przyjemność.

— O mój Boże, ja… — Chwyciła go za ramiona. — Musimy… razem? Dochodzisz?

Jego tempo słabło, gdy zamrugał na jej paniczny potok słów, a strach ogarnął jej serce. Dlaczego tego nie zaplanowali? Była tak blisko; jeśli teraz to straci…

Ponownie przycisnął usta do jej ust, mocno i głęboko miażdżąc ją biodrami. Jego głowa opadła obok jej z jękiem, gdy odruchowo zacisnęła się wokół niego.

Kurwa, nie musisz się o to martwić — wydusił, przyciskając usta do jej ucha. — Tak, dochodzę. Oczywiście, że jestem, kurwa, blisko.

Zadrżała, gdy każde słowo wysyłało strumień ciepłego oddechu na jej szyję, gromadzącego się w zgięciu jej ramienia. Brzmiał niemal boleśnie, kiedy kontynuował:

— Jestem blisko od kilku jebanych dni, Granger.

Gęsia skórka pokryła jej ramiona i jęknęła, kiedy jego klatka piersiowa ocierała się o jej napięte sutki przy każdym pchnięciu. Zsunęła dłonie na jego plecy, ponaglając go odrobinę szybciej.

— Kontynuuj — wyszeptała.

Nie była pewna, czy źle zrozumiał jej prośbę, czy nie mógł przestać, skoro już zaczął, ale chociaż miała na myśli tempo, które narzucił, on również mówił dalej.

— Myślisz, że możesz mi dać tę idealną cipkę, a potem pytać, czy dochodzę? — Ton jego głosu był niski i szorstki, a ona krzyknęła, gdy drapał zębami płatek jej ucha. — Myślisz, że mógłbym znieść uczucie, jak się rozpadasz – ściskasz mnie, moczysz mojego pieprzonego kutasa – i nie dojść?

Jęknął, jakby już czuł, że to się dzieje, a ona zadrżała, czując jego język na zawiasie swojej szczęki. Pomyślała, że jej włosy muszą wpadać mu do ust, ale on tylko przysunął się bliżej, brzmiąc na pół szalonego i zbyt opętanego, by się tym przejmować.

— Jesteś szalona — wymamrotał, w tym momencie bardziej do siebie niż do niej. Mocno ssał puls na jej szyi, jego czoło toczyło się po jej szczęce, gdy wbijał się w nią raz po raz. — Zwariowałaś, jeśli tak myślałaś.

— Nie… — jęknęła, ledwo nadążając.

Z trzaskiem zwolnił ssanie na jej gardle i podniósł głowę, żeby znów na nią spojrzeć.

— Dojdź dla mnie i zobacz, co się stanie.

Jęknęła, gdy jego dłoń opadła na tył jej uda, gdzie jej kolano wsunęło się wzdłuż jego boku. Nacisnął je i otworzył, wsuwając się jeszcze głębiej.

— No dalej, kochanie — wyszeptał, słowa brzmiały miękko i słodko. Pozwolił czubkowi swojego nosa musnąć jej nos. — Dojdź dla mnie, a ja dojdę dla ciebie.

— Ja… ja to zrobię — obiecała, tuląc się do niego, gdy znów wezbrało się w niej.

— Wiem, że to zrobisz. — Skinął głową w jej czoło, jego głos stał się napięty. — Bo jesteś… kurwa… tak dobrą dziewczynką.

Wbiła paznokcie w jego plecy, gdy jej biodra się zacisnęły.

— Kurwa — wyszeptała, wyginając kręgosłup. — O kurwa, zaraz dojdę.

— Właśnie tak, kochanie — powiedział, brzmiąc dumnie.

Jakby na to zasłużyła.

Jej usta otwarły się w krzyku, gdy pierwszy puls odbił się od niej. Przyjemność wylała się z jej wnętrza ostrymi, nieustępliwymi falami, a ona obserwowała, jak Malfoy rejestruje to uczucie przez ciężkie powieki.

Efekt był natychmiastowy, dokładnie taki, jak jej powiedział, i nawet gdyby nie była w stanie zobaczyć tego w napięciu jego szyi, w gęsiej skórce na jego piersi — gdyby nie była w stanie usłyszeć tego w chrapliwym jęku z jego gardła — gdyby nie mogła poczuć pulsowania jego kutasa łączącego się z jej własnym echem — i tak by wiedziała.

Energia migotała za jej mostkiem, intensywniej niż kiedykolwiek wcześniej, ale mimo to nie do pomylenia. Spotkała oczy Malfoya, szeroko otwarte i wyraźnie odzwierciedlające podziw, który ona również czuła, kiedy ich magiczne rdzenie połączyły się.

Jedna z jej dłoni znalazła się między nimi, naciskając na jego serce, a on bez słowa odzwierciedlił ją. Błogie zadowolenie, głębokie do szpiku kości i daleko wykraczające poza granice normalnego orgazmu, sączyło się z jego dotyku, zalewając jej kończyny ciężką satysfakcją. Jej powieki opadły w powolnym mrugnięciu i ledwo zarejestrowała strużkę potu spływającą po skroniach.

Nie wiedziała, jak długo tak leżeli, po prostu gapiąc się na siebie, ale oddech Malfoya wrócił do normy, zanim odzyskała na tyle przytomność umysłu, by móc formułować słowa.

— Zadziałało.

Jeśli chodzi o komentarz, był on żałośnie daleki od oddania dosłownej transformacji umysłu, ciała i ducha, którą właśnie przeszli — patrzenie sobie w oczy, gdy ich magia się łączyła, wiążąc ich nieodwracalnie. Na zawsze.

Nie wspominając o wstrząsających orgazmach.

Najwyżej Malfoy nie zmienił się na tyle, żeby oprzeć się okazji na drażnienie się z nią.

— Mówiłem — powiedział z uśmieszkiem.

Kiedy przewróciła oczami, pokręcił głową z irytacją.

Dochodzisz? Merlinie, Granger.

— Nie chciałam zakładać! — rzuciła na swoją obronę. — Przypuszczam, że dlatego tak lubisz grę wstępną.

Ku jej zaskoczeniu, zaśmiał się głośno.

— Co? — warknęła, gdy potrząsnął nią.

Patrzył na nią z rodzajem serdecznego współczucia, takim wyrazem twarzy, jaki można by nadać małemu żółwikowi, który utknął leżąc skorupą w dół. Nie obchodziło jej to ani trochę.

— Naprawdę nie wierzę, że ktoś musi ci to mówić — zaczął. — Ale to ty jesteś tą, która tak bardzo lubi pieszczoty. Potencjalnie bardziej niż ktokolwiek inny na świecie. Tak bardzo, że twoim głównym planem było zaangażowanie się w nie przez prawie dwa tygodnie.

Cofnęła głowę w konsternacji.

— To nie… to nie było…

Jednak gdy jego słowa dotarły do niej, pomyślała, że technicznie rzecz biorąc, ich postęp w skali liczbowej można by zaliczyć do podobnej kategorii.

Prychnęła z oburzeniem.

— Cóż, gdyby nie to, nie dotarlibyśmy aż tu.

Zacisnął usta, jakby chciał stłumić uśmiech.

— Zaproponowałbyś coś innego? — zapytała z niedowierzaniem.

— Jako mężczyzna, tak.

— Na przykład co?

Wzruszył ramionami najlepiej jak potrafił, wciąż leżąc na niej.

— Zacząć się ruchać od pierwszego dnia. Podjąć tyle prób, ile się da, i spędzić dwa tygodnie, pozwalając, by problemy same się rozwiązały. — Uśmiechnął się z wyższością. — Tak też można było.

Przez kilka chwil mówiła bezgłośnie.

— Ale… cóż… dlaczego tego nie zasugerowałeś?

Powróciło serdeczne spojrzenie.

— Z tego samego powodu, dla którego nie pozwoliłem ci zmusić się do orgazmu, zanim byłaś gotowa: złe doświadczenie cofnęłoby nas o wiele bardziej niż po prostu zbyt powolne działanie.

Patrzyła na niego, ale wydawał się całkowicie szczery. Coś się poruszyło w jej piersi, gdy przypomniała sobie noc, kiedy zostawił ją na sofie, by zajęła się sobą.

— Naprawdę wiedziałeś, że nie jestem gotowa? — zapytała cichym głosem.

Jego broda opadła w geście kiwnięcia głową.

— Widziałem moment, w którym odpłynęłaś – wyraźnie jak na dłoni. Przynajmniej samotna wyprawa do wspomnień wciąż pozostawiała w twojej głowie obraz dojścia ze mną. Zupełnie akceptowalny postęp jak na jeden dzień.

— I pozwoliłeś mi myśleć, że po prostu mnie prowokujesz dla własnej rozrywki — powiedziała, czując dziwny ucisk w piersiach.

— Czułem się doskonale, grając łotra, gdy tego potrzebowałaś.

— Nie miałam pojęcia, że jestem taka szczera w kwestii moich potrzeb.

Jego twarz rozciągnęła się w uśmiechu.

— Och, uwierz mi, wiem o tym. To naprawdę niesamowicie wygodne. Fakt, że nie jesteś tego świadoma, to po prostu uroczy bonus.

Zmarszczyła nos, gdy pocałował jego czubek.

— Jakie to dla ciebie żenujące, że jesteś tak mało wymagający — powiedziała z prychnięciem. — Najwyraźniej niewiele wystarczy, byś stał się całkowicie bezużyteczny, gdybym nie miała idealnej cipki.

Jego brwi poszybowały górę czoła.

— Lepiej uważaj z takimi gadkami, bo się przekonasz, jak niewiele to naprawdę wymaga.

Roześmiała się, pchając go w klatkę piersiową i zsuwając go z siebie. Poddał się bez protestu, sycząc lekko, gdy się wysuwał, i chociaż oboje mieli bałagan między nogami, żadne z nich nie wykonało ruchu, by rzucić zaklęcie czyszczące.

To więź, powiedziała sobie, gdy Malfoy podparł się na boku i delikatnie przesunął dłonią po jej brzuchu. Musi być.

— To nie będzie… — Urwała, gdy spojrzał na nią. — Znaczy, nie będę… — Jej gardło kliknęło, gdy przełknęła ślinę. — Już minął ten czas. Podczas tego miesiąca.

Jego ręka opadła na koc między nimi, a ona pożałowała, że wypowiedziała swoje myśli. Było to surowe przypomnienie, że pokonali tylko pierwszą przeszkodę, jaka była wymagana. To był tak naprawdę dopiero początek ich prób.

— Możemy spróbować to wykorzystać… mam na myśli czas – żeby to… odłożyć — zasugerował. — Może na trochę.

Odwracając się na bok, by stanąć z nim twarzą w twarz, z jedną ręką ukrytą pod brodą, obdarzyła go małym uśmiechem.

— Tak, może.

Doceniła ofertę, mimo że była to propozycja nieco ryzykowna. Nie było gwarancji, że zajdzie w ciążę od razu, a każdy miesiąc, który celowo ominą, oznaczałby jedną mniej okazję w ciągu całego roku.

Nie była gotowa zostać matką, ale to się nie zmieni w ciągu dwunastu miesięcy. W chwilach, gdy czuła się szczególnie szczerą wobec siebie, nie miała pewności, czy w ogóle nadaje się do rodzicielstwa. Ale kiedy Malfoy patrzył na nią z tak boleśnie łagodnym wyrazem na swoich zazwyczaj wyniosłych rysach, pomyślała, że jej mąż prawdopodobnie tak. A jeśli ostatnie dwa tygodnie pokazały jej cokolwiek (poza tym, że prawdopodobnie mają jeszcze kilka uśpionych perwersji czekających na odkrycie), to fakt, że on zrobi wszystko, co w jego mocy, aby pomóc jej być gotową, gdy nadejdzie czas.

Zmierzą się z tym razem.

Podniosła dłoń do jego twarzy, odgarniając lekko wilgotną grzywkę z jego oczu. Jej usta wygięły się w uśmiechu, gdy zauważyła kosmyk na linii włosów, który wilgoć zwinęła w ciasny loczek.

— Naprawdę pozwalałeś Nilly kręcić swoje włosy, gdy byłeś mały? — zapytała, chwytając pasmo i obserwując, jak podskakuje.

Sposób, w jaki jego usta otworzyły się z szoku, był wystarczającą odpowiedzią.

— Powiedziała ci to? — zapytał, mając świadomość, że nie mogła się dowiedzieć w inny sposób.

Hermiona skinęła głową.

Prychnął z oburzeniem, wznosząc oczy ku sufitowi.

— Tyle z lojalności. Gdyby nie była już wolna, dałbym jej za to ubranie.

Hermiona uderzyła go w ramię.

— Nie żartuj z tego.

Uśmiechnął się do niej z wyższością, najwyraźniej całkowicie przywrócony do formy dzięki możliwości bycia absolutnym draniem, a ona pokręciła głową. Ale pomimo faktu, że istniała szansa, iż będzie w tym niepoprawny, Hermiona nie mogła powstrzymać się od zadania pytania, nad którym zastanawiała się od kilku dni.

— Dlaczego ją uwolniłeś? Już i tak dobrze ją traktowałeś.

Malfoy odwrócił wzrok, a Hermiona wstrzymała oddech, obserwując pracę mięśnia w jego szczęce.

— Nie chciałem, żeby ktoś był mi podporządkowany — powiedział po dłuższej chwili. — Zmuszony do wykonywania moich rozkazów wbrew jego woli. Ja…

Przełknął ciężko, a Hermiona podejrzewała, że gdyby jego lewe ramię nie było ukryte pod poduszkami, zobaczyłaby, jak drgnęło.

— Rozumiem — mruknęła.

Ponownie spojrzał jej w oczy i chociaż sceptycznie myślał, że naprawdę może zrozumieć, co to znaczy, skinął głową. Zastanawiała się, czy nie naciskać dalej, ale nigdy nie była dobra w pozostawianiu spraw w spokoju.

— Myślisz, że więcej skrzatów domowych byłoby skłonnych do wolności, gdyby mogły zachować więź z magią swoich przodków, tak jak ty zrobiłeś z Nilly?

— Tak — powiedział Malfoy po prostu.

Hermiona przygryzła wargę. Ich miesiąc miodowy technicznie rzecz biorąc, dobiegł końca; jutro miała wrócić do Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami. Ale biorąc pod uwagę sposób, w jaki jej postępy w prawach skrzatów były niemal całkowicie blokowane przez biurokratyczne bzdury przez ostatnie kilka miesięcy, nie widziała w tym sensu.

— Czy opowiedziałbyś mi o zaklęciach, których użyłeś? O rytuale, który zaprojektowałeś?

— Tak.

Wciągnęła nerwowo powietrze.

— A gdyby inne rodziny chciały pójść w twoje ślady, czy rozważyłbyś pomoc mi w…

— Tak.

— Nie jestem pewna, czy udałoby się to bez wiedzy Ministerstwa, ale…

— Hermiono — przerwał jej, kładąc dłoń na jej biodrze. — Tak.

Niepewnie skinęła głową na nagłe gorąco jego spojrzenia. Jakby miał zgodzić się na wszystko.

— Co jeszcze? — zapytał.

— Czy pozwolisz Gemmie nauczyć cię jazdy na rowerze?

Zaśmiał się.

— Jasne.

— Mogę wybrać kolejny film, który obejrzymy?

Skinął głową, a ona uniosła dłoń, by obrysować linie mięśni jego klatki piersiowej.

— Pozwolisz mi usiąść na swoich kolanach? — wyszeptała.

Jego dłoń przesunęła się w dół po jej tyłku.

— Tylko jeśli będziesz grzeczna.

Jej powieki zatrzepotały, gdy mocno ścisnął i zastanawiała się, co mógłby zrobić, gdyby później była niegrzeczna. Gorąco znów zbierało się między jej nogami, a widok jego kutasa twardniejącego przy jej biodrze sprawił, że jej głos zaparł dech w piersiach.

— Sprawisz, że znowu dojdę?

Wciągnęła powietrze, kiedy jego ramię objęło ją w talii, szarpiąc ją na siebie. Jego usta były szorstkie na jego ustach, gdy wymamrotał:

— Myślałem, że nigdy nie zapytasz.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona nie przejmowała się zbytnio, że ich pierwszy raz był spontaniczny, ale i tak cieszyła się z niesamowitego seksu i Malfoya bardziej niż chętnego, żeby ją zadowolić, nawet jeśli nie było to absolutnie konieczne.

W rzeczywistości zrobił to dwa razy w krótkim czasie. Nie była pewna, jak krótkim, ale gdy zaczarowana koperta wleciała do pokoju i wylądowała na łóżku obok nich, uznała, że to mniej więcej tyle, ile zajmuje sowie dotarcie do jej domu z centrum Londynu.

— To wyjątkowo niepokojące — wyszeptał Malfoy, leżąc między jej nogami.

— Nie mogłabym się bardziej zgodzić — powiedziała, marszcząc brwi na adresatów.

 

Pan i Pani Malfoy

 

— Mogę? — zapytała, wsuwając kciuk pod klapkę.

— Śmiało — powiedział, opierając się o jej brzuch.

Rozłożyła pergamin i szybko przeskanowała stronę.

— I?

— … serdeczne gratulacje z okazji pomyślnego dopełnienia związku… — Hermiona przeczytała znudzonym głosem. — …. szczere życzenia harmonii w małżeństwie na całe życie. — Prychnęła. — … nie ma większego błogosławieństwa niż pełne współczucia partnerstwo… nadzieja na rychłe narodziny dziecka… obowiązek wobec Świata Czarodziejów… kara za nieprzestrzeganie…

Wyrzuciła list za bok łóżka.

— Ogromne gratulacje z seksu i nie zapominaj, że jesteś tylko klaczą hodowlaną.

Kiedy oparła się o poduszki, zauważyła, że Malfoy uważnie się jej przygląda. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że bawiła się obrączką, dopóki nie podążyła za jego wzrokiem. Opuściła rękę, a on znów spojrzał jej w oczy.

— Wyjdziesz za mnie?

Zaparło jej dech w piersiach.

— Już jesteśmy małżeństwem.

— Wyjdziesz za mnie we właściwy sposób? — poprawił się, przesuwając się wyżej na jej piersi. — Z przysięgami, które sami sobie złożymy, a twój ojciec poprowadzi cię do ołtarza. Nilly będzie mogła cię uczesać i założysz prawdziwą suknię. — Jej serce waliło w piersi, gdy przycisnął usta do dolnej części tatuażu między jej piersiami. — Po warunkiem, że będzie wycięta aż do twojego pieprzonego pępka, żebym mógł to widzieć cały czas.

Cichy śmiech przemknął przez jej usta.

— To brzmi wysoce niestosownie.

— To jest wysoce konieczne — mruknął, powoli całując wzdłuż grubej blizny. — Te kwiaty przypominają mi wszystkie moje ulubione rzeczy w tobie.

— Piękna.

Pocałunek.

— Dzika.

Pocałunek.

— Utrapienie.

Pocałunek.

— Uparta.

Pocałunek.

Podniósł głowę, by spojrzeć jej w oczy.

— Trudna do zabicia.

Słowa zawisły między nimi, gdy mrugnęła, by powstrzymać łzy. Przerażające było pomyśleć, jak blisko byli od pozwolenia, by ten bałagan ich zniszczył. Zwłaszcza po wszystkim, co przeżyli w przeszłości.

Ale chociaż nie wybrali siebie nawzajem za pierwszym razem, nic nie powstrzymywało ich przed zrobieniem tego teraz.

— Tak — wyszeptała. — Może będziemy musieli pójść na kompromis w sprawie sukienki, ale… tak.

Jego zęby błysnęły w szerokim uśmiechu, a ona odwzajemniła go, gdy przesunął się do przodu, by ją pocałować. Jego ręka zanurzyła się w jej włosach, przyciągając ją do swoich ust i westchnęła z zadowoleniem przez nos. Odsunął się po chwili, oddychając, opierając głowę o jej czoło. Wtuliła się w jego dłoń, składając pocałunek na nadgarstku i otworzyła oczy, by zobaczyć rozlaną czarną farbę na bladej skórze. Spojrzała na Mroczny Znak przed swoją twarzą, leniwie śledząc linie oczami i…

Jej głowa cofnęła się ze zdziwienia.

— Co to, do cholery, jest?

Malfoy spojrzał w dół i parsknął śmiechem.

— Och, prawie zapomniałem.

Wpatrywała się, jak się przekręca, siadając z prześcieradłem na kolanach i wyciągając przedramię, by mogła je obejrzeć.

Sam Znak nie zmienił się, ale obok otwartej paszczy węża dodano cienki kontur dymka. W środku wytatuowano trzy słowa, jakby stworzenie je wypowiadało.

 

Żyj

Śmiej się

Kochaj

 

Hermiona zaśmiała się zszokowana.

— To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.

Malfoy uśmiechnął się do niej promiennie.

— Wiem. Czyż to nie genialne?

Pokręciła głową, patrząc w dół na najbardziej niesławny symbol zła w historii magii, pozornie głoszący najbardziej podstawowe zasady odnajdywania szczęścia w tym mrocznym i przygnębiającym świecie.

— To idealne — powiedziała, czując nagle, że znów chce się jej płakać. Jej palce przesunęły się po liniach, świeżo wyleczonych urokiem. — To po to wyszedłeś dzisiaj?

Skinął głową.

— Tatuażysta uważał to za zabawne.

— Mogę sobie tylko wyobrazić.

— Ale pewna mądra osoba powiedziała mi kiedyś, że to, że coś jest głupie, nie oznacza, że to zła rada.

Hermiona podniosła wzrok i zobaczyła, że znów na nią patrzy.

— Tak powiedziałam — zgodziła się cicho.

Wyciągnął rękę i ujął ją za dłoń, delikatnie ściskając.

— Utrzymywałem cię przy życiu i potrafię cię rozśmieszyć, ale… myślę, że mogę pomóc również z trzecim.

Jej pierś uniosła się, gdy oparła się pokusie, by spojrzeć z powrotem na jego ramię. Oczywiście wiedziała, o czym mówił, więc spojrzała mu w oczy, zastanawiając się, czy miłość mogłaby być częścią ich wspólnego życia.

Powiedział jej kiedyś, że nie prosi jej o szczęśliwe zakończenie, ale to nie znaczyło, że nie może spróbować mu tego dać.

Pomyślała, że może on też pamięta tę rozmowę, bo dodał:

— Jeśli mi pozwolisz.

Hermiona się uśmiechnęła.

I pozwoliła mu.

_____________________

Witajcie :) nadszedł ten dzień, gdy kończy się ta historia. Szczęśliwe zakończenia to moje ulubione zakończenia i chyba nigdy się to nie zmieni. Cieszę się, że spięłam się i w miarę szybkim tempie udało mi się dokończyć tłumaczenie. Mam nadzieję, że Wy także jesteście zadowoleni z zakończenia. Poza tym ten tatuaż to hit 😃 nawet teraz się z tego śmieję. Dajcie znać, jak wrażenia.

Dziękuję wszystkim za to, że byliście ze mną mimo długiej przerwy spowodowanej problemami w życiu. Dziękuję za każdy komentarz, dobre słowo. Jak zwykle jesteście nieocenieni.

Jedno tłumaczenie się kończy, ale kolejne już czekają na publikację. W przyszłym tygodniu ruszamy z The Life We Forgot — dramione z motywem podróży w czasie w przyszłość. Dużo śmiechu, ale także odrobina płaczu przewidywana. Kolejne tłumaczenie to Ocean między nami inspirowane serialem „Maxton Hall”. Planuję także tłumaczenie uroczej, szkolnej historii Rzeczy, których nie nauczysz się z książek. Także moje wiosenne plany są dość bogate, ale myślę, że będzie Wam się podobało.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy