Poranek
ostatniego dnia spędzili na całowaniu się.
Plecy
Hermiony mocno uderzyły o ścianę, gdy Malfoy ją uniósł, zarzucając jej nogi na
swoje biodra. Przywarła do jego ramion, całując go namiętnie, gdy przycisnął
swoją erekcję do jej środka. Odlegle zastanawiała się, czy istnieją jakieś
długoterminowe zagrożenia dla zdrowia wynikające ze wzwodu przez prawie
dwadzieścia cztery godziny z rzędu.
Jęknęła
gardłowo, gdy przerwał pocałunek, by mocno polizać spodnią część jej szczęki.
—
Kurwa, smakujesz tak dobrze — mruknął, ssąc jej szyję. — Pozwolisz mi dzisiaj
wieczorem posmakować całej siebie?
Jej
palce przeczesały mu włosy, gdy zagryzł jej wrażliwą skórę.
—
Tak — jęknęła. — Gdziekolwiek zechcesz.
—
Grzeczna dziewczynka.
Westchnęła
w jego usta, gdy znów ją pocałował, a część jej chciała sprawdzić godzinę. Nie
była do końca pewna, jak zapadła decyzja, że poczekają do ostatniej nocy ze
skonsumowaniem, ale przygotowania były swego rodzaju wykwintną torturą.
Malfoy
wydawał się być zdania, że skoro udowodnił, iż nie ma powodu, dla którego nie
miałaby mieć z nim orgazmu, nie ma sensu marnować ich więcej, zanim w końcu
będą uprawiać seks. Poprzednie popołudnie i wieczór spędziła w czymś w rodzaju
podsycanej pożądaniem mgły, unosząc się tuż pod świadomą świadomością świata
poza jego ustami i dłońmi.
To
była kolejna taktyka; miała co to tego stuprocentową pewność. Ale biorąc pod
uwagę sposób, w jaki ją całował, Hermiona nie mogła narzekać. Jej ciało
wydawało się nadmiernie dostrojone do zbliżającego się wydarzenia, a
skumulowane oczekiwanie mogło tylko pomóc w osiągnięciu ich ostatecznego celu.
Poza
tym całowanie się przez cały czas, było cholernie zabawne.
—
Ach… — Ugryzła go w wargę, gdy jego
kciuk musnął jej sutek. — Nie drażnij mnie.
—
Ale lubisz to — powiedział, odsuwając się, by znów possać jej szyję.
—
Wiem, ale… — Zarumieniła się na to wyzwanie. — Ale będę chciała więcej.
Wysunął
biodra do przodu, przyciskając do niej jej wilgotne majtki.
—
Możesz poczekać.
—
Nie musimy — argumentowała słabo, przyciskając pierś do jego dłoni. —
Moglibyśmy…
To,
co mogli zrobić, zaniknęło w nagłym ryku zielonych płomieni z kominka.
Oboje
spojrzeli w tamtą stronę, a głos Harry’ego krzyknął z wnętrza:
—
Hermiono? Jesteś tam?
Jęknęła,
odpychając ramiona Malfoya, a on postawił ją z powrotem na nogi. Szybko
poprawiła ubranie, po czym uklękła przed ogniem.
—
Cześć, Harry. Tak, jestem tutaj.
Zamiast
odpowiedzieć, głowa Harry’ego zniknęła z płomieni.
—
Harry?
Ledwo
zdążyła się odsunąć, gdy ogień znów zasyczał i ryknął, wpuszczając Harry’ego,
Rona i Ginny do salonu.
—
Co się dzieje? — zapytała Hermiona, podnosząc się i ocierając kurz z kolan.
—
Co się dzieje? — powtórzył Harry, brzmiąc na zdezorientowanego. — Hermiono, nie
odpowiedziałaś na nasze listy od kilku dni i to jest… — Po raz pierwszy
spojrzał na Malfoya. — To ostatni dzień.
—
Tak, dziękuję, Potter — powiedział szorstko Malfoy, robiąc krok do przodu i
obejmując Hermionę w talii. — Jesteśmy tego w pełni świadomi.
Trójka
przyjaciół utkwiła wzrok w palcach zaborczo zgiętych na jej biodrze, a Hermiona
odchrząknęła.
—
Przepraszam, że nie odpisałam — odpowiedziała szczerze, myśląc o ostatnim
liście Harry’ego i jednym od Ginny, który wciąż leżał nieotwarty na jej biurku.
— Chyba byłam trochę rozkojarzona.
Nerwowo
przeczesała palcami włosy, a brwi Ginny uniosły się.
—
Na to wygląda — mruknęła.
—
To wszystko? — zapytała Hermiona, próbując zachować spokojny ton. — Jak
wspomnieliście, to ostatni dzień…
—
Właściwie — przerwał jej Malfoy. — Muszę gdzieś pójść. Powinnaś spędzić trochę
czasu ze swoimi przyjaciółmi.
Hermiona
odwróciła się, by na niego spojrzeć z otwartymi ustami. Gdzie on w ogóle mógłby
iść?
Uśmiechnął
się lekko, pochylając się, by złożyć niewinny pocałunek na jej zamurowanych
ustach.
Harry
wydał z siebie zduszony bulgot.
—
Życzę ci miłego spotkania, skarbie — powiedział cicho Malfoy, choć nie
dostatecznie cicho.
Twarz
Hermiony zapłonęła, gdy odpowiedziała przez zaciśnięte zęby.
—
Nie nazywaj mnie tak.
Malfoy
mrugnął, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju. Śledzili jego ruchy, aż
zniknął za drzwiami wejściowymi.
—
Skarbie? — zapytał Ron, przerywając ciszę.
Hermiona
przesunęła się na nogach.
—
To nasz wewnętrzny żart.
Wyraźnie
pobladł, a Hermiona zastanawiała się, czy ten żart był bardziej niepokojący niż
myśl, że on faktycznie mógłby mówić do niej „skarbie”. Przypuszczała, że z zewnętrznej
perspektywy mogłoby to być mniej więcej równorzędne.
Najwyraźniej
obie opcje były dla Harry’ego zbyt trudne, ponieważ lekko się zachwiał, zanim
opadł na fotel.
—
Więc rozumiem, że wszystko idzie dobrze? — zapytała Ginny, wciąż unosząc brwi.
—
Eee. — Hermiona znów się poruszyła. — Cóż, nie powiem, że było gładko, ale tak,
robimy wszystko, żeby się udało.
Ginny
skinęła powoli głową.
—
Ale wy nie…
—
Nie — powiedziała szybko Hermiona. Następnie dodała: — Cóż, niezupełnie.
Harry
skrzywił się.
—
Naprawdę nie chcę wiedzieć, co to znaczy.
Hermiona
opadła na sofę, opierając głowę na dłoniach.
—
To oznacza, że wszystko jest bardziej skomplikowane niż sądziłam — dotyczy to
magii przodków Malfoyów – ale radzimy sobie z tym.
—
My? — powtórzył Ron, siadając obok niej.
Spojrzała
na niego i po chwili skinęła głową.
—
Malfoy był bardzo… pomocny.
Z
ust Rona wyrwał się cichy śmiech i pokręcił głową.
—
Tego zdania nigdy bym się nie spodziewał od ciebie usłyszeć.
Hermiona
słabo się do niego uśmiechnęła.
—
Nic z tego nie jest dokładnie tym, co dla siebie planowaliśmy, ale… —
Westchnęła. — Myślę, że może być dobrze.
—
Naprawdę? — zapytał Harry.
Hermiona
spojrzała na niego.
—
Tak — powiedziała. — Musi być.
Jej
przyjaciele wymienili zdezorientowane spojrzenia, a Hermiona zebrała się w
sobie.
—
To jeden z powodów, dla których nie odpisałam od razu — przyznała. — Nie byłam
pewna, jak wam powiedzieć, że nawet jeśli uda nam się udowodnić, że dopasowania
mają podłoże polityczne, to i tak to jest bezprzedmiotowe.
—
Bezprzedmiotowe? — powtórzył Ron.
—
Przynajmniej dla mnie — wyjaśniła. — Wciąż pomogę to zbadać. To prawo jest
nieetyczne pod każdym względem i ochronię przed nim każdego, kogo będę w
stanie, ale… — urwała, splatając dłonie na kolanach. — To już nie dotyczy mnie.
—
Malfoy jest ci przeznaczony? — powtórzyła Ginny, jakby chciała się upewnić.
Hermiona
skinęła głową, czując, jak niechętny uśmiech szarpie jej usta.
—
Tak, to on.
Ginny
spojrzała na obu chłopców, ale żaden z nich nie wydawał się być w stanie
przetworzyć nowego rozwoju wydarzeń.
—
W porządku — powiedziała, siadając na skraju stolika kawowego i pochylając się
do przodu. — Wyjaśnij to. Teraz.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
W
większości byli wyrozumiali.
Gdy
Hermiona wytłumaczyła im więź rdzenia, wybuchła odrobina złości, ale wyglądało
na to, że przyjaciele niechętnie zgadzali się z Malfoyem co do wyboru, jakiego
Hermiona by dokonała, gdyby wiedziała o tym przed ceremonią zaślubin.
A
fakt, że teraz patrzyła z utęsknieniem na potencjalną, wspólną przyszłość,
zamiast obawiać się niej każdą cząstką swojego jestestwa, prawdopodobnie w
dużym stopniu powstrzymał kogokolwiek z nich przed rzuceniem uroku na Malfoya,
który uwięził ją w zobowiązaniu na całe życie.
Hermiona
była niesamowicie wdzięczna, że wzięli sobie do serca jej zapewnienia, że
wszystko będzie dobrze.
Oczywiście,
wszystko byłoby dobrze, gdyby jej mąż postanowił się kiedyś pojawić.
Hermiona
starała się nie być niegrzeczna, rozmawiając z przyjaciółmi, ale dopóki Malfoy
przebywał gdzieś indziej zdawało się, że jej część umysłu podświadomie taka
była. Po tym, jak zbyt wiele razy przyłapywała się na sprawdzaniu czasu, Ginny
w końcu zrozumiała aluzję.
—
Cóż, życzyłabym ci powodzenia — powiedziała z uśmieszkiem, gdy przyciągnęła
Hermionę do siebie, by ją przytulić. — Ale nie sądzę, żebyś tego potrzebowała.
Hermiona
zamrugała zdezorientowana, aż Ginny wyciągnęła rękę i dotknęła jej szyi.
—
Nie z tak entuzjastycznym partnerem —
dokończyła.
Hermiona
położyła dłoń na miejscu, które Malfoy ssał wcześniej tego ranka.
—
Racja — mruknęła, nie do końca wysilając się na śmiech.
Ron
i Harry unikali jej wzroku, gdy ją przytulali na pożegnanie.
—
Dam wam znać, jak poszło — zapewniła, po czym natychmiast zamknęła usta.
Ron
zarumienił się.
—
Chodziło mi o to — wyjaśniła szybko, potrząsając głową — że dam wam znać, gdy
dowiem się, że nie wyląduję w Azkabanie.
—
Dobrze, dzięki — mruknął Harry.
—
Daj mi znać, jak poszło — powiedziała
Ginny z uśmieszkiem.
Hermiona
stłumiła śmiech, gdy Harry siłą wepchnął Ginny do kominka i wywołał Grimmauld
Place.
Ron
rzucił Hermionie ostatnie spojrzenie, gdy pozostała dwójka zniknęła w
płomieniach.
—
Cieszę się, że jesteś… — urwał, drapiąc się po karku. — Cóż, cieszę się, że…
Hermiona
się uśmiechnęła, gdy bezradnie westchnął.
—
Nie wierzę, że to mówię, ale chyba po prostu się cieszę — dokończył.
Hermiona
mogła to zrozumieć. Mimo wszystko była zadowolona, że nie trafi do więzienia.
Cieszyła się, że to nie ktoś gorszy. Cieszyła się, że wszystko będzie dobrze.
Skinęła
głową.
—
Dzięki, Ron. Ja też.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
To
uczucie pewnej satysfakcji trwało jednak tylko do popołudnia. W miarę
mijających godzin i niewracającego Malfoya, niepokój zaczął się wkradać na
obrzeża. Irracjonalne zmartwienia formowały się w jej umyśle, gdy krzątała się,
jedząc lunch i sprzątając już schludny dom.
Jej
wzrok zatrzymał się na swoim odbiciu w ekranie telewizora, gdy przesuwała po
nim różdżką, wyganiając nieistniejący kurz z zakamarków. Malfoy z pewnością nie
zmienił zdania co do realizacji tego zamiaru; tego ranka wydawał się być bardzo
oddany temu pomysłowi. Przybycie jej przyjaciół nie mogło niczego zmienić.
Jej
wzrok po raz setny przesunął się na drzwi wejściowe. Co jeśli nie trzymał się z
daleka z wyboru? Co jeśli coś mu się stało w świecie mugoli? Mimowolnie
przełknęła ślinę, gdy w jej umyśle rozwinął się okropny obraz potrącenia przez
samochód, gdy przechodził przez ulicę. Nie miałby przy sobie żadnych
dokumentów. Jeśli został ranny, nie miałaby pojęcia.
Zdała
sobie sprawę, że palce jednej ręki nieświadomie pocierają jej mostek i stanowczo
pokręciła głową. Nie, gdyby coś mu się stało, poczułaby to. Nie wiedziała, jak
by to było odczuwalne przez więź, ale niewątpliwie śmiertelną ranę dotkliwie by
odczuła.
Skupiona
na stałym szumie swojego magicznego rdzenia, Hermiona nie zauważyła zamieszania
na zewnątrz i upuściła różdżkę, gdy ktoś głośno zapukał do drzwi wejściowych.
Przeleciała
przez pokój, gwałtownie otwierając drzwi i przez chwilę wpatrując się w pustą
przestrzeń przed sobą. Mrugnęła zdezorientowana na sekundę, zanim jej oczy
opadły kilka stóp na uniesioną twarz Gemmy.
—
Cześć, Hermiono — powiedziała radośnie.
Hermiona
odwzajemniła uśmiech małej dziewczynki, czując, że jej serce się rozluźnia.
Oczywiście, że Malfoy by nie zapukał.
—
Cześć, Gemmo — przywitała się i odruchowo sięgnęła, by zacisnąć pasek pod brodą
krzywego kasku dziecka.
—
Jest Draco? — zapytała Gemma, wsuwając grzywkę z powrotem pod żółty, plastikowy
kask. — Mogę mu pokazać mój rower. Żeby zobaczył, czy chce się uczyć.
—
To bardzo miłe z twojej strony — powiedziała Hermiona — ale niestety go nie ma.
Gemma
natychmiast zmarszczyła brwi z niepokojem.
—
Wyszedł — szybko wyjaśniła Hermiona. — Wkrótce wróci.
Nasze życie dosłownie od tego
zależy — dodała w myślach.
—
Gdzie jest? — zapytała Gemma, dość wścibsko.
Hermiona
westchnęła.
—
Nie wiem.
Usta
małej dziewczynki zacisnęły się z dezaprobatą, jakby Hermiona powinna lepiej
pilnować męża. W tej konkretnej sytuacji Hermiona nie mogła się nie zgodzić.
—
Jestem pewna, że innym razem ucieszy się, gdy zobaczy, jak jeździsz na rowerze —
dodała.
—
Będzie jutro? — dopytywała Gemma z nadzieją.
Nagle
rozległ się trzask aportacji z piętra, a ucisk Hermiony na klamce drzwi
rozluźnił się, gdy poczuła ulgę.
—
Tak — odpowiedziała z lekkim uśmiechem. — Będzie tu jutro.
Gemma
wydawała się usatysfakcjonowana i skinęła głową, przez co kask znów zsunął się
z jej czoła, odwróciła się i zbiegła po schodach. Hermiona patrzyła, jak
podnosi rower z miejsca, gdzie leżał porzucony na trawniku, po czym zamknęła
drzwi i oparła się o nie przez chwilę.
Jej
wzrok powędrował w górę schodów do wejścia w ciemny korytarz, ale Malfoy się
nie pojawił. Wzięła głęboki oddech, zanim zaczęła wchodzić po stopniach na
lekko drżących nogach. Wytarła dłonie o boki dżinsów, przemierzając dobrze
wytarty dywan na piętrze, czując się śmiesznie z powodu nerwowego oczekiwania
mrowiącego w jej piersi.
Drzwi
do pokoju Malfoya były otwarte, a ona zatrzymała się przed nimi, rozglądając
się po okolicy w poszukiwaniu wskazówek co do jego wcześniejszego miejsca
pobytu.
Stał
przed biurkiem, poprawiając mankiet jednego rękawa i wyglądał dokładnie tak
samo, jak rano. Ta sama czarna koszula i spodnie; włosy nadal uczesane
standardowo. Jej wzrok przesuwał się po różnych powierzchniach pokoju, ale nie
było żadnych toreb z zakupami, paczek ani pakunków. Nie mogła dostrzec bezpośrednich
dowodów na to, co robił.
Podłoga
zatrzeszczała pod nią, gdy się pochyliła, by zajrzeć głębiej do pokoju, a
Malfoy spojrzał w górę. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu na jej widok, a
jej żołądek wywinął koziołka.
—
Gdzie byłeś? — zapytała, próbując brzmieć oskarżycielsko, ale zabrzmiała
żałośnie.
Cmoknął współczująco, gdy podszedł do niej, a
ona instynktownie zrobiła krok do tyłu.
—
Martwiłaś się, że o tobie zapomniałem?
—
Nie — powiedziała szczerze.
Ze
wszystkich scenariuszy, które rozważała, to po prostu wyleciało jej z głowy.
Na
chwilę uniósł brwi.
—
Więc po prostu za mną tęskniłaś?
—
Nie — powtórzyła, krzywiąc się, gdy jej głos się załamał.
Jej
ramię uderzyło o framugę drzwi, gdy wyprowadził ją ze swojego pokoju i wszedł
do jej pokoju.
—
Już dobrze — powiedział cicho. — Wyciągnął rękę i wsunął palec w jedną ze
szlufek paska, wciągając ją. Jej oddech przyspieszył, gdy jego wolna ręka
wsunęła się w jej włosy, a usta musnęły wargi. — Ja też za tobą tęskniłem,
kochanie.
—
Nie…
Przełknęła
resztę, gdy otworzył jej usta swoimi.
Wszelkie
wątpliwości, jakie Hermiona miała co do tego, czy to się teraz wydarzy, zostały
zmiecione przez powódź intencji bijących od niego. Gdy jej dłonie owinęły się
wokół jego szyi, niemal czuła, jak przesiąka między jej palcami. Wydał
zadowolone mruczenie, gdy przyciągnęła go do siebie.
Nadal
była ciekawa, gdzie poszedł, ale przypuszczała, że to może poczekać. Zwłaszcza,
gdy płynne ciepło spływało jej po brzuchu, gdy raz po raz przesuwał swój język
po jej języku. Mocno zacisnęła oczy, chwytając gładką skórę jego szczęki i
przeklęła jego okropne, idealne usta. Jęknął przepysznie, gdy zatopiła zęby w
jego wardze, a swoje dłonie wsunął pod jej bluzkę.
Odsunęła
się na tyle długo, by móc zdjąć ją przez głowę i ledwo powstrzymała jęk, który
groził wyrwaniem się na widok jego ust lśniący dowodem jej pocałunku w złotym,
wieczornym świetle. W jednej chwili znów połączył ich pocałunek, uwięziwszy jej
dłonie między ciałami, gdy odpinała guziki jego koszuli.
Zapięcie
jej stanika zsunęło się, gdy skończyła i ponownie przerwała pocałunek, by
obserwować jego twarz, gdy sięgnął ręką do jej ramienia. Wstrzymała oddech,
kiedy zatrzymał się na chwilę, boleśnie wolno szturchając ramiączko jednym palcem.
Gdy w końcu spadło z jej ramienia, pozwalając miseczkom opaść z jej rąk,
wypuścił oddech przez luźno ściągnięte usta i pokręcił głową.
—
Niewiarygodne.
Jej
powieki zatrzepotały, gdy obie jego dłonie musnęły jej brzuch, unosząc ciężar
piersi w swoich dłoniach, a jego kciuki odnalazły jej sutki.
Westchnienie
uwięzło w jej gardle, wydobywając się głośno i łamiąc, gdy pierwsze uderzenia
wstrząsnęły jej cipką. Jego usta znów zamknęły się na jej ustach, jakby chciał
poczuć dźwięk na jej języku, a ona nakarmiła go rozpaczliwym jękiem, gdy
szczypał i szarpał jej klatkę piersiową. Podniecenie płonęło w niej, drgając
jej biodrami, chcącymi ocierać się o niego. Ponownie zrobił krok do przodu i
przez chwilę myślała, że zaspokaja jej potrzebę tarcia, ale potem tyły jej nóg
uderzyły o łóżko i usiadła.
Miała
ochotę ponarzekać przez sekundę, ale widok jego klęczącego przed nią wyrwał jej
pragnienie z piersi, zanim zdążyła wykrztusić słowo. Palce na guziku jej
dżinsów obiecywały coś jeszcze lepszego, a oddech zacisnął się w jej drżącym
gardle.
Spojrzał
w górę, a ona poczuła, jak jej twarz płonie od świadomości, że prawdopodobnie
łapie oddech, jakby przebiegła maraton. Ale kiedy pozwolił, by jego język
powoli przesuwał się między jej wargami w rytm ścieżki dźwiękowej jej
rozpinanego rozporka, nie mogła się zmusić, by się przejmować.
Niech zobaczy, powiedziała sobie, unosząc biodra na tyle, by
mógł zdjąć jej spodnie. W jakiś sposób był w stanie podniecić ją bardziej niż
ktokolwiek inny, i dlaczego miałaby to ukrywać? To było dokładnie to, czego
potrzebowali. To było coś dobrego. Miała szczęście.
Kiedy
ściągnął jej spodnie do kostek, znów na nią spojrzał.
—
Zostawić czy zdjąć? — zapytał, wsuwając jeden palec pod jej skarpetkę.
Przygryzła
wargę, czując się dziwnie nieśmiało.
—
Zdjąć — powiedziała cicho.
Skinął
głową i zdjął je, całkowicie ją zaskakując, gdy mocno ścisnął jej stopy obiema
rękami, wbijając palce w jej pięty.
Jęknęła
głośno, tak jak ostatnim razem, a on uśmiechnął się krzywo na widok jej szeroko
otwartych oczu pełnych oburzenia.
—
Chciałem tylko sobie przypomnieć, do czego dążę — mruknął zadowolony z siebie.
Pokręciła
głową, ale jej usta mimowolnie wygięły się w uśmiechu. Trudno było powstrzymać
chęć kopnięcia go, gdy jego dłonie były niczym wcielone niebo na jej stopach.
Jej powieki opadły, kiedy podziwiała siłę jego palców, jej biodra nieświadomie
toczyły się po materacu, gdy mrowienie przesuwało się w górę od wewnętrznej
strony łydek do ud.
Nagle
pochylił się do przodu, obejmując ją w talii i przytulając tak mocno, że jego
policzek wcisnął się w jej brzuch. Otworzyła szeroko oczy, gdy objęła nogami
jego żebra, a dłonie wylądowały na czubku jego głowy poniżej niej. Było coś tak
intymnie czułego w tym uścisku, że poczuła, jak jej klatka piersiowa zaciska
się z emocji. Jej palce lekko przeczesały jego włosy, gdy złożył pocałunek
otwartymi ustami poniżej jej pępka.
Jej
biodra znów drgnęły do przodu, gdy pocałował ją niżej, a jego dłonie w
odpowiedzi przesunęły się, by chwycić ją za tyłek. Jęknęła cicho, kiedy pocałował
ją w przód majtek, ale skończyła na westchnieniu, czując jego zęby na pasku.
Rzucając
ostrożność na wiatr, wbiła palce w jego włosy i poruszyła się przy jego twarzy,
gdy lizał i szczypał bawełnę, która ją okrywała. Odpowiedział jej jękiem, kiedy
jego ruchy stały się bardziej szalone, a palce wbijały się niemal boleśnie w
skórę jej ud. Podmuch gorąca z jego oddechu gromadził się między jej nogami, aż
poczuła się niemal na tyle śliska, że mogłaby zsunąć się z łóżka.
Jęk
wyrwał się z jej gardła, gdy gumka pstryknęła na jej skórze, a on zamruczał,
wciskając nos w zagłębienie jej biodra.
—
Muszę cię posmakować.
Jej
głowa zawirowała na samą myśl o jego języku na sobie.
—
Tak. Okej — szepnęła.
Zsunął
jej majtki, zanim zdążyła się podnieść, kłując tył jej ud.
—
Kurwa — jęknęła, opadając na łóżko.
Kiedy
jej stopy uwolniły się spod materiału, odchylił się do tyłu, zmuszając jej nogi
do szerszego rozwarcia szerokością jego ramion. Dyszała w stronę sufitu, palce
kręciły się na kołdrze, gdy oddychał nad nią.
Jej
serce dudniło w piersi, gdy czekała, a biodra podskakiwały, kiedy jego usta
musnęły skórę nad kością łonową.
—
Wszystko dobrze — wymamrotał, sięgając wokół jej nogi, by przesunąć ciepłą dłoń
po jej brzuchu.
Podniosła
głowę, by na chwilę spojrzeć, a jej oczy rozszerzyły się na widok jego
rozłożonych palców, które niemal obejmowały całą przestrzeń między jej
biodrami.
—
O, Boże — jęknęła, ponieważ wcale nie było dobrze.
Złożył
kolejny pocałunek tuż nad jej łechtaczką, przyciskając do niej brodę, i
prawdopodobnie była najdalej od bycia w porządku w swoim życiu. Była kompletnie
rozbita, a on nawet nie…
—
O, mój… kurwa — westchnęła, gdy
przyłożył otwarte usta do jej cipki.
Sama
ogromność tego uczucia wcisnęła jej głowę z powrotem w materac i wypuściła
powietrze z płuc.
Jego
język powoli przesunął się wzdłuż jej szparki, a Hermiona poczuła się śmiesznie
na granicy łez. Palce bezradnie zatopiła w jego włosach, gdy biodra się
przetoczyły, a on wydał z siebie pomruk aprobaty, delikatnie zamykając usta na
jej łechtaczce, zanim znów je otworzył.
—
To jest… Boże… takie dobre — dyszała,
chcąc, żeby wiedział.
—
Dobrze, kochanie.
—
Kurwa — niemal szlochała, gdy jej żołądek się zacisnął, odruchowo podciągając
jedno kolano.
Malfoy
złapał ją, dłonią przyciśniętą do jej piszczeli, ale zamiast poprowadzić jej
piętę po jego plecach, jak to robiła druga, trzymał jej kolano zgięte, aż jej
stopa spoczęła na jego ramieniu.
Odepchnęła
się odruchowo i wydała gardłowy jęk, gdy uświadomiła sobie, że dał jej solidną
podstawę, o którą mogła się oprzeć, kiedy pchnęła biodrami. Natychmiast
odzwierciedliła tę pozycję drugą nogą.
—
O mój Boże, to jest… ty jesteś…
Słowa
ją zawiodły, kiedy przycisnął język dokładnie tam, gdzie mu pokazała, że lubi
być dotykana. Oparła kostki o jego uszy, turlając się pod nim raz po raz.
W
przeszłości jej partnerzy zawsze próbowali zrobić tak wiele, gdy ją dotykali,
ale teraz Malfoy nie robił prawie nic. Po prostu dostarczał jej swoje usta —
ciepłe, wilgotne i idealne — do ocierania się od nie i to było kurwa niewiarygodne.
Wiesz, co lubisz — powiedział jej.
—
Jesteś cholernie genialny — dyszała, nie przejmując się jego problematycznym
ego.
To
wywołało u niego chichot i muśnięcie nosem jej łechtaczki. Prawdopodobnie miał
to być czuły gest, ale prawie zemdlała.
—
Taka słodka, kochanie — wymamrotał czule. — Myślę, że zasługujesz na coś
wyjątkowego.
Podniosła
głowę na czas, by zobaczyć, jak jego policzki na chwilę zapadają się, gdy
zbiera ślinę w ustach. Jej szczęka opadła z ciężkim jękiem, kiedy otworzył usta
i pozwolił czubkowi języka kapać bezpośrednio na jej łechtaczkę. Grube,
błyszczące pasmo rozciągało się między nimi przez kilka sekund, zanim znów na
nią zszedł i poczuła, jak jej oczy przewracają się, gdy obracał śliską ślinę
nad jej spuchniętym guzkiem.
—
Kurwa… o kurwa — krzyknęła, kołysząc się przy nim, gdy zacisnął usta i zaczął
ssać równomiernie.
Dłoń
na jej brzuchu wyciągnęła się, by musnąć jej sutek, a spojrzenie Hermiony
uchwyciło błysk złota na jego palcu. Wyjęła lewą dłoń z jego włosów i wplotła
swoje palce między jego. Ich obrączki złączyły się i nagle, w jednej chwili,
osiągnęła orgazm.
—
O, Boże, ja… czekaj… Malfoy, przestań!
Podniósł
się w samą porę, prawdopodobnie dzięki rozpaczliwemu szarpnięciu za włosy, a
ona powstrzymywała jęk, kiedy jej łechtaczka pulsowała od potrzeby wytrysku.
—
Tak? — zapytał, wycierając grzbietem dłoni lśniący podbródek.
—
Tak — powiedziała, kiwając głową żarliwie. — Ja… tak.
Uśmiechnął
się do niej, zanim złożył niewinny pocałunek na wewnętrznej stronie jednego
uda, a ona jęknęła, gdy odchylił się do tyłu między jego nogami.
—
Nie martw się, kochanie — zagruchał, przekrzykując brzęk klamry paska. — Po tym
wszystkim, co przeszliśmy, możesz dojść na moim języku, kiedy tylko zechcesz.
Pomimo
jej obecnego dyskomfortu, ta obietnica była dość pocieszająca. Zwłaszcza, że
już widziała jego spektakularnego kutasa i bardzo chciała dojść właśnie na nim.
Malfoy
wstał, żeby zdjąć spodnie, ale gdy tylko po zrobił, pochylił się z jękiem,
jedną ręką opierając się o materac, a drugą obejmując wciąż ubranego kutasa.
Wziął kilka głębokich oddechów, po czym pokręcił głową i rzucił Hermionie
oskarżycielskie spojrzenie.
—
Nigdy nie byłem tak napalony, żebym dostał zawrotów głowy — powiedział,
zdejmując spodnie i majtki. — Twoja pieprzona cipka spowoduje u mnie
uszkodzenie mózgu.
Hermiona
nie mogła powstrzymać uśmiechu, który rozprzestrzenił się na jej twarzy, kiedy
odrzucił ubranie.
—
Czyżby?
—
O tak.
Przez
chwilę głaskał swojego kutasa luźną pięścią, gdy ona przesuwała się dalej w
stronę poduszek, i chociaż nie była ekspertką, wyglądał na wyjątkowo twardego.
Wpełzł
na łóżko nad nią, opuszczając się między jej nogami.
—
Jeśli tak jest — zapytała Hermiona nieśmiało, głaszcząc palcem jego policzek. —
Czemu się uśmiechasz?
—
Bo mogę sprawić, że moja żona dojdzie…
—
Już kiedyś doszłam — argumentowała.
Jęknęła
z zaskoczenia, gdy nagle wsunął dwa środkowe palce jednej ręki do jej ust.
—
Gdybyś przestała być taka pyskata — syknął — mógłbym zrobić to jeszcze raz.
Jęk
zawibrował wokół jego palców, kiedy powoli pocierał jej język w tę i z
powrotem.
—
Zamierzałem sprecyzować – zanim mi niegrzecznie
przerwano — kontynuował pompatycznie — że mogę sprawić, że moja żona dojdzie na
moim kutasie.
Przesunął
biodrami, kończąc ją upominać, i poczuła, jak gładka główka jego kutasa szturcha
jej wejście. Zamknęła oczy, kiedy kontynuował pieprzenie jej ust palcami.
—
Chcesz tego, kochanie? — zapytał.
Kiwnęła
głową rozpaczliwie, gdy jej cipka się zacisnęła.
Uśmiechnął
się do niej chytrze.
—
Nie usłyszałem cię.
Skomlała
i bełkotała najlepiej, jak potrafiła, mając pełne usta. Strużka śliny uciekła z
kącika jej ust, a on szybko cofnął palce i pochylił się, łapiąc kroplę językiem
i przesuwając ją z powrotem do jej ust.
—
Grzeczna dziewczynka.
Jej
dłonie natychmiast powędrowały do jego twarzy, przyciągając jego usta do
swoich, a ona jęknęła w pocałunku, gdy opuścił na nią swój ciężar. Wiła się pod
nim, unosząc biodra w desperackiej próbie wciągnięcia go do środka. Tak jak
myślała, ocieranie się o twarde mięśnie jego brzucha również było niesamowite.
Poczuła, jak uśmiecha się pod nosem przy jej ustach, gdy jej pocałunek stał się
przerywany i urywany.
—
Gotowa? — wymamrotał.
Odpowiedziała
Tak (choć zabrzmiało to jak Proszę), ściskając jego ramiona, gdy
sięgnął w dół, by się ustawić.
Wbiła
palce jego skórę, kiedy wsunął główkę swojego kutasa między jej śliskie wargi,
a jej plecy wygięły się w jęku, gdy zaczął wpychać się do środka.
—
Kurwa… — Jego usta rozluźniły się na krawędziach, kiedy kołysał się w niej
płytkimi pchnięciami. — To takie... cholernie dobre.
Mogła
tylko skinąć głową na zgodę, gdy powoli wślizgnął się w nią, otwierając nią.
Uniosła biodra z jękiem, kiedy dotarł głęboko i poczuła, jak jego palce muskają
jej skroń, gdy zatrzymał się na chwilę.
—
Czujesz się komfortowo?
Otworzyła
oczy i zobaczyła, że patrzy na nią z góry intensywnie, ale ten konkretny dobór
słów wywołał uśmiech na jej twarzy, gdy przypomniała sobie, jak daleko zaszli —
o postępie, jaki poczynili.
Podniosła
rękę, by przesunąć palcem po jego ustach, odpowiadając mu uśmiechem.
—
Dziesięć na dziesięć.
Zajęło
mu to tylko sekundę, żeby zrozumieć aluzję, a kiedy to zrobił, jego uśmiech
rywalizował z jej własnym. Pochylił się, żeby ją pocałować, naciskając do
przodu, a ona odwzajemniła to najlepiej, jak potrafiła, z opadającą szczęką z
przyjemności. Oddychał ciężko i niezdarnie trzymał usta na jej policzku, gdy
zaczął się nad nią poruszać.
To
nie było dokładnie pchanie; przynajmniej nie w tym sensie, że ograniczało się
do jego bioder. Zamiast tego ruch wydawał się pochodzić z niższych partii,
bardziej z kolan, wbijając się w nią całym ciałem. Oparł ciężar ciała na jednym
łokciu, pozostawiając wolną rękę, by pieścić każdy cal jej ciała, który nie był
już przyciśnięty do jego klatki piersiowej, brzucha lub nóg.
Zadrżała
pod jego dotykiem: delikatne muśnięcie ramienia, dłoń pokrywająca żebra,
wbijanie się koniuszków palców za nogę. Jego zabiegi były powolne w sposób,
który wydawałby się leniwy, gdyby nie były tak metodyczne. Zamiast tego,
przesuwanie paznokci po jej szyi wydawało się… cierpliwe. Jakby mieli mnóstwo czasu.
Powtarzał
ślizg w jej wnętrzu na całej długości jej ciała, zanurzając język w jej ustach,
jakby chciał delektować się smakiem.
Wszystko
to sprawiało, że czuła się pożądana w sposób tak głęboki, że aż okrutny.
Wciągnęła
powietrze, gdy jego kciuk musnął jej sutek.
—
Tak… dobrze — wydusiła z siebie między nierównymi westchnieniami, unosząc
biodra, by spotkać się z nim.
—
Podoba ci się to? — zapytał, krążąc po wrażliwej skórze, aż się zacisnęła.
Jęknęła,
kiedy jej cipka zacisnęła się w sposób, w jaki uwielbiała te jego zagrywki.
Pytania, na które już znał odpowiedź. Wymówki, by mogła wyrazić swoją
przyjemność.
—
Tak — powiedziała mu, bezwstydnie patrząc, jak ją dotyka.
—
Chcesz więcej?
Jego
ton był jak dym, niski i troskliwy, przesiąkający przez jej mózg i tłumiący
ostatnie z jej zahamowań.
Jęknęła
dla niego.
—
Tak.
Uniósł
rękę do ust, wycierając ślinę kciukiem i wygładzając śliskość z powrotem na jej
ciele. Krzyknęła, gdy uczucie przemknęło jak elektryczny strzał prosto do jej cipki.
—
O Boże… to… to uczucie jak..
—
Jak co, kochanie? — podpowiedział, gdy urwała.
Przewróciła
oczami, gdy musnął czubek jej sutka w celowym drażnieniu.
—
Jak dotykanie mojej łechtaczki — przyznała.
Wydał
z siebie cichy dźwięk uznania z tyłu gardła, zanim pochylił głowę i polizał jej
pierś.
—
Kurwa — szlochała, zaciskając oczy.
—
Jak ci się to podoba?
Zamknął
usta wokół jej sutka, a jego biodra gwałtownie wystrzeliły do przodu.
—
Dobrze… kurwa… tak dobrze.
—
Jak całowanie twojej małej łechtaczki?
Kiwnęła
głową rozpaczliwie, jej loki ocierały się o poduszkę, gdy całował ją raz za
razem.
—
Tak, tak. Boże…
Ssał
lekko, muskając językiem, a ona jęknęła głośno. To było prawie idealne. Wciąż
czuła, że jego kutas wsuwa się i wysuwa z niej. Za każdym razem przesuwał się
po jej ścianach, zanim znów idealnie ją wypełniał.
Wstrzymała
oddech, gdy rozpoznała, że przestrzeń między jej biodrami, zaciska się z
napięcia. Wypełniał jej brzuch, czując się jakoś ciężko i lekko w tym samym
czasie.
Miało
zadziałać. Miała dojść. Osiągną wspólną przyjemność.
Otworzyła
oczy z jękiem. Wspólna przyjemność.
—
O mój Boże, ja… — Chwyciła go za ramiona. — Musimy… razem? Dochodzisz?
Jego
tempo słabło, gdy zamrugał na jej paniczny potok słów, a strach ogarnął jej
serce. Dlaczego tego nie zaplanowali? Była tak blisko; jeśli teraz to straci…
Ponownie
przycisnął usta do jej ust, mocno i głęboko miażdżąc ją biodrami. Jego głowa
opadła obok jej z jękiem, gdy odruchowo zacisnęła się wokół niego.
—
Kurwa, nie musisz się o to martwić —
wydusił, przyciskając usta do jej ucha. — Tak, dochodzę. Oczywiście, że jestem,
kurwa, blisko.
Zadrżała,
gdy każde słowo wysyłało strumień ciepłego oddechu na jej szyję, gromadzącego
się w zgięciu jej ramienia. Brzmiał niemal boleśnie, kiedy kontynuował:
—
Jestem blisko od kilku jebanych dni,
Granger.
Gęsia
skórka pokryła jej ramiona i jęknęła, kiedy jego klatka piersiowa ocierała się
o jej napięte sutki przy każdym pchnięciu. Zsunęła dłonie na jego plecy,
ponaglając go odrobinę szybciej.
—
Kontynuuj — wyszeptała.
Nie
była pewna, czy źle zrozumiał jej prośbę, czy nie mógł przestać, skoro już
zaczął, ale chociaż miała na myśli tempo, które narzucił, on również mówił
dalej.
—
Myślisz, że możesz mi dać tę idealną cipkę, a potem pytać, czy dochodzę? — Ton
jego głosu był niski i szorstki, a ona krzyknęła, gdy drapał zębami płatek jej
ucha. — Myślisz, że mógłbym znieść uczucie, jak się rozpadasz – ściskasz mnie,
moczysz mojego pieprzonego kutasa – i nie dojść?
Jęknął,
jakby już czuł, że to się dzieje, a ona zadrżała, czując jego język na zawiasie
swojej szczęki. Pomyślała, że jej włosy muszą wpadać mu do ust, ale on tylko
przysunął się bliżej, brzmiąc na pół szalonego i zbyt opętanego, by się tym
przejmować.
—
Jesteś szalona — wymamrotał, w tym momencie bardziej do siebie niż do niej.
Mocno ssał puls na jej szyi, jego czoło toczyło się po jej szczęce, gdy wbijał
się w nią raz po raz. — Zwariowałaś, jeśli tak myślałaś.
—
Nie… — jęknęła, ledwo nadążając.
Z
trzaskiem zwolnił ssanie na jej gardle i podniósł głowę, żeby znów na nią spojrzeć.
—
Dojdź dla mnie i zobacz, co się stanie.
Jęknęła,
gdy jego dłoń opadła na tył jej uda, gdzie jej kolano wsunęło się wzdłuż jego
boku. Nacisnął je i otworzył, wsuwając się jeszcze głębiej.
—
No dalej, kochanie — wyszeptał, słowa brzmiały miękko i słodko. Pozwolił
czubkowi swojego nosa musnąć jej nos. — Dojdź dla mnie, a ja dojdę dla ciebie.
—
Ja… ja to zrobię — obiecała, tuląc się do niego, gdy znów wezbrało się w niej.
—
Wiem, że to zrobisz. — Skinął głową w jej czoło, jego głos stał się napięty. —
Bo jesteś… kurwa… tak dobrą
dziewczynką.
Wbiła
paznokcie w jego plecy, gdy jej biodra się zacisnęły.
—
Kurwa — wyszeptała, wyginając kręgosłup. — O kurwa, zaraz dojdę.
—
Właśnie tak, kochanie — powiedział, brzmiąc dumnie.
Jakby
na to zasłużyła.
Jej
usta otwarły się w krzyku, gdy pierwszy puls odbił się od niej. Przyjemność
wylała się z jej wnętrza ostrymi, nieustępliwymi falami, a ona obserwowała, jak
Malfoy rejestruje to uczucie przez ciężkie powieki.
Efekt
był natychmiastowy, dokładnie taki, jak jej powiedział, i nawet gdyby nie była
w stanie zobaczyć tego w napięciu jego szyi, w gęsiej skórce na jego piersi —
gdyby nie była w stanie usłyszeć tego w chrapliwym jęku z jego gardła — gdyby
nie mogła poczuć pulsowania jego kutasa łączącego się z jej własnym echem — i
tak by wiedziała.
Energia
migotała za jej mostkiem, intensywniej niż kiedykolwiek wcześniej, ale mimo to
nie do pomylenia. Spotkała oczy Malfoya, szeroko otwarte i wyraźnie
odzwierciedlające podziw, który ona również czuła, kiedy ich magiczne rdzenie
połączyły się.
Jedna
z jej dłoni znalazła się między nimi, naciskając na jego serce, a on bez słowa
odzwierciedlił ją. Błogie zadowolenie, głębokie do szpiku kości i daleko
wykraczające poza granice normalnego orgazmu, sączyło się z jego dotyku, zalewając
jej kończyny ciężką satysfakcją. Jej powieki opadły w powolnym mrugnięciu i
ledwo zarejestrowała strużkę potu spływającą po skroniach.
Nie
wiedziała, jak długo tak leżeli, po prostu gapiąc się na siebie, ale oddech
Malfoya wrócił do normy, zanim odzyskała na tyle przytomność umysłu, by móc
formułować słowa.
—
Zadziałało.
Jeśli
chodzi o komentarz, był on żałośnie daleki od oddania dosłownej transformacji
umysłu, ciała i ducha, którą właśnie przeszli — patrzenie sobie w oczy, gdy ich
magia się łączyła, wiążąc ich nieodwracalnie. Na zawsze.
Nie
wspominając o wstrząsających orgazmach.
Najwyżej
Malfoy nie zmienił się na tyle, żeby oprzeć się okazji na drażnienie się z nią.
—
Mówiłem — powiedział z uśmieszkiem.
Kiedy
przewróciła oczami, pokręcił głową z irytacją.
—
Dochodzisz? Merlinie, Granger.
—
Nie chciałam zakładać! — rzuciła na swoją obronę. — Przypuszczam, że dlatego
tak lubisz grę wstępną.
Ku
jej zaskoczeniu, zaśmiał się głośno.
—
Co? — warknęła, gdy potrząsnął nią.
Patrzył
na nią z rodzajem serdecznego współczucia, takim wyrazem twarzy, jaki można by
nadać małemu żółwikowi, który utknął leżąc skorupą w dół. Nie obchodziło jej to
ani trochę.
—
Naprawdę nie wierzę, że ktoś musi ci to mówić — zaczął. — Ale to ty jesteś tą, która tak bardzo lubi
pieszczoty. Potencjalnie bardziej niż ktokolwiek inny na świecie. Tak bardzo,
że twoim głównym planem było zaangażowanie się w nie przez prawie dwa tygodnie.
Cofnęła
głowę w konsternacji.
—
To nie… to nie było…
Jednak
gdy jego słowa dotarły do niej, pomyślała, że technicznie rzecz biorąc, ich postęp w skali liczbowej można by zaliczyć do podobnej kategorii.
Prychnęła
z oburzeniem.
—
Cóż, gdyby nie to, nie dotarlibyśmy aż tu.
Zacisnął
usta, jakby chciał stłumić uśmiech.
—
Zaproponowałbyś coś innego? — zapytała z niedowierzaniem.
—
Jako mężczyzna, tak.
—
Na przykład co?
Wzruszył
ramionami najlepiej jak potrafił, wciąż leżąc na niej.
—
Zacząć się ruchać od pierwszego dnia. Podjąć tyle prób, ile się da, i spędzić
dwa tygodnie, pozwalając, by problemy same się rozwiązały. — Uśmiechnął się z
wyższością. — Tak też można było.
Przez
kilka chwil mówiła bezgłośnie.
—
Ale… cóż… dlaczego tego nie zasugerowałeś?
Powróciło
serdeczne spojrzenie.
—
Z tego samego powodu, dla którego nie pozwoliłem ci zmusić się do orgazmu,
zanim byłaś gotowa: złe doświadczenie cofnęłoby nas o wiele bardziej niż po
prostu zbyt powolne działanie.
Patrzyła
na niego, ale wydawał się całkowicie szczery. Coś się poruszyło w jej piersi,
gdy przypomniała sobie noc, kiedy zostawił ją na sofie, by zajęła się sobą.
—
Naprawdę wiedziałeś, że nie jestem gotowa? — zapytała cichym głosem.
Jego
broda opadła w geście kiwnięcia głową.
—
Widziałem moment, w którym odpłynęłaś – wyraźnie jak na dłoni. Przynajmniej
samotna wyprawa do wspomnień wciąż pozostawiała w twojej głowie obraz dojścia
ze mną. Zupełnie akceptowalny postęp jak na jeden dzień.
—
I pozwoliłeś mi myśleć, że po prostu mnie prowokujesz dla własnej rozrywki —
powiedziała, czując dziwny ucisk w piersiach.
—
Czułem się doskonale, grając łotra, gdy tego potrzebowałaś.
—
Nie miałam pojęcia, że jestem taka szczera w kwestii moich potrzeb.
Jego
twarz rozciągnęła się w uśmiechu.
—
Och, uwierz mi, wiem o tym. To naprawdę niesamowicie wygodne. Fakt, że nie
jesteś tego świadoma, to po prostu uroczy bonus.
Zmarszczyła
nos, gdy pocałował jego czubek.
—
Jakie to dla ciebie żenujące, że jesteś tak mało wymagający — powiedziała z
prychnięciem. — Najwyraźniej niewiele wystarczy, byś stał się całkowicie
bezużyteczny, gdybym nie miała idealnej cipki.
Jego
brwi poszybowały górę czoła.
—
Lepiej uważaj z takimi gadkami, bo się przekonasz, jak niewiele to naprawdę
wymaga.
Roześmiała
się, pchając go w klatkę piersiową i zsuwając go z siebie. Poddał się bez
protestu, sycząc lekko, gdy się wysuwał, i chociaż oboje mieli bałagan między
nogami, żadne z nich nie wykonało ruchu, by rzucić zaklęcie czyszczące.
To więź, powiedziała sobie, gdy Malfoy podparł się na
boku i delikatnie przesunął dłonią po jej brzuchu. Musi być.
—
To nie będzie… — Urwała, gdy spojrzał na nią. — Znaczy, nie będę… — Jej gardło
kliknęło, gdy przełknęła ślinę. — Już minął ten czas. Podczas tego miesiąca.
Jego
ręka opadła na koc między nimi, a ona pożałowała, że wypowiedziała swoje myśli.
Było to surowe przypomnienie, że pokonali tylko pierwszą przeszkodę, jaka była
wymagana. To był tak naprawdę dopiero początek ich prób.
—
Możemy spróbować to wykorzystać… mam na myśli czas – żeby to… odłożyć —
zasugerował. — Może na trochę.
Odwracając
się na bok, by stanąć z nim twarzą w twarz, z jedną ręką ukrytą pod brodą,
obdarzyła go małym uśmiechem.
—
Tak, może.
Doceniła
ofertę, mimo że była to propozycja nieco ryzykowna. Nie było gwarancji, że
zajdzie w ciążę od razu, a każdy miesiąc, który celowo ominą, oznaczałby jedną
mniej okazję w ciągu całego roku.
Nie
była gotowa zostać matką, ale to się nie zmieni w ciągu dwunastu miesięcy. W
chwilach, gdy czuła się szczególnie szczerą wobec siebie, nie miała pewności,
czy w ogóle nadaje się do rodzicielstwa. Ale kiedy Malfoy patrzył na nią z tak
boleśnie łagodnym wyrazem na swoich zazwyczaj wyniosłych rysach, pomyślała, że
jej mąż prawdopodobnie tak. A jeśli ostatnie dwa tygodnie pokazały jej
cokolwiek (poza tym, że prawdopodobnie mają jeszcze kilka uśpionych perwersji
czekających na odkrycie), to fakt, że on zrobi wszystko, co w jego mocy, aby
pomóc jej być gotową, gdy nadejdzie czas.
Zmierzą
się z tym razem.
Podniosła
dłoń do jego twarzy, odgarniając lekko wilgotną grzywkę z jego oczu. Jej usta
wygięły się w uśmiechu, gdy zauważyła kosmyk na linii włosów, który wilgoć
zwinęła w ciasny loczek.
—
Naprawdę pozwalałeś Nilly kręcić swoje włosy, gdy byłeś mały? — zapytała,
chwytając pasmo i obserwując, jak podskakuje.
Sposób,
w jaki jego usta otworzyły się z szoku, był wystarczającą odpowiedzią.
—
Powiedziała ci to? — zapytał, mając świadomość, że nie mogła się dowiedzieć w
inny sposób.
Hermiona
skinęła głową.
Prychnął
z oburzeniem, wznosząc oczy ku sufitowi.
—
Tyle z lojalności. Gdyby nie była już wolna, dałbym jej za to ubranie.
Hermiona
uderzyła go w ramię.
—
Nie żartuj z tego.
Uśmiechnął
się do niej z wyższością, najwyraźniej całkowicie przywrócony do formy dzięki
możliwości bycia absolutnym draniem, a ona pokręciła głową. Ale pomimo faktu,
że istniała szansa, iż będzie w tym niepoprawny, Hermiona nie mogła powstrzymać
się od zadania pytania, nad którym zastanawiała się od kilku dni.
—
Dlaczego ją uwolniłeś? Już i tak dobrze ją traktowałeś.
Malfoy
odwrócił wzrok, a Hermiona wstrzymała oddech, obserwując pracę mięśnia w jego
szczęce.
—
Nie chciałem, żeby ktoś był mi podporządkowany — powiedział po dłuższej chwili.
— Zmuszony do wykonywania moich rozkazów wbrew jego woli. Ja…
Przełknął
ciężko, a Hermiona podejrzewała, że gdyby jego lewe ramię nie było ukryte pod
poduszkami, zobaczyłaby, jak drgnęło.
—
Rozumiem — mruknęła.
Ponownie
spojrzał jej w oczy i chociaż sceptycznie myślał, że naprawdę może zrozumieć,
co to znaczy, skinął głową. Zastanawiała się, czy nie naciskać dalej, ale nigdy
nie była dobra w pozostawianiu spraw w spokoju.
—
Myślisz, że więcej skrzatów domowych byłoby skłonnych do wolności, gdyby mogły
zachować więź z magią swoich przodków, tak jak ty zrobiłeś z Nilly?
—
Tak — powiedział Malfoy po prostu.
Hermiona
przygryzła wargę. Ich miesiąc miodowy technicznie rzecz biorąc, dobiegł końca;
jutro miała wrócić do Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami. Ale
biorąc pod uwagę sposób, w jaki jej postępy w prawach skrzatów były niemal
całkowicie blokowane przez biurokratyczne bzdury przez ostatnie kilka miesięcy,
nie widziała w tym sensu.
—
Czy opowiedziałbyś mi o zaklęciach, których użyłeś? O rytuale, który zaprojektowałeś?
—
Tak.
Wciągnęła
nerwowo powietrze.
—
A gdyby inne rodziny chciały pójść w twoje ślady, czy rozważyłbyś pomoc mi w…
—
Tak.
—
Nie jestem pewna, czy udałoby się to bez wiedzy Ministerstwa, ale…
—
Hermiono — przerwał jej, kładąc dłoń na jej biodrze. — Tak.
Niepewnie
skinęła głową na nagłe gorąco jego spojrzenia. Jakby miał zgodzić się na
wszystko.
—
Co jeszcze? — zapytał.
—
Czy pozwolisz Gemmie nauczyć cię jazdy na rowerze?
Zaśmiał
się.
—
Jasne.
—
Mogę wybrać kolejny film, który obejrzymy?
Skinął
głową, a ona uniosła dłoń, by obrysować linie mięśni jego klatki piersiowej.
—
Pozwolisz mi usiąść na swoich kolanach? — wyszeptała.
Jego
dłoń przesunęła się w dół po jej tyłku.
—
Tylko jeśli będziesz grzeczna.
Jej
powieki zatrzepotały, gdy mocno ścisnął i zastanawiała się, co mógłby zrobić,
gdyby później była niegrzeczna. Gorąco znów zbierało się między jej nogami, a
widok jego kutasa twardniejącego przy jej biodrze sprawił, że jej głos zaparł
dech w piersiach.
—
Sprawisz, że znowu dojdę?
Wciągnęła
powietrze, kiedy jego ramię objęło ją w talii, szarpiąc ją na siebie. Jego usta
były szorstkie na jego ustach, gdy wymamrotał:
—
Myślałem, że nigdy nie zapytasz.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
nie przejmowała się zbytnio, że ich pierwszy raz był spontaniczny, ale i tak
cieszyła się z niesamowitego seksu i Malfoya bardziej niż chętnego, żeby ją
zadowolić, nawet jeśli nie było to absolutnie konieczne.
W
rzeczywistości zrobił to dwa razy w krótkim czasie. Nie była pewna, jak krótkim, ale gdy zaczarowana koperta
wleciała do pokoju i wylądowała na łóżku obok nich, uznała, że to mniej więcej
tyle, ile zajmuje sowie dotarcie do jej domu z centrum Londynu.
—
To wyjątkowo niepokojące — wyszeptał Malfoy, leżąc między jej nogami.
—
Nie mogłabym się bardziej zgodzić — powiedziała, marszcząc brwi na adresatów.
Pan i Pani Malfoy
—
Mogę? — zapytała, wsuwając kciuk pod klapkę.
—
Śmiało — powiedział, opierając się o jej brzuch.
Rozłożyła
pergamin i szybko przeskanowała stronę.
—
I?
—
… serdeczne gratulacje z okazji pomyślnego dopełnienia związku… — Hermiona
przeczytała znudzonym głosem. — …. szczere życzenia harmonii w małżeństwie na
całe życie. — Prychnęła. — … nie ma większego błogosławieństwa niż pełne
współczucia partnerstwo… nadzieja na rychłe narodziny dziecka… obowiązek wobec
Świata Czarodziejów… kara za nieprzestrzeganie…
Wyrzuciła
list za bok łóżka.
—
Ogromne gratulacje z seksu i nie
zapominaj, że jesteś tylko klaczą hodowlaną.
Kiedy
oparła się o poduszki, zauważyła, że Malfoy uważnie się jej przygląda. Nawet
nie zdawała sobie sprawy, że bawiła się obrączką, dopóki nie podążyła za jego wzrokiem.
Opuściła rękę, a on znów spojrzał jej w oczy.
—
Wyjdziesz za mnie?
Zaparło
jej dech w piersiach.
—
Już jesteśmy małżeństwem.
—
Wyjdziesz za mnie we właściwy sposób? — poprawił się, przesuwając się wyżej na
jej piersi. — Z przysięgami, które sami sobie złożymy, a twój ojciec poprowadzi
cię do ołtarza. Nilly będzie mogła cię uczesać i założysz prawdziwą suknię. —
Jej serce waliło w piersi, gdy przycisnął usta do dolnej części tatuażu między
jej piersiami. — Po warunkiem, że będzie wycięta aż do twojego pieprzonego
pępka, żebym mógł to widzieć cały czas.
Cichy
śmiech przemknął przez jej usta.
—
To brzmi wysoce niestosownie.
—
To jest wysoce konieczne — mruknął, powoli całując wzdłuż grubej blizny. — Te
kwiaty przypominają mi wszystkie moje ulubione rzeczy w tobie.
—
Piękna.
Pocałunek.
—
Dzika.
Pocałunek.
—
Utrapienie.
Pocałunek.
—
Uparta.
Pocałunek.
Podniósł
głowę, by spojrzeć jej w oczy.
—
Trudna do zabicia.
Słowa
zawisły między nimi, gdy mrugnęła, by powstrzymać łzy. Przerażające było
pomyśleć, jak blisko byli od pozwolenia, by ten bałagan ich zniszczył.
Zwłaszcza po wszystkim, co przeżyli w przeszłości.
Ale
chociaż nie wybrali siebie nawzajem za pierwszym razem, nic nie powstrzymywało
ich przed zrobieniem tego teraz.
—
Tak — wyszeptała. — Może będziemy musieli pójść na kompromis w sprawie
sukienki, ale… tak.
Jego
zęby błysnęły w szerokim uśmiechu, a ona odwzajemniła go, gdy przesunął się do
przodu, by ją pocałować. Jego ręka zanurzyła się w jej włosach, przyciągając ją
do swoich ust i westchnęła z zadowoleniem przez nos. Odsunął się po chwili,
oddychając, opierając głowę o jej czoło. Wtuliła się w jego dłoń, składając
pocałunek na nadgarstku i otworzyła oczy, by zobaczyć rozlaną czarną farbę na
bladej skórze. Spojrzała na Mroczny Znak przed swoją twarzą, leniwie śledząc
linie oczami i…
Jej
głowa cofnęła się ze zdziwienia.
—
Co to, do cholery, jest?
Malfoy
spojrzał w dół i parsknął śmiechem.
—
Och, prawie zapomniałem.
Wpatrywała
się, jak się przekręca, siadając z prześcieradłem na kolanach i wyciągając
przedramię, by mogła je obejrzeć.
Sam
Znak nie zmienił się, ale obok otwartej paszczy węża dodano cienki kontur
dymka. W środku wytatuowano trzy słowa, jakby stworzenie je wypowiadało.
Żyj
Śmiej się
Kochaj
Hermiona
zaśmiała się zszokowana.
—
To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.
Malfoy
uśmiechnął się do niej promiennie.
—
Wiem. Czyż to nie genialne?
Pokręciła
głową, patrząc w dół na najbardziej niesławny symbol zła w historii magii,
pozornie głoszący najbardziej podstawowe zasady odnajdywania szczęścia w tym
mrocznym i przygnębiającym świecie.
—
To idealne — powiedziała, czując nagle, że znów chce się jej płakać. Jej palce
przesunęły się po liniach, świeżo wyleczonych urokiem. — To po to wyszedłeś
dzisiaj?
Skinął
głową.
—
Tatuażysta uważał to za zabawne.
—
Mogę sobie tylko wyobrazić.
—
Ale pewna mądra osoba powiedziała mi kiedyś, że to, że coś jest głupie, nie
oznacza, że to zła rada.
Hermiona
podniosła wzrok i zobaczyła, że znów na nią patrzy.
—
Tak powiedziałam — zgodziła się cicho.
Wyciągnął
rękę i ujął ją za dłoń, delikatnie ściskając.
—
Utrzymywałem cię przy życiu i potrafię cię rozśmieszyć, ale… myślę, że mogę
pomóc również z trzecim.
Jej
pierś uniosła się, gdy oparła się pokusie, by spojrzeć z powrotem na jego
ramię. Oczywiście wiedziała, o czym mówił, więc spojrzała mu w oczy,
zastanawiając się, czy miłość mogłaby być częścią ich wspólnego życia.
Powiedział
jej kiedyś, że nie prosi jej o szczęśliwe zakończenie, ale to nie znaczyło, że
nie może spróbować mu tego dać.
Pomyślała,
że może on też pamięta tę rozmowę, bo dodał:
—
Jeśli mi pozwolisz.
Hermiona
się uśmiechnęła.
I pozwoliła mu.
_____________________
Witajcie :) nadszedł ten dzień, gdy kończy się ta historia. Szczęśliwe zakończenia to moje ulubione zakończenia i chyba nigdy się to nie zmieni. Cieszę się, że spięłam się i w miarę szybkim tempie udało mi się dokończyć tłumaczenie. Mam nadzieję, że Wy także jesteście zadowoleni z zakończenia. Poza tym ten tatuaż to hit 😃 nawet teraz się z tego śmieję. Dajcie znać, jak wrażenia.
Dziękuję wszystkim za to, że byliście ze mną mimo długiej przerwy spowodowanej problemami w życiu. Dziękuję za każdy komentarz, dobre słowo. Jak zwykle jesteście nieocenieni.
Jedno tłumaczenie się kończy, ale kolejne już czekają na publikację. W przyszłym tygodniu ruszamy z The Life We Forgot — dramione z motywem podróży w czasie w przyszłość. Dużo śmiechu, ale także odrobina płaczu przewidywana. Kolejne tłumaczenie to Ocean między nami inspirowane serialem „Maxton Hall”. Planuję także tłumaczenie uroczej, szkolnej historii Rzeczy, których nie nauczysz się z książek. Także moje wiosenne plany są dość bogate, ale myślę, że będzie Wam się podobało.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)