Dwa
dni później wciąż drżąc z podekscytowania, Hermina nie mogła ukryć uśmiechu na
twarzy, gdy kładła Scorpiusa do łóżka. Ubrany był w swoją świeżo upraną,
ulubioną piżamę, włosy sterczały mu we wszystkie strony, gdy położył głowę na
poduszkę. Od kolacji z Draco dzielił Hermionę tylko jeden dzień, tylko dwie
noce.
Przez
cały tydzień oczekiwała z niepokojem, przepełniona podekscytowaniem, ale szybko
się to zmieniło, gdy Scorpius uniósł podbródek.
Miał
obgryzione i popękane paznokcie, ale mimo wszystko nadal w nich dłubał.
—
Mamusiu?
Hermiona
usiadła obok niego, kładąc dłoń na jego nogach pod kocem.
—
Coś nie tak?
Odgarnęła
włosy z jego twarzy, po czym znów spojrzała na dłonie chłopca.
Scorpius
nie miał nerwowych tików, ale zawsze obgryzał paznokcie, gdy coś go niepokoiło.
Powinna zauważyć to wcześniej.
—
Myślisz, że Draco jest moim tatą?
Zdławiony
dźwięk wyrwał się z jej ust i Hermiona z trudem odzyskała głos.
—
Gdzie to słyszałeś? Jeśli to ta dziewczyna w sklepie, przysięgam…
—
Starsza pani powiedziała Draco, że jego syn jest słodki i… że mamy takie same
włosy. — Owinął się kocem, a na jego twarzy pojawiła się nadzieja. — Myślisz,
że…?
Hermiona
potrząsnęła głową.
—
Nie, Draco nie jest twoim ojcem.
Jego
twarz posmutniała, a paznokieć zaczepił się o zabłąkaną nitkę z koca.
—
Może jest szansa — mruknął. — Nie pamiętasz, a co jeśli dlatego się tutaj
przeprowadził?
—
Masz niezłą wyobraźnię — wyszeptała Hermiona, przygładzając mu włosy. — Ale to
nieprawda. Przykro mi, Scorpiusie.
Łagodnie
skinął głową.
—
Dlaczego tu nie ma mojego taty?
To
pytanie padało kilka razy w roku. Czasami tuż po tym, jak widzieli ojca i syna
w parku niedaleko ich domu. Czasami padało, bo mówił, że marzył o mężczyźnie,
który mógłby być jego ojcem. Hermiona podejrzewała, że to tylko kwestia czasu,
zanim Scorpius ponownie zada to pytanie, biorąc pod uwagę to, jak bardzo
przywiązał się do Draco w tak krótkim czasie.
Jednak
za każdym razem Hermiona nie mogła znaleźć właściwej odpowiedzi. Niepokoił ją
widok jego zranionej twarzy i załzawionych oczu. Chciała tylko zrobić to
lepiej.
Małe
palce zacisnęły się na jej dłoni.
—
A co jeśli nas nie chciał?
—
Scorpiusie, to niemożliwe — odparła Hermiona. — Jesteś najlepszym, co spotkało
ten świat.
Podnosząc
jego głowę, zauważyła szklące się oczy.
—
Mogę z tobą dzisiaj spać?
Już
dawno mieli za sobą etap, gdy Scorpius przychodził do jej łóżka w środku nocy —
bez względu na to czy miał koszmar, czy po prostu dlatego, że bardzo bał się
ciemności — jednak Hermiona musiała przyznać, że czasem tęskniła za tymi
nocami. Już nigdy nie będzie taki mały.
Hermiona
przesunęła kciukiem po wierzchu jego dłoni.
—
Tylko dzisiejsza noc, dobrze? Może wskoczysz do mojego łóżka, a ja zaraz
przyjdę?
Scorpius
skinął głową i zrzucił z siebie koc. Złapał wypchanego, zielonego smoka z łóżka
i wybiegł z pokoju tak szybko, jak pozwalały mu jego krótkie nogi, jakby bał
się, że kobieta zmieni zdanie.
Zatrzymała
się na chwilę, wpatrując się w ściany pokoju, nadsłuchując, jak Scorpius
szeleści kołdrą w jej pokoju tuż za korytarzem.
Czy
pójście na kolację z Draco pobudziłoby optymistyczne myślenie Scorpiusa?
Zmartwienie wydawało się uzasadnione, a żołądek Hermiony skręcił się. Musi się
upewnić, w co się pakuje, zanim powie o wszystkim swojemu synowi. Przytaknęła,
wzdychając cicho, gdy to sobie wyobrażała. Zastanawianie się, czy będzie o czym
mu powiedzieć, tylko zwiększyło jej nadzieje.
Wyłącznik
światła był chłodny pod jej palcami, gdy wyłączyła światło, po raz ostatni
zerkając na pokój, zanim delikatnie zamknęła drzwi.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
W
piątek rano dotarło do Hermiony, że nie zapytała Clary, czy mogłaby się zająć
Scorpiusem przez kilka godzin w sobotę. Przygryzła wnętrze policzka, czekając,
aż kobieta otworzy jej drzwi, a gdy to zrobiła, Hermiona nie zdążyła nic
powiedzieć.
—
Hermiono, myślałam, że będziesz dzisiaj w domu. Nie to, żebym miała coś
przeciwko — dodała. — Piekę ciasteczka, jeśli chcesz wejść.
Hermiona
potrząsnęła głową.
—
Właściwie chciałam prosić cię o przysługę i całkowicie wyleciało mi to z głowy.
Nie masz żadnych planów na jutrzejszy wieczór, prawda? — Stare drewno
zaskrzypiało lekko pod jej ciężarem, gdy się przesunęła i wiatrowy gong
zawirował nad jej głową. — Wiem, że to na ostatnią chwilę. Przepraszam, ja…
Clara
uśmiechnęła się, robiąc szybki ruch ręką i uderzając się w ramię drewnianą
łyżką.
—
Nonsens, wiesz, że możesz mnie prosić o wszystko.
Hermiona
złączyła dłonie i przełknęła ślinę.
—
Zastanawiałam się, czy mogłabyś jutro zająć się Scorpiusem przez kilka godzin.
Clara
pomachała łyżką.
—
Oczywiście. Inwentaryzacja?
—
Um — zaczęła Hermiona. — Niezupełnie. Mam randkę…
Oczy
Clary momentalnie znalazły się w polu widzenia Hermiony i ta reakcja była
bardzo komiczna.
—
Z Draco — skończyła Hermiona, uśmiechając się szeroko. — Zaprosił mnie na
kolację po tym, jak w tygodniu opiekował się Scorpiusem. Ale jeśli jesteś zbyt
zajęta, możemy…
Łyżka
wystrzeliła w górę, skutecznie ją uciszając.
—
Ta randka w żadnym wypadku nie zostanie przesunięta. O której podrzucisz
Scorpiusa?
—
O szóstej, jeśli ci pasuje. Chciałabym się przygotować bez konieczności
wyjaśniania, dokąd idę — odpowiedziała Hermiona. — On nie wie, że Draco i ja
jemy kolację i wolałabym, żeby tak zostało.
Clara
skinęła głową.
—
Masz rację. A o której go odbierzesz? Chyba że… — Uśmiechnęła się przebiegle. —
To nocna wizyta? Mogę mieć wolny pokój za dziesięć minut.
Gorąco
wystąpiło na policzki Hermiony, gdy zachichotała.
—
To nie będzie konieczne.
—
Tym razem.
—
Claro.
Chichocząc
pod nosem, Clara wzruszyła ramionami.
—
Cieszę się z twojego powodu. Zasługujesz na dobrą zabawę, Hermiono. Cudowny
romans, jeśli chcesz.
Wycofała
się na ganek, opierając się na poręczy.
—
To tylko pierwsza randka. Nie uprzedzajmy faktów.
Chociaż, zauważył złośliwie jej umysł,
dokładnie o tym pomyślałaś. Pamiętasz,
jak jego piżama zwisała nisko, odsłaniając zarys…
—
Dziękuję ci. — Hermiona przeczesała włosy palcami. — Dobrze robię, nie mówiąc
Scorpiusowi? Kilka dni temu zapytał, czy Draco jest jego ojcem. Martwię się, że
to tylko pogłębi jego rozmyślania i rozbudzi nadzieję.
Clara
zanuciła, stukając się palcem w brodę.
—
Mimo że ważne jest twoje cieszenie się życiem, masz rację, chroniąc Scorpiusa.
Podejrzewam, że już to wiesz. Jeśli twoja relacja z Draco rozwinie się do tego
stopnia, że stanie się czymś poważnym, wtedy możesz przeprowadzić tę rozmowę.
Hermiona
skinęła głową, krocząc po trawie.
—
Miło usłyszeć to od kogoś innego.
—
A propo Draco… — Clara uniosła brodę. — Idzie tu. Nie powinnaś kazać mu czekać.
Do zobaczenia wkrótce.
Lekko
machając dłonią, weszła do domu, a frontowe drzwi zamknęły się z cichym
kliknięciem.
Uśmiech
pojawił się na twarzy Hermiony, gdy pospieszyła w kierunku Draco, spotykając go
za bramą.
—
Co robisz w domu? Nie powinieneś być w pracy?
Lekko
się zarumienił, gdy otarł grzbiet nosa i policzki, biorąc głęboki oddech.
—
Właściwie odesłali mnie do domu. Nigdy w życiu nie odsunięto mnie od pracy.
Odchylając
głowę do tyłu, Hermiona przesunęła się w bok, żeby promienie słoneczne otaczały
jego sylwetkę.
—
Och? Co zrobiłeś?
—
Kto powiedział, że coś zrobiłem?
Hermiona
zachichotała.
—
Skąd mam wiedzieć, że nie?
—
Chcę, żebyś wiedziała, że jestem wzorowym pracownikiem — prychnął, zaciskając
ręce na biodrach w sposób, który sprawiał, że wyglądał niemal matczynie. Brwi
Draco zmarszczyły się, gdy parsknęła śmiechem na tę myśl.
Nie
miała zamiaru podejść do niego, ale zrobiła to, jej mowa ciała odzwierciedlała
jego. Kąciki jej ust drgnęły i przełknęła ślinę, by zamaskować kolejny śmiech.
—
Jeśli to prawda, to dlaczego odesłali cię do domu?
Draco
ścisnął grzbiet nosa.
—
Nie mam ochoty ci mówić, skoro tak głęboko mnie zraniłaś.
Hermiona
zauważyła, że Clara obserwuje ich zza zasłony w swojej kuchni.
—
Jak mogę ci to wynagrodzić?
Palce
przesunęły się po jej ramieniu, muskając nadgarstek, powodując, że oddech
ugrzązł jej w gardle.
—
Hmm — zadumał się Draco, a potem przybliżył się do niej, jego koszula muskała
jej palce. — Może pójdziesz ze mną na kolację?
Oszołomiona
radością, która ją przepełniła, Hermiona zamarła, nie wiedząc, co mogłaby odpowiedzieć.
—
Już się na to zgodziłam. Zapomniałeś?
Jego
twarz była pozbawiona koloru.
—
Czekaj…
Hermiona
postukała stopą, zakładając ręce na piersi.
—
Jeśli zapomniałeś…
—
Nie zapomniałem. Po prostu wkładasz
słowa w moje usta, wiedźmo. — Jego palce tańczyły wzdłuż jej biodra. — Nie
dałoby się o tym zapomnieć, ponieważ rzadko myślałem o czymkolwiek innym.
To
było to. Całkowicie ją przerósł.
Kopiąc
kamień na ulicę, Hermiona przyłapała Draco na wpatrywaniu się w jej usta, gdy
podniosła wzrok.
—
Skąd pochodzisz?
Zamrugał,
zatrzymując się na dłuższą chwilę.
—
Anglia? Technicznie rzecz biorąc, mój dom rodzinny znajduje się w Wiltshire,
ale wynajmuję mieszkanie w Londynie z Potterem. — Draco szedł z nią, wkładając
ręce do kieszeni. — To więcej szczegółów niż potrzebowałaś?
Potrząsnęła
głową.
—
Cieszę się, że mogę dowiedzieć się wszystkiego, co chcesz mi powiedzieć.
Chodziło mi o to, że jesteś zbyt zalotny i uprzejmy, żeby pochodzić z tego
samego środowiska, co mężczyźni, których poznałam.
Hermiona
przeoczyła moment, gdy jego oczy pociemniały, wpatrując się w szeleszczącą
gałąź nad ich głowami.
—
Serio tak jest?
—
Dlaczego mówisz do swojego partnera po nazwisku? — zapytała Hermiona,
zmieniając temat. Nigdy nie miała zamiaru wspominać swoich wcześniejszych prób
umawiania się na randki — po prostu to się jej wymsknęło, zanim cokolwiek mogła
na to poradzić.
Dłoń
Draco znalazła jej dłoń i splótł ich palce.
Zauważając
jego wahanie, Hermiona ścisnęła dłoń mężczyzny, nie chcąc jeszcze się rozstać.
Wędrowali ścieżką w kierunku jej domu, a przez okno dostrzegła zarys blond
włosów.
—
To nawyk z naszych szkolnych lat. Wciąż mówi do mnie Malfoy.
Ciekawe.
—
Więc byliście przyjaciółmi w szkole?
Roześmiał
się.
—
Absolutnie nie. Wolałbym powiedzieć, że dręczyliśmy się nawzajem, ale to była
bardziej moja wina niż jego.
—
To honorowe, że się do tego przyznajesz. — Jej kciuk przesuwał się po każdej
kości jego kciuka i była zadowolona, widząc, że reagował na dotyk tak samo jak
ona. — Jaki byłeś w szkole?
Po
tak niewinnym pytaniu na jego twarzy pojawił się grymas.
—
Byłem terrorystą — przyznał Draco. — Jedna dziewczyna strzaskała mi nos, gdy
mieliśmy po czternaście lat.
—
O mój Boże.
—
Zasłużyłem na to.
—
Dlaczego u licha cię uderzyła? — Hermiona spojrzała podejrzliwie. — I złamała
ci nos! Na pewno na to nie zasłużyłeś.
Liście
chrzęściły pod nimi, gdy zatrzymali się pod dużym drzewem.
—
Zasłużyłem. Uderzyła mnie, bo byłem kompletnym dupkiem dla niej i jej
przyjaciół, a jednym z nich był Potter. — Gdy wypowiedział ostatnie zdanie,
uśmiech pełen zadowolenia wygiął jego usta.
Hermiona
poczuła ucisk w dole brzucha.
—
To była ona, prawda? Twoja dziewczyna, która…
Jego
radość momentalnie została zastąpiona pozornie nieodwracalnym smutkiem.
—
Tak, to była ona. Wtedy nie byliśmy nawet przyjaciółmi.
Martwiła
się, że Scorpius rozbudzi swoje nadzieje, ale obawa, że z nią może być tak
samo, nigdy nie przyszła jej do głowy. Najwyraźniej nadal bardzo cierpiał z
powodu straty, że Hermiona martwiła się, że…
To nie były
zawody,
zapewniła samą siebie.
—
Chcesz mi o niej opowiedzieć? Powiedziałeś, że to zrobisz.
Gałąź
rzuciła cień na jego twarz.
—
Nazwała mnie paskudnym, obrzydliwym karaluchem, a potem mnie, kurwa,
udekorowała — wyszeptał, unosząc rękę, by zbliżyć usta do jej knykci. — Jestem
świadomy, że słuchanie o niej może nie być zabawne. Więc proszę powiedz mi,
jeśli kiedykolwiek poczujesz się nieswojo.
Ogarnął
ją wstyd. W końcu głupio byłoby czuć, że rywalizuje z duchem.
—
Wcale nie. Niedługo będziemy jeść lunch, jeśli chciałbyś do nas dołączyć. Z
przyjemnością posłucham historii o czymkolwiek innym. Nie mogę obiecać, że
Scorpius podzieli się kanapkami lub, że będzie słuchał, ale…
Wciąż
patrzył jej w oczy, gdy ponownie pocałował jej dłoń.
—
Z przyjemnością.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
To
była tylko kolacja.
Pierwsza
randka — nic z czym nie powinna wiązać dużych nadziei, żeby nie doprowadzić się
do szaleństwa. Mimo tych wszystkich myśli Hermiona kupiła nową sukienkę w
butiku niedaleko księgarni podczas przerwy na lunch. Idealnie leżała,
sprawiając, że jej krągłości były widoczne tam, gdzie powinny i musiała
przyznać, że koronkowy stanik, który polecił jej ekspedient, dodał jej pewności
siebie.
Nikt inny go nie
zobaczy, ale gdyby wszystko szło dobrze…
Hermiona
stłumiła tę myśl w zarodku, a jej żołądek zacisnął się. Skłamałaby, gdyby
chociaż raz o tym nie pomyślała. Draco był bardzo atrakcyjny. Jej spojrzenie
czasem zatrzymywało się na nim dłużej niż powinno, jednak nie było wątpliwości,
że pozostało niezauważone, ale widziała, że także na nią patrzył. Więc w sumie
nie było to aż tak upokarzające.
Draco
zapukał do jej drzwi i z rozmachem wyjął kwiaty zza pleców.
Zamykając
drzwi, zerknęła do środka, by rzucić okiem na Clarę i upewnić się, że Scorpius
nie jest na zewnątrz. Czas na tę rozmowę w końcu nadejdzie, ale nie dzisiaj.
Dziś wieczorem zamierzała pozwolić temu mężczyźnie zabrać się na kolację, a
Hermiona będzie się z tego cieszyć.
Splatając
ich palce, przyciągnął ją do siebie. Biodro Draco lekko uderzyło w jej, a na
jego ustach pojawił się uśmiech, gdy zerknął na nią.
—
Zagubiona w myślach?
Hermiona
uniosła brodę i ścisnęła jego dłoń.
—
Jak zawsze.
Słaby
wiatr śmignął obok nich, gdy Draco prowadził ich na kolację.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Bez
wątpienia to była najlepsza randka, na jakiej kiedykolwiek była. Podczas gdy
inni nie przejmowali się zbytnio faktem, że była samotną matką, Draco bardzo
cieszyły rozmowy o Scorpiusie. Bardzo interesował się przygodami chłopca i
naprawdę było to widać.
Kiedy nauczył się
chodzić? Jakie było jego pierwsze słowo? Myślisz, że jest bardzo podobny do
ciebie?
O
tych rzeczach zawsze chciała porozmawiać, ale zazwyczaj się powstrzymywała.
Wspomniała o tym, gdy jedli kolację, z roztargnieniem goniąc widelcem jedzenie
po talerzu i nie patrząc mu w oczy. Ale Draco tylko się uśmiechnął i zapewnił
ją, że przed nim nie musi niczego ukrywać.
Czuła
ulgę, gdy po kolacji poszli na spacer. To był jej pomysł, podsycany faktem, że
nie chciała, aby ta noc się skończyła, mimo że każdy krok przybliżał ich do
domu.
—
Jak tam w pracy?
Przełknął
ślinę, muskając kciukiem jej dłoń. Zauważyła, że często to robił, ale nie
narzekała.
—
Pracowicie — odpowiedział. — Nie mogę ci wiele powiedzieć, ale mają
wiarygodnego sprawcę morderstwa.
Hermiona
skinęła głową i kosmyk włosów zsunął się z miejsca, gdzie był przypięty.
—
To wspaniała wiadomość. A poza tym coś ciekawego?
Otworzył
usta, a potem je zamknął.
—
Nie.
Unosząc
brew, lekko szturchnęła go łokciem w bok.
—
Wyduś to z siebie.
—
Ja nie…
—
Jestem matką. Wiem, kiedy ktoś kłamie. — Hermiona zaśmiała się cicho i
obserwowała, jak Draco kieruje wzrok ku niebu. — Nie musisz mi nic mówić, ale
po prostu wiedz, że ja wiem.
Draco
zachichotał.
—
To nic ważnego, ale było źródłem mojej irytacji. Mamy nową stażystkę. Ona głównie
zajmuje się dokumentacją, ale z jakiegoś powodu, bez względu dokąd idę —
irytacja pojawiła się na jego twarzy — zawsze jest tuż za mną.
Hermiona
przysięgła, że to nie zazdrość rozkwitła w jej żołądku i była ponad to.
—
Ile ona ma lat?
—
Nie wiem. Nie może mieć więcej niż dwadzieścia lat — mruknął, wzruszając
ramionami.
—
Hmm — zamyśliła się Hermiona. — Cóż, zapewne przywykłeś do takiej uwagi, ale
czy powiedziałeś jej, żeby zostawiła cię w spokoju?
Zatrzymał
się na środku ulicy, stopując ich oboje. Uśmiechając się, spytał pokornie:
—
Powinienem być przyzwyczajony do
takiej uwagi? Możesz rozwinąć?
Niezbyt. Poczuła suchość w ustach,
pomimo próby przełknięcia i spoglądały na nią ciemniejące oczy.
—
Szukasz komplementu?
Kącik
jego ust drgnął.
—
Jeśli jesteś na tyle uprzejma, by mi go podarować.
—
Nic dziwnego, że zabiega o twoją uwagę — powiedziała powoli Hermiona, jej serce
waliło gwałtownie w piersi. — Jesteś wysportowany. — Nie żałowała, że to
powiedziała, ale wiązała się z tym pewna słabość i nerwowość. — Jesteś
atrakcyjny i wiem, że o tym wiesz. Po
prostu chcesz to ode mnie usłyszeć.
—
Przyłapałaś mnie — mruknął Draco, kładąc ręce na jej biodrach, gdy przyciągnął
ją trochę bliżej. — Dokładnie tak jest. Czy to czyni mnie próżnym?
—
Hmm, nie.
Pochylił
głowę niżej, a oczy Hermiony zatrzepotały, gdy się wyciągnęła. Nawet w
szpilkach nie była wystarczająco wysoka, by całkowicie zamknąć lukę. Bliskość
Draco wywołała dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa, a miękkie usta musnęły jej wargi.
Komórka
Hermiony zadzwoniła zbyt głośno na środku ulicy. Grzebiąc w torebce, gdy
skórzany pasek tak bardzo przeszkadzał, przeprosiła:
—
Bardzo przepraszam. To Scorpius. Muszę…
—
Nie musisz przepraszać, Hermiono.
Wargi
Draco musnęły czubek jej włosów, gdy przyłożyła telefon do ucha.
—
Halo?
—
Mamusiu, kiedy po mnie przyjdziesz? — spytał Scorpius, dało się wyczuć senność
w jego głosie. — Nudzę się.
Hermiona
potarła skroń, a frustracja uformowała się w jej brzuchu. Ona i Draco byli tak
blisko…
—
Niedługo będę. Czy Clara wie, że do mnie dzwonisz?
Zaledwie
kilka sekund później w tle rozległ się głoś Clary.
—
Scorpius, zadzwoniłeś do matki po tym, jak wyraźnie ci tego zabroniłam?
—
Um — jęknął Scorpius.
Szelest,
a potem cisza.
—
Hermiono? — spytała Clara. — Przepraszam. Powiedziałam mu, żeby do ciebie nie
dzwonił, ale i tak to zrobił, jak tylko poszłam do toalety.
Przygryzając
dolną wargę, próbując ignorować palce Draco podążające wzdłuż jej kręgosłupa,
Hermiona potrząsnęła głową.
—
W porządku. Niedługo będę.
Clara
westchnęła.
—
Coś wam przerwał? — Insynuacja nie pozostała niezauważona, sądząc po
parsknięciu, które usłyszała Hermiona oraz Draco. — Zrobił to, prawda? Co za
mały gnojek. Cóż, wkrótce się zobaczymy. Miłego wieczoru.
Draco
stłumił śmiech.
—
Wkrótce się zobaczymy. — Uśmiechając się od ucha do ucha, Hermiona wrzuciła
komórkę do wewnętrznej kieszeni torebki. — Nie chciałam szybko kończyć naszego
wieczoru.
Założył
zabłąkany kosmyk włosów za jej ucho, jego dłoń ociągała się przy tym, zanim
chwyciła jej policzek.
—
Będą jeszcze inne wieczory — wyszeptał Draco. — A przynajmniej mam taką
nadzieję.
To
było wszystko, czego brakowało jej podczas innych randek, uświadomiła sobie
Hermiona z zadziwiającą przejrzystością.
—
Z przyjemnością. — I decydując, że Draco zrozumie jej rozumowanie, postanowiła
powiedzieć mu coś innego. — Nie powiedziałam Scorpiusowi, że idę z tobą na
kolację. Jest młody i wrażliwy, a ostatnia rzecz, jakiej pragnę, to
zdezorientowanie go.
—
Oczywiście — odpowiedział cicho. — Jesteś fantastyczną mamą. Nie o tym
rozmawiamy, prawda? Jeśli prosisz mnie, żebym nadal zachowywał się normalnie
przy Scorpiusie, to nie ma problemu.
Hermiona
nie była zaskoczona faktem, że wiedział, o co chce go zapytać, zanim miała ku
temu okazję.
—
Dziękuję. Martwiłam się, że uwierzysz, że nie traktuję tego poważnie, ale
oczywiście bardzo się różnisz od wszystkich, których spotkałam.
—
Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem trochę zniewieściały.
Głośny
śmiech wyrwał się z jej piersi i całkowicie się w nim zatraciła. Według niej
brzmiał okropnie, ale Draco nie dał znaku, że miał takie samo wrażenie.
—
Masz rację.
Zatrzymali
się na końcu ulicy. Jego ręce były wsunięte w kieszenie, podczas gdy ona
splatała dłonie, walcząc z chęcią wiercenia się.
—
Normalnie odprowadziłbym cię do twoich drzwi, ale wygląda na to, że to byłoby
bezcelowe, bo musisz odebrać syna.
—
Planowałeś stereotypowo pocałować mnie na werandzie?
Powietrze
wydobywające się z jego płuc brzmiało podejrzanie jak na początek śmiechu.
—
To zależy od tego, czy nienawidzisz stereotypów.
Hermiona
stuknęła się palcem wskazującym w brodę, nucąc, gdy udawała, że się zastanawia.
—
W książkach? Bez wątpienia. Ale teraz? Myślę, że z radością bym się na to
zgodziła.
Draco
zrobił mały krok do przodu, uśmiechając się, gdy spotkała się z nim pośrodku i
pochylił się. Cichy dźwięk wydobył się z niej, gdy jego usta przycisnęły się do
jej ust, a jego ręce chwyciły jej biodra. Sięgając, by wpleść palce w jego
włosy, rozkoszowała się urywanym oddechem, który z siebie wydawał, gdy jej
paznokcie drapały jego skórę głowy.
Była
prawie pewna, że wyszeptała jego imię, a Draco mógł zrobić to samo. Kręciło jej
się w głowie, ale nie zwracała zbytnio uwagi na nic poza jedną z jego dłoni
ześlizgujących się po jej plecach i drugą ściskającą biodro.
Kiedy
się odsunęła, Draco ponownie opadł na jej usta.
—
Przepraszam — sapnął, obejmując jej twarz, zanim się odsunął.
Jego
policzki były zarumienione, oczy zamglone, a Hermiona pomyślała, że podoba jej
się taki rozczochrany.
Zwłaszcza
gdy wiedziała, że ona to spowodowała.
—
Nigdy nie musisz przepraszać, że chcesz mnie pocałować.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Zanim
rozstała się z Draco, pocałował ją jeszcze cztery razy. A może to ona je
inicjowała. Nie była do końca pewna, wciąż kręciło jej się w głowie po
najwspanialszej nocy, którą przeżyła od dłuższego czasu.
Delikatnie
się uśmiechając, Hermiona zaniosła Scorpiusa do domu, bo wyraźnie zmęczony potykał
się o swoje stopy podczas krótkiego spaceru. Ze smugą czekolady w kąciku ust
Scorpius spał w najlepsze, gdy posadziła do na biodrze. Nie było to wygodne
nawet w najmniejszym stopniu. Jak na swój wiek szybko rósł i był najwyższy z
dzieci.
Scorpius
bez wątpienia ją przewyższy zanim osiągnie dorosłość — i to była myśl, którą
Hermiona natychmiast odepchnęła.
Gdy
weszła na górę i do jego pokoju, położyła go do łóżka i przykryła kocem.
Włączając lampkę nocną, zostawiła uchylone drzwi.
Hermiona
zdjęła sukienkę, walcząc z zamkiem błyskawicznym na plecach. Naciągnęła przez
głowę za dużą koszulę i weszła do łóżka tylko w niej i majtkach. Zasnęła niemal
od razu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Korytarz był
przewiewny, przenikliwy chłód przenikał jej skórę, gdy pchnęła drzwi od
sypialni i ruszyła w stronę kuchni. Powinna była zjeść obiad, ale po ostatnich
dwudziestu czterech godzinach nie było wiadomo czy zdoła zjeść cokolwiek.
Gdy skręciła za
rogiem, z rękami wciśniętymi w kieszenie wełnianej piżamy, która pożyczyła od
Fleur — była na nią za długa — wpadła na twardą klatkę piersiową.
— Cholera.
Oczywiście
wszędzie rozpoznałaby ten głos, ale nie tutaj. Nie w Muszelce. Nie w Zakonie…
Hermiona uniosła
głowę, wracały do niej wspomnienia o wyłaniającej się posiadłości, pełnej
portretów i jeszcze bardziej udekorowanego sufitu.
Krzyczała i
krzyczała.
Krzyczała, póki
czegoś nie usłyszała, aż ktoś ją wyciągnął. Aportacja była jak przeciskanie
przez rurkę. Zwymiotowała na tego, kto ją trzymał.
Stojąc przez nim,
Hermiona przypomniała sobie, że to nie był Harry ani Ron.
Przełykając
ciężko, spojrzała na niego. Miał cienie pod oczami i wyglądał na bardziej
chudego, niż kiedykolwiek widziała. Naprawdę chciała powiedzieć coś innego,
uprzejmego, ale nie zrobiła tego.
— Szatańska
Pożoga jest niebezpieczna. Jak ją kontrolowałeś? — wymamrotała.
Wzdrygnął się,
odwracając wzrok.
— Miałem
szczęście. Nie było innych opcji, aby oddzielić nas od Śmierciożerców.
— Uratowałeś
mnie.
— Nie dziękuj mi
— syknął Malfoy.
Hermiona
potrząsnęła głową.
— Jeśli nie mogę podziękować,
może pozwolisz mi zrobić coś dla siebie? — zasugerowała, obserwując, jak unosi
brew. — Nie wyglądasz, jakbyś coś jadł.
— Mówisz
poważnie? — zadrwił.
— Cóż, ja też
muszę coś zjeść. — Wzruszyła ramionami. — Więc, jeśli jesteś głodny, będę w
kuchni.
Szturchnęła go
ramieniem, gdy przechodziła obok.
Malfoy podążył za
nią, a podłoga pod nim zaskrzypiała.
_____________________
Witajcie! Pojawiam się tutaj trochę niespodziewanie, ale nie chciałam czekać ze świeżo przetłumaczonym rozdziałem, więc oto jest — świeżutki, pełen emocji i akcji, czyli taki, jaki lubicie (mam nadzieję :D). Końcówka może wydawać się dość dziwna, więc możecie zacząć typować, co tam się wydarzyło i czego to dotyczy, a nóż traficie.
Wiem, że długo mnie tu nie było, ale praca i inne obowiązki kompletnie mnie obciążyły i nie miałam na nic czasu. Jednak teraz będzie trochę luźniej, dlatego postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiały co tydzień lub co dwa, w zależności od ilości rzeczy do ogarnięcia. Także mam nadzieję, że w niedługim czasie skończę to tłumaczenie. Następny rozdział planuję dodać 12 czerwca, więc oczekujcie. Edit: kolejny rozdział pojawi się 13 czerwca, z uwagi na inne ważne sprawy.
To tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Czy to ostatnie to sen Hermiony?
OdpowiedzUsuńTak, Hermiona coraz częściej będzie miała takie sny.
Usuń