niedziela, 2 grudnia 2018

Rozdział 38: Środa


Rozdział pisany w trzeciej osobie

Draco wymyka się z biblioteki pod pretekstem pójścia do toalety, podczas gdy Hermiona zostaje zaczytana w książce. Cztery tygodnie temu znalazła zaklęcie ukrywające magiczną obecność i tak naprawdę tylko księgi były w stanie powstrzymać ją przed myśleniem o bitwie, która miała się odbyć za dwa dni.
Z kolei Draco szuka innej czarownicy, która odpoczywa w pokoju na strychu. Luna Lovegood siedzi na parapecie okna, wpatrując się w sunące po niebie chmury.
— Witaj — mówi lekko, nie patrząc na czarodzieja.
Draco powoli wchodzi do pokoju.
— Luna, ja… mam do ciebie pytanie — szepce, zatrzymując się na środku.
Dziewczyna kiwa głową i spogląda na niego.
— Wiem — mówi.
— Jakie są szanse na przeżycie Hermiony? — pyta blondyn.
Jego oczy spoglądają wprost w oczy Luny, chociaż stoi nienaturalnie wyprostowany.
— Kiedy Hermiona dowiedziała się, że jestem jasnowidzem, bez trudu potrafiła to wykorzystać — wyjaśnia Luna, zsuwając się z parapetu i cicho wstając na nogi. — Chciała uzyskać jak największe szanse na pokonanie Toma przez Harry’ego i przede wszystkim przeżycie Harry’ego. Życie innych schodziło na dalszy plan.
— Jej szanse, Luno.
— Gdy Tom umrze, Harry też może. Jasna strona przegra bez Wybrańca, który zjednoczył wszystkich, więc tak naprawdę Harry musi przeżyć, abyśmy mogli naprawdę wygrać.
— Proszę — błaga Draco cicho.
Luna zatrzymuje się przed nim i patrzy w szare oczy.
— 50% — odpowiada.
Draco odwraca się, gdy dreszcz przebiega przez jego ciało. Oddech, uwięziony w ciele, nie ma szans dotrzeć do płuc. Po chwili chłopak odwraca się do blondynki.
— Czy mogę coś zrobić? — pyta, ale Luna milczy. — Jeśli tam będę, czy… to coś zmieni?
— Oczywiście, że tak — odpowiada dziewczyna, patrząc smutno. — Jeśli tam będziesz, szanse na przeżycie Hermiony wzrosną do 94%, ale ty masz tylko 17% szans.
— Jeśli będę pod przykrywką…
— 4%.
— Ale…
Luna dotyka jego ramienia.
— Przepraszam — szepcze i wychodzi z pokoju.
Draco wciąż czuje jej dłoń, gdy jej stopy stąpają po schodach i słyszy, że wstrzymuje oddech, by powstrzymać łzy.
— Nie — szepcze Draco w pustym pomieszczeniu. — Nie płacz.

~*~*~*~*~*~

Draco dotyka dłoni Hermiony, co powoduje, że dziewczyna podnosi wzrok znad książki i uśmiecha się.
— Kocham cię, wiesz o tym? — mówi Draco.
Hermiona patrzy w jego kierunku.
— Tak… czy wszystko w porządku? — pyta.
— Jeszcze dwa dni — odpowiada chłopak.
Hermiona odwraca wzrok.
— Wiem.
— Ale cię kocham.
— Ja ciebie też.
— Nie mogę cię stracić — szepce Draco.
— Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wrócić do domu — odpowiada Hermiona. — Ale to wszystko, co mogę obiecać.
— Będę walczył dla ciebie — mówi Draco, patrząc w jej miodowe oczy.
— Draco… nie musisz.
Chłopak przytakuje.
— Wiem, ale nie mogę siedzieć tutaj, czekając na odpowiedzi, podczas gdy ty walczysz. Ja… nie mogę.
Hermiona spontanicznie zarzuca ręce na jego szyję.
— Kocham cię.
Draco przysuwa ją bliżej do siebie. Ja ciebie też. Bardziej niż myślisz, dodaje w myślach.

~*~*~*~*~*~

Tracy i Ron siedzą na podłodze w sali balowej. Dziewczyna siedzi na jego kolanach, całując go.
— Tutaj pocałowałam cię pierwszy raz — mówi Tracy, gdy odsuwają się od siebie.
— To nie będzie ostatni — obiecuje Ron.
— Lepiej żeby nie był — mówi dziewczyna — bo skopię ci tyłek, jeśli umrzesz, słyszysz?
Ron uśmiecha się.
— Tak, prze pani.
Tracy także się uśmiecha, próbując ukryć strach w oczach. Ron przyciąga ją do siebie.
— To nie będzie ostatni raz — szepce do jej włosów.

~*~*~*~*~*~

Luna wślizguje się do pokoju, który dzieli z Harrym. Chłopak wstaje z łóżka, gdy ją zauważa. Dotyka dłonią jej twarzy, ocierając łzy i otacza ramionami.
— Co się stało? — pyta cicho Harry.
Luna wtula się w niego.
— Draco zamierza walczyć — mówi łamiącym się głosem.
— Czy to źle? — pyta chłopak, przyciągając ją bliżej.
— On umrze — mamrocze dziewczyna. — Najprawdopodobniej umrze.
Blondynka ukrywa twarz w piersi Harry’ego, a on powoli kieruje się w stronę łóżka i gdy wyczuwa materac, siada, wciągając Lunę na swoje kolana.
— To moja wina — szepce dziewczyna.
— Luna…
— Nie walczyłby, gdybym mu nie powiedziała o Hermionie — kontynuuje.
— Co z nią, kochanie? — dopytuje Harry.
— Ma 50% szans na śmierć. Jeśli bym mu tego nie powiedziała, nie narażałby się.
— To nie twoja wina — twierdzi Harry, kołysząc ją z boku na bok. — Podąża za swoją ukochaną, ponieważ musi tam być, aby się upewnić, że ona przeżyje. Nie mógłby bez niej żyć. Poza tym może pokona przeciwności.
Niebieskie oczy Luny spoglądają w górę.
— Nie zrobi tego — wyjaśnia, opierając twarz w zagłębieniu szyi chłopaka.
Harry wzdycha i mocniej obejmuje blondynkę.
Hermiona poświęciła zbyt wiele, myśli,  nie może też stracić Malfoya.

~*~*~*~*~*~

Fred, George i Blaise siedzą przy kuchennym stole z butelką Ognistej Whisky przed nimi. Pełny, nietknięty kieliszek stoi przed każdym z nich.
— Myślicie, że wygramy? — pyta Blaise, nie podnosząc wzroku znad alkoholu.
— Tak — odpowiadają razem bliźniacy.
— Nie walczylibyśmy, gdybyśmy nie mieli wygrać — mówi Fred.
Ale to nie znaczy, że przeżyjemy, myśli George. Fred spogląda na brata, wyczuwając jego myśli.
— Wszystko będzie dobrze — oświadcza Fred.
Nadal siedzą, patrząc na whisky, ale żaden nie pije.

~*~*~*~*~*~

— Już czas — mówi Luna.
Grupa wstaje.
— Nie spóźnij się — mówi Hermiona do Harry’ego, uśmiechając się i patrząc zmartwionymi oczami.
Chłopak przytakuje.
— Pamiętaj — przypomina Luna, patrząc na niego. — Nie wstawaj, dopóki nie usłyszysz krzyku.
— Na trzy — rozkazuje Draco, lewitując świstoklik. — Raz, dwa, trzy.
Fred, George, Ron, Tracy, Blaise, Hermiona i Draco obejmują świstoklik i zaczynają wirować. W tym samym czasie Harry się teleportuje.
Harry aportuje się w zaułku Hogsmeade. Wysoki, piskliwy dźwięk przeszywa powietrze. Chłopak rozgląda się w górę i po ulicy. Nie widzi nic podejrzanego i wie, że to fałszywy alarm, ale mimo wszystko biegnie.
— Potter — w całym miasteczku rozbrzmiewa głos.
Zaklęcia lecą w kierunku chłopaka, ale ten szybko rzuca zaklęcie tarczy i odpowiada ogniem.
— Nie masz drogi ucieczki, Potter — odzywa się głos, gdy otaczają go szmalcownicy.
— Nie wydaje mi się — odpowiada Harry, powiększając swoją miotłę.
Szybko na nią siada i wzbija się w powietrze. Przeciwnicy rzucają zaklęcia w jego kierunku, ale wszystko na próżno, ponieważ chłopak już pikuje na Błonia Hogwartu.
— No to jesteśmy w domu — szepce Harry, lądując obok Czarnego Jeziora.

~*~*~*~*~*~

Grupa ląduje w Gospodzie pod Świńskim Łbem. Z zewnątrz dobiegają krzyki. Pan Dumbledore biegnie w ich stronę od razu popychając na zaplecze w piwnicy.
— Potter — krzyczy ktoś z zewnątrz.
Grupa wymienia spojrzenia, ale podąża za barmanem.
— Dziękuję — szepce Hermiona, wkraczając do sekretnego tunelu.
Wszyscy szybko przechodzą do zamku.
— Tu jesteście — mówi Harry, otwierając portret po drugiej stronie.
— Czas na przedstawienie — oświadcza Ron.
Harry, Ron i Hermiona przytakują, oddzielając się od Freda, George’a, Blaise’a, Draco i Tracy. Złota trójca kieruje się do gabinetu dyrektora. Zatrzymują się za rogiem.
— Co tak długo? — pyta Hermiona desperacko.
— Świstoklik źle działał, a ja musiałem aportować się do Hogsmeade — odpowiada Harry.
— Więc oni wiedzą, że tu jesteśmy?
— O tak.
— Inna grupa zasygnalizowała, że są na miejscu i zajmą się wężem, gdy Voldemort ruszy do pojedynku — informuje Hermiona. — Dopóki się nie dowie, że już dotarliśmy, powinniśmy zdążyć pokonać węża i zabrać eliksir z biura Dumbledore’a.
— Może powinniśmy się wycofać — mówi z niepokojem Ron.
— Nie będziemy mieć kolejnej szansy — naciska Hermiona. — Ruszajmy.
Zanim zdążają wykonać jakikolwiek ruch, Snape staje na ich drodze.
— Kogo ja widzę — szydzi, wskazując różdżką grupę.
Ron przeklina pod nosem.
— Ty zdrajco — warczy Harry.
Hermiona wysyła oślepiające światło i ucieka wraz z chłopakami.

~*~*~*~*~*~

Snape biegnie do biura dyrektora, gdy tylko odzyskuje wzrok. Złota trójca zniknęła, ale ma wiadomość do wysłania. Bierze garść proszku Fiuu i wchodzi do kominka.
— Dwór Malfoyów — mówi wyraźnie, po czym znika.

~*~*~*~*~*~

Harry, Hermiona i Ron dołączają do pozostałych w Wielkiej Sali. Są tutaj profesorowie, z wyjątkiem Slughorna i Carrowów, i trzy czwarte uczniów siódmego roku.
— Panie Potter — sapie McGonagall.
— Nie mamy zbyt dużo czasu — mówi Harry — ale generalnie ta wojna skończy się dzisiaj. — Uczniowie wiwatują. — Voldemort tu przyjdzie — kontynuuje Harry, a sala zamiera. — Profesorze Flitwick mógłbyś zabrać Hermionę do gabinetu dyrektora, aby użyć sieci Fiuu? Członkowie Zakonu będą się stamtąd teleportować. Malfoy? — Harry zwraca się do blondyna.
— Carrowie są załatwieni, uczniowie z młodszych roczników ich pilnują. Zdublowaliśmy i potroiliśmy mapę — relacjonuje Draco. — Gdy śmierciożercy zrzucą osłony, od razu usuniemy ich za pomocą świstoklików.
— Dobrze. Jeżeli jest tutaj ktoś, kto nie chce walczyć, teraz ma czas, aby to powiedzieć — mówi Harry, rozglądając się, jednak nikt się nie porusza. — Okej. Mamy około dziesięciu minut nim wszystko się zacznie. Ale damy radę. Wojna skończy się dzisiaj.

~*~*~*~*~*~

Flitwick i Hermiona stają przed gargulcem.
— Hasło? — pyta strażnik.
Butelkowa sława — odpowiada Flitwick, przewracając oczami.
Kamień ociera się o kamień, otwierając wejście. Hermionie przypomina się sytuacja z jej teraźniejszości, jednak nie ma czasu na wspomnienia. Szybko robi pierwszy krok i wchodzi po schodach.
— Istnieje zaklęcie, które ukrywa magiczną obecność — mówi Hermiona profesorowi,  a on unosi brwi, więc dziewczyna kontynuuje. — Zaklęcie to nazywa się Inobservatus. Wystarczy zrobić tak. — Dziewczyna kieruje różdżkę w dół i do środka koło mężczyzny, a potem okrąża go. — Okej?
Czarodziej kiwa głową.
— Tak, ale tylko Snape może odblokować sieć Fiuu — mówi Flitwick.
Hermiona uśmiecha się lekko, widząc zielony ogień.
— Chyba już to zrobił — mamrocze.
Sekundę później Molly Weasley wychodzi z kominka.
— Hermiono! — Kobieta otacza ją ramionami.
— Bliźniaki i Ron są bezpieczni — wyjaśnia Hermiona, wiedząc, że matka desperacko potrzebuje informacji. — Inobservatus — wypowiada formułę, wirując różdżką.
Kobieta lśni przez chwilę, zanim znów staje się widzialna.
— Co to było? — pyta Molly.
— Coś, co da nam przewagę — mówi Hermiona. — Chłopcy są w Wielkiej Sali, śmiało może pani tam iść.
Molly kiwa głową i wychodzi, żeby sprawdzić, jak miewają się jej dzieci.
Reszta klanu Weasleyów pojawia się w Hogwarcie w asyście innych członków Zakonu Feniksa. Na każdego zostało rzucone zaklęcie, ukrywające obecność. Kiedy ostatnia osoba schodzi po schodach, Hermiona wzdycha.
— To wszystko — mówi, po czym razem z Flitwickiem podąża do Wielkiej Sali.

~*~*~*~*~*~

Snape wychodzi z kominka w dworze Malfoyów. W salonie znajduje się wiele osób.
— Mój panie — mówi, osuwając się na kolana.
— Jakie nowiny przynosisz, Severusie? — pyta Voldemort swego oddanego sługę.
— Potter jest w Hogwarcie — mówi Snape.
— Wiem, ale go tu nie przyprowadziłeś — głos Voldemorta jest niski i niebezpieczny.
— Próbowałem, mój Panie, ale uciekł, dlatego postanowiłem to natychmiast zgłosić — wyjaśnia.
— Poinformowano mnie, że jest w Hogwarcie — oświadcza Czarny Pan.
— Jest jeszcze coś — dodaje Snape.
— Mów.
— Chcieli ukraść trochę eliksiru, który zostawił dla nich Dumbledore. Planują także kolejny atak. Chodzi o twojego węża.
— Nagini?
— Tak, dowiedzieli się, że będziesz tutaj razem z wężem.
— Zobaczymy, czy mówisz prawdę — szydzi Voldemort.
Snape patrzy mu w oczy, pozwalając wniknąć do swojego umysłu, a Voldemort bez trudu zanurza się w jego myślach.

~*~*~*~*~*~

— Świstoklik źle działał, a ja musiałem aportować się do Hogsmeade — odpowiada Harry.
— Więc oni wiedzą, że tu jesteśmy?
— O tak.
— Inna grupa zasygnalizowała, że są na miejscu i zajmą się wężem, gdy Voldemort ruszy do pojedynku — informuje Hermiona. — Dopóki się nie dowie, że już dotarliśmy, powinniśmy zdążyć pokonać węża i zabrać eliksir z biura Dumbledore’a.
— Może powinniśmy się wycofać — mówi z niepokojem Ron.
— Nie będziemy mieć kolejnej szansy — naciska Hermiona. — Ruszajmy.
Zanim zdążają wykonać jakikolwiek ruch, Snape staje na ich drodze.
— Kogo ja widzę — szydzi, wskazując różdżką grupę.

~*~*~*~*~*~

Voldemort ryczy z frustracji, gdy opuszcza jego umysł.
— Zostaniesz tutaj i ochronisz Nagini — nakazuje Snape’owi. — Oddziały powinny ją chronić, ale jeśli ucierpi w jakikolwiek sposób, obiecuję, że reszta twojego życia będzie bardzo bolesna.
Snape pochyla głowę.
— Dziękuję, mój panie — mówi z przejęciem.
— Muszę raz na zawsze zająć się bachorem Potterów — oświadcza Voldemort i teleportuje się ze swoimi zwolennikami.

~*~*~*~*~*~

Voldemort i śmierciożercy usuwają osłony.
Indico — warczy Voldemort, raniąc kilku starszych uczniów i nauczycieli.
— Ukryli się za nauczycielami i uczniami — woła do śmierciożerców, którzy wybuchają śmiechem. — Nikt nie pomoże Potterowi. Wszyscy młodzi czarodzieje są narażeni na niebezpieczeństwo. Bierzcie, co chcecie, ale Potter jest mój.
Śmierciożercy wiwatują i ruszają do ataku.


______________

Witajcie :) w mroźną niedzielę publikuję kolejny rozdział opowiadania. Wielkimi krokami zbliża się finałowe rozstrzygnięcie, jednak zanim to nastąpi mogliśmy poczytać o burzliwych przygotowaniach. Co sądzicie o decyzji Draco i jego wyznaniu? Ja osobiście uwielbiam go w takiej wersji. I bardzo się cieszę, że autorka wszelakie wyznania zostawiła na sam koniec historii. Piszcie, co sądzicie.
Cóż, został jeden rozdział i epilog. Tak mało, a zarazem dużo.... Mam wielką nadzieję, że uda mi się na dniach skończyć tłumaczenie. Zastanawiałam się, co mogłabym robić później. Planowałam pisanie własnego opowiadania, ale... chyba potrzebuję przerwy, aby pozbierać myśli i zastanowić się, co dalej. Taki reset dobrze mi zrobi, co myślicie?
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

2 komentarze:

  1. Oh, już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów <3
    Z wielką przyjemnością przeczytałabym twoje autorskie opowiadanie. Jeżeli czujesz, że potrzebujesz przerwy to zapewne tak będzie najlepiej :) Odświeżenie umysłu zawsze pomaga.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się już niedługo dodać końcówkę, więc czekajcie.
      Jeśli chcesz przeczytać, to zapraszam na Last Minute Love (link znajduje się w zakładkach tego bloga). Było by miło, gdybyś zechciała wyrazić opinię odnośnie tego opowiadania.
      Być może odpoczynek mi pomoże, bo teraz mam masę na głowie, a czasu coraz mniej... jeszcze pomyślę.
      Pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy