niedziela, 26 października 2025

[T] To, co jest między nami: Chciałaś tu przyjść

Wrzesień 2004

 

Hermiona zataczała się w jakieś torturującej mgle, przeciskając się przez tłum na sali balowej. Jej wnętrze wciąż zaciskało się na wspomnienie jego palców, a całe ciało pulsowało z pożądania. Choć to, że ją tak zostawił, wydawało się okrutne, obietnica dalszego ciągu rozpalała ją jeszcze bardziej.

Odnalazła panią Crawley i postąpiła zgodnie z poleceniem Malfoya. Podziękowała jej za miły wieczór i powiedziała, że musi wracać do domu, twierdząc, że następnego dnia powinna wstać bardzo wcześnie. Pani Crawley była zrozpaczona — nie chciała jej wypuścić przed główną atrakcją wieczoru — ale Hermiona nalegała.

Kilka osób chciało się pożegnać, zanim wyszła, więc dotarcie do kominka zajęło jej prawie trzydzieści minut. Wypowiedziała adres Malfoya i wkrótce potem pojawiła się w jego salonie. Srebrna szczotka pofrunęła w jej stronę i oczyściła ją z sadzy, a Hermiona przygryzła wargę, zanim przeszła do salonu. Mieszkanie było puste i ciemne, a serce Granger biło szybko. Podbrzusze skręcało się jej z pragnienia, sutki stwardniały, a oddech spłycił. Nie wiedziała, kiedy Malfoy wróci, ale gdy to nastąpi…

Hermiona jęknęła na myśl o jego dłoniach na swoim ciele. To było szalone, wiedziała o tym, ale nie mogła dłużej zaprzeczać. Pragnęła Draco Malfoya. Nie wiedziała jak bardzo, ale wiedziała, że chce, by ją pieprzył do nieprzytomności.

Jej kolana drżały, gdy szła do jego sypialni. Ogromne łóżko było równie starannie pościelone jak ostatnim razem, i z trudem przełknęła ślinę, zanim zdjęła buty. Bolały ją stopy i miło było się ich pozbyć. To samo zrobiła z rękawiczkami i powiesiła je na krześle obok komody, na którym położyła naszyjnik i kolczyki. Zawahała się, zanim zdjęła sukienkę, a chłodne powietrze musnęło jej nagą skórę.

Przełknęła ślinę i załamała ręce. Myśl o klęczeniu na łóżku i czekaniu na niego była upokarzająca, poniżająca, ale też ekscytująca. Wciąż była lepka i mokra od palców Malfoya, kiedy wdrapała się na łóżko, i nie pragnęła niczego innego, jak zaspokoić się choćby i w samotności. Powiedział jej, że nie chce, żeby to robiła, ale przecież nie zauważy.

Powoli pozwoliła palcom poczuć swoją wilgoć, swoje ciepło i westchnęła głęboko. Merlinie, musiała dojść. Ale nie chciała tego robić sama, nie teraz, gdy Malfoy miał się wkrótce pojawić.

Uklękła na środku łóżka i czekała.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Marzec 1997

 

Mocno ściskała różdżkę, przemierzając puste korytarze. Wiedziała, że nie musi się bać, ale przez cały dzień miała dziwne przeczucie i po prostu czuła się lepiej, będąc gotową na atak ze strony bandy Ślizgonów albo czegoś podobnego, w każdej chwili.

Była zmęczona i znów pokłóciła się z Ronem. Nigdy nie sądziła, że tak będzie po jego rozstaniu z Lavender, ale napięcie między nimi wydawało się jeszcze większe. Ron był apodyktyczny i chciał za nią wszędzie chodzić; chciał z nią rozmawiać, gdy próbowała się uczyć i chciał, żeby chodziła z nim na każdy trening Quidditcha, mimo że wiedział, iż Hermiona nie przepada za tym sportem.

Skonfrontowała się z nim, mówiąc, że potrzebuje przestrzeni, a on musi znaleźć sobie jakieś inne zajęcie, na co wybuchnął złością, obwiniając ją o rozstanie z Lavender. I potem sytuacja się pogorszyła; popełniała błędy na lekcjach, została upokorzona przez Ślizgona z czwartego roku i przypadkiem wpadła na rozwścieczonego Malfoya.

Szli właśnie do biblioteki, gdy skręciła za róg i nagle odbiła się o jego sylwetkę. Sposób, w jaki na nią patrzył, sugerował, że jest gotowy ją skrzywdzić — i z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu naprawdę wierzyła, że to zrobi, gdy tylko nadarzy się okazja — ale on tylko warknął do niej złośliwe słowa, po czym odszedł, zastawiając Hermionę z bijącym sercem.

Nie wiedziała dlaczego, ale wszystko, co się wydarzyło tego dnia, tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że coś jest nie tak. Trzymała więc różdżkę w dłoni, robiąc obchód. Ron miał jej towarzyszyć, ale odmówił, a Hermionie to nie przeszkadzało. Wolała zresztą robić to sama.

Na siódmym piętrze zawsze ukrywali się uczniowie. Hermiona spotkała trzy całujące się pary, odjęła im punkty, a potem odesłała do dormitoriów. Może nie była przez to lubiana, ale nie przejmowała się tym. Miała swoje obowiązki i robiła to, co do niej należało.

Zbliżając się do drzwi pustej klasy, zauważyła, że są lekko uchylone. Ruszyła, żeby je zamknąć, gdy usłyszała głosy dochodzące z wnętrza.

Draco, proszę; wiesz, że możesz mi powiedzieć, co się dzieje.

Głos bez wątpienia należał do Pansy Parkinson.

Mówiłem, że nie — mruknął ponuro Malfoy. — Nie mogę o tym rozmawiać i nie chcę. Więc, zrobimy to teraz, czy nie?

Pansy westchnęła głęboko, a Hermiona bezszelestnie wślizgnęła się do sali, chowając się w zaciemnionym kącie. Zobaczyła ich oboje — ciemnowłosą Pansy patrzącą na Malfoya. Opierał się o biurko, a dziewczyna stała plecami do Hermiony.

— Chciałam ci po prostu dać wybór — powiedziała Pansy. — Cokolwiek to jest, nie musisz cierpieć sam.

— To pomaga — rzekł nieco łagodniej Draco. — Nie chcę o tym rozmawiać, ale to pomaga mi zapomnieć.

— Jesteś pewien?

— Oczywiście. A teraz, proszę, uklęknij.

— Nie chcesz, żebym, cóż, zmieniła fryzurę? Oczy? Mogłabym, gdyby ci to pomogło.

— Nie, w porządku.

Pansy parsknęła śmiechem i uklękła przed nim. Hermiona przywarła do ściany, a serce waliło jej tak głośno, że bała się, iż ją usłyszą. Po co w ogóle weszła do środka? Co ją zmusiło do takiego wtargnięcia? Patrzyła, jak Pansy odpina mu pasek, a jego dłoń przenosi się na jej włosy, mocno je ściskając. Musiało boleć.

Hermiona bezgłośnie sapnęła i zakryła usta dłonią, gdy zdała sobie sprawę, co się dzieje. Malfoy uniósł wzrok, patrząc prosto na nią. Nie mógł jej dostrzec w ciemności, ale spojrzał w jej stronę, prosto na nią, a jego uścisk na włosach Pansy zacieśnił się.

Zawroty głowy sprawiły, że Hermiona wytoczyła się z klasy i pobiegła korytarzem. Zatrzymała się dopiero na schodach, gdzie zadyszała się i trzęsła. Nie widziała samego aktu, ale widziała już wystarczająco dużo i nigdy więcej nie spojrzy na Malfoya i Pansy tak, jak dotychczas. Po części dlatego, że czuła obrzydzenie, a po części dlatego, że zastanawiała się, jak to jest czuć pożądanie.

Myślała o Ronie, o tym, jak to będzie robić to z nim, ale nie potrafiła sobie niczego takiego wyobrazić. Właściwie, nawet się skuliła na myśl o klęczeniu przed nim. Nie chciała tego robić, nie z nim. Ale sposób, w jaki Malfoy zacisnął dłoń na włosach Pansy, sprawił, że poczuła dziwny ucisk w brzuchu. To było niewłaściwe i Hermiona domyśliła się, że to przez zmęczenie. Tak, pomyślała z ulgą, to musiało być to.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Wrzesień 2004

 

Drżała na łóżku z cierpnącymi nogami. Nie wiedziała, jak długo czekała, ale musiała minąć co najmniej godzina. Zaczęła nawet myśleć, że ją wystawił. Może zmienił zdanie, a może znalazł kogoś bardziej interesującego od niej? Może nawet zapomniał o jej obecności i został na całą imprezę? Może poszedł do któregoś ze swoich przyjaciół na drinka i będzie zaskoczony, i rozczarowany, gdy ją znajdzie w swoim łóżku? Może nie sądził, że posłucha jego poleceń, i w ogóle, nie spodziewał się jej obecności?

Jakikolwiek był powód, wciąż się nie pojawił, a Hermiona zaczynała się niecierpliwić. Wolałaby wrócić do domu i użyć jednego ze swoich wibratorów, niż czekać na próżno cały wieczór.

Sfrustrowana położyła się na łóżku. Kołdra grzała jej plecy, a ona powstrzymywała się przed naciągnięciem jej na siebie. Gdyby to zrobiła, mogłaby nawet zasnąć, a to byłoby przerażające, jeśli wróciłby i zastał ją w takim stanie. Objęła piersi rękami. Sutki stwardniały i bolały. Spoglądając w duże okna, skupiła się na odgłosach ruchu ulicznego; miasto tętniło życiem, a ona leżała naga w łóżku, które nie należało do niej, czekając na mężczyznę, który mógł się nawet nie pojawić.

Ale czego się spodziewała? Gdyby się nie pojawił, byłby typowym Malfoyem, a naiwnością z jej strony było sądzić inaczej. Może po prostu lubił pościg i kiedy już złapał zdobycz, wrzucał ją z powrotem do wody.

Łzy napłynęły jej do oczu. Nie powinna była robić sobie nadziei. Nie powinna była mu wierzyć. Wzdychając głęboko, usiadła i zsunęła się z łóżka. Jej kończyny były ciężkie z rozczarowania, gdy zakładała sukienkę i chwyciła buty w dłonie. Nie zawracała sobie głowy rękawiczkami i biżuterią, wracając do salonu.

Właśnie minęła sofę, gdy kominek ożył i wyszedł z niego Malfoy. Hermiona westchnęła i objęła buty, gapiąc się na niego, a on odwzajemnił spojrzenie, gdy szczotka otrzepywała go z kurzu.

— Cóż — powiedział, prostując się. — Nie jesteś tam, gdzie się spodziewałem. — Spojrzał na nią. — I nie w takim stanie, jak się spodziewałem.

Jej serce zabiło mocniej, gdy ogarnął ją wstyd i oczekiwanie, ale gniew wciąż ją przenikał.

— Czekam już ponad godzinę, Malfoy!

Uniósł brew i przeszedł dalej.

— Słyszałem, że nie jesteś zbyt cierpliwa.

— Siedziałam w sypialni, zamarzając, czekając na ciebie!

Uśmiechnął się ironicznie.

— Jesteś czarownicą, prawda? Nie mogłaś rzucić zaklęcia rozgrzewającego?

Opadła jej szczęka. Nawet o tym nie pomyślała. Rumieniec uderzył jej twarz, gdy odwróciła wzrok.

— Ja… nie wzięłam różdżki, więc nie.

— Cóż, leżałaś na łóżku. Dla twojej informacji z bardzo miękką i ciepłą kołdrą. Masz kuchnię — mogłaś sobie zrobić herbatę. W moim gabinecie są książki.

Teraz poczuła zażenowanie, patrząc na niego.

Malfoy mruknął coś pod nosem i podszedł bliżej, a jego twarz stężała.

— Muszę przyznać, że jestem tobą rozczarowany, Granger. To była prośba, którą, jak sądzę, większość ludzi by zrozumiała. Gdybym zastał cię owiniętą kołdrą w moim łóżku, z filiżanką herbaty w dłoni, czytającą książkę, wybaczyłbym ci. Ale oto jesteś, szykując się do wyjścia. Co za niecierpliwość.

Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nic nie wydobyła z siebie. Czy on mówił poważnie? Czekała na niego, na Merlina! Kiedy w końcu znalazła słowa, wybełkotała:

— Gdybyś był tu wcześniej, moglibyśmy teraz uprawiać niesamowity seks, a ty mógłbyś dokończyć to, co zacząłeś!

Jego oczy pociemniały, twarz stwardniała, a Hermiona instynktownie cofnęła się o krok. Przechylił głowę.

— Chciałaś tu przyjść, prawda?

Przełknęła ślinę, mocniej przycisnęła buty i powiedziała:

— Czyż nie tego właśnie chcieliśmy?

Skóra wokół jego oczu się napięła, a on wykręcił szczękę. Wyciągnął z kieszeni różdżkę i jednym ruchem stolik nocy zmienił się w wyścielaną, skórzaną ławkę sięgającą mu do pasa.

— Zdejmij ubranie i połóż się na plecach.

Hermiona ledwo oddychała, gapiąc się na mebel.

— Co zamierzasz zrobić?

— Chcesz, żebym dokończył to, co zacząłem — powiedział, zdejmując płaszcz. Rozpinając marynarkę, dodał: — Jeśli ci to nie pasuje, możesz odejść, ale nie wracaj dziś wieczorem — i nawet nie myśl o tym, żeby skończyć samej. Ta przyjemność należy do mnie.

— A-ale chcę wiedzieć, co planujesz — wyszeptała.

— Granger — zaśmiał się, rozpinając spinki do mankietów — pamiętaj, co mówiłem o kontroli. Nie mogę jej przejąć, dopóki jej nie oddasz, całkowicie i dobrowolnie. Nie zrobię ci krzywdy, sprawię, że dojdziesz. Możemy negocjować, jeśli chcesz, jeśli naprawdę ci na tym zależy.

Wpatrywała się w ławkę, czując, jak zasycha jej w ustach. Chciał, żeby położyła się na niej naga. Czemu nie w łóżku? Czemu tam? Ale kiedy podwijał rękawy czarnej koszuli, Hermiona postanowiła mu zaufać. Ostrożnie postawiła buty na podłodze i zsunęła sukienkę. Skóra ją mrowiła, piersi uniosły się, a w brzuchu zawirowało. Tak, to było podniecające, ale strach był niemal przytłaczający.

Malfoy wpatrywał się w nią, głodne oczy błądziły po niej, a to spojrzenie dodało jej pewności siebie. Wzięła głęboki oddech, zanim usiadła na przemienionym stoliku nocnym i położyła się na plecach.

— I co teraz? — zapytała potulnie.

Okrążył ją, stukot jego butów zabrzmiał złowieszczo w cichym mieszkaniu. Jego palce musnęły całą długość jej nogi i sapnęła, gdy jej skóra się napięła.

— Lubiłaś być krępowana, prawda? — zapytał, a Hermiona skinęła głową. Nucąc, jego lekkie jak piórko muśnięcia dotarły do jej kości biodrowej. — Ostatnio związaliśmy ci tylko nadgarstki. A może tym razem zwiążemy nadgarstki i kostki?

Wypuściła z trudem powietrze, ale w głowie usłyszała głos Ginny, niemal kpiący z jej nijakości. Przełknęła ślinę i ponownie skinęła głową.

— W porządku.

Źrenice Malfoya pochłonęły srebro jego oczu. Uśmiechnął się szelmowsko, wyraźnie zadowolony. Jego dłoń powoli musnęła jej brzuch, a potem przesunęła się po piersiach, delikatnie masując sutki. Żar rozlał się po jej ciele od jego dotyku, a Hermiona cicho jęknęła i przygryzła wargę. Przesunął dłońmi po jej ramionach i uniósł je nad jej głowę. Mamrocząc to samo zaklęcie co poprzednio, związał je razem na ławce, po czym pochylił się nad nią i delikatnie pocałował.

— Naprawdę myślałaś, że porzuciłem cię po tym wszystkim, co zrobiliśmy? — mruknął, jego oddech owiał jej usta gorącym oddechem.

— Co miałam myśleć? — wyszeptała, a jej pierś się ścisnęła.

— Dobre rzeczy przychodzą do tych, którzy czekają — wymamrotał, powtarzając swoje wcześniejsze słowa. Pocałował ją ponownie, po czym przesunął dłońmi po jej ciele, brzuchu i nogach. Przywiązał jej kostki do narożników ławki, zostawiając ją z rozsuniętymi nogami. Stęknął, a jego szczęka zadrżała. — Myślałaś, że zapomniałbym, że czekałaś na mnie w łóżku, naga i chętna? — Jego głos był inny… mroczniejszy, bardziej ochrypły. — Próbowałem wyjść wcześniej, ale miałem zobowiązania. Nie było chwili, żebym nie myślał o tym, co czeka mnie w domu. Miej trochę wiary, kochanie. Ufaj, że mam wszystko pod kontrolą.

Szarpnęła więzy. To był odruch, którego nie mogła powstrzymać, a kiedy zdała sobie sprawę, że faktycznie jest skrępowana, jej klatka piersiowa zacisnęła się jeszcze bardziej.

— Malfoy, czekaj! Ja… nie podoba mi się to.

Delikatnie pogłaskał jej udo.

— Nie martw się, Granger. Po prostu się rozluźnij. Odpuść sobie. Nie skrzywdzę cię. Pamiętaj, żeby poprosić o przerwę, jeśli będziesz tego potrzebować. Gdyby to było dla ciebie zbyt ciężkie, albo gdyby ci się nie podobało, zawsze możesz użyć hasła bezpieczeństwa i przestaniemy.

Przełknęła ślinę i spróbowała się rozluźnić. Skrępowanie wszystkich kończyn było innym doświadczeniem niż unieruchomienie tylko rąk, ale tak jak ostatnim razem, narastająca panika powoli przerodziła się w coś ciepłego i miękkiego. Pozostawiona całkowicie na jego łasce, poczuła, jak świat zewnętrzny powoli znika w tle.

Malfoy nadal ją głaskał, jego ruchy były powolne i miarowe; jego oddech był spokojny, a jego niezłomna postawa sprawiała, że powoli się rozluźniała, topniała i odetchnęła z ulgą.

— W porządku? — zapytał cicho.

Skinęła głową.

— Tak.

Gdy westchnął cicho jego dotyk nabrał badawczego charakteru.

— Jesteś taka piękna, Granger — mruknął. — Widzieć cię taką…

Wydał z siebie napięty dźwięk, a puls Hermiony przyspieszył. Czy naprawdę uważał ją za piękną?

Mógł ją tak nazwać raz czy dwa, ale rzadko używano tego słowa, by ją opisać. Mądra, błyskotliwa, ambitna, zacięta, miła — to były pozytywne przymiotniki, których większość ludzi używała, charakteryzując ją, ale bardzo rzadko piękna. Ładna, czasami, ale raczej w stylu: Och, ładnie wyglądasz w tej sukience albo Pięknie ci w tym kolorze. Słyszeć, jak ktoś taki jak Malfoy nazywa ją piękną — cóż, to była jedna z tych rzeczy, które trafiały prosto do jej pudełka rzeczy nieoczywistych. Coś, czym później się ekscytowała.

— Więc — zaczął, a jego głos stał się mroczny, a oczy jeszcze ciemniejsze — mówiłaś, że chcesz dojść? Ile razy udało ci się to tamtej nocy?

Hermiona przygryzła wargę, a jej policzki gwałtownie się zarumieniły.

— Trzy razy. Z tobą.

Uśmiechnął się ironicznie.

— Tak. Podobało ci się, prawda? Mnie na pewno. — Wziął głęboki oddech i przeniósł swój rodzinny sygnet z prawej dłoni na lewą. Następnie pogłaskał ją delikatnie, jego dłoń spoczęła na jej wzgórku łonowym, a ona gwałtownie odetchnęła. — Ale może spróbujemy dziś wieczorem czterech?

— Aż tyle? — wychrypiała.

Zanucił.

— Chcesz dojść. Też trochę się niecierpliwię, więc szybko sprawię, że dojdziesz pierwszy raz. — Powoli przesunął palcami po jej wargach, rozchylając je jak płatki kwiatu, aby odsłonić łechtaczkę. Dotknął ją tam, zręcznymi palcami i drgnęła. — I jesteś pyskata. Nie wiem, czy pamiętasz, co ci o tym mówiłem, ale nie zezwalam na to. Możesz to potraktować jako rodzaj kary, bo kochanie, to cię wykończy. Powinnaś być wdzięczna, że mam dziś wieczorem dobry humor. A teraz, kiedy o tym myślę, powinnaś mi dziękować po każdym orgazmie, jaki ci dam. Zrozumiałaś?

Gardło jej się ścisnęło, gdy z trudem przełknęła ślinę.

— Tak, panie.

Z jego gardła wydobył się dźwięk zadowolenia i delikatnie pogłaskał jej łechtaczkę.

— Grzeczna dziewczynka.

Hermiona pisnęła, czując jego zimny, stanowczy dotyk. Wkrótce zrobił się cieplejszy i zanim się zorientowała, poczuła, jak wibruje. Szeroko otworzyła oczy i rozchyliła usta, a jej ciało zadrżało pod wpływem nagłego bodźca. Spoglądając w dół, zobaczyła, jak po prostu trzyma dłoń przy jej łechtaczce, a jego pierścień wibruje. Wibruje.

Kładąc jedną dłoń na jej mostku, zdecydowanie przysunął ją do siebie, przytrzymując w miejscu. Doznania te szarpały wszystkie jej nerwy, przywołując dawne pożądanie; brzuch się ścisnął, ciepło napływało w dół, a oddech stał się krótki i urywany. Poczuła, jak wilgoć sączy się z niej, narastając od wibracji pierścienia, i jęknęła.

Nadeszło zewsząd — z palców i ramion, piersi, brzucha, nóg i palców u stóp — i zebrało się w jednym punkcie, ciągnąc ją ku szczytowi. Jej ciało zaciskało się wokół czegoś, czego nie było, pragnąc się czegoś uchwycić, a Malfoy nie dawał jej chwili wytchnienia, patrząc na nią z góry niewzruszonym wyrazem twarzy. Jedyne, co go zdradzało, to bezdenna ciemność w jego oczach. Wszystko się zacisnęło, rozkosz paliła, ciągnęła i rozdzierała; przycisnął pierścień do spodu jej łechtaczki, lekko nim poruszając, rysując na nim małe kółka.

Hermiona nie mogła oddychać. Jej usta były szeroko otwarte i jęczała, szarpiąc magiczne więzy. Wszystko mrowiło, powietrze trzeszczało, a ona rozpaczliwie próbowała poruszać biodrami, by poczuć tarcie o nieubłagany kawałek metalu.

Malfoy pochylił się i przyłożył usta do jej ucha.

— No dalej, szlamo — powiedział chłodno. — To twój pierwszy orgazm z wielu dziś wieczorem. Im dłużej go wstrzymasz, tym bardziej bolesne będą pozostałe.

Cytrusy i drzewo cedrowe wypełniały każdy jej wdech, ciepło jego ciała ją otulało. Przycisnął palec mocniej, a wibracje stały się bardziej żarliwe — mocniejsze, silniejsze.

Jej ciało bolało z pragnienia, pulsując w rytm przyspieszonego bicia serca, zaciskającego się. Nie mogła oddychać, usta miała otwarte, jakby chciała złapać powietrze, które ją omijało. Była blisko i przez chwilę nie mogła zrobić nic, tylko się poddać.

Więzy, jego zapach, wibracje, jego ciepło i jego silna dłoń na jej mostku — wszystko to działało, by napełnić ją niewypowiedzianą rozkoszą. Jej umysł rozpadł się na kawałki, pozostawiając w tym pokoju tylko ich dwoje, a ona desperacko próbowała stawić czoła nadchodzącemu orgazmowi.

Wyprężyła biodra i zawyła, rozkosz wciągnęła ją pod wodę i runęła z długim, łamiącym się jękiem. Ekstaza przetoczyła się przez nią, wyginając ją niczym cięciwę łuku z ławki, jednocześnie szarpiąc więzy. Wciąż czuła dreszcze w ciele po tym, jak cofnął dłoń; wstrząsy wtórne sprawiły, że drżała, oddech miała nierówny i urywany. Jej uda mrowiły, brzuch się napiął, a cipka pulsowała.

— Pięknie — powiedział Draco i delikatnie pogłaskał jej ociekające wargi. — To nie było takie trudne, prawda?

Pochylił się, by pocałować jej falującą klatkę piersiową, muskając językiem sterczące sutki.

Hermiona poczuła zawroty głowy. Cała drżała. Serce waliło jej głośno  uszach, a w ustach zaschło od ciężkiego oddechu.

Malfoy objął ustami jeden z jej sutków i ssał delikatnie, leniwie głaszcząc go językiem i okrążając. Wszystko wydawało się miękkie, ciepłe i wilgotne, ale przypomniała sobie o swoim kłopotliwym położeniu, próbując przesunąć dłoń, by dotknąć jego włosów. Więzy trzymały ją mocno. To, że nie mogła zacisnąć nóg i zmusić ud do połączenia się, sprawiało, że jej pierś drżała w bezmyślnym uporze, a ona wiła się na ławce, skóra na jej plecach przyklejała się do tapicerki.

— A teraz co powinnaś powiedzieć? — mruknął.

— Dz-dziękuję, panie — wyszeptała.

— Bardzo dobrze. Przejdźmy do następnego, dobrze? — zaproponował i wyprostował się.

Spojrzał na nią, jego oczy pociemniały z pożądania, a twarz pozostała obojętna, gdy przełożył pierścień z palca wskazującego na kciuk. Metal ustąpił i rozciągnął się, dopasowując do nowego palca. Na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.

Hermiona nie mogła mówić, nie mogła zapytać, co zamierza zrobić, ale mimowolnie podskoczyła, gdy jego palce poszukały drogi powrotnej do jej warg. Pocierał jej nabrzmiałe krocze, powoli i leniwie, przesuwając palce po śliskiej skórze, zanim wsunął je do środka. Hermiona sapnęła i uniosła biodra; miał długie palce i przyjemnie ją rozciągały, ale gdy zaczął się w nią powoli wsuwać powolnym rytmem, roztargniona poruszała biodrami, błagając o więcej.

Jednak Malfoy nie odpuszczał. Utrzymywał tempo, odciągając jej ciało od szczytu. Opuściła szczękę, a jej oddech znów stał się cięższy. Zamknęła oczy, wierciła się i jęczała. Był ciepły i nieustępliwy, napierał długimi i zdecydowanymi pchnięciami.

— O, Boże — jęknęła, przygryzając wargę, szarpiąc więzy. — Proszę, szybciej.

Malfoy wydał z siebie ciche westchnienie i nieznacznie przyspieszył, drażniąc ją. Jej cipka zacisnęła się wokół jego palców, obejmując je, gdy starała się, jak mogła, by jej biodra spotkały się z nim.

To, co roztrzaskało się po ostatnim orgazmie, powoli się składało, napięcie narastało. Mrowiło, paliło, ciepło gromadziło się w jej brzuchu — ale mięśnie ją bolały po ostatnim i czuła się osłabiona i bezradna.

Jego kciuk przesunął się po wrażliwej łechtaczce, zmuszając ją do krzyku, gdy drgnęła. Ostry, lecz przyjemny ból przeszył ją niczym podpałka, naprawiając sznur, o którym wiedziała, że wkrótce znów pęknie.

— Gdybyś tylko mogła teraz zobaczyć swoją twarz — powiedział ochryple. — Tak pochłonięta rozkoszą… To doprawdy arcydzieło widzieć tak bezbronną, małą szlamę.

Zadrżała, a jej jęk był urywany i żałosny. Tak bardzo pragnęła być z nim, tak chętnie podporządkowywała się jego rozkazom, że nie zastanawiała się nad tym, co on chce z tego uzyskać. Zawsze starał się ją upokorzyć, ale czy przypadkiem nie przeniósł tego na wyższy poziom? Nazywał ją szlamą i chociaż powiedział, że to tylko między nimi, tylko dla przyjemności, skąd miała wiedzieć, że naprawdę tak nie myśli? Co pomyślałby szesnastoletni Malfoy o tym, że Hermiona Granger jest przywiązana do ławki, całkowicie zdana na jego łaskę i doprowadza ją do orgazmu, nazywając ją szlamą?

Coś ścisnęło się w jej piersi, ciężkie i potężne, i próbowała zbudować wokół tego mur, zbroję, by nie wyobrażać sobie chytrego, ślizgońskiego uśmieszku na jego przystojnej twarzy, gdy wchodził w nią; byli teraz innymi ludźmi. Dorosłymi.

Zacisnął palce, sięgając miejsca, które przyprawiało ją o zawrót głowy, a Hermiona zawyła. Dziwna nić pociągnęła się aż do jej napiętych sutków, sprawiając, że jej ciało zadrżało.

— Dobrze, kochanie — powiedział. — Nie walcz z tym.

Poruszyła udami, próbując je ze sobą połączyć. Malfoy przyspieszył, nieubłaganie ocierając się o to konkretnie, spuchnięte miejsce, ten oślepiający punkt w jej wnętrzu, a ona z trudem łapała oddech. Wszystko w niej płonęło. Jego kciuk znów przesunął się po jej łechtaczce, zatrzymał się tam, a pierścień znów zaczął wibrować. Krzyczała i miotała się.

— O, kurwa! — zawyła, gdy wszystko wciągnęło ją do głębi.

Wciągnęła szyję, próbując to wszystko pojąć — przecież to wszystko było tylko złudzeniem — i zobaczyła, jak mięśnie się napinają pod jego przedramieniem, gdy ją stymulował, a Mroczny Znak odcisnął się czarnym atramentem na jego bladej skórze. Ten widok sprawił, że wszystko zaczęło się kręcić szybciej, mocniej, a ona odrzuciła głowę do tyłu z długim, głębokim jękiem.

Malfoy mruczał z ciemnej rozkoszy, nie zwalniając tempa. Kładąc jedną dłoń na jej podbrzuszu i lekko naciskając, drugą drażnił jej łechtaczkę, a jej jęki rozbrzmiewały zmysłowo echem po ścianach. Była tak blisko — tak blisko — gdy doznania narastały i wzbierały się, przepełnione potrzebą i pragnieniem, presją łaknącą wytrysku, supeł zaciskał się coraz bardziej…

Krzyknęła, gdy doszła, rozkosz zalewała każdą komórkę jej ciała. Ciepło napływało i buchało zewsząd, jego pompujące palce wyciskały z niej ostatnie krople. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak mocno się miotała, dopóki nie poczuła bólu w nadgarstkach i kostkach.

Dzwoniło jej w uszach, ciało bolało od wysiłku, a klatka piersiowa od ciężkiego oddechu. Nawet gdy przestała się wyrywać, jej ciało nie znieruchomiało. Trzęsło się, drgało, falowało.

Tak mokro. Wszystko było takie mokre. Czy ona… nie... czy ona się załatwiła? Nie, to niemożliwe! Czuła, jakby to zrobiła, ale… nie! Nie, to był orgazm. To było uniesienie! Nie mogła… nie… Wyciągnęła szyję, żeby spojrzeć z zażenowaniem, a Malfoy jęknął, wychodząc z niej, wciąż masując jej obolałe ciało.

— Przepraszam — wyszeptała, czując bolesny ucisk w piersi. — Nie chciałem… przepraszam!

— Za co? — mruknął, wciąż powoli masując ją dłonią. — Za spektakularny orgazm? — Na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmiech, gdy uderzył ją w mokrą cipkę — raz, drugi — sprawiając, że krzyknęła. — Nigdy wcześniej nie miałaś wytrysku? Wyglądasz przy tym tak cholernie seksownie. Teraz… — Znów ją uderzył i jęknęła. — Co powinnaś powiedzieć?

— Dziękuję, panie!

Nacisk jego leniwych pieszczot dowodził jego satysfakcji.

Klatka piersiowa Hermiony unosiła się gwałtownie, a wstyd w niej narastał. Nie wiedziała, że w ogóle może tak dojść. Supeł nagle się rozerwał, pancerz wokół niego rozpadł się, a coś w jej piersi się rozluźniło. Przeszło jej przez gardło, wypełniając je łzami, a szloch wybuchł, zanim zdążyła go powstrzymać.

Oto ona, przywiązana do skórzanej ławki, naga i drżąca, a nad nią stał Draco Malfoy, właśnie gdy przeżywała najintensywniejszy orgazm w swoim życiu. Jego nastoletnie ja prawdopodobnie byłoby z siebie dumne, że ma Złotą Dziewczynę na swojej łasce, że wymusił na niej taką rozkosz — że udowodnił, iż potrafi, mimo że się nienawidzili.

A jej nastoletnia wersja wstydziłaby się, że w ogóle pozwoliła sobie na taki stan.

— Proszę — szlochała i mocno zamknęła oczy. — Proszę, już wystarczy.

Jedna z jego dłoni, mokra i ciepła, spoczęła na jej brzuchu, bezpieczna i uziemiająca, a ona poczuła jego oddech na twarzy.

— Świetnie sobie poradziłaś, kochanie. Nie ma się czego wstydzić. To było cholernie oszałamiające.

Pocałował ją w kącik ust, jego wargi były miękkie i delikatne. Wymamrotał przeciwzaklęcie, które uwolniło ją od więzów, a Hermiona poczuła, jak napięcie w nadgarstkach i kostkach ustępuje. Zakryła twarz dłońmi. Malfoy delikatnie je odsunął, całując jej łzy.

Zacisnęła uda, walcząc ze zmęczeniem w ciele i skuliła się w kłębek.

— Wszystko w porządku, kochanie — wyszeptał do niej. — Jesteś bezpieczna. Świetnie sobie poradziłaś. Jesteś bardzo grzeczną dziewczynką.

Nie wiedziała, dlaczego płacze, dlaczego targają nią tak silne emocje, ale gdy Malfoy delikatnie wziął ją w ramiona, poczuła się bezpiecznie otulona, gdy zaniósł ją do łóżka. Miękka kołdra owijała ją niczym chmury, a on przyciągnął ją do siebie.

— Wszystko w porządku, nic ci nie jest — wyszeptał i pocałował ją we włosy. — Tylko oddychaj, Hermiono.

Wstrzymała oddech, ciepło i chłód przeszyły jej żyły niczym nitki. Odepchnęła go drżącymi ramionami. Spojrzała mu w oczy, jej wciąż były wypełnione łzami.

— T-ty… — zaskomlała. — Nazwałeś mnie Hermioną.

Jego oczy muskały jej twarz powoli i intymnie, niemal niezauważalnym ruchem odgarnął jej włos ze skroni.

— Mogę mówić do ciebie Granger, jeśli ci tak wygodniej.

— Nie! — wyszeptała szybciej, niż zdołała pomyśleć, ale to była prawda. Nie wiedziała tego, zanim to powiedziała, ale chciała, żeby mówił do niej po imieniu. Czuła, że to właściwe. — Nie. — Przełknęła ślinę, stłumiła kolejny szloch i zamknęła oczy. — Po prostu nigdy wcześniej nie mówiłeś do mnie po imieniu. Nie w ten sposób. Nie intymnie.

— Nie na głos — wyszeptał w jej włosy.

Jej szloch ucichł, gdy rozpłynęła się w jego gorącu. Rysował palcami powolne kręgi na jej plecach, a ona wciągnęła jego zapach. Jej ciało wciąż wibrowało od intensywnych orgazmów, a umysł wciąż próbował zrozumieć, co się właśnie wydarzyło.

— Świetnie ci idzie, Hermiono — powiedział. — Ale zostały nam jeszcze dwa.

Przełknęła ślinę i pokręciła głową.

— Nie… nie sądzę, żebym dała radę.

— Och, kochanie, to ty nie mogłaś się doczekać — rzekł i delikatnie uniósł jej podbródek, by spojrzała mu w oczy. Jego szare spojrzenie było ostrzejsze, niż się spodziewała, a za nimi kryło się coś głodnego, wilczego. Uniósł brew. — Musisz dostać nauczkę, ale myślę, że następnym naprawdę ci się spodoba.

Mrugnęła, rozchylając usta. Chciała zaprotestować, ale nie mogła. Nie, kiedy tak na nią patrzył. Z chciwym uśmieszkiem pocałował jej obojczyki, piersi, brzuch i zsunął się między jej nogi. Przełknęła ślinę i krzyknęła, wijąc się nieswojo, odsuwając się.

— M-może najpierw wezmę prysznic i…

— Granger. — Spojrzał na nią surowo. Koniec z Hermioną. Koniec z delikatnością. — Już tego wszystkiego skosztowałem. — Objął dłońmi jej uda i przyciągnął do siebie, wydobywając z niej przerywany, zaskoczony krzyk. Pocałował delikatną skórę jej uda, wciąż wpatrując się w nią. — A ty smakujesz jak wiosenna rosa i zachody słońca nad morzem.

Sapnęła, gdy pozwolił językowi sunąć po jej wnętrzu i krzyknęła, drgnęła, gdy przesunął się po jej łechtaczce. Taka wrażliwa — była taka wrażliwa. Ale Malfoy się nie spieszył, delikatnie głaszcząc jej nabrzmiałą cipkę językiem.

Hermiona zamknęła oczy i odchyliła się do tyłu, rozkoszując się dotykiem jego języka i ust, ciepłych i miękkich. Składał na jej łechtaczce pocałunki, pieszcząc ją językiem za każdym razem; całował jej wargi, lizał wejście i ugniatał uda dłońmi.

Wydała z siebie serię chrapliwych jęków, zdumiona, jak podniecenie powróciło do niej na dobre. To, pomyślała, cicho zawodząc, to niebo.

Malfoy wydawał z siebie ciche jęki, każdy z nich dudnił w jej wnętrzu, gromadząc rozkosz. Sięgnęła palcami do jego jedwabistych włosów, a jej biodra kołysały się przy nim. Sznur się zacisnął, ciepło pulsowało przy każdym liźnięciu jego języka, a kiedy objął jej łechtaczkę ssącym uściskiem, przyspieszyła ku szczytowi, a jej ciało się napięło.

— Och, tak — wyszeptała. — Tak, tak, tak… tak!

Warknął przy jej ciele, zacieśniając uścisk na jej udach.

— Oto chodzi, kochanie — mruknął między pocałunkami i liźnięciami. — Tak jest. — Wsunął kciuki w jej wnętrze, rozchylając je szeroko, a Hermiona zawyła. Malfoy jęknął. — Dojdź dla mnie, kochanie. Wiem, że potrafisz.

Całe jej ciało się napięło, naciągnęło i sznur w końcu pękł. Szarpała się w jego stronę, dochodząc, płacząc z bólu i odchylając głowę do tyłu. Zaciskała pięści na jego włosach, ocierała się o niego i rozkosznie cieszyła orgazmem.

Gdy napięcie w końcu ustąpiło, opadła z powrotem na materac, a jej kończyny były jak z ołowiu. Wszystko było ciepłe i miękkie, jakby zanurzono ją w miodzie. Malfoy dyszał, a jego usta składały mokre pocałunki na wewnętrznej stronie jej ud.

— Kurwa, smakujesz tak dobrze — syknął i delikatnie ją ugryzł.

Hermiona nie mogła mówić. Drżenie sprawiało, że jej oddech się zacinał i ledwo otwierała oczy, ale czuła, jak całuje jej skórę aż do piersi, aż w końcu położył się na niej. Głaskał ją po włosach i całował w szczękę, a ona westchnęła cicho, gdy jego zapach wypełnił jej nozdrza.

— Bądź grzeczna i zrób, co ci kazałem — wyszeptał.

— Dziękuję, panie.

Delikatne usta musnęły kontur jej szczęki i wargi.

— Jesteś zdolna zrobić więcej, niż myślisz — powiedział. — Trzy niesamowite orgazmy, a przed nami jeszcze jeden.

— Malfoy — wyszeptała i skrzywiła się. — Naprawdę nie sądzę, żebym miała na to siłę.

— Bez obaw — mruknął. — Mogę to robić całą noc, jeśli będzie trzeba. — Pocałował ją w czubek głowy. — Ale dam ci chwilę odpocząć, a potem moja kolej.

Hermiona z trudem łapała oddech, ale nie mogła odrzucić kuszącej obietnicy jego kolejki. W wirze emocji nawet o nim nie myślała, ale nie mogła pojąć, jak miałaby mieć siłę, żeby zrobić cokolwiek innego, niż od razu zasnąć.

Malfoy wyprostował się, klękając między jej nogami.

— Naprawdę masz piękną cipkę, Granger, i bardzo mi się podoba taka ociekająca i spuchnięta. — Stękał, pieszcząc jej uda. — Trudno mi uwierzyć, ale to moja sprawka, że to ja doprowadziłem cię do takiego orgazmu.

Hermiona otworzyła ciężkie powieki i spojrzała na niego. Siedział tam, wciąż ubrany, z podwiniętymi rękawami na kształtnych przedramionach. Miał włosy w nieładzie, opadały mu na oczy, usta lekko spuchnięte, a broda błyszczała, ale poza tym wciąż wyglądał na opanowanego.

Ten widok sprawił, że żołądek ścisnął jej się z gorąca. To właśnie zawsze uważała w nim za pociągające — jego umiejętność ciągłego wyglądania na kogoś lepszego i poukładanego. Cienkie obwódki jego bezdennych źrenic były srebrne jak księżyc, włosy niemal białe w słabym świetle, a on obserwował ją wzrokiem, który czuła głęboko w duszy — patrzył na nią, jakby był jej właścicielem, i w tej chwili rozkoszowała się tą fantazją.

Powoli spojrzał na nią, zaciskając szczękę.

— Wyobraź sobie, że robilibyśmy to w szkole — powiedział, a na jego ustach pojawił się uśmieszek. — Związałbym ci ręce za plecami krawatem i naciągnąłbym twoją śliczną spódniczkę od mundurka na twój okrągły tyłek. — Poruszył się, przysuwając się bliżej, rozsuwając jej nogi. — Pewnie chciałbym cię pieprzyć codziennie; na biurku McGonagall, w schowku na miotły, lizać na Wieży Astronomicznej.

Wsunął wargę między zęby i jęknął, jego biodra delikatnie ocierały się o krągłość jej pośladków.

Hermiona poczuła wybrzuszenie jego erekcji i jęknęła z bezmyślnej potrzeby. Powinna być wyczerpana, niechętna, ale rzeczywistość była zupełnie inna.

— Kazałbym ci uklęknąć w pustej klasie na siódmym piętrze — mruknął, a na jego twarzy pojawił się szerszy uśmieszek — a potem złapałbym cię za włosy i pieprzył twoje śliczne usta.

Krew w Hermionie zalała się lodem i gorącem jednocześnie, gdy na niego patrzyła. Policzki jej płonęły, klatka piersiowa się zacisnęła, a on spojrzał na nią znanym wzrokiem. Przełknęła ślinę.

— Ja… ja nie… — wrzasnęła, gdy ją złapał i obrócił na brzuch, a kiedy pociągnął ją na kolana, straciła mowę.

Jego dłonie były na jej pośladkach, ugniatając je i ciągnąc. Rozsunął jej kolana jeszcze bardziej. Jęknęła cicho, słysząc, jak rozpina zamek, i krzyknęła, opierając się o materac, czując, jak jego ciepły i nabrzmiały kutas ślizga się po jej wilgoci.

— Rżnąłbym cię do nieprzytomności, Granger — warknął, przesuwając czubkiem po jej wargach. — Jak przystało na dobrą szlamę, którą jesteś.

I z tymi słowami wsunął się do środka.

Hermiona krzyknęła głośno, wyginając plecy pod naciskiem. Zapomniała, jaki był duży, jak ciasno było w jego łóżku, a on nie dawał jej chwili wytchnienia, powoli, ale nieubłaganie zapadał się w nią na całą długość.

— O, Boże! — wrzasnęła, zaciskając pięści na prześcieradle.

Malfoy stęknął i chwycił ją za nasadę włosów, przyciskając głowę i ramiona do materaca.

— Przyjmujesz mnie tak dobrze — mruknął, a z jego głosu zniknęła cała delikatność. Wbił się mocno, aż zaparło jej dech w piersiach. — Tak cholernie ciasna — warknął.

Kolejne pchnięcie wycisnęło jej łzy z oczu, a kolejne zmusiło ją do zdławionego jęku. Jej cipka była obolała i nadwrażliwa od jego wcześniejszych pieszczot, a jego obwód i długość poruszały się w niej głębokimi ruchami, dotykając jej najgłębszego punktu przy każdym pchnięciu, poddając ją osobliwej, przyjemniej torturze, której się nie spodziewała.

Wszystko ją bolało, ale była tak mokra, że bez trudu wsuwał się i wysuwał. Mimo to jej ściany mocno go zaciskały, stawiając opór, gdy wchodził i przytrzymywały, gdy się wycofywał. To sprawiło, że z trudem wydobył z siebie strzępy warczeń i słów, jedną ręką zaciskając się na jej włosach, a drugą na pośladkach.

Hermiona zawyła, a każda myśl z jej głowy wyparowała z każdym pchnięciem.

Och! — krzyknęła. — Kurwa, tak!

— Dobra dziewczynka — warknął przez zaciśnięte zęby. — Tak cholernie dobrze mnie przyjmujesz. — Jego dłoń opadła na jej pośladek, uderzając ją mocno, a dźwięk odbił się szorstko od ścian, a ona zawyła. — Właśnie tak, szlamo — rzekł. — Ugnij się przez lepszymi, ugnij się przed pieprzonym Śmierciożercą i krzycz dla mnie.

Hermiona z trudem łapała powietrze, gwiazdy kłuły ją w oczy. Czuła, jak wszystko ją pali, a jej ciało ugina się pod jego nieustępliwością. Śmierciożerca. Szlama. Kochanie. Grzeczna dziewczynka. Jego uścisk na jej włosach był mocny, na granicy bólu, a uderzenie jego bioder o nią sprawiło, że jej plecy wygięły się pod kątem, który wcale nie był komfortowy. Jakby to wyczuwając, w samym środku swojej gwałtownej rutyny, pozwolił jej opaść na brzuch, a ten nowy kąt sprawił, że dotarł do bardzo wrażliwych miejsc w jej wnętrzu.

Przepełniała ją fala rozkoszy, a sznur znów się napinał i szarpał. Spadła, leciała. Nie potrafiła sformułować żadnej sensownej myśli; miała zatkane uszy, wzrok pociemniał i czuła się, jakby unosiła się w nicości, podczas gdy siła jego pchnięć i pięść we włosach trzymały ją przy nim, i tylko przy nim.

Śmierciożerca pieprzący szlamę.

To była rozkosz; czysta i przerażająca rozkosz.

Orgazm był głęboki, wymagający i wstrząsnął nią do głębi. Jęknęła w materac, z oczami zamglonymi łzami, i poczuła, jak drży wokół niego, a jej ściany ściskają się rozpaczliwie.

Malfoy stękał, syczał i wykonał jeszcze kilka pchnięć, aż on również doszedł z głębokim, długim jękiem, po czym osunął się na nią, oddychając ciężko w jej kark.

Leżeli tak przez chwilę, łapiąc oddechy. Hermiona poczuła otępienie i powoli wróciła do realnego świata, gdzie prześcieradło było mokre pod jej twarzą od łez. Nie chciała nawet wiedzieć, jak bardzo było mokre od ich zbliżenia.

Malfoy pocałował ją w ramię i delikatnie się z niej wycofał. Skrzywiła się, czując każdy centymetr jego ciała, a jego sperma wypłynęła z niej, gdy tylko się rozdzielili. Położył się obok niej i przyciągnął ją do siebie, przez co jej plecy przylegały do jego piersi. Objął ją ramionami, otulając w kokon.

— Wszystko w porządku? — zapytał cicho.

Hermiona nie mogła mówić; jej umysł nie potrafił jeszcze wydobyć z siebie słów, a gardło było zbyt suche, by wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, ale skinęła słabo głową.

Ponownie pocałował ją w ramię.

— Świetnie ci poszło. Cztery na cztery. Grzeczna dziewczynka.

Oddychała ciężko, szczęka jej opadła. Nawet kości wydawały się poobijane i nie była pewna, czy w ogóle może się ruszyć. Czy naprawdę nic jej nie jest, czy tylko odruchowo skinęła głową? Ale nic jej nie było. Była obolała, wyczerpana i zdezorientowana, ale czuła się bezpiecznie, leżąc tam w jego ramionach.

W ramionach Draco Malfoya.

Pogłaskał grzbiet jej dłoni, opierając brodę na jej ramieniu.

— Jak się z tym czułaś?

Cmoknęła potulnie, próbując się nawodnić.

— Dobrze — wychrypiała, a jej głos brzmiał żałośnie słabo.

— Powinnaś coś powiedzieć, prawda?

Przełknęła ślinę, zbyt zmęczona, by się zawstydzić.

— Dziękuję, panie.

Mruknął i pocałował ją w ramię.

— Zrobię ci herbatę. Zostań tutaj.

Zaczął się ruszać, ale Hermiona złapała go za rękę.

— Nie — wyszeptała. — Proszę, nie odchodź.

— Nie odejdę — powiedział i wtulił się w nią. — Obiecuję.

— Muszę tylko… — jęknęła niemal bezgłośnie. — Muszę… zebrać się w sobie.

— Oczywiście. — Jego usta musnęły delikatną skórę pod płatkiem jej ucha. — Jesteś taka odważna, Hermiono. Taka piękna.

Mogłaby bez końca słuchać, jak wypowiada jej imię. Mogłaby zasnąć, słysząc jego pochwały, nawet jeśli rano to wszystko miałoby być nieprawdziwe.

Leżeli splątani, aż Hermiona zaczęła się trząść. W pełni odzyskała przytomność i teraz doskonale czuła lepkość między nogami i ból mięśni. Przełknęła ślinę i poruszyła się w jego ramionach. W odpowiedzi zaczął ją pieścić, czując chłód na jej skórze.

— Przygotuję ci gorącą kąpiel — mruknął w jej włosy.

Westchnęła z ulgą.

— Dołączysz do mnie?

— Jeśli chcesz.

Zaśmiał się cicho i nie mogła powstrzymać uśmiechu. Kim był ten troskliwy i delikatny mężczyzna? Z pewnością nie był to znany jej Malfoy. Ale dotrzymał obietnicy i zostawił ją, by napełnić wannę. Hermiona z trudem się poruszyła, jej ciało głośno protestowało. Och, nie chciała wiedzieć, jak będzie się czuła rano.

Wszystko ją bolało i była pewna, że będzie poobijana, od środka i na zewnątrz. Jęknęła, wstając, ale musiała usiąść, żeby nie upaść.

Kiedy Malfoy wrócił do sypialni, miał już rozpiętą koszulę, a włosy ułożone w normalny sposób. Uniósł brew i uśmiechnął się do niej szeroko.

— Czujesz się trochę nieswojo?

— To twoja wina. — Zachichotała i skrzywiła się.

— Tak, przyznaję.

Skinął głową i pochylił się, żeby ją podnieść.

Z jednej strony była wręcz oburzona tym, z jaką łatwością ją uniósł, jakby wcale nie spędził nocy na wyczerpującym wysiłku; z drugiej strony, to było ekscytujące i po prostu niesamowicie seksowne. Zaniósł ją do łazienki, gdzie postawił filiżankę herbaty na małym stoliku obok wanny, którą napełnił gorącą wodą z olejkami eterycznymi. Jaśmin. Westchnęła i spojrzała na niego.

— To twój zapach — powiedział i delikatnie pomógł jej wejść do wanny. Woda miała idealną temperaturę, niemal natychmiast kojąc jej obolałe mięśnie.

— Nie… nie sądziłam, że coś takiego poczujesz.

Uśmiechnął się uroczo.

— Zawsze wiedziałem, czym pachniesz, Granger.

— Już nie Hermiona?

Zaśmiał się, zdejmując koszulę, odsłaniając piękną klatkę piersiową. Tatuaż smoka wydawał się niemal żywy, gdy się poruszał.

— Zawrzyjmy umowę — powiedział i rozpiął spodnie. — Będę nazywał cię Hermioną, jeśli ty będziesz mówić do mnie Draco.

Przygryzła wargę i spojrzała mu w oczy. Draco. To było piękne imię.

— W porządku. — Skinęła głową. — Draco.

Zatrzymał się, z rękami zaczepionymi o pas spodni. Wpatrywał się w nią, a jego szare oczy błyszczały. Wyglądał na niemal zszokowanego i minęła chwila, zanim zmarszczył brwi, zacisnął szczękę i wrócił do rozbierania się.

Hermiona przełknęła ślinę, nagle niepewna. Czy to nie był właściwy moment? Czy zdał sobie sprawę, że nieprzyjemnie było mu słyszeć ją wypowiadającą jego imię?

Ledwo zdążyła podziwiać jego nagie ciało, gdy wskoczył za nią i zanurzył się w wodzie. Przyciągnął ją do siebie, a ona oparła głowę o jego pierś. Ciepła woda i przyjemny, kojący zapach jaśminy sprawiły, że poczuła błogi relaks, leżąc przytulona do niego, i zdołała nawet zastanowić się nad tym, jak osobliwe to wszystko było, nie czując, jak paraliżujące wątpliwości ją ogarniają. Wszystko to wydawało się takie… naturalne, choć wcale takie nie było.

— Chcesz porozmawiać o tym, co dziś robiliśmy? — zapytał cicho po wielu minutach ciszy, muskając jej ramię delikatnymi jak piórko dłońmi. — Czy było coś, co ci się nie spodobało i co podobało ci się bardziej od innych rzeczy?

Wsłuchiwała się w jego miarowy oddech, czując unoszenie i opadanie klatki piersiowej, a jej myśli powędrowały z powrotem do tego, co wydarzyło się od powrotu z balu charytatywnego. Przygryzła wargę i poczuła, jak płoną jej policzki. Jej pierwszym odruchem było powiedzieć mu, że wszystko jej się podobało, bo gdyby tak nie było, prawdopodobnie pomyślałby, że jest uciążliwa i się czepia — a Draco Malfoy miał lepsze rzeczy do roboty niż radzenie sobie z trudnymi kobietami. Pamiętała jednak, jak Uzdrowicielka Ericson mówiła jej, że musi być bardziej otwarta i wyrażać swoje uczucia dotyczące jej, a nie tylko sytuacji.

Przełknęła ślinę.

— Ja… trochę się bałam na ławce, kiedy nie wiedziałam, co zamierzasz zrobić.

Malfoy mruknął.

— Tak, to potrafi być przerażające. Czy to było za dużo?

— Nie — powiedziała. — Podobało mi się. Było intensywnie, ale podobało mi się. Więzy pomagały mi się zrelaksować.

To była prawda, żadnych kłamstw, żeby zachować spokój.

— Dobrze — mruknął, a słowo zawibrowało mu w piersi.

— Nie podobało mi się czekanie na ciebie — oświadczyła, czując się nieco odważniej.

Zaśmiał się.

— Tak, zauważyłem. Nie jesteś zbyt cierpliwa, co, Granger?

— Cóż, gdybyś mnie tak nie podniecił na balu, może poszłoby mi lepiej.

— Owszem, ale gdzie w tym zabawa?

Uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć z grymasem, i zobaczyła, że uśmiecha się do niej ironicznie. Typowy Malfoy. Westchnęła i odchyliła się.

— Nie lubię czekać.

— W takim razie kara — powiedział poważnie, jakby coś zauważył, ale niemal słyszała uśmiech na jego twarzy. — Coś jeszcze ci się nie podobało?

Pogłaskał ją po włosach, po ramionach i pozwolił dłoniom wędrować wzdłuż jej rąk. Chwycił ją za prawy nadgarstek i delikatnie obrócił; brzydka blizna znów była widoczna. Czar musiał prysnąć, gdy straciła kontakt z rzeczywistością. Przesunął kciukiem po bladej, lekko błyszczącej skórze, a Hermiona zadrżała.

— To… ostatnie. Nie było dla ciebie za ostre? Zbyt brutalne?

Zastanowiła się przez chwilę, próbując sobie to wszystko przypomnieć w odpowiedniej kolejności. Leżała na brzuchu, z twarzą wtuloną w materac; jego dłoń tkwiła w jej włosach, ściskając ją mocno. Wchodził w nią mocno i bezlitośnie, nazywając ją szlamą, a siebie Śmierciożercą. Popadła w nicość i unosiła się na fali podniecenia i strachu, rozkoszy oraz porażki. Pomyślała o jego Mrocznym Znaku, tak głęboko czarnym na bladej skórze, a jej blizna ją zakuła.

Przygryzła wargę, zaciskając uda i pokręciła głową.

— Nie. Nie było za ostro. Ja…

Przełknęła ślinę i spojrzała na jego palce, tak delikatnie pieszczące jej bliznę.

Znów nazwał ją szlamą i zrobiło jej się… ciepło. To nie było normalne, ale patrząc, jak ją głaszcze, czując miękkość jego dotyku, zastanawiała się, czy mówił serio. Przecież nie byłby z nią, gdyby to zrobił? Przecież to tylko słowo, mające wprowadzić nastrój, rodzaj odgrywania ról, i rozumiała to. Chodziło o grę. Magiczny krąg. Scenę. Nawet to doceniała. Gdyby to była prawda.

— Twoje poglądy na temat mugolaków — powiedziała ostrożnie. — Jakie są teraz?

Westchnął za nią, a jego pieszczoty zmieniły się w masaż.

— Nie takie jak kiedyś.

— To znaczy?

— Zdałem sobie sprawę, jakim zarozumiałym idiotą byłem w dzieciństwie — mruknął. Nieświadomie wodził palcami po każdej literze. — Nie jesteście gorsi, nie jesteście złodziejami, nie jesteście błędami i przepraszam, że kiedykolwiek sprawiłem, że tak się poczułaś.

Hermiona przygryzła wargę. Słyszenie, jak Draco Malfoy mówi, że mylił się w kwestii mugolaków, poruszyło ją, ale i zaciekawiło.

— Dlaczego więc nazywasz mnie szlamą?

— Bo to ty — odpowiedział i pocałował jej skroń. — I ja. I to scena, w której nie musi to nic znaczyć — albo może oznaczać wszystko. Cokolwiek zechcemy.

Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć.

— Co masz na myśli?

Malfoy powoli przesunął palce w górę po jej ramieniu i w dół, poniżej obojczyka, zanurzając się pod powierzchnią i okrążając jej sutek.

— Jak się czujesz, kiedy cię tak nazywam? Jak kiedyś, czy może inaczej?

Hermiona zamknęła oczy i rozluźniła szczękę, opierając się od niego. Wstrzymała oddech, gdy lekko ją drażnił i przełknęła.

— Inaczej.

— Jak?

Palce ją uszczypnęły, aż krzyknęła, a Malfoy wkrótce zaczął powoli i rozkosznie pieścić obie jej piersi. Hermiona cicho jęknęła.

— Ja… właściwie to mi się podobało.

Mruknął i przesunął dłoń z jej piersi do gardła, zaciskając palce na jej szyi, jednocześnie odwracając jej głowę do siebie.

— Więc powtórzymy to. — Pochylił się i przyłożył usta do jej ust, całując ją. Kiedy przerwał, delikatnie polizał i ssał jej wargi, zanim się od niej odsunął. — Podobała ci się sama ostrość czy kontekst?

— I to i to — przyznała, z płonącą twarzą i pożądaniem.

Pomyślała o słowach Uzdrowicielki Ericson, o możliwości, że pociągało ją kontrolowane niebezpieczeństwo. Może, pomyślała, udawanie, że Malfoy naprawdę jest Śmierciożercą, zaspokoi tę potrzebę.

Malfoy westchnął głęboko i objął ją, przyciągając do siebie.

— Zazwyczaj nie lubię ulegać mrocznym fantazjom innych na mój temat — mruknął — ale muszę przyznać, że… — Przełknął ślinę. — Z tobą jest inaczej. — Owinął kosmyk jej włosów wokół palca. — To mnie nie obraża.

Hermiona przygryzła wargę.

— Dlaczego?

Zaśmiał się ciepło i pocieszająco.

— Może jestem ci coś winien za naszą historię. Nie wiem. — Westchnął i delikatnie przesunął dłonie na jej biodra, chwytając ją, żeby ją odwrócić. Usiadła na nim okrakiem. Wanna była wystarczająco duża dla nich obojga. Obserwował ją ze zmarszczonymi brwiami. — Jeśli tego ode mnie potrzebujesz, Hermiono, nie bój się zapytać.

Przełknęła ślinę, a jej policzki zapulsowały gorącem.

— Nie wiedziałam, że tak zareaguję. Nie myślałam… — Zacisnęła szczękę i spuściła wzrok, skupiając się na srebrnej bliźnie na jego piersi. — Nie sądziłam, że będę tego chciała.

Odgarnął kosmyk włosów za jej ucho, a ona zamknęła oczy. Dotyk był delikatny, troskliwy, a serce ją bolało. Dlaczego on? Dlaczego to musiał być on?

— Może mechanizm obronny — mruknął, jakby odpowiadając na jej myśli. — Wszyscy mamy mroczne myśli, nad którymi nie potrafimy zaplanować. Może w twoim błyskotliwym umyśle jest jakiś zakątek, który zastanawia się, co by było, gdyby wszystko potoczyło się inaczej.

Zerknęła na niego, a jej puls przyspieszył. To była niebezpieczna rozmowa z kimś takim jak on — ale z kim innym? Wydawał się rozumieć wystarczająco dobrze.

— A ty? Masz jakiś mroczny zakątek w umyśle?

Napiął się, zanim uśmiechnął się blado, a jego szare oczy musnęły jej rysy.

— Mój jest prawdopodobnie trochę większy i mroczniejszy niż twój, bo tamta przyszłość należała do mnie. Żyłem nią przez jakiś czas.

Hermiona gwałtownie wciągnęła powietrze, a jej żołądek się ścisnął. Wtedy to zobaczyła — ból w jego oczach. On również nosił blizny po wojnie, blizny niewidoczne gołym okiem. Przełknęła ślinę i narysowała delikatne kółka na jego piersi.

— Musiało ci być wtedy ciężko.

Zanucił, delikatnie muskając palcami jej loki.

— Nie chciałbym się nad tym rozwodzić.

— Rozumiem — powiedziała i skinęła głową. — Twój dom, Hogwart… byli wszędzie.

— Przeżyłem — odparł. — Zrobiłem to, co musiałem.

Powoli pochyliła się do przodu, opierając dłonie na jego ciepłej piersi.

— Wojna się skończyła, Draco — wyszeptała mu do ust. — Zostały tylko duchy.

Westchnął głęboko i objął ją za tył głowy, przyciągając do pocałunku. Był on delikatny i niemal pozwolił jej zapomnieć o wątpliwościach, które czuła wcześniej tego samego wieczoru. Jej brzuch zatrzepotał, wargi zadrżały i westchnęła cicho, gdy się odsunęli.

— Zostaniesz na noc? — zapytał, opierając się o jej czoło. — Nie powinnaś być sama przez kilka godzin po tym, co zrobiliśmy. — Pogłaskał ją po włosach i przytulił. — To było intensywne i nie chciałbym tego tak zostawić jak ostatnio. To nie było dobre rozwiązanie dla żadnego z nas.

Hermiona z trudem przełknęła ślinę; myśl o zostaniu na noc była przerażająca, ale nie mogła udawać, że nie chce. Uśmiechając się nerwowo, powiedziała:

— Obiecuję, że nie będę sprawdzać twojej różdżki.

— Możesz to zrobić, jeśli czujesz taką potrzebę. — Zaśmiał się i pocałował ją w czoło. — Nie mam nic do ukrycia. Nie przed tobą.

Z westchnieniem oparła głowę o jego pierś, czując się całkowicie usatysfakcjonowana zasypianiem tu i teraz, w wannie z Draco Malfoyem — dręczycielem z dzieciństwa, który stał się kochankiem.

________________

Witajcie :) w niedzielne popołudnie zapraszam na nowy rozdział tłumaczenia. Dziś będzie pikantnie, ale chyba lubicie takie rozdziały, prawda? Nasza dwójka powoli się do siebie zbliża, jednak jeszcze wiele się wydarzy.

Kolejny rozdział zostanie opublikowany w weekend 8-9 listopada. Jeśli chodzi o kolejne to miałam spory zastój, ale gdy skończe moje obecne tłumaczenia, zacznę tłumaczyć pełną parą, żeby chociaż pierwszą część ogarnąć w tym roku kalendarzowym. Trzymajcie kciuki, bo w pracy mam niezły sajgon i brak chęci do wszystkiego, gdy wracam do domu. Chyba jesienna chandra mnie dopadła, ale może jakiś serial w jesiennym klimacie poprawi mój nastrój.

Tyle ode mnie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy