Nawet
jeżeli Draco większość swojego czasu spędzał na irytowaniu swojego szefa, to
mimo wszystko Auror Generalny Robards, nie był kimś z kim chciałby się
zmierzyć. Jego palce wciąż się trzęsły, zwracał wzmożoną uwagę na każdy dźwięk
odbijający się echem w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
Zatrzymywał się za każdym razem, gdy słyszał kroki, które nie mogły należeć do
Robardsa. Kiedy rozluźnił pięść, a jego twarz nie wyglądała już na tak spiętą,
spojrzał na Pottera, który wydeptywał dziurę przed biurem Robardsa.
—
Nie ma go od godziny. Co się dzieje?
Oczy
Harry’ego były przekrwione. Potrząsnął głową, nerwowo ruszając przy tym nogą.
—
Nie wiem. Prawdopodobnie rozmawia z Kingsleyem. To znaczący przełom dla
zamkniętej sprawy.
—
Najwyraźniej nigdy nie powinni byli jej zamykać — syknął Draco. W ręku trzymał
ciężką teczkę, owiniętą grubą gumą i zawierającą wszystko, co o niej wiedzieli:
jej dzieciństwo w mugolskim świecie, notatki z Hogwartu czy rola podczas wojny.
Każdy etap życia, opisany każdy ruch — całe jej życie sprowadzono do suchych
faktów. — Ona żyje — wyszeptał, wciąż bojąc się w pełni w to uwierzyć.
Harry
pokiwał głową.
—
Chcę powiedzieć Ronowi, ale nie mogę.
Robards
wyraził się jasno. Odkrycie we Francji miało pozostać w tajemnicy i nawet Weasley
nie mógł się o tym dowiedzieć.
Draco
oparł się o ścianę, czołem stykając się z chłodną, metalową framugą drzwi.
—
Powiemy mu, gdy tylko będziemy mogli, Potter. Nie pozwól, by pochłonęło cię
poczucie winy.
Ciężkie,
znajome kroki odbiły się echem w korytarzu, a głowa Draco nagle podskoczyła.
Robards popatrzył na nich zmęczonymi oczami.
—
Czy nie powiedziałem wam, żebyście poszli do domu i się przespali? — mruknął,
podchodząc do drzwi i otwierając je lekkim pchnięciem nogą.
—
Z całym szacunkiem, proszę pana — powiedział Draco, wchodząc do środka — ale
nigdzie nie pójdę, dopóki nie dowiem się czegoś o Granger. — Gabinet, do
którego weszli, był nieskazitelny, z białymi ścianami i rzędem fotografii
Robardsów na półkach. Draco widział je kilka razy podczas niejednej rozmowy
dyscyplinarnej. Rozpoznając rodzinę mężczyzny, pomyślał o tym, co sam mógł
mieć. Hermionę, Scorpiusa, a nawet kota, który tak bardzo go lubił. — Chcę
wrócić do Francji. Zawiadamiam o urlopie.
Mężczyzna
opadł na krzesło, potrząsając głową.
—
Aurorze Malfoy, nie zbliżaj się do tej wioski, dopóki nie będziemy mogli
przeprowadzić inwigilacji. Z tego, co wiemy, równie dobrze to może być
oszustka…
Harry
skrzywił się na te słowa.
Mimo
tego że po użyciu tych słów, Draco miał prawo wybuchnąć, nie zrobił tego, co z
kolei zaskoczyło Harry’ego. Opierając dłonie na krawędzi biurka, pochylił się
do przodu, a jego usta ułożyły się w wąską linię.
—
To Granger, a ten chłopiec to mój syn. Wiem, że to ona.
Ciężkie
westchnienie wypełniło powietrze.
—
Wiem, że możliwość, że to ktoś inny jest nikła, ale wyjaśnimy to podczas
dochodzenia, nikt nie widział Hermiony Granger od pięciu lat — zaczął Robards.
— Co jest dziwne, biorąc pod uwagę jej zniknięcie.
—
Wyraźnie rzucono na nią Obliviate! — warknął Draco. — Nie pamięta naszego
związku. Nawet nie rozpoznała Pottera, na miłość Merlina!
—
Powinniśmy usłyszeć, co ma do powiedzenia — wymamrotał Potter, uderzając Draco
w ramię. — Wiemy, że to Hermiona, więc teraz tylko musimy pozwolić Ministerstwu
to udowodnić.
Draco
najeżył się, gdy Robards splótł dłonie i odchylił się na fotelu. To postawa,
którą obaj aurorzy widzieli przez lata, ale tym razem nie wynikała z czegoś,
czego nie powinni robić.
—
Jeśli to ma dla was znaczenie, to chcę byście wiedzieli, że wam wierzę.
—
Zatem potrzebujemy…
—
Aurorze Malfoy, jeśli jeszcze raz mi przerwiesz, uciszę cię. — Robards spojrzał
to na jednego i drugiego. — Załóżmy, że to ona. Załóżmy, że Hermiona jest teraz
we Francji z twoim dzieckiem. Jaki dokładnie masz plan? Nie możesz tam się po
prostu pojawić i rozpowiadać nowin o magicznym świecie, biorąc pod uwagę, że
prawdopodobnie w ogóle nie pamięta magii. Minister i ja wierzymy, że rzucono na
nią Obliviate, prawdopodobnie zrobiła to Lestrange, ale nie udowodnimy tego,
dopóki nie wyślemy zespołu. To delikatna sytuacja, chłopcy.
Draco
przygryzł dolną wargę, odwracając wzrok. Jego serce trzepotało w piersi.
—
W takim razie, czy mogę…
Robards
potrząsnął głową.
—
To zbyt ryzykowne, aby którykolwiek z was tam wrócił. Jedno złe słowo — powiedział
poważnie. — Jeśli pozwolicie, żeby wydał się chociaż najmniejszy szczegół,
możecie spowodować nieodwracalne skutki. Wysyłamy nieliczny zespół aurorów,
którzy zbadają, kto przebywa w jej otoczeniu i uzdrowicieli umysłu, którzy
wejdą do jej domu, gdy będzie spała.
—
Wystraszycie ją jak cholera!
—
Nie obudzi się. Naprawdę nie powinieneś się o to ze mną spierać. To moje
ostatnie słowo. Jeżeli Hermiona kiedykolwiek ma odzyskać swoje wspomnienia, to
najpierw musimy sprawdzić, jak wiele szkód zostało wyrządzonych w jej pamięci.
Draco
westchnął, zaciskając palce na krawędzi biurka.
—
Zabraniasz mi jechać? Nie pozwoliłbym, aby cokolwiek wymknęło się spod
kontroli, gdybym tam był — błagał, a Malfoyowie nigdy nie błagają. Słyszał to
latami, ale teraz to było bez znaczenia.
Zrobiłby
wszystko, żeby do niej wrócić, nawet jeśli to miałoby jedynie wyryć głębszą
ranę w jego sercu.
—
Moja decyzja jest ostateczna. Macie konflikt interesów w tej sytuacji.
Jesteście zbyt blisko, co czyni was niebezpiecznymi. — Robards okrążył swoje
biurko, aby stanąć między nimi i położyć dłonie na ich ramionach. — Sprowadzimy
ją do domu. Dam wam znać, gdy będę miał jakieś informacje.
Wyprowadził
ich ze swojego biura, drzwi zatrzasnęły się z poczuciem ostateczności, a Potter
złapał Draco, zanim ten zdążył zrobić coś głupiego, jak na przykład powrót do
Hermiony.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Wcześnie
rano Robards wysłał mu pismo wyjaśniające powody, dla których powinien wziąć
wolne. List przyszedł z kolejną paczką od terapeuty i zamówieniem na eliksiry
do nawożenia. Draco miał udać się do Ministerstwa przez Sieć Fiuu. Potter
wyszedł wcześniej, zostawiając półnagą Weasley w mieszkaniu, która przygotowywała
sobie płatki w kuchni.
W
ciągu godziny mieli otrzymać instrukcje o nowej misji.
Jeśli by poszedł, czego wcale nie
planował.
—
Malfoy? Nie macie już mleka.
—
Prawdopodobnie dlatego, że wszystko wypiłaś — mruknął z większą ilością jadu
niż zamierzał.
Odsunęła
się, mrucząc pod nosem.
Oparł
się o stół i sięgnął po pióro z drugiego końca. Nabazgrał swój podpis w
wyznaczonym na pergaminie miejscu, zanim zwrócił go sowie z Ministerstwa. Opadł
na krzesło przed kominkiem, kładąc łokcie na kolanach, skupiając się na każdym
oddechu.
Ginny
pożegnała się z nim cicho, gdy weszła do Sieci Fiuu, a zaniepokojone spojrzenie
uwydatniło się między jej brwiami.
—
Do zobaczenia — zawołała.
Draco
zasalutował dwoma palcami, aby zachować pozór, że był normalnym i gburowatym
sobą. Nie minęło dużo czasu, zanim zdecydował, że zamknięcie się w mieszkaniu
to okropny pomysł. Kilka chwil spokoju wystarczyło, by nabrać odwagi i kupić
międzynarodowy świstoklik.
Żyła.
Gdzieś tam na świecie ciągle żyła.
Granger była sama, pomyślał. Wychowywała syna jako samotna matka…
Nagle
gonitwa myśli zatrzymała się, mimo że kroki dalej kierowały go ulicą prowadzącą
na Pokątną. Czy ona się z kimś spotyka?
Oczywiście, to nie tak, że chciał, by była samotną matką, ale gdyby kogoś
miała, nie był pewny, co będzie dalej.
W
jego głowie dość szybko powstały plany.
Włożył
ręce do kieszeni i nie spiesząc się, poszedł do apteki, by zrealizować recepty.
Chociaż wynajęty przez Ministerstwo terapeuta nie miał pojęcia o tym, jak jego
życie właśnie wywróciło się do góry nogami, to było oczywiste, że Robards miał
w tym swoje trzy grosze, biorąc pod uwagę eliksiry, które mu dano.
Małe
fiolki eliksiru Słodkiego Snu odbijały się od siebie w worku, który Draco
trzymał mocno w ręce. To powinno mu
pozwolić przetrwać najbliższy tydzień, powiedział cicho sprzedawca za ladą,
próbując zachować prywatność. To była strata czasu, skoro każdy, kto stał za
nim wszystko widział.
Plama
na nazwisku Malfoy nigdy nie zniknęła.
Dzień
na Pokątnej był rozpraszający. Zatrzymał się przy sklepie spożywczym i zrobił
potrzebne zakupy, ponieważ na Pottera nigdy nie mógł liczyć, mimo że to jego przyjaciółka
pochłaniała całe ich jedzenie. Na chwilę wstąpił do Esów i Floresów, aby
zapłacić za ostatnie zamówienie swojej matki, bo wiedział, że musiało być co
najmniej jedno.
Przynajmniej
tyle mógł zrobić, skoro prawie nie bywał już na dworze. Górujący nad ziemią,
mroczny i ponury — tak, zdecydowanie mógł przeżyć resztę życia, nie widząc go,
a i tak byłoby to zbyt krótko. Nie oznaczało to, że nie odwiedzał go ze względu
na matkę, ale skrzydło, w którym Granger wiła się na podłodze — a którego matka
zawsze używała — było poza jego możliwościami przebywania w nim.
To
z powodu Hermiony nie chciał siadać tam, gdzie, jak wiedział, zastygła jej
krew, wnikając w wąskie szczeliny w podłodze. Wszystko zmyto, a ślady zanikły z
upływem lat, ale dokładnie wiedział, gdzie leżała.
Jego
rodzice nie mieli pojęcia. Poza Potterem, Weasleyem i jej najbliższymi nikt nie
wiedział. Było niemożliwym ukrycie tego, co pomiędzy nimi zaszło przed tymi
nielicznymi, z którymi przebywali w kryjówce. Dobrze, że po wojnie nic się nie
zmieniło — gdyby ludzie dowiedzieli się, na pewno wtedy niejedna osoba, splunęłaby
na pomnik wojenny, gdzie wyryto jej imię i nie zostawiano by pod nim kwiatów.
To było więcej, niż mógł znieść.
Pomnik
był jego następnym przystankiem, chociaż prawdopodobnie błędnym.
Oplatając
palcami różdżkę, Draco aportował się do Hogsmeade i wylądował z trzaskiem,
który odbił się echem na obrzeżach wioski. Ustawiono tam rozpadający się znak
powitalny, który, rozpaczliwie potrzebował renowacji. Jednak był jedną z
ostatnich rzeczy, które zachowały się z czasów, gdy wioska została zrównana z
ziemią podczas Ostatniej Bitwy.
Minął
gapiów i uśmiechnął się słabo do pani Rosmerty, która mu pomachała. Mimo tego,
że mu wybaczyła, to prawdopodobnie najlepiej nie kusić losu, rozmawiając z nią.
I warto wspomnieć, że całkowicie wybaczyła mu dopiero po tym, jak zajął się z
problematycznym klientem podczas urodzin Pottera.
Pomnik
wojenny stanowiła duża płyta granitowa wzniesiona na drugim końcu miasteczka.
Wokół niego stały ławki, tworząc okrąg i na jednej siedziała starsza wiedźma,
szydełkując coś, co wyglądało jak szalik.
—
Straciłeś kogoś? — zapytała cicho, a jej druty delikatnie o siebie uderzały.
Odetchnął
cicho, czując jak krew uderza mu do głowy.
—
Tak.
Nie
odezwała się ani słowem, gdy przeszedł na drugą stronę, dotykając palcami
zimnej powierzchni, dopóki nie znalazł jej imienia.
Hermiona Granger
1979-1997
Członek Zakonu
Feniksa, Gwardii Dumbledore’a, Order Merlina Pierwszej Klasy — nadany
pośmiertnie.
„Zawsze
wydobywaliście ze mnie to, co najlepsze”
Łzy
napłynęły mu do oczu, zanim był w stanie je powstrzymać. Słowa pożegnania
pierwotnie były dedykowane Potterowi i Weasleyowi, tym, którzy znali ją
najlepiej. To, że mógł się z nią pożegnać, było ich ostatnim krokiem, który
ostatecznie zakopał topór wojenny między mężczyznami.
Jego
palce prześledziły słowa.
—
To wciąż prawda, zawsze prawda — wyszeptał i zniknął z miejsca.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Później
tej nocy, Potter musiał sobie zdać sprawę z tego, że nie ma go w ich przytulnym
mieszkaniu i doszedł do wniosku, że z Draco jest źle. Nie pomyliłby się,
pomyślał Draco, trzymając w ręce szóstą szklankę ognistej whisky, siedząc przy
barze w obskurnym pubie.
Potter
miał na sobie codzienny strój, co było dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę, że
byli tu wcześniej z powodów związanych z pracą.
—
Czegokolwiek szukasz, nie znajdziesz tego na dnie tej szklanki.
Draco
rzucił w jego kierunku niegrzeczny gest i opróżnił ową szklankę jednym haustem.
—
Nie mów mi, jak mam spędzić mój dzień wolny. Nic mi nie jest.
Jednak
jego stopa poślizgnęła się, gdy zszedł ze stołka, będąc w połowie pokazywania,
jak zajebiście się czuje.
Nie
było a nie mówiłem, gdy Potter
podtrzymał go, by nie upadł, wsunął rękę za plecy i szarpnął Draco, aby się na
nim oparł.
—
Jesteś gotowy, by wrócić do domu?
Pozwolił
Potterowi poprowadzić się w kierunku publicznej Sieci Fiuu, jednocześnie
przytrzymując go.
—
Poszedłem do… — jego słowa zatarły się.
Potter
zaśmiał się cicho.
—
Chcesz spróbować jeszcze raz przed czy po Eliksirze Trzeźwości, który wpakuję
ci do gardła?
Draco
gorliwie potrząsnął głową.
—
Żadnych eliksirów. — Poczuł solidny kominek pod swoimi nogami, ale nigdy nie
czuł się bardziej nieswojo. — Nie boli mnie tak bardzo.
Westchnienie
otoczyło ich, gdy Potter sięgnął po garść proszku Fiuu i wylądowali w swoim
mieszkaniu.
—
Czy planujesz w taki sposób spędzić resztę tygodnia? — zapytał Harry. — Wiem,
że to boli i nie powiem, że nie chciałem robić tego samego przez cały dzień,
ale Hermiona…
Draco
pośpiesznie uniósł palec do ust.
—
Ginny wyjechała z Harpiami w tym tygodniu. Nie ma jej tutaj. — Harry rozpalił
ogień machnięciem różdżki i opadł na jedno z krzeseł. — Jesteś pewien, że nie
chcesz Eliksiru Trzeźwości?
Skinął
głową, a kanapa opadła pod jego ciężarem.
—
Co zlecił ci dzisiaj Robards?
—
Patrol na Nokturnie. Prawdopodobnie czeka cię to samo.
—
Żeby się upewnić, że nie uciekniemy do Francji — mruknął Draco. — Przez cały
dzień zastanawiam się, co robi. Jak wyglądało jej życie przez te wszystkie
lata.
Potter
przywołał swój kubek i butelkę ognistej whisky.
—
Zaproponowałbym ci kieliszek, ale myślę, że masz dość. I przychodzę z
wieściami. Jeśli Robards się o tym dowie, pewnie nie będzie zbyt zadowolony,
ale myślę, że tego ci trzeba.
Oczy
Draco zwęziły się, gdy Potter zbyt długo delektował się drinkiem.
—
Nadal jest singielką.
Tlen
wypełnił płuca Draco, a on oparł się o zagłówek kanapy.
—
Zastanawiałem się nad tym.
Przełknął
ślinę.
—
Tak myślałem. — Rozległ się łomot, gdy szkło uderzyło o blat stołu. — Znam
jednego z aurorów na misji. Nie mógł powiedzieć nie. Hermiona naprawdę nie
umawia się z nikim, odkąd tam dotarła i teraz też z nikim się nie spotyka.
Draco
przez chwilę martwił się, że jest z kimś blisko.
Później
martwił się, że jest ktoś, kto zachowuje się jak ojciec jego syna, co
napełniało go gniewem. To miał być on.
Najwyraźniej
Potter wyczytał wszystkie obawy z jego twarzy.
—
Przynajmniej nie będziesz miał nikogo, kto mógłby stanąć ci na drodze, prawda?
Wkroczysz, by uleczyć jej złamane serce, czy nie to był twój plan, jeśli nie
byłaby singielką?
Prawdę
mówiąc, prawdopodobnie zastosowałby bardziej przebiegłe metody, ale aby
zachować spokój, który tak łatwo można było przerwać, Draco skinął głową.
—
Co zamierzasz zrobić?
—
Zależy od tego, czego dowiedzą się aurorzy — mruknął Draco. — Nie mam jakiegoś
wybitnego planu. Ona nic nie pamięta i zastanawiam się…
Harry
usiadł na krawędzi krzesła, jego oczy pociemniały zza krawędzi szklanki. I choć
nic nie powiedział, było oczywistym, że czekał na koniec zdania Draco.
—
Co jeśli jest szczęśliwsza, niż wtedy gdyby odzyskała wspomnienia? Ten świat
traktowałby ją jak gówno i poświęciłaby się, by go ocalić. — Jego głos miał
niski ton. — Często kłóciliśmy się o to, czy byłem wystarczająco dobry, by być
z nią. Obaj wiemy, że miałaby więcej kłopotów niż sobie na to zasłużyła.
Palce
Harry’ego przesunęły się po wyżłobieniach w szkle.
—
To decyzja, którą ona powinna podjąć, a nie ty. Sugerujesz, że nie powinna
pamiętać? Malfoy…
Draco
szarpnął nerwowo swoje spodnie i przygryzł wargę.
—
Nie, oczywiście, że nie. — Nie o to chodziło. Każda sekunda, która minęła od
momentu, gdy zmuszono go do trzymania międzynarodowego świstoklika, wypełniały
myśli o tym, jak mogłoby wyglądać jej życie. — Obawiam się, że nigdy nie będę
tym, kogo ona potrzebuje.
Parskając,
Harry zakrztusił się drinkiem.
—
Wszystko się zmieniło po wojnie. Jesteś aurorem, powiedziałbym, że jednym z
najlepszych. Odciąłeś się od rodziców — no wiesz Narcyza jest miła, ale twój ojciec...
Chodzi mi o to, że jesteś w błędzie.
Wątpliwości
wciąż jawiły się w jego umyśle, ale zatrzymał je dla siebie.
—
Cokolwiek się wydarzy, rozgryziemy to — zapewnił go Potter. — Nie mogę obiecać,
że będzie łatwo lub że nie zajmie to dużo czasu, ale już sięgnęliśmy dna.
Musimy tylko wyjść na powierzchnię.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jak
się okazało, jeszcze nie sięgnęli dna.
Dno
było uzdrowicielem stojącym przed nimi, łączącym słowa, które osobno miały
sens, ale Draco nie mógł ich pojąć. W jego uszach dało się słyszeć tępy ryk,
gdy Potter wybuchł, a jego twarz była czerwona, gdy wbił palec w pierś
uzdrowiciela. Twarz Robardsa wyrażała współczucie.
—
Aurorze Potter. — Głos Robardsa niósł się cicho, przeszywając powietrze i
pozostawiając po sobie ciszę. — Cofanie modyfikacji pamięci jest niebezpieczne
— ostrzegł. — To nie jest niemożliwe, ale panna Granger to szczególny przypadek.
Krzesło
pod Draco było miękkie, ale ledwo poczuł, że w nie wpada.
—
Więc nie możemy odwrócić Obliviate?
Uzdrowiciel
Smith splótł ręce przed sobą.
—
W typowym przypadku istnieje na to szansa, jednak umysły są delikatne.
Obliviate jest bardzo niebezpieczne, a odwracanie każdego…
—
Przejdź kurwa do sedna — syknął Potter.
—
Teraz gdy prawdopodobnie wiemy, że to dzieło Lestrange i wygląda na to, że
użyła wersji zaklęcia, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Żaden z moich
kolegów tego nie widział, zagraniczni specjaliści też są bezradni. Mogę
założyć, że Lestrange zmodyfikowała je, używając czarnej magii.
Draco
schował twarz w dłoniach.
—
Oczywiście, że tak. Ciocia Bella była w tym bardzo dobra. — Draco wzdrygnął
się. — Co to znaczy? Co dalej?
Wciąż
spokojny i jeszcze bardziej irytujący wyraz twarzy Smitha nie zmienił się.
—
Widziałem jej wspomnienia. Są pochowane głęboko w jej podświadomości, za ścianą
jeśli chcecie…
Draco
złapał się tego, zanim uzdrowiciel mógł dokończyć myśl.
—
Nie możemy zburzyć tej ściany?
—
Jeśli chcecie ją zabić — powiedział stanowczo uzdrowiciel Smith. — Wymuszenie
na niej wspomnień, zabije ją. Wypuściłoby to jej myśli, a to ryzyko, którego
chcemy uniknąć. Ale — wziął głęboki oddech — gdyby panna Granger stopniowo sama odzyskiwała pamięć, istnieje
teoria, że jej magia ją ochroni bez względu na to, jak głęboko jest ukryta.
Pióro
trzasnęło w dłoni Draco, który się wiercił i atrament spłynął mu po dłoni,
biegnąc opuszkami palców, zanim skapał na podłogę.
—
Jak moglibyśmy to zrobić?
—
Nieważne, jak subtelnie chciałbyś to zrobić, nie można jej powiedzieć od razu o
wszystkim. Jednak wierzę, że gdyby ktoś, kogo znała w poprzednim życiu,
towarzyszył jej w obecnym, mogłaby zacząć sobie przypominać. To tylko
spekulacje, ale jej wspomnienia mogłyby powrócić i wciąż istnieje szansa na
niepowodzenie…
Draco
wstał z krzesła, napinając ramiona.
—
Jadę do Francji i jeśli będę musiał, odejdę z pracy.
Robards
zamrugał, a jego oczy przepełniało współczucie.
—
Wiedziałem, że to powiesz. Jednak musisz to przemyśleć, może nigdy cię nie
pamiętać. Jeśli nie…
Nie
było wewnętrznej debaty.
—
Mogę dla niej żyć jak mugol do końca życia. Dla niego.
Robards
i Smith wymienili spojrzenia.
—
Rozpocznę formalności, abyś mógł pomóc francuskiemu Ministerstwu. Będziesz
potrzebował pracy, aby się wtopić. — Stos pergaminów zaszeleścił, gdy Robards
je podniósł. — Prześlę ci informacje. Jesteś tego pewien?
Draco
skinął głową.
—
Już znasz odpowiedź na to pytanie.
—
Ustne potwierdzenie, aurorze Malfoy.
Harry
wyciągnął Draco na korytarz, a jego głos przycichł, gdy rozejrzał się w obu
kierunkach.
—
Wiesz, co robisz?
—
Tak.
Harry
spojrzał na niego.
—
To, co tam powiedziałeś, to piękne słówka i wierzę ci, ale naprawdę możesz to
wszystko porzucić?
Draco
zirytowany insynuacją, nie był w stanie zdobyć się na gniew z tego powodu.
—
Granger jest dla mnie wszystkim. Wiedziałem to kiedyś i wiem teraz. Scorpius
jest moim synem. To — otoczył ich gestem — to nic w porównaniu z nimi. Jeśli
będę musiał sprawić, żeby znów się we mnie zakochała, zrobię to.
—
Złamałbyś własną różdżkę? — zapytał niepewnie Harry.
Jego
dłonie zacisnęły się w pięści.
—
Mam nadzieję, że to tego nie dojdzie, ale jeśli tak, czy…
Potter
wziął niespokojny oddech.
—
Chcesz, żebym złamał twoją różdżkę?
—
Gdybym nie mógł.
Minęło
kilka długich chwil, zanim Harry skinął głową.
—
Jesteś moim partnerem — powiedział, jakby to wszystko wyjaśniało.
_____________
Witajcie :) Po ponad miesiącu pojawiam się z kolejnym rozdziałem opowiadania. Wiem, miał być gotowy wcześniej, ale życie czasem wszystko utrudnia. Mam nadzieję, że rozdział Wam to zrekompensował. Swoją drogą, czy Wam też podoba się przyjaźń Harry'ego i Draco? Dla mnie to coś zupełnie nowego i niesamowicie intrygującego.
U mnie ostatnio wiele się dzieje. Jakoże straciłam pracę, mam więcej czasu na różne rzeczy, które zaniedbałam. Pod wpływem weny udało mi się nawet napisać pół rozdziału LML! Więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w tym tygodniu go skończę i wyślę becie. Możliwe, że niedługo zostanie opublikowany. Cieszę się tym jak małe dziecko, bo od dawna nic tak mi dobrze nie szło.
Ciężko mi powiedzieć, kiedy pojawi się 3 rozdział tego tłumaczenia. Chciałabym jak najszybciej go opublikować, ale musi trafić do bet, więc pozostaje Wam tylko czekać.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Kochana przyjaźń Harry ego i Draco jest piękna i niesamowicie intrygująca. Rozdział sam w sobie jest mega ciekawy. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się ich losy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaśnie pojawił się kolejny rozdział, więc mam nadzieję, że też się spodoba :)
UsuńPozdrawiam
Arcanum
Super ❤ Czekam na następne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Dziękuję :) zapraszam na nowy rozdział ;)
UsuńNie wiem co mi się bardziej podoba. Czy ta przyjaźń między Harrym a Draco - w którą o dziwo mogę uwierzyć! Ta miłość do Hermiony, czy to - że utraciła wspomnienia i oh to będzie takie super - czuję to :D !
OdpowiedzUsuńCo do dalszej części - mam nadzieję, że udało Ci się znaleźć pracę i teraz masz tylko dobry czas w życiu :)
Buziaki!
Win/Menc.
Przyjaźń Draco i Harry'ego to coś wyjątkowego. Myślę, że w tej historii każdy znajdzie coś dla siebie :) Pracę znalazłam i bardzo jestem z niej zadowolona.
UsuńPozdrawiam