sobota, 5 lipca 2025

[T] Hot for Teacher: Kobieta, o którą warto walczyć

 

Gdy Scorpius wszedł do Wielkiej Sali, minął Rose Weasley, na moment zwracając na nią uwagę, zanim się zarumieniła i odwróciła wzrok. Nie był pewien dlaczego, ale w tamtej chwili poczuł się z siebie dumny i nie mógł powstrzymać uśmieszku na twarzy.

Simon zmrużył oczy, gdy Scorpius usiadł.

— Co cię tak rozweseliło?

— Nic takiego. Po prostu ładny dzień — powiedział Scorpius radosnym tonem, zajadając się kiełbaskami i jajecznicą.

Albus przewrócił oczami. Nie przegapił interakcji kuzynki Rose i Scorpiusa. Szczerze mówiąc, byli żenujący. Żadne z nich się nie przyznało, że lubi drugie, a zamiast tego upierali się przy pozostaniu pseudo-wrogami. Miał tylko nadzieję, że wkrótce skończą z tymi szopkami i coś z tym zrobią. W przeciwnym razie za dwadzieścia lat będą jak ciotka Hermiona i ojciec Scorpiusa. A skoro o tym mowa…

— Hej, Scorp. Dziś rano widziałem coś, o czym chyba powinienem ci powiedzieć — mruknął Albus wystarczająco cicho, by usłyszał to tylko Scorpius.

Ten wyprostował się i próbował unikać wzroku przyjaciela.

— Albusie — westchnął. — Jeśli chodzi o te kichające muchołówki, to gwarantuję ci, że jesteś jedyną osobą, która naprawdę…

— Nie o to chodzi. Tylko o twojego tatę i profesor Granger.

Scorpiusowi zaparło dech w piersiach.

— Wiem, co powiedz Al, ale oni się nie ruchają. Zapytałem tatę o to wczoraj i mi to powiedział.

— To może powinieneś go zapytać jeszcze raz dziś rano, bo obstawiam, że zmieniłby odpowiedź.

Scorpius próbował stłumić swoje zdenerwowanie. Wiedział, że Albus chciał dobrze, ale musiał się mylić. Tata by go nie okłamał.

— Co zobaczyłeś?

Albus rzucił beznamiętnie.

— Twojego tatę wychodzącego przez okno z pokoju profesor Granger, wyglądającego tak, jakby został doszczętnie wydymany.

Reakcje Scorpiusa na tę informację nadeszły falami.

Przez około dwadzieścia sekund nie czuł nic. Chociaż miał mnóstwo czasu, aby przygotować się na możliwość, że to się stanie, nadal był mega zszokowany, że jego zmysły stały się nieco otępiałe.

Następnie poczuł zaskoczenie. Że nie był wcale zazdrosny o swojego ojca. Być może jego zauroczenie profesor Granger naprawdę minęło. Kiedy to się stało?, zastanawiał się, gdy obrazy rudych włosów i głęboko niebieskich oczu migały w tle jego umysłu.

W końcu poczuł się zraniony. Tym, że ojciec, który zawsze był wobec niego całkowicie szczery, nagle poczuł potrzebę kłamstwa. Czy kłamał wczoraj wieczorem? Czy to było na tyle nowe, że technicznie rzecz biorąc w tamtym czasie to była prawda? Prawdopodobnie to drugie, ale tak czy inaczej, życzył sobie, aby jego ojciec poczuł, że może mu powiedzieć.

— Wyglądał na szczęśliwego? — zapytał w końcu Scorpius.

Albus uniósł brwi.

— To byłoby niedopowiedzenie, ale tak.

Scorpius westchnął.

— No cóż, czyli pozamiatane. Mój tata naprawdę pieprzy profesor Granger — powiedział Scorpius z nietypową dla Ślizgona obojętnością.

Brwi Simona uniosły się.

Naprawdę, kurwa? Co to znaczy, Scopr? Ona jest teraz dziewczyną twojego taty? Będziesz miał specjalne przywileje czy jak?

Scorpius przewrócił oczami.

— Odpowiadając na twoje pytania, Simon: nie wiem. Może. I zdecydowanie nie.

Albus go szturchnął.

— Wszystko w porządku, stary?

Kiwnął głową.

— Tak, po prostu się wkurzyłem, że tata nie potrafił mi po prostu powiedzieć, że mu się podobała. Nie jestem pewien, czy miałbym coś przeciwko.

Simon przemówił:

— Zdecydowanie zmieniłeś zdanie. Był czas, kiedy pojedynkowałbyś się z nim o nią na śmierć i życie.

Albus wtrącił się.

— To pewnie dlatego ci nie powiedział, Scorp.

Scorpius wzruszył ramionami.

— Rzeczy się zmieniają. — Wstał, żeby wyjść. — Oczywiście, wiele rzeczy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco wiedział, że wygląda jak idiota, chodząc po Hogsmeade. Ludzie gapili się na niego, co było zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że nigdy w życiu tak się nie uśmiechał. Jako Malfoy był dobrze znany i ludzie prawdopodobnie pomyśleli, że to kolejna osoba podszywająca się pod niego za pomocą Eliksiru Wielosokowego. Ale miał to gdzieś.

Hermiona Granger.

Nigdy się tego nie spodziewał. Była całkowitym zaskoczeniem — najlepszym jakiego od dawna doznał. Po prostu czuł się tak… cholernie szczęśliwy.

Mógłby z przyjemnością leżeć w jej łóżku przez cały dzień i po prostu z nią rozmawiać. Nic dziwnego, że wszyscy uczniowie się w niej podkochiwali. Wiedziała tak wiele rzeczy, a ciekawość, tych których nie wiedziała, była zaraźliwa. Była wymagająca i angażująca. Rozśmieszała go.

Była piękna. Tak bardzo, że zapierało mu dech w piersiach.

A ten seks. To była prawdopodobnie najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek się wydarzyła. Była silniejsza i bardziej giętka niż jakakolwiek inna kobieta, z którą był wcześniej, a mimo to jej miękkie krągłości i jęknięcia były porażająco kobiece. Wpływ, jaki na niego wywarła, był niezaprzeczalny. To było tak, jakby jego libido leżało uśpione przez lata pod warstwami odpowiedzialności i rodzajem seksualnej represji, w której Brytyjczycy byli najlepsi. Ale po ostatniej nocy powróciło ze zdwojoną siło i dotyczyło jedynie Hermiony Granger.

Lubił również patrzeć, jak wchodzi w interakcje ze swoimi przyjaciółmi. Chociaż wtedy było to niekomfortowe, nie mógł powstrzymać uśmiechu na wspomnienie jej sprzeczki z Potterem o prawa skrzatów domowych. Po tym wszystkim — po latach pracy jako zatwardziała aurorka — wciąż była waleczna. Jego chłopięce serce szydziłoby z jej łagodności i pasji. Ale jako mężczyzna Draco uważał to za całkowicie magnetyczne.

Będąc Ślizgonem, nie był typem osoby, która nosiłaby serce na dłoni. Gryfoni walczyli, Ślizgoni się chowali. Taka była dynamika. Teraz, gdy dorósł, Draco mógł przyznać, że był czas na walkę, a także na ukrywanie się, chociaż osobiście nigdy tak naprawdę nie musiał o nic walczyć. Urodził się w przywilejowanej i bogatej rodzinie. Wychowano go w przekonaniu, że świat jest jego własnym placem zabaw. Gdy pojawiał się konflikt, wybierał ścieżkę samozachowawczości, zamiast stawiać mu czoła. Płynął z prądem, nigdy nie potrzebując naprawdę się utwierdzać.

Hermiona taka nie była. Była wojowniczką na wskroś. Od kiedy zaczęła naukę w Hogwarcie, walczyła o wszystko: oceny, przyjaźnie, prawa skrzatów domowych. Nie wspominając nawet o jej głównej roli w pokonaniu najpotężniejszego czarnoksiężnika w historii. Draco pomyślał, że ich związek może być pierwszą rzeczą w jej życiu, którą naprawdę będzie musiała ukryć. Czuł się lekko zaniepokojony tym, że to przez niego wielka Hermiona Granger została zmuszona do ukrywania się.

Rzecz w tym, że chciał, aby świat dowiedział się o tym, co było między nimi. Czuł się niesamowicie dumny, że chciała mieć z nim cokolwiek wspólnego, biorąc pod uwagę ich historię. Z jego punktu widzenia była nagrodą. Wszystkim, czego mógł oczekiwać od kobiety. Sprawiała, że czuł się jak mężczyzna, gdy jęczała jego imię w przypływie namiętności. Sprawiała, że czuł się jak chłopiec, gdy się rumienił i jąkał przy niej.

Czy zawsze była taka idealna? Nie mógł uwierzyć, że znał tę kobietę za dzieciaka, a mimo to przez ten cały czas nigdy nie poświęcił chwili, by docenić bogactwo cnót, jakimi była Hermiona Granger. Był przekonany, teraz bardziej niż kiedykolwiek, że jego nastoletnie ja było skończonym draniem, bo nie widziało tego, co było tuż przed nim.

Nie żeby mógł całkowicie żałować swoich decyzji. Poznał i zakochał się w Astorii Greengrass po wojnie. Nigdy nie mógłby tego żałować, nawet jeśli spędzili ze sobą tak mało czasu. Był młody i zraniony; ona była słodka i śliczna, wybaczała każdą wadę. To było wszystko, czego jego osiemnastoletnie ja mogło oczekiwać. Więc rzucił się na głęboką wodę i poślubił ją, gdy tylko jego rodzice wyrazili zgodę na ten związek.

Ich małżeństwo wydawało się być wieki temu. Nie pamiętał już takich drobiazgów jak kolor jej oczu czy zapach włosów. Pozbawiono ich szansy na zbudowanie trwałych wspomnień — na wspólne życie. Ale mieli Scorpiusa. Draco zawsze będzie ją za to kochał.

Scorpius musiał być na pierwszym miejscu. Był jedyną rodziną Draco. Jego ojciec zmarł w Azkabanie krótko po wojnie, Astoria zmarła trzy lata później, a jego matka wkrótce potem. Ale miał syna. A sam Merlin nie mógł wymarzyć lepszego. To był powód tajemnicy. Draco musiał mieć pewność, że to, co czuł do Hermiony, było prawdziwe — że to coś, co może trwać — zanim wprowadzi ją na stałe do życia swojego syna.

Draco Malfoy nie miał już osiemnastu lat. Nie będzie działał na żywioł, zwłaszcza jeśli chodzi o tę piękną kobietę. Ale Hermiona coś dla niego znaczyła i chciał dobrze to rozegrać. Naprawdę dobrze.

Walczyć czy się ukrywać? To były wybory dla wszystkiego, po rozłożeniu tego na czynniki pierwsze. Spędził całe życie w ukryciu i wszystko było w porządku. Ale może „w porządku” już nie wystarczyło.

Hermiona Granger.

Westchnął spokojnie, gdy dotarł do punktu aportacyjnego. To kobieta, o którą warto walczyć.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona przygotowywała się na pierwsze zajęcia tego dnia — Gryffindoru i Slytherinu z trzeciego roku. Musiała się uspokoić, żeby przypadkiem nie spojrzeć Scorpiusowi Malfoyowi prosto w oczy i nie krzyknąć: „WCZORAJ WIECZOREM WYRUCHAŁAM TWOJEGO OJCA!”. To pewnie byłoby nietaktowne.

Ale nie mogła przestać myśleć o wszystkich cudownych rzeczach, które zrobił z jej ciałem. I był tak cholernie słodki. To nie było sprawiedliwe.

Dasz radę, Hermiono. Rozbiłaś kartel Sullivana. Wyszkoliłaś armię aurorów, żeby zastąpili dementorów w Azkabanie. Doprowadziłaś do upadku Jebanego. Lorda. Voldemorta. Na pewno uda ci się przetrwać te zajęcia, nie myśląc o Draco i jego… cholernie zwinnym języku i wielkim…

Przybycie całej masy trzynastolatków do jej klasy przerwało jej rozmyślania. Rzuciła im nieco wymuszony uśmiech.

— Dzień dobry.

Dzień dobry, małe bachory. Gdyby nie wy, wiłabym się teraz z rozkoszy pod pięknym blondynem, który potrafi niemal bezwiednie rozumieć moje ciało.

Ożywiła się, gdy jej chrześnica, Rose Weasley, pomachała do niej. Odmachała.

— Gratuluję wczorajszego zwycięstwa, Rose.

Dziewczynka rozpromieniła się.

— Widziałaś, jak wykonałam Zwrot Wrońskiego na Flavinie? Może mogłam trochę wcześniej odpuścić, ale myślę, że wyszło całkiem nieźle, bo…

Hermiona pozwoliła jej mówić. Nie miała najmniejszego pojęcia, czym jest „Zwrot Wrońskiego”, ale brzmiało to na bardzo zaawansowaną wiedzę. Cokolwiek to było, Rose wydawała się tym podekscytowana.

— Prawda? Hermiona mrugnęła. Rose po prostu zadała jej pytanie. Mów, kobieto!

— Eee… byłaś cudowna.

Rose się uśmiechnęła.

— Dzięki, ciociu Hermiono. Słyszałam, że ty byłaś bohaterką. Uratowałaś ojca Malfoya.

Hermiona zrobiła się czerwona na wzmiankę o Draco. Nie przegapiła sposobu, w jaki Scorpius siedział na swoim zwykłym miejscu w pierwszym rzędzie, próbując i nie mogąc udawać, że nie słucha rozmowy.

— To nic takiego.

Poprawiła szaty i wygładziła włosy. Dziewczyno, ogarnij się! Nawet go tu nie ma, a ty udajesz Scarlet O’Harę na samą myśl o nim.

— Gdy wszyscy zajmą swoje miejsca, dobiorę was w pary na dzisiejszą lekcję, która będzie praktyczna. Kontynuujemy tę z piątku, kiedy ćwiczyliśmy fizyczne techniki obronne.

Scorpius napisał Albusowi i Simonowi wiadomość na pergaminie, który zaczarował, by móc komunikować się na trzy sposoby. To było nietypowe dla niego, ponieważ zwykle nie dawał się namówić na takie prozaiczne wygłupy podczas lekcji. Gdyby miał się rozpraszać podczas obrony przed czarną magią, wolałby gapić się na cudowne cycki i/lub tyłek profesor Granger. Ale dziś zrobił wyjątek.

 

Wydaje się zdenerwowana, prawda?

 

Albus odpisał: Nie ma mowy, żeby wiedziała, że wiesz. Ale nigdy jej takiej nie widziałem. Wygląda bardzo dziewczęco. Muszę powiedzieć, że całkiem jej to pasuje.

Simon dodał: Pomyśl o tym, stary. Wszyscy od wieków zastanawialiśmy się, jak wygląda pod szatami. A twój tata wie. Widział już wszystko, człowieku. Byłbym z niego cholernie dumny, gdyby był moim tatą.

Scorpius zmarszczył brwi. Świetnie. Przedstaw jej swojego tatę, to może też go przeleci.

 

Wzrok profesor Granger padł na trzech Ślizgonów. Na szczęście byli Ślizgonami, a nie Puchonami czy Gryfonami. Co oznaczało, że byli na tyle sprytni, by używać zaczarowanego pergaminu zamiast wymieniać się listami. Wszyscy trzej szybko zmienili wyrazy twarzy na super-hiper zainteresowane tym, co mówi profesor Granger. Dobrze odgrywali swoją rolę. Jej podejrzenia wydawały się uspokojone.

— Myślę, że połączę pana Malfoya z…

Nie mów Weasley. Nie mów Weasley. Nie mów Weasley.

— Panną Weasley.

Do diabła.

Scorpius nie mógł znieść, że miał zajęcia z Rose Weasley. Wywyższała się, jakby nie był tak samo mądry jak ona. Panna wszystkowiedząca. To prawie zniwelowało fakt, że jej włosy pachniały cynamonem.

Przewrócił oczami, gdy Rose wyprostowała się i rzuciła mu oburzone spojrzenie. Nie zrobiła żadnego ruchu. Spodziewała się, że on do niej podejdzie. Cholerna księżniczka.

Podszedł do niej ze znudzeniem na twarzy.

— Cóż, Wasza Wysokość. Gdzie chciałabyś mnie uszkodzić?

Prychnęła.

— Nie powinniśmy się „uszkadzać”, Malfoy. Tylko ćwiczyć techniki obronne.

Parsknął śmiechem. To była wisienka na torcie jego spektakularnie gównianego dnia. Spojrzał na Albusa będącego w parze z Monicą Flint. Uśmiechnął się, zauważając pozornie kujonowatą postawę, jaką przyjął jego kumpel, instruując Monicę.

Przyciągnął ją do piersi i wydawał się machać jej ręką tam i z powrotem.

Najpierw musisz uzyskać odpowiednią kontrolę nadgarstka. Czujesz to? To ja przejmuję kontrolę nad twoim nadgarstkiem. I mogę zrobić, co chcę w tym momencie, prawda? To dlatego, że mam kontrolę nad swoim. Zawsze musisz ją mieć.

Monica wyglądała na zdezorientowaną.

— Profesor Granger nic o tym nie mówiła. Jesteś pewien, że robisz to dobrze?

Albus uniósł brew.

— Naprawdę chcesz kwestionować uwagi od osoby, która ma kontrolę nad twoim nadgarstkiem?

Scorpius parsknął śmiechem. Albus potrafił wciskać kit. Zapewne wziął to gówno ze skeczu, który znalazł w Internecie. Scorpius podejrzewał, że chciał po prostu mieć szansę na zbliżenie się do Monici.

No i co? Jesteś gotowy, by zacząć?

Rose oparła ręce na biodrach, idealnie naśladując profesor Granger. Scorpius uśmiechnął się na ten widok.

Rose wyprostowała się i niebezpiecznie zmrużyła oczy.

Co cię bawi? Mój krawat Gryffindoru? Wiem, że jest czerwony. I wiem, że to nie mój kolor. Więc możesz po prostu zetrzeć ten uśmieszek ze swojej twarzy, ponieważ nie pozwolę na niższą ocenę tylko dlatego, że nie możesz się powstrzymać od bycia fantastycznym i obrażania mojego koloru za każdym razem, gdy znajdujesz się blisko mnie.

Scorpius uniósł brwi.

Spokojnie, Weasley. Nie myślałem o twoim ohydnym, czerwonym krawacie. Po prostu przypominasz mi profesor Granger.

Rose przełknęła ślinę, a rumieniec wpełzł na jej szyję.

— Naprawdę?

Scorpius uśmiechnął się szeroko.

— Tak. Tylko wiesz… bez cycków.

Rose uderzyła go w ramię.

— Ała. Tylko żartowałem. Jestem pewny, że za kilka lat będziesz mieć świetne cycki.

Kolejne uderzenie.

Ała! Serio, Weasley. Przestań. Nie miałaś mnie pokonać fizycznie czy coś?

Rose uniosła brew.

Zawsze cię przewyższałam, Malfoy.

Zmrużył oczy i wkroczył w jej przestrzeń osobistą.

Nie zawsze, księżniczko.

To przyniosło pożądany efekt. Zarumieniła się na jego widok. Uśmiechnął się z politowaniem, zdając sobie sprawę, że zanim wyszedł z dormitorium dziś rano, pamiętał, aby użyć wody kolońskiej. Sądząc po tym, jak jej nozdrza lekko się rozszerzyły, założyłby się o wszystko, że to dostrzegła.

Cofnęła się i przyjęła postawę kujonki.

— Może ja zaatakuję cię pierwsza, a ty poćwiczysz obronę?

Skinął głową. Rzuciła się na niego, a on szybko złapał ją za nadgarstek i obrócił w miejscu, gdzie jej plecy były przyciśnięte do niego. Czuł zapach jej cynamonowego szamponu i cytrusową woń mydła. Uśmiechnął się, zauważając, że ma minę myszy zaganianej w kozi róg przez kota. Albo węża.

— D-dobrze. Naprawdę wydajesz się mieć do tego dryg.

Nie spojrzała mu w oczy, gdy rzuciła się, by zwiększyć dystans między nimi. Scorpius, którego wewnętrzny Ślizgon obudził się na samą obecność dziewczyny, zauważył zmianę w jej mowie ciała.

Jest zdenerwowana. Powinieneś być dla niej miły.

— Dzięki. Teraz moja kolej?

Rzucił jej firmowy uśmieszek Malfoya — mniej szyderstwa, więcej uśmiechu — który widział u ojca w kontaktach z kobietami.

Uśmiechnęła się nieśmiało.

— Chodź i złap mnie, Malfoy.

__________________

Witajcie :) pewnie niespodziewanie pojawiam się z nowym rozdziałem tłumaczenia. Jak zwykle jest wesoło i mam nadzieję, że Was rozbawiło.

Na kolejny rozdział niestety musicie poczekać do sierpnia. Mam wielkie zaległości w tłumaczeniach i chcę je wreszcie nadrobić. Poza tym 20 lipca wyjeżdżam na urlop i prawdopodobnie nie będę mieć możliwości na publikacje. Także w lipcu pojawi się jedynie To, co jest między nami, a końcówka Hot for Teacher w sierpniu.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy