Po
kilku ostatnich tygodniach Hermionie nie było obce budzenie się z rozszywającym
bólem głowy. Dziś jednak było o wiele gorzej.
Zakryła usta ręką i wygramoliła się z łóżka, rzucając kołdrę na głowę Draco,
który aż się poderwał.
—
Czy ty…
—
Nie! — warknęła Hermiona, szarpiąc drzwiami, zanim zamknęła je za sobą.
Pozostawiona
sama w łazience, ledwo zdążyła do toalety. Wymioty nigdy nie były fajne. Jej
gardło płonęło i oparła ręce z boków muszli, mając zamglony wzrok.
Drzwi
zaskrzypiały, gdy wszedł Draco. Nic nie powiedział, tylko uklęknął obok niej;
jego kolana szybko dotknęły linoleum, zanim odsunął jej włosy od twarzy.
Kiedy
pocierał kręgi wzdłuż kręgosłupa, Hermiona chciała powiedzieć, żeby wyszedł.
Draco był ostatnią osobą, która mogła ją taką widzieć, ale mimo wszystko tu
był. Nawet gdyby zdołała powiedzieć mu,
żeby wyszedł, nie zrobiłby tego.
Hermiona
sięgnęła do spłuczki i zamknęła deskę drążącymi palcami. Z jego pomocą wstała i
spojrzała w lustro. Jej twarz była chorobliwie blada, zauważalna dla każdego,
kto taką ją widział — co oznaczało, że jej syn nie mógł zobaczyć jej w tym stanie.
—
Możesz sprawdzić, co u Scorpiusa, zanim się ogarnę?
Jego
podbródek dotknął jej ramienia, a z odbicia wpatrywały się w nią ładne szare
oczy.
—
Oczywiście. Zrobić śniadanie?
Skrzywiła
się.
—
Nie sądzę, żeby jedzenie czegokolwiek było dla mnie dobre.
—
Och — mruknął Draco. — Zrobię coś dla Scorpiusa, żebyś mogła odpocząć?
Brzmiało
to niebiańsko, ale za godzinę miała być w pracy.
To
był początek bardzo złego tygodnia.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
W
poniedziałek sprzedała stos książek starszemu mężczyźnie, którego nienawidziła
— od ich pierwszego spotkania, kiedy wypytywał ją, dlaczego nie znalazła
odpowiedniego męskiego wzorca dla swojego syna — ale zapomniała to nabić na
kasę. Godzinę później Hermiona zdała sobie sprawę, dlaczego kasa jest pusta.
W
środę Hermiona zapomniała, że Draco miał zaplanowaną pracę do późna, co
doprowadziło ją do złości, ponieważ wierzyła, że nie zdąży na kolację, nie
zawracając sobie głowy telefonem. Przyznanie się do wpadki było upokarzające,
nawet jeśli ją wspierał. Jednak leki nie pomagały i wiedziała o tym.
W
piątek Hermiona prawie spaliła kolację na wiór. Nie można było rozpoznać, że na
patelni jest kurczak, a Draco próbował żartem rozjaśnić niebo nad nią. „Przynajmniej nie podpaliłaś nic innego”.
Może
Hermiona nie miała racji, nie uważając tego za zabawne, ale zlekceważyła jego
zapewnienia i zamówiła jedzenie na wynos. Poszła po nie sama, upierając się
ostrym tonem, że potrzebuje kilku minut w samotności, jeśli nie miałby nic
przeciwko zajęciu się Scorpiusem.
Kolacja
pod koniec przebiegała w ciszy, ale pomimo okropnego nastroju Hermiona musiała
przyznać, że nic tak nie poprawiało jej dnia, jak oglądanie Draco i jej syna.
Draco odchylił się do tyłu, opierając się na sofie, a Krzywołap wskoczył,
machając ogonem i zwinął się na jego kolanach.
—
Mamusiu? — Scorpius zsunął się poduszki,
zostawiając puste miejsce obok Draco i podszedł do niej. — Mam pytanie —
wyszeptał, otwierając szeroko oczy.
Chociaż
domyślała się, o co chodzi, Hermiona pochyliła się do przodu z porozumiewawczym
uśmiechem i nadstawiła ucho.
—
O co chodzi?
—
Czy Draco może przeczytać mi kolejną bajkę na dobranoc? — Jego dolna warga
drgnęła lekko. — Nadal lubię twoje
historie, ale…
Zachichotała.
—
Nie musisz się tłumaczyć. Opowiem ci historię innego wieczoru, dobrze?
Przygotuj się do spania, a ja go wyślę do ciebie — powiedziała Hermiona, kiedy
Scorpius zarzucił jej ręce na szyję i mocno ścisnął.
—
Kocham cię, mamusiu. — Cmoknął ją w policzek i pobiegł na górę.
Hermiona
przeniosła ciężar ciała, podwijając pod siebie nogi.
—
Wygląda na to, że wygrywasz.
Powolny
uśmiech, który wygiął jego usta, mógł zatrzymać bicie jej serca. Draco obszedł
stolik do kawy i usiadł obok niej, kładąc policzek na dłoni.
—
Dziękuję, że pozwalasz mi spędzać z nim czas — mruknął, biorąc ją za rękę i
składając delikatny pocałunek na środku jej dłoni. — Zobaczymy się później?
—
Pozwolę ci się zakraść do mnie na noc, pod warunkiem, że zrobisz wszystko, by
nie nakrył cię rano. Jeszcze nie. On i ja jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
—
Wyjdę przez okno, jeśli będę musiał.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Coś się paliło, a
wokół niej buchnęły płomienie. Oczy Hermiony otworzyły się, a następnie
rozszerzyły z przerażenia.
— Granger, musisz
się mocno trzymać — warknął Draco, sięgając, by mocniej ją przytrzymać, gdy
drugą ręką sterował miotłą.
— Harry i Ron… —
krzyknęła Hermiona, jej oczy szukały ich w płomieniach, ale nigdzie ich nie
było.
Jego pierś
zadrżała.
— Są nad nami. —
Draco spojrzał w górę.
Jej wzrok
poszybował w górę i obaj lecieli przy suficie, unikając ognia, który wzbierał
się pod nimi. W dłoni Harry’ego ledwo dostrzegła widoczny zarys diademu i
obserwowała, jak przesuwa go w dół, by pozwolić diabelskim płomieniom połknąć
cały horkruks.
— Jest
zniszczony! — Hermiona ukryła twarz w ramieniu Draco, a jej spocone palce
zaczęły się zsuwać.
Harry pikował w
dół — coraz niżej, aż nie mogła go dostrzec — i Draco przeklął.
Ledwo to
słyszała.
— Co on do
cholery wyprawia…
Wynurzając się z
płomieni, Harry poszybował do wyjścia i Hermione opadła szczęka.
— Ma Goyle’a.
Draco nie
marnował ani sekundy, kiedy wylecieli z pomieszczenia, wpadając na korytarz na
siódmym piętrze. We włosach miał sadzę, a Hermiona opadła na sekundę na kolana,
zanim złożyła ostry pocałunek na jego usta.
Nawet pośrodku
tego, co, jak przypuszczała, było najdłuższym dniem w jej życiu, zdołał się
uśmiechnąć.
— Mówiłem ci, że
pewnego dnia zabiorę cię ze sobą na miotłę.
Roześmiała się,
ale nagle przestała, gdy dobiegł ich głos w chwili, kiedy Harry i Ron z
Goyle’em za nimi wylądowali.
— Wydajcie mi Harry’ego
Pottera, a zostaniecie nagrodzeni. Macie czas do północy.
Usta Rona
zacisnęły się w grymasie, gdy ich spojrzenia przesunęły się na Harry’ego.
Palce musnęły jej
palce, pomagając wstać. Kiedy Harry i Ron się kłócili, ledwo łapiąc oddech,
Hermiona wpatrywała się w mężczyznę obok siebie.
— Kocham cię,
wiesz o tym, prawda? — wyszeptała Hermiona. — Bez względu na to, co się stanie.
Ścisnął jej rękę.
— Nie poddawaj
się jeszcze. Czy to nie ty zawsze
mówisz, że mamy wiele powodów do życia? — Draco wypowiedział te słowa,
ale wiedziała, że tylko dla jej korzyści.
Odetchnęła
gwałtownie.
— Nie masz
pojęcia.
Ręka Hermiony
powędrowała do jej brzucha.
Hermiona
usiadła prosto, zlana zimnym potem. Spojrzała na druga stronę łóżka, orientując
się, że Draco zabrał całą kołdrę i przez chwilę wszystko jej się rozjaśniło.
Rozpoznała
ogarniającą ją magię i wiedziała, że niedługo znów straci przytomność. Grzebiąc
ręką, Hermiona niezdarnie sięgnęła do szuflady i chwyciła długopis ze skrawkiem
papieru.
Pamiętaj
Harry’ego i Rona.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Weekend
minął powoli.
Hermiona
zwinęła się w kłębek w kącie okiennym z otwartą książką na kolanach i kocem
owiniętym wokół ramion, obserwując, jak jej oddech zaparowuje szybę. Czytała w
kółko tę samą stronę, ale żadne ze słów nie zapadło jej w pamięć. Papier,
którego używała jako zakładki, przyciągnął jej uwagę i przechyliła głowę w bok,
opierając skroń o zamarznięte szkło…
Pamiętaj
Harry’ego i Rona.
To
bez wątpienia było jej pismo odręczne. Obudziła się przy tej nabazgranej notatce
dwa dni temu, ale nadal tego nie rozumiała. Te słowa mocno jej ciążyły w
połączeniu z faktem, że może powinna była powiedzieć o tym Draco, co przyszło
jej do głowy dzisiejszego poranka, zanim wyszedł ze Scorpiusem.
Obaj
zniknęli dwie godziny temu. Scorpis zapytał ją — a Draco wyglądał na
spanikowanego, jakby martwił się, że może uwierzyć, jakoby namówił na to jej
syna — czy mógłby iść z Draco na zakupy. Scorpius powiedział, że chce znaleźć
idealny prezent dla niej na Boże Narodzenie.
Przesunęła
palcem po krzywiźnie swojego pisma i westchnęła, gdy żadna odpowiedź nie
przyszła jej do głowy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
—
Dlaczego mogę czarować?
Draco
zakrztusił się herbatą.
Rozejrzał
się, żeby upewnić się, że nikt nie słyszał jego syna i westchnął.
—
Scorp, nie możesz publicznie mówić o magii — wyszeptał.
—
Dlaczego nie?
Draco
skrzywił się.
—
Jest wiele zasad w tym temacie. Mugole nie powinni wiedzieć. Gdybyś o tym
powiedział, mógłbyś mieć kłopoty.
Chłopiec
zmarszczył brwi.
Wyczuwając,
że kolejne pytanie zabierze dech w piersi, Draco rzucił pod stołem zaklęcie
wyciszające. To było raczej trudne i gdyby ktoś patrzył, wydawałoby się, że…
poruszał się dziwnie na krześle.
—
Co to jest mugol?
Draco
zacisnął palce wokół kubka.
—
Mugol to ktoś, kto nie potrafi posługiwać się magią.
—
Więc mamusia jest mugolką?
Nie, mamusia nie
jest cholerną mugolką.
Draco odchrząknął.
—
Tak przypuszczam. — Merlinie, głos mu się łamał. — Pewnego dnia będziesz mógł
jej powiedzieć, Scorpiusie, jeśli się tego boisz.
Wpatrywał
się w stół, marszcząc brwi.
—
Dlaczego ja mogę czarować, a mamusia nie?
—
Uch…
Nie
dając Draco szansy na sformułowanie spójniej odpowiedzi, Scorpius zapytał:
—
Myślisz, że mój tata był taki jak ja?
—
Możliwe — odpowiedział Draco stanowczo. — Zrobiłeś coś jeszcze od ostatniego
razu?
Scorpius
potrząsnął głową.
—
Jak mam się nauczyć magii? Nauczysz mnie?
Kurwa, nie cacka
się.
To
prawdopodobnie najgorszy sposób, jak to wszystko mogło się potoczyć.
Oczywiście, Draco chciał powiedzieć Scopiusowi o wszystkim, ale wszystko, co mówił,
wiązało się z ryzykiem, że chłopiec przypadkowo się wygada. Mogłoby to
spowodować kolejny atak Granger i do czego by to ich zaprowadziło?
—
Jest szkoła — wychrypiał Draco. — Nie dostałeś jeszcze listu akceptacyjnego.
—
Nawet nie aplikowałem!
Draco
pomyślał o dwóch rzeczach: że był za młody, by wiedzieć, że chce, do cholery,
aplikować do szkoły i że absolutnie nigdy nie będzie wątpliwości, że Scorpius
jest synem Hermiony Granger. Nie mógł powstrzymać głośnego parsknięcia, które
wydobyło się z jego ust.
Scorpius
nie wydawał się ani trochę rozbawiony.
—
Dlaczego się śmiejesz?
—
Nie musisz aplikować. Dyrektor ma spis wszystkich dzieci uzdolnionych
magicznie. Nie martw się, otrzymasz list.
—
Kiedy?
Kurwa,
zadawał jedno pytanie po drugim.
—
Kiedy skończysz jedenaście lat.
—
Gdzie to jest?
Draco
ścisnął grzbiet nosa.
—
Szkocja, jeśli musisz wiedzieć.
—
Nie mogę zostawić mamy. — Scorpius skrzyżował ręce na piersi. — Co jeśli
zachoruje albo… albo zapomni o czymś? Muszę tutaj być, żeby jej pomóc.
Przypomniał
sobie, jak Granger tłumaczyła, jak ten mały chłopiec jest zaciekle opiekuńczy i
próbował pomagać na wszystkie możliwe sposoby.
—
Z twoją mamą będzie wszystko dobrze.
Najwyraźniej
to nie była wystarczająco dobra odpowiedź.
—
Więc kto się nią zaopiekuje? — Scorpius pochylił się do przodu, jego oczy
zwęziły się lekko w sposób iście malfoyowski. — Ty to zrobisz?
—
Zawsze. — Głos Draco był spokojny. — Obiecuję.
Scorpius
odpuścił i przez resztę dnia nie zadawał kolejnych pytań.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dzień
powoli przechodził w noc, kiedy to Draco pracował do późna, a Scorpius znudził
się, czekając, aż jego niedawno odnaleziony ulubiony człowiek przejdzie przez
drzwi. Hermiona uśmiechnęła się złośliwie, popijając herbatę i jednocześnie
mieszając w garnku drugą ręką.
—
Przyjdzie, Scorpiusie.
Skierował
głowę ku niej.
—
Wiem o tym.
—
Zadzwonił wcześniej i powiedział, żebym się go spodziewała później niż zwykle —
zapewniła go. — Jestem pewna, że zdąży.
—
Nigdy nie przegapia kolacji. — Scorpius postukał palcami w oparcie krzesła.
Nieważne ile razy mówiła mu, żeby nie siadał tyłem na krześle i tak to robił.
Ogólnie rzecz biorąc, karcenie go wydawało się bezsensowne. — Oprócz jednego
tygodnia.
Pamiętała.
Scorpius
ześlizgnął się z krzesła i podszedł do niej, trzymając mocno kubek w małych
rączkach.
—
Mamusiu?
—
Hmm?
—
Myślisz, że Draco może zostać moim tatą?
Hermiona
upuściła kubek i rozbił się o zlew. Nie roztrzaskał się całkowicie, chociaż
spodziewała się, że tak się stanie, gdy wpatrywała się w niego w oczekiwaniu.
Tylko uchwyt się wyszczerbił.
—
Co masz na myśli? — Przełknęła. — Rozmawialiśmy o tym… — Jeśli ta dziewczyna z przeszłości znowu mu coś sugerowała, Hermiona
zaklęła cicho.
Scorpius
zamrugał i wypuścił powietrze.
—
Czy mogę nazywać Draco tatą? — zapytał cicho. — Nie chcę już nazywać go Draco.
Chcę, żeby był moim tatą.
Uklękła,
odgarniając włosy z jego twarzy. To była bez wątpienia jedna z najsłodszych
rzeczy, jakie kiedykolwiek usłyszała. Jednak desperacja w jego głosie złamała
jej serce.
—
Zapytaj mnie w przyszłym tygodniu, kochanie.
Oczywiście
nigdy nie planowała tak szybkiej rozmowy. Hermiona zamierzała poczekać znacznie
dłużej niż trzy miesiące zanim zaakceptowała uczucia do Draco i podejmie
decyzję. Scorpius to zmienił, ponieważ, gdyby Draco nie był zainteresowany długotrwałym
związkiem z samotną matką — a naprawdę podejrzewała, że gdyby tak było, już
dawno by zniknął — pierwszą rzeczą, którą musiała zrobić, była ochrona jej
syna.
Zawsze.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Około
dziewiętnastej trzydzieści rozległo się pukanie do drzwi.
Scorpius
dopadł do drzwi przed nią, otwierając je mimo protestów, które dość głośno wyrażała.
Draco uśmiechnął się złośliwie, ale nacięcie wzdłuż jego policzka ograniczało
towarzyszący temu urok. Przykucnął, skrzypiąc butami i potargał włosy
Scorpiusa.
—
Wiesz, że nie powinieneś otwierać drzwi, jeśli nie wiesz, kto przyszedł.
Sapiąc,
Scorpius założył ręce na piersi.
—
Kto inny to mógł być? Jesteś jedynym, który nas odwiedza.
Hermiona
prychnęła.
—
Cóż — powiedział Draco. — Tym razem tak było, ale zawsze powinieneś zapytać,
kto tam jest, zanim otworzysz drzwi. I
powinieneś pozwolić mamie to zrobić.
Scorpius
wpatrywał się w swoje stopy.
—
Byłem po prostu podekscytowany tym, że cię zobaczę… — wymamrotał. — Spóźniłeś
się.
Oparta
o ścianę Hermiona patrzyła, jak oczy Draco łagodnieją, gdy wyciągnął ramiona.
—
Chodź tu. — Otoczył Scorpiusa ramionami i chwycił tył jego głowy. — Wiem, że
się spóźniłem, ale przez cały czas myślałem o tobie. Nie ma innego miejsca,
gdzie chciałbym teraz być.
—
Obiecujesz? — nieśmiałe pytanie zostało przytłumione ramieniem Draco.
Draco
potarł plecy chłopca, całując czubek jego włosów.
—
Obiecuję. Przyjście tutaj to najlepsza część mojego dnia.
—
Mamusia kazała mi zjeść wcześniej, bo powiedziała, że robi się późno.
—
Tak. — Draco zaśmiał się. — Przepraszam za to. To twoja pora snu, prawda?
Scorpius
skinął głową, cofając się.
—
Przeczytasz mi bajkę na dobranoc?
Spojrzał
na Hermionę, prosząc o pozwolenie, a ona skinęła głową.
—
Prowadź. — Draco wyprostował się.
Hermiona
zamknęła drzwi i przekręciła zamek. Mogła myśleć jedynie o tym, że nigdy nie
chciała, żeby to się zmieniło.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
podwinęła nogi pod siebie, siedząc na sofie i czekając, aż Draco zejdzie. Z
każdą mijającą sekundą jej żołądek skręcał się coraz bardziej. Draco
przychodził na kolację prawie co wieczór, odkąd się poznali, ale nie przegapił
żadnej, odkąd razem sypiali. Zaczęła się zastanawiać, czy to był błąd i czy to
wszystko prędzej czy później się skończy.
Myśl
o wyjawieniu Scorpiusowi, dlaczego Draco nie będzie już ich odwiedzał,
przecięłaby oboje na pół. To się nie
stanie, zapewniała samą siebie. Draco
już zachowuje się jak jego ojciec i powiedział, że poważnie traktuje ten
związek.
Mimo
to, jeśliby się rozpadło, wydawało
się, że to był jej trend w ostatnich latach, Hermiona nie wykonała
wystarczająco dobrej pracy, chroniąc syna, biorąc pod uwagę, jak blisko
pozwoliła im się zbliżyć.
Ciężkie
kroki Draco odbiły się echem na drewnianych schodach i podniosła wzrok. Umył
się, jego ręce były wolne od brudu, a rozcięcie na policzku wciąż wyglądało
okropnie, jednak nie było na nim żadnego brudu.
—
Naprawdę przepraszam, że się spóźniłem. Martwiłem się, że może być za późno, by
wpaść, ale nie chciałem, żebyś pomyślała, że się nie pojawię. — Usiadł na sofie
obok niej.
Jej
niegdyś wygodna sofa sprawiała wrażenie łóżka wypełnionego gwoździami.
—
Gdzie nas widzisz za rok? — Wydźwięk tego mógł być lepszy. Kiedy jego szczęka
opadła, Hermiona wyjaśniła: — Jesteś pierwszą osobą, której mogłam zaufać,
Draco. Ostatnie kilka miesięcy było najszczęśliwszymi, jakie kiedykolwiek
przeżyłam z mężczyzną, ale…
Z
braku lepszego wyjaśnienia cały kolor zniknął z jego twarzy.
—
Czekaj… czy ty… — Draco zwrócił się do niej, obejmując jej ręce swoimi.
Posłała
mu wodnisty uśmiech.
—
Nie mówię tego, ponieważ chcę zakończyć to, co jest między nami. — Hermiona
zaśmiała się cicho. — Wręcz przeciwnie, ponieważ mam nadzieję, że po tej
rozmowie zechcesz zostać. Nigdy nie mogłabym cię prosić o obietnicę, że nigdy
się nie rozstaniemy — wszystko może się wydarzyć w każdej chwili — ale muszę
wiedzieć, czy przyszłość ze mną, z nami,
to jest to, czego pragniesz. A jeśli tak nie jest, to nigdy nie będę ci miała
tego za złe, ale muszę chronić mojego syna.
—
Nie sądzę, że istnieje jakakolwiek wersja życia, w której bym ciebie nie
chciał. — Draco pogładził kostki na jej palcach. — Pewnie sądzisz, że to
niewystarczająco długo, bo jesteś praktyczną osobą, ale pragnę ciebie i
Scorpiusa przez resztę mojego cholernego życia, jeśli mi pozwolisz. Nigdy nie
chcę się z tobą rozstawać, Hermiono. Rozumiesz?
Przysunął
się do niej bliżej, a może ona to zrobiła, Hermiona nie była pewna, kiedy
uniosła głowę i ich usta prawie się stykały.
—
Nie będziesz tylko przyjacielem Scorpiusa, Draco. Będziesz jego ojcem. Czy
jesteś gotowy na ten krok? Bycie rodzicem dziecka, które tak naprawdę nie jest
twoje…
Jego
oczy zamigotały pełnią życia.
—
To mój syn — mruknął Draco, opierając
swoje czoło na jej czole. — Jeśli mi na to pozwolisz, uczynisz mnie
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Jej
ręce drżały.
—
Zawsze chciał mieć ojca — wyszeptała. — Obiecaj mi, że… — Głos jej się załamał.
— Obiecaj mi, że pragniesz tej rodziny tak bardzo, jak ja.
Draco
przycisnął swoje usta do jej, a dłonie objęły jej twarz.
—
Obiecuję — wychrypiał. — Dam wam obojgu wszystko. — Jego usta przesunęły się na
jej szyję.
—
Chcemy tylko ciebie — jęknęła Hermiona, gdy poczuła jego palce wbijające się w
jej biodra.
—
Jestem tutaj. Zawsze będę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Brwi
Pottera zmarszczyły się, a jego głowa unosiła się w zielonych płomieniach, gdy
Draco przechadzał się po swoim salonie.
—
Nie powinieneś być bardziej szczęśliwy z tego powodu? — trajkotał Potter,
całkowicie nie dostrzegając, jakim popieprzonym kłopotem to może się okazać. —
Hermiona traktuje cię poważnie i chce, żebyś był częścią ich życia. Chce, żebyś
był ojcem Scorpiusa! Wiem, że zawsze byłeś jego ojcem, ale myślałem, że
będziesz szczęśliwszy.
Draco
przerwał, zmrużył oczy i wiedział, że zostało to dostrzeżone, nawet przez
migoczący żar.
—
Potter — syknął niebezpiecznie niskim głosem. — Czy przypadkiem albo specjalnie
zapomniałeś, że jestem cholernie zaręczony?
Potter
zamrugał. Potem otworzył i zamknął usta, tworząc słowa, ale nie udało mu się
ich wypowiedzieć. Oprócz…
—
Och.
—
Tak, och, ty mały… — Draco
przeciągnął ręką po twarzy, zniewaga rozpłynęła się na jego języku. I tak nie
było w tym prawdziwej złośliwości. — Jestem szczęśliwy — mruknął —
niewiarygodnie. Odkryłeś coś jeszcze związanego z jej zniknięciem?
Potrząsnął
głową.
—
Nic. Ale Lucjusz nadal nie przestał cię szukać.
Cóż,
to było kurewsko fantastyczne.
—
Jak myślisz, jak blisko jest odgadnięcia mojej lokalizacji?
Draco
patrzył, jak jego partner wzdycha gwałtownie.
—
Myślę, że uda mu się to do końca miesiąca, sądząc po tym, jak bardzo jest
zdeterminowany. Greengrassowie też wydają się być zaangażowani w poszukiwania.
Ojciec Astorii jest zły, że zniknąłeś. Byłeś w Proroku Codziennym. Napisali o tobie miłe rzeczy, jeśli cię to
interesuje.
—
Nie interesuje — przerwał Draco. — Koniec miesiąca?
Twarz
Harry’ego była posępna.
—
To po prostu najgorszy scenariusz i wiem, że chcesz być na to przygotowany.
Więc skończyłem wypłaty ze skarbca Malfoyów do twojego osobistego. Jeśli
będziesz musiał uciekać, to…
Wpatrując
się w sufit, Draco odetchnął głęboko.
—
Jesteś dobrym przyjacielem, Potter.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
nie rozmawiała jeszcze ze Scorpiusem. Kiedy o tym myślała, nie było powodu, by
to przekładać, oprócz jej osobistych obaw.
Jednak
zmiana była zauważalna. Draco zawsze traktował jej syna z największym
szacunkiem, ale teraz… Hermiona nie potrafiła tego wyjaśnić. Było inaczej. Najwyraźniej nastąpiła zmiana z
człowieka, który znał Scorpiusa do zachowywania się jak ojciec. Draco dokonał
zmiany tak łatwo, tak płynnie.
Święta
jawiły się na horyzoncie, a Hermiona zrobiła większość zakupów. Przynajmniej tak sądziła, dopóki Draco
nie zapukał do jej drzwi, gdy Scorpius był u Clary i zapytał ją, czy mógłby
także kupić prezenty.
Chciała
powiedzieć mu, że nie ma potrzeby tak bardzo rozpieszczać Scorpiusa, ale widząc
uśmiech, który rozjaśnił jego twarz, Hermiona postanowiła zachować tę opinię
dla siebie.
—
Myślisz, że to mu się spodoba? — zapytał Draco, wyciągając zabawkę z górnej
półki. W ostrym świetle sklepu pierścień na jego palcu błysnął, a Hermiona
zatrzymała się na wyrytym „M”. — Hermiono?
Skinęła
głową.
—
Będzie uwielbiał wszystko, co mu dasz, ale teraz ma obsesję na punkcie smoków.
Od kilku miesięcy. — Hermiona uśmiechnęła się. — Nie wiem, skąd mu się to
wzięło.
Uśmiech,
który wykrzywił usta Draco, był oślepiający. Otoczył ramieniem jej talię, by przyciągnąć
do siebie. Pocałował ją w czoło i wrzucił zabawkę do wózka.
—
Hmm, zastanawiam się. — Zaśmiał się Draco, ale wyprostował się, gdy jego wzrok przykuło
coś ponad jej ramieniem. — Myślisz, że spodoba mu się rower?
Zakładając
kosmyk włosów za uszy, poinformowała go, że rower jest na szczycie świątecznej listy
chłopca.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Płatki
spadały za oknem, dekorując drzewo. Hermiona odsunęła zasłony, wpuszczając
światło do środka i patrząc, jak Scorpius wpatruje się z dziecięcym zdumieniem w
śnieg pokrywający ziemię. To była jedna z najlepszych rzeczy w tej porze roku.
Hermiona
założyła girlandę i pomogła Scorpiusowi powiesić światełka w miejscach, do
których mógł dosięgnąć. Otworzył pudełko z ozdobami i podniósł każdą bombkę,
przesuwając palcami po powierzchni. Draco posadził go na swoich ramionach i
chłopiec powiesił ozdoby tak, jak chciał — żadna z nich nie znalazła się z tyłu
choinki — zanim umieścił czubek na samym szczycie.
Scorpius
spojrzał w dół, włosy opadły mu na twarz.
—
Możemy rozegrać bitwę na śnieżki?
Komicznie,
obaj spojrzeli na nią w tym samym czasie.
—
Możemy? — powtórzył Draco.
Wywracając
oczami, Hermiona powiedziała:
—
Tylko jeśli się odpowiednio ubierzecie.
Dołączyła
do nich na zewnątrz, naciągnęła rękawiczki i obserwowała, jak ścigają się po
trawniku, aż w jej plecy trafiła śnieżka. Hermiona odwróciła się i zobaczyła Draco
stojącego z kolejną śnieżką w dłoni, z drwiącym uśmieszkiem na twarzy.
—
Pożałujesz tego! — Hermiona goniła go i śmiała się, podczas gdy Scorpius był
zachwycony, że może połączyć siły i zjednoczyć się z Draco.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Blisko
północy Draco wsunął się między jej uda, a jego dłoń przesunęła się po łuku jej
kręgosłupa. Jej nogi spoczęły na niego, a on uniósł ją, paznokcie przesuwały
się w dół jej ciała, co spowodowało, że miała gęsią skórkę.
—
Cicho — mruknął, trącając nosem jej szyję.
Sapnęła,
owijając nogi wokół jego talii i wbijając paznokcie w ramiona.
—
Byłabym cicho, gdybyś przestał mi dokuczać.
Światło
księżyca padło na łóżko i oświetliło krzywiznę jego ust.
—
Nie dokuczam.
Hermiona
nie była skłonna się zgodzić, ale kiedy zsunęła się na niego, nie miała już
ochoty się kłócić.
—
Uwielbiam to — wyszeptała, kołysząc się nad nim i unosząc głowę. — Chcę
powiedzieć… — jęknęła, kiedy wyszedł jej na spotkanie. — Uwielbiam świadomość,
że pod koniec dnia…
Draco
narzucił powolne tempo, które pozbawiło ją oddechu i nie mogła wydobyć z siebie
słów.
—
Uwielbiam wracać do ciebie do domu — mruknął, jego oczy były na wpół
przymknięte, ale błyszczące. — Świadomość, że bez względu na to, jak straszny
może być dzień, wracam do domu, do ciebie.
—
Dom — powtórzyła Hermiona, ale nie miała zamiaru powiedzieć tego na głos. —
Podoba mi się. — Uśmiechnęła się i kilka sekund później odrzuciła głowę do
tyłu, gdy osiągnęła orgazm.
_______________
Witajcie :) w niedzielne popołudnie pojawiam się z nowym rozdziałem tłumaczenia. Może nie jest tak emocjonalny jak poprzedni, ale mimo wszystko ma swój specyficzny klimat. A jak Wasze wrażenia? Dajcie znać w komentarzach.
Kolejny rozdział pojawi się w następną niedzielę. W sobotę nie będę miała czasu na tłumaczenie, bo odwiedza mnie rodzina, ale w niedzielę po południu powinno się udać opublikować. Także czekajcie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Kocham to opowiadanie! Mam nadzieję, że da jakoś w miarę bezproblemowo załatwić tę sprawę z zaręczynami zanim Hermiona się o tym dowie. To na pewno złamałoby jej serce i nie byłoby łatwe do wytłumaczenia. Fragment kiedy Scorpius zapytał Hermionę czy może nazywać Draco ojcem to najbardziej wzruszająca rzecz jaką ostatnio czytałam! I szczęście Draco kiedy się o tym dowiedział... Cudo! Czekam na kolejny rozdział ♥️
OdpowiedzUsuń