środa, 21 maja 2025

[T] Hot for Teacher: Nie-bzykanie

 

— Profesor Granger! Wielka niespodzianka widzieć cię na trybunach — profesor Slughorn powitał Hermionę z entuzjazmem.

— Uznałam, że powinnam wesprzeć mój dom. W końcu gramy ze Slytherinem.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko, dołączając do mężczyzny i Neville’a Longbottoma, który dawno temu objął stanowisko profesora zielarstwa i był obecnym opiekunek Gryffindoru.

— Myślałem, że nienawidzisz Quidditcha, Hermiono — skwitował Neville.

— Nie nienawidzę Quidditcha. Po prostu nie uważam go za szczególnie stymulujący. Ale teraz jestem profesorem i absolwentką Gryffindoru. Nie zaszkodzi od czasu do czasu pokazać trochę sportowego ducha.

— Oczywiście, że tak, moja droga. I niech wygra najlepszy. Oczywiście będzie to Slytherin.

Neville przewrócił oczami.

— Horacy, naprawdę chcesz się przekomarzać z Gryfonami?

Profesor Slughorn parsknął śmiechem.

— Pomijając rywalizację domów, Slytherin ma w tym roku świetną drużynę. Najlepszego szukającego od czasów Draco Malfoya.

Hermiona poczuła, że jej uszy robią się różowe na wspomnienie Draco. Nawiasem mówiąc, gdzie on się podziewał? Rozejrzała się po trybunie i ze zdumieniem zauważyła, że oprócz wielu członków kadry nauczycielskiej Hogwartu, znajdowało się tu wielu darczyńców, którzy przyszli okazać wsparcie jednej z dwóch rywalizujących drużyn. Niestety nie dostrzegła wśród nich Draco.

— Szukasz kogoś, Hermiono? — zapytał Neville.

Hermiona szybko odwróciła głowę ku niemu.

— Nic z tych rzeczy. Po prostu nie zdawałam sobie sprawy, ilu darczyńców przyszło obejrzeć mecz.

Profesor Slughorn skinął głową.

— Żaden mecz nie przyciąga ich tak wielu jak starcie Gryffindoru ze Slytherinem. Chyba że to mecz finałowy. A skoro mowa o wsparciu dla Slytherinu, panie Malfoy, jak cudownie pana widzieć!

Hermiona szybko się przekręciła i zobaczyła przystojnego blondyna, byłego Ślizgona, uśmiechającego się szeroko, gdy ścisnął dłoń profesora Slughorna. Musiała się uszczypnąć, żeby się na niego nie gapić.

Nigdy nie widziała go ubranego tak na luzie. Zamiast swoich zwykłych szat miał na sobie parę ciemnych dżinsów i zieloną koszulę moro z lekko podwiniętymi rękawami. Jego jasne blond włosy były tak seksownie potargane, że Hermiona nie mogła się powstrzymać od fantazjowania o przeczesaniu dłonią tej idealnej czupryny. Pomimo mugolskiego stroju wyglądał bardzo ślizgońsko.

Nie trzeba dodawać, że życzyła sobie, aby mogli pominąć mecz i udać się do jej pokoju i ujeżdżać go, dopóki oboje nie postradają zmysłów.

— Profesorze Longbottom — Draco zwrócił się do Neville’a z serdeczną formalnością, pomimo faktu, że był dla niego bezwzględnym tyranem w szkole.

— Malfoy.

Neville nie wydawał się zbyt chętny do dłuższej rozmowy z Draco, biorąc pod uwagę, że to ten mężczyzna splatał mu sznurowadła, gdy mieli jedenaście lat.

Draco zwrócił się do Hermiony.

— Profesor Granger. Wspaniale znowu cię widzieć.

Poza kącikiem ust, który lekko się uniósł, gdy się z nią przywitał, jego twarz pozostawała uosobieniem opanowania i etykiety Ślizgona.

Hermiona jednak nie była taka spokojna. Nie mogła powstrzymać rumieńca na policzkach, gdy powitało ją to ciacho.

— Panie Malfoy, dołączysz do nas?

Draco zignorował lekki grymas na twarzy Neville’a na propozycję Hermiony i przytaknął z uprzejmością.

— Będę zachwycony.

Usiadł po drugiej stronie Hermiony, z dala od Neville’a. Gdy się o nią otarł, poczuła czysty zapach jego wody kolońskiej, co podświadomie dodała do stale rosnącej listy rzeczy, które w tym mężczyźnie pozostawiały wrażenie na jej majtkach. Usiadł wystarczająco blisko, by czuła się skrępowana każdym oddechem. Z pewnością słyszał, jak serce waliło w jej piersi.

Draco przygryzł szczękę od środka, żeby nie jęknąć z powodu tego, jak bardzo chciał pocałować Hermionę. Była taka piękna, w obcisłym, szkarłatnym swetrze, który opinał jej krągłości w genialny sposób… akurat na tyle, by kusić. Kiedy usiadł obok niej, próbował poprawić spodnie, ponieważ nie mógł powstrzymać się od wąchania jej wywołujących erekcje perfum, kiedy wcisnął się w siedzenie obok niej. Jej skóra była tak gładka i zdawała się błagać, by jej dotknął. Dlaczego uważał, że dobrym pomysłem będzie, żeby poszli razem na mecz Quidditcha w Hogwarcie? To była ich trzecia randka i cholernie chciał ją pocałować!

Zdecydował się pochylić na tyle, by szepnąć, tak by tylko ona mogła usłyszeć:

— Bądź gotowa na moje żarty później. Po tym, jak Slytherin zmiażdży Gryffindor, będę absolutnie niemożliwy.

Na jej twarzy pojawił się mały uśmiech.

— Zawsze byłeś niemożliwy. A kiedy Gryffindor wygra, z pewnością odwdzięczę się tym samym.

Draco zagryzł wargę, by stłumić uśmieszek, który zdradziecko usiłował pojawić się na jego ustach. Jego głos był chrapliwym szeptem:

— Nie mogę się doczekać.

Opuścił rękę na bok i musnął jej dłoń knykciami, wysyłając fale uderzeniowe przez swoje ciało przy drobnym, fizycznym kontakcie.

Hermiona była niemal pewna, że nie przeżyje tego meczu. Seksowny głos Draco Malfoya i jego ręka dotykająca jej z pewnością roztopiłyby ją w kałużę na trybunach, niczym Zła Czarownica z Zachodu. Kiedy przejechał knykciami po jej dłoni, poczuła wstrząs elektryczny, który pełzł wzdłuż jej kręgosłupa i brzucha. Weź. Się. W. Garść. On tylko dotknął twojej dłoni, a ty, do cholery, prawie miałaś orgazm.

Neville zerknął kątem oka, by zobaczyć, że Hermiona i Draco mają podobne miny na zarumienionych twarzach, ich oczy były zaszklone, a źrenice rozszerzone. Przez chwilę zastanawiał się, czy zostali zaczarowani, dopóki nie zobaczył, jak Malfoy przejeżdża grzbietem dłoni po ręce Hermiony. Jego oczy lekko się rozszerzyły i otrząsnął się. Może to jego ktoś przeklął, bo nie było mowy, żeby to, co widzi, działo się naprawdę.

Zaryzykował kolejne spojrzenie i dostrzegł, że para siedzi, stykając się udami. Oboje wydawali się oddychać ciężej niż zwykle. Neville przewrócił oczami, widząc dwójkę dorosłych, na których działały hormony, próbujących bezskutecznie ukryć wyraźne zainteresowanie drugą osobą. Cicho się zaśmiał.

— Coś cię śmieszy, Neville? — zapytał profesor Slughorn.

Neville pokręcił głową i zwrócił się do kolegi i opiekuna jednego z domów.

— Tylko myślałem, Horacy. Uczymy nastolatki dla zarobku. Zastanawiam się, czy jest możliwe, że kiedykolwiek dorośniemy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Scorpius siedział na trybunach między Albusem i Simonem, z lekko zmarszczonym czołem. Nie przepadał za Quidditchem, ale zostałby niezłe bęcki od współlokatorów, gdyby nie poszedł na mecz Gryffindoru ze Slytherinem.

To było takie głupie. Quidditch. Po prostu kolejny sposób na wzajemne dręczenie się skłóconych domów. Poza tym Gryfoni byli totalnymi kretynami, podczas rozmów o słynnych czarownicach i czarodziejach, którzy pochodzili z ich domu.

Na przykład Rose Weasley. Zawsze paradowała po zamku z nosem w górze, bo jej ojciec był cholernym bohaterem wojennym. Co czyniło tak wyjątkową? Ojcem Albusa był Harry Potter i chłopak nie przechwalał się tym. Pamiętał, jak na początku tego roku, kiedy została ścigającą w drużynie Gryffindoru, była absolutnie nie do zniesienia. Non stop gadała, że jej ciotka Ginny była jedną z najlepszych ścigających, jaką kiedykolwiek miały Harpie z Holyhead. To tak jakby… tak.. wiem. Znowu… to mama Albusa. Głupia Rose Weasley i jej irytujące, rude włosy. Zawsze wyrywała się do odpowiedzi na zajęciach, odpowiadając na każde cholerne pytanie, jakie zadawali profesorowie.

Nie wspominając o bracie Albusa, Jamesie Potterze, Królu Gryffindoru. Zdaniem Scorpiusa był najgorszym łobuzem w całej szkole. Nigdy nie przepuścił okazji, żeby czepiać się Ślizgonów. Co w ogóle sprawiało, że Gryfoni byli tacy wspaniali?

— W porządku, stary?

Albus zwrócił się do swojego zamyślonego przyjaciela.

Scorpius pokręcił głową.

— Po prostu nie chcę tu być.

— Co twój tata sądzi o tym, że nie lubisz Quidditcha? — zapytał Albus.

— Nic. Wydaje mi się, że zbytnio go to nie obchodzi. Nauczył mnie latać i bardzo to lubię, ale Quidditch jest cholernie nudny.

Albus przewrócił oczami.

— Masz szczęście. Mój tata zachował się jak skończony palant, gdy mu powiedziałem, że nie lubię Quidditcha. Kupił mi Błyskawicę 3000 na urodziny w tym roku. Nawet nie wyjąłem jej z pudełka.

Simon i Scorpius spojrzeli na niego z niedowierzaniem. Simon zabrał głos:

— Stary. Jeśli jej nie chcesz, daj mi ją. Ja na niej, kurwa, polatam.

Scorpius wtrącił się.

— Tak, albo ja. Jestem jego najlepszym przyjacielem.

Simon przewrócił oczami.

— Obaj macie bogatych tatusiów. Ja jestem cholernym wieśniakiem. Możecie we mnie rzucać resztkami.

Albus mówił spokojnie, nie mrugając.

— Rozważam użycie jej do posprzątania pokoju. Ma doskonałe rozmieszczenie włókien do zbierania kurzu.

Simon pokręcił głową.

— Albusie, czy ktoś ci kiedykolwiek powiedział, że jesteś najdziwniejszą osobą na tym świecie, na Merlina?

Albus skinął głową.

— Wiele razy.

— TERAZ CZAS NA DRUŻYNĘ GRYFFINDORU Z NOWĄ SZUKAJĄCĄ, ROSE WEASLEY! TO Z PEWNOŚCIĄ OBIECUJĄCY NOWY TALENT W DRUŻYNIE. TA DZIEWCZYNA MA QUIDDITCHA WE KRWI, PANIE I PANOWIE!

Scorpis przewrócił oczami i przyłożył Omnikulary do twarzy. Założyłby się o wszystko, że ten mały, wyniosły słodziak wyglądał teraz na cholernie zadowoloną. Nie żeby chciał na nią patrzyć, czy coś, ale no weź! Scorpius przeskanował powietrze wokół drużyny Gryffindoru, mających na twarzach  identyczne, niezaprzeczalne samouwielbienie szyderstwa. Tak cholernie typowe.

Zauważył też… Chwila. Co do cholery? Przyłożył Omnikulary do twarzy.

Albus i Simon przenieśli na niego swoją uwagę. Wyglądał, jakby został trafiony Zaklęciem Wiążącym Ciało. Miał szeroko otwarte oczy, przestał mrugać i lekko otworzył usta.

Albus szturchnął go.

— Stary, wszyscy wiemy, że skrycie podkochujesz się w Rose i w ogóle, ale nie ma mowy, że wygląda tak dobrze w stroju do gry. Chodzi mi o te rude włosy…

— Nie, debilu. Spójrz! Na trybunę kadry nauczycielskiej i darczyńców. Co widzisz?

Scorpius podał mu Omnikulary. Albus rozejrzał się po trybunach.

— No cóż, zobaczmy. Jest Sluggy. Jak zwykle nawalony prawie w trupa. Widzę profesora Longbottoma z jego zarośniętymi brwiami. Boże, chciałbym takie mieć. I jest… uuuuuu! Czy to twój tata? Siedzi z profesor Granger? No, no, no, to jest interesujące.

Simon wyciągnął ręce po Omnikulary.

— Daj mi zobaczyć! Podaj mi je, Albusie! — Przysunął urządzenie do twarzy, a Scorpius zrobił się biały jak ściana, gdy twarz przyjaciela rozciągnęła się w powolnym, szerokim uśmiechu. — Wciąż chcesz nam wmawiać, że twój tata nie rucha profesor Granger?

Scorpius pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Nie może. Nie ma mowy.

Za tym postulatem nie kryło się zbytnie przekonanie. Głównie próbował przekonać samego siebie.

Simon uśmiechnął się krzywo.

Jasne. Dlatego ciągle się do niej uśmiecha. Spójrz na ten rumieniec profesor Granger. Och, zdecydowanie się pieprzyli.

Albus położył rękę na ramieniu Scorpiusa.

— Powiem ci coś pocieszające, Scorp. W tej chwili się nie ruchają.

Scorpius odwrócił się do przyjaciela z iście malfoyowskim wyrazem twarzy.

— W jaki dokładnie sposób ma to mi poprawić humor?

Albus wzruszył ramionami.

— Nie mówiłem, że poprawi ci humor. Chciałem cię tylko pocieszyć.

Simon kontynuował obserwację pary.

— Och, Merlinie, on zakłada jej włosy za ucho. Teraz szepta jej coś do ucha. Scorpius, ty szczęściarzu, będziesz miał bardzo smakowitą, nową mamusię.

Scorpius uderzył Simona w ramię.

— Zamknij się, ty durniu! Oni się nie bzykają!

Albus zmrużył oczy i przechylił głowę na bok.

— Dokładnie. Po przyjacielsku oglądają razem mecz Quidditcha. To część nie-bzykania.

Scorpius uniósł brew.

— Co masz na myśli?

Albus przewrócił oczami.

— Merlinie, jesteś beznadziejny w kontaktach z dziewczynami, prawda? Chyba nie powinienem być zaskoczony tym listem, który wysłałeś do profesor Granger. Nie możesz po prostu się pojawić i ruchać dziewczyny. Musisz ją uwieść. Małymi kroczkami. „Nie-bzykanie” to wszystko, co robisz, by oczarować dziewczynę, żeby móc przejść do części z pieprzeniem. Wygląda na to, że twój tata jest w tym cholernym artystą. Przypadkowe dotykanie, szepty do ucha. On nawet ją rozśmiesza.

Scorpius zmrużył oczy.

— Czyli to znaczy, że…?

Albus skinął głową.

— Po meczu zamierza ją wyruchać na umór.

Simon uniósł brew.

— Skąd ty wiesz tyle o dziewczynach, Al? Przecież one w ogóle cię nie lubią.

Albus skinął głową z roztargnieniem.

— Czytam dużo erotyki. Moja mama trzyma w całym domu mnóstwo sprośnych książek. Mogę ci opowiedzieć ze szczegółami, jak doprowadzić trzydziestoletnią kobietę do orgazmu. Ale tylko w teorii. W rzeczywistości myślę, że zemdlałbym, gdybym zobaczył ramiączko stanika dziewczyny.

Scorpius już dawno przestał śledzić rozmowę. Nie mógł wyrzucić z głowy słów Albusa. Po meczu zamierza ją wyruchać. Chyba mu niedobrze. Zamierzał obrzygać trybuny Quidditcha. Zaraz po dziewczynach z piątego roku Slytherinu. To będzie upokarzające, a potem chłopaki porządnie go spiorą, ale nie mógł się powstrzymać.

Nie wierzył w zachowanie swojego ojca. To było nie do pomyślenia, żeby osoba, którą podziwiał najbardziej na świecie, zamierzała ukraść jego kobietę marzeń. Nie mógł w to uwierzyć. Nie zrobił tego. Dopóki nie zobaczy tego na własne oczy.

___________

Witajcie :) wiem, że nikt się tego nie spodziewał, ale jestem i mam się dobrze. Powoli ogarniam życie i kolejne rozdziały tego tłumaczenia. Dziś wpadnie trzy rozdziały, bo dlaczego by nie? Miłej lektury!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy