niedziela, 26 października 2025

[T] Rzeczy, których nie nauczysz się z książek: Rozdział 8

— Dobrze się bawiłaś?

Draco opierał się o furtkę, ponownie czekając na Hermionę. Miał na sobie długie, czarne spodnie i miękki, szary sweter. Chciała podbiec, dotknąć materiału i przycisnąć go do piersi. Jej wzrok wylądował na jego gardle nad kołnierzykiem. Jabłko Adama drgnęło, gdy przełknął ślinę, a mięśnie szyi się napięły.

— Słucham? — zapytała zdezorientowana.

— Na imprezie. Dobrze się bawiłaś?

Przytrzymał furtkę i przeszła.

— Och, eee, jasne. — Skinęła głową. — Fajnie było zobaczyć Pokój Wspólny Slytherinu.

Zaśmiał się.

— Brzmisz bardzo przekonująco, Granger. Opowiedz mi więcej o tym, jak wspaniale spędziłaś wczorajszy wieczór.

Trąciła go ramieniem i starała się nie skupiać na tym, jak mało to szturchnięcie go poruszyło; był tak postawny.

— No dobra, cóż, trochę było do bani.

— No i masz. Czyżby całowanie Seamusa nie było tak przyjemne jak ze mną?

Poruszył brwiami.

— Dla twojej wiadomości, nie całowałam się z Seamusem. I to nie on stanowił problem.

Stali przy drzwiach księgarni Esy i Floresy. Żadne z nich nie miało ochoty tam wejść.

— Aha, czyli to Bliznowany i Mon-Ron?

Jego słowa brzmiały lekko, ale dłonie zacisnął wzdłuż ciała.

Hermiona otworzyła drzwi, skutecznie kończąc rozmowę.

— Dzień dobry, panie Stokes. Miłej niedzieli.

Stokes się uśmiechnął.

— Witajcie, witajcie! Miłej niedzieli.

— Chce pan żebym znów stanęła na kasie? — zapytała Hermiona z nadzieją.

— Nie, nie. Wygląda na to, że ruch się trochę zmniejszył. Najlepiej będzie jak pójdziesz na zaplecze z Malfoyem. Pomożesz mu i tak dalej.

— Tak, panno Granger, chodź. Pomóż mi.

Draco wyglądał na cholernie zadowolonego z siebie.

Poszła za nim na zaplecze i rzuciła kilka dzwoneczków, żeby oświetlić mroczne pomieszczenie.

W chwili, gdy drzwi się zamknęły, Draco podniósł ją i posadził na pustym stole. Krzyknęła.

— Co ty wyprawiasz?

— Następna lekcja — wysapał.

Pocałował ją w brodę, kącik ust i przerwał, dając jej szansę, żeby go powstrzymała, gdyby chciała. Nie zrobiła tego, więc pocałował ją porządnie. Objął dłońmi jej talię, palce wbijając w skórę. Jego usta dominowały nad jej ustami, dyktując tempo i siłę nacisku, w pełni kontrolując. Zszedł niżej, całując ją po szyi, liżąc obojczyk. To było niesamowite — jak jej ciało reagowało na jego. Oddała mu się, pozwalając mu robić, co mu się żywnie podoba.

Dłonie na jej talii powędrowały wyżej, a palce musnęły spód piersi. Pamiętała uczucie jego dłoni z tamtego poranka, gdy się razem obudzili.

— Tak — zachęciła.

Zrozumiał aluzję, unosząc ciepłe dłonie do jej piersi.

Jęknęła. To było elektryzujące. Dłonie na jej sutkach przesyłały rozkosz prosto do jej wnętrza. Pragnęła więcej, wszystkiego, co by jej dał. Wszelkie myśli o tym, że nie chce robić z Draco nic poważnego, zniknęły z jej umysłu. Chciała, żeby zrobił cokolwiek chce, wszystko.

Nie, to nie tak. To była lekcja. Odkrywali.

— Co… — jęknęła, gdy uszczypnął ją w sutki. — Co to za lekcja?

Ledwo udało jej się wykrztusić słowa. Cienki głos był przepełniony pragnieniem.

Westchnął w jej szyję, powodując gęsią skórkę.

— Jak oddać kontrolę. Bądź grzeczną dziewczynką, Hermiono.

To była marne wytłumaczenie. Ale wystarczyło. Skinęła głową.

— Dobrze, Draco.

— Kurwa — zaklął. — Lubię jak wypowiadasz moje imię.

Znów objął swoimi ustami jej usta, ale dłonie kontynuowały swoją pracę. Obejmował, ściskał i obciążał jej piersi dłońmi. Wszystko było niesamowite. Pragnęła nacisku między udami — potrzebowała go. Ale nie mogła tego powiedzieć. Po prostu nie mogła.

Jeśli znów miał erekcję, nie mogła tego zauważyć. Stał między jej udami, ale trzymał tułów z dala od niej. Żadnego kontaktu. Chciała ścisnąć uda albo sięgnąć dłonią do łechtaczki. Prawie doszła, ale potrzebowała czegoś więcej.

— Ze mną bawiłabyś się lepiej — wyszeptał.

Hermiona nie była pewna, czy powinna to słyszeć. Ale skinęła głową. To była prawda.

Draco pocałował ją wolniej. Jakby się uspokajał, planując się nie spieszyć. Jego miętowy oddech mieszał się z jej.

— Zamierzasz się z nim jeszcze spotkać?

Hermiona nie zrozumiała pytania. Nie było nikogo, niczego poza nim i nią. Jedną, dużą dłonią objął jej szyję, odchylając głowę do tyłu, a kiedy lizał jej szyję, prawie odpuściła odpowiedź na pytanie. Ale jej mózg nigdy nie potrafił tak naprawdę niczego porzucić. Dręczyło ją to.

Odepchnęła się od niego, przesuwając się w stronę środka stołu, na którym siedziała.

— Przepraszam, z kim?

Draco się zarumienił, jego blade policzki ociepliły się. Lubiła ten widok. Potarł kark.

— Z Seamsem. Myślałem, że… zamierzacie gdzieś razem wyjść? Mówiłaś, że nie był powodem twojego nieudanego wieczoru, ale powiedziałaś też…

Skinęła głową, teraz go rozumiejąc.

— Och, eee, tak. Zaprosił mnie na jedno ze spotkań Klubu Pojedynków i na spacer wokół jeziora. Myślę, że to fajny pomysł.

Wiedziała, że go to nie obchodzi. Po prostu się zastanawiał. Skoro… robili różne rzeczy. To logiczne, że chciał wiedzieć, z kim jeszcze ona to robi. Ale nadal czuła się winna. Była głupia.

— Brzmi miło.

Jego głos był nieczytelny. Rozpoznała ten neutralny, pozbawiony emocji ton, którego czasami używał.

— Tak. Jest słodki. — Przyglądała się jego twarzy, próbując zrozumieć, co się dzieje. — Spotykasz się z kimś? Z Pansy? Czy… — urwała.

Nie widziała, żeby rozmawiał z innymi Ślizgonami; nawet nie wspominał o nich w rozmowie.

— Nie, Granger. To tylko eksperymentalne całowanie się.

W jego głosie słychać było nutę goryczy.

— Chcesz… nadal to robić?

Wskazała na nich gestem.

— Nie. Koniec lekcji. Dobra robota. Pięknie się poddałaś. Prawie to kupiłem.

Wrócił do swojego stolika i zaczął pracować. Hermiona była sfrustrowana. Potrzebowała chwili wytchnienia. Nie od niego, no może tak, ale nie zamierzała dać po sobie tego poznać. Czuła, że coś schrzaniła w tej rozmowie, ale nie była pewna co. Zawsze czuła, że w jego obecności jest w defensywie. Przejrzenie tych cholernych książek zajmie im jeszcze jakieś dziesięć lat, a teraz martwiła się, że jakimś cudem została jedyną przyjaciółką Draco Malfoya. Musiała przetrawić zbyt wiele. Chyba czas zacząć pisać pamiętnik, trzeba poważnie się nad tym zastanowić.

Wyciągnęła notes i spisała notatki z lekcji: jak się czuła, rozmowę, którą odbyli i obawy, że do zdenerwuje. Następnie sporządziła listę wszystkich osób, które widziała rozmawiających z Malfoyem i zapisała, jaki to typ interakcji: pozytywny, negatywny lub neutralny. Negatywna strona obejmowała Stokesa, McGonagall, Harry’ego i Rona, a także kilku innych uczniów z siódmego i ósmego roku. W neutralnej była Hermiona, Pansy i Theodor Nott.

Lista pozytywnych interakcji nie była pusta. Na zajęciach profesorowie, jeśli nie byli dla niego mili, przynajmniej go doceniali. Nigdy nie zgłaszał się do odpowiedzi, ale gdy go wywoływano, zawsze był w stanie wykonać zadanie, o które go poproszono. Był biegły w eliksirach, zaklęciach i numerologii. Mimo to lista nie była długa, a kilku profesorów nie stanowiło typowej grupy przyjaciół dla osiemnastolatka. Hermiona przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna wykreślić się z neutralnej listy i przenieść na pozytywną. Kiedy go pocałowała, z pewnością poczuła pozytywne emocje. I miała ochotę z nim porozmawiać, zobaczyć, jaki jest naprawdę, to sprawiało, że bardzo mu współczuła. Ale jego czyny z przeszłości wciąż krążyły jej po głowie. Krzywda, którą wyrządził, słowa, które powiedział i rzeczy, które zrobił. Westchnęła i po prostu postawiła znak zapytania obok swojego imienia.

— Jakieś wnioski, profesor Granger?

Obserwował ją, ale był zbyt daleko, by przeczytać którekolwiek z jej notatek.

— Po prostu szukam kolejnych pytań. Raczej nie pasuje mi zawód nauczyciela, raczej Niewymownego.

Zaśmiał się.

— Więc szukasz pokoju na miłosne zabawy?

— Cóż, mam już dość igrania z czasem i śmiercią.

— Czasem?

Uniósł brew.

— To długa historia. A ty? Gdzie widzisz siebie po ukończeniu szkoły?

Zamknęła notes i odłożyła go na bok.

— Patrzysz na nią. Utknąłem tu, dopóki ta robota nie zostanie wykonana. Poza tym, kto by mnie w ogóle zatrudnił?

— Gdybyś dostał pracę, założę się, że byłbyś dobrym Niewymownym?

— Ach, Granger, będziesz za mną tęsknić? — zażartował, ale zastanawiała się, czy mogłaby.

— Masz analityczny umysł. Dostajesz dobre oceny i potrafisz wykonywać nudne zadania — powiedziała, wskazując na stos książek przed nim. — Powinieneś aplikować.

— Jasne. Już pędzę.

Przewróciła oczami. Zawsze był taki sarkastyczny.

— Składa się przysięgę dochowania tajemnicy, żeby dostać tę pracę. Wygląda na to, że to w sam raz dla ciebie.

Zaśmiał się.

— Granger, czy ty właśnie zażartowałaś z mojego życia jako Śmierciożercy? Dlaczego uważam to za seksowne?

Wzruszyła ramionami i zaczęła katalogować leżącą przed nią książkę. Ale w głębi duszy znów poczuła ucisk w żołądku. Naprawdę lubiła, kiedy nazywał ją seksowną. Zaryzykowała spojrzenie w górę i ich oczy się spotkały. Przez chwilę myślała, że podejdzie i znów ją pocałuje. Chciała, żeby to zrobił. Pozwoliłaby mu. Ale spuścił wzrok i wrócił do pracy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Następnego dnia Seamus zatrzymał ją, gdy wychodziła z Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

— Hej, Hermiono — zawołał, a jego irlandzki akcent sprawił, że jej imię zabrzmiało tak pięknie.

Odwróciła się i uśmiechnęła.

— Cześć, Seamus. Co tam?

— Mam dla ciebie plan zajęć Klubu Pojedynków.

Podał jej pergamin z datami i godzinami spisane dużym i schludnym pismem.

Przejrzała arkusz.

— Mam wolne w ten czwartek. Może wtedy przyjdę?

— W tym tygodniu? —zapytał, szeroko otwierając oczy.

Hermiona skinęła głową.

— Tak, tylko czy to nie za wcześnie?

Uśmiechnął się uroczo, a Hermionie przeszło przez myśl, że poczuła lekkie dreszcze.

— Nie, ten tydzień brzmi świetnie. Po prostu mnie zaskoczyłaś. Wiem, jaka jesteś zajęta. Dzięki, że znalazłaś dla mnie czas.

— I dla uczniów z Klubu Pojedynków — przypomniała mu.

— Jasne. Głównie dla uczniów. Pójdziesz ze mną na śniadanie? — zapytał, uroczo wyciągając do niej rękę.

Przyjęła ją. Gdy weszli do Wielkiej Sali, Hermiona poczuła na sobie wzrok kilku par oczu. Ginny uśmiechnęła się zachęcająco, Ron zmarszczył brwi, a Draco skupił wzrok dokładnie na miejscu, w którym jej ciało stykało się z ciałem Seamusa. Hermiona była przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi na lekcjach — a nawet podczas wyjaśniania skomplikowanego zagadnienia w bibliotece — ale nigdy w towarzystwie. To ją denerwowało. Nie wiedziała, co zrobić: delektować się tą uwagą, odwrócić się czy zignorować? W głowie miała natłok myśli.

Seamus zdawał się rozumieć jej niepokój, puszczając jej rękę i uśmiechając się przepraszająco.

— Mam nadzieję, że miło spędzisz dzień — wyszeptał, zanim zajął swoje stałe miejsce obok Deana.

Ron objął Lavender ramieniem.

— Więc to nadal trwa, co?

Hermiona westchnęła.

— Naprawdę nie wiem, dlaczego cię to obchodzi.

Spojrzała na jego dłoń, która bawiła się jednym z blond loków Lavender.

Ginny skinęła głową.

— Kiedy odkładasz zabawki, żeby pobawić się czymś nowym, nie zdziw się, gdy ktoś inny je weźmie.

Chociaż Hermiona nie lubiła być porównywana do zabawki, doceniała wsparcie.

— Idziemy do sklepu z zabawkami? — zapytała Lavender, rozglądając się z szeroko otwartymi oczami. — Nie wzięłam portfela.

— To nie zakupy, Lav — zapewnił ją Ron. — Po prostu moja młodsza siostra jest irytująca.

Podkreślił swoje słowa pocałunkiem. Lavender uśmiechnęła się radośnie, a Hermiona po raz kolejny zastanawiała się, jak to możliwe, że ten mężczyzna mógł być zainteresowany nimi obiema.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Dzień minął szybko i Hermiona zdała sobie sprawę, że znów nie może się doczekać chwili sam na sam z Malfoyem. Jak wiele może zdziałać kilka tygodni. Kiedy już weszli do pokoju na zapleczu, Hermiona odwróciła się do niego, poruszając się nerwowo na palcach.

— Więc czego dotyczy dzisiejsza lekcja? — zapytała bez ogródek.

— Słuchaj, Hermiono, zanim cokolwiek zrobimy, będę po prostu cholernie szczery, dobrze? To — wskazał gestem między nimi — nie jest jakaś umowa, w której to robię, bo jestem ci coś winien. Całuję cię, bo lubię to robić. I rozumiem, że to nic dla ciebie nie znaczy. Idziesz na spotkanie z Seamusem i tak dalej, ale po prostu musiałem to powiedzieć. Jasne?

Hermiona skinęła głową, wciąż przetwarzając jego słowa, ale zanim zdążyła się nad czymkolwiek zastanowić, on już ją całował i wszystko wydawało się tak cholernie idealne. Jego dłonie były wszędzie — na jej włosach, piersiach, pośladkach — każde miejsce wydawało się lepsze od poprzedniego.

— Tak — jęknęła, gdy ściskał jej pośladek swoimi dużymi, ciepłymi dłońmi.

— Tak, Loczku? Lubisz, kiedy jestem brutalny?

Uśmiechnął się diabolicznie, a Hermiona poczuła, jak jej majtki robią się wilgotne.

Przygryzła wargę i starała się nie mówić, gdy macał jej miękkie ciało. Wtuliła w niego biodra. Łaknęła tarcia. Czuła się pusta i potrzebowała, żeby ją wypełnił. Spojrzała na niego z zaskoczeniem.

— Nie jesteś… twardy?

Zaśmiał się cicho, a dźwięk przeszył jej klatkę piersiową, gdzie ich ciała się spotkały.

— Zdecyduj się, księżniczko. Chcesz, żebym był, czy nie?

Hermiona przygryzła dolną wargę. Mówiąc, nie mogła nawiązać kontaktu wzrokowego i wpatrywała się w swoje dłonie.

— Właściwie ostatnio mnie to nie zdenerwowało.

Położył dłoń pod jej brodą, zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy.

— Naprawdę?

Lekko skinęła głową.

Pstryknął palcami i zaklęcie maskujące, które wcześniej rzucił, zniknęło. Jego erekcja natarczywie wbijała się w materiał czarnych, szkolnych spodni. Nawet gdy był ukryty, Hermiona widziała, że jest duży — i cholernie twardy dla niej.

Znów poruszyła biodrami i tym razem jęknęła głośno, czując jego ciepłego i grubego kutasa, wtulającego się w nią.

Syknął na ten dotyk, a ona spojrzała w górę z zaniepokojeniem.

— Zrobiłam ci krzywdę?

— Nie, Loczku. Po prostu nie wiesz, jak na mnie działasz. Chcę o wiele więcej niż tylko całowania.

— Dobrze.

Odsunął się od niej, a ona natychmiast zatęskniła za jego ciepłem. Zarumieniła się. Zrobiła coś złego?

— To duża zmiana w stosunku do tego, o czym rozmawialiśmy na początku. Jesteś pewna?

Cała wesołość zniknęła z jego oczu. Wyglądał na śmiertelnie poważnego. To sprawiło, że miała ochotę skłamać. Cofnąć swoje słowa i udawać, że nic o tym nie powiedziała. Ale to wcale nie posunęłoby jej do przodu w nauce. Poza tym, czy kiedykolwiek wycofała się z wyzwania?

— Jestem pewna. Chcę więcej.

Jego oczy pociemniały, a usta odnalazły jej wargi. Ssał jej język, a nieustanne pulsowanie w jej wnętrzu powróciło. Wsunął swoje silne udo między jej nogi, przez co ugięła kolana. Podniósł ją, z łatwością przyjmując jej ciężar.

— Tak?

Skinęła głową.

— Ocieraj się o moją nogę — polecił, a jego głos był głęboki i ociekał pewnością siebie.

Hermiona pomyślała, że w tej chwili prawdopodobnie mógłby ją doprowadzić do orgazmu. Ale on zdawał się mieć wobec niej bardziej fizyczne plany. Odnalazł dłońmi jej biodra i poprowadził ją, pomagając znaleźć rytm. Jej spódnica podjechała w górę, odsłaniając więcej czarnych legginsów, które opinały krągłość jej pośladków i ud.

— Bardzo ładnie — pochwalił, przesuwając dłonie niżej, chwytając ją za pośladki i kierując nią. — Rozchyl nogi trochę szerzej — rozkazał.

Posłuchała bez namysłu.

Jęknęła, gdy jego udo mocno dotknęło jej potrzebującej łechtaczki.

— Grzeczna dziewczynka. Lepiej, prawda? — Włosy opadły mu na oczy, ale nie zatrzymywał się ani na chwilę. Wydawał się całkowicie skupiony na jej przyjemności. — Wykorzystaj mnie. Dojdź na moim udzie. Możesz dojść, Loczku?

Skinęła głową. Wiedziała, że może. Była tak blisko. Jej majtki i legginsy były przemoczone, a powietrze wypełniał zapach jej podniecenia. Napinał udo pod nią, czuła siłę w jego ciele, jego powściągliwość. Dreszcz przeszedł po jej kręgosłupie. Z każdym pchnięciem jego twardy członek wciskał się między ich ciała. Hermiona wyobrażała sobie, jak ujeżdża jego kutasa, pozwala sobie na poddanie się i wypełnienie przez niego. Przyspieszyła, szaleńczo poruszając łechtaczką.

— Kurwa tak, właśnie o to chodzi — zachęcił. — No dalej, daj się ponieść.

Była na krawędzi, czuła napięcie w łechtaczce. Zamknęła oczy, skupiając się.

— Otwórz oczy. Bądź tu ze mną. Ten orgazm jest mój.

Jej oczy gwałtownie się otworzyły, napotykając jego burzową szarość, i wtedy doszła. Zalała ją fala rozkoszy, uda napięły się i zadrżały. Ścisnął ją mocniej, uziemiając, gdy fala za falą wznosiła się i załamywała. Nigdy w życiu nie doszła tak mocno. Dysząc opadła w jego ramiona, a jej cipka wciąż drżała od drobnych wstrząsów wtórnych.

Odgarnął loki z jej czoła i przytulił ją, by się uspokoiła.

— Wow — wyszeptała, opierając głowę o jego pierś.

Czuła błogą pustkę w umyśle.

Zaśmiał się.

— Lepiej z partnerem, co?

— Lepiej z tobą — poprawiła go.

Pochylił się i pocałował ją w usta.

— Lepiej z tobą.

_______________

Witajcie :) zaczynamy nadrabianie tłumaczeń i dziś zapraszam na dwa nowe rozdziały tej historii. Może nie jest wybitnych lotów, ale przynajmniej jest uroczo, a takie opowiadania lubię najbardziej.

Od razu zapraszam na kolejny rozdział. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy