Hermiona
zamruczała cicho, mocząc się w wannie. Była idealnej wielkości, chociaż o wiele
mniejsza od tej we dworze. Wróciła myślami do tańca z Draco i uśmiechnęła się
na samo wspomnienie. W głębi duszy wiedziała, że się zmienił i nie był już tym
okrutnym chłopakiem z przeszłości. Podobnie jak on miała nadzieję na przełom w
sprawie klątwy, zanim na zawsze zostanie przemieniony.
Pukanie
do frontowych drzwi wybiło ją z rozmyślań. Zmarszczyła czoło i wyszła z wanny,
natychmiast włożyła szlafrok, wiążąc go wokół talii, po czym przeszła
korytarzem do salonu, gdzie znajdowały się frontowe drzwi. Spojrzała przez
wizjer i prawie jęknęła.
Cormac.
I na dodatek z bukietem kwiatów.
Kiedy
ten facet da sobie spokój?!
Zirytowana,
otworzyła drzwi i spojrzała na mężczyznę.
Nieświadomy
tego, że nie był zbyt mile widziany, uśmiechnął się na powitanie.
—
Dobry wieczór, Hermiono. Przyszedłem nie w porę? — zapytał.
—
Właściwie tak. Brałam kąpiel. — Oparła biodro o framugę drzwi. — Co tu robisz,
Cormac?
—
Przyszedłem sprawdzić, czy jesteś w domu i czy nie chciałabyś gdzieś wyskoczyć
lub coś w tym stylu.
—
Gdzieś wyskoczyć? — spytała sceptycznie.
—
Tak, cóż, domyśliłem się, że nie będziesz chciała nigdzie wyskoczyć, więc
pomyślałem, że wpadnę po przyjacielsku i porozmawiamy. W sumie jest kilka
rzeczy związanych z pracą, które chciałbym z tobą omówić.
Zawahała
się przez chwilę.
—
Cóż, w porządku… — powiedziała, prostując się.
—
Świetnie! — oznajmił radośnie, wchodząc do jej mieszkania. — Och, to dla ciebie
— powiedział, wpychając jej w ręce tuzin czerwonych róż.
Przewracając
oczami za jego plecami, powiedziała:
—
Pójdę włożyć je do wody i się przebrać. Usiądź na kanapie.
Czekała,
aż zajmie miejsce, po czym zniknęła w swoim pokoju, zamykając go na klucz.
Gdy
tylko to zrobiła, Cormac wstał i zaczął grzebać w rzeczach znajdujących się na
stoliku do kawy. Nie znajdując niczego, podszedł do półki na książki, by tam
poszukać. Wciąż bez powodzenia zacisnął usta, buszując w salonie. Wtedy to
zobaczył — notatnik wsunięty pod jedną z książek na stole w jadalni. Cicho i
ostrożnie podszedł do stosu. Zerkając na drzwi sypialni Hermiony, aby się
upewnić, że nie wychodzi, szybko wyciągnął notatnik. Otworzył i przeszukał,
próbując zebrać jak najwięcej informacji. Coś o klątwie… transformacjach…
zaczarowanej róży… osłonach we dworze. Na ostatniej stronie znajdował się
rysunek ogromnego potwora.
Dziwne, pomyślał. Dlaczego Hermiona miałaby taki rysunek w
swoim notesie, jeśli sprawa dotyczy Malfoya… chyba że…
Zerknął
na rysunek i zdał sobie sprawę z podobieństwa między bestią a spadkobiercą
rodziny Malfoyów…
—
Co ty, do cholery, wyprawiasz?! — wrzasnęła Hermiona, błyskawicznie przechodząc
przez pokój i wyrywając mu notatnik z ręki. — Nie masz prawa grzebać w moich rzeczach!
—
Czy to był Malfoy? — zapytał, ignorując ją. — Dlaczego on tak wygląda?
—
To nie jest twoja sprawa! Teraz wyjaśnij mi, dlaczego szperasz w moich rzeczach
— zażądała.
Cormac
wzruszył ramionami.
—
Byłem ciekawy tego „projektu”, nad którym pracujesz z Malfoyem. — Hermiona
chciała coś powiedzieć, ale uniósł dłoń, aby ją powstrzymać. — Nie zaprzeczaj.
Słyszałem, jak mówiłaś Potterowi, że spędzasz u niego weekendy nad jakimś
projektem.
—
Co… Jak… Śledziłeś mnie? — zapytała
oszołomiona.
—
Musiałem — odpowiedział, ponownie wzruszając ramionami. — Unikałaś mnie.
Hermiona
rozmasowała nasadę nosa i jęknęła z frustracji.
—
Unikałam cię, ponieważ nie dociera do ciebie słowo „nie”. Nie umówię się z
tobą, Cormac. Nie wiem, dlaczego masz taką obsesję na moim punkcie, ale jest
wiele innych czarownic, które chciałyby…
—
Nie chcę innych czarownic, Hermiono. Chcę ciebie. — Wyciągnął rękę, aby
pogłaskać ją po policzku, ale odepchnęła jego dłoń.
Potrząsnęła
głową.
—
Ale ja cię nie chcę — odparła.
Gniew
błysnął w jego oczach.
—
Co? Wolałabyś kogoś takiego? — Wskazał na notatnik, który Hermiona schowała pod
pachą. — Wolałabyś być z bestią jak Malfoy niż z szanowanym czarodziejem takim
jak ja?
—
On nie jest potworem, Cormac. Ty nim jesteś. Teraz wynoś się z mojego
mieszkania — powiedziała, wskazując mu drzwi.
Podniósł
ręce w teatralnym geście poddania, gdy kierował się do drzwi.
—
W porządku, dobra. Zrób po swojemu. Ale nie możesz jego sekretu trzymać w
tajemnicy przed czarodziejskim światem.
—
Czy to groźba? — zapytała, wpatrując się w niego.
—
Ode mnie? Nigdy bym ci nie groził, Hermiono. Powiedz tylko, że chcesz być ze
mną i…
—
Nigdy! — oświadczyła, uderzając go w twarz, a potem wypychając przez próg.
—
Niech ci będzie — odpowiedział cicho zza drzwi.
Wypuściła
drżący oddech, dopiero gdy kroki mężczyzny się oddaliły.
Zdecydowanie
mieli problem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
aportowała się do dworu zaraz po odejściu Cormaca. Musiała ostrzec Draco, na
wypadek gdyby Cormac coś planował. Weszła do środka i zawołała go, gdy tylko
zamknęła drzwi.
—
Hermiona? — zapytał, wychodząc zza rogu. — Mówiłaś, że wrócisz w następnym
tygodniu… Wszystko w porządku?
—
Szczerze mówiąc, nie jestem pewna — powiedziała, kierując się do salonu, by
usiąść na kanapie.
Draco
podążył za nią i zajął miejsce obok.
—
Może podzielisz się tym z klasą, panno Granger? — zapytał bezczelnie, próbując
rozluźnić napięcie, które wyczuwał.
Zachichotała
cicho, wzdychając, po czym oparła się na miękkiej kanapie. Jęknęła.
—
Znasz Cormaca McLaggena? — Po jego skinieniu kontynuowała: — Węszył dzisiaj w
moim mieszkaniu i znalazł notatnik dotyczący twojej klątwy. Nie wiem, ile
zobaczył, ale na pewno widział rysunek przedstawiający ciebie.
Draco
zaklął pod nosem i potrząsnął głową.
—
Dlaczego wpuściłaś tego ciula do swojego mieszkania? Myślałem, że nie chcesz
się z nim spotykać? — zapytał.
—
Uwierz mi, to był pierwszy i ostatni raz — oświadczyła ze złością i wstała. —
Przyszedł, mówiąc coś o wyskoczeniu gdzieś razem jako przyjaciele. Chciał też
porozmawiać o pracy. Właśnie wyszłam z wanny i byłam tylko w szlafroku, kiedy
zapukał do drzwi. Zostawiłam go na chwilę i poszłam do pokoju, aby się
przebrać. Kiedy wróciłam do salonu, przeglądał mój notatnik, który, nawiasem
mówiąc, znajdował się pod stosem książek, więc na pewno przeglądał moje rzeczy.
—
Co powiedział, kiedy to zobaczył?
Opowiedziała
mu wszystko, słowo w słowo. Draco milczał przez chwilę, analizując to, co się
wydarzyło.
—
Draco… powiedz coś — błagała Hermiona, opadając obok niego. — Nigdy nie
chciałam, żeby ktokolwiek się dowiedział, musisz to wiedzieć.
Spojrzał
jej w oczy i skinął głową.
—
Wiem. Ale wydaje mi się, że na razie najlepiej będzie, jeśli przestaniesz tu
przychodzić.
Po
czym wstał, odwrócił się od niej i odszedł.
—
O czym ty mówisz? — zapytała, lekko zaskoczona.
—
Mówię, że już nie musisz mi pomagać. Możesz odejść i nie martwić się o powrót.
Poradzę sobie sam. Nie chcę, żeby ktoś cię skrzywdził przeze mnie.
—
Draco, nie martwię się o siebie,
tylko o ciebie! Nie pozwolę mu tu przyjść i zrobić, cokolwiek zamierza —
odpowiedziała zaciekle.
—
Potrafię o siebie zadbać — powiedział, spoglądając na nią. Jego twarz była
pełna gniewu. — Nie potrzebuję napuszonej Gryfonki do pomocy. Więc idź. Nie
potrzebuję ani ciebie, ani twojej pomocy.
Hermiona
wstała.
—
Dobrze. Sama trafię do wyjścia.
Zebrała
swoje rzeczy i podeszła do drzwi, deportując się, gdy tylko przekroczyła próg.
Draco mógł przysiąc, że zobaczył łzę na jej policzku, zanim dziewczyna
zniknęła.
Warcząc
z frustracji, uderzył w ścianę, robiąc dziurę. Jego zaalarmowana matka szybko
pojawiła się w pomieszczeniu.
—
Draco! Co to było? — zapytała. — Czy panna Granger właśnie wyszła?
—
Tak, ale już nie wróci. Powiedziałem jej, żeby sobie poszła i nigdy nie wracała
— oświadczył.
—
Dlaczego, na Merlina, to zrobiłeś? — spytała jego matka.
—
Ponieważ… nie chcę żeby ją skrzywdzono przeze mnie — powiedział, okręcając się
na pięcie.
Pani
Malfoy westchnęła.
—
Po tak długim czasie… wreszcie nauczyłeś się kochać.
Świetlik,
który podskoczył na wózku, zapytał:
—
Czy to przerwie klątwę, pani Malfoy?
—
Nie wiem, czy to wystarczy — mruknęła ze smutkiem. — Ona także musiałaby go
pokochać.
Nie
chcąc słyszeć dalszej rozmowy, Draco wyszedł z pokoju i wspiął się po schodach
prowadzących do jego komnaty.
Zamykając
się na chwilę przed resztą świata, patrzył, jak kolejny płatek róży powoli
opadł na stół.
__________________
Witajcie :) jest sobota, więc publikuję kolejny rozdział. Teraz zacznie się właściwa akcja i mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Cormac jest mega irytujący, ale chyba nikogo to już nie dziwi. Piszcie jak wrażenia!
Powoli kończy się ta historia. Nie sądziłam, że mimo wielkiego podobieństwa do filmu, tak bardzo Wam się spodoba! Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że wytrwacie do końca.
Niedługo skończy się także lipiec, a tym samym mój urlop. Pora wracać do szarej rzeczywistości, jednak mimo to mam zamiar pisać. Tak, wracam do Last Minute Love i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w sierpniu pojawi się rozdział. Więc trzymajcie kciuki.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Miłego urlopu☺️ A co do rozdziału... CHCĘ KOLEJNY! Rozdział świetny i pomimo, że wiem jak ta opowieść się kończy to i tak czuję się jakbym pierwszy raz o tym czytała. Uciekam czytać dalej❤️
OdpowiedzUsuńUrlop już skończony, niestety. Prawdopodobnie kolejny rozdział będzie dzisiaj, ewentualnie jutro. Nic nie trwa wiecznie, więc ta historia także się kończy. :)
Usuń