Rozdział
pisany w trzeciej osobie
Draco wymyka się z biblioteki pod
pretekstem pójścia do toalety, podczas gdy Hermiona zostaje zaczytana w
książce. Cztery tygodnie temu znalazła zaklęcie ukrywające magiczną obecność i
tak naprawdę tylko księgi były w stanie powstrzymać ją przed myśleniem o
bitwie, która miała się odbyć za dwa dni.
Z kolei Draco szuka innej czarownicy,
która odpoczywa w pokoju na strychu. Luna Lovegood siedzi na parapecie okna,
wpatrując się w sunące po niebie chmury.
— Witaj — mówi lekko, nie patrząc na
czarodzieja.
Draco powoli wchodzi do pokoju.
— Luna, ja… mam do ciebie pytanie —
szepce, zatrzymując się na środku.
Dziewczyna kiwa głową i spogląda na
niego.
— Wiem — mówi.
— Jakie są szanse na przeżycie
Hermiony? — pyta blondyn.
Jego oczy spoglądają wprost w oczy
Luny, chociaż stoi nienaturalnie wyprostowany.
— Kiedy Hermiona dowiedziała się, że
jestem jasnowidzem, bez trudu potrafiła to wykorzystać — wyjaśnia Luna,
zsuwając się z parapetu i cicho wstając na nogi. — Chciała uzyskać jak
największe szanse na pokonanie Toma przez Harry’ego i przede wszystkim
przeżycie Harry’ego. Życie innych schodziło na dalszy plan.
— Jej szanse, Luno.
— Gdy Tom umrze, Harry też może. Jasna
strona przegra bez Wybrańca, który zjednoczył wszystkich, więc tak naprawdę
Harry musi przeżyć, abyśmy mogli naprawdę wygrać.
— Proszę — błaga Draco cicho.
Luna zatrzymuje się przed nim i patrzy
w szare oczy.
— 50% — odpowiada.
Draco odwraca się, gdy dreszcz
przebiega przez jego ciało. Oddech, uwięziony w ciele, nie ma szans dotrzeć do
płuc. Po chwili chłopak odwraca się do blondynki.
— Czy mogę coś zrobić? — pyta, ale
Luna milczy. — Jeśli tam będę, czy… to coś zmieni?
— Oczywiście, że tak — odpowiada
dziewczyna, patrząc smutno. — Jeśli tam będziesz, szanse na przeżycie Hermiony
wzrosną do 94%, ale ty masz tylko 17% szans.
— Jeśli będę pod przykrywką…
— 4%.
— Ale…
Luna dotyka jego ramienia.
— Przepraszam — szepcze i wychodzi z
pokoju.
Draco wciąż czuje jej dłoń, gdy jej
stopy stąpają po schodach i słyszy, że wstrzymuje oddech, by powstrzymać łzy.
— Nie — szepcze Draco w pustym
pomieszczeniu. — Nie płacz.
~*~*~*~*~*~
Draco dotyka dłoni Hermiony, co
powoduje, że dziewczyna podnosi wzrok znad książki i uśmiecha się.
— Kocham cię, wiesz o tym? — mówi
Draco.
Hermiona patrzy w jego kierunku.
— Tak… czy wszystko w porządku? —
pyta.
— Jeszcze dwa dni — odpowiada chłopak.
Hermiona odwraca wzrok.
— Wiem.
— Ale cię kocham.
— Ja ciebie też.
— Nie mogę cię stracić — szepce Draco.
— Zrobię wszystko, co w mojej mocy,
żeby wrócić do domu — odpowiada Hermiona. — Ale to wszystko, co mogę obiecać.
— Będę walczył dla ciebie — mówi
Draco, patrząc w jej miodowe oczy.
— Draco… nie musisz.
Chłopak przytakuje.
— Wiem, ale nie mogę siedzieć tutaj,
czekając na odpowiedzi, podczas gdy ty walczysz. Ja… nie mogę.
Hermiona spontanicznie zarzuca ręce na
jego szyję.
— Kocham cię.
Draco przysuwa ją bliżej do siebie. Ja ciebie też. Bardziej niż myślisz,
dodaje w myślach.
~*~*~*~*~*~
Tracy i Ron siedzą na podłodze w sali balowej.
Dziewczyna siedzi na jego kolanach, całując go.
— Tutaj pocałowałam cię pierwszy raz —
mówi Tracy, gdy odsuwają się od siebie.
— To nie będzie ostatni — obiecuje
Ron.
— Lepiej żeby nie był — mówi
dziewczyna — bo skopię ci tyłek, jeśli umrzesz, słyszysz?
Ron uśmiecha się.
— Tak, prze pani.
Tracy także się uśmiecha, próbując
ukryć strach w oczach. Ron przyciąga ją do siebie.
— To nie będzie ostatni raz — szepce
do jej włosów.
~*~*~*~*~*~
Luna wślizguje się do pokoju, który
dzieli z Harrym. Chłopak wstaje z łóżka, gdy ją zauważa. Dotyka dłonią jej
twarzy, ocierając łzy i otacza ramionami.
— Co się stało? — pyta cicho Harry.
Luna wtula się w niego.
— Draco zamierza walczyć — mówi
łamiącym się głosem.
— Czy to źle? — pyta chłopak,
przyciągając ją bliżej.
— On umrze — mamrocze dziewczyna. —
Najprawdopodobniej umrze.
Blondynka ukrywa twarz w piersi Harry’ego,
a on powoli kieruje się w stronę łóżka i gdy wyczuwa materac, siada, wciągając
Lunę na swoje kolana.
— To moja wina — szepce dziewczyna.
— Luna…
— Nie walczyłby, gdybym mu nie powiedziała
o Hermionie — kontynuuje.
— Co z nią, kochanie? — dopytuje
Harry.
— Ma 50% szans na śmierć. Jeśli bym mu
tego nie powiedziała, nie narażałby się.
— To nie twoja wina — twierdzi Harry,
kołysząc ją z boku na bok. — Podąża za swoją ukochaną, ponieważ musi tam być,
aby się upewnić, że ona przeżyje. Nie mógłby bez niej żyć. Poza tym może pokona
przeciwności.
Niebieskie oczy Luny spoglądają w
górę.
— Nie zrobi tego — wyjaśnia, opierając
twarz w zagłębieniu szyi chłopaka.
Harry wzdycha i mocniej obejmuje
blondynkę.
Hermiona
poświęciła zbyt wiele,
myśli, nie może też stracić Malfoya.
~*~*~*~*~*~
Fred, George i Blaise siedzą przy
kuchennym stole z butelką Ognistej Whisky przed nimi. Pełny, nietknięty
kieliszek stoi przed każdym z nich.
— Myślicie, że wygramy? — pyta Blaise,
nie podnosząc wzroku znad alkoholu.
— Tak — odpowiadają razem bliźniacy.
— Nie walczylibyśmy, gdybyśmy nie
mieli wygrać — mówi Fred.
Ale
to nie znaczy, że przeżyjemy, myśli George. Fred spogląda na
brata, wyczuwając jego myśli.
— Wszystko będzie dobrze — oświadcza
Fred.
Nadal siedzą, patrząc na whisky, ale
żaden nie pije.
~*~*~*~*~*~
— Już czas — mówi Luna.
Grupa wstaje.
— Nie spóźnij się — mówi Hermiona do
Harry’ego, uśmiechając się i patrząc zmartwionymi oczami.
Chłopak przytakuje.
— Pamiętaj — przypomina Luna, patrząc
na niego. — Nie wstawaj, dopóki nie usłyszysz krzyku.
— Na trzy — rozkazuje Draco, lewitując
świstoklik. — Raz, dwa, trzy.
Fred, George, Ron, Tracy, Blaise,
Hermiona i Draco obejmują świstoklik i zaczynają wirować. W tym samym czasie
Harry się teleportuje.
Harry aportuje się w zaułku Hogsmeade.
Wysoki, piskliwy dźwięk przeszywa powietrze. Chłopak rozgląda się w górę i po
ulicy. Nie widzi nic podejrzanego i wie, że to fałszywy alarm, ale mimo
wszystko biegnie.
— Potter — w całym miasteczku
rozbrzmiewa głos.
Zaklęcia lecą w kierunku chłopaka, ale
ten szybko rzuca zaklęcie tarczy i odpowiada ogniem.
— Nie masz drogi ucieczki, Potter —
odzywa się głos, gdy otaczają go szmalcownicy.
— Nie wydaje mi się — odpowiada Harry,
powiększając swoją miotłę.
Szybko na nią siada i wzbija się w
powietrze. Przeciwnicy rzucają zaklęcia w jego kierunku, ale wszystko na próżno,
ponieważ chłopak już pikuje na Błonia Hogwartu.
— No to jesteśmy w domu — szepce
Harry, lądując obok Czarnego Jeziora.
~*~*~*~*~*~
Grupa ląduje w Gospodzie pod Świńskim
Łbem. Z zewnątrz dobiegają krzyki. Pan Dumbledore biegnie w ich stronę od razu
popychając na zaplecze w piwnicy.
— Potter — krzyczy ktoś z zewnątrz.
Grupa wymienia spojrzenia, ale podąża
za barmanem.
— Dziękuję — szepce Hermiona, wkraczając
do sekretnego tunelu.
Wszyscy szybko przechodzą do zamku.
— Tu jesteście — mówi Harry,
otwierając portret po drugiej stronie.
— Czas na przedstawienie — oświadcza
Ron.
Harry, Ron i Hermiona przytakują,
oddzielając się od Freda, George’a, Blaise’a, Draco i Tracy. Złota trójca
kieruje się do gabinetu dyrektora. Zatrzymują się za rogiem.
— Co tak długo? — pyta Hermiona
desperacko.
— Świstoklik źle działał, a ja
musiałem aportować się do Hogsmeade — odpowiada Harry.
— Więc oni wiedzą, że tu jesteśmy?
— O tak.
— Inna grupa zasygnalizowała, że są na
miejscu i zajmą się wężem, gdy Voldemort ruszy do pojedynku — informuje
Hermiona. — Dopóki się nie dowie, że już dotarliśmy, powinniśmy zdążyć pokonać
węża i zabrać eliksir z biura Dumbledore’a.
— Może powinniśmy się wycofać — mówi z
niepokojem Ron.
— Nie będziemy mieć kolejnej szansy —
naciska Hermiona. — Ruszajmy.
Zanim zdążają wykonać jakikolwiek
ruch, Snape staje na ich drodze.
— Kogo ja widzę — szydzi, wskazując
różdżką grupę.
Ron przeklina pod nosem.
— Ty zdrajco — warczy Harry.
Hermiona wysyła oślepiające światło i
ucieka wraz z chłopakami.
~*~*~*~*~*~
Snape biegnie do biura dyrektora, gdy
tylko odzyskuje wzrok. Złota trójca zniknęła, ale ma wiadomość do wysłania.
Bierze garść proszku Fiuu i wchodzi do kominka.
— Dwór Malfoyów — mówi wyraźnie, po
czym znika.
~*~*~*~*~*~
Harry, Hermiona i Ron dołączają do
pozostałych w Wielkiej Sali. Są tutaj profesorowie, z wyjątkiem Slughorna i
Carrowów, i trzy czwarte uczniów siódmego roku.
— Panie Potter — sapie McGonagall.
— Nie mamy zbyt dużo czasu — mówi
Harry — ale generalnie ta wojna skończy się dzisiaj. — Uczniowie wiwatują. —
Voldemort tu przyjdzie — kontynuuje Harry, a sala zamiera. — Profesorze
Flitwick mógłbyś zabrać Hermionę do gabinetu dyrektora, aby użyć sieci Fiuu?
Członkowie Zakonu będą się stamtąd teleportować. Malfoy? — Harry zwraca się do
blondyna.
— Carrowie są załatwieni, uczniowie z
młodszych roczników ich pilnują. Zdublowaliśmy i potroiliśmy mapę — relacjonuje
Draco. — Gdy śmierciożercy zrzucą osłony, od razu usuniemy ich za pomocą
świstoklików.
— Dobrze. Jeżeli jest tutaj ktoś, kto
nie chce walczyć, teraz ma czas, aby to powiedzieć — mówi Harry, rozglądając
się, jednak nikt się nie porusza. — Okej. Mamy około dziesięciu minut nim
wszystko się zacznie. Ale damy radę. Wojna skończy się dzisiaj.
~*~*~*~*~*~
Flitwick i Hermiona stają przed
gargulcem.
— Hasło? — pyta strażnik.
— Butelkowa
sława — odpowiada Flitwick, przewracając oczami.
Kamień ociera się o kamień, otwierając
wejście. Hermionie przypomina się sytuacja z jej teraźniejszości, jednak nie ma
czasu na wspomnienia. Szybko robi pierwszy krok i wchodzi po schodach.
— Istnieje zaklęcie, które ukrywa
magiczną obecność — mówi Hermiona profesorowi,
a on unosi brwi, więc dziewczyna kontynuuje. — Zaklęcie to nazywa się
Inobservatus. Wystarczy zrobić tak. — Dziewczyna kieruje różdżkę w dół i do
środka koło mężczyzny, a potem okrąża go. — Okej?
Czarodziej kiwa głową.
— Tak, ale tylko Snape może odblokować
sieć Fiuu — mówi Flitwick.
Hermiona uśmiecha się lekko, widząc
zielony ogień.
— Chyba już to zrobił — mamrocze.
Sekundę później Molly Weasley wychodzi
z kominka.
— Hermiono! — Kobieta otacza ją
ramionami.
— Bliźniaki i Ron są bezpieczni —
wyjaśnia Hermiona, wiedząc, że matka desperacko potrzebuje informacji. — Inobservatus — wypowiada formułę,
wirując różdżką.
Kobieta lśni przez chwilę, zanim znów
staje się widzialna.
— Co to było? — pyta Molly.
— Coś, co da nam przewagę — mówi
Hermiona. — Chłopcy są w Wielkiej Sali, śmiało może pani tam iść.
Molly kiwa głową i wychodzi, żeby
sprawdzić, jak miewają się jej dzieci.
Reszta klanu Weasleyów pojawia się w
Hogwarcie w asyście innych członków Zakonu Feniksa. Na każdego zostało rzucone
zaklęcie, ukrywające obecność. Kiedy ostatnia osoba schodzi po schodach,
Hermiona wzdycha.
— To wszystko — mówi, po czym razem z
Flitwickiem podąża do Wielkiej Sali.
~*~*~*~*~*~
Snape wychodzi z kominka w dworze
Malfoyów. W salonie znajduje się wiele osób.
— Mój panie — mówi, osuwając się na
kolana.
— Jakie nowiny przynosisz, Severusie?
— pyta Voldemort swego oddanego sługę.
— Potter jest w Hogwarcie — mówi
Snape.
— Wiem, ale go tu nie przyprowadziłeś
— głos Voldemorta jest niski i niebezpieczny.
— Próbowałem, mój Panie, ale uciekł,
dlatego postanowiłem to natychmiast zgłosić — wyjaśnia.
— Poinformowano mnie, że jest w
Hogwarcie — oświadcza Czarny Pan.
— Jest jeszcze coś — dodaje Snape.
— Mów.
— Chcieli ukraść trochę eliksiru,
który zostawił dla nich Dumbledore. Planują także kolejny atak. Chodzi o
twojego węża.
— Nagini?
— Tak, dowiedzieli się, że będziesz tutaj
razem z wężem.
— Zobaczymy, czy mówisz prawdę —
szydzi Voldemort.
Snape patrzy mu w oczy, pozwalając
wniknąć do swojego umysłu, a Voldemort bez trudu zanurza się w jego myślach.
~*~*~*~*~*~
—
Świstoklik źle działał, a ja musiałem aportować się do Hogsmeade — odpowiada
Harry.
—
Więc oni wiedzą, że tu jesteśmy?
—
O tak.
—
Inna grupa zasygnalizowała, że są na miejscu i zajmą się wężem, gdy Voldemort
ruszy do pojedynku — informuje Hermiona. — Dopóki się nie dowie, że już
dotarliśmy, powinniśmy zdążyć pokonać węża i zabrać eliksir z biura Dumbledore’a.
—
Może powinniśmy się wycofać — mówi z niepokojem Ron.
—
Nie będziemy mieć kolejnej szansy — naciska Hermiona. — Ruszajmy.
Zanim
zdążają wykonać jakikolwiek ruch, Snape staje na ich drodze.
—
Kogo ja widzę — szydzi, wskazując różdżką grupę.
~*~*~*~*~*~
Voldemort ryczy z frustracji, gdy
opuszcza jego umysł.
— Zostaniesz tutaj i ochronisz Nagini
— nakazuje Snape’owi. — Oddziały powinny ją chronić, ale jeśli ucierpi w
jakikolwiek sposób, obiecuję, że reszta twojego życia będzie bardzo bolesna.
Snape pochyla głowę.
— Dziękuję, mój panie — mówi z
przejęciem.
— Muszę raz na zawsze zająć się
bachorem Potterów — oświadcza Voldemort i teleportuje się ze swoimi
zwolennikami.
~*~*~*~*~*~
Voldemort i śmierciożercy usuwają
osłony.
— Indico
— warczy Voldemort, raniąc kilku starszych uczniów i nauczycieli.
— Ukryli się za nauczycielami i
uczniami — woła do śmierciożerców, którzy wybuchają śmiechem. — Nikt nie pomoże
Potterowi. Wszyscy młodzi czarodzieje są narażeni na niebezpieczeństwo.
Bierzcie, co chcecie, ale Potter jest mój.
______________
Witajcie :) w mroźną niedzielę publikuję kolejny rozdział opowiadania. Wielkimi krokami zbliża się finałowe rozstrzygnięcie, jednak zanim to nastąpi mogliśmy poczytać o burzliwych przygotowaniach. Co sądzicie o decyzji Draco i jego wyznaniu? Ja osobiście uwielbiam go w takiej wersji. I bardzo się cieszę, że autorka wszelakie wyznania zostawiła na sam koniec historii. Piszcie, co sądzicie.
Cóż, został jeden rozdział i epilog. Tak mało, a zarazem dużo.... Mam wielką nadzieję, że uda mi się na dniach skończyć tłumaczenie. Zastanawiałam się, co mogłabym robić później. Planowałam pisanie własnego opowiadania, ale... chyba potrzebuję przerwy, aby pozbierać myśli i zastanowić się, co dalej. Taki reset dobrze mi zrobi, co myślicie?
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Oh, już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów <3
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością przeczytałabym twoje autorskie opowiadanie. Jeżeli czujesz, że potrzebujesz przerwy to zapewne tak będzie najlepiej :) Odświeżenie umysłu zawsze pomaga.
Pozdrawiam!
Postaram się już niedługo dodać końcówkę, więc czekajcie.
UsuńJeśli chcesz przeczytać, to zapraszam na Last Minute Love (link znajduje się w zakładkach tego bloga). Było by miło, gdybyś zechciała wyrazić opinię odnośnie tego opowiadania.
Być może odpoczynek mi pomoże, bo teraz mam masę na głowie, a czasu coraz mniej... jeszcze pomyślę.
Pozdrawiam