niedziela, 16 czerwca 2019

Piękna i bestia: Rozdział 5


W każdą środę po południu Hermiona spotykała się z Harrym i Ronem w stołówce Ministerstwa. Nigdy nie jadała przyrządzanego tam jedzenia, woląc przynieść własny lunch z domu, ale był to jeden z niewielu momentów, w którym trójka przyjaciół, mimo napiętych grafików, mogła spędzić ze sobą czas i porozmawiać, próbując nadrobić towarzyskie zaległości. Starała się nie myśleć o pracy i skupić na swoich przyjaciołach, ale w tym tygodniu w jej umyśle wirowały tysiące pytań, które chciała zadać Malfoyowi. Nie zdawała sobie sprawy, że obaj mężczyźni przy stole obserwowali ją, dopóki Harry nie pomachał ręką przed jej twarzą, zmuszając do otrząśnięcia się z myśli.
— Co? Och, przepraszam, Harry. Co mówiłeś? — zapytała.
Harry parsknął śmiechem, a Ron uśmiechnął się i pokręcił głową, biorąc kolejny kęs kanapki.
— Powiedziałem — powtórzył Harry — że McLaggen siedzi po drugiej stronie i nie może oderwać od ciebie oczu.
Hermiona chrząknęła i przewróciła oczami, nie zaszczycając spojrzeniem Cormaca.
— O tak, jestem tego pewna. Wpadłam na niego w weekend i powiedziałam, żeby przestał mnie nękać, ale nie wydaje mi się, żeby ta informacja dotarła do jego małego móżdżku.
— Chcesz, żebyśmy go stłukli na miazgę? Zapewniam, że to nie kłopot — zaproponował Ron z uśmiechem.
— Dam sobie z nim radę, ale dziękuję — odpowiedziała Hermiona, patrząc na niego, zanim oboje uśmiechnęli się do siebie.
Kontynuowali lunch.
Po kilku minutach przyjacielskiej ciszy Harry znów się odezwał.
— Właśnie sobie przypomniałem, że nie opowiedziałaś nam, jak poszło twoje spotkanie z Malfoyem.
Hermiona natychmiast zatrzymała się w połowie kęsa i spojrzała na Harry’ego, po czym wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia.
— Nic ciekawego do zgłoszenia. Sprawdziłam go i sobie poszłam.
— Czy w ogóle zmienił się w ciągu ostatniego roku?
Hermiona ledwo powstrzymała chichot.
— Och, nawet nie wiesz jak bardzo… — wymamrotała do siebie.
— Co? — zapytał Ron.
Potrząsnęła głową.
— Nieważne. I odpowiadając na twoje pytanie… zmienił się w niektórych dziedzinach, ale nadal jest palantem — wyjaśniła.
— Nie nazwał cię obraźliwie, prawda? — spytał Harry.
Znowu pokręciła głową.
— Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu był w złym humorze i miał gburowaty nastrój.
Harry kiwnął uspokojony.
— Okej. Cóż, przynajmniej nie będziesz musiała go widzieć do następnego roku.
— Taa… do następnego roku… — mruknęła, czując się źle, że ukrywała informację o planowanych wizytach w dworze Malfoyów przed swoimi najlepszymi przyjaciółmi.
— Więc, Miona, przyjdziesz do Nory w ten weekend? — zapytał Ron. — Bill i Fleur wyprawiają w sobotę urodziny Victorii.
— Och. Mam już plany, ale… — Na widok zmieszanego spojrzenia Harry’ego i Rona, uśmiechnęła się i dodała: — Ale obiecuję wpaść i się przywitać.
— O jakich planach mó…
— Och, już ta godzina! Muszę wracać do biura. Papierkowa robota sama się nie zrobi — rzuciła pośpiesznie, zbierając swoje rzeczy i wstając. — Do zobaczenia później.
Zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, Hermiona szybko wybiegła ze stołówki. Ron i Harry spojrzeli po sobie, nie ukrywając zmieszania.
— Myślisz, że ona coś ukrywa? — zapytał Ron.
Harry zmarszczył brwi, obserwując, jak Cormac wstał i podążył za Hermioną, a potem pokręcił głową.
— Nie. Hermiona prawdopodobnie martwi się tym, jak bardzo jest zawalona pracą. Wiesz, jaka ona jest — wyjaśnił Harry, wstając i wrzucając śmieci do kosza, a Ron podążył za nim.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hermiona ledwo dotarła do biura, gdy jakaś ręka złapała ją za łokieć, zatrzymując.
Odwróciła się i zobaczyła, że Cormac uśmiecha się do niej szeroko.
— Dobry, Hermiono.
— Cormac — powiedziała gładko, strząsając jego rękę ze swojego ramienia. Skrzyżowała ręce na piersi. — Mogę ci w czymś pomóc?
— Tak, widzisz… Jest taka piękna czarownica, która mi się podoba, ale ciągle mnie unika i odrzuca zaproszenia na randkę. Co powinienem zrobić?
— Och, nie wiem… prawdopodobnie uszanować jej wolę? — zaproponowała.
— No weź, Hermiono. Kolacja? Ty i ja… w ten weekend? — zapytał, uśmiechając się. Mogła przysiąc, że jego zęby rzeczywiście błyszczały.
— Cormac, powiedziałam ci kiedyś, żebyś przestał mnie zapraszać. Nie jestem, ani nigdy nie będę, zainteresowana randkowaniem z tobą.
— To, co było między nami w Hogwarcie — kontynuował, nawet nie rejestrując tego, co powiedziała — było magiczne. Nie możesz z tego zrezygnować.
— Och, Merlinie — wymamrotała Hermiona, łapiąc się za nasadę nosa. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na Cormaca, który wciąż czekał z uśmiechem na twarzy. — Słuchaj, nie chciałam ci tego wcześniej mówić, ale… To, co było między nami na szóstym roku… cóż, ja wykorzystałam cię… żeby sprawić, by Ron… był zazdrosny.
Jego uśmiech nieznacznie przygasł.
— Och, znowu to samo. Myślałem, że to było…
— Magiczne. Tak, już to mówiłeś. — Westchnęła. — Słuchaj, naprawdę muszę zająć się pracą. Proszę, Cormac… skup się na kimś innym.
Odwróciła się, weszła do swojego biura. Poczuła ulgę, gdy nie poszedł za nią.
Gdy tylko usiadła, pojawiły się nad nią trzy cienie. Podniosła wzrok i zobaczyła twarze Padmy, Parvati i Lavender, które zaczęły szeptać z niedowierzaniem jedna przez drugą:
— Co jest z tobą nie tak?
— Oszalałaś!
— On jest cudowny!
Hermiona westchnęła i uniosła pióro, skupiając uwagę na swojej pracy.
— Jeżeli wszystkie trzy tak bardzo go lubicie, to dlaczego nie próbujecie przyciągnąć jego uwagi?
Może wtedy dałby mi spokój, pomyślała.
Trzy dziewczyny, które Hermiona nazywała „Plotkarskimi trojaczkami” (Lavender zawsze przebywała z bliźniaczkami Patil i równie dobrze mogłaby być ich siostrą, ponieważ zaczęła nawet ubierać się jak one!) zignorowały jej słowa, ale wyszły z jej biura, szepcząc oraz paplając, po czym skierowały się do swoich pokoi. Nie miała pojęcia, jak to się stało, że dostały pracę w Ministerstwie. Pokręciła głową. Nareszcie mogła pracować w spokoju. To nic, że w umyśle wciąż planowała spotkanie z Malfoyem, które miało się odbyć za kilka dni.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

W sobotnie popołudnie Hermiona znalazła się przed bramą dworu Malfoyów, jednak tym razem ta była już dla niej otwarta. Długimi krokami doszła do schodów i zapukała. Zniecierpliwiona czekaniem, sięgnęła po różdżkę. Jakież było jej zdziwienie, gdy w drzwiach nieoczekiwanie stanął Draco.
— Spóźniłaś się — warknął.
Spojrzała na zegarek.
— Są dwie minuty po dwunastej…
— Co oznacza spóźnienie — podsumował.
Przewróciła oczami, ale powstrzymała się od riposty. Zamiast tego pogrzebała w torbie, wyciągając notatnik i długopis.
— Gdzie chcesz to zrobić?
W odpowiedzi Draco wymamrotał coś pod nosem, po czym ruszył w głąb przedpokoju. Hermiona, stanowczo zmęczona jego humorkami, westchnęła i podążyła za nim. Zaprowadził ją do małego salonu, gdzie już czekał wózek i pani Malfoy.
— Dzień dobry, panno Granger — powiedział czajnik.
Hermiona skinęła głową.
— Dzień dobry.
Draco usiadł na jednej z dwóch kanap, wznosząc w powietrze kłęby kurzu.
Hermiona zakaszlała cicho i wyciągnęła różdżkę z kieszeni.
— Mogę? — zapytała, tocząc spojrzeniem po pokoju.
Draco wzruszył ramionami i zerknął na matkę, która kiwnęła lekko głową (przynajmniej Hermiona myślała, że to zrobiła, ponieważ trudno było odczytać język ciała czajnika).
Machnięciem różdżki wyczyściła dwie kanapy, a potem rozejrzała się i usunęła kurz z innych części pokoju. Na koniec zajęła się oknami i poczuła zadowolenie, widząc światło wypełniające pokój.
Draco mruknął, gdy skończyła, ale nic więcej nie dodał. Hermiona usiadła naprzeciwko niego, gdy filiżanka herbaty podskoczyła lekko przed nią. Ostrożnie ją uniosła i upiła łyk, z zadowoleniem zauważając, że dodano już cukier.
— Dziękuję. Teraz przejdźmy do sprawy. Mam kilka pytań, które według mnie mogą pomóc w rozpoczęciu dochodzenia.
— Oczywiście, że masz — wymamrotał Draco.
Hermiona rzuciła mu ostre spojrzenie, po czym otworzyła notatnik.
— Okej, pierwsze pytanie: kiedy rzucono klątwę?
— Tydzień po zakończeniu procesu.
— A co dokładnie powiedziała czarownica, kiedy rzucała zaklęcie? Najlepiej słowo po słowie, jeśli to możliwe.
— Już mówiłem — warknął zirytowany. — Powiedziała, że jestem potworem przez to, że nie wpuściłem jej do środka, a potem zamieniła mnie w bestię, którą jestem teraz. To wszystko.
— Nie pamiętasz żadnego ze słów klątwy… nic a nic? — zapytała sceptycznie.
— Wybacz, ale byłem trochę zaabsorbowany byciem przemienionym, a to bolało bardziej niż Cruciatus — wyjaśnił.
Hermiona westchnęła, zapisując jego odpowiedź.
— A co z twoją magią? Zauważyłam, że… — urwała, widząc grymas na jego twarzy.
— Zniknęła — wciął się. — Kiedy się obudziłem, pierwszą rzeczą, jaką próbowałem zrobić, było cofnięcie zaklęcia moją różdżką, ale nic się nie stało. Nie mogłem nawet rzucić najprostszego czaru — mruknął, nie patrząc na nią.
— A skrzaty domowe…?
— Przemieniły się i straciły swoją magię — stwierdził stanowczo.
— Cóż, to wyjaśnia kilka rzeczy… — powiedziała cicho, notując.
— Co na przykład? — warknął.
Spojrzała na niego. Spostrzegła, że patrzy na nią swoimi stalowo-szarymi oczami.
— Cóż, prawdę mówiąc, wyjaśnia to, dlaczego dwór jest w takim stanie, jak teraz. To praktycznie ruina, a ilość brudu można porównać do tej z Grimmuald Place, kiedy pierwszy raz tam zamieszkaliśmy.
Niski warkot wydobył się z piersi Draco, ale Hermiona zignorowała to.
— Gdybyś chciał, mogłabym przychodzić i sprzątać…
— Nie — zaprotestował Draco.
— Słuchaj, Malfoy, próbuję tylko pomóc.
— Jeśli chcesz pomóc, Granger, dowiedz się, jak przerwać tę cholerną klątwę! — ryknął.
— Draco! — zbeształa go pani Malfoy. — Nie ma potrzeby być niegrzecznym. Panna Granger oferuje tylko pomoc, wiedząc, że straciliśmy możliwość korzystania z magii.
Draco skrzyżował swoje pokryte futrem ramiona i skrzywił się.
— Dobrze, ale trzymaj się z daleka od…
— Skrzydła zachodniego, tak, wiem — powiedziała Hermiona. Uśmiechnęła się lekko, zanim wstała. — Może pójdziesz ze mną, porozmawiamy o twojej klątwie i spróbujemy coś wymyślić?
Draco uniósł brew, zanim się nachmurzył.
— Przypuszczam… — wyburczał.
— Czy zostaniesz na obiad? — zapytała pani Malfoy.
— Przepraszam, ale muszę odmówić. Wybieram się do Nory na przyjęcie urodzinowe, więc nie mogę zostać zbyt długo. Najwyżej kilka godzin.
Twarz Draco skamieniała.
— Cóż, więc zacznijmy, żebyś nie przegapiła tych cudownych chwil z Łasicami, których tak bardzo kochasz — powiedział, wychodząc z pokoju.
Hermiona westchnęła i spojrzała na panią Malfoy.
— Czy zawsze taki był, czy to moja obecność powoduje taki gburowaty nastrój?
Nie czekała na odpowiedź, ruszyła za Draco do pierwszego pokoju.
Pani Malfoy uśmiechnęła się złośliwie.
— Nie, kochanie… To ty — powiedziała cicho do siebie, gdy wózek wyjechał z salonu i podążył za nimi.
_____________

Witajcie :) wreszcie udało mi się opublikować ten rozdział. Wiem, że zazwyczaj dodaję je z początkiem weekendu, ale ostatnie dni były istnym koszmarem, dlatego cieszę się, że udało mi się wszystko ogarnąć. Pewnie zastanawiacie się, o czym mówię. Cóż, mój komputer odmówił posłuszeństwa i musiałam go oddać do naprawy. Dwa dni, podczas których był naprawiany, ciągnęły się w nieskończoność, ale od wczoraj jest ze mną — cały i zdrowy, wręcz mogę powiedzieć, że jak nowo narodzony. Na szczęście skopiowano wszystkie pliki, więc moje wszystkie tłumaczenia/opowiadania są na swoim miejscu. 
Przechodząc do rozdziału, co sądzicie o rozmowie Złotej Trójcy? Myślicie, że Harry lub Ron pojawią się w dalszej części historii? Oprócz tego rozwija się wątek Cormaca i nie wiem czy Was też, ale on mnie strasznie irytuje... Oczywiście, będąc fanką dramione, najbardziej lubię scenę z Draco, jednak chyba nikogo to nie dziwi?
Kolejny rozdział zapewne pojawi się w długi weekend, więc czekajcie!
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

2 komentarze:

  1. Merlinie, jednak jesteś! Czekałam od soboty :D Już myślałam że coś się stało.
    Cormac to chyba ameba z nierozwiniętym narządem słuchu :D Myślę że wątek z nim może być ciekawy.
    Postawa Draco mnie męczy. Wiem, że nie zmieni się z rozdziału na rozdział, jednak chciałabym żeby przestał warczeć i burczeć.

    Tak swoją drogą- tekst o Języku ciała czajnika mnie powalił:D Pani Malfoy jest obłędna.
    Harry i Ron są uroczy z tą troską o Granger i swoim brakiem spostrzegawości.

    Cieszę się, że jednak dodałaś rozdział:) Pozdrawiam ciepło i życzę miłego wieczoru i tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem, jestem. To wszystko przez komputer, ale już jest okej.
      Cormac będzie się przewijał do końca historii, więc musicie się przemęczyć. Sporo się jeszcze wydarzy.
      Faktycznie Draco jest dość męczący, no ale już niedługo i... wiele się zmieni. :)
      Mam wrażenie, że pani Malfoy jest ulubienicą autorki i dlatego przedstawia ją w tak zabawnym świetle.
      Chłopcy niezbyt wszystko kumają, ale to też się zmieni... ech wszystko się zmieni :D
      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy