sobota, 5 czerwca 2021

[T] To, co najlepsze: Rozdział 8

 

Dwa dni później wciąż drżąc z podekscytowania, Hermina nie mogła ukryć uśmiechu na twarzy, gdy kładła Scorpiusa do łóżka. Ubrany był w swoją świeżo upraną, ulubioną piżamę, włosy sterczały mu we wszystkie strony, gdy położył głowę na poduszkę. Od kolacji z Draco dzielił Hermionę tylko jeden dzień, tylko dwie noce.

Przez cały tydzień oczekiwała z niepokojem, przepełniona podekscytowaniem, ale szybko się to zmieniło, gdy Scorpius uniósł podbródek.

Miał obgryzione i popękane paznokcie, ale mimo wszystko nadal w nich dłubał.

— Mamusiu?

Hermiona usiadła obok niego, kładąc dłoń na jego nogach pod kocem.

— Coś nie tak?

Odgarnęła włosy z jego twarzy, po czym znów spojrzała na dłonie chłopca.

Scorpius nie miał nerwowych tików, ale zawsze obgryzał paznokcie, gdy coś go niepokoiło. Powinna zauważyć to wcześniej.

— Myślisz, że Draco jest moim tatą?

Zdławiony dźwięk wyrwał się z jej ust i Hermiona z trudem odzyskała głos.

— Gdzie to słyszałeś? Jeśli to ta dziewczyna w sklepie, przysięgam…

— Starsza pani powiedziała Draco, że jego syn jest słodki i… że mamy takie same włosy. — Owinął się kocem, a na jego twarzy pojawiła się nadzieja. — Myślisz, że…?

Hermiona potrząsnęła głową.

— Nie, Draco nie jest twoim ojcem.

Jego twarz posmutniała, a paznokieć zaczepił się o zabłąkaną nitkę z koca.

— Może jest szansa — mruknął. — Nie pamiętasz, a co jeśli dlatego się tutaj przeprowadził?

— Masz niezłą wyobraźnię — wyszeptała Hermiona, przygładzając mu włosy. — Ale to nieprawda. Przykro mi, Scorpiusie.

Łagodnie skinął głową.

— Dlaczego tu nie ma mojego taty?

To pytanie padało kilka razy w roku. Czasami tuż po tym, jak widzieli ojca i syna w parku niedaleko ich domu. Czasami padało, bo mówił, że marzył o mężczyźnie, który mógłby być jego ojcem. Hermiona podejrzewała, że to tylko kwestia czasu, zanim Scorpius ponownie zada to pytanie, biorąc pod uwagę to, jak bardzo przywiązał się do Draco w tak krótkim czasie.

Jednak za każdym razem Hermiona nie mogła znaleźć właściwej odpowiedzi. Niepokoił ją widok jego zranionej twarzy i załzawionych oczu. Chciała tylko zrobić to lepiej.

Małe palce zacisnęły się na jej dłoni.

— A co jeśli nas nie chciał?

— Scorpiusie, to niemożliwe — odparła Hermiona. — Jesteś najlepszym, co spotkało ten świat.

Podnosząc jego głowę, zauważyła szklące się oczy.

— Mogę z tobą dzisiaj spać?

Już dawno mieli za sobą etap, gdy Scorpius przychodził do jej łóżka w środku nocy — bez względu na to czy miał koszmar, czy po prostu dlatego, że bardzo bał się ciemności — jednak Hermiona musiała przyznać, że czasem tęskniła za tymi nocami. Już nigdy nie będzie taki mały.

Hermiona przesunęła kciukiem po wierzchu jego dłoni.

— Tylko dzisiejsza noc, dobrze? Może wskoczysz do mojego łóżka, a ja zaraz przyjdę?

Scorpius skinął głową i zrzucił z siebie koc. Złapał wypchanego, zielonego smoka z łóżka i wybiegł z pokoju tak szybko, jak pozwalały mu jego krótkie nogi, jakby bał się, że kobieta zmieni zdanie.

Zatrzymała się na chwilę, wpatrując się w ściany pokoju, nadsłuchując, jak Scorpius szeleści kołdrą w jej pokoju tuż za korytarzem.

Czy pójście na kolację z Draco pobudziłoby optymistyczne myślenie Scorpiusa? Zmartwienie wydawało się uzasadnione, a żołądek Hermiony skręcił się. Musi się upewnić, w co się pakuje, zanim powie o wszystkim swojemu synowi. Przytaknęła, wzdychając cicho, gdy to sobie wyobrażała. Zastanawianie się, czy będzie o czym mu powiedzieć, tylko zwiększyło jej nadzieje.

Wyłącznik światła był chłodny pod jej palcami, gdy wyłączyła światło, po raz ostatni zerkając na pokój, zanim delikatnie zamknęła drzwi.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

W piątek rano dotarło do Hermiony, że nie zapytała Clary, czy mogłaby się zająć Scorpiusem przez kilka godzin w sobotę. Przygryzła wnętrze policzka, czekając, aż kobieta otworzy jej drzwi, a gdy to zrobiła, Hermiona nie zdążyła nic powiedzieć.

— Hermiono, myślałam, że będziesz dzisiaj w domu. Nie to, żebym miała coś przeciwko — dodała. — Piekę ciasteczka, jeśli chcesz wejść.

Hermiona potrząsnęła głową.

— Właściwie chciałam prosić cię o przysługę i całkowicie wyleciało mi to z głowy. Nie masz żadnych planów na jutrzejszy wieczór, prawda? — Stare drewno zaskrzypiało lekko pod jej ciężarem, gdy się przesunęła i wiatrowy gong zawirował nad jej głową. — Wiem, że to na ostatnią chwilę. Przepraszam, ja…

Clara uśmiechnęła się, robiąc szybki ruch ręką i uderzając się w ramię drewnianą łyżką.

— Nonsens, wiesz, że możesz mnie prosić o wszystko.

Hermiona złączyła dłonie i przełknęła ślinę.

— Zastanawiałam się, czy mogłabyś jutro zająć się Scorpiusem przez kilka godzin.

Clara pomachała łyżką.

— Oczywiście. Inwentaryzacja?

— Um — zaczęła Hermiona. — Niezupełnie. Mam randkę…

Oczy Clary momentalnie znalazły się w polu widzenia Hermiony i ta reakcja była bardzo komiczna.

— Z Draco — skończyła Hermiona, uśmiechając się szeroko. — Zaprosił mnie na kolację po tym, jak w tygodniu opiekował się Scorpiusem. Ale jeśli jesteś zbyt zajęta, możemy…

Łyżka wystrzeliła w górę, skutecznie ją uciszając.

— Ta randka w żadnym wypadku nie zostanie przesunięta. O której podrzucisz Scorpiusa?

— O szóstej, jeśli ci pasuje. Chciałabym się przygotować bez konieczności wyjaśniania, dokąd idę — odpowiedziała Hermiona. — On nie wie, że Draco i ja jemy kolację i wolałabym, żeby tak zostało.

Clara skinęła głową.

— Masz rację. A o której go odbierzesz? Chyba że… — Uśmiechnęła się przebiegle. — To nocna wizyta? Mogę mieć wolny pokój za dziesięć minut.

Gorąco wystąpiło na policzki Hermiony, gdy zachichotała.

— To nie będzie konieczne.

— Tym razem.

Claro.

Chichocząc pod nosem, Clara wzruszyła ramionami.

— Cieszę się z twojego powodu. Zasługujesz na dobrą zabawę, Hermiono. Cudowny romans, jeśli chcesz.

Wycofała się na ganek, opierając się na poręczy.

— To tylko pierwsza randka. Nie uprzedzajmy faktów.

Chociaż, zauważył złośliwie jej umysł, dokładnie o tym pomyślałaś. Pamiętasz, jak jego piżama zwisała nisko, odsłaniając zarys…

— Dziękuję ci. — Hermiona przeczesała włosy palcami. — Dobrze robię, nie mówiąc Scorpiusowi? Kilka dni temu zapytał, czy Draco jest jego ojcem. Martwię się, że to tylko pogłębi jego rozmyślania i rozbudzi nadzieję.

Clara zanuciła, stukając się palcem w brodę.

— Mimo że ważne jest twoje cieszenie się życiem, masz rację, chroniąc Scorpiusa. Podejrzewam, że już to wiesz. Jeśli twoja relacja z Draco rozwinie się do tego stopnia, że stanie się czymś poważnym, wtedy możesz przeprowadzić tę rozmowę.

Hermiona skinęła głową, krocząc po trawie.

— Miło usłyszeć to od kogoś innego.

— A propo Draco… — Clara uniosła brodę. — Idzie tu. Nie powinnaś kazać mu czekać. Do zobaczenia wkrótce.

Lekko machając dłonią, weszła do domu, a frontowe drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem.

Uśmiech pojawił się na twarzy Hermiony, gdy pospieszyła w kierunku Draco, spotykając go za bramą.

— Co robisz w domu? Nie powinieneś być w pracy?

Lekko się zarumienił, gdy otarł grzbiet nosa i policzki, biorąc głęboki oddech.

— Właściwie odesłali mnie do domu. Nigdy w życiu nie odsunięto mnie od pracy.

Odchylając głowę do tyłu, Hermiona przesunęła się w bok, żeby promienie słoneczne otaczały jego sylwetkę.

— Och? Co zrobiłeś?

— Kto powiedział, że coś zrobiłem?

Hermiona zachichotała.

— Skąd mam wiedzieć, że nie?

— Chcę, żebyś wiedziała, że jestem wzorowym pracownikiem — prychnął, zaciskając ręce na biodrach w sposób, który sprawiał, że wyglądał niemal matczynie. Brwi Draco zmarszczyły się, gdy parsknęła śmiechem na tę myśl.

Nie miała zamiaru podejść do niego, ale zrobiła to, jej mowa ciała odzwierciedlała jego. Kąciki jej ust drgnęły i przełknęła ślinę, by zamaskować kolejny śmiech.

— Jeśli to prawda, to dlaczego odesłali cię do domu?

Draco ścisnął grzbiet nosa.

— Nie mam ochoty ci mówić, skoro tak głęboko mnie zraniłaś.

Hermiona zauważyła, że Clara obserwuje ich zza zasłony w swojej kuchni.

— Jak mogę ci to wynagrodzić?

Palce przesunęły się po jej ramieniu, muskając nadgarstek, powodując, że oddech ugrzązł jej w gardle.

— Hmm — zadumał się Draco, a potem przybliżył się do niej, jego koszula muskała jej palce. — Może pójdziesz ze mną na kolację?

Oszołomiona radością, która ją przepełniła, Hermiona zamarła, nie wiedząc, co mogłaby odpowiedzieć.

— Już się na to zgodziłam. Zapomniałeś?

Jego twarz była pozbawiona koloru.

— Czekaj…

Hermiona postukała stopą, zakładając ręce na piersi.

— Jeśli zapomniałeś…

Nie zapomniałem. Po prostu wkładasz słowa w moje usta, wiedźmo. — Jego palce tańczyły wzdłuż jej biodra. — Nie dałoby się o tym zapomnieć, ponieważ rzadko myślałem o czymkolwiek innym.

To było to. Całkowicie ją przerósł.

Kopiąc kamień na ulicę, Hermiona przyłapała Draco na wpatrywaniu się w jej usta, gdy podniosła wzrok.

— Skąd pochodzisz?

Zamrugał, zatrzymując się na dłuższą chwilę.

— Anglia? Technicznie rzecz biorąc, mój dom rodzinny znajduje się w Wiltshire, ale wynajmuję mieszkanie w Londynie z Potterem. — Draco szedł z nią, wkładając ręce do kieszeni. — To więcej szczegółów niż potrzebowałaś?

Potrząsnęła głową.

— Cieszę się, że mogę dowiedzieć się wszystkiego, co chcesz mi powiedzieć. Chodziło mi o to, że jesteś zbyt zalotny i uprzejmy, żeby pochodzić z tego samego środowiska, co mężczyźni, których poznałam.

Hermiona przeoczyła moment, gdy jego oczy pociemniały, wpatrując się w szeleszczącą gałąź nad ich głowami.

— Serio tak jest?

— Dlaczego mówisz do swojego partnera po nazwisku? — zapytała Hermiona, zmieniając temat. Nigdy nie miała zamiaru wspominać swoich wcześniejszych prób umawiania się na randki — po prostu to się jej wymsknęło, zanim cokolwiek mogła na to poradzić.

Dłoń Draco znalazła jej dłoń i splótł ich palce.

Zauważając jego wahanie, Hermiona ścisnęła dłoń mężczyzny, nie chcąc jeszcze się rozstać. Wędrowali ścieżką w kierunku jej domu, a przez okno dostrzegła zarys blond włosów.

— To nawyk z naszych szkolnych lat. Wciąż mówi do mnie Malfoy.

Ciekawe.

— Więc byliście przyjaciółmi w szkole?

Roześmiał się.

— Absolutnie nie. Wolałbym powiedzieć, że dręczyliśmy się nawzajem, ale to była bardziej moja wina niż jego.

— To honorowe, że się do tego przyznajesz. — Jej kciuk przesuwał się po każdej kości jego kciuka i była zadowolona, widząc, że reagował na dotyk tak samo jak ona. — Jaki byłeś w szkole?

Po tak niewinnym pytaniu na jego twarzy pojawił się grymas.

— Byłem terrorystą — przyznał Draco. — Jedna dziewczyna strzaskała mi nos, gdy mieliśmy po czternaście lat.

— O mój Boże.

— Zasłużyłem na to.

— Dlaczego u licha cię uderzyła? — Hermiona spojrzała podejrzliwie. — I złamała ci nos! Na pewno na to nie zasłużyłeś.

Liście chrzęściły pod nimi, gdy zatrzymali się pod dużym drzewem.

— Zasłużyłem. Uderzyła mnie, bo byłem kompletnym dupkiem dla niej i jej przyjaciół, a jednym z nich był Potter. — Gdy wypowiedział ostatnie zdanie, uśmiech pełen zadowolenia wygiął jego usta.

Hermiona poczuła ucisk w dole brzucha.

— To była ona, prawda? Twoja dziewczyna, która…

Jego radość momentalnie została zastąpiona pozornie nieodwracalnym smutkiem.

— Tak, to była ona. Wtedy nie byliśmy nawet przyjaciółmi.

Martwiła się, że Scorpius rozbudzi swoje nadzieje, ale obawa, że z nią może być tak samo, nigdy nie przyszła jej do głowy. Najwyraźniej nadal bardzo cierpiał z powodu straty, że Hermiona martwiła się, że…

To nie były zawody, zapewniła samą siebie.

— Chcesz mi o niej opowiedzieć? Powiedziałeś, że to zrobisz.

Gałąź rzuciła cień na jego twarz.

— Nazwała mnie paskudnym, obrzydliwym karaluchem, a potem mnie, kurwa, udekorowała — wyszeptał, unosząc rękę, by zbliżyć usta do jej knykci. — Jestem świadomy, że słuchanie o niej może nie być zabawne. Więc proszę powiedz mi, jeśli kiedykolwiek poczujesz się nieswojo.

Ogarnął ją wstyd. W końcu głupio byłoby czuć, że rywalizuje z duchem.

— Wcale nie. Niedługo będziemy jeść lunch, jeśli chciałbyś do nas dołączyć. Z przyjemnością posłucham historii o czymkolwiek innym. Nie mogę obiecać, że Scorpius podzieli się kanapkami lub, że będzie słuchał, ale…

Wciąż patrzył jej w oczy, gdy ponownie pocałował jej dłoń.

— Z przyjemnością.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

To była tylko kolacja.

Pierwsza randka — nic z czym nie powinna wiązać dużych nadziei, żeby nie doprowadzić się do szaleństwa. Mimo tych wszystkich myśli Hermiona kupiła nową sukienkę w butiku niedaleko księgarni podczas przerwy na lunch. Idealnie leżała, sprawiając, że jej krągłości były widoczne tam, gdzie powinny i musiała przyznać, że koronkowy stanik, który polecił jej ekspedient, dodał jej pewności siebie.

Nikt inny go nie zobaczy, ale gdyby wszystko szło dobrze…

Hermiona stłumiła tę myśl w zarodku, a jej żołądek zacisnął się. Skłamałaby, gdyby chociaż raz o tym nie pomyślała. Draco był bardzo atrakcyjny. Jej spojrzenie czasem zatrzymywało się na nim dłużej niż powinno, jednak nie było wątpliwości, że pozostało niezauważone, ale widziała, że także na nią patrzył. Więc w sumie nie było to aż tak upokarzające.

Draco zapukał do jej drzwi i z rozmachem wyjął kwiaty zza pleców.

Zamykając drzwi, zerknęła do środka, by rzucić okiem na Clarę i upewnić się, że Scorpius nie jest na zewnątrz. Czas na tę rozmowę w końcu nadejdzie, ale nie dzisiaj. Dziś wieczorem zamierzała pozwolić temu mężczyźnie zabrać się na kolację, a Hermiona będzie się z tego cieszyć.

Splatając ich palce, przyciągnął ją do siebie. Biodro Draco lekko uderzyło w jej, a na jego ustach pojawił się uśmiech, gdy zerknął na nią.

— Zagubiona w myślach?

Hermiona uniosła brodę i ścisnęła jego dłoń.

— Jak zawsze.

Słaby wiatr śmignął obok nich, gdy Draco prowadził ich na kolację.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Bez wątpienia to była najlepsza randka, na jakiej kiedykolwiek była. Podczas gdy inni nie przejmowali się zbytnio faktem, że była samotną matką, Draco bardzo cieszyły rozmowy o Scorpiusie. Bardzo interesował się przygodami chłopca i naprawdę było to widać.

Kiedy nauczył się chodzić? Jakie było jego pierwsze słowo? Myślisz, że jest bardzo podobny do ciebie?

O tych rzeczach zawsze chciała porozmawiać, ale zazwyczaj się powstrzymywała. Wspomniała o tym, gdy jedli kolację, z roztargnieniem goniąc widelcem jedzenie po talerzu i nie patrząc mu w oczy. Ale Draco tylko się uśmiechnął i zapewnił ją, że przed nim nie musi niczego ukrywać.

Czuła ulgę, gdy po kolacji poszli na spacer. To był jej pomysł, podsycany faktem, że nie chciała, aby ta noc się skończyła, mimo że każdy krok przybliżał ich do domu.

— Jak tam w pracy?

Przełknął ślinę, muskając kciukiem jej dłoń. Zauważyła, że często to robił, ale nie narzekała.

— Pracowicie — odpowiedział. — Nie mogę ci wiele powiedzieć, ale mają wiarygodnego sprawcę morderstwa.

Hermiona skinęła głową i kosmyk włosów zsunął się z miejsca, gdzie był przypięty.

— To wspaniała wiadomość. A poza tym coś ciekawego?

Otworzył usta, a potem je zamknął.

— Nie.

Unosząc brew, lekko szturchnęła go łokciem w bok.

— Wyduś to z siebie.

— Ja nie…

— Jestem matką. Wiem, kiedy ktoś kłamie. — Hermiona zaśmiała się cicho i obserwowała, jak Draco kieruje wzrok ku niebu. — Nie musisz mi nic mówić, ale po prostu wiedz, że ja wiem.

Draco zachichotał.

— To nic ważnego, ale było źródłem mojej irytacji. Mamy nową stażystkę. Ona głównie zajmuje się dokumentacją, ale z jakiegoś powodu, bez względu dokąd idę — irytacja pojawiła się na jego twarzy — zawsze jest tuż za mną.

Hermiona przysięgła, że to nie zazdrość rozkwitła w jej żołądku i była ponad to.

— Ile ona ma lat?

— Nie wiem. Nie może mieć więcej niż dwadzieścia lat — mruknął, wzruszając ramionami.

— Hmm — zamyśliła się Hermiona. — Cóż, zapewne przywykłeś do takiej uwagi, ale czy powiedziałeś jej, żeby zostawiła cię w spokoju?

Zatrzymał się na środku ulicy, stopując ich oboje. Uśmiechając się, spytał pokornie:

Powinienem być przyzwyczajony do takiej uwagi? Możesz rozwinąć?

Niezbyt. Poczuła suchość w ustach, pomimo próby przełknięcia i spoglądały na nią ciemniejące oczy.

— Szukasz komplementu?

Kącik jego ust drgnął.

— Jeśli jesteś na tyle uprzejma, by mi go podarować.

— Nic dziwnego, że zabiega o twoją uwagę — powiedziała powoli Hermiona, jej serce waliło gwałtownie w piersi. — Jesteś wysportowany. — Nie żałowała, że to powiedziała, ale wiązała się z tym pewna słabość i nerwowość. — Jesteś atrakcyjny i wiem, że o tym wiesz. Po prostu chcesz to ode mnie usłyszeć.

— Przyłapałaś mnie — mruknął Draco, kładąc ręce na jej biodrach, gdy przyciągnął ją trochę bliżej. — Dokładnie tak jest. Czy to czyni mnie próżnym?

— Hmm, nie.

Pochylił głowę niżej, a oczy Hermiony zatrzepotały, gdy się wyciągnęła. Nawet w szpilkach nie była wystarczająco wysoka, by całkowicie zamknąć lukę. Bliskość Draco wywołała dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa, a miękkie usta musnęły jej wargi.

Komórka Hermiony zadzwoniła zbyt głośno na środku ulicy. Grzebiąc w torebce, gdy skórzany pasek tak bardzo przeszkadzał, przeprosiła:

— Bardzo przepraszam. To Scorpius. Muszę…

— Nie musisz przepraszać, Hermiono.

Wargi Draco musnęły czubek jej włosów, gdy przyłożyła telefon do ucha.

— Halo?

— Mamusiu, kiedy po mnie przyjdziesz? — spytał Scorpius, dało się wyczuć senność w jego głosie. — Nudzę się.

Hermiona potarła skroń, a frustracja uformowała się w jej brzuchu. Ona i Draco byli tak blisko…

— Niedługo będę. Czy Clara wie, że do mnie dzwonisz?

Zaledwie kilka sekund później w tle rozległ się głoś Clary.

— Scorpius, zadzwoniłeś do matki po tym, jak wyraźnie ci tego zabroniłam?

— Um — jęknął Scorpius.

Szelest, a potem cisza.

— Hermiono? — spytała Clara. — Przepraszam. Powiedziałam mu, żeby do ciebie nie dzwonił, ale i tak to zrobił, jak tylko poszłam do toalety.

Przygryzając dolną wargę, próbując ignorować palce Draco podążające wzdłuż jej kręgosłupa, Hermiona potrząsnęła głową.

— W porządku. Niedługo będę.

Clara westchnęła.

— Coś wam przerwał? — Insynuacja nie pozostała niezauważona, sądząc po parsknięciu, które usłyszała Hermiona oraz Draco. — Zrobił to, prawda? Co za mały gnojek. Cóż, wkrótce się zobaczymy. Miłego wieczoru.

Draco stłumił śmiech.

— Wkrótce się zobaczymy. — Uśmiechając się od ucha do ucha, Hermiona wrzuciła komórkę do wewnętrznej kieszeni torebki. — Nie chciałam szybko kończyć naszego wieczoru.

Założył zabłąkany kosmyk włosów za jej ucho, jego dłoń ociągała się przy tym, zanim chwyciła jej policzek.

— Będą jeszcze inne wieczory — wyszeptał Draco. — A przynajmniej mam taką nadzieję.

To było wszystko, czego brakowało jej podczas innych randek, uświadomiła sobie Hermiona z zadziwiającą przejrzystością.

— Z przyjemnością. — I decydując, że Draco zrozumie jej rozumowanie, postanowiła powiedzieć mu coś innego. — Nie powiedziałam Scorpiusowi, że idę z tobą na kolację. Jest młody i wrażliwy, a ostatnia rzecz, jakiej pragnę, to zdezorientowanie go.

— Oczywiście — odpowiedział cicho. — Jesteś fantastyczną mamą. Nie o tym rozmawiamy, prawda? Jeśli prosisz mnie, żebym nadal zachowywał się normalnie przy Scorpiusie, to nie ma problemu.

Hermiona nie była zaskoczona faktem, że wiedział, o co chce go zapytać, zanim miała ku temu okazję.

— Dziękuję. Martwiłam się, że uwierzysz, że nie traktuję tego poważnie, ale oczywiście bardzo się różnisz od wszystkich, których spotkałam.

— Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem trochę zniewieściały.

Głośny śmiech wyrwał się z jej piersi i całkowicie się w nim zatraciła. Według niej brzmiał okropnie, ale Draco nie dał znaku, że miał takie samo wrażenie.

— Masz rację.

Zatrzymali się na końcu ulicy. Jego ręce były wsunięte w kieszenie, podczas gdy ona splatała dłonie, walcząc z chęcią wiercenia się.

— Normalnie odprowadziłbym cię do twoich drzwi, ale wygląda na to, że to byłoby bezcelowe, bo musisz odebrać syna.

— Planowałeś stereotypowo pocałować mnie na werandzie?

Powietrze wydobywające się z jego płuc brzmiało podejrzanie jak na początek śmiechu.

— To zależy od tego, czy nienawidzisz stereotypów.

Hermiona stuknęła się palcem wskazującym w brodę, nucąc, gdy udawała, że się zastanawia.

— W książkach? Bez wątpienia. Ale teraz? Myślę, że z radością bym się na to zgodziła.

Draco zrobił mały krok do przodu, uśmiechając się, gdy spotkała się z nim pośrodku i pochylił się. Cichy dźwięk wydobył się z niej, gdy jego usta przycisnęły się do jej ust, a jego ręce chwyciły jej biodra. Sięgając, by wpleść palce w jego włosy, rozkoszowała się urywanym oddechem, który z siebie wydawał, gdy jej paznokcie drapały jego skórę głowy.

Była prawie pewna, że wyszeptała jego imię, a Draco mógł zrobić to samo. Kręciło jej się w głowie, ale nie zwracała zbytnio uwagi na nic poza jedną z jego dłoni ześlizgujących się po jej plecach i drugą ściskającą biodro.

Kiedy się odsunęła, Draco ponownie opadł na jej usta.

— Przepraszam — sapnął, obejmując jej twarz, zanim się odsunął.

Jego policzki były zarumienione, oczy zamglone, a Hermiona pomyślała, że podoba jej się taki rozczochrany.

Zwłaszcza gdy wiedziała, że ona to spowodowała.

— Nigdy nie musisz przepraszać, że chcesz mnie pocałować.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Zanim rozstała się z Draco, pocałował ją jeszcze cztery razy. A może to ona je inicjowała. Nie była do końca pewna, wciąż kręciło jej się w głowie po najwspanialszej nocy, którą przeżyła od dłuższego czasu.

Delikatnie się uśmiechając, Hermiona zaniosła Scorpiusa do domu, bo wyraźnie zmęczony potykał się o swoje stopy podczas krótkiego spaceru. Ze smugą czekolady w kąciku ust Scorpius spał w najlepsze, gdy posadziła do na biodrze. Nie było to wygodne nawet w najmniejszym stopniu. Jak na swój wiek szybko rósł i był najwyższy z dzieci.

Scorpius bez wątpienia ją przewyższy zanim osiągnie dorosłość — i to była myśl, którą Hermiona natychmiast odepchnęła.

Gdy weszła na górę i do jego pokoju, położyła go do łóżka i przykryła kocem. Włączając lampkę nocną, zostawiła uchylone drzwi.

Hermiona zdjęła sukienkę, walcząc z zamkiem błyskawicznym na plecach. Naciągnęła przez głowę za dużą koszulę i weszła do łóżka tylko w niej i majtkach. Zasnęła niemal od razu.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Korytarz był przewiewny, przenikliwy chłód przenikał jej skórę, gdy pchnęła drzwi od sypialni i ruszyła w stronę kuchni. Powinna była zjeść obiad, ale po ostatnich dwudziestu czterech godzinach nie było wiadomo czy zdoła zjeść cokolwiek.

Gdy skręciła za rogiem, z rękami wciśniętymi w kieszenie wełnianej piżamy, która pożyczyła od Fleur — była na nią za długa — wpadła na twardą klatkę piersiową.

— Cholera.

Oczywiście wszędzie rozpoznałaby ten głos, ale nie tutaj. Nie w Muszelce. Nie w Zakonie…

Hermiona uniosła głowę, wracały do niej wspomnienia o wyłaniającej się posiadłości, pełnej portretów i jeszcze bardziej udekorowanego sufitu.

Krzyczała i krzyczała.

Krzyczała, póki czegoś nie usłyszała, aż ktoś ją wyciągnął. Aportacja była jak przeciskanie przez rurkę. Zwymiotowała na tego, kto ją trzymał.

Stojąc przez nim, Hermiona przypomniała sobie, że to nie był Harry ani Ron.

Przełykając ciężko, spojrzała na niego. Miał cienie pod oczami i wyglądał na bardziej chudego, niż kiedykolwiek widziała. Naprawdę chciała powiedzieć coś innego, uprzejmego, ale nie zrobiła tego.

— Szatańska Pożoga jest niebezpieczna. Jak ją kontrolowałeś? — wymamrotała.

Wzdrygnął się, odwracając wzrok.

— Miałem szczęście. Nie było innych opcji, aby oddzielić nas od Śmierciożerców.

— Uratowałeś mnie.

— Nie dziękuj mi — syknął Malfoy.

Hermiona potrząsnęła głową.

— Jeśli nie mogę podziękować, może pozwolisz mi zrobić coś dla siebie? — zasugerowała, obserwując, jak unosi brew. — Nie wyglądasz, jakbyś coś jadł.

— Mówisz poważnie? — zadrwił.

— Cóż, ja też muszę coś zjeść. — Wzruszyła ramionami. — Więc, jeśli jesteś głodny, będę w kuchni.

Szturchnęła go ramieniem, gdy przechodziła obok.

Malfoy podążył za nią, a podłoga pod nim zaskrzypiała.

_____________________

Witajcie! Pojawiam się tutaj trochę niespodziewanie, ale nie chciałam czekać ze świeżo przetłumaczonym rozdziałem, więc oto jest — świeżutki, pełen emocji i akcji, czyli taki, jaki lubicie (mam nadzieję :D). Końcówka może wydawać się dość dziwna, więc możecie zacząć typować, co tam się wydarzyło i czego to dotyczy, a nóż traficie.

Wiem, że długo mnie tu nie było, ale praca i inne obowiązki kompletnie mnie obciążyły i nie miałam na nic czasu. Jednak teraz będzie trochę luźniej, dlatego postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiały co tydzień lub co dwa, w zależności od ilości rzeczy do ogarnięcia. Także mam nadzieję, że w niedługim czasie skończę to tłumaczenie. Następny rozdział planuję dodać 12 czerwca, więc oczekujcie. Edit: kolejny rozdział pojawi się 13 czerwca, z uwagi na inne ważne sprawy.

To tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!

2 komentarze:

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy