Rozdział
pisany w trzeciej osobie
Harry bierze głęboki oddech.
— Zwyciężymy — szepcze Hermiona.
Poczucie winy ściska go w dole
brzucha, ale kiwa głową.
— Chodźmy — woła.
Wszyscy zebrani w Wielkiej Sali
wychodzą na zewnątrz. Przez chwilę Hermiona jest zaskoczona, widząc pojedynki
rozgrywające się na terenie Hogwartu. Ostatnio nie potrzebowali zaklęć
rozgrzewających, ale wtedy nic im nie sprzyjało.
Draco odciąga ją brutalnie na bok, a
zaklęcie wbija się w ścianę.
— W porządku? — pyta chłopak.
Hermiona przytakuje i zaczyna rzucać
własne klątwy.
~*~*~*~*~*~
Harry rzuca kilka zaklęć, zmierzając
na środek korytarza. Voldemort bacznie mu się przygląda. Spotykają się w samym
centrum chaosu.
— Gotowy na śmierć, Harry Potterze? —
pyta Voldemort.
— Tak, ale najpierw ty — odpowiada Harry.
Różdżka Voldemorta jest ledwo
widoczna, ponieważ rzuca klątwę po klątwie. Umiejętności Harry’ego znacznie się
poprawiły, odkąd spotkali się na cmentarzu dwa i pół roku temu. Czarna różdżka
ma niesamowitą moc.
~*~*~*~*~*~
—
Nie pozwól, żeby zaatakował cię innym zaklęciem niż klątwa zabijania —
ostrzegła Luna. — Twoje ciało musi być nienaruszone.
~*~*~*~*~*~
Harry unika ognia, który pali trawę. Następnie
odpowiada tym samym. Odetchnij głęboko,
myśli chłopak.
— Expelliarmus
— wymawia formułę, a Voldemort odpowiada zaklęciem.
— Pora umierać — syczy. Harry znajduje
drzwi z błyskawicą w swoim umyśle. — Avada
Kedavra — mówi Voldemort.
Zielone światło zmierza do Harry’ego,
gdy ten otwiera drzwi, wypuszczając horkruksa.
Harry upada na ziemię z pustymi
oczami.
Voldemort wybucha histerycznym,
triumfalnym śmiechem.
~*~*~*~*~*~
Stworek pojawia się obok Snape’a w
dworze Malfoyów.
— Pan powiedział, że będziesz tego
potrzebował — mówi skrzat, podając miecz Gryffindoru.
Nagini siedzi zwinięta w kącie, ale
zaczyna się wić, gdy Snape sięga po miecz. Odwraca się do węża. Nagini napręża się
i atakuje mistrza eliksirów. Severus wymachuje mieczem i odrąbuje głowę gada.
Potem robi krok w tył.
— Chodźmy — mówi, po czym Stworek
bierze go za rękę i teleportują się z trzaskiem.
~*~*~*~*~*~
— NIE! — wrzeszczy Voldemort na polu
bitwy.
Harry wstaje z ziemi, a Voldemort
patrzy wprost na niego, rzucając kolejne klątwy. Harry robi unik i wbija w wir
walki.
Jego zaklęcia są dokładniejsze i
potężniejsze, kiedy zbliża się do Czarnego Pana, odpychając go.
~*~*~*~*~*~
Draco nie walczy o swoje życie, tylko
dla niej i to zmienia wszystko. Wychodzi z niego demon z zębami ostrymi jak
brzytwy i pazurami w postaci zaklęć. Dolał oliwy do ognia, gdy zdecydował się
walczyć przeciwko innym bestiom, aby wyrządzić krzywdę.
Ale teraz go to nie obchodzi. Niech
potwór go pochłonie. Nie ma nic do stracenia. Umrze dzisiejszej nocy, a ona
przeżyje. Tylko to się liczy.
~*~*~*~*~*~
Oszaleli, myśli
Hermiona, widząc jak Śmierciożerca celuje w Draco. Paradoksalnie mężczyźni są w
różnych obozach, ale dziewczyna zauważa, że zwolennik Voldemorta jest
przepełniony wściekłością i nie ma żadnych zahamowań. Hermiona postanawia
walczyć dla Draco.
Nie
mogę cię stracić,
myśli desperacko. Śmierciożerca zmierzający w jej kierunku, upada kilka cali
przed nią, ale wciąż się porusza.
Dziewczyna stoi dziesięć jardów dalej,
kiery klątwa leci w kierunku Draco. Widzi, jak blondyn zaciska zęby, gdy
niebieski płomień uderza z wielką siłą. Opada na kolana, jego ciało sztywnieje,
a ręce wbijają się w ziemię.
— Nie — szepcze Hermiona. — NIE! —
krzyczy.
Biegnie przed siebie, omijając
przeszkody. On nie może umrzeć, nie teraz.
Śmierciożerca podnosi różdżkę i
zielone światło tryska z jej czubka.
~*~*~*~*~*~
Krzyk Hermiony przecina powietrze.
Tonks spogląda w tamtą stronę, widząc dziewczynę, która wygląda na torturowaną.
Tonks podąża za wzrokiem wiedźmy do
jej kuzyna, Dracona, który leży na ziemii. Nigdy go nie spotkała, ale słyszała
plotki, że zabrał swoją matkę i wyrzekł się Voldemorta. Voldemort za to
torturował jego ojca. Tonks nie może współczuć Lucjuszowi.
Ale współczuje Hermionie. Oczywisty
jest ból po stracie ukochanej osoby.
Tonks zerka na Remusa, walczącego obok
niej.
Kocham
cię,
mówi w myślach.
~*~*~*~*~*~
Draco walczy z wściekłością, pokonując
śmierciożerców na lewo i prawo. Kiedy klątwa uderza go w plecy, nie jest
zaskoczony. Śmierciożercy byli wściekli, że zażarcie z nimi walczył i to
spowodowało, że chcieli mu dopiec.
Bawili się, zakładając, że ucieknie od
walki, że nie ma w sobie tyle odwagi, aby podnieść różdżkę. Precyzja z jaką
rzucał zaklęcia spadła na jego byłych współtowarzyszy, co rozwścieczyło ich
jeszcze bardziej.
Coraz więcej ludzi go atakowało,
desperacko próbując zabić tego, który miał być tajną bronią, a ich porzucił.
To nie uderzenie klątwy go zaskoczyło,
nie ból, gdy upadł na kolana. Tylko to, że wciąż żyje, mając chwilę na to, by
wyszukać wzrok Hermiony. Ból wzrasta, przewraca się na bok, a jego oczy
znajdują ukochaną.
Przepraszam, chce
powiedzieć. Chce wyjaśnić, że nie było innego sposobu. Że nie zasłużył na druga
szansę i musi zapłacić za ból i cierpienie, których był sprawcą w ich
teraźniejszości. Że to była jego pokuta. Że jest szczęśliwy, umierając, mając
ją koło siebie. Że ją kocha.
Ale nie było czasu, żeby to wyjaśnić.
Nie mógł jej powiedzieć tego wcześniej, bo znalazłaby sposób, żeby go
powstrzymać. Widzi migoczące zielone światło zmierzające w jego stronę, ale nie
chce odwrócić wzroku od ukochanej.
Jasnoniebieska zasłona pada między
niego i Hermionę.
— Zaopiekuj się nią — rozkazuje
szorstki głos.
Ból mija, a poczucie winy eksploduje.
— NIE! — krzyczy mężczyzna w oddali.
~*~*~*~*~*~
Remus spogląda na żonę. Jest
zaskoczony, widząc miłość, którą mu okazuje. Na zawsze będzie jej za to
wdzięczny. Wciąż nie wie, jakim jest szczęściarzem i jak to się stało, że na
nią zasłużył. Niecałe dwa miesiące temu urodziła mu syna, a teraz walczą ramię
w ramię na polu bitwy.
Prosił ją, by nie szła. Wiedział, że
się nie zgodzi, ale musiał spróbować. Może dla Teddy’ego… ale nie, musiała
walczyć i to właśnie dla ich syna.
Kochał ją za to, ale i tak był
przerażony.
~*~*~*~*~*~
— NIE! — krzyczy Hermiona.
Remus rozgląda się, szukając
cierpiących ludzi, ale nie dostrzega nikogo. Znajduje tylko oczy Tonks. Kocham cię, mówi jej wzrok, ale przepraszam ukrywa się w zmarszczkach
wokół nich. Jest w tym finezja, która wstrząsa nim do głębi.
Remus wyciąga rękę do Tonks, ale ona
biegnie przed siebie. Jej włosy zmieniają się na jaskrawoniebieskie, gdy
wyskakuje w powietrze.
Zielone światło uderza w
niezabezpieczone plecy kobiety.
— NIE — krzyczy Remus, a dźwięk zamienia
się w ryk.
Wilk wydobywa się z jego wnętrza. Jego
partnerka umarła. Bestia rzuca się do przodu, atakując śmierciożercę, który
rzucił śmiercionośną klątwę. Rozprawia się z oprawcą, nie mając żadnych
skrupułów.
~*~*~*~*~*~
— Ty — syczy Voldemort, wściekły z
powodu utraty cennego węża i horkruksa.
Rusza do Harry’ego, rzucając klątwy.
— Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się —
pyta chłopak, robiąc unik i odpowiadając ogniem — co znaczyło proroctwo o mocy,
której nie znałeś?
Voldemort rzuca zaklęcie uśmiercające,
które rozbija kamień, przywołany przez Harry’ego.
— Lojalność — odpowiada Harry, a
Voldemort wybucha śmiechem.
— Mam lojalność — szydzi Voldemort. —
Moi zwolennicy są mi lojalni aż do śmierci.
— Są szaleńcami aż do śmierci —
poprawia Harry, a następnie unika kolejnej mrocznej klątwy, która
najprawdopodobniej także powoduje śmierć. — Ale nie można wymuszać prawdziwej
lojalności i powstrzymywać jej strachem. A strach jest wszystkim, co kiedykolwiek
miałeś.
Harry ponownie odpycha Voldemorta.
— Ta wojna skończy się teraz — mówi,
wskazując różdżką Czarnego Pana.
~*~*~*~*~*~
—
Musisz naprawdę tego chcieć. Naprawdę chcieć — głos Bellatrix przebija się
przez jego wspomnienia.
~*~*~*~*~*~
Chce tego. Chce śmierci Voldemorta.
Nie dla przyjemności albo żeby wywołać czyjś ból. Nadszedł czas, aby wszystko
zakończyć. Chce być wolny i żeby inni byli wolni. Chce, żeby zniknął ból.
— Avada
Kedavra — mówi Harry.
Zielone światło leci w stronę
Voldemorta, a wokół niego wirują białe promienie światła.
Powód
ma znaczenie,
myśli Harry, patrząc jak zaklęcie uśmiercające uderza w Voldemorta, który przez
chwilę wygląda na zdziwionego, ale potem upada na ziemię i umiera.
___________
Witajcie :) w niedzielne popołudnie czas na przedostatnią część tej historii. Zapewne spodziewaliście się większej dawki emocji, ale myślę, że nie powinniście być zawiedzeni. W sumie jestem ciekawa, co myślicie o ofiarności Tonks. Piszcie śmiało!
Epilog pojawi się na dniach. Już jest gotowy, ale nie chciałam publikować obu części tego samego dnia, bo planuję dłuższe podziękowania pod ostatnią. Jestem szczęśliwa i wzruszona jednocześnie, więc pewnie poleje się jeszcze więcej łez. A potem... potem zobaczymy, co będzie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Jestem zaskoczona. Nie mogę uwierzyć, że to już prawie koniec :(
OdpowiedzUsuńTa historia była chyba jednym wielkim zaskoczeniem. Ja w sumie także nie wierzę w to, że moja przygoda z nią dobiega końca, ale może to będzie początek czegoś innego, fajnego?
UsuńPozdrawiam
Ogromna ulga. Martwiłam się cały czas, że Draco umrze. Miałoby to sens, ale ta wizja była taka przykra.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Tonks, a jeszcze bardziej Lupina.
Nie mogli rzucic w niego jakimś krzesłem, tylko ciałem ? ( :c )
Spodziewałam się, że wygrają, inaczej nie miałoby to żadnego sensu, ale nie wiedziałam za jaką cenę, kogo stracą, kto poświęci swoje życie. Teraz wiem.
Chociaż cieszę się, że z Draco i Hermioną jest ( chyba ) wszystko w porządku, to znów przyżyłam ból w postaci śmierci Nimfadory. Kiedy czytałam Harrego po raz pierwszy to był prawdziwy szok.
Pozostaje mi tylko czekać na epilog. To była bardzo ciekawa opowieść i niezwykła podróż. Dziękuję Ci za twoją pracę i podzielenie się nią z nami.
Pozdrawiam :)
Ja zawsze staram się wybierać historie, w których wątek dramione ma szczęśliwe zakończenie. W tym opowiadaniu było tyle dramatu i smutku, że nie zniosłabym kolejnej straty, zwłaszcza że zginęła Tonks, którą uwielbiam.
UsuńBardzo dziękuję, że tu jesteś i towarzyszyłaś mi do końca. :)
Pozdrawiam i zapraszam na epilog!