niedziela, 8 sierpnia 2021

[T] Przewodnik po randkach i miłości według Draco Malfoya: Ślepe robaki

 

Ślepe robaki nie potrzebują oczu, by łączyć się na całe życie! — oznajmił wesoło pergamin. — Daj szansę randkom w ciemno!

Hermiona wykrzywiła usta z niesmakiem, a Ginny pospiesznie zakryła to idiotyczne ogłoszenie kubkiem na wpół wypitej kawy.

— Słuchaj — powiedziała młodsza kobieta, siadając na skrawku zabałaganionego biurka Hermiony, obejmując jedną ręką swój sześciomiesięczny ciążowy brzuch. — W tempie, w którym podążasz, całkowicie zapomnisz co robić z kutasem, zanim jakiś niezły i przyjemny wyląduje na twoich kolanach. Musisz tam iść. No wiesz, mieć rękę na pulsie. — Uśmiechnęła się z powodu swojego żartu. — Zamierzona gra słów.

— Mam nadzieję, że to jest jak jazda na rowerze. — Hermiona skrzywiła się, patrząc na formularz zgłoszeniowy.

— Jeśli ujeżdżasz facetów tak, jak jeździsz na rowerze, to możesz spowodować pewne szkody.

Hermiona uniosła wzrok.

— Chodziło mi o to…

— Wiem, o co ci chodziło. — Zaśmiała się Ginny. — Nie martw się. — Przesunęła bliżej formularz zgłoszeniowy, zrzucając na podłogę część materiałów biurowych Hermiony. — Proszę bardzo. Musisz tylko trochę o sobie opowiedzieć, o tym co lubisz i nie lubisz, czego szukasz, no wiesz… wszelkie dziwne skłonności seksualne…

— Pokaż mi to! — wrzasnęła Hermiona, a Ginny zachichotała.

— Żartuję, żartuję.

Pomimo stosów papierkowej roboty z Ministerstwa, masy archiwalnych pism i wystarczającej ilości poobijanych i niedomytych kubków do kawy, która podnosiła ciśnienie Hermionie, formularz zgłoszeniowych przyciągnął jej uwagę jak podręcznik w pierwszym wydaniu. Jej związek z Ronem skończył się około rok po tym, jak się zaczął, a przez następne pięć lat kilka razy zakochała się bez wzajemności i była na kilku niesatysfakcjonujących randkach, które były wszystkim, co kojarzyło się z jej nazwiskiem. Nawet Oliver Wood rzucił ją po kilku miesiącach.

Dlatego „Metoda na ślepego robaka” zaczęła coraz bardziej ją pociągać.

— Nie wiem. — Westchnęła, inicjując niemal bez przekonania swoją ostatnią tarczę obronną. — A co jeśli będzie okropnie?

— Cóż, stracisz tylko galeon. Możesz po prostu potraktować to doświadczenie jako trening przez kolejną randką — zaszczebiotała Ginny.

— Jeśli kiedykolwiek pójdę na „kolejną” — mruknęła Hermiona. — Nie byłam na żadnej od dwóch lat!

— Po prostu wypadłaś z gry na zbyt długo. Ale gdy ponownie wskoczysz na miotłę, znajdziesz na swojej drodze kilka kafli.

— Racja — powiedziała niespokojnie Hermiona, niechętna do oparcia swojej strategii randkowania na metaforze prosto z quidditcha.

— Świetnie! — Wiwatowała Ginny, jakby to było głośnie „tak”. Wzięła formularz zgłoszeniowy i przyjrzała mu się krytycznym okiem. — Dobra — zaczęła. — Lecimy. Jaka powinna być twoja idealna randka?

Hermiona westchnęła, podnosząc pióro i przeżuwając je w zamyśleniu.

— Piknik w lesie — oświadczyła w końcu.

— Nieźle — powiedziała Ginny, zapisując to. — Co odpada?

— Głośno jedzący ludzie? Niewłaściwa higiena. Och i mężczyźni, którzy czują się niepewnie, spotykając się z kobietą zarabiającą więcej.

— Świetnie — przytaknęła Ginny, drapiąc wściekle pergamin. — Dobra odpowiedź. Dobra, kolejne, jaka jest twoja najbardziej zawstydzająca historia seksualna?

Brwi Hermiony uniosły się.

— Och, to było wtedy, gdy Oliver poprosił mnie, żebym się dla niego przebrała, a ja… chwila. — Zauważyła złośliwy uśmieszek na twarzy Ginny i skrzywiła się. — Ty małą czarownico! Daj mi to…

— W życiu! — Ginny zachichotała. — Za kogo się przebrałaś? Proszę, powiedz mi, że to był ktoś, kogo znam. — Jęknęła nagle. — Czy nie podkochiwał się w pani Hooch, gdy chodził do szkoły?

— Co?!

— Na brodę Merlina, tak było! To była pani Hooch, prawda?!

— Nie!

Jeden ze stosów papierów runął na podłogę, gdy Hermiona rzuciła się na Ginny, chcąc wyrwać jej pergamin z ręki.

— Nie chciałbym tego przerywać — powiedział ktoś zadowolony z siebie, a Hermiona obróciła się, trzymając w słabym uchwycie swoją ciężarną przyjaciółkę i zobaczyła Draco Malfoya stojącego w drzwiach jej biura. — Ale niektórzy z nas mają pracę do wykonania i nie mogą się skoncentrować, gdy wy dwie wrzeszczycie na siebie jak para mandragor — dokończył.

Draco pracował w pobliskim biurze Departamentu Regulacji i Kontroli Magicznych Stworzeń i permanentnie drażnił Hermionę. Z kolei Ginny, która z zawodu była zawodniczką quidditcha, ale do czasu narodzin dziecka skierowano ją do Departamentu Magicznych Gier i Sportów, uważała, że Draco był zabawny — najprawdopodobniej dlatego, że dokuczał Hermionie prawie tak samo jak ona.

Zdecydowanie dojrzał od czasów Hogwartu i jeśli chodzi o papierkową robotę był świetnym kolegą, ale zachował zamiłowanie do drwin przy każdej możliwej okazji, co zawsze doprowadzało Hermionę do szaleństwa. Na nieszczęście Hermiony dawało im to okazję do kłótni w sali konferencyjnej i pasywno-agresywnych liścików, przez co miała przeczucie, że to mogłoby się przyczynić do ostatecznego uśmiercenia jej życia uczuciowego.

Draco uśmiechnął się do nich i skrzyżował ramiona na piersi, a jego blond włosy opadły niesfornie na czoło.

Hermiona niechętnie wypuściła Ginny, która uśmiechnęła się zalotnie.

— Malfoy! — powiedziała, stukając w formularz zgłoszeniowy. — Miło z twojej strony, że do nas dołączyłeś. Co według ciebie jest najlepszą cechą Hermiony?

— To, że patrzy na mnie, jakby chciała mnie udusić — powiedział niemal od razu.

— Nie wiedziałam, że ci się to podoba. — Uśmiech Ginny momentalnie sprawił, że Draco spoważniał, na co parsknęła śmiechem.

— Postarajcie się obniżyć ton krzyków poniżej poziomu rozdzierającego uszy, dobrze? — zadrwił, odwracając się, by wyjść, a Hermiona przejechała rękami po biurku, szukając czegoś, co mogłaby w niego rzucić, gdy wychodził.

Jego blond włosy zniknęły za rogiem zanim znalazła coś odpowiedniego, a mała pomarańczowa podstawka odbiła się nieszkodliwie od futryny.

— Dupek — powiedziała zdecydowanie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermionie udało się tego wieczoru odesłać formularz zgłoszeniowy tylko dzięki pewności siebie spowodowanej wypiciem pokaźnego kieliszka wina i niemal natychmiast tego pożałowała.

Tylko Bóg jeden wie, dlaczego pozwoliła Ginny namówić się do tego.

Obecnie nikt nie umawiał się na randki w ciemno. To było staromodne, prostackie i dawało jej tyle samo szans na dopasowanie ze swoją prawdziwą miłością, co na zostanie międzynarodową mistrzynią quidditcha (czytaj: technicznie nie jest to niemożliwe, ale wciąż desperacko nieprawdopodobne).

Mimo to przeżyła około osiemnaście miesięcy bez dobrze znanego „do zobaczenia” płynącego z ust przedstawiciela płci przeciwnej. Więc nie mogło być gorzej.

I tak, gdy kilka tygodni później przez jej okno wpadło zaproszenie na randkę, informując ją, że dzięki formularzowi jakimś cudem została z kimś sparowana, nie mogła powstrzymać małego okrzyku radości. Po podpisaniu dołączonej klauzuli, że zostanie w wybranym miejscu przez co najmniej godzinę, pergamin zabłysnął złotem i pojawił się adres wraz z numerem stolika.

Miała randkę.

Może to wyjdzie jej na dobre?

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Och, na litość boską…

— Co do diabła, Granger?

Albo nie.

Draco Malfoy ściskał oparcie krzesła naprzeciwko niej w Chalet De L’Amour z grymasem na twarzy, który mógłby nawet zepsuć dzień Gilderoya Lockharta.

Spojrzała na niego gniewnie.

— Co ty tutaj robisz?

— Mam nadzieję, że usiadłaś przy złym stoliku — mruknął.

W odpowiedzi wyjęła z torebki zaproszenie na randkę i wściekle rzuciła je na stół, ukazując numer zapisany na dole.

— To tyle z nadziei — wymamrotał, niemal rzucając się na siedzenie. — Wiedziałem, że nie powinienem był podpisywać tej umowy. Przynajmniej godzinę, dobry Boże. Jakbym nie widywał cię wystarczająco często.

Zacisnęła zęby.

— Wierz mi, to uczucie jest odwzajemnione.

Bezgłośnie poruszał szczęką, ukradkiem rozglądając się po otoczeniu, przysunął krzesło do przodu i zdmuchnął świecę znajdującą się na środku stolika.

Hermiona miała ochotę ponownie ją zapalić, żeby go zdenerwować, ale zdecydowała się tego nie robić. W końcu była tylko jedna rzecz gorsza niż przesiedzenie kolacji z Draco Malfoyem, a mianowicie przesiedzenie romantycznej kolacji z Draco Malfoyem.

Wierciła się na swoim miejscu.

— Dobry wieczór! — powiedział ktoś wesoło, a Draco przekręcił się w tamtą stronę z miną kogoś, komu właśnie powiedziano, że umrze powolną, bolesną śmiercią. — Jestem Melissa, dziś wieczorem będę państwa kelnerką. Czy chcieliby państwo jakieś wino do…

— Tak…

— Boże, tak!

Kelnerka spojrzała na nich ze zdumieniem, wplatając palce w fartuszek.

— W porządku. Czy jest jakieś szczególne…?

— Obojętnie jakie, byle najtańsze — powiedziała Hermiona.

— Wykluczone — odparł obrażony Draco. — Wiedziałam, że będziesz okropną randką, Granger. Poproszę butelkę Pinot Noir.

Kelnerka skinęła głową i odwróciła się, by bardzo szybko się ulotnić z pola widzenia, a Hermiona wbiła łokcie w stół, mrużąc oczy.

— Co masz na myśli, mówiąc, że jestem okropną randką?

— Spójrz na siebie — powiedział drwiąco Draco. — Jesteś za mało elegancko ubrana jak na to miejsce, przyjechałaś wcześniej niż wypada i trzymasz łokcie na stole. Nic dziwnego, że musiałaś wziąć w tym udział.

Owinęła ramionami swoją letnią liliową sukienkę.

— Przynajmniej nie jestem dupkiem.

— Czy nie powinnaś być grzeczna i komplementować swojej randki?

— Nie jesteś moją randką — sapnęła.

— Śmiem się nie zgodzić — powiedział oschle. — Zapłaciłem galeona by dostąpić tego zaszczytu.

— To pomyłka — warknęła. — Nikt przy zdrowych zmysłach nie połączyłby nas w parę. Niewątpliwie.

— Najwyraźniej — odpowiedział szyderczo.

Kelnerka pojawiła się ponownie, by nalać im wina, przygryzając wargę, jakby nie chciała zwracać na siebie uwagi, a Hermiona chwyciła swój kieliszek, gdy tylko został napełniony. Będzie potrzebowała sporej ilości alkoholu, jeśli ma jakąkolwiek nadzieję na przetrwanie następnej godziny.

Wokół nich znajdowały się pary w różnym wieku, wypełniające restaurację rozmowami, śmiechem, gorącą mową ciała i uczuciami promieniującymi na zewnątrz w jaskrawym kontraście ze skwierczącym napięciem przy ich stoliku.

— Dlaczego tu jesteś? — zapytała oskarżycielsko Hermiona, gdy kelnerka zniknęła, zostawiając ją i Draco, by patrzyli na siebie znad fantazyjnego białego obrusu.

— Zapłaciłem galeona jakiemuś idiocie, żeby wysłał mnie na randkę z Harpią — rzekł śmiertelnie poważnie.

— Zabawne — powiedziała kwaśno, wypijając resztkę wina i sięgając, by nalać sobie kolejny kieliszek. — Nie mogę uwierzyć, że tracę godzinę mojego życia „poznając” kogoś, kogo widuję pięć dni w tygodniu.

— Biedaczka.

Zacisnęła palce na szklanej nóżce.

— Myślę, że mimo wszystko będę traktowała tę randkę jako trening.

— Trening?

— Tak, Ginny zapewniała mnie, że jeśli dzisiejszy wieczór będzie okropny, to przynajmniej może być dobre ćwiczenie przed kolejną randką.

Jego brzmi uniosły się szyderczo.

— Masz już kolejną?

— Tak — skłamała Hermiona.

— Ach — powiedział, prześwietlając ją na wylot. — Ważna wskazówka: nie mówiłbym o tym twojej kolejnej randce. Może tego nie docenić.

— Przezabawne — ucięła. — Dzięki za randkową radę.

— Zawsze do usług — powiedział. Podniósł swój kieliszek patrząc na nią, żartobliwie się uśmiechając, a ona poczuła lekkie trzepotanie serca w klatce piersiowej, ale szybko zrzuciła winę na wino. Złośliwie machnęła widelcem, aż wykonało spektakularne salto na podłogę.

— Wskazówka numer dwa — powiedział Draco, gdy jej twarz poczerwieniała i kobieta zanurkowała na podłogę, próbując przywrócić normalne tętno. — Nie atakuj sztućcami.

Uniosła głowę nad stół, marszcząc brwi.

— Nie zamierzasz tego robić przez cały wieczór, prawda?

Jego brew wystrzeliła ku górze.

— Oczywiście, że nie.

Udobruchana Hermiona uratowała zagubiony widelec i usadowiła się z powrotem na krześle.

— Ale naturalne planuję to przez następne pięćdziesiąt minut — dodał z uśmiechem pełnym zadowolenia i właśnie w tym momencie Hermiona zaczęła tworzyć różne plany zamordowania go bez naruszania etykiety restauracji.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

„Randka” przebiegła tak dobrze, jak można się było spodziewać.

Ich interakcje składały się głównie ze spojrzeń, wyrywania się każdego z nich tylko po to, by sprzeczać się o wszystko, od najlepszego sposobu jedzenia steków po politycznych udziałowców w niedawnej emancypacji skrzatów domowych w Nowej Zelandii. Kelnerka pojawiła się z koszem pieczywa w trakcie kłótni. Hermiona tak łapczywie zaczęła jeść pierwszą bułkę, spoglądając gniewnie na kobietę, że ta uciekła zanim w ogóle przyjęła zamówienie Draco.

Hermiona czuła się tak, jakby wszystko ją niepokoiło, wirujący drut zaciskał się w jej brzuchu. Muzyka była zbyt cicha, by się na niej skupić i zbyt głośna, by ją zignorować. Mężczyzna przy sąsiednim stoliku roześmiał się, co sprawiło, że zacisnęła zęby, a jedna noga od stołu wbijała się ostro w jej udo. Oświetlenie było niższe i łagodniejsze, niż by sobie życzyła, a na dodatek miało frustrujący efekt uboczny, jakim był cień pod kośćmi policzkowymi Draco i uwydatnienie lekkiego dołeczka po jednej stronie jego ust. Nigdy wcześniej tego nie zauważyła i to była kolejna rzecz, która powodowała, że czuła irytujący ucisk w brzuchu.

— Co wpisałeś w formularzu jako idealną randkę? — spytała, prostując się i starając się nie myśleć o świetle, kościach policzkowych i dołeczkach.

Posłał jej ostrożne spojrzenie.

— Spacer po plaży.

— Niedorzeczne — burknęła. — Ja wpisałam piknik w lesie. Nie rozumiem, dlaczego sparowali tak przeciwne odpowiedzi.

— Piknik w lesie? — szydził. — Zimne jedzenie w błotnistym lesie przepełnionym owadami? Nie, dziękuję.

— A spacer po plaży ma być o wiele lepszy? Z tymi wszystkimi wrzeszczącymi dzieciakami, mewami i piaskiem, który dociera wszędzie? Nie mówiąc już o wietrze, który sieje spustoszenie we włosach.

— Naprawdę może — powiedział sucho.

Krzywiąc się, urwała kawałek bułki.

— Nie zgadzaj się ze mną.

— Dobra — uśmiechnął się, opróżniając kieliszek. — Pikniki są nudne i przesadzone. Nic dziwnego, że nie możesz umówić się na randkę.

— Kto to mówi — mruknęła niezrażona Hermiona, wymierzając w niego nożem do masła — ponieważ fakt, że utknąłeś tutaj ze mną sugeruje, że ty też nie możesz.

Odpowiedziała jej cisza. A potem jakby udało jej się go zaskoczyć, na jego twarzy pojawił się lekki, zaintrygowany uśmiech.

Włożyła całą resztę bułki do ust, aby powstrzymać się do uśmiechu.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— I jeszcze jedno — Hermiona skrzywiła się, dźgając swój stek, jakby to była tętnica udowa Draco — memorandum Pixie w ogóle nie powinno być twoim zmartwieniem! Nie rozumiem, dlaczego Hamish zdecydował się umieścić ciebie w zespole audytowym. To był mój projekt!

— Masz całkowitą rację — powiedział bardzo rozbawiony Draco. — Dlatego pozwoliłem ci wziąć na siebie karę za nasz wybuch w sali konferencyjnej.

— Ty to zacząłeś i powinieneś był pomóc mi to skończyć — mruknęła Hermiona, wpychając do ust widelec z roszpunką i żując wściekle, a rozdrażnienie jeszcze bardziej rozprzestrzeniło się w jej piersi. — Cztery godziny papierkowej roboty za czterominutową kłótnię były całkowicie nierozsądne.

— Nie kiedy kłótnia zakończyła się groźbą transmutacji moich jąder w ślimaki — zauważył.

— Nadal to rozważam — oświadczyła ponuro.

— Co prowadzi mnie do następnej wskazówki…

— Och, odpieprz się — mruknęła, dźgając nasionko granatu z taką zawziętością, że wyskoczyło spod widelca i wskoczyło do szklanki z wodą. — Nie chcę twoich „wskazówek”.

— Naprawdę? — Uśmiechnął się, unosząc brew. — Nie jesteś singielką od dwóch lat?

— Osiemnastu miesięcy — poprawiła go, po czym zamarła, łowiąc ręką w szklance. — Śledziłeś mnie?

Przewrócił oczami.

— Oczywiście, że nie. Kilka dni temu słyszałem, jak opłakiwałaś swoje życie miłosne z Weasleyem.

— Życie miłosne, które było na drodze do poprawy, gdyby nie ty — zauważyła, wymachując uratowanym ziarnem granatu w jego kierunku i na dokładkę spryskując talerz wodą.

— Tak jak moje — powiedział Draco. — Niestety, oto jesteśmy.

Uśmiechnęła się ironicznie, mając usta pełne mięsa.

— Bardzo atrakcyjne — mruknął. — Nie zapomnij zrobić tego w biurze. Mężczyźni ustawią się w kolejce.

Jej policzki zapłonęły i szybko przełknęła ślinę.

— Już to robią. — Naprężyła się. — Dosłownie taplam się w zaproszeniach na randki.

Zaśmiał się.

— Naprawdę?

— Oczywiście — skłamała, niewdzięcznie wycierając usta serwetką. — Jestem świetną partią. Mogę umówić się na randkę, kiedy tylko zechcę.

Draco uniósł brwi.

— Interesujące — powiedział powoli, a zwój jeszcze mocniej owinął się na jej klatce piersiowej. — Możesz to udowodnić?

— Co teraz?!

— Oczywiście, że nie. — Uśmiechnął się, jakby opowiadał najzabawniejszy dowcip na świecie. — Jesteśmy na randce, nie możesz po prostu zaprosić kogoś innego. Widzisz, właśnie dlatego potrzebujesz mojej pomocy…

— Och, na litość boską — syknęła i gwałtownie odsunęła się od stołu.

Wiedziała, że tylko się z nią droczył, wiedziała, że przesadziła, ale ucisk w klatce piersiowej był zbyt silny i po prostu nie mogła siedzieć naprzeciwko Draco nawet sekundy dłużej.

— Hej — jęknął zaskoczony. — Zostało dziesięć minut…

— W takim razie spędzę je w łazience — warknęła. — Mam dość ciebie i twoich głupich randkowych rad jak na jeden wieczór.

Ledwo się odwróciła, by odejść, gdy ponownie usłyszała jego głos i tym razem arogancka nuta zniknęła i przemieniła się w coś, co było prawie… sugestywne.

— W takim razie do następnego wieczoru.

Jej wnętrzności podskoczyły, podsycał gniew i zamęt w jej żyłach.

W pracy wszystko było jasne. Wiedziała, na czym stali, wiedziała, co miał na myśli z każdym dokuczliwym komentarzem, wiedziała, jak go uciszyć. Ale tego wieczoru wszystkie granice były zamazane, Draco wymykał się z komór, w których bezpiecznie go przechowywała. Ten ostatni komentarz był definitywnym końcem, ponieważ brzmiał prawie jak flirt, gdyby powiedział to ktokolwiek inny na tej planecie. I nie wiedziała, co z tym zrobić.

Drut zaiskrzył, rozżarzony do białości.

Ignorując spojrzenia wokół nich, rzuciła na stół kilka galeonów i ruszyła do toalety.

Zwinęła kosmyk włosów wpadający jej do oka, zdając sobie sprawę, że chciała wejść do męskiej toalety i wykonała zirytowany obrót, dostrzegając przy tym rozbawioną twarz Draco. Drzwi damskiej toalety zatrzasnęły się za nią i przez dziesięć minut morderczo wpatrywała się w lustro nad umywalką, wymieniając wszystkie zaklęcia, jakie przyszły jej do głowy.

Ten wieczór nie był niczym innym tylko potworną stratą czasu.

Dobiegała druga godzina, gdy wreszcie pozwoliła sobie opuścić lokal. Otuliła się kurtką i ruszyła do punktu aportacji, przeklinając Draco Malfoya, Ginny Weasley, a przede wszystkim pieprzone ślepe robaki.

Och, biedny Krzywołap się nasłucha.

_________________________


Witajcie :) w to niedzielne popołudnie pojawiam się z nowym krótkim tłumaczeniem, które zapewne rozbawi wiele osób. Ta historia może być uznana za trochę przerysowaną, ale mimo wszystko bardzo fajnie mi się tłumaczyło. Mam nadzieję, że wszystko jest tak, jak powinno, ale gdybyście znaleźli jakiś błąd — dajcie znać.

Co sądzicie po pierwszym rozdziale? Zaciekawił czy zanudził? Wolałabym tę pierwszą opcję, ale wiadomo, nie wszystkim się dogodzi. Ta historia liczy tylko 5 rozdziałów, więc zapewne szybko zostaną opublikowane, być może drugi pojawi się w najbliżym tygodniu, ale zobaczę jak będzie u mnie z czasem, bo jestem na urlopie i może się zdarzyć niespodziewany wyjazd.

Wiem, że To, co najlepsze oczekuje na dalsze publikacje. Będą, już niedługo. Powoli ogarniam moje życie, zaczynam przenosić opowiadania na Ao3, jak prosiliście, a z tym troszkę schodzi. Także cierpliwości, na pewno będziecie zadowoleni.

Mam dość ambitne plany na zbliżającą się jesień, a mianowicie opublikowanie większości krótkich opowiadań na które mam zgodę do tłumaczenia. Czy się uda, ciężko stwierdzić, ale cele trzeba sobie stawiać.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!

2 komentarze:

  1. Draco w tej historii od początku wydał mi się takim dupkiem :D Dobrze, że potem się poprawił... :D Polecam jako dość przyjemną lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najbardziej lubię go w takiej wersji, nie wiem, ale jakoś taki wydaje mi się najbardziej wiarygodny :D Dzięki za komentarz!

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy