sobota, 8 sierpnia 2020

[T] To, co najlepsze: Rozdział 3

 

Teczka leżąca na środku łóżka była opatrzona jego imieniem i nazwiskiem na wystającej z boku etykiecie. Otworzył ją i przesunął palcem po woskowej powierzchni zdjęcia, które co jakiś czas na niego spoglądało. Było jednym z najświeższych, które zrobił specjalnie do odznaki, mimo że w gruncie rzeczy nigdy jej nie używał. Wyglądam tu jakoś inaczej, pomyślał.

Dwa lata oraz spory bagaż doświadczeń dzieliły go od poprzedniej wersji siebie. Tuż pod  zdjęciem, znalazł schludnie ukryte identyfikatory. Wiedział, że były mu niezbędne do pobytu we Francji, zarówno magicznej i mugolskiej. Robards zorganizował i ustalił wszelakie szczegóły zaledwie dzień po spotkaniu z uzdrowicielem Smithem.

Z dokumentów wynikało, że Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów wysyłał aurora Draco Malfoya do Francji, aby skontaktował się z rządem w celu konsultacji bieżących spraw. Tego rodzaju misje powierzano aurorom, którzy nie byli nim, tym, którzy nie posiadali wysokiego poświadczenia bezpieczeństwa. To był jedyny powód, dlaczego Weasley dokuczał mu z powodu wykonywania czarnej roboty, a Potter przełknął prawdę wraz z ostatnią kolejką w pubie.

Plotka o tym, że został upomniany i wysłany na misję poniżej jego umiejętności krążyła między pracownikami, którą sam też  podsycał. Jeśli Robards o tym słyszał, nie pozwolił, aby Draco się dowiedział.

Doradztwo było przykrywką, ale jak wszystko inne, zamierzał to zrobić dobrze. Pierwsza sprawa dotyczyła jakiegoś nisko postawionego w hierarchii narkotykowej gangu — mugolskie narkotyki mieszano z eliksirami — i tylko tyle wiedzieli na ten temat. Draco ponownie rzucił dokumenty na łóżko i był pewien, że rozwiąże jego „tajemnicę” w ciągu kilku dni. Wszystko o Granger znajdowało się na spodzie stosu. Nie był pewien, czy chce przejrzeć te dokumenty, chociaż z drugiej strony ogromnie go kusiło. Zobaczy ją jutro, jeśli będzie miał szczęście. Zamierzał zaplanować swój przyjazd w taki sposób, aby do tego doszło.

To była tylko kwestia czasu, ale nie mógł odepchnąć duszącej myśli, że tak naprawdę, wcale nie ma go za dużo.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Zabrzmiał dzwonek i zaraz po nim Mamusiu! Scorpius pędził przez sklep, jego sznurowadła przypadkowo rozwiązały się, ale pchnął wahadłowe drzwi prowadzące za ladę tak mocno, że powinny się odbić i go uderzyć.

Hermiona złapała go, marszcząc brwi, ale na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, gdy drobne dłonie pociągnęły jej dżinsy.

— Ile razy mówiłam ci, żebyś nie biegał po sklepie?

— Kto wie? — mruknął.

Chłopiec schował się za jej nogami, łaskocząc jednocześnie przedramię tuż pod łokciami, co wywołało jej chichot. Niedawno odkrył, że nie był jedyną osobą na świecie, która ma łaskotki.

— Mogę poczytać?

Jej palce musnęły czubek jego włosów, wygładzając je od nikczemnego wiatru, który hulał obok sklepu.

— Jeśli obiecasz, że  nie będziesz biegać.

Scorpius pokiwał głową i zwiał.

— Nie biegaj!

— Skaczę! — zawołał, a jego głos złagodniał, gdy zbliżył się do działu dla dzieci.

Hermiona potrząsnęła głową, kładąc dłonie na biodrach i wydychając powietrze.

— Mam nadzieję, że nie był zbyt krnąbrny?

— Nie bardziej niż zwykle — odpowiedziała Clara. Włosy sąsiadki przybrały jasny, siwy kolor, a w okolicach oczu pojawiły się zmarszczki. — Masz diabelnie przystojnego, nowego sąsiada. Ma niemal białe, blond włosy, takie jak Scorpius.

W wypowiedzianych słowach było domniemanie, ale Hermiona zignorowała to.

— Och? — wymamrotała tylko po to, żeby nawiązać rozmowę, ale potem zatrzymała się, przerywając czyszczenie blatu. — Jak wygląda?

Na pewno nie pyta o…

W oczach Clary pojawił się błysk, ujawniając, że jej przekomarzanie się nie ma nic wspólnego z wiekiem.

— Scorpius do niego coś tam wołał. Był tu w zeszłym tygodniu.

Pamiętała. Trudno byłoby nie.

— Tak, pamiętam. Zapytał mnie, czy są jakieś domy na sprzedaż. Miły człowiek.

Śmiech Clary przypominał rechot.

— Miły człowiek? — powtórzyła. — Tylko tyle możesz o nim powiedzieć? Powiem wprost: całkiem miło się na niego patrzy.

Kręcąc głową, gdy z jej ust wydobył się śmiech, Hermiona wróciła do sprzątania blatu Zaczęła od słoika z cukierkami, którego jej syn mógłby szukać w każdej chwili.

— Jesteś niepoprawna.

— Po prostu mówię to, co uważam za stosowne, kochanie. — Clara uśmiechnęła się szeroko. — Nie sądziłam, że uda mi się zabrać stamtąd Scorpiusa. Nawet chciał mu pomóc w wyrywaniu chwastów. Oczywiście pan Malfoy i ja zgodziliśmy się, że to nie byłoby odpowiednie. W końcu jest obcym człowiekiem.

Nieznajomy był bardziej interesujący od kogokolwiek, kogo spotkała w ciągu ostatnich pięciu lat.

Hermiona uśmiechnęła się.

— Jesteś pewna, że to mój syn? Nigdy nie był chętny do prac domowych.

Clara oparła dłonie na blacie, a pierścienie zdobiące jej palce lśniły w ziemistym świetle.

— Byłam tak samo zaskoczona jak ty, ale Scorpius chciał zostać. Być może znajdziesz przyjaciela w nowym sąsiedzie. To miły człowiek.

Wzdychając, nawet wtedy gdy uśmiech pojawił się na jej twarzy, Hermiona złapała torbę spod blatu.

— Po pierwsze: nie pozwól, by twój nadaktywny mózg zaczął wymyślać niestworzone rzeczy. Po drugie: oto twoje zamówienie. Przyszło dzisiaj rano i tak, już za nie zapłaciłam.

To rozpoczęło niekończącą się sprzeczkę.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Scorpius wyraźnie obrażony stąpał po chodniku, posłał jej ostatnie spojrzenie, zanim zaakceptował jej odpowiedź, że  „nie, nie może do niej dołączyć”, po czym skierowali się prosto do domu. Czekała, aż światła zaczęły migać, raz, potem drugi, aż w końcu się zaświeciły. Odczekała kolejne trzydzieści sekund, leniwie stukając stopą o beton, aż włączyły się światła w jego sypialni.

Jej palce uderzały o płot, gdy szła ulicą, mrucząc coś pod nosem.

Draco wciąż był na zewnątrz, brud pokrywał jego włosy, a z miejsca gdzie stała, również jego policzek, który znajdował się przy ziemi. Kiedy się do niego zbliżyła, zdawał się jej nie zauważać, mogła jedynie usłyszeć niski i gardłowy dźwięk wulgaryzmów:

— Pieprzona praca w ogrodzie. Matka sprawia, że wszystko wygląda tak prosto, ale to…

Chichot wydobył się z jej ust, na co jego głowa odwróciła się w tamtym kierunku. Brwi mężczyzny ściągnęły się w czymś, co według niej było kpiną i Hermiona przenosiła ciężar ciała z nogi na nogę.

— Bardzo przepraszam, nie chciałam się śmiać!

Wspiął się na nogi, strzepując brud ze spodni i unosząc brew.

— Na pewno? Wciąż się śmiejesz. — Draco uśmiechnął się złośliwie. — Miło cię znów widzieć.

Hermiona schowała ręce do kieszeni, kołysząc się na piętach.

— Ciebie również. Moja niania powiedziała, że się tu przeprowadziłeś. Jestem prawie pewna, że Scorpius niedługo przyjdzie, aby z tobą porozmawiać.

Draco otarł pot z czoła wierzchem dłoni, brudząc je obficie.

— Masz — Hermiona wskazała na jego twarz — brud na całej twarzy.

Parsknął.

— Racja, idealnie. Cóż, uścisnąłbym ci rękę, ale… — Draco podniósł dłonie, pokazując, że rzeczywiście był już solidnie ubrudzony. — Nie mam nic przeciwko, żeby tu przychodził. Oczywiście, jeśli zechcesz. — Draco gubił się we własnych słowach. — Jest dobrze wychowany.

Słyszała to już wcześniej, ale prawdę mówiąc, jej syn lubił psocić. Nie żeby kiedykolwiek zachowywał się inaczej, chociaż miała nadzieję, że jego buntownicza pasja uspokoi się przed dojrzewaniem.

— Wie, że nie wolno mu bawić się w parku na końcu ulicy, więc korzysta z każdej okazji do wędrówki.

Hermiona obejrzała się przez ramię, jej oczy padły na zarys Scorpiusa siedzącego na parapecie w swoim pokoju. Dopiero gdy się odwróciła, spojrzała na niegdyś pusty dom.

Wyglądał tak samo jak wcześniej.

— Potrzebujesz pomocy w sprzątaniu? — zapytała Hermiona, skupiając się na jego twarzy, a definitywnie nie na koszuli przylegającej do piersi z powodu potu. — Mogę pomóc.

Draco podciągnął rąbek koszuli, odsłaniając większość brzucha, gdy ocierał czoło.

— Nie musisz, daję radę.

Nie udało jej się opanować głośnego śmiechu, który wydobył się z jej ust. Przełykając ślinę, spytała grzecznie:

— Jesteś pewien?

Westchnął i dziko wskazał za siebie.

— Aż tak źle?

Wzruszyła ramionami, starając się nie zaśmiać.

— Bez obrazy, ale wygląda na to, że potrzebuje kobiecej ręki.

Podrapał się po karku, co ponownie podciągnęło koszulę.

— Nie chciałbym, żebyś czuła się zobowiązana.

Hermiona przeszła obok niego, marszcząc brwi, gdy zauważyła farbę odpryskującą z boku domu.

— To nie problem. O ile nie masz nic przeciwko. Scorpius bywa trochę głośny, ale jeśli dasz radę to znieść, nie będzie tak źle.

— Byłoby fantastycznie — zgodził się Draco. — Scorpius może być tak głośny, jak tylko chce.

— Och. — Hermiona zaśmiała się. — Nie mów mu tego.

Na jego ustach pojawił się uśmiech, odsłaniając białe zęby, a włosy opadły na oczy, gdy skinął głową.

— Zrobię to. Jutro będę zajęty… pierwszy dzień w pracy… kiedy będziesz dostępna?

Hermiona wsunęła za ucho pasmo włosów.

— Jestem zajęta sklepem do weekendu. Sobota?

— Doskonale.

Mimo że piętnaście minut zazwyczaj wystarczyło Scorpiusowi, żeby zgłodniał, Hermionie trudno było wrócić. Rozmowa z Draco była orzeźwiająca i interesująca, i…

— Dobrze. Powinnam chyba wrócić do domu, zanim mój syn zdecyduje, że lukrecja jest odpowiednią kolacją. Do zobaczenia w sobotę.

Odprowadził ją do bramy i spodziewała się, że tam się zatrzyma, ale Draco odprowadził ją jeszcze dziesięć jardów, prosto pod drzwi.

— Nie chcę być apodyktyczny — zaczął cicho. — Londyn nie jest taki przyjazny dla młodych kobiet chodzących po ciemku.

To było trochę dziwne, biorąc pod uwagę małe miasteczko, w którym mieszkali, ale Hermiona pozwoliła mu na odrobinę rycerskości.

— Cóż, ostatni poważny atak miał miejsce z pięć lat temu. — Hermiona zaśmiała się, nie wiedząc, jak zesztywniał obok niej. — Przypuszczam, że to cię nie uspokoiło.

— Masz rację — mruknął Draco.

Hermiona położyła dłoń na bramie i wślizgnęła się do środka, zatrzaskując zasuwkę na swoim miejscu.

— Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, Draco.

Kącik jego ust drgnął.

— Czyżbym wyczuwał sarkazm?

Udawała niewinność, szczerząc zęby, gdy jego oczy się rozjaśniły.

— Nigdy bym tego nie powiedziała. Mówię tylko, że mogłeś obserwować ze swojej werandy, jak bezpiecznie wracam do domu.

— Byłbym w niebezpieczeństwie, gdybym stanął na tym krzywym czymś. Wszystko by runęło — odparł. — Jak u ciebie ze stolarką?

Hermiona potrząsnęła głową i cofnęła się.

— Jestem okropna. Dobranoc, Draco.

Patrząc w kierunku ulicy, ukradkiem rzuciła mu ostatnie spojrzenie, zanim weszła do środka i cicho zamknęła drzwi. Zasunęła oba zamki i weszła do kuchni. Tenisówki zaskrzypiały o kafelki i znalazła Scorpiusa przy stole z miską płatków.

— To nie jest kolacja.

Wyzywająco podniósł do ust łyżkę pełną kolorowych płatków i uśmiechnął się, po czym nastąpiło chrupnięcie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Dziesięć minut po zjedzeniu płatków, Scorpius biadolił, że znowu jest głodny. Hermiona była dopiero w połowie czytania książki, kiedy uderzył ją w nogę i poprosił o pozostawioną w lodówce zapiekankę.

— Zaraz ci przygotuję, pozwól mi tylko zaznaczyć, gdzie skończyłam.

— Możemy dać trochę Draco? — Gdy nie odpowiedziała natychmiast, westchnął ciężko. — Co jeśli nie ma jedzenia?

Zachichotała.

— Jestem pewna, że ma.

Oczy Scorpiusa niemal wyszły mu z orbit.

— Mógłby głodować — nalegał z dramaturgią. — Maaamusiu!

— Dobrze, dobrze — zgodziła się Hermiona, wyciągając dwa talerze z szafki. — Chcesz mu zanieść?

Pokiwał głową, wyrywając wciąż ciepły talerz i ruszył do drzwi.

— Zaraz wracam!

Hermiona poszła za nim.

— Tego jestem pewna. Poobserwuję cię z werandy.

Odetchnął z irytacją, która brzmiała tak, jakby był nastolatkiem i uciekł, zanim zdążyła to skomentować. Hermiona nadal opierała się o poręcz, obserwując syna, który energicznie szedł chodnikiem. Kiedy dotarł do werandy, pękła deska i odskoczył od niej, pozostając w szoku.

Zaśmiała się.

— Więc miał rację co do werandy.

Scorpius zapukał, a drzwi otworzyły się kilka sekund później, ukazując Draco. Porozmawiali chwilę, po czym Draco uklęknął na wysokości oczu Scorpiusa i wziął talerz.

Jej serce ścisnęło się ze zbyt dobrze znanym uczuciem, gdy Scorpius rozpromienił się, śmiejąc się, gdy Draco zmierzwił mu włosy. Gdy Draco spojrzał w górę i ją zobaczył, pomachał lekko.

Scorpius zeskoczył z werandy, wskazując na wadliwą deskę, a Draco rzucił Hermionie porozumiewawcze spojrzenie.

I chociaż Draco nie odprowadził Scorpiusa do domu — prawdopodobnie z powodu jej wcześniejszej uszczypliwości — żadne z nich nie zeszło z werand, dopóki Scorpius bezpiecznie nie wszedł do jej domu.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona naciągnęła koc na Scorpiusa i pocałowała go w czoło.

— Do zobaczenia rano, dobrze?

— Mamusiu? — Jego palce owinęły się wokół jej nadgarstka. — Bardzo lubię Draco.

— Naprawdę?

— Jest miły, a jego włosy wyglądają jak moje — mruknął sennie Scorpius, przytulając się do poduszki. — Odwiedzimy go?

Hermiona zachowała dla siebie weekendowe plany, wiedząc, że gdyby się o tym dowiedział, dostałby drugiego wiatru w żagle.

— Och, jestem pewna, że będziemy go często widywać. Jest naszym sąsiadem.

Zostawiła włączone światło i szczelinę w drzwiach dla świata z korytarza.

Nie pomyślała o tym, jak bardzo chciała zobaczyć kogoś, kogo nie znała.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Poza pojedynczymi okazjami Hermiona nie widziała swojego nowego sąsiada przez następne trzy dni. Rzucała okiem tu i tam, głównie wczesnym rankiem, gdy sprawdzała pocztę lub późnym wieczorem, kiedy wracał do domu.

W sobotę otworzyła drzwi, trzymając filiżankę kawy w dłoni i znalazła kartkę pod wycieraczką. Uważając, aby nie się nie oblać, uklękła, aby ją odwrócić. Jej imię zostało wypisane na przodzie złożonego arkusza papieru. Wyprostowując się, rozłożyła go, jednocześnie przystawiając kubek do ust.

 

Hermiono,

Przepraszam, że odwołuję w taki sposób, ale musiałem wrócić do Anglii z powodów rodzinnych. Jeśli nadal będziesz chciała mi pomóc, o ile tylko znajdziesz czas, obiecuję ci, że wynagrodzę tę zmianę planów.

D.M.

 

Przycisnęła list do piersi, ale nie wzdrygnęła się mimo łomotu za sobą. Scorpius krzyknął, że spadła mu zabawka ze stołu, na co skinęła głową. Absurdalnie było być rozczarowaną, ale kontakt z dorosłymi był wręcz niemożliwy i Draco zawsze był mile widziany w pobliżu.

Prawdę mówiąc, spędziłaby tylko trzydzieści minut w jego obecności, ale już się na to przygotowała.

— Scorpius, zjedz śniadanie i poczekaj tu chwilkę, dobrze?

Skinął głową, kolorując obrazek przy stole.

Hermiona sporządziła szybko notatkę, którą chciała zostawić przy drzwiach Draco, ale zatrzymała się, gdy zrobiła zbyt duży krok nad fałszywą tablicą. Jego podwórko było istną parodią i nawet farba złuszczała się na ogrodzeniu.

 

Czekanie nikomu nie zaszkodzi.

__________________

Witajcie :) wreszcie pojawiam się z kolejnym rozdziałem tłumaczenia. Prawdopodobnie zwątpiliście, czy w ogóle kiedykolwiek to nastąpi. Ostatnio w moim życiu miało miejsce wiele istotnych rzeczy: powrót do Warszawy, nowe mieszkanie i nowa praca. Wszystko skutecznie zajmowało czas i odciągało od tłumaczeń czy pisania. No ale udało się. Jestem, wróciłam. Mam nadzieję, że uda mi się publikować regularnie, chociaż nie chcę nic obiecywać, bo sama nie wiem jak będzie. Kolejny rozdział planuję opublikować po 20 sierpnia, więc trzymajcie kciuki, żeby się udało.

Co myślicie o rozdziale? Warto było czekać? Mam nadzieję, że tak. Historia powoli się rozkręca, może trochę zbyt wolno, no ale warto czekać na więcej.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłej końcówki wakacji! Enjoy!

3 komentarze:

  1. Świetna historia! Bardzo dobrze się czyta, dziękuję, że uprzyjemniłaś mi mój poniedziałek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh! Czyli u Ciebie wszystko się poukładało! Jak wspaniale.

    Co do rozdziału. Zastanawia mnie jeden fragment:
    "Absurdalnie było być rozczarowaną, ale kontakt z dorosłymi był wręcz niemożliwy i Draco zawsze był mile widziany w pobliżu" Co to oznacza? Dlaczego ten kontakt był niemożliwy? :D Halo! Co tu się dzieje! Mów, ale już.

    Bużka!
    Win/Menc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona nie miała wielu "fanów" w wiosce. Przez swój wypadek ludzie traktowali ją jak trędowatą, bo była samotną matką. I to wszystko dlatego :)

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy