Draco Malfoy był zakochany w Hermionie
Granger. Nie było innego wytłumaczenia dla tych irytujących uczuć, które nie
chciały odejść. Obrócił się na łóżku i spojrzał na pustą przestrzeń obok
siebie, wyobrażając sobie, jakby to było, gdyby spała obok niego. Wiedział, jak
wyglądała, gdy spała, jak krzywizny jej ciała dopasowywały się do jego, jak
cicho chrapała, ale nigdy się do tego nie przyznawała.
Nagle jego łóżko wydało się o wiele za
duże.
Tęsknił za nią. Nie tylko teraz, gdy
na próżno walczył, by zasnąć, ale to był stały, utrzymujący się ból za każdym
razem, gdy nie znajdowała się obok niego. Łatwo było zatracić się w tej farsie,
kiedy spali razem, ale nadal nie wiedział, co ona czuła. Do ostatniego ślubu
było jeszcze nieco ponad dwa tygodnie. A co, jeśli chciała to wszystko
zakończyć, kiedy ślub się skończy?
Nie sądził, że to zniesie.
W końcu musiał zasnąć, bo wkrótce
słońce zaświeciło mu zbyt jasno w twarz. Draco niechętnie wstał i podjął kilka
szybkich decyzji dotyczących jego związku z Hermioną.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
— Co
chcesz, żebym zrobiła? — Jej usta były otwarte jak u oszołomionej druzgotki, a
zupa stała zaniedbana przed nią.
— Zjeść kolację. Z moimi rodzicami. W
rezydencji. Serio, Granger, to nie jest trudna koncepcja.
Nie rozmawiali o tym, co się wydarzyło
we Włoszech, chociaż codziennie spotykali się na lunch, który kończył się
niewinnym pocałunkiem. Za bardzo bał się o tym wspominać, ponieważ wyznaczony
im czas dobiegał końca.
— Nie o to chodzi, Malfoy, i dobrze o
tym wiesz. — Skrzywił się, gdy zwróciła się do niego po nazwisku. — Dlaczego, u
licha, miałabym się na to zgodzić?
— Cóż, pytali o ciebie. Jesteś moją
dziewczyną, Granger — czego się spodziewałaś?
Zniżyła nieco głos.
— Tak, ale chodzi mi o to, że to nie…
— Że co? Nieprawdziwe? Nie muszą tego
wiedzieć. — Otarł usta serwetką, w pełni świadomy, że nie ma już nic do
zjedzenia. — Wiele by to dla mnie znaczyło… proszę? — Spojrzał na nią
najszczerzej, jak potrafił.
Wyglądało na to, że zadziałało,
ponieważ Hermiona od razu zmiękła.
— Cóż, dobrze. Ale nie mogę obiecać,
że będę zachowywać się najlepiej, jeśli oni nie będą.
Jego serce podskoczyło w piersi.
— Nie oczekuję niczego więcej.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
— Granger, poważnie?
Lucjusz wpatrywał się bezinteresownie
w wężową główkę swojej laski. Potem użył jej, by płynnie wstać z krzesła. Nawet
z chorą nogą mężczyzna nadal emanował opanowaniem. Draco już miał otworzyć
usta, ale rozmyślił się, gdy stało się jasne, że ojciec zamierza kontynuować.
— Oczywiście po tym, jak poróżniłeś
się z panną Greengrass, nie spodziewałem się, że całkowicie spełnisz moje
oczekiwania dotyczące twojej przyszłości, ale czy musiałeś wybrać sz… —
przerwał przez ostre spojrzenie Narcyzy, która weszła do pomieszczenia —
mugolaczkę? — poprawił się.
— Pomimo twojego przekonania, że
zamierzam jedynie sabotować twoje plany wobec mnie, zdarza mi się podejmować
własne decyzje. Jeśli zapomniałeś, ojcze, to bohaterka wojenna i najlepsza
przyjaciółka Harry’ego Pottera. Jeśli jest coś, co mogłoby podnieść nasz status
społeczny, byłoby to związane właśnie z nią.
Narcyza uśmiechnęła się.
— Masz rację, Draco. Co ty na to,
kochanie? — zwróciła się do Lucjusza.
Ten mruknął coś niezrozumiałego, idąc
ku drzwiom.
— Przyprowadź ją w sobotę na kolację,
jeśli musisz — dodał, opuszczając pokój.
Draco westchnął i uszczypnął grzbiet
nosa.
— Dlaczego zawsze musi być taki
trudny?
Narcyza podeszła do niego i delikatnie
ścisnęła jego ramię.
— Wciąż ma problemy z przystosowaniem
się do obecnego stanu rzeczy. Potrzebuje czasu — przerwała, patrząc w sufit. —
Oczywiście byłoby łatwiej, gdybyście nie byli tak bardzo podobni.
— Proszę tylko, żebyście oboje byli
mili.
— Och, będę się zachowywać najlepiej,
jak potrafię — obiecała, kładąc rękę na sercu — więc stąd mu się to wzięło. —
Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy, Draco. To zawsze było moje marzenie. A jeśli
ona cię uszczęśliwi, będę zadowolona.
Uśmiechnął
się.
— I to jak.
— Cóż, przekonamy się w sobotę,
prawda? — Mrugnęła, zostawiając go samego w pokoju.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Minął tydzień i zanim Draco się
zorientował, nastała sobota. Czekał niecierpliwie przed kominkiem, aż Hermiona
się pojawi. Zabębnił palcami w cegły i popijał Ognistą Whisky. Kiedy płomienie
zatrzeszczały, sygnalizując jej zbliżające się przybycie, cofnął się i przybrał
na twarz maskę swobodnej nonszalancji.
Wyskoczyła z paleniska i prawie się z
nim zderzyła w szaleńczym tempie. Złapał ją za ramiona i spojrzał w jej dzikie
oczy.
— Wszystko w porządku, Granger?
Miała na sobie piękne, ciemnozielone
szaty — tak ciemne, że prawie czarne — a włosy związała w wyszukany, niski
kucyk. Promieniowała szczęściem.
— Musimy porozmawiać, Draco.
— O czym? — Przełknął ślinę, tłumiąc
chęć pocałowania jej.
Rozejrzała się.
— W jakimś ustronnym miejscu?
Draco aportował ich do swojej
sypialni. To był pierwszy raz, gdy Hermiona tu przebywała.
— Wow, czasami zapominam, że jesteś
bogatszy niż Bóg — zadumała się, wpatrując się w meble z ciemnego drewna i
uchwyty kute z żelaza. Jego estetyka była bardzo złowroga.
— Mów, Granger — ponaglił. Potem,
zmieniając zdanie, dodał: — Właściwie, najpierw… — przerwał własne słowa,
robiąc to, czego pragnął, odkąd weszła do jego domu. Pochylił się i pocałował
ją, pozbawiając tchu, gdy przysunęła się do niego i zacisnęła dłonie na jego
koszuli.
Po zbyt krótkim czasie odepchnęła go.
— To! Właśnie o tym chciałam
porozmawiać. — Wzdrygnęła się, gdy odzyskała powietrze w płucach, a on starał
się nie patrzeć na jej dekolt. — Co wydarzyło się we Włoszech?
— Cóż, kiedy mężczyzna i kobieta czują
do siebie pociąg… — zaczął z uśmieszkiem, znów się do niej zbliżając.
— Mówię poważnie, Draco! Co to jest? —
Stała z rękami na biodrach, niesforna jak zawsze.
Tak bardzo ją kochał.
— Ja… lubię cię, Granger. Dlaczego musimy to analizować?
Gdyby tylko zgodziła się zatrzymać to,
co już mieli, może z czasem mogłaby go pokochać.
— Poważnie? Zastanów się, z kim
rozmawiasz.
— Masz rację. Powinienem był to
przewidzieć. — Zaśmiał się i wziął ją w ramiona, całując jej włosy. — Zjedzmy
kolację z moimi rodzicami. Chodź ze mną na ślub. Krok po kroku.
Skinęła głową przy jego podbródku.
— Dobra. — Potem cofnęła się i
spojrzała na niego. — A po ślubie?
— Przejdziemy przez ten most, kiedy do
niego dotrzemy. — Tłumaczenie: miał dwa tygodnie, żeby Hermiona Granger się w
nim zakochała. — Chodźmy do nich.
— Tu jesteście — przywitała się
Narcyza, stojąc na dole wielkich schodów.
Cholera. Przyłapała ich.
— Tak, mamo. Hermiona miała prywatną
sprawę, o której chciała ze mną porozmawiać przed kolacją.
— Widzę. Cóż, Effie przygotowała już
jedzenie.
Poprowadziła ich do jadalni, w której
czekał Lucjusz, stojący u szczytu stołu.
Po ich wejściu skinął głową.
— Draco, panno Granger. Jak miło, że
do nas dołączyliście.
Potem usiadł.
Wszyscy poszli jego śladem i Effie,
szefowa personelu skrzatów domowych, krzątała się, upewniając, że mają
napełnione kieliszki i że pojawiło się przed nimi pierwsze danie — sycąca
jesienna zupa.
— Opowiedz nam o swojej pracy w
Ministerstwie — poprosiła Hermionę Narcyza.
— No cóż, to raczej nudne. Mnóstwo
papierkowej roboty — stwierdziła Granger. — Ale mam nadzieję, że w końcu uda mi
się awansować na stanowisko zastępcy szefa.
— Tak, Draco wie wszystko o nudnej
papierkowej pracy — dodał zadowolony z siebie Lucjusz.
— Lepiej siedzieć za biurkiem niż
codziennie nastawiać karku jak Potter — odparł Draco.
— O tak, to prawda — powiedziała
Hermiona, kładąc dłoń na dłoni Draco. — Cieszę się, że żadne z nas nie musi się
nawzajem martwić o bezpieczeństwo w pracy — a poza tym możemy razem jeść lunch.
Odegrała swoją rolę tak dobrze, że
zastanawiał się, czy rzeczywiście martwiłaby się o jego bezpieczeństwo, gdyby
był aurorem jak Harry.
— Och, jak miło — skomentowała
Narcyza. — Chociaż ryzykujecie wzajemne znudzenie się sobą.
Hermiona spojrzała na niego, a on na
nią.
— Nigdy — stwierdził Draco,
przykładając jej dłoń do swoich ust, by szybko ją ucałować, zanim puścił.
Obserwował, jak jego matka i ojciec
wymieniają szybkie, porozumiewawcze spojrzenia i świętował w duchu. Reszta
posiłku przebiegła w równie przyjemny sposób. Narcyza wydawała się być pod
wrażeniem manier Granger, a Lucjusz był zachwycony jej ostrym dowcipem. Ani
razu nie wspomniano o wojnie i Draco odetchnął z ulgą, gdy wstali z krzeseł.
Trzymał rękę na dolnej części jej
pleców, kiedy wychodzili i pochylił się, by szepnąć:
— Idź poczekać na mnie w moim pokoju.
Uniosła brew i pozwoliła, by na jej
ustach pojawił się zmysłowy uśmiech, zanim zniknęła z pola widzenia.
— Draco, czy mógłbyś na chwilę
dołączyć do nas w gabinecie ojca? — Narcyza wysunęła głowę z jednego z
pobliskich pokoi, a otaczający blask kominka oświetlił jej sylwetkę.
Kiedy wszedł, jego ojciec i matka
siedzieli w fotelach z oparciem, tuż przed kominkiem.
— Z przykrością muszę stwierdzić, że
Hermiona Granger jest mądrym dopasowaniem dla ciebie, Draco. — Twarz Lucjusza
przybrała napięty wyraz, gdy skończył zdanie.
— Prawie ci się udało bez cienia
szyderstwa. Dobra robota, kochanie — zażartowała Narcyza ze swojego miejsca
naprzeciwko męża. Posłał jej sarkastyczny uśmiech, kiedy podała Draco małe,
aksamitne pudełeczko. — To pierścionek twojej babci. Kiedy będziesz gotowy,
możesz go dać pannie Granger.
Draco był oszołomiony.
— Ja… naprawdę?
— Tak, naprawdę — odparła jego matka.
— Ten obiad był papierkiem lakmusowym. Nie tylko dobrze sobie radziła, ale
możemy powiedzieć, że jesteś naprawdę zakochany. I miałeś rację co do
politycznych korzyści z posiadania w rodzinie bohaterki wojennej.
Draco przyjął pudełeczko i schował je
do kieszeni.
— Dziękuję wam.
Gdy tylko wyszedł na korytarz,
aportował się do swojego pokoju i zobaczył Hermionę rozciągniętą na jego łóżku,
czytającą jedną z jego książek. Wyglądała tak, jakby była u siebie i nagle
pomysł z pierścionkiem nie wydawał się tak nieosiągalny.
— Wybacz, że musiałaś czekać, Granger.
— Każdy
atom twojego ciała jest mi tak drogi, jak mój własny: w bólu i chorobie nadal
byłby mi drogi — przeczytała na głos z książki. Zadrżał na myśl o cytacie,
który wybrała. — Serio, Draco? Nie wzięłabym cię za fana Brontë.
Przewróciła się na plecy, kładąc
książkę na jego szafce nocnej.
— Mam szeroką paletę zainteresowań, co
mogę powiedzieć? — Poluzował krawat i ściągnął go, odrzucając na bok, gdy
podszedł do łóżka i zaczął się czołgać ku niej. — Poza tym, czy wiedziałaś, że
plotka głosi, jakoby przynajmniej jedna z sióstr Brontë była czarownicą? Założę
się, że Emily.
Patrzył, jak kontemplowała to przez
chwilę, ale nie dał jej szansy na odpowiedź, bo zaczął ją całować. Hermiona
jęknęła i objęła go ramionami, poddając się. Jego ręka znajdowała się w połowie
jej spódnicy, gdy mruknął:
— Zostaniesz na noc?
— Tak — wydyszała, gdy odsunął na bok
jej majtki i zanurzył się w jej wilgoci.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco obudził się z najlepszego snu,
jaki miał od… cóż, od ostatniego razu, kiedy spędził noc z Hermioną. Uśmiechnął
się na wspomnienie jej nagiej i wijącej się pod nim poprzedniej nocy. Dźwięki,
które wydawała, sposób, w jaki się wyginała i jak jej ciało idealnie go
przytulało, gdy wślizgiwał się w nią. Miała orgazm kilka razy zanim on osiągnął
spełnienie. A teraz wciąż znajdowała się w jego ramionach, drzemiąc.
Był prawdopodobnie najszczęśliwszym
żyjącym czarodziejem.
Odgarnął włosy z jej twarzy i delikatnie
pocałował ją w skroń. Nie poruszyła się, więc poczuł się na tyle odważny, by
wyszeptać:
— Kocham cię, wiesz?
Jego palce przesuwały się po jej
skórze, rysując delikatne kręgi na biodrze.
Gdy miał zastąpić palce ustami, w
pokoju rozległ się głośny trzask.
— Czy pan chce śniadanie? — spytała
Effie żywiołowo. Widząc Hermionę, zmrużyła oczy i kontynuowała: — Pani
specjalnie zapytała, czy panna Granger
też będzie chciała zjeść śniadanie.
Draco jęknął, gdy Hermiona poruszyła
się obok niego. Nie mógł nic ukryć w tym domu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dwa tygodnie minęły niesamowicie
szybko, biorąc pod uwagę, że były to najlepsze dwa tygodnie w życiu Draco. On i
Hermiona nadal jadali razem lunch każdego dnia, ale poza tym pozwalała mu się
zabierać na kolację kilka razy w tygodniu albo gotowała u siebie, a potem
lądowali w łóżku.
Pociągnął za wszystkie sznurki, by ją
uwieść. W zeszłym tygodniu w poniedziałek kazał wysłać kwiaty na jej biurko. We
wtorek były to czekoladki z jego ulubionego sklepu w Paryżu. W środę przekazał
znaczną kwotę darowizny na jej Projekt Edukacji Elfów Domowych. W czwartek
wcześniej zabrał ją z pracy na specjalny pokaz mugolskiej sztuki w Galerii
Narodowej. A dzisiaj no cóż, dzisiaj ofiarował jej wielkie cudeńko — egzemplarz
pierwszego wydania Jane Eyre, wydrukowany w 1847 roku.
Plan był taki, żeby zabrać ją na
kolację i wręczyć prezent. Jutro miały się odbyć przerażające zaślubiny
Weasley-Lovegood i Draco cieszył się, że nawet jeśli musiał wziąć w tym udział,
to przynajmniej nie było potrzeby wyjeżdżać poza miasto. Rudy idiota wybrał
przewidywalną (czytaj: tanią) drogę i postanowił się ożenić w Norze.
Siedzieli w ekskluzywnej restauracji,
popijając czerwone wino i czekając na jedzenie, kiedy wyciągnął zapakowany
prezent.
— Co to jest? — Uniosła brew i
sięgnęła po niego.
— Coś prawie tak unikatowego jak ty —
drażnił się.
— Draco, rozpieszczałeś mnie. Nie
potrzebuję… — brakło jej słów, gdy rozpakowała prezent. Hermiona zawsze
zachowywała się tak, jakby doceniała jego inne gesty, ale wiedział, że droga do
jej serca wiedzie przez dobrą książkę. — Och — zauważyła, wyciągając książkę i
otwierając ją. — To jest… to za dużo. To pierwsze wydanie?
— Oczywiście. — Jego oczy błyszczały z
zachwytu.
— Dziękuję — szepnęła w chwili, gdy
kelner podszedł z ich jedzeniem.
Jej oczy błyszczały i podekscytował
się, widząc ją tak poruszoną, walczącą ze łzami.
Podziękowała mu później, prowadząc go
w zapomnienie — jej piersi podskakiwały rozkosznie nad nim, gdy kosmyki jej
przesiąkniętych potem włosów przykleiły się do jej szyi.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco Malfoy zmiękł. To było jedyne
wyjaśnienie, które miało sens w obliczu groźby rozlania się łez w tej chwili.
Siedział obok Hermiony, obserwując Lunę idącą do ołtarza w sukience, która na
pierwszy rzut oka wyglądała na białą, ale gdy przyjrzało się bliżej, w
rzeczywistości była mieszaniną pastelowych kolorów — żółtego, niebieskiego,
różowego i fioletowego; wszystkie wirowały w opalizującej mgiełce. Delikatne
kwiaty były misternie wplecione we włosy, które zostały skręcone w wodospadowym
stylu.
Ginny, która właśnie wróciła z
własnego miesiąca miodowego, była druhną i trzymała olbrzymi tren Luny, który,
jak zapewniała, został przetestowany pod kątem nargilów. Trzeba przyznać, że
Ron był całkowicie rozpromieniony, czekając.
— Tworzą dziwną parę, prawda? — zapytał
Draco, kiedy szykowali się do aportacji wcześniej tego dnia.
— Według mnie, to ma sens —
powiedziała Hermiona. — Jednym z wielu problemów między mną a Ronem było to, że
ciągle traciłam do niego cierpliwość. Luna jest najbardziej cierpliwą osobą,
jaką znam.
Draco zatrzymał się i spojrzał na nią.
— Naprawdę się cieszysz, że mu się
układa, prawda?
— Oczywiście, że tak. Będą razem
szczęśliwie żyć.
— Granger, ty beznadziejna
romantyczko.
Przewróciła oczami.
— Błagam, jakbyś nie był taki sam. —
Zaakcentowała to pocałunkiem w jego policzek. — Poza tym, gdybym z nim nie
zerwała, nie byłoby ciebie i mnie razem.
— No cóż, może powinienem mu
podziękować.
Mrugnęła.
— Może powinieneś.
Spojrzał na szczęśliwą parę,
recytującą swoje przysięgi, i wsunął palce w dłoń Hermiony. Sposób, w jaki
przez chwilę na niego spojrzała, sprawił, że jego serce zaczęło bić szybciej.
Nie był już sam w swoich uczuciach — ona też na pewno się o niego troszczyła.
Może nie aż tak bardzo, ale mógł poczekać.
Przyjęcie odbyło się również na terenie
Nory i Draco pomyślał, że wykonali przyzwoitą robotę, tworząc z niej coś, co
nie było do końca brzydkie. Ustawiono kilka dużych, otwartych namiotów ze
światełkami zawieszonymi na krokwiach. Kolorowe wróżki przemykały wśród
świateł, rzucając na ziemię blask zmieniających się kolorów, w takich samych
odcieniach jak suknia Luny.
Jedzenie było pyszne — bez wątpienia
przyrządziła je sama Molly Weasley. Można było skosztować mięsa i warzyw w
pysznych sosach, tart i ciast, ułożonych na półmiskach. I był wspaniały,
siedmiopoziomowy tort weselny, z zestawem magicznych stworzeń namalowanych na
lukrze, co bardzo pasowało.
Luna podeszła na przód parkietu, gdy
wszystkie niezamężne kobiety zebrały się przed nią.
— Co to jest? — zapytał Draco.
Hermiona uśmiechnęła się.
— To mugolska tradycja, o której jej
opowiadałam, i absolutnie ją pokochała. Zamierza rzucić swój bukiet, a ta,
która go złapie, w następnej kolejności wyjdzie za mąż.
Poklepał ją po plecach, popychając do
przodu.
— Lepiej się postaraj, Granger.
Hermiona złapała bukiet, a on podjął
decyzję, pieszcząc palcami aksamitne pudełeczko w kieszeni. Nie będzie lepszego momentu. Podbiegła
do niego z policzkami zarumienionymi z podniecenia.
— Udało mi się!
— Oczywiście, że tak! — pochwalił ją,
dając jej szybkiego buziaka.
Zniżyła głos i powiedziała:
— To właściwie nic nie musi znaczyć.
To tylko zabawa. Nie chcę, żebyś…
Przestała mówić, gdy Draco opadł na
jedno kolano, ignorując westchnienia otaczających ich ludzi. Uniósł wzrok i
zobaczył wściekłego Rona i omdlenie Luny, ale zdecydował, że rozwścieczenie
Weasleya było tylko wisienką na torcie.
— Kocham cię, Hermiono Granger. Kocham
w tobie wszystko, a te ostatnie miesiące były najlepszymi w moim życiu. Czy uczynisz
mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
— Draco — wydyszała. Jej oczy opadły
na pierścionek; śmiesznie duży diament otoczony trójkątnymi szmaragdami i
mniejszymi brylantami — to chyba zbyt wiele, powinien był go oddać i kupić
prostszy. — Tak — powiedziała w końcu. — Tak, wyjdę za ciebie.
— Och, dzięki Merlinowi — wyjąkał, po
czym włożył pierścionek na jej palec i wstał, by ją objąć. Gdy tylko to zrobił,
przekręciła się i teleportowała ich oboje.
Draco potrząsnął głową, zbity z tropu
nagłą zmianą scenerii.
— Gdzie jesteśmy?
Hermiona wyglądała na wściekłą lub
załamaną, nie potrafił powiedzieć dokładnie. Była wyraźnie bliska łez.
— Co to było? — zażądała.
— Cóż, poprosiłem cię o rękę? Chyba
nazywają to oświadczynami.
— Nie… wiem, jak to się nazywa, ty nieznośny
mądralo! — Wpatrywała się w pierścionek na swoim palcu, gigantyczny diament,
odbijający światło księżyca przez małe okienko. — Co to jest? — Podniosła rękę,
by dobrze mu się przyjrzeć.
— Pierścionek mojej babci, który…
— Czy cokolwiek z tego było prawdziwe?
— krzyknęła, a Draco szybko rzucił na pokój zaklęcie wyciszające, na wypadek
gdyby ktoś był w pobliżu.
— Co masz na myśli? Oczywiście, że to
cholernie prawdziwe! — Chwycił jej twarz obiema rękami. — Jak myślisz, czym
były te dwa ostatnie tygodnie? Prezenty, kolacje i pieprzenie?
Jej determinacja zaczynała słabnąć.
— Nie wiem… chyba myślałam, że nigdy
nic oficjalnie nie nazwaliśmy…
— Potrzebujesz sporządzenia
oficjalnego listu? Droga Hermiono Granger, jestem w tobie beznadziejnie
zakochany i pragnę spędzić z tobą resztę mojego życia. Proszę o odpowiedź jak
najszybciej. Podpisał: Draco Lucjusz Malfoy.
Gwałtownie wciągnęła powietrze.
— Naprawdę?
Chwycił ją w talii i przyciągnął
bliżej, mocno całując.
— Hermiono, jestem w tobie zakochany
od ślubu Teo. Nie chciałem cię odstraszyć ani kazać ci przerwać całą tę
maskaradę, zanim się skończy, więc pomyślałem, że jeśli trochę wszystko
podkręcę, sprawię, że poczujesz to samo, co ja, przed ostatnim ślubem.
— Więc oświadczyny były prawdziwe? —
Zamrugała kilka razy i ponownie spojrzała na pierścionek.
— Czy wyglądam jak mężczyzna, który
teraz udaje? Czy wyglądam na człowieka, który nie spaliłby dla ciebie świata?
Proszę — nalegał, przyciągając jej rękę do serca. — Nie czujesz, że to serce
bije tylko dla ciebie?
Pociągnęła nosem i zacisnęła powieki,
gdy spłynęło kilka łez.
— Też cię kocham. Od tygodni chciałam
ci o tym powiedzieć, ale bałam się, że jesteś po prostu naprawdę dobrym aktorem. Nie sądziłam — z naszą przeszłością — że
możliwe jest, abyś poczuł to samo.
— Czy nie płaszczyłem się i
ubiczowałem wystarczająco, by to udowodnić? Bo wiesz, nadal mogę. Cokolwiek ode
mnie chcesz, zrobię to. Wiem, że niczym nie odpokutuję za…
Przerwała mu pocałunkiem.
— Wybaczyłam ci dawno temu.
Westchnął.
— Cóż, to ulga. — Oparł czoło o jej. —
Byłoby to niezręczne małżeństwo, gdybyś tego nie zrobiła.
Zaśmiała się.
— Więc naprawdę chcesz się ze mną
związać… na zawsze?
— Desperacko.
Hermiona opadła na kolana, a Draco
spojrzał na nią pytająco.
— Granger, co ty robisz?
— Cóż, wygląda na to, że naraziłam cię
na niepotrzebne emocje. Czuję, że powinnam ci to wynagrodzić. — Zaczęła
rozpinać mu spodnie. — Czy wspomniałam, że to dawny pokój Rona?
Od razu stwardniał na widok jej
lubieżnego uśmieszku, gdy na niego patrzyła.
— Och, tak?
Skinęła głową.
— Pomyśl, jak bardzo by nie chciał
wiedzieć, że ci tu obciągnęłam.
Draco już miał odpowiedzieć, ale
wyciągnęła jego członka ze spodni i złożyła pocałunek na ociekającym czubku.
Wypuścił zduszony jęk, gdy gorącym językiem polizała go przez całą długość i z
powrotem w górę.
— Kurwa, Hermiono.
Wzięła go głęboko w usta i zanuciła
swoją odpowiedź, a wibracje były tak silne, że przyprawiały go o zawrót głowy.
Wtulił palce w jej włosy, gdy poruszała się w górę i w dół, zagłębiając
policzki i mocno ssając. Wilgotne ciepło jej ust było czystą perfekcją. Draco
czuł napięcie w jądrach i wiedział, że nie wytrzyma dłużej.
Delikatnie pociągnął ją za włosy.
— Kochanie, proszę, przestań albo
dojdę.
Puściła go delikatnie, zlizując
nadmiar śliny.
— Możesz w moje usta, nie mam nic
przeciwko.
Uniósł brew, odkładając tę informację
na później.
— Ale wolałbym wejść w ciebie.
Wstała, a on usadził ją na komodzie
pod ścianą, liżąc i skubiąc jej usta. Smakowała jak on, co podniecało tę część
w nim, która pragnęła posiąść jej ciało i duszę. Była jego.
— Odwróć się — rozkazał, podwijając jej
bladoróżową sukienkę. Położył jej dłonie na komodzie i pochylił do przodu,
odsuwając majtki na bok i wsuwając do środka dwa palce. — Och Granger, jesteś
taka mokra. Czy ssanie go tak cię podnieciło?
— Tak — jęknęła, gdy dotknął opuszkami
palców jej łechtaczkę, pocierając małymi, okrężnymi ruchami. — Draco, proszę —
błagała.
Chwycił ją i wszedł w nią szybko,
wywołując niemal nieludzki dźwięk. Całował jej kark, kiedy ją pieprzył, a
koronka jej majtek drapała go przy każdym pchnięciu.
— Czujesz się tak dobrze — mruknął
przy jej uchu.
Seks zawsze sprawiał Draco
przyjemność, ale seks z Hermioną nie był tylko zabawą. To nie było dobre
pieprzenie, tylko uprawianie miłości — i to była czysta błogość. Dotyk gładkiej
i aksamitnej skóry, gdy wsuwał się i wysuwał, był jego ulubionym uczuciem.
Przesunął dłonie po jej biodrach i do przodu, głaszcząc jej łechtaczkę.
Uderzyła w górę komody i krzyknęła: Draco!,
kiedy doszła, a jej mięśnie napięły się wokół niego euforycznie.
Zacisnął powieki, czując, jak ciepło
przejmuje kontrolę. Chwycił ją w talii i przytrzymał w miejscu, pchając jeszcze
dwa razy, zanim uspokoił się i doszedł w jej środku.
— Kocham cię, kocham cię, kocham cię —
powtórzył, przepełniony euforią.
Kiedy w końcu odzyskał spokój,
zauważył, że Hermiona wpatruje się w pierścionek na swoim palcu. Poprawił jej
bieliznę, rzucając przy okazji zaklęcie szybkiego oczyszczania z ich
połączonych płynów.
— Więc zgaduję, że nadal tak?
Odwróciła się, kładąc ręce na jego
klatce piersiowej.
— Nie bądź głupi. Oczywiście, że tak.
— Czy powinniśmy wrócić na wesele? —
zapytał.
— Może powinniśmy po prostu iść do
domu. Bardzo chciałabym nosić tylko
ten pierścionek. — Rzuciła mu złośliwe spojrzenie.
— Och, ty cudowna wiedźmo.
Doprowadzisz mnie do śmierci. — Draco spojrzał na swoją narzeczoną z podziwem.
— Miejmy nadzieję, że nie w
najbliższym czasie — mruknęła, składając pocałunek na jego ustach.
_____________
Witajcie :) bardzo późnym wieczorem pojawiam się z nowym rozdziałem. Jak wrażenia po tej części? Ja osobiście bardzo się cieszę z przebiegu wydarzeń. Najbardziej podobało mi się to, jak zareagowali rodzice Draco. Dajcie znać w komentarzach, co o tym wszystkim sądzicie.
Ostatni rozdział zostanie opublikowany w niedzielę. Zdradzę tylko, że czeka nas ślub Draco i Hermiony, więc już można się domyślić, że sporo się jeszcze wydarzy. :)
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)