Rozpinając
zamek plecaka i niemal wysypując całą jego zawartość, Draco rzucił piorunujące
spojrzenie mężczyźnie kręcącemu się u stóp jego łóżka — o ile to coś,
można było tak nazwać. Łóżko, które zaoferował gospodarz przypominało jego
marną namiastkę pełną pieprzonych gwoździ i nawet żadne zaklęcia nie były w
stanie tego zmienić.
—
Wiercisz się — mruknął, sięgając po różdżkę. — Czy ostatnio nie kręciłeś się
zbyt często koło Molly Weasley? Myślałem, że po tym jak jej córka…
Wzrok
Pottera wyostrzył się.
—
Ginny i ja nie jesteśmy…
—
Razem — Draco dokończył
sarkastycznie, przewracając oczami. — Tak, jestem świadomy twoich eskapad
seksualnych. Już nie umawiasz się z Weasleyówną, ale mimo to tego nie
zakończyłeś.
—
Nie ująłbym tego w ten sposób.
Draco
zatrzymał się, a jego torba spadła na łóżko.
—
Naprawdę? — zapytał, unosząc brew. — Nie ująłbyś tego w ten sposób? A ja tak,
ponieważ ciągle przesiaduje w naszym mieszkaniu. Widziałem twój tyłek częściej,
niż bym chciał.
Tak
jak się spodziewał, ich poprzednia rozmowa wypadła z toru, gdy Potter chwycił
przynętę.
—
Nigdy nie pukasz.
—
Musisz nauczyć się zaklęcia blokującego lub, w tym przypadku, zaklęcia
wyciszającego. Wieszaj skarpetę na klamce, jeśli możesz. — Przerzucając plecak
przez ramię, Draco wsunął różdżkę do kabury przymocowanej na przedramieniu pod
rękawem. — Wrócę.
Harry
nagle pojawił się przed nim, potrząsając głową.
—
Malfoy, nie rób tego. Dostałeś tę samą wiadomość, co ja. Robards chce, abyśmy
złapali świstoklik za godzinę. Niczego tutaj nie znajdziemy, poza...
Popychając
go ramieniem, Draco splunął:
—
Nic poza duchami?
Wyraz
na twarzy Pottera przedstawiał litość i Draco zrobił kolejny krok.
—
Gdyby gdziekolwiek była, znalazłaby drogę powrotną do nas — mruknął Harry,
przeczesując palcami włosy, aż sterczały we wszystkich kierunkach. — Hermiona
by do ciebie wróciła. Przerabialiśmy to.
Zatrzymując
się przy drzwiach i patrząc w jego stronę, włosy Draco opadły na oczy.
—
Daruj sobie. Już to słyszałem. Jakieś miliony razy.
Deski
podłogowe zatrzeszczały pod ich ciężarem, gdy Draco schodził po dość chwiejnych
schodach, a Harry pędził zaraz za nim.
—
Spotkamy się w Ministerstwie, gdy skończę.
Zdążył
dotrzeć do holu, zanim dłoń Harry’ego zacisnęła się na jego ramieniu i
pociągnęła do tyłu. Draco odtrącił go i odgryzł się:
—
Może i przestałeś jej szukać, rozumiem to, ale ja nie zamierzam. Nie dzisiaj,
nie jutro ani żadnego kolejnego dnia.
Harry
stanął wygodniej, a jego ręka bezwładnie ułożyła się na boku, drgając w
kierunku różdżki.
—
Nie chciałaby tego dla ciebie.
Na
jego twarzy pojawiła się maska, Draco nic nie odpowiedział. Zawsze było tak
samo. Szukał jej — i będzie to robił bez względu na to, ile lat minęło — i
Potter próbował mu pomóc.
Iść dalej.
To
właśnie powinien zrobić, Draco bardzo dobrze to rozumiał. Jego upoważnienie
skurczyło się podczas zwolnienia warunkowego po wojnie, a teraz jako auror
wyraźnie pokazywał, jak niezdrowo jest trzymać się kogoś, kto zaginął.
Granger
zaginęła. Był tego pewny. Podczas Ostatecznej Bitwy dokładnie widział, jak
ciotka obróciła różdżkę, a Hermiona nagle zniknęła w eksplozji magii, której
Niewymowni wciąż nie rozumieli. Nikt nie potrafił, bez względu na to, ile
galeonów im zaoferował.
Nie
znaleziono ciała, więc nadal była szansa, że znajdzie ją gdzieś spacerującą.
Żywą.
Tylko
milion rzeczy się w tym nie zgadzało i Potter wymieniłby wszystkie, gdyby mu
pozwolono.
Nigdy by nas nie
opuściła, Malfoy. Ani ciebie, ani Rona, ani mnie.
Nie tych, którzy
ją kochali.
Nie
zmieniał tego fakt, że właściciel gospody ją rozpoznał. Może i był to niemal
niezauważalny ślad i mógł być kolejnym ślepym zaułkiem, który nakręcił go do
działania, ale nie mógł tego tak zostawić.
Jego,
tym razem nieułożone, włosy opadały na twarz, a teczka w plecaku ważyła więcej
niż jego pozostała zawartość.
—
Idę — powtórzył Draco, przesuwając czubkiem buta po szczelinie w podłodze. —
Złap świstoklik, spotkamy się w Ministerstwie, gdy złapię kolejny.
Jego
partner jęknął, zaciskając palce na włosach.
—
Jak myślisz, jakie są szanse, że ona tam jest? Ale tak szczerze.
Unikając
spojrzenia Pottera, Draco przez chwilę miał ochotę go oszołomić, by móc odejść
w spokoju. Każda sekunda, którą by spędził na kłótni, tylko go opóźni.
—
Być może żadne. To właśnie chciałeś usłyszeć? — warknął.
Zaraz
po tym odwrócił się na pięcie i wybiegł z gospody, puszczając za sobą drzwi,
które głośno uderzały w ścianę.
—
Malfoy! — Liście chrzęściły pod jego stopami, gdy za nim biegł. — Nie jestem
twoim wrogiem. Jeśli twierdzisz, że jest jakaś szansa, to ruszamy. Wchodzę w
to.
Draco
obserwował go, wyostrzając spojrzenie, gdy Harry zamrugał kilka razy.
—
Myślałem, że martwisz się Robardsem.
—
Chce, żebyśmy jutro wyruszyli na kolejną misję — burknął Potter, stając obok
niego. — Jeśli wrócę sam, będzie jeszcze gorzej, a na dodatek wylądujesz w
Departamencie Przestrzegania Praw Czarodziejów. Jeśli obaj…
—
Nie potrzebuję opiekuna.
—
Wtedy szybciej odpuści. Jesteśmy partnerami.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy
Potter powiedział, że do niego dołączy, najwyraźniej miał zamiar też
kontynuować rozmowę, której Draco chciał uniknąć. Harry w sumie też, bo
przerabiali to już wiele razy.
—
Wszędzie szukaliśmy — zaczął cicho, a gałąź trzasnęła pod jego butem. — Podróżowaliśmy
tam, gdzie wskazałeś, ale nikt nie rozpoznał jej na zdjęciu.
Draco
odetchnął głęboko, wpatrując się w bardzo zużyte zdjęcie w swej dłoni. To była
chwila zamrożona w czasie. Pamiętał to dobrze, kryjówka podczas wojny, w której
spędzali zdecydowanie za dużo czasu po nalocie na Malfoy Manor. Odrobinę za
duży sweter zsunął się z jej ramion. Uśmiechała się szeroko.
Do
niego, z powodu tego, co powiedział.
Draco
nawet nie pamiętał, o co chodziło.
Wówczas
żyli tak, jakby każdy dzień mógł być ostatnim. Od samego początku nie wyobrażał
sobie, że zostanie uwięziony w kryjówce po zniszczeniu horkruksów.
Mimo
że rozmawiali o życiu tak, jakby każdy dzień był ostatnim, nigdy nie spodziewał
się, że ją straci. Z natury była tak dobra, że…
—
To powinienem być ja.
Potter
wciągnął gwałtownie powietrze i położył dłoń na jego ramieniu.
—
Nie, nie powinieneś. Nie możesz tak myśleć.
—
Każdy, kto o nas wiedział, tak myślał — odparł Draco, miażdżąc liść pod stopą.
— Ty też powinieneś.
Jego
współpracownik zesztywniał i to była jedyna odpowiedź, której Draco
potrzebował.
—
Czekaj. — Harry potrząsnął głową. — Kiedy Hermiona zniknęła, chciałem ją
odzyskać. Dałbym wszystko, żeby tak było, ale nie poświęciłbym ciebie.
—
Nie mogę tak dłużej. Wszędzie jej szukam.
—
Wiem.
Przygryzając
dolną wargę, Draco przyznał:
—
Wszędzie ją widzę.
Harry
uderzył go w ramię.
—
Masz prawo za nią tęsknić, zawsze, jeśli chcesz. Jednak w pewnym momencie… —
urwał. — Będziesz musiał zaakceptować fakt, że jej nie znajdziesz. Minęło sześć
lat.
Draco
o tym wiedział. Było tak wiele potencjalnych powodów, dlaczego Hermiona nie
wróciła i żaden z nich nie wróżył nic dobrego.
—
Nie zrezygnowałaby ze mnie. Chodzi o to, że chcę ją po prostu zabrać do domu,
bez względu na to, gdzie jest.
Harry
przesunął dłonią po twarzy.
—
Nie sypiasz.
Otwierał
już usta, by coś powiedzieć, ale Harry mu na to nie pozwolił.
—
Mieszkamy razem od trzech lat. Muszę przyznać, że trochę sam się do tego
przyczyniłem, ale możesz posunąć się za daleko. Pytasz o nią w każdym mieście, które
odwiedzamy. Wiem, jak bardzo ją kochałeś, ale…
Wiatr
śmignął obok nich, przez co Draco owinął się mocniej kurtką.
—
Potter, czekaj. Widzisz to? — Wskazał wzgórze, a jego oczy zwęziły się, gdy
poczuł ucisk w piersi. — Wygląda jak…
—
Na Merlina! — warknął Harry, a jego oczy błysnęły. — Wiem, o czym myślisz i
nie, nie jest to, kurwa, możliwe. Krzywołapa nie ma prawa być we Francji!
Ręce
Draco zacisnęły się w pięści w kieszeniach, gdy rudy kot ruszył w dół wzgórza,
machając ogonem.
—
To miałoby sens. Granger nigdy nie wyjechałby bez tej przeklętej bestii i teraz
jestem pewny, że ani Krzywołapa, ani jej nie ma w Anglii.
Potter
odwrócił się, mamrocząc pod nosem przekleństwa.
—
Doprowadzisz się do szaleństwa. Hermiona nie żyje — syknął, celując palcem w
pierś Draco.
Ciche
„miau” zwróciło uwagę Draco i spojrzał na swoje stopy. Wyglądający jak
Krzywołap przeszedł między jego nogami, ocierając się o kostki.
—
Pierdol się.
—
Malfoy, martwię się…
—
Martw się swoją dupą. — Draco ukląkł, gładząc kota ręką po grzbiecie. — Kim
jesteś?
Odpowiedziało
mu kolejne miauknięcie.
—
Jesteś napuszony bardziej niż kiedykolwiek.
—
Malfoy?
—
Nadal tu jesteś?
Harry
prychnął.
—
Słuchaj, myślę, że miałeś rację.
Głowa
Draco podskoczyła, a ostre jak brzytwa zęby skubały koniec jego palca.
—
Ja nie — świszczał Draco, gdy jego oczy się rozszerzyły, jakby miał wrażenie,
że wiatr go odciął. — Nie rozumiem.
Kot
przewrócił się na plecy, ukazując brzuch i coś rozbłysnęło na jego szyi.
Trzęsącymi się palcami Draco obrócił małą, brązową plakietkę.
Krzywołap
W
normalnych okolicznościach chełpiłby się tym. W końcu miał rację. To był ten
sam pół-kuguchar, który uwielbiał jego spodnie i oblepianie je sierścią.
Jednakże
nie powiedział ani słowa, gdy mały chłopiec zbiegł ze wzgórza, wołając kota.
Mały
chłopiec o jasnych blond włosach i wyrazistych rysach twarzy oraz dobrze znanym
uśmieszkiem, gdy jego oczy wypatrzyły Krzywołapa.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nie
był pewien, jak udało mu się wyprostować, gdy chłopiec zbliżył się do nich.
Napotykając szeroko otwarte oczy Pottera, Draco zmusił się do zaakceptowania
faktu, że to nie sen.
—
To twój kot? — Draco przełknął ślinę, aby jego głos nie brzmiał za szorstko. —
Wydaje mi się, że się zgubił.
To… To jest…
—
Lubi zbiegać ze wzgórza. Byliśmy na górze. — Jego głos był cichy i dziecięcy.
Oczywiście, że
był kurwa dziecięcy. Czego mógłby oczekiwać? Nie może mieć więcej niż pięć lat.
Machał
dookoła garstką kwiatów.
—
Zebrałem je dla mamy. Jej urodziny były w zeszłym tygodniu, ale myślę, że
zapomniała. Mamusia czasem zapomina o różnych sprawach.
Jego
płuca niemal się zapadły. Niemal pewny tego, spojrzał na Harry’ego, podczas gdy
dziecko mamrotało coś do kota. Urodziny Hermiony były w zeszłym tygodniu, w
nocy, którą spędził w zamkniętym gabinecie z karafką bez szklanki w zasięgu
jego wzroku.
Draco miał
wrażenie, że zwymiotuje.
Już miał to
zrobić, ale…
—
Proszę pana?
Zachowaj spokój.
—
Tak? — jęknął Draco.
Przymknięte
szare oczy patrzyły na niego z zaciekawieniem, a garstka kwiatów nadal
spoczywała w ręce chłopca.
—
Krzywołap nienawidzi nieznajomych.
Draco
skinął głową, gdy kot syknął na Harry’ego, wpatrując się w niego, chowając za
nogami Draco.
—
Chyba mam szczęście, że mnie lubi. — Ponownie przełknął ślinę, narażając się na
pęknięcie klatki piersiowej. — Nie masz nic przeciwko, że odprowadzę cię do
domu? Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś się zgubił.
Wzruszył
ramionami.
—
Jeśli pan chce. — Draco zauważył, że jego akcent nie był zbyt brytyjski, ale
był dostrzegalny. — Chodź za mną.
Gdy
Potter nawiązał z nim kontakt wzrokowy, Draco zastanawiał się, dlaczego mały
chłopiec byłby tak przyjazny dla pary nieznajomych. Nie żeby wyglądali jak
dewianci, ale Draco musiał przyznać, że na pewno wyglądali, jakby wiele
przeszli. Mogło to być spowodowane atmosferą małego miasteczka, w którym nikt
nie był obcy i dlatego dziecinnie ufano wszystkim.
Myślenie
o tym sprawiło, że prawie się potknął.
Kot
posłusznie trzymał się blisko chłopca, odwracając się od czasu do czasu, by
spojrzeć na Draco.
Ulica
biegła w lewo, prowadząc ich z dala od ściśle umiejscowionych sklepów do
dzielnicy samodzielnych domów. W rytm odbijanych się kroków, chłopiec zawołał:
—
To nasz dom. O nie.
—
Scorpius! — Głos przeciął powietrze jak bicz, a sposób, w jaki Potter zamarł w
pół kroku, mu nie umknął. Był matczyny, surowy i autorytarny, to ona.
To
była Granger, w tamtej chwili poczuł, jak ziemia pod nim zatrzęsła się
nieznacznie. Ręka Draco wystrzeliła w górę, zderzając się mocno z klatką piersiową Pottera, zanim ten mógł zrobić krok do
przodu.
Potter
odwzajemnił ten ruch, zgniatając stopę Draco:
—
To Hermiona.
Nikt
nie musiał mu tego mówić.
Faktem
było, że kilka rzeczy uderzyło go jednocześnie.
Żyła
z kimś, kogo Draco mógł uznać za jej — ich
— syna. Choć wyglądała tak samo, zauważył subtelne różnice między kobietą a
dziewczyną na pogniecionym zdjęciu w kieszeni. Na linii ust dostrzegł
zarysowane zmarszczki, a na prawej skroni malutką bliznę, która wywołała u niego
gniew, ponieważ wiedział, że nie miała jej, gdy widział ją po raz ostatni.
Włosy Granger nie były już tak dzikie, tylko kręcone, a połowa z nich związana
z tyłu, podczas gdy reszta otulała jej twarz. Miała lekki makijaż i cienką,
czarną kreskę, która uwydatniała oczy.
Na
szczęście nie zauważyła, że się gapił.
Nazywał
się Scorpius. Konstelacja.
Draco.
Scorpius.
Kurwa. Kurwa.
Kurwa.
Scorpius
miał niemal białe włosy, błyszczące w popołudniowym słońcu, a ostre
szturchnięcie łokciem zasygnalizowało, że jego partner pomyślał dokładnie to
samo.
Musiał
coś powiedzieć, uświadomiło to sobie, gdy Granger podniosła głowę i uśmiechnęła
się do niego.
—
Witam — wymamrotał Draco, a obie sylaby były jak brzytwa. — Martwiliśmy się, że
twój syn się zgubi. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że go
odprowadziliśmy.
Scorpius
zakołysał się na nogach, szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy
przycisnął kwiaty do jej dłoni.
Kącik
jej ust drgnął.
—
Nie ma problemu. Scorpius nie powinien wędrować. — Rzuciła ostrzegawcze
spojrzenie chłopcu, który zatoczył się na piętach. — Ale on nie lubi słuchać.
Potter
parsknął.
To
zdanie musiało być jedynym, które mogło podsumować jej lata w Hogwarcie.
—
Konstelacja? — zapytał Draco, nie mogąc się powstrzymać. — To interesujące, ja
też otrzymałem imię po jednej. Draco — przedstawił się, wyciągając rękę.
Była
ciepła, a on zimny, odkąd zniknęła, mimo że teraz stała zaledwie krok przed
nim.
Hermiona
zaśmiała się, chowając włosy za uszy.
—
Tak, miałam niefortunny wypadek, więc nie pamiętam początku mojej ciąży. —
Każde słowo odbijało się echem w jego klatce. — Jednak od dnia, gdy się
obudziłam, zaczęłam go tak nazywać. Przypuszczam, że to było ważne, skoro
akurat to utknęło w mojej głowie.
Zbierało
mu się na wymioty. Pod koniec wojny odbyli rozmowę, gdy zostali uwięzieni w
kryjówce, gdy świat dookoła nich płonął. Żartowali o blondynach z kręconymi
włosami i o okropnym poczuciu sprawiedliwości. Pamiętał, że był na tyle samolubny,
aby tego pragnąć, mimo że zasługiwała znacznie lepsze życie niż, kiedykolwiek
mógłby jej podarować.
Mimo
to wspomnienia były żywe jak rzeczywistość.
Scorpius, powiedział, gdy klątwa
Sectrumsempra rozcięła jego pierś.
—
To okropne — wtrącił Potter, wyciągając rękę. — Harry, miło cię poznać.
—
Scorpius powiedział, że miałaś urodziny w zeszłym tygodniu. Więc spóźnione
wszystkiego najlepszego… — przerwał Draco, pozwalając słowom zawisnąć w
powietrzu, jakby nie znał jej imienia, a wszystko dotyczące jej sprawiało, że
jego wnętrzności szalały.
—
Hermiona i dziękuję — odpowiedziała.
Nie
mógł się powstrzymać przed kontynuowaniem rozmowy, niepewny, czy uda mu się
odejść, gdy ona to zrobi.
—
Ciekawy wybór. Szekspir czy Córka Troi?
Nic
dziwnego, że Potter wyglądał na zmieszanego tym pytaniem.
Zachwiała
się, jej oczy rozszerzyły się na ten komentarz, a potem twarz rozświetlił
uśmiech.
—
Jestem pewna, że Szekspir — powiedziała Hermiona. — Córka Troi uciekła, co było
dość odważne, ale ja jestem jej całkowitym przeciwieństwem.
—
Mamusiu, czy już czas na lunch? — Scorpius pociągnął rąbek swetra kobiety. —
Możemy ich zaprosić?
Spojrzała
na syna.
—
Jeśli chcesz, mamy pokój. — Hermiona odetchnęła, a jej usta ułożyły się w
uśmiech.
Potter
zrobił gwałtowny ruch, a jego różdżka wbiła się w plecy Draco.
—
Niestety nie możemy. Musimy wracać do Anglii i spóźnimy się na samolot. — Harry
łatwo to wytłumaczył. — Dziękujemy za…
—
Szybkie pytanie — przerwał Draco. — Zanim pójdziemy, naprawdę chciałbym się tu
przeprowadzić. Znasz może kogoś, kto ma dom na sprzedaż?
—
Co? — Harry syknął pod nosem.
Wcale
nie uważała go za dziwnego, co uznał za fart.
—
Tylko dom po drugiej stronie ulicy. Porzucony ponad rok temu.
Draco
kiwnął głową.
—
Dziękuję, miło było was poznać.
Każdy
krok, który odciągał go od nich, przypominał cegły przywiązane do stóp, ale
Potter nie dawał mu szansy na odwrót.
—
Słuchaj, wiem, że chcesz tam biec nieprzygotowany, ale nie wiemy, z czym mamy
do czynienia. Musimy wrócić do Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów i
porozmawiać z Robardsem.
Draco
wiedział o tym.
—
Ona żyje.
Jednym
ruchem różdżki Potter otoczył ich zaklęciem wyciszającym.
—
Ma mojego syna.
Harry
pochylił głowę, słabo przytakując.
—
Tak, ma.
Kciuki
Draco były zupełnie białe, gdy opadł na ziemię z zaciśniętymi rękami i
wyobrażał sobie, że jego twarz wygląda tak samo.
—
To mój syn. To Granger i mnie nie pamięta.
Słowa
Harry’ego dobiegały z daleka, gdy upadł na trawę, a gorące łzy piekły jego
oczy.
Hermiona
Granger, księżniczka Gryffindoru, dosłownie Złota Dziewczyna, nie była odważna?
To
największy absurd, jaki kiedykolwiek usłyszał.
____________
Witajcie :) Nadeszła ta chwila, gdy publikuję pierwszy rozdział nowego tłumaczenia. To szczególny dla mnie dzień, bo obchodzę dzisiaj 30-ste urodziny. Nie mogę uwierzyć, że to już tyle lat i niecałe 5 lat jestem w blogosferze! Jak ten czas leci...
Jak wrażenia po pierwszym rozdziale? Zaintrygował Was? Będziecie czytać dalej?
To dość wymagające opowiadanie i przy obecnie panującej sytuacji ciężko będzie dodawać nowe rozdziały dość często. Myślę, że będą się pojawiały co 2 lub 3 tygodnie. Więc oczekujcie, bo naprawdę warto.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Witaj!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to wszystkiego najlepszego! Mnóstwa radości i spełniania marzeń <3
Po drugie szok! Ten rozdział jest jaki? Inny? Kurcze to naprawdę pierwsza historia, która tak mnie zaintrygowała. Mam nadzieję, że rozwinie się jak najszybciej.
Buziaki,
Leksia
https://dramione-dlug-wdziecznosci.blogspot.com
Hej! Dziękuję za życzenia, oby się spełniły. :)
UsuńTo opowiadanie ma swoją swoistą magię i mam nadzieję, że będzie czarować Was do samego końca.
Pozdrawiam
Arcanum Felis
O Boże. Jestem zachwycona, aż bałam się końca tego rozdziału! Chciałam już szybko dowiedzieć się więcej i więcej i poprostu kocham takie wciągające dramione ���� szkoda że nie będzie szybciej dalszych części, ale cóż pozostaje mi czekać i mieć nadzieję że czas będzie szybko płynął �� pozdrawiam A.! ��
OdpowiedzUsuńCieszę się, że historia Cię zaciekawiła. Obawiałam się Waszej reakcji, bo jak wiadomo gusta są różne i nie wszystkim wszystko pasuje. Cierpliwość się opłaci, obiecuję!
UsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Wreszcie coś, co zainteresowało mnie od bardzo dawna! Czekam niecierpliwie na więcej ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się spodobało.
UsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Cudny cudny cudny ❤ jestem zachwycona ❤ mam tylko nadzieję, że Miona sobie przypomni, a my wraz z nią 😊 Draco ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję! Hermiona sobie przypomni, ale daleka droga do tego... warto czekać!
UsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Kurcze, świetny początek. Wciągający, ciekawy, taki inny. Po prostu wspaniały! ;D Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym tłumaczeniu! ;D
Cieszę się, że Ci się spodobało. Kolejne są jeszcze bardziej wciągające.
UsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
O matulu wiedziałam że kiedy zabierzesz się za kolejne tłumaczenie będzie ono bardzo dobre, ale to jest po prostu petarda !
OdpowiedzUsuńDziękuję! Cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Wow, nie mogę doczekać sie następnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie został dodany, więc zapraszam :)
UsuńWow! Tego jeszcze nie było! Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń i jestem okropnie ciekawa, jak rozwinie się sytuacja i czy w jakiś sposób zostanie zarysowane tło i okoliczności, przez które Draco i Hermiona skończyli jako para (tutaj zostały one jednak tylko wspomniane). Bardzo podoba mi się to, że Draco i Harry się zaprzyjaźnili (gdzie tutaj miejsce dla Rona?) i zamieszkali razem... To takie naturalne, że zaginięcie Hermiony ich tak ze sobą związało.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo pod wrażeniem determinacji Draco, by znaleźć ukochaną. Sześć lat... To cholernie długo. I trafić na nią po takim czasie, w takich okolicznościach. Aż dziw, że facet nie padł na ziemię w szoku - w jednej chwili zyskał rodzinę, która go nie pamięta.
Ciekawa jestem, co to była za klątwa i czy Hermiona może używać normalnie magii. No nic, lecę czytać dalej, buziaki!
To opowiadanie ma w sobie coś niezwykłego — przyjaźń Draco i Harry'ego. Tak, to nieczęste zagranie, ale tutaj sprawdza się idealnie. Dla Rona też będzie miejsce, ale to w swoim czasie.
UsuńDraco jest w stanie zrobić dla niej wszystko i podejrzewam, że wiele razy jego zagrania Was zaskoczą.
Pozdrawiam
Cześć,
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa historia. Czy mogłabyś powiedzieć jak nazywa się oryginał tego opowiadania i gdzie mogę je znaleźć?
Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w tłumaczeniu :)
Dagmara
Dziękuję, link do historii podałam w zakładce "To, co najlepsze"
UsuńPozdrawiam
Cześć Arcanum!
OdpowiedzUsuńOd dawna nie uczestniczę w fandomie. Za sprawą Vera Verto wróciłam bo dokończyła the dragons bride, a ja chyba wszystko co polski fandom wypuścił mam za sobą (albo tak mi się tylko wydaje). W każdym razie, miałyśmy kiedyś przyjemność rozmawiać - męczyłam cię o polecajki i obłędnie kocham Twoje tłumaczenia zwłaszcza Live Again i SI.
Podziwiam, że chce Ci się tłumaczyć i dziękuję Ci po stokroć. To tłumaczenie (i opowiadanie) bardzo mi się spodobało - także spodziewaj się wzmożonego ataku z mojej strony :)
Pierwszy raz spotykam się z taką historią i jestem nią bardzo ale to bardzo zaskoczona (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).
Pozdrawiam!
Win/Menc
Nie wiem, jak to się stało, ale nie zauważyłam Twoich komentarzy, bardzo przepraszam! Atak w postaci komentarzy jest bardzo mile widziany :)
UsuńPozdrawiam
Arcanum