—
Dobrze się bawiłaś?
Draco
opierał się o furtkę, ponownie czekając na Hermionę. Miał na sobie długie,
czarne spodnie i miękki, szary sweter. Chciała podbiec, dotknąć materiału i
przycisnąć go do piersi. Jej wzrok wylądował na jego gardle nad kołnierzykiem.
Jabłko Adama drgnęło, gdy przełknął ślinę, a mięśnie szyi się napięły.
—
Słucham? — zapytała zdezorientowana.
—
Na imprezie. Dobrze się bawiłaś?
Przytrzymał
furtkę i przeszła.
—
Och, eee, jasne. — Skinęła głową. — Fajnie było zobaczyć Pokój Wspólny
Slytherinu.
Zaśmiał
się.
—
Brzmisz bardzo przekonująco, Granger. Opowiedz mi więcej o tym, jak wspaniale
spędziłaś wczorajszy wieczór.
Trąciła
go ramieniem i starała się nie skupiać na tym, jak mało to szturchnięcie go
poruszyło; był tak postawny.
—
No dobra, cóż, trochę było do bani.
—
No i masz. Czyżby całowanie Seamusa nie było tak przyjemne jak ze mną?
Poruszył
brwiami.
—
Dla twojej wiadomości, nie całowałam się z Seamusem. I to nie on stanowił
problem.
Stali
przy drzwiach księgarni Esy i Floresy. Żadne z nich nie miało ochoty tam wejść.
—
Aha, czyli to Bliznowany i Mon-Ron?
Jego
słowa brzmiały lekko, ale dłonie zacisnął wzdłuż ciała.
Hermiona
otworzyła drzwi, skutecznie kończąc rozmowę.
—
Dzień dobry, panie Stokes. Miłej niedzieli.
Stokes
się uśmiechnął.
—
Witajcie, witajcie! Miłej niedzieli.
—
Chce pan żebym znów stanęła na kasie? — zapytała Hermiona z nadzieją.
—
Nie, nie. Wygląda na to, że ruch się trochę zmniejszył. Najlepiej będzie jak
pójdziesz na zaplecze z Malfoyem. Pomożesz mu i tak dalej.
—
Tak, panno Granger, chodź. Pomóż mi.
Draco
wyglądał na cholernie zadowolonego z siebie.
Poszła
za nim na zaplecze i rzuciła kilka dzwoneczków, żeby oświetlić mroczne
pomieszczenie.
W
chwili, gdy drzwi się zamknęły, Draco podniósł ją i posadził na pustym stole.
Krzyknęła.
—
Co ty wyprawiasz?
—
Następna lekcja — wysapał.
Pocałował
ją w brodę, kącik ust i przerwał, dając jej szansę, żeby go powstrzymała, gdyby
chciała. Nie zrobiła tego, więc pocałował ją porządnie. Objął dłońmi jej talię,
palce wbijając w skórę. Jego usta dominowały nad jej ustami, dyktując tempo i
siłę nacisku, w pełni kontrolując. Zszedł niżej, całując ją po szyi, liżąc
obojczyk. To było niesamowite — jak jej ciało reagowało na jego. Oddała mu się,
pozwalając mu robić, co mu się żywnie podoba.
Dłonie
na jej talii powędrowały wyżej, a palce musnęły spód piersi. Pamiętała uczucie
jego dłoni z tamtego poranka, gdy się razem obudzili.
—
Tak — zachęciła.
Zrozumiał
aluzję, unosząc ciepłe dłonie do jej piersi.
Jęknęła.
To było elektryzujące. Dłonie na jej sutkach przesyłały rozkosz prosto do jej
wnętrza. Pragnęła więcej, wszystkiego, co by jej dał. Wszelkie myśli o tym, że
nie chce robić z Draco nic poważnego, zniknęły z jej umysłu. Chciała, żeby
zrobił cokolwiek chce, wszystko.
Nie,
to nie tak. To była lekcja. Odkrywali.
—
Co… — jęknęła, gdy uszczypnął ją w sutki. — Co to za lekcja?
Ledwo
udało jej się wykrztusić słowa. Cienki głos był przepełniony pragnieniem.
Westchnął
w jej szyję, powodując gęsią skórkę.
—
Jak oddać kontrolę. Bądź grzeczną dziewczynką, Hermiono.
To
była marne wytłumaczenie. Ale wystarczyło. Skinęła głową.
—
Dobrze, Draco.
—
Kurwa — zaklął. — Lubię jak wypowiadasz moje imię.
Znów
objął swoimi ustami jej usta, ale dłonie kontynuowały swoją pracę. Obejmował,
ściskał i obciążał jej piersi dłońmi. Wszystko było niesamowite. Pragnęła
nacisku między udami — potrzebowała go. Ale nie mogła tego powiedzieć. Po
prostu nie mogła.
Jeśli
znów miał erekcję, nie mogła tego zauważyć. Stał między jej udami, ale trzymał tułów
z dala od niej. Żadnego kontaktu. Chciała ścisnąć uda albo sięgnąć dłonią do
łechtaczki. Prawie doszła, ale potrzebowała czegoś więcej.
—
Ze mną bawiłabyś się lepiej — wyszeptał.
Hermiona
nie była pewna, czy powinna to słyszeć. Ale skinęła głową. To była prawda.
Draco
pocałował ją wolniej. Jakby się uspokajał, planując się nie spieszyć. Jego
miętowy oddech mieszał się z jej.
—
Zamierzasz się z nim jeszcze spotkać?
Hermiona
nie zrozumiała pytania. Nie było nikogo, niczego poza nim i nią. Jedną, dużą dłonią
objął jej szyję, odchylając głowę do tyłu, a kiedy lizał jej szyję, prawie
odpuściła odpowiedź na pytanie. Ale jej mózg nigdy nie potrafił tak naprawdę
niczego porzucić. Dręczyło ją to.
Odepchnęła
się od niego, przesuwając się w stronę środka stołu, na którym siedziała.
—
Przepraszam, z kim?
Draco
się zarumienił, jego blade policzki ociepliły się. Lubiła ten widok. Potarł
kark.
—
Z Seamsem. Myślałem, że… zamierzacie gdzieś razem wyjść? Mówiłaś, że nie był
powodem twojego nieudanego wieczoru, ale powiedziałaś też…
Skinęła
głową, teraz go rozumiejąc.
—
Och, eee, tak. Zaprosił mnie na jedno ze spotkań Klubu Pojedynków i na spacer
wokół jeziora. Myślę, że to fajny pomysł.
Wiedziała,
że go to nie obchodzi. Po prostu się zastanawiał. Skoro… robili różne rzeczy.
To logiczne, że chciał wiedzieć, z kim jeszcze ona to robi. Ale nadal czuła się
winna. Była głupia.
—
Brzmi miło.
Jego
głos był nieczytelny. Rozpoznała ten neutralny, pozbawiony emocji ton, którego
czasami używał.
—
Tak. Jest słodki. — Przyglądała się jego twarzy, próbując zrozumieć, co się
dzieje. — Spotykasz się z kimś? Z Pansy? Czy… — urwała.
Nie
widziała, żeby rozmawiał z innymi Ślizgonami; nawet nie wspominał o nich w
rozmowie.
—
Nie, Granger. To tylko eksperymentalne całowanie się.
W
jego głosie słychać było nutę goryczy.
—
Chcesz… nadal to robić?
Wskazała
na nich gestem.
—
Nie. Koniec lekcji. Dobra robota. Pięknie się poddałaś. Prawie to kupiłem.
Wrócił
do swojego stolika i zaczął pracować. Hermiona była sfrustrowana. Potrzebowała
chwili wytchnienia. Nie od niego, no może tak, ale nie zamierzała dać po sobie
tego poznać. Czuła, że coś schrzaniła w tej rozmowie, ale nie była pewna co.
Zawsze czuła, że w jego obecności jest w defensywie. Przejrzenie tych
cholernych książek zajmie im jeszcze jakieś dziesięć lat, a teraz martwiła się,
że jakimś cudem została jedyną przyjaciółką Draco Malfoya. Musiała przetrawić
zbyt wiele. Chyba czas zacząć pisać pamiętnik, trzeba poważnie się nad tym
zastanowić.
Wyciągnęła
notes i spisała notatki z lekcji: jak się czuła, rozmowę, którą odbyli i obawy,
że do zdenerwuje. Następnie sporządziła listę wszystkich osób, które widziała
rozmawiających z Malfoyem i zapisała, jaki to typ interakcji: pozytywny,
negatywny lub neutralny. Negatywna strona obejmowała Stokesa, McGonagall,
Harry’ego i Rona, a także kilku innych uczniów z siódmego i ósmego roku. W
neutralnej była Hermiona, Pansy i Theodor Nott.
Lista
pozytywnych interakcji nie była pusta. Na zajęciach profesorowie, jeśli nie
byli dla niego mili, przynajmniej go doceniali. Nigdy nie zgłaszał się do
odpowiedzi, ale gdy go wywoływano, zawsze był w stanie wykonać zadanie, o które
go poproszono. Był biegły w eliksirach, zaklęciach i numerologii. Mimo to lista
nie była długa, a kilku profesorów nie stanowiło typowej grupy przyjaciół dla
osiemnastolatka. Hermiona przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna
wykreślić się z neutralnej listy i przenieść na pozytywną. Kiedy go pocałowała,
z pewnością poczuła pozytywne emocje. I miała ochotę z nim porozmawiać,
zobaczyć, jaki jest naprawdę, to sprawiało, że bardzo mu współczuła. Ale jego
czyny z przeszłości wciąż krążyły jej po głowie. Krzywda, którą wyrządził,
słowa, które powiedział i rzeczy, które zrobił. Westchnęła i po prostu
postawiła znak zapytania obok swojego imienia.
—
Jakieś wnioski, profesor Granger?
Obserwował
ją, ale był zbyt daleko, by przeczytać którekolwiek z jej notatek.
—
Po prostu szukam kolejnych pytań. Raczej nie pasuje mi zawód nauczyciela,
raczej Niewymownego.
Zaśmiał
się.
—
Więc szukasz pokoju na miłosne zabawy?
—
Cóż, mam już dość igrania z czasem i śmiercią.
—
Czasem?
Uniósł
brew.
—
To długa historia. A ty? Gdzie widzisz siebie po ukończeniu szkoły?
Zamknęła
notes i odłożyła go na bok.
—
Patrzysz na nią. Utknąłem tu, dopóki ta robota nie zostanie wykonana. Poza tym,
kto by mnie w ogóle zatrudnił?
—
Gdybyś dostał pracę, założę się, że byłbyś dobrym Niewymownym?
—
Ach, Granger, będziesz za mną tęsknić? — zażartował, ale zastanawiała się, czy
mogłaby.
—
Masz analityczny umysł. Dostajesz dobre oceny i potrafisz wykonywać nudne
zadania — powiedziała, wskazując na stos książek przed nim. — Powinieneś
aplikować.
—
Jasne. Już pędzę.
Przewróciła
oczami. Zawsze był taki sarkastyczny.
—
Składa się przysięgę dochowania tajemnicy, żeby dostać tę pracę. Wygląda na to,
że to w sam raz dla ciebie.
Zaśmiał
się.
—
Granger, czy ty właśnie zażartowałaś z mojego życia jako Śmierciożercy?
Dlaczego uważam to za seksowne?
Wzruszyła
ramionami i zaczęła katalogować leżącą przed nią książkę. Ale w głębi duszy
znów poczuła ucisk w żołądku. Naprawdę lubiła, kiedy nazywał ją seksowną.
Zaryzykowała spojrzenie w górę i ich oczy się spotkały. Przez chwilę myślała,
że podejdzie i znów ją pocałuje. Chciała, żeby to zrobił. Pozwoliłaby mu. Ale
spuścił wzrok i wrócił do pracy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Następnego
dnia Seamus zatrzymał ją, gdy wychodziła z Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
—
Hej, Hermiono — zawołał, a jego irlandzki akcent sprawił, że jej imię
zabrzmiało tak pięknie.
Odwróciła
się i uśmiechnęła.
—
Cześć, Seamus. Co tam?
—
Mam dla ciebie plan zajęć Klubu Pojedynków.
Podał
jej pergamin z datami i godzinami spisane dużym i schludnym pismem.
Przejrzała
arkusz.
—
Mam wolne w ten czwartek. Może wtedy przyjdę?
—
W tym tygodniu? —zapytał, szeroko otwierając oczy.
Hermiona
skinęła głową.
—
Tak, tylko czy to nie za wcześnie?
Uśmiechnął
się uroczo, a Hermionie przeszło przez myśl, że poczuła lekkie dreszcze.
—
Nie, ten tydzień brzmi świetnie. Po prostu mnie zaskoczyłaś. Wiem, jaka jesteś
zajęta. Dzięki, że znalazłaś dla mnie czas.
—
I dla uczniów z Klubu Pojedynków — przypomniała mu.
—
Jasne. Głównie dla uczniów. Pójdziesz ze mną na śniadanie? — zapytał, uroczo
wyciągając do niej rękę.
Przyjęła
ją. Gdy weszli do Wielkiej Sali, Hermiona poczuła na sobie wzrok kilku par
oczu. Ginny uśmiechnęła się zachęcająco, Ron zmarszczył brwi, a Draco skupił
wzrok dokładnie na miejscu, w którym jej ciało stykało się z ciałem Seamusa.
Hermiona była przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi na lekcjach — a nawet
podczas wyjaśniania skomplikowanego zagadnienia w bibliotece — ale nigdy w
towarzystwie. To ją denerwowało. Nie wiedziała, co zrobić: delektować się tą
uwagą, odwrócić się czy zignorować? W głowie miała natłok myśli.
Seamus
zdawał się rozumieć jej niepokój, puszczając jej rękę i uśmiechając się
przepraszająco.
—
Mam nadzieję, że miło spędzisz dzień — wyszeptał, zanim zajął swoje stałe
miejsce obok Deana.
Ron
objął Lavender ramieniem.
—
Więc to nadal trwa, co?
Hermiona
westchnęła.
—
Naprawdę nie wiem, dlaczego cię to obchodzi.
Spojrzała
na jego dłoń, która bawiła się jednym z blond loków Lavender.
Ginny
skinęła głową.
—
Kiedy odkładasz zabawki, żeby pobawić się czymś nowym, nie zdziw się, gdy ktoś
inny je weźmie.
Chociaż
Hermiona nie lubiła być porównywana do zabawki, doceniała wsparcie.
—
Idziemy do sklepu z zabawkami? — zapytała Lavender, rozglądając się z szeroko
otwartymi oczami. — Nie wzięłam portfela.
—
To nie zakupy, Lav — zapewnił ją Ron. — Po prostu moja młodsza siostra jest
irytująca.
Podkreślił
swoje słowa pocałunkiem. Lavender uśmiechnęła się radośnie, a Hermiona po raz
kolejny zastanawiała się, jak to możliwe, że ten mężczyzna mógł być
zainteresowany nimi obiema.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dzień
minął szybko i Hermiona zdała sobie sprawę, że znów nie może się doczekać
chwili sam na sam z Malfoyem. Jak wiele może zdziałać kilka tygodni. Kiedy już
weszli do pokoju na zapleczu, Hermiona odwróciła się do niego, poruszając się
nerwowo na palcach.
—
Więc czego dotyczy dzisiejsza lekcja? — zapytała bez ogródek.
—
Słuchaj, Hermiono, zanim cokolwiek zrobimy, będę po prostu cholernie szczery,
dobrze? To — wskazał gestem między nimi — nie jest jakaś umowa, w której to
robię, bo jestem ci coś winien. Całuję cię, bo lubię to robić. I rozumiem, że
to nic dla ciebie nie znaczy. Idziesz na spotkanie z Seamusem i tak dalej, ale
po prostu musiałem to powiedzieć. Jasne?
Hermiona
skinęła głową, wciąż przetwarzając jego słowa, ale zanim zdążyła się nad
czymkolwiek zastanowić, on już ją całował i wszystko wydawało się tak cholernie
idealne. Jego dłonie były wszędzie — na jej włosach, piersiach, pośladkach —
każde miejsce wydawało się lepsze od poprzedniego.
—
Tak — jęknęła, gdy ściskał jej pośladek swoimi dużymi, ciepłymi dłońmi.
—
Tak, Loczku? Lubisz, kiedy jestem brutalny?
Uśmiechnął
się diabolicznie, a Hermiona poczuła, jak jej majtki robią się wilgotne.
Przygryzła
wargę i starała się nie mówić, gdy macał jej miękkie ciało. Wtuliła w niego
biodra. Łaknęła tarcia. Czuła się pusta i potrzebowała, żeby ją wypełnił.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem.
—
Nie jesteś… twardy?
Zaśmiał
się cicho, a dźwięk przeszył jej klatkę piersiową, gdzie ich ciała się
spotkały.
—
Zdecyduj się, księżniczko. Chcesz, żebym był, czy nie?
Hermiona
przygryzła dolną wargę. Mówiąc, nie mogła nawiązać kontaktu wzrokowego i
wpatrywała się w swoje dłonie.
—
Właściwie ostatnio mnie to nie zdenerwowało.
Położył
dłoń pod jej brodą, zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy.
—
Naprawdę?
Lekko
skinęła głową.
Pstryknął
palcami i zaklęcie maskujące, które wcześniej rzucił, zniknęło. Jego erekcja
natarczywie wbijała się w materiał czarnych, szkolnych spodni. Nawet gdy był
ukryty, Hermiona widziała, że jest duży — i cholernie twardy dla niej.
Znów
poruszyła biodrami i tym razem jęknęła głośno, czując jego ciepłego i grubego
kutasa, wtulającego się w nią.
Syknął
na ten dotyk, a ona spojrzała w górę z zaniepokojeniem.
—
Zrobiłam ci krzywdę?
—
Nie, Loczku. Po prostu nie wiesz, jak na mnie działasz. Chcę o wiele więcej niż
tylko całowania.
—
Dobrze.
Odsunął
się od niej, a ona natychmiast zatęskniła za jego ciepłem. Zarumieniła się.
Zrobiła coś złego?
—
To duża zmiana w stosunku do tego, o czym rozmawialiśmy na początku. Jesteś
pewna?
Cała
wesołość zniknęła z jego oczu. Wyglądał na śmiertelnie poważnego. To sprawiło,
że miała ochotę skłamać. Cofnąć swoje słowa i udawać, że nic o tym nie
powiedziała. Ale to wcale nie posunęłoby jej do przodu w nauce. Poza tym, czy
kiedykolwiek wycofała się z wyzwania?
—
Jestem pewna. Chcę więcej.
Jego
oczy pociemniały, a usta odnalazły jej wargi. Ssał jej język, a nieustanne
pulsowanie w jej wnętrzu powróciło. Wsunął swoje silne udo między jej nogi,
przez co ugięła kolana. Podniósł ją, z łatwością przyjmując jej ciężar.
—
Tak?
Skinęła
głową.
—
Ocieraj się o moją nogę — polecił, a jego głos był głęboki i ociekał pewnością
siebie.
Hermiona
pomyślała, że w tej chwili prawdopodobnie mógłby ją doprowadzić do orgazmu. Ale
on zdawał się mieć wobec niej bardziej fizyczne plany. Odnalazł dłońmi jej
biodra i poprowadził ją, pomagając znaleźć rytm. Jej spódnica podjechała w
górę, odsłaniając więcej czarnych legginsów, które opinały krągłość jej
pośladków i ud.
—
Bardzo ładnie — pochwalił, przesuwając dłonie niżej, chwytając ją za pośladki i
kierując nią. — Rozchyl nogi trochę szerzej — rozkazał.
Posłuchała
bez namysłu.
Jęknęła,
gdy jego udo mocno dotknęło jej potrzebującej łechtaczki.
—
Grzeczna dziewczynka. Lepiej, prawda? — Włosy opadły mu na oczy, ale nie
zatrzymywał się ani na chwilę. Wydawał się całkowicie skupiony na jej
przyjemności. — Wykorzystaj mnie. Dojdź na moim udzie. Możesz dojść, Loczku?
Skinęła
głową. Wiedziała, że może. Była tak blisko. Jej majtki i legginsy były
przemoczone, a powietrze wypełniał zapach jej podniecenia. Napinał udo pod nią,
czuła siłę w jego ciele, jego powściągliwość. Dreszcz przeszedł po jej
kręgosłupie. Z każdym pchnięciem jego twardy członek wciskał się między ich
ciała. Hermiona wyobrażała sobie, jak ujeżdża jego kutasa, pozwala sobie na
poddanie się i wypełnienie przez niego. Przyspieszyła, szaleńczo poruszając
łechtaczką.
—
Kurwa tak, właśnie o to chodzi — zachęcił. — No dalej, daj się ponieść.
Była
na krawędzi, czuła napięcie w łechtaczce. Zamknęła oczy, skupiając się.
—
Otwórz oczy. Bądź tu ze mną. Ten orgazm jest mój.
Jej
oczy gwałtownie się otworzyły, napotykając jego burzową szarość, i wtedy
doszła. Zalała ją fala rozkoszy, uda napięły się i zadrżały. Ścisnął ją
mocniej, uziemiając, gdy fala za falą wznosiła się i załamywała. Nigdy w życiu
nie doszła tak mocno. Dysząc opadła w jego ramiona, a jej cipka wciąż drżała od
drobnych wstrząsów wtórnych.
Odgarnął
loki z jej czoła i przytulił ją, by się uspokoiła.
—
Wow — wyszeptała, opierając głowę o jego pierś.
Czuła
błogą pustkę w umyśle.
Zaśmiał
się.
—
Lepiej z partnerem, co?
—
Lepiej z tobą — poprawiła go.
Pochylił
się i pocałował ją w usta.
—
Lepiej z tobą.
_______________
Witajcie :) zaczynamy nadrabianie tłumaczeń i dziś zapraszam na dwa nowe rozdziały tej historii. Może nie jest wybitnych lotów, ale przynajmniej jest uroczo, a takie opowiadania lubię najbardziej.
Od razu zapraszam na kolejny rozdział. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)