niedziela, 6 marca 2022

[T] To, co najlepsze: Rozdział 14

 

Po kilku ostatnich tygodniach Hermionie nie było obce budzenie się z rozszywającym bólem głowy. Dziś jednak było o wiele gorzej. Zakryła usta ręką i wygramoliła się z łóżka, rzucając kołdrę na głowę Draco, który aż się poderwał.

— Czy ty…

— Nie! — warknęła Hermiona, szarpiąc drzwiami, zanim zamknęła je za sobą.

Pozostawiona sama w łazience, ledwo zdążyła do toalety. Wymioty nigdy nie były fajne. Jej gardło płonęło i oparła ręce z boków muszli, mając zamglony wzrok.

Drzwi zaskrzypiały, gdy wszedł Draco. Nic nie powiedział, tylko uklęknął obok niej; jego kolana szybko dotknęły linoleum, zanim odsunął jej włosy od twarzy.

Kiedy pocierał kręgi wzdłuż kręgosłupa, Hermiona chciała powiedzieć, żeby wyszedł. Draco był ostatnią osobą, która mogła ją taką widzieć, ale mimo wszystko tu był. Nawet gdyby zdołała powiedzieć mu, żeby wyszedł, nie zrobiłby tego.

Hermiona sięgnęła do spłuczki i zamknęła deskę drążącymi palcami. Z jego pomocą wstała i spojrzała w lustro. Jej twarz była chorobliwie blada, zauważalna dla każdego, kto taką ją widział — co oznaczało, że jej syn nie mógł zobaczyć jej w tym stanie.

— Możesz sprawdzić, co u Scorpiusa, zanim się ogarnę?

Jego podbródek dotknął jej ramienia, a z odbicia wpatrywały się w nią ładne szare oczy.

— Oczywiście. Zrobić śniadanie?

Skrzywiła się.

— Nie sądzę, żeby jedzenie czegokolwiek było dla mnie dobre.

— Och — mruknął Draco. — Zrobię coś dla Scorpiusa, żebyś mogła odpocząć?

Brzmiało to niebiańsko, ale za godzinę miała być w pracy.

To był początek bardzo złego tygodnia.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

W poniedziałek sprzedała stos książek starszemu mężczyźnie, którego nienawidziła — od ich pierwszego spotkania, kiedy wypytywał ją, dlaczego nie znalazła odpowiedniego męskiego wzorca dla swojego syna — ale zapomniała to nabić na kasę. Godzinę później Hermiona zdała sobie sprawę, dlaczego kasa jest pusta.

W środę Hermiona zapomniała, że Draco miał zaplanowaną pracę do późna, co doprowadziło ją do złości, ponieważ wierzyła, że nie zdąży na kolację, nie zawracając sobie głowy telefonem. Przyznanie się do wpadki było upokarzające, nawet jeśli ją wspierał. Jednak leki nie pomagały i wiedziała o tym.

W piątek Hermiona prawie spaliła kolację na wiór. Nie można było rozpoznać, że na patelni jest kurczak, a Draco próbował żartem rozjaśnić niebo nad nią. „Przynajmniej nie podpaliłaś nic innego”.

Może Hermiona nie miała racji, nie uważając tego za zabawne, ale zlekceważyła jego zapewnienia i zamówiła jedzenie na wynos. Poszła po nie sama, upierając się ostrym tonem, że potrzebuje kilku minut w samotności, jeśli nie miałby nic przeciwko zajęciu się Scorpiusem.

Kolacja pod koniec przebiegała w ciszy, ale pomimo okropnego nastroju Hermiona musiała przyznać, że nic tak nie poprawiało jej dnia, jak oglądanie Draco i jej syna. Draco odchylił się do tyłu, opierając się na sofie, a Krzywołap wskoczył, machając ogonem i zwinął się na jego kolanach.

— Mamusiu? — Scorpius zsunął się  poduszki, zostawiając puste miejsce obok Draco i podszedł do niej. — Mam pytanie — wyszeptał, otwierając szeroko oczy.

Chociaż domyślała się, o co chodzi, Hermiona pochyliła się do przodu z porozumiewawczym uśmiechem i nadstawiła ucho.

— O co chodzi?

— Czy Draco może przeczytać mi kolejną bajkę na dobranoc? — Jego dolna warga drgnęła lekko. — Nadal lubię twoje historie, ale…

Zachichotała.

— Nie musisz się tłumaczyć. Opowiem ci historię innego wieczoru, dobrze? Przygotuj się do spania, a ja go wyślę do ciebie — powiedziała Hermiona, kiedy Scorpius zarzucił jej ręce na szyję i mocno ścisnął.

— Kocham cię, mamusiu. — Cmoknął ją w policzek i pobiegł na górę.

Hermiona przeniosła ciężar ciała, podwijając pod siebie nogi.

— Wygląda na to, że wygrywasz.

Powolny uśmiech, który wygiął jego usta, mógł zatrzymać bicie jej serca. Draco obszedł stolik do kawy i usiadł obok niej, kładąc policzek na dłoni.

— Dziękuję, że pozwalasz mi spędzać z nim czas — mruknął, biorąc ją za rękę i składając delikatny pocałunek na środku jej dłoni. — Zobaczymy się później?

— Pozwolę ci się zakraść do mnie na noc, pod warunkiem, że zrobisz wszystko, by nie nakrył cię rano. Jeszcze nie. On i ja jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.

— Wyjdę przez okno, jeśli będę musiał.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Coś się paliło, a wokół niej buchnęły płomienie. Oczy Hermiony otworzyły się, a następnie rozszerzyły z przerażenia.

— Granger, musisz się mocno trzymać — warknął Draco, sięgając, by mocniej ją przytrzymać, gdy drugą ręką sterował miotłą.

— Harry i Ron… — krzyknęła Hermiona, jej oczy szukały ich w płomieniach, ale nigdzie ich nie było.

Jego pierś zadrżała.

— Są nad nami. — Draco spojrzał w górę.

Jej wzrok poszybował w górę i obaj lecieli przy suficie, unikając ognia, który wzbierał się pod nimi. W dłoni Harry’ego ledwo dostrzegła widoczny zarys diademu i obserwowała, jak przesuwa go w dół, by pozwolić diabelskim płomieniom połknąć cały horkruks.

— Jest zniszczony! — Hermiona ukryła twarz w ramieniu Draco, a jej spocone palce zaczęły się zsuwać.

Harry pikował w dół — coraz niżej, aż nie mogła go dostrzec — i Draco przeklął.

Ledwo to słyszała.

— Co on do cholery wyprawia…

Wynurzając się z płomieni, Harry poszybował do wyjścia i Hermione opadła szczęka.

— Ma Goyle’a.

Draco nie marnował ani sekundy, kiedy wylecieli z pomieszczenia, wpadając na korytarz na siódmym piętrze. We włosach miał sadzę, a Hermiona opadła na sekundę na kolana, zanim złożyła ostry pocałunek na jego usta.

Nawet pośrodku tego, co, jak przypuszczała, było najdłuższym dniem w jej życiu, zdołał się uśmiechnąć.

— Mówiłem ci, że pewnego dnia zabiorę cię ze sobą na miotłę.

Roześmiała się, ale nagle przestała, gdy dobiegł ich głos w chwili, kiedy Harry i Ron z Goyle’em za nimi wylądowali.

— Wydajcie mi Harry’ego Pottera, a zostaniecie nagrodzeni. Macie czas do północy.

Usta Rona zacisnęły się w grymasie, gdy ich spojrzenia przesunęły się na Harry’ego.

Palce musnęły jej palce, pomagając wstać. Kiedy Harry i Ron się kłócili, ledwo łapiąc oddech, Hermiona wpatrywała się w mężczyznę obok siebie.

— Kocham cię, wiesz o tym, prawda? — wyszeptała Hermiona. — Bez względu na to, co się stanie.

Ścisnął jej rękę.

— Nie poddawaj się jeszcze. Czy to nie ty zawsze  mówisz, że mamy wiele powodów do życia? — Draco wypowiedział te słowa, ale wiedziała, że tylko dla jej korzyści.

Odetchnęła gwałtownie.

— Nie masz pojęcia.

Ręka Hermiony powędrowała do jej brzucha.

 

Hermiona usiadła prosto, zlana zimnym potem. Spojrzała na druga stronę łóżka, orientując się, że Draco zabrał całą kołdrę i przez chwilę wszystko jej się rozjaśniło.

Rozpoznała ogarniającą ją magię i wiedziała, że niedługo znów straci przytomność. Grzebiąc ręką, Hermiona niezdarnie sięgnęła do szuflady i chwyciła długopis ze skrawkiem papieru.

 

Pamiętaj Harry’ego i Rona.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Weekend minął powoli.

Hermiona zwinęła się w kłębek w kącie okiennym z otwartą książką na kolanach i kocem owiniętym wokół ramion, obserwując, jak jej oddech zaparowuje szybę. Czytała w kółko tę samą stronę, ale żadne ze słów nie zapadło jej w pamięć. Papier, którego używała jako zakładki, przyciągnął jej uwagę i przechyliła głowę w bok, opierając skroń o zamarznięte szkło…

 

Pamiętaj Harry’ego i Rona.

 

To bez wątpienia było jej pismo odręczne. Obudziła się przy tej nabazgranej notatce dwa dni temu, ale nadal tego nie rozumiała. Te słowa mocno jej ciążyły w połączeniu z faktem, że może powinna była powiedzieć o tym Draco, co przyszło jej do głowy dzisiejszego poranka, zanim wyszedł ze Scorpiusem.

Obaj zniknęli dwie godziny temu. Scorpis zapytał ją — a Draco wyglądał na spanikowanego, jakby martwił się, że może uwierzyć, jakoby namówił na to jej syna — czy mógłby iść z Draco na zakupy. Scorpius powiedział, że chce znaleźć idealny prezent dla niej na Boże Narodzenie.

Przesunęła palcem po krzywiźnie swojego pisma i westchnęła, gdy żadna odpowiedź nie przyszła jej do głowy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Dlaczego mogę czarować?

Draco zakrztusił się herbatą.

Rozejrzał się, żeby upewnić się, że nikt nie słyszał jego syna i westchnął.

— Scorp, nie możesz publicznie mówić o magii — wyszeptał.

— Dlaczego nie?

Draco skrzywił się.

— Jest wiele zasad w tym temacie. Mugole nie powinni wiedzieć. Gdybyś o tym powiedział, mógłbyś mieć kłopoty.

Chłopiec zmarszczył brwi.

Wyczuwając, że kolejne pytanie zabierze dech w piersi, Draco rzucił pod stołem zaklęcie wyciszające. To było raczej trudne i gdyby ktoś patrzył, wydawałoby się, że… poruszał się dziwnie na krześle.

— Co to jest mugol?

Draco zacisnął palce wokół kubka.

— Mugol to ktoś, kto nie potrafi posługiwać się magią.

— Więc mamusia jest mugolką?

Nie, mamusia nie jest cholerną mugolką. Draco odchrząknął.

— Tak przypuszczam. — Merlinie, głos mu się łamał. — Pewnego dnia będziesz mógł jej powiedzieć, Scorpiusie, jeśli się tego boisz.

Wpatrywał się w stół, marszcząc brwi.

— Dlaczego ja mogę czarować, a mamusia nie?

— Uch…

Nie dając Draco szansy na sformułowanie spójniej odpowiedzi, Scorpius zapytał:

— Myślisz, że mój tata był taki jak ja?

— Możliwe — odpowiedział Draco stanowczo. — Zrobiłeś coś jeszcze od ostatniego razu?

Scorpius potrząsnął głową.

— Jak mam się nauczyć magii? Nauczysz mnie?

Kurwa, nie cacka się.

To prawdopodobnie najgorszy sposób, jak to wszystko mogło się potoczyć. Oczywiście, Draco chciał powiedzieć Scopiusowi o wszystkim, ale wszystko, co mówił, wiązało się z ryzykiem, że chłopiec przypadkowo się wygada. Mogłoby to spowodować kolejny atak Granger i do czego by to ich zaprowadziło?

— Jest szkoła — wychrypiał Draco. — Nie dostałeś jeszcze listu akceptacyjnego.

— Nawet nie aplikowałem!

Draco pomyślał o dwóch rzeczach: że był za młody, by wiedzieć, że chce, do cholery, aplikować do szkoły i że absolutnie nigdy nie będzie wątpliwości, że Scorpius jest synem Hermiony Granger. Nie mógł powstrzymać głośnego parsknięcia, które wydobyło się z jego ust.

Scorpius nie wydawał się ani trochę rozbawiony.

— Dlaczego się śmiejesz?

— Nie musisz aplikować. Dyrektor ma spis wszystkich dzieci uzdolnionych magicznie. Nie martw się, otrzymasz list.

— Kiedy?

Kurwa, zadawał jedno pytanie po drugim.

— Kiedy skończysz jedenaście lat.

— Gdzie to jest?

Draco ścisnął grzbiet nosa.

— Szkocja, jeśli musisz wiedzieć.

— Nie mogę zostawić mamy. — Scorpius skrzyżował ręce na piersi. — Co jeśli zachoruje albo… albo zapomni o czymś? Muszę tutaj być, żeby jej pomóc.

Przypomniał sobie, jak Granger tłumaczyła, jak ten mały chłopiec jest zaciekle opiekuńczy i próbował pomagać na wszystkie możliwe sposoby.

— Z twoją mamą będzie wszystko dobrze.

Najwyraźniej to nie była wystarczająco dobra odpowiedź.

— Więc kto się nią zaopiekuje? — Scorpius pochylił się do przodu, jego oczy zwęziły się lekko w sposób iście malfoyowski. — Ty to zrobisz?

— Zawsze. — Głos Draco był spokojny. — Obiecuję.

Scorpius odpuścił i przez resztę dnia nie zadawał kolejnych pytań.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Dzień powoli przechodził w noc, kiedy to Draco pracował do późna, a Scorpius znudził się, czekając, aż jego niedawno odnaleziony ulubiony człowiek przejdzie przez drzwi. Hermiona uśmiechnęła się złośliwie, popijając herbatę i jednocześnie mieszając w garnku drugą ręką.

— Przyjdzie, Scorpiusie.

Skierował głowę ku niej.

— Wiem o tym.

— Zadzwonił wcześniej i powiedział, żebym się go spodziewała później niż zwykle — zapewniła go. — Jestem pewna, że zdąży.

— Nigdy nie przegapia kolacji. — Scorpius postukał palcami w oparcie krzesła. Nieważne ile razy mówiła mu, żeby nie siadał tyłem na krześle i tak to robił. Ogólnie rzecz biorąc, karcenie go wydawało się bezsensowne. — Oprócz jednego tygodnia.

Pamiętała.

Scorpius ześlizgnął się z krzesła i podszedł do niej, trzymając mocno kubek w małych rączkach.

— Mamusiu?

— Hmm?

— Myślisz, że Draco może zostać moim tatą?

Hermiona upuściła kubek i rozbił się o zlew. Nie roztrzaskał się całkowicie, chociaż spodziewała się, że tak się stanie, gdy wpatrywała się w niego w oczekiwaniu. Tylko uchwyt się wyszczerbił.

— Co masz na myśli? — Przełknęła. — Rozmawialiśmy o tym… — Jeśli ta dziewczyna z przeszłości znowu mu coś sugerowała, Hermiona zaklęła cicho.

Scorpius zamrugał i wypuścił powietrze.

— Czy mogę nazywać Draco tatą? — zapytał cicho. — Nie chcę już nazywać go Draco. Chcę, żeby był moim tatą.

Uklękła, odgarniając włosy z jego twarzy. To była bez wątpienia jedna z najsłodszych rzeczy, jakie kiedykolwiek usłyszała. Jednak desperacja w jego głosie złamała jej serce.

— Zapytaj mnie w przyszłym tygodniu, kochanie.

Oczywiście nigdy nie planowała tak szybkiej rozmowy. Hermiona zamierzała poczekać znacznie dłużej niż trzy miesiące zanim zaakceptowała uczucia do Draco i podejmie decyzję. Scorpius to zmienił, ponieważ, gdyby Draco nie był zainteresowany długotrwałym związkiem z samotną matką — a naprawdę podejrzewała, że gdyby tak było, już dawno by zniknął — pierwszą rzeczą, którą musiała zrobić, była ochrona jej syna.

Zawsze.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Około dziewiętnastej trzydzieści rozległo się pukanie do drzwi.

Scorpius dopadł do drzwi przed nią, otwierając je mimo protestów, które dość głośno wyrażała. Draco uśmiechnął się złośliwie, ale nacięcie wzdłuż jego policzka ograniczało towarzyszący temu urok. Przykucnął, skrzypiąc butami i potargał włosy Scorpiusa.

— Wiesz, że nie powinieneś otwierać drzwi, jeśli nie wiesz, kto przyszedł.

Sapiąc, Scorpius założył ręce na piersi.

— Kto inny to mógł być? Jesteś jedynym, który nas odwiedza.

Hermiona prychnęła.

— Cóż — powiedział Draco. — Tym razem tak było, ale zawsze powinieneś zapytać, kto tam jest, zanim otworzysz drzwi. I powinieneś pozwolić mamie to zrobić.

Scorpius wpatrywał się w swoje stopy.

— Byłem po prostu podekscytowany tym, że cię zobaczę… — wymamrotał. — Spóźniłeś się.

Oparta o ścianę Hermiona patrzyła, jak oczy Draco łagodnieją, gdy wyciągnął ramiona.

— Chodź tu. — Otoczył Scorpiusa ramionami i chwycił tył jego głowy. — Wiem, że się spóźniłem, ale przez cały czas myślałem o tobie. Nie ma innego miejsca, gdzie chciałbym teraz być.

— Obiecujesz? — nieśmiałe pytanie zostało przytłumione ramieniem Draco.

Draco potarł plecy chłopca, całując czubek jego włosów.

— Obiecuję. Przyjście tutaj to najlepsza część mojego dnia.

— Mamusia kazała mi zjeść wcześniej, bo powiedziała, że robi się późno.

— Tak. — Draco zaśmiał się. — Przepraszam za to. To twoja pora snu, prawda?

Scorpius skinął głową, cofając się.

— Przeczytasz mi bajkę na dobranoc?

Spojrzał na Hermionę, prosząc o pozwolenie, a ona skinęła głową.

— Prowadź. — Draco wyprostował się.

Hermiona zamknęła drzwi i przekręciła zamek. Mogła myśleć jedynie o tym, że nigdy nie chciała, żeby to się zmieniło.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona podwinęła nogi pod siebie, siedząc na sofie i czekając, aż Draco zejdzie. Z każdą mijającą sekundą jej żołądek skręcał się coraz bardziej. Draco przychodził na kolację prawie co wieczór, odkąd się poznali, ale nie przegapił żadnej, odkąd razem sypiali. Zaczęła się zastanawiać, czy to był błąd i czy to wszystko prędzej czy później się skończy.

Myśl o wyjawieniu Scorpiusowi, dlaczego Draco nie będzie już ich odwiedzał, przecięłaby oboje na pół. To się nie stanie, zapewniała samą siebie. Draco już zachowuje się jak jego ojciec i powiedział, że poważnie traktuje ten związek.

Mimo to, jeśliby się rozpadło, wydawało się, że to był jej trend w ostatnich latach, Hermiona nie wykonała wystarczająco dobrej pracy, chroniąc syna, biorąc pod uwagę, jak blisko pozwoliła im się zbliżyć.

Ciężkie kroki Draco odbiły się echem na drewnianych schodach i podniosła wzrok. Umył się, jego ręce były wolne od brudu, a rozcięcie na policzku wciąż wyglądało okropnie, jednak nie było na nim żadnego brudu.

— Naprawdę przepraszam, że się spóźniłem. Martwiłem się, że może być za późno, by wpaść, ale nie chciałem, żebyś pomyślała, że się nie pojawię. — Usiadł na sofie obok niej.

Jej niegdyś wygodna sofa sprawiała wrażenie łóżka wypełnionego gwoździami.

— Gdzie nas widzisz za rok? — Wydźwięk tego mógł być lepszy. Kiedy jego szczęka opadła, Hermiona wyjaśniła: — Jesteś pierwszą osobą, której mogłam zaufać, Draco. Ostatnie kilka miesięcy było najszczęśliwszymi, jakie kiedykolwiek przeżyłam z mężczyzną, ale…

Z braku lepszego wyjaśnienia cały kolor zniknął z jego twarzy.

— Czekaj… czy ty… — Draco zwrócił się do niej, obejmując jej ręce swoimi.

Posłała mu wodnisty uśmiech.

— Nie mówię tego, ponieważ chcę zakończyć to, co jest między nami. — Hermiona zaśmiała się cicho. — Wręcz przeciwnie, ponieważ mam nadzieję, że po tej rozmowie zechcesz zostać. Nigdy nie mogłabym cię prosić o obietnicę, że nigdy się nie rozstaniemy — wszystko może się wydarzyć w każdej chwili — ale muszę wiedzieć, czy przyszłość ze mną, z nami, to jest to, czego pragniesz. A jeśli tak nie jest, to nigdy nie będę ci miała tego za złe, ale muszę chronić mojego syna.

— Nie sądzę, że istnieje jakakolwiek wersja życia, w której bym ciebie nie chciał. — Draco pogładził kostki na jej palcach. — Pewnie sądzisz, że to niewystarczająco długo, bo jesteś praktyczną osobą, ale pragnę ciebie i Scorpiusa przez resztę mojego cholernego życia, jeśli mi pozwolisz. Nigdy nie chcę się z tobą rozstawać, Hermiono. Rozumiesz?

Przysunął się do niej bliżej, a może ona to zrobiła, Hermiona nie była pewna, kiedy uniosła głowę i ich usta prawie się stykały.

— Nie będziesz tylko przyjacielem Scorpiusa, Draco. Będziesz jego ojcem. Czy jesteś gotowy na ten krok? Bycie rodzicem dziecka, które tak naprawdę nie jest twoje…

Jego oczy zamigotały pełnią życia.

— To mój syn — mruknął Draco, opierając swoje czoło na jej czole. — Jeśli mi na to pozwolisz, uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Jej ręce drżały.

— Zawsze chciał mieć ojca — wyszeptała. — Obiecaj mi, że… — Głos jej się załamał. — Obiecaj mi, że pragniesz tej rodziny tak bardzo, jak ja.

Draco przycisnął swoje usta do jej, a dłonie objęły jej twarz.

— Obiecuję — wychrypiał. — Dam wam obojgu wszystko. — Jego usta przesunęły się na jej szyję.

— Chcemy tylko ciebie — jęknęła Hermiona, gdy poczuła jego palce wbijające się w jej biodra.

— Jestem tutaj. Zawsze będę.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Brwi Pottera zmarszczyły się, a jego głowa unosiła się w zielonych płomieniach, gdy Draco przechadzał się po swoim salonie.

— Nie powinieneś być bardziej szczęśliwy z tego powodu? — trajkotał Potter, całkowicie nie dostrzegając, jakim popieprzonym kłopotem to może się okazać. — Hermiona traktuje cię poważnie i chce, żebyś był częścią ich życia. Chce, żebyś był ojcem Scorpiusa! Wiem, że zawsze byłeś jego ojcem, ale myślałem, że będziesz szczęśliwszy.

Draco przerwał, zmrużył oczy i wiedział, że zostało to dostrzeżone, nawet przez migoczący żar.

— Potter — syknął niebezpiecznie niskim głosem. — Czy przypadkiem albo specjalnie zapomniałeś, że jestem cholernie zaręczony?

Potter zamrugał. Potem otworzył i zamknął usta, tworząc słowa, ale nie udało mu się ich wypowiedzieć. Oprócz…

— Och.

— Tak, och, ty mały… — Draco przeciągnął ręką po twarzy, zniewaga rozpłynęła się na jego języku. I tak nie było w tym prawdziwej złośliwości. — Jestem szczęśliwy — mruknął — niewiarygodnie. Odkryłeś coś jeszcze związanego z jej zniknięciem?

Potrząsnął głową.

— Nic. Ale Lucjusz nadal nie przestał cię szukać.

Cóż, to było kurewsko fantastyczne.

— Jak myślisz, jak blisko jest odgadnięcia mojej lokalizacji?

Draco patrzył, jak jego partner wzdycha gwałtownie.

— Myślę, że uda mu się to do końca miesiąca, sądząc po tym, jak bardzo jest zdeterminowany. Greengrassowie też wydają się być zaangażowani w poszukiwania. Ojciec Astorii jest zły, że zniknąłeś. Byłeś w Proroku Codziennym. Napisali o tobie miłe rzeczy, jeśli cię to interesuje.

— Nie interesuje — przerwał Draco. — Koniec miesiąca?

Twarz Harry’ego była posępna.

— To po prostu najgorszy scenariusz i wiem, że chcesz być na to przygotowany. Więc skończyłem wypłaty ze skarbca Malfoyów do twojego osobistego. Jeśli będziesz musiał uciekać, to…

Wpatrując się w sufit, Draco odetchnął głęboko.

— Jesteś dobrym przyjacielem, Potter.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona nie rozmawiała jeszcze ze Scorpiusem. Kiedy o tym myślała, nie było powodu, by to przekładać, oprócz jej osobistych obaw.

Jednak zmiana była zauważalna. Draco zawsze traktował jej syna z największym szacunkiem, ale teraz… Hermiona nie potrafiła tego wyjaśnić. Było inaczej. Najwyraźniej nastąpiła zmiana z człowieka, który znał Scorpiusa do zachowywania się jak ojciec. Draco dokonał zmiany tak łatwo, tak płynnie.

Święta jawiły się na horyzoncie, a Hermiona zrobiła większość zakupów. Przynajmniej tak sądziła, dopóki Draco nie zapukał do jej drzwi, gdy Scorpius był u Clary i zapytał ją, czy mógłby także kupić prezenty.

Chciała powiedzieć mu, że nie ma potrzeby tak bardzo rozpieszczać Scorpiusa, ale widząc uśmiech, który rozjaśnił jego twarz, Hermiona postanowiła zachować tę opinię dla siebie.

— Myślisz, że to mu się spodoba? — zapytał Draco, wyciągając zabawkę z górnej półki. W ostrym świetle sklepu pierścień na jego palcu błysnął, a Hermiona zatrzymała się na wyrytym „M”. — Hermiono?

Skinęła głową.

— Będzie uwielbiał wszystko, co mu dasz, ale teraz ma obsesję na punkcie smoków. Od kilku miesięcy. — Hermiona uśmiechnęła się. — Nie wiem, skąd mu się to wzięło.

Uśmiech, który wykrzywił usta Draco, był oślepiający. Otoczył ramieniem jej talię, by przyciągnąć do siebie. Pocałował ją w czoło i wrzucił zabawkę do wózka.

— Hmm, zastanawiam się. — Zaśmiał się Draco, ale wyprostował się, gdy jego wzrok przykuło coś ponad jej ramieniem. — Myślisz, że spodoba mu się rower?

Zakładając kosmyk włosów za uszy, poinformowała go, że rower jest na szczycie świątecznej listy chłopca.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Płatki spadały za oknem, dekorując drzewo. Hermiona odsunęła zasłony, wpuszczając światło do środka i patrząc, jak Scorpius wpatruje się z dziecięcym zdumieniem w śnieg pokrywający ziemię. To była jedna z najlepszych rzeczy w tej porze roku.

Hermiona założyła girlandę i pomogła Scorpiusowi powiesić światełka w miejscach, do których mógł dosięgnąć. Otworzył pudełko z ozdobami i podniósł każdą bombkę, przesuwając palcami po powierzchni. Draco posadził go na swoich ramionach i chłopiec powiesił ozdoby tak, jak chciał — żadna z nich nie znalazła się z tyłu choinki — zanim umieścił czubek na samym szczycie.

Scorpius spojrzał w dół, włosy opadły mu na twarz.

— Możemy rozegrać bitwę na śnieżki?

Komicznie, obaj spojrzeli na nią w tym samym czasie.

— Możemy? — powtórzył Draco.

Wywracając oczami, Hermiona powiedziała:

— Tylko jeśli się odpowiednio ubierzecie.

Dołączyła do nich na zewnątrz, naciągnęła rękawiczki i obserwowała, jak ścigają się po trawniku, aż w jej plecy trafiła śnieżka. Hermiona odwróciła się i zobaczyła Draco stojącego z kolejną śnieżką w dłoni, z drwiącym uśmieszkiem na twarzy.

— Pożałujesz tego! — Hermiona goniła go i śmiała się, podczas gdy Scorpius był zachwycony, że może połączyć siły i zjednoczyć się z Draco.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Blisko północy Draco wsunął się między jej uda, a jego dłoń przesunęła się po łuku jej kręgosłupa. Jej nogi spoczęły na niego, a on uniósł ją, paznokcie przesuwały się w dół jej ciała, co spowodowało, że miała gęsią skórkę.

— Cicho — mruknął, trącając nosem jej szyję.

Sapnęła, owijając nogi wokół jego talii i wbijając paznokcie w ramiona.

— Byłabym cicho, gdybyś przestał mi dokuczać.

Światło księżyca padło na łóżko i oświetliło krzywiznę jego ust.

— Nie dokuczam.

Hermiona nie była skłonna się zgodzić, ale kiedy zsunęła się na niego, nie miała już ochoty się kłócić.

— Uwielbiam to — wyszeptała, kołysząc się nad nim i unosząc głowę. — Chcę powiedzieć… — jęknęła, kiedy wyszedł jej na spotkanie. — Uwielbiam świadomość, że pod koniec dnia…

Draco narzucił powolne tempo, które pozbawiło ją oddechu i nie mogła wydobyć z siebie słów.

— Uwielbiam wracać do ciebie do domu — mruknął, jego oczy były na wpół przymknięte, ale błyszczące. — Świadomość, że bez względu na to, jak straszny może być dzień, wracam do domu, do ciebie.

— Dom — powtórzyła Hermiona, ale nie miała zamiaru powiedzieć tego na głos. — Podoba mi się. — Uśmiechnęła się i kilka sekund później odrzuciła głowę do tyłu, gdy osiągnęła orgazm.

_______________

Witajcie :) w niedzielne popołudnie pojawiam się z nowym rozdziałem tłumaczenia. Może nie jest tak emocjonalny jak poprzedni, ale mimo wszystko ma swój specyficzny klimat. A jak Wasze wrażenia? Dajcie znać w komentarzach.

Kolejny rozdział pojawi się w następną niedzielę. W sobotę nie będę miała czasu na tłumaczenie, bo odwiedza mnie rodzina, ale w niedzielę po południu powinno się udać opublikować. Także czekajcie.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

1 komentarz:

  1. Kocham to opowiadanie! Mam nadzieję, że da jakoś w miarę bezproblemowo załatwić tę sprawę z zaręczynami zanim Hermiona się o tym dowie. To na pewno złamałoby jej serce i nie byłoby łatwe do wytłumaczenia. Fragment kiedy Scorpius zapytał Hermionę czy może nazywać Draco ojcem to najbardziej wzruszająca rzecz jaką ostatnio czytałam! I szczęście Draco kiedy się o tym dowiedział... Cudo! Czekam na kolejny rozdział ♥️

    OdpowiedzUsuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy