Ujawnienie tego czegoś, cokolwiek było między Pansy i Neville’em,
rozpoczęło nową erę dla mieszkańców czerwono-zielonego korytarza i wszystkie
pozory wrogości zostały ostatecznie porzucone. Ryzykowne wiadomości na lodówce
oczywiście się nie kończą, ale zamieniają się w rywalizację dotyczącą tego, kto
wymyśli najbardziej akademicko brzmiące dowcipy o kutasach.
Nieco kamienista murawa między
Hermioną i Draco również mięknie, powracając do rutynowego systemu
przedwykładowej kawy i unikania wszelkich dyskusji związanych z randkami.
Następstwa formalnego dryfowania zmuszają Hermionę do dokładnej analizy swojego
podejścia do randek, z ostatecznym wnioskiem, że bezpieczniej będzie trzymać
się od nich z daleka.
Dawne podejście „dawania ludziom
szansy” najwyraźniej nie zadziałało, a, co gorsza, zakłóciło przyjaźń, o którą
ona i Draco bardzo się starali. Wie, że nadal może się cieszyć spędzaniem z nim
czasu jako przyjaciółka, nawet pomimo jej ciągłego pociągu do niego, więc
chociaż jest świadoma jakiegoś rodzaju niepewnego wzajemnego zainteresowania,
nie chce ryzykować zachwiania tego, co utrzymuje ich oboje w równowadze.
Wygląda na to, że Draco doszedł do
podobnego wniosku, a ich interakcje pozostają w królestwie platoniczności,
gdzie jest bezpiecznie. Hermiona
rezygnuje także z podziwiania go z daleka.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tydzień przed Walentynkami Ginny wpada
do pokoju Hermiony i układa się wygodnie na kołdrze, ciągnąc za sobą Lunę.
Zdezorientowana Hermiona skupia uwagę na swoim eseju i odwraca się.
— A więc — mówi Ginny — w przyszłym
tygodniu są Walentynki.
— Hm?
— Jesteś singielką. Ja jestem
singielką. Luna jest singielką.
Hermiona uśmiecha się.
— Doceniam ofertę, ale powinnaś
wiedzieć, że normalnie nie umawiam się z kobietami.
Ginny przewraca oczami.
— Przymknij się. Chciałam cię zaprosić
na wieczorne wyjście w Galentynki. Myślałam, że mogłybyśmy pójść się napić?
Może potem wstąpimy do Cindies?
— Brzmi wspaniale! — Hermiona
promienieje.
— Możemy przyjść? — pyta ktoś, kto
najwyraźniej podsłuchiwał na korytarzu.
— Jacy my? — Ginny wzdycha.
W drzwiach pojawiają się twarze Teo,
Blaise’a, Harry’ego i Draco.
— Mówiłam, to Galentynki — protestuje Ginny. — Chcemy świętować bycie
singielkami!
— Też jesteśmy singlami!
— To prawda — mówi Luna — ale
społeczeństwo już szanuje samotnych mężczyzn — chodzi o odzyskanie naszego
prawa do bycia samotną kobietą.
Wszyscy mrugają.
— Cholera — mówi Blaise. — Nie mogę
się z tym kłócić.
Chłopcy powoli się wycofują, ale
Hermiona zauważa Harry’ego, który tęsknie patrzy na Ginny, opierającą głowę o
ramię Luny.
— Biedny Harry — mamrocze cicho
Hermiona.
— Co masz na myśli? — pyta Ginny nieco
ostrym tonem, odwracając się.
Hermiona przygryza wargę.
— On… nie wiem, po prostu mam
wrażenie, że on… chciałby świętować z tobą Walentynki.
Brwi Ginny unoszą się ze zdziwienia.
— Myślę, że możesz mieć rację — mówi
cicho Luna — ale nie widziałaś twarzy Draco?
Hermiona mruga, a przytłaczające
uczucie, że znowu coś przegapiła, kłuje w klatce piersiowej.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
— Hej.
W odpowiedzi Draco wydaje jęk.
— Hej — powtarza Hermiona, szturchając
go w ramię. — Jest późno. Wkrótce nas wyrzucą.
W okresie przygotowań do egzaminów
biblioteka uniwersytecka jest przepełniona do granic możliwości, podręczniki
często używane, a studenci upchani w każdym zakątku. Hermiona i Draco są tu od
dziewiątej rano, ślęcząc nad swoimi notatkami i próbując przewidzieć, co może
być na egzaminach sesji letniej.
Galentynki
wydają się być bardzo dawno temu, w magicznej krainie drugiego semestru, kiedy
to egzaminy były odległą iluzją. Nawet pomimo tego, że postanowiła nie zawracać
sobie głowy randkowaniem, Hermiona spędziła cały dzień, zastanawiając się,
dlaczego za każdym razem, gdy Draco sprowadzał dziewczyny, koczowała pod jego
drzwiami. Ale kiedy poszła spać i obudziła się piętnastego lutego bez żadnego
pomysłu, była zmuszona przyznać, że po prostu przegapiła swoją szansę.
Co sprowadziło ich tutaj, trzy
miesiące później, w szpony mocno platonicznej przyjaźni, w której Hermiona
tylko od czasu do czasu była
rozpraszana samolubnymi myślami o czymś więcej.
— Chcę zamknąć oczy — mówi Draco z
twarzą wciśniętą w stół — i obudzić się na drugim roku, żebym nigdy więcej nie
musiał myśleć o egzaminach.
— Nie chcesz — mówi spokojnie
Hermiona, przerzucając papiery. — A co z majówką? Pamiętasz, jak bardzo nie
możesz się doczekać tych wszystkich imprez?
Draco podnosi się z gracją, a Hermiona
śmieje się z tego, jak jego włosy są zmierzwione na czole.
— Dobra — przyznaje. — Obudzę się na
bal. — Jego usta wykrzywiają się, na co Hermiona marszczy brwi.
— Co jest?
— Ja tylko… — Draco przerywa,
przygryzając wewnętrzną stronę wargi i ściągając brwi. — Staram się… nie panikować z powodu egzaminów.
— Dasz radę — mówi natychmiast
Hermiona. — Uczyłeś się ciężko przez cały rok, wiem, że to się opłaci.
— Ale co, jeśli… — Znowu się krzywi,
więc Hermiona wyciąga rękę.
— Już dobrze — uspokaja. — Możesz mi
powiedzieć.
Jego oczy znów błyszczą i odwraca
wzrok, powoli chowając rękę.
— Chodzi o mojego ojca — mówi
szorstko. — On chce, żebym był taki, jak on. Dołączył do jego firmy księgowej
czy coś… Jestem tu tylko dlatego, że nie rozważałem niczego innego poza
filologią angielską. I chyba po prostu chcę udowodnić, że miałem rację. Więc
jeśli nie będę miał najlepszych ocen, wiem, że on… Boże, już widzę to jego
spojrzenie…
— Draco…
— Przepraszam — rzuca szybko, próbując
chwycić się swojej normalnej obrony, pewnej siebie fasady, która tak często
ukrywa jego prawdziwe uczucia. — To nie ma znaczenia.
— Ma — mówi cicho Hermiona, a kiedy
ich spojrzenia się spotykają, jego twarz jest otwarta, prawie bezbronna; nigdy
nie miała okazji go takiego widzieć. — Jesteś w tym naprawdę dobry. Filologia
angielska jest dla ciebie idealna. Pracowałeś tak ciężko i jeszcze nie
wyszliśmy na prostą, ale wiem, że zdasz to śpiewająco. To jest twoje
przeznaczenie.
— Ale ja nawet nie wiem, co potem —
przyznaje tak cicho, że Hermiona prawie nie słyszy. — Po ukończeniu studiów.
I wtedy dziewczyna się uśmiecha.
— Draco, nie ukończyłeś nawet pierwszego roku.
Blondyn przełyka.
— Wiem, że się martwisz. Ale nie
musisz wiedzieć, co będziesz robił po ukończeniu studiów. Na tym etapie nikt
tego nie wie.
— Ty
wiesz — zaznacza.
— Tylko dlatego, że jestem dziwaczką,
która planuje swoje życie z wieloletnim wyprzedzeniem — mówi, a on uśmiecha się
delikatnie. — Ilu jedenastolatków wie, że chce zrobić doktorat z lingwistyki?
Draco ściska jej dłoń, a serce łomocze
w jej piersi.
— Skup się na egzaminach przyszłego
tygodnia — radzi mu. — W tej chwili nic, poza tym, nie ma znaczenia.
Kiwa głową w milczeniu. Skóra w
kącikach jego oczu marszczy się i na twarzy rozkwita uśmiech.
— Może z wyjątkiem faktu, że
desperacko potrzebujesz obcięcia włosów. — Uśmiecha się Hermiona, udowadniając
swoją rację delikatnym szarpnięciem za jego grzywkę.
Linia jego oczu natychmiast napotyka
jej spojrzenie, a uśmiech Hermiony momentalnie znika.
Intymność jest po prostu szokująca.
Pozostawia ją na wpół oszołomioną i czuje, jakby uderzyła ją w twarz.
Hermiona odchrząkuje i wycofuje się.
— Chodź — mówi. — Myślę, że już czas
wracać do domu. Nie mam już w sobie żadnej produktywności.
Nadal się w nią wpatruje; jego wyraz
twarzy przejawia nieostrożność.
A kiedy Hermiona wstaje, starając się
nie patrzeć mu w oczy, nie może się powstrzymać przed zastanawianiem się, czy
coś się nie zmieniło.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Studenci z Cambridge zawsze mieli
reputację pracujących i imprezujących z równą zaciekłością, a sądząc po tym,
jak przebiega Majowy Bal w Queens’ College, Hermiona rozumie dlaczego.
Niezależnie od tego, czy to ulga po
egzaminach, zawroty głowy od pierwszych muśnięć letniego słońca, czy
desperackie pragnienie spędzenia ostatniej nocy przed zakończeniem semestru na
zabawie, powietrze aż elektryzuje z podniecenia. Hermiona nie potrzebuje
zachęty, by się w tym zatracić, a obfitość darmowego wina musującego
zdecydowanie pomogła.
Kłębiące się napięcie między nią a
Draco nieco osłabło w ciągu tygodnia egzaminacyjnego, kiedy byli zmuszeni
zamieniać przerwy z kawą na sesje wkuwania na ostatnią chwilę, ale teraz, gdy
stoją, obserwując fajerwerki z mostu, otoczeni wiwatującymi ludźmi i
błyszczącymi, bajkowymi światełkami, trudno nie wyobrażać sobie, jakby wszystko
mogło się potoczyć, gdyby powiedziała „tak”, kiedy zaprosił ją na randkę kilka
miesięcy temu.
Wygląda wyjątkowo przystojnie w
czystym, czarnym garniturze ze świeżo obciętymi platynowymi włosami i ogoloną
twarzą. Ogromny fajerwerk eksploduje nad ich głowami i serce Hermiony
podskakuje aż do gardła.
Musiał zauważyć, że się wpatruje,
ponieważ odwraca się ku niej, a gdy wielokolorowe światła rozpraszają się na
niebie, Hermiona po raz pierwszy w życiu doświadcza poczucia, jakby byli
jedynymi ludźmi na świecie.
Wszyscy inni wpatrują się w niebo,
krzycząc i bijąc brawo, gdy fajerwerki za fajerwerkami oślepiają ich oczy, ale
ona i Draco patrzą tylko na siebie.
Nieuchronnie pokaz się kończy, a tłum
na nich napiera, ale Hermiona desperacko nie chce go puścić, więc udaje jej się
złapać go za rękaw, ciągnąc na dziedziniec, którego jeszcze nie odkryli. Tutaj
puszczane są wszystkie klasyki, pary tańczą, ale Hermiona ciągnie go dalej, aż
znajdą cichszą alejkę, ukrytą przed wzrokiem, i może jest trochę zbyt pijana,
bo nagle zrzuca buty, potrzebując poczuć trawę pod stopami.
Draco po prostu się śmieje i jakoś jej
głowa ląduje na jego klatce piersiowej, a jego ręce na jej biodrach. Świat
kręci się jak „Koło Katarzyny”, rozmyte światła migoczą w jej polu widzenia i
oboje tańczą, a gdy potem o tym myśli, delikatny krok sprawia, że jej serce
podskakuje jeszcze bardziej.
— Nie mogę uwierzyć, że jutro wracamy
do domu — mówi cicho Draco. — Nie zobaczymy się przez miesiące.
— Tak się cieszę, że cię poznałam —
mamrocze Hermiona, a on całuje jej włosy; usta spoczywają wśród jej loków na
długo poza punktem niewinności.
— Bardzo się cieszę, że nadal się
przyjaźnimy — mówi cicho. — Po tym… co się wydarzyło w listopadzie.
— Oczywiście — potwierdza Hermiona,
patrząc na niego, kiedy jego oczy odbijają światła wokół nich. — Czasami się zastanawiam,
czy… Nie. Nieważne.
Jego palce zaciskają się mocniej na
jej talii.
— Czy co?
Stoi tak blisko. Hermiona nerwowo
przełyka ślinę, zastanawiając się, czy istnieje jakiś sposób, by powiedzieć mu
prawdę i jednocześnie wciąż trzymać serce w ukryciu i chronić przed krzywdą…
— Nigdy nie powinnam była powiedzieć
„tak” Cormacowi — szepta w końcu prawie zachrypniętym głosem.
Draco patrzy jej w oczy, jakby
odkrywał tajemnicę.
— Hermiono…
Odwraca twarz, zaglądając mu przez
ramię i zaciskając szczękę w obronie.
— Hermiono — powtarza.
Próbuje go zignorować, ale wtedy jego
kciuk ląduje na jej obojczyku, delikatnie przesuwając ją, by mógł spojrzeć jej
w oczy, a jej usta rozchylają się w bezgłośnym „och” i nieoczekiwanym
podnieceniu, drżącym na jej skórze.
Wstrzymuje oddech, rozkoszując się
niedowierzaniem na jego twarzy.
Jego kciuk przesuwa się powoli,
muskając w przód i tył, a na każdym milimetrze połączonej skóry rozchodzą się
malutkie rozbłyski ciepła.
— Czy mogę… — urywa, zwilża usta i
próbuje ponownie. — Boże, ja… naprawdę
chcę cię pocałować.
I nawet gdyby w tym momencie
wystrzeliło jeszcze sto fajerwerków, Hermiona by tego nie zauważyła, ponieważ
była zbyt zajęta unoszeniem się na palcach i kierowaniem jego ust do swoich.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona nie wie, kiedy ich delikatny,
niepewny pocałunek zmienia się w dwa, potem trzy, formułując ognisty potencjał,
rozkwitający ciepłem pod jej skórą, bo ta zmiana wydaje się tak łatwa, jak
oddychanie.
Rzeczy takie jak zakłopotanie i
nerwowość znikają z jej kości, gdy chwyta go, a potem zataczają się do
mieszkania i wpadają do pokoju Draco tak naturalnie, jakby robili to przez cały
rok.
Ledwo co zamknął drzwi za nimi,
Hermiona przycisnęła go do nich, całując z naglącym pragnieniem, by zrobili to
prędzej. Ale jej pewność siebie szybko rozpływa się w namiętności rozpalonej do
białości, gdy jego kolano znajduje drogę między jej udami, a drzwi tracą urok
na rzecz łóżka za nimi. I wkrótce upada na łóżko, łapiąc oddech, gdy Draco
składa pocałunki na jej szyi.
Jego dłonie są wszędzie, delikatne i
kuszące jednocześnie, a kiedy odsuwa się na dwie sekundy, by rozwiązać krawat,
w jej serce uderza fala pożądania i nagle skacze, by wspiąć się na niego,
obejmując go nogami idealnie po obu stronach bioder.
— Boże — szepcze mu w usta. — Boże,
pragnę cię…
Rozsuwa zamek wzdłuż swojego boku, aż
sukienka ześlizguje się do jej talii, czując twarde dowody jego podniecenia.
Twarz Draco jest przepełniona
oczarowanym niedowierzaniem.
— Oszaleję przez ciebie… — mamrocze.
A potem ona wybucha śmiechem, zanim
zdoła się powstrzymać, upada na jego klatkę piersiową i przyciska twarz do
szyi.
Przez chwilę śmieje się razem z nią,
ale zbyt szybko wytrzeźwiał, a ona wciąż się śmieje. Marszczy brwi.
— Hej…
Hermiona chichocze, przykładając palec
do jego ust.
— Cicho. Pocałuj mnie…
Spełnia jej prośbę; śmiech wciąż
bulgocze na jej języku, zanim Draco odsuwa się z zakłopotanym wyrazem twarzy.
Wesołość zanika.
— Co?
— Jesteś pijana — mówi cicho.
Uśmiecha się do niego, obejmując go
ramionami.
— Cóż, tak…
— Jesteś zbyt pijana — powtarza Draco,
a adrenalina zaczyna eksplodować w jej piersi jak kolorowy pył.
— Nie — oświadcza. — Nie jestem.
— Jesteś — upiera się, a jego twarz
zmienia wyraz, gdy się wycofuje. — Nie powinienem… nie powinniśmy…
— Draco, proszę…
Pochyla się w ostatniej próbie
przekonania go, by został; dotyk jego ust wciąż ją elektryzuje, nadal kręci jej
się w głowie, ale on wtedy jęczy dźwiękiem, który powoduje mrowienie na całym
jej ciele. Potem odpycha ją, aż zsuwa się z niego; miękkie uderzenie o materac
wstrząsa nią, niczym spadnięcie z piętnastego piętra.
— Nie możemy — mówi Draco, mrużąc oczy
z determinacji. — Nie w ten sposób. Bardzo przepraszam.
Upokorzenie w jej brzuchu jest gorące
i ciężkie.
Odwraca się bez słowa, szukając
sukienki opuszkami palców, a jej oczy błyszczą wściekłością i upokorzeniem.
Wie, że Draco ma rację; wie, że jest rozsądny, ale zakłopotanie tak bardzo
ciąży jej w sercu, że aż boli. I nie może zostać tu ani sekundy dłużej.
— Do zobaczenia w październiku — mówi
ostro, a jego usta się otwierają.
— Hermiono, poczekaj…
— Do
widzenia.
Jeszcze nigdy trzaskanie drzwiami nie
było tak niesatysfakcjonujące.
I nie powstrzymuje jej przed wejściem
do własnego pokoju, zamknięciem drzwi i natychmiastowym wybuchem płaczu.
Bal Majowy
— najważniejsze formalne wydarzenie roku, odbywające się tydzień po czerwcowych
egzaminach.
Cindies
— popularny klub nocny w Cambridge, właściwie nazywa się Ballare
__________
Witajcie :) mamy wtorek, więc pojawia się kolejny rozdział tej historii. Zapewne dziwi Was duży przeskok czasowy. Cóż, te osiem rozdziałów zawiera w sobie wszystkie lata studiów Hermiony, więc stąd taki szybki przeskok. Kolejny rok akademicki przyniesie wiele... zawirowań. Muszę przyznać, że ta scena pocałunku była mega elektryzująca i aż miałam gęsią skórkę, tłumacząc ten fragment. Dajcie znać, co sądzicie o tym rozdziale.
Kolejny pojawi się w przyszły wtorek. Może za dwa lub trzy tygodnie zmieni się częstotliwość publikacji, ale jeszcze nie wiem, czy to wypali. Zobaczymy.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)