W
ciągu następnych kilku dni stało się jasne, że coś się zmieniło. Hermiona nie
wiedziała, o co chodziło, ale między nią i Draco coś było. Jego wzrok znajdował
ją w każdym pomieszczeniu. Zawsze wyczuwała jego obecność. A ich „lekcje”
odbywały się teraz również poza Esami i Floresami. Draco wciągał ją do wnęk,
nieużywanych klas i w głąb regałów bibliotecznych. Przycisnął ją do półek w
dziale o magicznym transporcie i wskoczyła mu w ramiona, oplatając nogami jego
talię. Ugryzł ją w ucho.
—
Taka rozpustna, Loczku. Nie mamy na to czasu.
Chciała
go uderzyć. To on droczył się z nią ponad miarę. Usiadł obok niej na
starożytnych runach, bawiąc się gumką jej podkolanówek.
—
Przestań, nie mogę się skupić — wyszeptała, szczypiąc go w ramię.
Przerwał,
ale gdy Hermiona sięgnęła po pióro, żeby zrobić notatki, przesunął dłoń wyżej,
prosto na mały fragment skóry między miejscem, gdzie kończyły się jej
podkolanówki, a zaczynała spódnica. Długie palce kreśliły na jej skórze koła i
zawijasy. Jęknęła, ściągając na siebie zaniepokojone spojrzenia siedzących obok
uczniów. Policzki Hermiony płonęły rumieńcem, ale nie prosiła go, żeby znów
przestał, to było zbyt przyjemne uczucie. Jego palce zanurzyły się między jej
udami, drażniąc ją. Zamarła, nie mogąc już skupić się na robieniu notatek. Jego
długie palce wbijały się w materiał jej majtek i musiała przygryźć wargę niemal
do krwi, żeby powstrzymać się od jęczenia na lekcji. Używał najlżejszego
nacisku, ledwie zauważalnych pieszczot. Zacisnęła biodra, szukając silniejszego
nacisku. Ale wtedy cofnął rękę i uniósł ją, by odpowiedzieć na pytanie
profesora Babblinga, nie tracąc ani chwili. Zanim lekcja się skończyła,
Hermiona nie miała żadnego wyjścia, jak zaciągnąć go do biblioteki podczas ich
krótkiej przerwy i rzucić mu się na szyję.
Ugryzła
go w ramię, mocząc językiem miękką jak masło tkaninę jego białej koszuli.
—
To wszystko twoja wina.
Zaśmiał
się.
—
Kurwa, jasne, że tak. Kto sprawił, że jesteś taka mokra?
—
Ty, Draco — wycedziła, a jej śliska cipka przycisnęła się do jego twardego
członka.
Jeszcze
go nie widziała, nie dotykała, ale ciągle o nim myślała. Ocierał się o nią,
szorstki materiał spodni boleśnie wrzynał się w jej skórę. Nie obchodziło jej
to. Wsunął palce pod pasek jej majtek, odnalazł łechtaczkę i okrążał ją raz po
raz. Jego biodra ani na chwilę się nie zatrzymały, a gruby kutas wciskał się w
nią i doprowadzał do szaleństwa. Orgazm ją przytłoczy: zbyt silny i zbyt
przyjemny. Zaczęła krzyczeć i głośno jęczeć, zanim Draco zakrył jej usta
dłonią. Jej cipka pulsowała, gdy podniecenie trysnęło z niej, pokrywając palce
Draco.
—
Właśnie tak, on należy do mnie, Hermiono. Taka grzeczna dziewczynka.
Kaszlnęła,
dźwięk był stłumiony przez jego dłoń, ale nie uciszony. Kontynuowała pchnięcia
w jego stronę, przedłużając orgazm i ocierając się o jego gorącego kutasa.
Nagle zamarł, a z jego ust wydobył się głęboki jęk.
—
Cholera.
Hermiona
poczuła ciepłą, mokrą plamę na jego spodniach i zrozumiała, co się stało.
—
Kurwa. Przepraszam, Hermiono.
Jego
twarz była zaróżowiona i unikał jej wzroku.
—
Sprawiłam, że doszedłeś? — zapytała.
Skinął
głową.
—
Dochodzisz i ocierasz się o mnie; to było cholernie seksowne. Nie mogłem się
powstrzymać.
—
Bogom niech będą dzięki, Malfoy. Zaczynałam się zastanawiać, czy jesteś
uszkodzony, czy coś — powiedziała Hermiona, śmiejąc się.
—
Próbowałaś mnie doprowadzić do orgazmu?
Postawił
ją na ziemi, jej stopy lekko musnęły drewnianą podłogę, zanim ją puścił.
—
No cóż, tak. To sprawiedliwe, że w końcu miałeś swoją kolej. Szczerze mówiąc,
jestem z siebie całkiem dumna.
Wpatrywała
się w ciemną plamę na jego czarnych spodniach.
Draco
przewrócił oczami i wyciągnął różdżkę z rękawa koszuli.
—
Loczku, mrugając, mogłabyś sprawić, że dojdę.
Usunął
bałagan w spodniach i ślady na jej ciele.
—
Cóż, jeszcze nie miała okazji, a chciałam, żebyś ty też czuł się dobrze.
Wspięła
się na palce i pocałowała go w nabrzmiałe usta.
Pokręcił
głową.
—
Odpłacę ci się za to dziś wieczorem w sklepie.
—
Dziś nie pracujemy. Mamy wolne, pamiętasz?
Znalazła
torbę, którą rzuciła na podłogę, i zarzuciła pasek na ramię.
Zdjął
torbę z jej ramienia i przerzucił na swoje, po czym uśmiechnął się do niej.
—
Jeszcze lepiej. Gdzie się spotkamy? Nad jeziorem? Przemycić cię do mojego dormitorium?
Albo ja do twojego?
—
Przepraszam. Nie mogę. Mam spotkanie… z Seamusem dziś wieczorem.
Draco
zamarł.
—
Masz na myśli randkę? Spacer wokół jeziora?
Hermiona
przygryzła dolną wargę.
—
Tak.
Zadzwonił
dzwonek i wiedziała, że mają tylko kilka chwil, żeby dotrzeć na kolejne
zajęcia. Zaczęła iść, ale jego dłoń chwyciła ją i przyciągnęła do siebie. Twarz
miał pustą, pozbawioną emocji.
—
Nadal tam idziesz?
—
No wiesz, nigdy nie odwołałam i byłoby niegrzecznie nie przyjść, a nie
wiedziałam, czy cię to obchodzi, więc pomyślałam, że tak, pójdę. To nie tak, że
pozwolę mu cokolwiek zrobić z uwagi na to, co… no wiesz… jest między nami.
—
Najwyraźniej nie ma żadnych nas — warknął.
Puścił
jej nadgarstek, oddał torbę i odszedł.
Hermionie
zrobiło się niedobrze. Nie miała czasu na nic; poszedł sobie, a za chwilę miały
się zacząć zajęcia. Pobiegła do klasy, ale nie zrobiła ani jednej notatki
podczas zajęć z historii magii. W myślach odtwarzała sobie ich kłótnię i
zastanawiała się, co zrobić. Kiedy lekcje się skończyły, wyszła i zastała
Seamusa czekającego na nią, więc decyzja została podjęta za nią.
Uśmiechnął
się uroczo.
—
Cześć, Hermiono. Pomyślałem, że mógłbym cię odprowadzić do Sali Pojedynków.
—
To bardzo miłe.
Odwzajemniła
uśmiech, ale wiedziała, że nie dotarł do jej oczu. To nie było w porządku.
Zaprowadził
ją do dużego pomieszczenia w lochach, przeznaczonego do pojedynków. Rozmawiali
o minionych dniach, prowadząc luźną pogawędkę. Odpowiadała monosylabami, tylko
gdy było to stosowne. Ale wtedy zadał pytanie, które wzbudziło jej
zainteresowanie.
—
A jak idzie w pracy? Strasznie się pracuje z Malfoyem?
Hermiona
pokręciła stanowczo głową, a jej loki podskakiwały wokół ramion.
—
Nie. Bardzo mnie szanuje. Jest dobrym współpracownikiem.
Seamus
skinął głową, zachęcając ją do kontynuowania.
—
Ministerstwo strasznie go oszukało. Musi sam przejrzeć wszystkie książki w
księgarni Esy i Floresy, i nie brzmi to źle, ale okres próbny nie skończy się,
dopóki ich wszystkich nie przejrzy, a w takim tempie, w jakim teraz idzie, nie
sądzę, żeby wyszedł na wolność jeszcze przez kilka lat. Odbierają mu szansę na
nowy początek po ukończeniu szkoły.
Seamus
zmarszczył brwi.
—
Czyż nie o to chodzi w karze? Został skazany za swoje uczynki i teraz musi za
to zapłacić.
—
Nie. To nie jest sprawiedliwy system. Nie zrozum mnie źle, niebezpiecznych
ludzi należy izolować od społeczeństwa, ale kara nie powinna być celem
humanitarnego wymiaru sprawiedliwości; to resocjalizacja. A praca społeczna,
jaką wykonuje, to świetny początek, jednak skazanie go na nieokreślony okres na
pracę, którą tak naprawdę powinien wykonywać opłacany pracownik Ministerstwa,
jest niesprawiedliwe.
—
Jasne. Rozumiem — odpowiedział Seamus, zatrzymując dłoń nad klamką do drzwi Sali
Pojedynków. — Wchodzimy?
—
Och. Pewnie.
Przeszedł
przez drzwi, a Hermiona pokręciła głową, zawstydzona, że się tak rozgadała.
Pomieszczenie
było urządzone jak studio tańca, z lustrami na ścianach. Maty i zaklęcia
amortyzujące pokrywały podłogę. Kilka manekinów do ćwiczenia celności i
bardziej niebezpiecznych zaklęć ustawiono wzdłuż tylnej ściany. Hermiona była
pod wrażeniem. Wyglądało to na świetną przestrzeń do nauki.
Kilku
członków klubu zaczęło się schodzić. Hermiona patrzyła, jak dobierają się w
pary i zaczynają rozciągać przed treningiem. Uczniowie byli w różnym wieku, od
trzeciego do siódmego roku.
Profesor
Flitwick siedział w kącie i sprawdzał obecność. Był tu tylko „by nadzorować”, jak
to wyjaśnił Seamus.
Seamus
podszedł na przód sali, wyglądając na pewnego siebie i opanowanego. To było
atrakcyjne.
—
Dziś pracujemy nad zaklęciami blokującymi i osłaniającymi. Hermiona była na
tyle uprzejma, że dołączyła do nas i podzieli się swoją wiedzą.
Kilku
uczniów się uśmiechnęło i pomachało do niej.
Seamus
odchrząknął.
—
Zaczniemy od ćwiczenia rzucania tarczy, a potem przejdziemy do szybkich zaklęć
blokujących, rzucając jednocześnie klątwy. Hermiono, czy mogłabyś
zaprezentować, jak się rzuca Protego?
Hermiona
podeszła, wymachując różdżką. Wspomnieniami wróciła do czasów Gwardii
Dumbledore’a, kiedy nauczała swoich znajomych tego zaklęcia.
—
Najtrudniejszą częścią rzucania Protego jest skupienie i intencja. Ruch różdżką
i inkantacja są proste, ale jeśli się nie skupicie, stworzycie bezużyteczną
tarczę. Aby być skutecznym, musicie pomyśleć o trzech głównych rzeczach.
Dokładnym obszarze, który chcecie objąć polem siłowym, siłą tego pola i, co
najważniejsze, jakich zaklęć od przeciwnika się spodziewacie.
Tłum
obrzucił ją kilkoma zdezorientowanymi spojrzeniami. Zatrzymała się i
zastanowiła, jak to lepiej wytłumaczyć.
—
Podejdź bliżej, Seamusie — poleciła.
Posłuchał,
przyciskając klatkę piersiową do jej pleców. Kilku uczniów zachichotało, ale
Hermiona ich zignorowała. Natychmiast zdała sobie sprawę z tego, jak się
dotykają. Był niższy od Draco, jego głowa znajdowała się zaledwie kilka
centymetrów nad jej głową. Czuła się źle. Wzięła oddech, próbując się skupić.
Miała zaklęcie do zademonstrowania.
Uniosła
różdżkę i wykonała prosty ruch.
—
Protego — krzyknęła, intonując ostatnią
sylabę zgodnie z zasadami zaklęcia. — Kiedy rzucałam tę tarczę, potrzebowałam
osłonić tylko niewielki obszar, mając Seamusa tak blisko siebie. — Uderzyła w
powietrze przed sobą, oświetlające granice Protego.
— Dzięki tej małej tarczy mogę ją pogrubić i wzmocnić. Nie chcesz, żeby twoja
tarcza była większa niż to konieczne. Chodzi o równowagę — o ochronę jak
największej ilości osób, zachowując jednocześnie silną granicę magiczną.
Ostatnią rzeczą, o której wspomniałam, była świadomość zaklęć, z którymi
możecie się zmierzyć. Podczas rzucania zaklęć tarcza może przyjąć określone
żywioły. Na przykład, walcząc z Incendio,
wiecie, że wiele zaklęć ognia jest zbyt ryzykownych, więc zamiast eksplozji
przygotuj się na podmuch zimna lub mocy.
Uczniowie
skinęli głowami ze zrozumieniem na twarzach.
Hermiona
rozpuściła tarczę i odetchnęła z ulgą, gdy Seamus się cofnął. Reszta treningu
minęła szybko. Ona i Seamus rozdzielili się, prowadząc i poprawiając uczniów po
przeciwnych stronach sali. Lubiła pracę — i lubiła pomagać. Ale gdy stąd
wyjdzie, będzie musiała jasno określić swoje uczucia, a raczej ich brak, do
Seamusa. Samo przyjście tu było błędem. Jej myśli wciąż krążyły wokół Draco.
Prawdopodobnie był w swoim pokoju, niedaleko stąd. Czy mogłaby go odwiedzić?
Czy to byłoby dziwne?
—
Dziękuję za pomoc, panno Hermiono.
Puchonka
z trzeciego roku uśmiechnęła się do niej, gdy wokół dziewczyny zamigotała silna
tarcza.
—
Wystarczy Hermiona. Twoja tarcza wygląda wspaniale.
Niedługo
potem grupa stanęła do walki — wokół niej rozpoczęło się kilka pojedynków
naraz. Hermiona lubiła je obserwować — zabawę i intensywność. Zastanawiała się,
jak wyglądałoby jej życie, gdyby się nauczyła tych zaklęć w podobnych
warunkach. Zamiast tego przygotowywała się do wojny. Wiedziała, że kilku
starszych uczniów w sali prawdopodobnie musiało walczyć u jej boku. Opłakiwała
stratę wspólnego dzieciństwa.
—
Świetna robota!
Seamus
dał znak uczniom, żeby schowali różdżki, i sala szybko opustoszała, a uczniowie
pospieszyli do swoich kolejnych zajęć. Podszedł do niej, a Hermiona poczuła,
jak serce podchodzi jej do gardła. Dlaczego randkowanie musi być takie
skomplikowane?
—
Wszystko w porządku?
Jego
oczy się zwęziły.
Powoli
wypuściła powietrze, zastanawiając się, co powiedzieć.
—
Chyba nie powinniśmy iść na spacer.
Jego
twarz posmutniała.
—
Och. Dobra. Rozumiem.
Podniósł
swoją szkolną torbę.
—
Nie… nie masz żadnych pytań?
Hermiona
była zszokowana jego bezproblemową akceptacją odrzucenia.
Wzruszył
ramionami.
—
Rozumiem. Jeszcze nie zapomniałaś o Ronie. To wymaga czasu. Może zaproszę cię
na randkę za kilka miesięcy?
Posłał
jej krzywy uśmiech.
—
Ja i Ron? Nie. Znaczy… on jest z… nie.
Słowa
popłynęły z jej ust.
Przechylił
głowę.
—
Och. Czyli jest ktoś inny?
Hermiona
zmrużyła oczy.
—
A musi być? Nie mogę po prostu powiedzieć „nie”?
Seamus
skierował się do drzwi, oglądając się za siebie, gdy je otworzył.
—
Chyba tak. Ale wydawałaś się zadowolona, że do mnie dołączysz, kiedy cię
zaprosiłem, a teraz kilka dni później, wygłaszasz tyrady na temat systemu
sądowniczego i nie chcesz spędzać ze mną czasu.
Po
czym wyszedł, pozwalając drzwiom zamknąć się za sobą.
Hermiona
chciała się wściec za jego zachowanie. Było niegrzeczne i aroganckie. Ale z
drugiej strony miał rację. Nigdy tak naprawdę nie dała tej randce szansy, co
nie było wobec niego sprawiedliwe.
Odczekała
chwilę, dając mu czas na wejście po schodach, zanim podeszła do drzwi.
Usłyszała hałas za sobą. Odwróciła się i zobaczyła profesora Flitwicka zbierającego
papiery, które sprawdzał. Zupełnie zapomniała o jego obecności.
—
No cóż, to było niezręczne! — Przeszedł przez pokój, jego drobne kroki
sprawiły, że zajęło mu to sporo czasu. — Seamus zachowuje się jak dupek. —
Flitwick zmarszczył nos. — Nie mów mu, że to powiedziałem.
Hermiona
poczuła, jak śmiech narasta jej w piersi, łagodząc ból, który towarzyszył jej
od kilku godzin.
—
To zostanie między nami, profesorze — obiecała mu.
Zaśmiał
się i puścił jej oko.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tego
wieczoru podczas kolacji Hermiona szukała Draco. Przeskanowała wzrokiem cały
stół Ślizgonów, a kiedy go nie dostrzegła, przeszukała również pozostałe stoły.
Ginny usiadła obok Hermiony i również zaczęła się rozglądać.
—
Czego szukamy? — wyszeptała konspiracyjnie.
Hermiona
westchnęła.
—
Niczego.
Ginny
uniosła brew.
—
Czy nie powinnaś dziś pominąć kolacji, żeby wybrać się na piknik z Seamusem nad
jeziorem?
—
Odwołałam spotkanie z nim.
—
Naprawdę? Wydawało mi się, że widziałam, jak idziesz z nim na zajęcia z Klubu
Pojedynków.
Hermiona
zagryzła wargę.
—
Owszem poszłam, ale to nie była randka.
—
Ooo, dlaczego? Co zrobił źle? Brzydko pachniał? Opowiedział jakiś kiepski
dowcip? Powiedział coś irytującego?
Hermiona
pokręciła głową.
—
Nic złego nie zrobił. Był świetny. Po prostu… nic nie czułam.
—
Naprawdę? Czyż nie mówisz tak o każdym? Znaczy, Hermiono, w tym momencie
zaczynam się zastanawiać, czy ty w ogóle lubisz mężczyzn?
—
Lubię. Chociaż wolałabym nie. Ale lubię.
Wzrok
Hermiony powędrował z powrotem na zwykłe miejsce Draco.
—
Ty tak na serio?
Ginny
patrzyła na Hermionę, to na miejsce, na którym zatrzymał się jej wzrok i tak
kilka razy.
—
Cicho. Ani słowa — wyszeptała Hermiona.
Większość
uczniów była zajęta jedzeniem i rozmowami, ale nie chciała ryzykować.
—
Później o tym pogadamy — ostrzegła ją Ginny.
Nie,
dziękuję, pomyślała.
—
Cóż, po kolacji muszę się pouczyć w bibliotece, więc przełóż to na później.
Ginny
przewróciła oczami.
—
W końcu cię znajdę.
Hermiona
była pewna, że to prawda. Skończyła posiłek i rozpoczęła długą wędrówkę po
schodach do biblioteki. Powoli wchodziła po stopniach. Naprawdę miała wiele do
zrobienia. Ale jej motywacja zniknęła. To był długi dzień. Musiała porozmawiać
z Malfoyem, ale co powinna mu powiedzieć?
Zatrzymała
się i podciągnęła, by usiąść na parapecie jednego z okien w korytarzu. Zaczynał
padać deszcz, a słońce zachodziło. Nad kampusem rozciągającym się przed nią
zapadł mrok. Miała wrażenie, że Hogwart pogrążył się w smutku razem z nią. Coś
poruszyło się w powietrzu niedaleko okna. Hermiona nie mogła dostrzec, co to
było i zniknęło w mgnieniu oka. Martwiła się, że jakieś zwierzę jest w
niebezpieczeństwie — może czyjaś sowa?
Nacisnęła
starą zasuwę, otwierając okno na oścież i wyciągnęła się przez szeroki otwór,
połowa jej ciała była poza zamkiem.
Złapała
kolejny ruch po lewej stronie. Obróciwszy głowę, zobaczyła Malfoya lecącego na
miotle. Trzymał się mocno, będąc obróconym do góry nogami. Omal nie stracił
chwytu. Wyprostował się, a Hermiona odzyskała zdolność oddychania. Ale wtedy
zaczął spadać, ustawiając trzonek miotły pod kątem, tak by uderzyć w ziemię.
—
MALFOY! — krzyknęła.
Jego
głowa drgnęła, gdy odwrócił się, by ją zlokalizować, po czym natychmiast się
skupił i zatrzymał tuż przed trawą.
Po
czym podleciał prosto do niej, zawisając tuż przy otwartym oknie.
—
Granger, mogłaś mnie zabić. Nie rozpraszaj człowieka, gdy ćwiczy zwody!
—
Dlaczego ćwiczysz o tej porze? Jest ciemno, mokro i niebezpiecznie. Myślałam,
że się zabijesz!
Prychnął.
—
To udawane zaniepokojenie jest zupełnie niepotrzebne. Więc proszę, oszczędź mi
tego.
Odwrócił
się, by odlecieć, ale Hermiona nie mogła na to pozwolić. Wyciągnęła rękę,
chwyciła za tył jego miotły i pociągnęła.
—
Mamy do pogadania. Teraz.
____________
Witajcie :) z góry przepraszam za przerywanie w tym momencie, ale obiecuję, że na dniach opublikuję resztę rozdziałów. Jeszcze sporo się wydarzy, w tym dramy... jak to w Dramione, nigdy nie może być słodko i uroczo przez cały czas. Dajcie znać jak wrażenia.
Tak jak napisałam wyżej, kolejne rozdziały pojawią się w najbliższym tygodniu, prawdopodobnie w okolicach weekendu, a w niedzielę „Facet z sąsiedztwa”. Także trzymajcie kciuki, żeby tym razem moje plany wypaliły, abym z czystym sumieniem mogła sobie zrobić małą przerwę od publikacji w listopadzie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)