Nie rozmawiali o pocałunku. Kiedy
Draco obudził się następnego ranka, Hermiona już się pakowała. Wciąż miał na
sobie odświętną koszulę i spodnie, teraz mocno pogniecione. Ona paplała o
planach i o tym, co kupić Blaise’owi i Ginny na ich ślub.
— Granger…
— I naprawdę powinnam wrócić, aby
sprawdzić, jak się ma Krzywołap… mam wiele rzeczy do zrobienia przed jutrzejszą
pracą…
— Granger…
— Więc, nie masz nic przeciwko
samotnej aportacji do domu? — Wyglądała, jakby była w jakiejś manii.
— Nie powinniśmy być widziani
wychodzący razem? — Potarł jeszcze senne oczy.
— Tak, przypuszczam, że masz rację. —
Zatrzymała swój wir ruchów, kładąc dłonie na biodrach.
Draco wstał z łóżka i podszedł do
niej, dotykając rękami jej ramion.
— Wszystko będzie dobrze, Granger. Weź
głęboki oddech.
Tak uczyniła.
To było trzy dni temu. Zauważył, że od
tamtej pory, podczas wspólnych lunchów, Hermiona prowadziła rozmowy na
powierzchowne tematy. Może tylko go zwodziła i nie czuła tego samego. Może
próbowała zniechęcić go do przywiązywania się do niej. Zmarszczył brwi nad
swoją serową sałatką.
— Hermiono — zaczął, a ona uniosła
głowę, ponieważ rzadko używał jej imienia — czy coś jest nie tak?
Przełknęła kęs kanapki z kurczakiem.
— Co? Nie. Dlaczego coś miałoby być
nie tak?
— Przez ostatnie dni trochę się
zdystansowałaś. — Zniżył głos do poziomu nieco powyżej szeptu. — Chcesz to
przerwać? Bo, jeśli czujesz się niekomfortowo, my…
— Nie, to nie tak! — przerwała. — Po
prostu… to jest trochę trudniejsze, niż sądziłam, że będzie.
— Jeśli chodzi o pocałunek, to
przepraszam. Mogę… nie robić tego ponownie? — Draco nerwowo bębnił palcami po
stole, czekając na jej reakcję.
— Nie, pocałunek był cudowny. Bardzo
przekonujący, może nawet zbyt przekonujący. — Spuściła oczy na swoje jedzenie i
nie patrzyła na niego.
Świetnie. Wyraźnie czuła się
niekomfortowo. Napierał zbyt mocno i odstraszał ją.
— Racja, cóż… następnym razem nie dam
się ponieść emocjom.
— Draco, nie o to mi chodziło. —
Sięgnęła po jego rękę, ale odsunął ją.
— Nie chcę się kłócić publicznie.
Ludzie pomyślą, że mamy problemy.
— W porządku.
Skończyli jeść w milczeniu i wyszli
ramię w ramię.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kilka dni później Pansy wysłała sowę i
poprosiła o spotkanie na herbatę. Ponieważ Draco nie widział jej od wieków, na
krótko zapomniał, jak bardzo może być irytująca i zgodził się.
— Potrzebuję osoby towarzyszącej na
ślub Blaise’a — oświadczyła, wpatrując się w niego błagalnie.
— Och, Pansy, nie mogę. Idę z
Hermioną… wiesz, moją dziewczyną.
— Wciąż coś jest między wami? —
zażartowała. — Widziałam was w Proroku,
ale nie sądziłam, że to ma przyszłość.
— Cóż, nadal jesteśmy razem. Dlaczego
nie pójdziesz z jakimś Weasleyem? Merlin wie, że jest ich wystarczająco dużo.
Pansy jęknęła.
— Nie mogę zabrać kogoś, kto już tam będzie. Wiesz, że tam będą wszyscy
bracia Ginny. Wieki temu dałam znać, że przyjdę z osobą towarzyszącą, myśląc,
że nie ma mowy, żebym do ich ślubu nadal była singielką.
Draco ostrożnie zamieszał herbatę.
— Jestem pewien, że coś wymyślisz. Jak
zawsze.
— Masz rację. Mam jeszcze tydzień. —
Odchyliła się na krześle. — Teraz, jak tak o tym myślę, to ma sens.
— Hmm?
— Ty i Granger. Zawsze miałeś do niej
słabość.
Draco odchrząknął.
— Dlaczego wszyscy tak mówią?
Pansy uśmiechnęła się złośliwie.
— Ponieważ to prawda. — Zmarszczyła
nos i odstawiła filiżankę herbaty. — Boże, wy dwoje zamierzacie się pobrać i
mieć małe, przemądrzałe i trochę niesforne dzieci, prawda?
Draco zadrwił.
— Nie sądzę, żeby minęło wystarczająco
dużo czasu, aby zacząć o tym myśleć.
Nie wspominając już o tym, że był sam
ze swoimi niedawno odkrytymi uczuciami.
Uśmiechnęła się złośliwie.
— Wezmę to za tak.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Na miłość do Salazara, Draco nie mógł
zrozumieć, dlaczego Blaise Zabini postanowił wrócić do rodzinnej posiadłości we
Włoszech, aby się ożenić. To było mało wygodne. Oznaczało pozyskanie
świstoklików międzynarodowych dla wszystkich gości weselnych. To jednak
znacznie uszczupliło listę gości, ponieważ wiele czarownic i czarodziejów nie
chciało podróżować.
— Założę się, że to był pomysł Ginny —
zadumała się Hermiona, kiedy ją podniósł i wyraził swoje myśli.
— Jak to?
— Zabiera ród Weasleyów z ich
ojczystej ziemi. Molly może być nieco apodyktyczna, a ich ilość jest
prawdopodobnie przytłaczająca nawet dla najpotężniejszego czarodzieja. Blaise
ma tylko matkę, tak?
— Tak — powiedział Draco, ciekaw,
dokąd to zmierza.
— Cóż, to daje im przewagę, prawda?
Wydaje się również prawdopodobne, że więcej gości pana młodego będzie chętnych
do wzięcia udziału w ceremonii niż panny młodej — to naprawdę potężny ruch.
— Hermiono Granger, czy ktoś ci
kiedykolwiek powiedział, że byłabyś doskonałą Ślizgonką?
Uśmiechnęła się i uszczypnęła go w
ramię.
— Może raz czy dwa… jako komplement,
jak zakładam.
Uśmiechnął się.
— Och, zdecydowanie komplement.
Wyciągnął rękę i, ku jego uciesze,
chwyciła ją. Udali się do Nory, aby użyć świstoklika dostarczonego rodzinie
Weasleyów. Draco nie był tym zachwycony, ale przynajmniej szybko będą mieć to
za sobą.
Rozumiał, co Hermiona miała na myśli,
mówiąc o przytłoczeniu, gdy tylko ujrzał ten obskurny dom. Rudzielce byli
wszędzie. Dlaczego Blaise zdecydował się zakochać w Weasleyównie, nawet jeśli
była najmniej wkurzająca z nich wszystkich? Spotkali się na jednym z przyjęć
VIP, dotyczących Quidditcha, organizowanych przez Ginny. Kiedy Blaise spędzał
czas z inną czarodziejską elitą, poczuł, że coś go do niej ciągnie. Nawiązali
potajemny romans, ale szybko przerodził się w coś poważnego, gdy Blaise
porzucił swoje bardziej podłe zajęcia, by spędzać z nią wolny czas.
Osoba, którą najmniej Draco chciał
zobaczyć, zauważyła go pierwsza. Ron podszedł, maszerując, a Luna szła kilka
kroków za nim.
— Malfoy — rzucił.
— Weasley. — Draco zaborczo objął
ramieniem talię Hermiony.
Czekał, aż idiota powie coś naprawdę
bezsensownego, żeby mógł odpowiedzieć ciosem, ale zamiast tego Ron wydawał się
zagryzać wnętrze policzka, a jego oczy lekko drgały.
— Tak się cieszę, że możecie do nas
dołączyć — mruknął napiętym głosem.
Luna uśmiechnęła się do niego.
— Dobra robota, Ron. Dużo lepiej niż
ćwiczyłeś. — Poklepała go czule po ramieniu, jak ktoś, kto głaszcze swojego psa
za wykonanie sztuczki. — Miło was widzieć, Hermiono i Draco. Tworzycie cudowną
parę.
— Dziękuję — powiedziała Hermiona, a
on patrzył, jak znów robi się różowa. Po prostu uwielbiał patrzeć, jak
rumieniec zdobi jej policzki.
— Czy już są wszyscy? — Molly wybiegła
z domu, krzycząc przez podwórko. Wyglądała na rozczochraną, ale panowała nad
sobą. Nie było wątpliwości, kto w tej rodzinie nosi spodnie.
Świstoklik został aktywowany i wszyscy
ustawili się wokół, by dotknąć chociaż jego fragmentu. Draco wciągnął powietrze
i wstrzymał oddech, jak zawsze zniechęcony niepewnymi odczuciami, związanymi z
podróżowaniem w ten sposób. Zdecydowanie wolał teleportację. Po drugiej stronie
znaleźli się na bujnej, zielonej łące przed ogromną willą.
— Cóż, teraz rozumiem, dlaczego
chcieli, żeby ślub odbył się tutaj — szepnął do Hermiony, gdy szli z przodu.
— Absolutnie. Tu jest pięknie.
Jej kwiecista sukienka powiewała na
balsamicznej bryzie i nie mógł powstrzymać się przed gapieniem na nią przez
kilka chwil.
— To prawda — zgodził się, nie do
końca mając na myśli otoczenie.
Nie mogąc oprzeć się dotknięciu jej
przez kolejną minutę, szybko ujął jej dłoń i splótł ich palce, gdy kończyli
wspinać się na wzgórze.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Za majestatyczną willą znajdowała się
dość duża winnica. Zamiast próbnej kolacji odbyła się degustacja wina. Odkryty
taras był pięknie wykończony; sznury świateł rzucały na gości ciepłą poświatę.
Winnica sąsiadowała z nim, aby każdy mógł popatrzeć na drzewa i krzaki, z
których owoców zrobiono alkohol. Matka Blaise’a wypróbowała kilka nowych
mieszanek, których nazw Draco nie mógł sobie przypomnieć — ale, oczywiście,
więcej wiedział o francuskim winie.
Hermiona właśnie rozmawiała z Ginny, a
on obserwował je ze swojego miejsca na obrzeżach tłumu. Sączyła wino, podnosząc
kieliszek do pełnych, różowych ust i łapiąc kroplę, która zatrzymała się pod
wargą. Ostatnio dużo myślał o jej ustach i języku — o ponownym pocałowaniu jej
i prawdopodobnie innych rzeczach, które mogłaby nimi robić. Jej kremowa
sukienka naprawdę pasowała do tej okazji, a on wyobraził sobie, jak wsuwa ręce
pod jej spódnicę i kształt, jaki mogą przybrać jej usta, gdy jej dotknie.
Uśmiechnęła się i roześmiała. Ginny
nagle spojrzała w jego kierunku i mrugnęła niezbyt subtelnie. Mówiły o nim?
Musiał przyznać, że w swojej długiej, burgundowej sukni i kwiatach we włosach
wyglądała, jakby tutaj należała. Wtedy Blaise podszedł i objął ją ramieniem, a
Draco natychmiast to dostrzegł. Zdecydowanie byli zakochani.
— Zaproponowałam mu małżeństwo z
rozsądku, ale nie, drań musiał odejść i się zakochać. To dla mnie strasznie kłopotliwe. — Pansy bezszelestnie
przeszła obok Draco.
— Merlinie, Pansy. Ostrzegaj faceta,
zanim się podkradniesz. Prawie dostałem zawału.
— Och, odpręż się, Panie Dramatyczny.
Jestem tu od pięciu minut — byłeś zbyt zajęty gapieniem się na Granger, żeby to
zauważyć. Przysięgam, wszyscy mnie rozczarowaliście.
Odwrócił się do niej i zauważył, że
wygląda całkiem nieźle. Miała na sobie szmaragdową sukienkę z gniecionego
aksamitu z odkrytymi ramionami.
— A gdzie twój wybranek?
Pansy przewróciła oczami i skinęła
głową w kierunku miejsca, gdzie zebrali się Gryfoni.
— Ona jest tam. Jestem pewna, że
rozmawia z niewybredną Wealsey.
— Ona? — zapytał zdezorientowany
Draco.
— Tak. Jeśli musisz wiedzieć, to Cho
Chang. Zgubiła zaproszenie, zanim była w stanie na nie odpowiedzieć, i
zdecydowała, że nie jedzie. Ale potem wpadła do mnie do biura Proroka i zapytałam, czy chce udawać
moją dziewczynę. Myślałam, że to trochę namiesza. — Pansy zmarszczyła nos,
biorąc duży łyk wina.
— Pieprzenie. Lubisz ją.
— Błagam. Nikogo nie lubię, a najmniej
ciebie. Powiedziałam jej, że jeśli ktoś zapyta, świetnie władam strap-onem.
Draco prychnął.
— Założę się, że tak.
Był tak rozbawiony obrotem wydarzeń,
że prawie nie zauważył Hermiony, która podeszła do niego i objęła go ramieniem.
— Tu jesteś, kochanie. — Pocałowała go
w policzek i poczuł, jak przepływa przez niego ciepło. — O, cześć, Pansy.
— Granger — zasalutowała jej Pansy
swoim prawie pustym kieliszkiem. — No cóż, wyraźnie zamierzacie być słodcy czy coś, więc znajdę kogoś
innego, kogo mogłabym podrażnić.
— Czy to tylko ja… ale czy Pansy
wydawała się szczęśliwa? — zapytała Hermiona.
— Och, zdecydowanie jest. Myślę, że
zakochała się w Cho.
— Ciekawe.
Oboje patrzyli, jak Pansy dostała
kolejny kieliszek wina i podała go Cho, która przyjęła go z uśmiechem.
— Zdecydowanie podoba mi się ta
estetyka.
Hermiona uderzyła go w ramię.
— Słucham?
— Masz rację, Granger — powiedział,
biorąc ją w ramiona. — Jesteś jedyną kobietą, którą chcę wyobrażać sobie nago.
Zarumieniła się wściekle i otworzyła
usta, by odpowiedzieć, ale przerwał jej pocałunkiem. Smakowała jak wino i
nadzieja — determinacja Draco słabła. Tak bardzo jej pragnął, bez względu na
to, czy to było prawdziwe, czy nie. Mimo to cofnął się, muskając kciukami jej
szczękę.
— Więcej wina?
Odchrząknęła i oblizała usta.
— Och, tak. Nie próbowałam Zinfandela.
— Doskonale.
Złapał ją za rękę i nabył dwa kielichy
od przechodzącego skrzata domowego. Następnie zeszli z drewnianego tarasu i
weszli do winnicy.
Hermiona splotła ich palce i oparła
głowę na jego ramieniu, gdy szli. Postanowił nie kwestionować tego i po prostu
cieszyć się jej niewinnym dotykiem.
— Nie miałam pojęcia, że Blaise ma tu
takie piękne miejsce.
— Szczerze mówiąc, ja też. Nigdy o tym
nie mówił. Jestem pod wrażeniem.
Zatrzymała się i odwróciła, żeby na
niego spojrzeć. Po jej oczach mógł stwierdzić, że była lekko pijana; na tyle,
by rozluźnić usta.
— Naprawdę wyobrażasz sobie mnie nago?
Nie tego się spodziewał.
— Granger, nie mogłem przestać sobie tego wyobrażać.
Przełknął resztę wina i rzucił
kieliszek na ziemię, po czym wziął ją w ramiona i mocno pocałował. Poczuł
cierpki smak wina na jej języku i zassał go lekko. Upuściła kieliszek i objęła
go ramionami, jęcząc w jego usta.
Draco bez namysłu wyjął różdżkę z
kieszeni i teleportował ich do pokoju, popychając ją na drzwi.
— Hermiono — warknął przy jej uchu. —
Nie masz pojęcia, jak bardzo tego pragnąłem.
Ssał skórę tuż pod jej uchem,
powodując wydobywanie się z jej ust coraz gorętszych dźwięków. Jej palce
drapały go po głowie, gdy przeczesywała jego włosy.
— Draco — westchnęła.
Ściągnął ramiączko jej sukienki i
pocałował ją w ramię.
— Uwielbiam, kiedy wymawiasz moje
imię. Sprawię, że będziesz je krzyczeć.
Wtedy sapnęła, a on uszczypnął ją
żartobliwie, kolanem rozsuwając jej nogi, gdy całkowicie do niej przywarł.
Opuścił jedną rękę i zaczął podciągać jej sukienkę, pozwalając knykciom muskać
jedwabistą skórę ud na drodze do jej majtek.
— Powiedz mi, żebym przestał —
poprosił, wiedząc, że niedługo przekroczą punkt, za którym nie ma odwrotu.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego
znacząco.
— Nie waż się przestawać — rozkazała,
zanim złapała jego usta swoimi.
Z jej zaproszeniem, odsunął koronkę na
bok i wsunął palec pod nią.
— Tak mokra, Granger.
Przygryzła wargę i odsunęła się od
drzwi, dając mu lepszy dostęp. Kilka razy przejechał wokół jej łechtaczki,
zanim włożył palec do środka. Szybko dodał drugi, ciesząc się, jak nasunęła się
na jego dłoń. Potem wyciągnął palce i uśmiechnął się, zanim oblizał je go
czysta.
— Kurwa — przeklęła.
— Co za słownictwo — wymamrotał, zanim
pocałował ją ponownie, unosząc jej tyłek i zmuszając jej nogi do owinięcia się
wokół jego talii. W końcu cofnął się od drzwi i zaniósł ją do łóżka, kładąc ją
najdelikatniej, jak to możliwe.
— Czego chcesz? — zapytał, muskając
jej nogę do kostki i zsuwając czerwony obcas na pasku ze stopy.
— Pieprz mnie, Draco.
Pocałował ją w kostkę.
— Z przyjemnością, kochanie.
Jednak nie chciał jej tylko pieprzyć.
Chciał, żeby o to błagała. Nie spieszył się, zdejmując jej drugi but i całując
jej nogi. Sukienka była spiętrzona wokół jej brzucha. Oparła się na łokciach,
obserwując go głodnymi oczami. Krzyknęła z zaskoczenia, gdy złapał ją za nogi i
szarpnął w stronę krawędzi łóżka.
— Te majtki są śliczne, ale zdejmiemy
je, dobrze?
Ściągnął czerwoną koronkę, odsłaniając
jej łono. Jęknął z uznaniem, składając pocałunek z otwartymi ustami na
wewnętrznej stronie jej uda.
— Nie musisz… — zaczęła, ale
przerwała, gdy zaczął przesuwać językiem po wargach.
— Mówiłem ci, Granger. Chcę, żebyś
krzyczała. — Rozchylił jeszcze bardziej jej nogi i opadł na kolana. — Na
Merlina, Hermiono. Jesteś idealna.
Draco lubił minetę — mówiono mu, że
jest w tym całkiem dobry — ale ssanie łechtaczki Hermiony Granger było jak
przeżycie religijne. Smakowała słodko i niewinnie jak letni deszcz. Nie miał
ochoty się spieszyć, ale pozwolił swojemu językowi wędrować po wszystkich jej
zagłębieniach i dolinach, zanim wślizgnął się do środka. Jego nos musnął jej
wrażliwy punkt, kiedy to robił, a jej odgłosy stawały się coraz bardziej
rozpaczliwe.
Zatopiła palce w jego włosach, jej
ciało wyginało się w górę i w dół w rytm jego ruchów i ssania. Doszła
niespodziewanie za pierwszym razem; strużka płynu wytrysnęła, gdy głośno
jęknęła. Natychmiast wbił palec w jej ciepło, by poczuć zaciskające się
mięśnie. To było wspaniałe.
— Proszę — szepnęła.
— Hmm, nie sądzę. Jeszcze nie
krzyczysz.
Wsunął palce głęboko w nią; wciąż
pulsowała. Przekrzywił je w górę, by dotrzeć do tego teksturowanego miejsca
wzdłuż przedniej ścianki i kontynuował pocieranie, powracając ustami do
łechtaczki. Jego erekcja dawała o sobie znać, ale obserwowanie, jak Hermiona
odczuwa przyjemność, było warte czekania.
Draco mruknął do niej, wiedząc, że
będzie w stanie wyczuć wibracje. Jego palce przyspieszyły. Hermiona ponownie
wygięła się na łóżku.
— To zbyt wiele, musisz…
Ssał ją mocno, jednocześnie drapiąc
palcami najwrażliwszy punkt. Uścisk na jego włosach się zacieśnił i krzyknęła: Draco!, gdy znów doszła, bardziej
intensywnie niż wcześniej, jeżeli siła, z jaką go ścisnęła, mogła być
wskazówką.
Polizał ją powoli i usłyszał śmiech.
Patrząc w górę, zobaczył, że zakryła twarz dłońmi i chichotała, a łzy spływały
jej po policzkach. Przeczołgał się do niej i odsunął jej ręce od twarzy.
— Hermiono, wszystko w porządku?
Wypuściła głęboki oddech.
— Nigdy tak mocno nie szczytowałam.
Nigdy wcześniej nie miałam takiej reakcji.
— Och. — Otarł usta, nadal się na nią
gapiąc. — Przez chwilę się martwiłem.
— Przepraszam — odpowiedziała,
wyglądając na nieco zakłopotaną. — Jesteś w tym naprawdę dobry.
Pocałował ją ponownie, gdy jej ręce
wędrowały w dół jego torsu. Zaczęła rozpinać mu spodnie. Zniecierpliwiony Draco
machnięciem różdżki usunął ich ubrania.
— Podsuń się wyżej na materacu —
polecił jej.
Cofnęła się z krawędzi i oparła głowę
na poduszkach, uśmiechając się do niego jak jakiś anioł. Po tym wszystkim,
przez co przeszli, nigdy nie spodziewał się, że będzie tutaj z nią, ale widok
jej rozpostartej przed nim był najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek
widział.
— Kurwa, Hermiono. Nie zasługuję na
to.
Mimo to była tutaj, a on nie pozwalał
jej nigdzie odejść. Pochylił się nad nią i jedną ręką przycisnął jej nadgarstki
nad głową. Wtedy jej oczy się rozszerzyły.
— Draco, jest taki duży.
Wpatrywała się w jego penisa, twardego
i gotowego do akcji.
— Tak? — Pomysł, że pokonał Weasleya w
tej dziedzinie, rozkwitł w jego głowie.
— Tak — zapewniła go.
Wyglądała tak, jakby chciała
powiedzieć coś więcej, ale nagle wziął jedną z jej piersi do ust i jakiekolwiek
słowa, które miała, zamieniły się w jęki.
Ssał i całował jej sutki, aż wiła się
pod nim, po czym szybko rzucił zaklęcie antykoncepcyjne i ustawił się przy
wejściu. Jęknął, gdy wszedł do środka, mimo że była mokra i gotowa.
— Jesteś taka ciasna.
Draco zamknął oczy, czując jej
aksamitne ciepło niemal za bardzo. Była idealna, a on nie wyobrażał sobie, by
po tym kiedykolwiek chciał przelecieć inną czarownicę. Kiedy w końcu wszedł w
nią całkowicie, spojrzeli sobie w oczy. Nigdy nie czuł czegoś takiego. Splótł
ich palce, gdy się poruszał; biodra powoli wirowały przy jej biodrach.
To było o wiele więcej niż pieprzenie.
Bardzo podniecony, Draco wiedział, że
nie przetrwa długo. Wbił się w nią mocno, podciągając jedną z jej nóg, by
pchnąć głębiej. Hermiona wydała z siebie odgłosy uznania, jej usta otworzyły
się w ekstazie. Kiedy poczuł, że się zbliża do orgazmu, wycofał się.
— Odwróć się i chwyć zagłówek.
Jej oczy pociemniały i wykonała jego
polecenie. Kiedy ponownie wszedł w nią od tyłu, sapnęła, a on ugryzł ją w
ramię, wbijając się w nią jak zwierzę. Czuł się opętany, mocno chwytając ją za
biodra i wpatrując się w jej idealny tyłek, gdy ją wypełniał. Całkowicie
przepadł, wiedział o tym.
Zagłówek uderzał w ścianę i Draco był
zachwycony myślą, że pozostali goście wiedzieli, co tu wyczyniają. Miał
nadzieję, że Weasley jest w pobliżu. Przesunął jedną rękę do przodu i gładził
jej łechtaczkę w rytm swoich pchnięć.
— Dojdź dla mnie, Granger.
Jej knykcie pobielały na drewnianej
krawędzi zagłówka, kiedy znów szczytowała, z jego imieniem na ustach. Tym razem
poczuł, jak jej mięśnie zaciskają się wokół niego i podążył tuż za nią, pchając
jeszcze kilka razy, zanim znieruchomiał i doszedł w jej wnętrzu. Fale
przyjemności wydawały się nie mieć końca, rozkosz wydobywała się z jego ciała w
cudownej agonii. Mocno objął Hermionę ramionami. Kiedy wszystko minęło, oboje
upadli na łóżko, wciąż połączeni.
— Ja pierdolę — mruknęła.
— Wiem — odszepnął.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco siedział obok Hermiony w
starożytnym kościele, który wchodził w skład rodzinnej posiadłości Blaise’a. To
było bardziej jak katedra przez te wszystkie delikatne witraże i groźne
gargulce. Mógłby zastanawiać się, jacy byli przodkowie Zabiniego, gdyby nie
ręka Granger na jego nodze. Niewinny ruch. Po prostu spoczywała tam, bliżej
kolana niż pachwiny. Ale jednak.
Był w niej zeszłej nocy i pomimo tego,
co opowiadały wszystkie tandetne romanse o czarownicach (to nie jego wina, że
matka zostawiała je na widoku), nigdy nie czuł, że seks z kobietą zmienia
życiowe doświadczenie… aż do Hermiony Granger.
Blaise recytował przysięgi honoru i
miłości. Ginny wyglądała jak rudy anioł w swojej białej sukni i welonie. Jednak
wszystko, o czym mógł myśleć, to kobieta obok niego. Czy mogłaby rozważyć życie
z nim? Czy mogłaby mu wybaczyć wszystkie wykroczenia z przeszłości i pewnego
dnia stanąć naprzeciwko niego, recytując podobne przysięgi?
Wziął jej rękę z miejsca, gdzie
spoczywała, i splótł ich palce, przysuwając je do ust, by pocałować jej
knykcie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Jego serce trzepotało w piersi i
zdał sobie sprawę, jak daleko zaszedł.
Nagły ryk wszystkich klaszczących
szczęśliwej parze był ledwo dostrzegalny dla Draco. Klaskał i podążył za tłumem
do kunsztownej sali balowej, która znajdowała się w wilii. Nie opuszczał
Hermiony na dłużej niż kilka chwil, zaniedbując nawet bratanie się z innymi
Ślizgonami. Zmonopolizował jej rozmowy przy kolacji i cały czas wirowali na
parkiecie. Kiedy Ginny przyszła i ukradła ją, by towarzyszyła jej w pójściu do
toalety, Blaise w końcu usiadł obok niego.
— Gratulacje — przywitał się Draco.
— Dzięki, stary. Czy kiedykolwiek
myślałeś, że się ożenię? — Wyraz twarzy Blaise’a utwierdził go w przekonaniu,
że sam ledwo mógł w to uwierzyć.
— Nie, naprawdę nie. — Draco
uśmiechnął się.
Blaise roześmiał się i potrząsnął
głową.
— Przypuszczam, że w następnej
kolejności usłyszymy o twoich zaręczynach.
— Och, nie wiem, to trochę…
— Co, za szybko? — skończył za niego.
— Przestań bredzić, Draco. Jak nie wiesz, że to jest to, to wiesz. — Chwycił
kieliszek szampana od przechodzącego skrzata domowego i popijał w zamyśleniu. —
Na początku myślałem, że może ty i Granger udajecie, jakbyście oboje po prostu
potrzebowali randki i nie chcieli iść sami.
Draco przełknął ślinę. Blaise nie
wiedział, jak blisko był prawdy.
— Ale potem zobaczyłem, jak tańczycie.
Sposób, w jaki na nią patrzysz… cóż, przypuszczam, że bardziej przypomina ten,
w jaki patrzę na Ginny. Naprawdę ją kochasz, prawda?
Właśnie wtedy Draco dostrzegł
spojrzenie Hermiony, gdy wróciła na salę, ciągnąc za sobą chichoczącą Ginny.
Pomachała do niego, a on uniósł palce, by odwzajemnić gest.
— Tak — przyznał. — Przypuszczam, że
tak.
___________
Witajcie :) rozpoczął się nowy tydzień, więc pora na trzeci rozdział tłumaczenia. Jak wrażenia? Też jesteście mega zajarani tą historią? Szczerze żałuję, że liczy ona tylko pięć rozdziałów. Z tego byłby mega fajny długi tekst! Dajcie znać, co sądzicie.
Kolejny rozdział pojawi się w środę lub w czwartek. Niestety jutro wypadło mi coś niespodziewanego, ale koniecznego i nie jestem pewna, czy wyrobię się z tłumaczeniem. Dzisiaj je zacznę, chociaż nie czuję się najlepiej. Nerwobóle to zło w czystej postaci! Rozdział na pewno się pojawi, więc oczekujcie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)