Hermiona
odkryła, że kiedy wilki zniknęły, mogła ponownie aportować się przy drzwiach do
dworu. Udała się więc do domu, aby zabrać trochę medykamentów oraz nocną torbę,
i wróciła do Malfoya, gdy zachodziło słońce.
Kiedy
zjawiła się w jego pokoju, siedział z ramieniem owiniętym paskami materiału z
ręcznika, który Hermiona musiała podrzeć. Wpatrywał się w sufit, zatopiony w
myślach, jednak zdawał sobie sprawę, że Hermiona wróciła, ponieważ jej zapach
nagle zaatakował jego zmysły.
To
było… niepokojące.
—
Mówiłem ci, że nie musisz dzisiaj wracać — powiedział nieco zrzędliwie.
—
A ja powiedziałam ci — odpowiedziała,
kładąc torbę na biurku i grzebiąc w niej — że nie zamierzam cię słuchać.
Uśmiechnęła
się bezczelnie przed wyciągnięciem fiolki wypełnionej brązowym płynem.
Podeszła
do Draco, odkręcając fiolkę; kroplomierz przymocowany do jej górnej części był
już napełniony. Odłożyła go na bok i złapała Draco za rękę, aby przyciągnąć do
siebie jego ramię, zanim zaczęła odwijać bandaż.
Patrzył,
jak pracowała, zdumiony tym, że nawet nie spostrzegła, jak bardzo był odmienny
i wielki.
—
Cóż, wygląda na to, że większość krwawienia ustała — powiedziała, oglądając
ranę — i nie ma infekcji.
Sięgnęła
po kroplomierz i przechyliła go, pozwalając kilku kroplom wylądować na ranie.
Draco
skrzywił się lekko, obserwując zielonkawy dym unoszący się z otwartych ran,
które w ciągu kilku sekund zaczęły się zasklepiać.
—
No i proszę — powiedziała Hermiona z uśmiechem. — Teraz będzie lepiej. Jednak na
wszelki wypadek powinniśmy owinąć ramię na noc. Nie jestem pewna, czy klątwa
nie wpłynie na skuteczność eliksiru.
Draco
przyjrzał się swojemu ramieniu, a potem Hermionie owijającej je bandażami,
które przyniosła z domu. Kiedy skończyła, usiadła na brzegu łóżka i spojrzała
mu w oczy.
—
Skoro o klątwie mowa… Wydaje mi się, że jest coś, o czym mi nie mówisz —
rzekła.
Odwrócił
wzrok i burknął:
—
Mogłem… pominąć pewne informacje, ale to z powodów osobistych. Chcę móc
przełamać klątwę bez konieczności dostosowywania się do… zasad.
Kiwnęła
głową, nieco wyrozumiała.
—
A róża? Co ma wspólnego z klątwą?
Draco
westchnął.
—
Wiem tylko, że kiedy spadnie ostatni płatek, będę przemieniony na zawsze i
żadne zaklęcia tego nie powstrzymają.
—
Czy już spadły jakieś płatki? — zapytała.
Draco
skinął głową.
—
Jak dotąd dwa.
Hermiona
podparła się łokciem o kolano, myśląc.
—
Myślę, że musimy szukać szybciej.
Draco
przytaknął, chcąc coś powiedzieć, gdy z żołądka Hermiony wydobył się pomruk.
Policzki
kobiety lekko się zarumieniły, kiedy położyła dłoń na brzuchu, jakby chciała
ukryć hałas.
—
Chyba jestem trochę głodna…
Draco
usiadł na łóżku i położył jedną ze swych gigantycznych łap koło Hermiony.
Skinęła głową, pozwalając mu ostrożnie wstać. Spojrzał na nią, kiedy jego stopy
znalazły się na ziemi.
—
Zjesz ze mną kolację. — Podszedł do drzwi, utykając lekko, ponieważ jego
mięśnie były jeszcze obolałe od walki. Odwrócił się do niej, gdy zbliżył się do
korytarza. — I to nie jest prośba — oświadczył lekko żartobliwym tonem, a
Hermiona mogła przysiąc, że nawet mrugnął.
Wstała
i skrzyżowała ramiona na piersi, uśmiechając się lekko.
—
A jeśli nie chcę?
Wzruszył
ramionami.
—
To głoduj. Ale ja zjem wyśmienity
posiłek.
Przewróciła
oczami, gdy wyszedł, po czym poszła za nim, aby upewnić się, że nie spadnie ze
schodów w drodze do kuchni.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tej
kolacji Hermiona nigdy nie zapomni.
Najwyraźniej
skrzaty domowe lubiły od czasu do czasu robić przedstawienie. Wszystko od
talerzy po sztućce śpiewało i tańczyło. Draco po prostu siedział i
patrzył, jak Hermiona ogląda pokaz. W pewnym momencie spytała, czy wszystko, co
się rusza, było dziełem skrzatów domowych, a on szczerze się roześmiał,
pierwszy raz, odkąd Hermiona go widywała, i to sprawiło, że ona także się
uśmiechnęła.
—
Nie — wyjaśnił, potrząsając głową. — Mam tylko pięć skrzatów domowych. Wszystko
inne jest po prostu zaczarowane, aby działać na własną rękę.
—
To jest częścią klątwy? — zapytała, gdy tańczący obok talerz zaoferował jej
paszteciki i pudding w płomieniach.
Draco
skinął głową.
—
Tak. Zapewniam cię, że nic z naszej zastawy sztućców nigdy wcześniej nie
śpiewało i nie tańczyło.
Hermiona
nie mogła się powstrzymać od chichotu, który wydobył się z jej ust.
Kiedy
kolacja się skończyła, Hermiona ziewnęła w tył dłoni.
—
Cóż, myślę, że pójdę spać. Potrzebujesz pomocy na górze?
Draco
machnął ręką.
—
Dam sobie radę, nie musisz zostawać.
—
Jesteś pewien? — zapytała.
Skinął
głową.
—
Oczywiście. Dzisiaj nasze poszukiwania spełzły na niczym, więc może wrócisz
jutro koło południa?
Hermiona
skinęła głową.
—
W porządku. Pójdę po swoje rzeczy i do zobaczenia jutro.
Draco
patrzył, jak wychodziła z jadalni, pozwalając sobie na westchnienie, które
ukrywał. Kiedy usłyszał otwarcie i zamknięcie drzwi frontowych, w końcu wstał z
krzesła, jęcząc z bólu.
—
To było bardzo miłe z jej strony, że cię uzdrowiła, prawda, Draco? — zapytała
jego matka.
Przez
całą kolację była niepokojąco cicha i Draco wiedział, że czekała, aż Granger
wyjdzie, żeby powiedzieć, co myślała.
—
Tak, cóż, gdyby nie była wystarczająco głupia…
—
Och, przestań Draco. Wiem, że w jakiś sposób jesteś zadurzony w tej
dziewczynie, nawet jeśli nigdy się do tego nie przyznasz.
Draco
prychnął.
—
Nie, ja nie…
—
Mówiłeś o niej cały czas, niezależnie od tego, czy zdawałeś sobie z tego
sprawę, czy nie. Być może narzekałeś na nią, ale wiem, że jakaś cząstka ciebie
była pod jej urokiem. — Milczenie Draco było dla niej wystarczającym
potwierdzeniem. — Dlaczego po prostu nie powiesz jej o klątwie?
—
Ponieważ — zaczął zmęczonym tonem — to musi być jej wybór, bez poczucia, że musi ze mną być, aby pomóc ją przerwać.
Poza tym, to było kilka lat temu i wątpię, że mogłaby cokolwiek do mnie poczuć.
—
Nie musiała ci pomagać, Draco —
rzekła jego matka.
—
Uzdrawianie to nie to samo, co zakochanie się we mnie, matko. Jest cholerną
Gryfonką. W ich naturze leży pomoc — powiedział.
Pani
Malfoy westchnęła, a wózek się poruszył.
—
Dobrze, mój synu. Pora na nocny odpoczynek.
Draco
przeszedł obok wózka, kładąc gigantyczną łapę na zakrytym ramieniu.
—
Chciałbym coś dla niej zrobić… podziękować za pomoc… ale co? — zapytał matkę.
—
Cóż, to co zwykle… kwiaty, czekoladki… obietnice, których nie zamierzasz
dotrzymać…
Ostatnie
jej słowa skomentował warknięciem, ale nie było w nim złości.
—
Nie, to musi być coś, co wzbudzi jej zainteresowanie… — Uśmiechnął się. — I
myślę, że dokładnie wiem, co lubi.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tego
samego wieczoru Cormac siedział w Dziurawym Kotle, popijając Ognistą Whisky z
ponurym spojrzeniem.
—
Cześć, Cor! — powiedział Dennis Creevey, siadając obok przyjaciela. Zauważył
jego nastrój i od razu spoważniał. — Hej, co się stało?
Cormac
tylko chrząknął i upił kolejny łyk.
—
Niech zgadnę… kłopoty z kobietami? — podpowiedział Dennis, trącając Cormaca
łokciem i mrugając, po czym poprosił barmana o drinka.
Cormac
uśmiechnął się.
—
Można tak powiedzieć. — Westchnął, pocierając palcami zmęczone oczy. — To
Hermiona. Ciągle mnie odrzuca. Proszę tylko o jedną randkę.
Pozwolił,
by jego głowa opadła bezwładnie na blat, z łupnięciem.
Dennis
położył dłoń na jego ramieniu i potrząsnął.
—
Daj spokój, Cor, musisz się ogarnąć… Bardzo mnie to niepokoi, ponieważ cię
lubię i nie mogę znieść tego, że jesteś taki przybity.
Cormac
westchnął i usiadł.
—
Nic mi nie jest. Wszystko w porządku. Dam jej czas na ochłonięcie i może
spróbuję ponownie za jakiś tydzień. Przecież musiałaby być naprawdę głupia,
ciągle mi odmawiając, prawda?
Dennis
skinął głową, gdy pojawił się przed nim kieliszek z Ognistą. Wypił jednym
haustem i skinął na barmana, aby go napełnił.
—
Wiesz, Cor, każdy facet tutaj chciałby być tobą.
Cormac
prychnął do swojego drinka, kończąc go i potrząsając głową.
—
Wątpię.
—
Nie, serio! Nawet podziwiają się na zgrupowaniach! Jesteś najmilszym facetem,
jakiego znam, i wszyscy cię lubią. I jeśli mam być szczery, nietrudno zauważyć
dlaczego. — Dennis zaśmiał się z własnych słów, po czym kontynuował: — Byłeś
popularny w Hogwarcie, niesamowicie grałeś w quidditcha, przez rok nawet
profesjonalnie, nie wspominając nawet o tym, że pieją z zachwytu, będąc z tobą.
—
Tak, to prawda — powiedział Cormac kontemplacyjnie. — Ale jedyną kobietą, jakiej pragnę, jest Hermiona Granger. —
Jego twarz spoważniała, gdy mruknął pod nosem, aby nikt nie usłyszał. — I będę ją miał, jestem tego pewny.
_________________
Witajcie :) jest sobota, więc publikuję nowy rozdział tłumaczenia. To początek dobrej zmiany, przemiany, czy jak tam sobie chcecie nazwać zachowanie Draco. Wiem, że wyczekujecie słodkości i uroczych uśmiechów, cóż... już niedługo. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że obiecuję to od jakiś dwóch tygodni, ale już naprawdę nie mogę się doczekać tych części... Ech, wybaczcie, mam dzisiaj jakiś taki melancholijny nastrój.
Co myślicie o rozdziale? Podzielcie się opiniami w komentarzach.
Bardzo dziękuję za pomoc Acrimonii i Katji, które tak ekspresowo go sprawdziły. Jesteście super!
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu i tygodnia. Enjoy!
Opowiadanie jest genialne. Fajnie, że zajmujesz sie jego tłumaczeniem. Dzisiaj, czytajac rozdział doznałam olsnienia. Cormac jest jak Gaston. Kropka w kropkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Karolina
Uwielbiam to opowiadanie i bardzo się cieszyłam, że dostałam zgodę na tłumaczenie. Jeśli chodzi o Cormaca, to masz rację, jest Gastonem. Zresztą to nikogo nie dziwi, bo opowiadanie jest wzorowane na filmie, który niedawno mieliśmy możliwość oglądać w kinach :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam
Znowu spóźniona :(
OdpowiedzUsuńW każdym nowym rozdziale widzę bardziej ludzką twarz Dracona, i podoba mi się to. Z niecierpliwością czekam na te urocze rozdziały i przemianę Malfoy! :D
Jak wiadomo jestem ogromną fanką cukru, lukru i puchatości w opowieściach które czytam ;)
Zawsze po przeczytaniu Twojego tłumaczenia przez kilka kolejnych dni czas mi się dłuży i nie mogę się doczekać kolejnego weekendu a co za tym idzie - kolejnej porcji dramione :)
Pozdrawiam cieplutko!
W tym opowiadaniu fajne jest to, że wszystko dzieje się powoli i stopniowo. Jeszcze będą fajerwerki. ;)
UsuńMiło że czekasz na kolejne rozdziały. Tak naprawdę dzięki Tobie nadal tu publikuję, więc wielkie dzięki! :)
Pozdrawiam
Merlinie, bardzo mi miło!
UsuńJestem prostym człowiekiem- jeśli czytam coś dobrego, to jestem w stanie na to poczekać :D Chociaż muszę przyznać, że są to lekcje cierpliwości.
W takim będę wypatrywać tych fajerwerków ;) Czuję, że będzie warto!