wtorek, 2 czerwca 2020

[T] To, co najlepsze: Rozdział 2


Nawet jeżeli Draco większość swojego czasu spędzał na irytowaniu swojego szefa, to mimo wszystko Auror Generalny Robards, nie był kimś z kim chciałby się zmierzyć. Jego palce wciąż się trzęsły, zwracał wzmożoną uwagę na każdy dźwięk odbijający się echem w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Zatrzymywał się za każdym razem, gdy słyszał kroki, które nie mogły należeć do Robardsa. Kiedy rozluźnił pięść, a jego twarz nie wyglądała już na tak spiętą, spojrzał na Pottera, który wydeptywał dziurę przed biurem Robardsa.
— Nie ma go od godziny. Co się dzieje?
Oczy Harry’ego były przekrwione. Potrząsnął głową, nerwowo ruszając przy tym nogą.
— Nie wiem. Prawdopodobnie rozmawia z Kingsleyem. To znaczący przełom dla zamkniętej sprawy.
— Najwyraźniej nigdy nie powinni byli jej zamykać — syknął Draco. W ręku trzymał ciężką teczkę, owiniętą grubą gumą i zawierającą wszystko, co o niej wiedzieli: jej dzieciństwo w mugolskim świecie, notatki z Hogwartu czy rola podczas wojny. Każdy etap życia, opisany każdy ruch — całe jej życie sprowadzono do suchych faktów. — Ona żyje — wyszeptał, wciąż bojąc się w pełni w to uwierzyć.
Harry pokiwał głową.
— Chcę powiedzieć Ronowi, ale nie mogę.
Robards wyraził się jasno. Odkrycie we Francji miało pozostać w tajemnicy i nawet Weasley nie mógł się o tym dowiedzieć.
Draco oparł się o ścianę, czołem stykając się z chłodną, metalową framugą drzwi.
— Powiemy mu, gdy tylko będziemy mogli, Potter. Nie pozwól, by pochłonęło cię poczucie winy.
Ciężkie, znajome kroki odbiły się echem w korytarzu, a głowa Draco nagle podskoczyła. Robards popatrzył na nich zmęczonymi oczami.
— Czy nie powiedziałem wam, żebyście poszli do domu i się przespali? — mruknął, podchodząc do drzwi i otwierając je lekkim pchnięciem nogą. 
— Z całym szacunkiem, proszę pana — powiedział Draco, wchodząc do środka — ale nigdzie nie pójdę, dopóki nie dowiem się czegoś o Granger. — Gabinet, do którego weszli, był nieskazitelny, z białymi ścianami i rzędem fotografii Robardsów na półkach. Draco widział je kilka razy podczas niejednej rozmowy dyscyplinarnej. Rozpoznając rodzinę mężczyzny, pomyślał o tym, co sam mógł mieć. Hermionę, Scorpiusa, a nawet kota, który tak bardzo go lubił. — Chcę wrócić do Francji. Zawiadamiam o urlopie.
Mężczyzna opadł na krzesło, potrząsając głową.
— Aurorze Malfoy, nie zbliżaj się do tej wioski, dopóki nie będziemy mogli przeprowadzić inwigilacji. Z tego, co wiemy, równie dobrze to może być oszustka…
Harry skrzywił się na te słowa.
Mimo tego że po użyciu tych słów, Draco miał prawo wybuchnąć, nie zrobił tego, co z kolei zaskoczyło Harry’ego. Opierając dłonie na krawędzi biurka, pochylił się do przodu, a jego usta ułożyły się w wąską linię.
— To Granger, a ten chłopiec to mój syn. Wiem, że to ona.
Ciężkie westchnienie wypełniło powietrze.
— Wiem, że możliwość, że to ktoś inny jest nikła, ale wyjaśnimy to podczas dochodzenia, nikt nie widział Hermiony Granger od pięciu lat — zaczął Robards. — Co jest dziwne, biorąc pod uwagę jej zniknięcie.
— Wyraźnie rzucono na nią Obliviate! — warknął Draco. — Nie pamięta naszego związku. Nawet nie rozpoznała Pottera, na miłość Merlina!
— Powinniśmy usłyszeć, co ma do powiedzenia — wymamrotał Potter, uderzając Draco w ramię. — Wiemy, że to Hermiona, więc teraz tylko musimy pozwolić Ministerstwu to udowodnić.
Draco najeżył się, gdy Robards splótł dłonie i odchylił się na fotelu. To postawa, którą obaj aurorzy widzieli przez lata, ale tym razem nie wynikała z czegoś, czego nie powinni robić.
— Jeśli to ma dla was znaczenie, to chcę byście wiedzieli, że wam wierzę.
— Zatem potrzebujemy…
— Aurorze Malfoy, jeśli jeszcze raz mi przerwiesz, uciszę cię. — Robards spojrzał to na jednego i drugiego. — Załóżmy, że to ona. Załóżmy, że Hermiona jest teraz we Francji z twoim dzieckiem. Jaki dokładnie masz plan? Nie możesz tam się po prostu pojawić i rozpowiadać nowin o magicznym świecie, biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie w ogóle nie pamięta magii. Minister i ja wierzymy, że rzucono na nią Obliviate, prawdopodobnie zrobiła to Lestrange, ale nie udowodnimy tego, dopóki nie wyślemy zespołu. To delikatna sytuacja, chłopcy.
Draco przygryzł dolną wargę, odwracając wzrok. Jego serce trzepotało w piersi.
— W takim razie, czy mogę…
Robards potrząsnął głową.
— To zbyt ryzykowne, aby którykolwiek z was tam wrócił. Jedno złe słowo — powiedział poważnie. — Jeśli pozwolicie, żeby wydał się chociaż najmniejszy szczegół, możecie spowodować nieodwracalne skutki. Wysyłamy nieliczny zespół aurorów, którzy zbadają, kto przebywa w jej otoczeniu i uzdrowicieli umysłu, którzy wejdą do jej domu, gdy będzie spała.
— Wystraszycie ją jak cholera!
— Nie obudzi się. Naprawdę nie powinieneś się o to ze mną spierać. To moje ostatnie słowo. Jeżeli Hermiona kiedykolwiek ma odzyskać swoje wspomnienia, to najpierw musimy sprawdzić, jak wiele szkód zostało wyrządzonych w jej pamięci.
Draco westchnął, zaciskając palce na krawędzi biurka.
— Zabraniasz mi jechać? Nie pozwoliłbym, aby cokolwiek wymknęło się spod kontroli, gdybym tam był — błagał, a Malfoyowie nigdy nie błagają. Słyszał to latami, ale teraz to było bez znaczenia.
Zrobiłby wszystko, żeby do niej wrócić, nawet jeśli to miałoby jedynie wyryć głębszą ranę w jego sercu.
— Moja decyzja jest ostateczna. Macie konflikt interesów w tej sytuacji. Jesteście zbyt blisko, co czyni was niebezpiecznymi. — Robards okrążył swoje biurko, aby stanąć między nimi i położyć dłonie na ich ramionach. — Sprowadzimy ją do domu. Dam wam znać, gdy będę miał jakieś informacje.
Wyprowadził ich ze swojego biura, drzwi zatrzasnęły się z poczuciem ostateczności, a Potter złapał Draco, zanim ten zdążył zrobić coś głupiego, jak na przykład powrót do Hermiony.

~*~*~*~*~*~*~*~*~

Wcześnie rano Robards wysłał mu pismo wyjaśniające powody, dla których powinien wziąć wolne. List przyszedł z kolejną paczką od terapeuty i zamówieniem na eliksiry do nawożenia. Draco miał udać się do Ministerstwa przez Sieć Fiuu. Potter wyszedł wcześniej, zostawiając półnagą Weasley w mieszkaniu, która przygotowywała sobie płatki w kuchni.
W ciągu godziny mieli otrzymać instrukcje o nowej misji.
Jeśli by poszedł, czego wcale nie planował.
— Malfoy? Nie macie już mleka.
— Prawdopodobnie dlatego, że wszystko wypiłaś — mruknął z większą ilością jadu niż zamierzał.
Odsunęła się, mrucząc pod nosem.
Oparł się o stół i sięgnął po pióro z drugiego końca. Nabazgrał swój podpis w wyznaczonym na pergaminie miejscu, zanim zwrócił go sowie z Ministerstwa. Opadł na krzesło przed kominkiem, kładąc łokcie na kolanach, skupiając się na każdym oddechu.
Ginny pożegnała się z nim cicho, gdy weszła do Sieci Fiuu, a zaniepokojone spojrzenie uwydatniło się między jej brwiami.
— Do zobaczenia — zawołała.
Draco zasalutował dwoma palcami, aby zachować pozór, że był normalnym i gburowatym sobą. Nie minęło dużo czasu, zanim zdecydował, że zamknięcie się w mieszkaniu to okropny pomysł. Kilka chwil spokoju wystarczyło, by nabrać odwagi i kupić międzynarodowy świstoklik.
Żyła. Gdzieś tam na świecie ciągle żyła.
Granger była sama, pomyślał. Wychowywała syna jako samotna matka…
Nagle gonitwa myśli zatrzymała się, mimo że kroki dalej kierowały go ulicą prowadzącą na Pokątną. Czy ona się z kimś spotyka? Oczywiście, to nie tak, że chciał, by była samotną matką, ale gdyby kogoś miała, nie był pewny, co będzie dalej.
W jego głowie dość szybko powstały plany.
Włożył ręce do kieszeni i nie spiesząc się, poszedł do apteki, by zrealizować recepty. Chociaż wynajęty przez Ministerstwo terapeuta nie miał pojęcia o tym, jak jego życie właśnie wywróciło się do góry nogami, to było oczywiste, że Robards miał w tym swoje trzy grosze, biorąc pod uwagę eliksiry, które mu dano.
Małe fiolki eliksiru Słodkiego Snu odbijały się od siebie w worku, który Draco trzymał mocno w ręce. To powinno mu pozwolić przetrwać najbliższy tydzień, powiedział cicho sprzedawca za ladą, próbując zachować prywatność. To była strata czasu, skoro każdy, kto stał za nim wszystko widział.
Plama na nazwisku Malfoy nigdy nie zniknęła.
Dzień na Pokątnej był rozpraszający. Zatrzymał się przy sklepie spożywczym i zrobił potrzebne zakupy, ponieważ na Pottera nigdy nie mógł liczyć, mimo że to jego przyjaciółka pochłaniała całe ich jedzenie. Na chwilę wstąpił do Esów i Floresów, aby zapłacić za ostatnie zamówienie swojej matki, bo wiedział, że musiało być co najmniej jedno.
Przynajmniej tyle mógł zrobić, skoro prawie nie bywał już na dworze. Górujący nad ziemią, mroczny i ponury — tak, zdecydowanie mógł przeżyć resztę życia, nie widząc go, a i tak byłoby to zbyt krótko. Nie oznaczało to, że nie odwiedzał go ze względu na matkę, ale skrzydło, w którym Granger wiła się na podłodze — a którego matka zawsze używała — było poza jego możliwościami przebywania w nim.
To z powodu Hermiony nie chciał siadać tam, gdzie, jak wiedział, zastygła jej krew, wnikając w wąskie szczeliny w podłodze. Wszystko zmyto, a ślady zanikły z upływem lat, ale dokładnie wiedział, gdzie leżała.
Jego rodzice nie mieli pojęcia. Poza Potterem, Weasleyem i jej najbliższymi nikt nie wiedział. Było niemożliwym ukrycie tego, co pomiędzy nimi zaszło przed tymi nielicznymi, z którymi przebywali w kryjówce. Dobrze, że po wojnie nic się nie zmieniło — gdyby ludzie dowiedzieli się, na pewno wtedy niejedna osoba, splunęłaby na pomnik wojenny, gdzie wyryto jej imię i nie zostawiano by pod nim kwiatów. To było więcej, niż mógł znieść.
Pomnik był jego następnym przystankiem, chociaż prawdopodobnie błędnym.
Oplatając palcami różdżkę, Draco aportował się do Hogsmeade i wylądował z trzaskiem, który odbił się echem na obrzeżach wioski. Ustawiono tam rozpadający się znak powitalny, który, rozpaczliwie potrzebował renowacji. Jednak był jedną z ostatnich rzeczy, które zachowały się z czasów, gdy wioska została zrównana z ziemią podczas Ostatniej Bitwy.
Minął gapiów i uśmiechnął się słabo do pani Rosmerty, która mu pomachała. Mimo tego, że mu wybaczyła, to prawdopodobnie najlepiej nie kusić losu, rozmawiając z nią. I warto wspomnieć, że całkowicie wybaczyła mu dopiero po tym, jak zajął się z problematycznym klientem podczas urodzin Pottera.
Pomnik wojenny stanowiła duża płyta granitowa wzniesiona na drugim końcu miasteczka. Wokół niego stały ławki, tworząc okrąg i na jednej siedziała starsza wiedźma, szydełkując coś, co wyglądało jak szalik.
— Straciłeś kogoś? — zapytała cicho, a jej druty delikatnie o siebie uderzały.
Odetchnął cicho, czując jak krew uderza mu do głowy.
— Tak.
Nie odezwała się ani słowem, gdy przeszedł na drugą stronę, dotykając palcami zimnej powierzchni, dopóki nie znalazł jej imienia.

Hermiona Granger
1979-1997
Członek Zakonu Feniksa, Gwardii Dumbledore’a, Order Merlina Pierwszej Klasy — nadany pośmiertnie.
„Zawsze wydobywaliście ze mnie to, co najlepsze”

Łzy napłynęły mu do oczu, zanim był w stanie je powstrzymać. Słowa pożegnania pierwotnie były dedykowane Potterowi i Weasleyowi, tym, którzy znali ją najlepiej. To, że mógł się z nią pożegnać, było ich ostatnim krokiem, który ostatecznie zakopał topór wojenny między mężczyznami.
Jego palce prześledziły słowa.
— To wciąż prawda, zawsze prawda — wyszeptał i zniknął z miejsca.

~*~*~*~*~*~*~*~*~

Później tej nocy, Potter musiał sobie zdać sprawę z tego, że nie ma go w ich przytulnym mieszkaniu i doszedł do wniosku, że z Draco jest źle. Nie pomyliłby się, pomyślał Draco, trzymając w ręce szóstą szklankę ognistej whisky, siedząc przy barze w obskurnym pubie.
Potter miał na sobie codzienny strój, co było dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę, że byli tu wcześniej z powodów związanych z pracą.
— Czegokolwiek szukasz, nie znajdziesz tego na dnie tej szklanki.
Draco rzucił w jego kierunku niegrzeczny gest i opróżnił ową szklankę jednym haustem.
— Nie mów mi, jak mam spędzić mój dzień wolny. Nic mi nie jest.
Jednak jego stopa poślizgnęła się, gdy zszedł ze stołka, będąc w połowie pokazywania, jak zajebiście się czuje.
Nie było a nie mówiłem, gdy Potter podtrzymał go, by nie upadł, wsunął rękę za plecy i szarpnął Draco, aby się na nim oparł.
— Jesteś gotowy, by wrócić do domu?
Pozwolił Potterowi poprowadzić się w kierunku publicznej Sieci Fiuu, jednocześnie przytrzymując go.
— Poszedłem do… — jego słowa zatarły się.
Potter zaśmiał się cicho.
— Chcesz spróbować jeszcze raz przed czy po Eliksirze Trzeźwości, który wpakuję ci do gardła?
Draco gorliwie potrząsnął głową.
— Żadnych eliksirów. — Poczuł solidny kominek pod swoimi nogami, ale nigdy nie czuł się bardziej nieswojo. — Nie boli mnie tak bardzo.
Westchnienie otoczyło ich, gdy Potter sięgnął po garść proszku Fiuu i wylądowali w swoim mieszkaniu.
— Czy planujesz w taki sposób spędzić resztę tygodnia? — zapytał Harry. — Wiem, że to boli i nie powiem, że nie chciałem robić tego samego przez cały dzień, ale Hermiona…
Draco pośpiesznie uniósł palec do ust.
— Ginny wyjechała z Harpiami w tym tygodniu. Nie ma jej tutaj. — Harry rozpalił ogień machnięciem różdżki i opadł na jedno z krzeseł. — Jesteś pewien, że nie chcesz Eliksiru Trzeźwości?
Skinął głową, a kanapa opadła pod jego ciężarem.
— Co zlecił ci dzisiaj Robards?
— Patrol na Nokturnie. Prawdopodobnie czeka cię to samo.
— Żeby się upewnić, że nie uciekniemy do Francji — mruknął Draco. — Przez cały dzień zastanawiam się, co robi. Jak wyglądało jej życie przez te wszystkie lata.
Potter przywołał swój kubek i butelkę ognistej whisky.
— Zaproponowałbym ci kieliszek, ale myślę, że masz dość. I przychodzę z wieściami. Jeśli Robards się o tym dowie, pewnie nie będzie zbyt zadowolony, ale myślę, że tego ci trzeba.
Oczy Draco zwęziły się, gdy Potter zbyt długo delektował się drinkiem.
— Nadal jest singielką.
Tlen wypełnił płuca Draco, a on oparł się o zagłówek kanapy.
— Zastanawiałem się nad tym.
Przełknął ślinę.
— Tak myślałem. — Rozległ się łomot, gdy szkło uderzyło o blat stołu. — Znam jednego z aurorów na misji. Nie mógł powiedzieć nie. Hermiona naprawdę nie umawia się z nikim, odkąd tam dotarła i teraz też z nikim się nie spotyka.
Draco przez chwilę martwił się, że jest z kimś blisko.
Później martwił się, że jest ktoś, kto zachowuje się jak ojciec jego syna, co napełniało go gniewem. To miał być on.
Najwyraźniej Potter wyczytał wszystkie obawy z jego twarzy.
— Przynajmniej nie będziesz miał nikogo, kto mógłby stanąć ci na drodze, prawda? Wkroczysz, by uleczyć jej złamane serce, czy nie to był twój plan, jeśli nie byłaby singielką?
Prawdę mówiąc, prawdopodobnie zastosowałby bardziej przebiegłe metody, ale aby zachować spokój, który tak łatwo można było przerwać, Draco skinął głową.
— Co zamierzasz zrobić?
— Zależy od tego, czego dowiedzą się aurorzy — mruknął Draco. — Nie mam jakiegoś wybitnego planu. Ona nic nie pamięta i zastanawiam się…
Harry usiadł na krawędzi krzesła, jego oczy pociemniały zza krawędzi szklanki. I choć nic nie powiedział, było oczywistym, że czekał na koniec zdania Draco.
— Co jeśli jest szczęśliwsza, niż wtedy gdyby odzyskała wspomnienia? Ten świat traktowałby ją jak gówno i poświęciłaby się, by go ocalić. — Jego głos miał niski ton. — Często kłóciliśmy się o to, czy byłem wystarczająco dobry, by być z nią. Obaj wiemy, że miałaby więcej kłopotów niż sobie na to zasłużyła.
Palce Harry’ego przesunęły się po wyżłobieniach w szkle.
— To decyzja, którą ona powinna podjąć, a nie ty. Sugerujesz, że nie powinna pamiętać? Malfoy…
Draco szarpnął nerwowo swoje spodnie i przygryzł wargę.
— Nie, oczywiście, że nie. — Nie o to chodziło. Każda sekunda, która minęła od momentu, gdy zmuszono go do trzymania międzynarodowego świstoklika, wypełniały myśli o tym, jak mogłoby wyglądać jej życie. — Obawiam się, że nigdy nie będę tym, kogo ona potrzebuje.
Parskając, Harry zakrztusił się drinkiem.
— Wszystko się zmieniło po wojnie. Jesteś aurorem, powiedziałbym, że jednym z najlepszych. Odciąłeś się od rodziców — no wiesz Narcyza jest miła, ale twój ojciec... Chodzi mi o to, że jesteś w błędzie.
Wątpliwości wciąż jawiły się w jego umyśle, ale zatrzymał je dla siebie.
— Cokolwiek się wydarzy, rozgryziemy to — zapewnił go Potter. — Nie mogę obiecać, że będzie łatwo lub że nie zajmie to dużo czasu, ale już sięgnęliśmy dna. Musimy tylko wyjść na powierzchnię.

~*~*~*~*~*~*~*~*~

Jak się okazało, jeszcze nie sięgnęli dna.
Dno było uzdrowicielem stojącym przed nimi, łączącym słowa, które osobno miały sens, ale Draco nie mógł ich pojąć. W jego uszach dało się słyszeć tępy ryk, gdy Potter wybuchł, a jego twarz była czerwona, gdy wbił palec w pierś uzdrowiciela. Twarz Robardsa wyrażała współczucie.
— Aurorze Potter. — Głos Robardsa niósł się cicho, przeszywając powietrze i pozostawiając po sobie ciszę. — Cofanie modyfikacji pamięci jest niebezpieczne — ostrzegł. — To nie jest niemożliwe, ale panna Granger to szczególny przypadek.
Krzesło pod Draco było miękkie, ale ledwo poczuł, że w nie wpada.
— Więc nie możemy odwrócić Obliviate?
Uzdrowiciel Smith splótł ręce przed sobą.
— W typowym przypadku istnieje na to szansa, jednak umysły są delikatne. Obliviate jest bardzo niebezpieczne, a odwracanie każdego…
— Przejdź kurwa do sedna — syknął Potter.
— Teraz gdy prawdopodobnie wiemy, że to dzieło Lestrange i wygląda na to, że użyła wersji zaklęcia, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Żaden z moich kolegów tego nie widział, zagraniczni specjaliści też są bezradni. Mogę założyć, że Lestrange zmodyfikowała je, używając czarnej magii.
Draco schował twarz w dłoniach.
— Oczywiście, że tak. Ciocia Bella była w tym bardzo dobra. — Draco wzdrygnął się. — Co to znaczy? Co dalej?
Wciąż spokojny i jeszcze bardziej irytujący wyraz twarzy Smitha nie zmienił się.
— Widziałem jej wspomnienia. Są pochowane głęboko w jej podświadomości, za ścianą jeśli chcecie…
Draco złapał się tego, zanim uzdrowiciel mógł dokończyć myśl.
— Nie możemy zburzyć tej ściany?
— Jeśli chcecie ją zabić — powiedział stanowczo uzdrowiciel Smith. — Wymuszenie na niej wspomnień, zabije ją. Wypuściłoby to jej myśli, a to ryzyko, którego chcemy uniknąć. Ale — wziął głęboki oddech — gdyby panna Granger stopniowo sama odzyskiwała pamięć, istnieje teoria, że jej magia ją ochroni bez względu na to, jak głęboko jest ukryta.
Pióro trzasnęło w dłoni Draco, który się wiercił i atrament spłynął mu po dłoni, biegnąc opuszkami palców, zanim skapał na podłogę.
— Jak moglibyśmy to zrobić?
— Nieważne, jak subtelnie chciałbyś to zrobić, nie można jej powiedzieć od razu o wszystkim. Jednak wierzę, że gdyby ktoś, kogo znała w poprzednim życiu, towarzyszył jej w obecnym, mogłaby zacząć sobie przypominać. To tylko spekulacje, ale jej wspomnienia mogłyby powrócić i wciąż istnieje szansa na niepowodzenie…
Draco wstał z krzesła, napinając ramiona.
— Jadę do Francji i jeśli będę musiał, odejdę z pracy.
Robards zamrugał, a jego oczy przepełniało współczucie.
— Wiedziałem, że to powiesz. Jednak musisz to przemyśleć, może nigdy cię nie pamiętać. Jeśli nie…
Nie było wewnętrznej debaty.
— Mogę dla niej żyć jak mugol do końca życia. Dla niego.
Robards i Smith wymienili spojrzenia.
— Rozpocznę formalności, abyś mógł pomóc francuskiemu Ministerstwu. Będziesz potrzebował pracy, aby się wtopić. — Stos pergaminów zaszeleścił, gdy Robards je podniósł. — Prześlę ci informacje. Jesteś tego pewien?
Draco skinął głową.
— Już znasz odpowiedź na to pytanie.
— Ustne potwierdzenie, aurorze Malfoy.
Harry wyciągnął Draco na korytarz, a jego głos przycichł, gdy rozejrzał się w obu kierunkach.
— Wiesz, co robisz?
— Tak.
Harry spojrzał na niego.
— To, co tam powiedziałeś, to piękne słówka i wierzę ci, ale naprawdę możesz to wszystko porzucić?
Draco zirytowany insynuacją, nie był w stanie zdobyć się na gniew z tego powodu.
— Granger jest dla mnie wszystkim. Wiedziałem to kiedyś i wiem teraz. Scorpius jest moim synem. To — otoczył ich gestem — to nic w porównaniu z nimi. Jeśli będę musiał sprawić, żeby znów się we mnie zakochała, zrobię to.
— Złamałbyś własną różdżkę? — zapytał niepewnie Harry.
Jego dłonie zacisnęły się w pięści.
— Mam nadzieję, że to tego nie dojdzie, ale jeśli tak, czy…
Potter wziął niespokojny oddech.
— Chcesz, żebym złamał twoją różdżkę?
— Gdybym nie mógł.
Minęło kilka długich chwil, zanim Harry skinął głową.
— Jesteś moim partnerem — powiedział, jakby to wszystko wyjaśniało.

_____________

Witajcie :) Po ponad miesiącu pojawiam się z kolejnym rozdziałem opowiadania. Wiem, miał być gotowy wcześniej, ale życie czasem wszystko utrudnia. Mam nadzieję, że rozdział Wam to zrekompensował. Swoją drogą, czy Wam też podoba się przyjaźń Harry'ego i Draco? Dla mnie to coś zupełnie nowego i niesamowicie intrygującego.
U mnie ostatnio wiele się dzieje. Jakoże straciłam pracę, mam więcej czasu na różne rzeczy, które zaniedbałam. Pod wpływem weny udało mi się nawet napisać pół rozdziału LML! Więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w tym tygodniu go skończę i wyślę becie. Możliwe, że niedługo zostanie opublikowany. Cieszę się tym jak małe dziecko, bo od dawna nic tak mi dobrze nie szło. 
Ciężko mi powiedzieć, kiedy pojawi się 3 rozdział tego tłumaczenia. Chciałabym jak najszybciej go opublikować, ale musi trafić do bet, więc pozostaje Wam tylko czekać.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!

6 komentarzy:

  1. Kochana przyjaźń Harry ego i Draco jest piękna i niesamowicie intrygująca. Rozdział sam w sobie jest mega ciekawy. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się ich losy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie pojawił się kolejny rozdział, więc mam nadzieję, że też się spodoba :)
      Pozdrawiam
      Arcanum

      Usuń
  2. Super ❤ Czekam na następne rozdziały :)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co mi się bardziej podoba. Czy ta przyjaźń między Harrym a Draco - w którą o dziwo mogę uwierzyć! Ta miłość do Hermiony, czy to - że utraciła wspomnienia i oh to będzie takie super - czuję to :D !

    Co do dalszej części - mam nadzieję, że udało Ci się znaleźć pracę i teraz masz tylko dobry czas w życiu :)

    Buziaki!
    Win/Menc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjaźń Draco i Harry'ego to coś wyjątkowego. Myślę, że w tej historii każdy znajdzie coś dla siebie :) Pracę znalazłam i bardzo jestem z niej zadowolona.
      Pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy