wtorek, 21 czerwca 2022

[T] To, co najlepsze: Rozdział 19

 

Rana zasklepiła się, ale Hermiona wiedziała, że już nigdy nie zniknie. Uniosła rękę do światła, przechylając ją powoli, by móc przyjrzeć się rozcięciu. Tworzyły się strupy i była pewna, że całkowite zagojenie tego przeklętego słowa zajmie trochę czasu. Magia mogła tylko tyle pomóc.

Pierwszy raz o mało się nie wykrwawiła. Draco miał teorię, że było to spowodowane urokiem, którzy rzucano na nią przez tak długi czas i przystała na to. Żałowała, że nie pamiętała, kto to był, nawet jeśli tlił się jako niewyraźna sylwetka, ale nic nie przyszło jej do głowy. Mimo to do jej domu, który dzieliła z synem, przychodziła wiedźma lub czarodziej i systematycznie wszystko jej odebrano.

Godzinami, które ciągnęły się przez całą noc, Draco w kółko szeptał przeprosiny. Powiedział jej, że przez ten cały czas żałował, że to nie on przeklął Bellatrix tylko Molly Weasley. Hermiona zarzuciła mu ręce na szyję i mocno go przytuliła.

Cieszyła się, że nigdy nie miał okazji. Nie wątpiła, że mógłby to zrobić, ale prawdopodobnie wylądowałby w Azkabanie, zamiast jej szukać.

Skuliła się, żeby zrobić dla niego miejsce i położyli się razem na kanapie. Opowiadał jej o swojej karierze aurora, mieszkaniu z Harrym, a potem o tym, jak wszędzie jej szukał.

— W każdym mieście. — Draco przesunął palcami po jej przedramieniu, patrząc w oczy. — Potter na początku mi to umożliwił. Chciał znaleźć cię żywą tak samo jak ja, ale czas mijał i w końcu powiedział, że tylko siebie ranię.

— Robiłeś to. — Hermiona przytuliła się do niego, uważając, by nie otworzyć rany. — Ale jestem za to wdzięczna, mimo że musiałeś zadać sobie tyle cierpienia. Zawsze myślałam, że dziwnie się zachowywałeś, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ale teraz to ma sens.

— Powiedziałaś mi, że nie jesteś odważna.

Hermiona prychnęła.

— Tylko tyle wyniosłeś z tego spotkania?

— Zwymiotowałem na buty Pottera w lesie, kiedy odeszliśmy. Powstrzymywałem się, żeby do ciebie nie wrócić, ale uzdrowiciel nam powiedział, jak niebezpieczne byłoby powiedzenie ci czegokolwiek.

Odgarnęła włosy z jego czoła.

— Ale wróciłeś po nas.

— Nie było wątpliwości, że to zrobię.

Światło wczesnego poranka wpadło do pokoju. Scorpius nadal spał, ale wkrótce się obudzi i razem będą musieli stawić czoła wszystkiemu, co się wydarzyło.

— Opowiedz mi o byciu aurorem. Co cię skłoniło do rejestracji?

Jego usta wygięły się w ładnym uśmiechu, za którym tak bardzo tęskniła.

— Lucjusz chciał, żebym zaczął torować sobie drogę przez politykę, aby odzyskać nasze dawne przyjaźnie, ale wiedziałem, że to nie jest opcja dla mnie. Potter i Weasley postanowili odpuścić kolejny rok w Hogwarcie, zaciągając się do aurorów i wiedziałem, że nie jestem wystarczająco silny, aby wrócić do Hogwartu.

— Gdzie zniknęłam.

— Tak, dokładnie. Nie chciałem zostać aurorem, ale przypuszczam, że jako dziecko nie miałem zbyt wiele czasu ani okazji, by wyobrazić sobie, że jestem tym, kim chciałem. Zamiast tego poszedłem za tymi dwoma. Nie wspomnę, że szkolenie trwa trzy lata, więc mój ojciec miał bardzo mało czasu na nękanie mnie. Nie żeby nie próbował.

Hermiona zachichotała.

— Ty i Ron jesteście…?

— Jesteśmy przyjaciółmi. — Draco skinął głową. — Nie mów mu, że to powiedziałem, ponieważ wtedy nigdy nie da mi spokoju. Pozwalam mu myśleć, że tylko niepewnie go toleruję.

— Ach, więc jest dokładnie tak, jak się spodziewałam. Podoba ci się to?

— Przyjaźń z Weasleyem? Nie zawsze.

Hermiona zaśmiała się i zacisnęła palce na jego swetrze.

— Nie, miałam na myśli bycie aurorem.

Wiedział o tym. Chciał tylko ją rozśmieszyć i ona też o tym wiedziała.

— Tak, uwielbiam to. Teraz, kiedy nim jestem, nie wyobrażam sobie robienia czegokolwiek innego.

Poczuła ciężar na piersi i westchnęła.

— Powinnam była ci powiedzieć, że jestem w ciąży.

Draco zesztywniał.

— W tej chwili nie jestem pewien, czy mam moralne podstawy, by oskarżać cię o cokolwiek.

— Nie bądź śmieszny. Gdybyś coś mi powiedział, prawdopodobnie postradałabym zmysły. Trudno jest z tego powodu być złą na ciebie. To jest coś innego i mam prawo być zły.

Przeczesując palcami włosy, Draco potrząsnął głową.

— Za późno na gniew. Nawet kiedy zdałem sobie sprawę, że to nasz syn, nie byłem zły. Muszę jednak przyznać, że tego nie rozumiem.

— Cóż, kiedy mamusia i tatuś bardzo się kochają… — Hermiona pisnęła, gdy jego palce musnęły jej boki.

— Nie potrzebuję pogadanki, Granger.

— To może demonstracja? — Brzmiała, jakby brakowało jej tchu i nie mogła uwierzyć, że to jej głos. — Przepraszam, to ma być poważna rozmowa.

Draco owinął zabłąkany lok wokół palca.

— Wręcz przeciwnie, fajnie jest wiedzieć, że nadal nie możesz utrzymać rąk przy sobie.

Z pewnością się nie mylił.

— Byłam w ciąży, gdy znaleźliśmy się w Malfoy Manor. Kiedy wyrzeźbiła mnie jak zwierzę.

Jego reakcja była taka, jakiej się spodziewała. Oddech Draco zatrzymał się, a oczy rozszerzyły i pociemniały.

— Co?

Ten okropny śmiech wciąż brzmiał w jej głowie.

Wiedziałaś, gdy odeszłaś, kiedy włamaliście się do Gringotta?

Skinęła głową.

— Ja pierdolę, co ty sobie myślałaś?

Hermiona podciągnęła się, usiadła ze skrzyżowanym nogami i spojrzała na niego. Chociaż bardzo potrzebowała czuć dotyk jego skóry na swojej, nigdy nie przyznałaby się do wszystkiego, gdyby był tak blisko.

— Nie wiem, co myślałam. Okres mi się spóźniał. Ron i Harry wyszli z namiotu, gdy rzuciłam zaklęcie. Nie powiedziałam im. Wiedziałam, że jeśli to zrobię, żaden z was nigdy nie pozwoli mi wyjść z kryjówki.

Draco wyglądał na tak cholernie zranionego, że złamało to jej serce.

— Gdybyś mi zaufała, nie znalazłabyś się na tym dziedzińcu.

— Nie obwiniaj mnie o coś, co Bellatrix nam zrobiła.

Jego dolna warga drgnęła i było jasne po kim Scorpius odziedziczył mimikę. Tyle że zamiast łez, eksplodował złością.

— Gdybyś mi powiedziała, nigdy by cię tam nie było. Nie torturowałaby cię, Hermiono. Mógłbym zapewnić ci bezpieczeństwo!

— Przepraszam, że cię okłamałam — wyszeptała Hermiona. Spojrzała mu w oczy, nawet jeśli to przerwał. — Ale gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym dokładnie tak samo. Walczyłam o świat, w którym chciałam, by żył nasz syn. W którym mógłbyś mnie kochać. Czy został pozbawiony tej szansy? Absolutnie, ale to nie znaczy, że nie musiałam się poświęcić. Nie musisz mi mówić, jak niebezpieczne było dla mnie bycie torturowaną, podczas gdy… — Dostała ataku duszności i opuściła głowę w dłonie.

— Granger… — Jego gniew nie zniknął, ale wrzał.

— Godzinami leżałam na tej podłodze, Draco. Zastanawiałam się, czy to go zabije, zanim będzie miał szansę żyć. Moje tarcze oklumencyjne były mocne. Odkryła prawdę, gdy przeciągnęła nóż po moim brzuchu i koszuli. Wtedy straciłam koncentrację. — Jej palce drżały, gdy zacisnęła dłonie w pięści.

— Nie musisz znów tego przeżywać. Nie miałem prawa…

— Oczywiście, że masz prawo. Prawie zabiłam naszego syna — wypaliła. — Gdyby nie Zgredek, oboje byśmy zginęli. Kiedy postanowiłam cię okłamać — i Boże, poczucie winy zjadało mnie od środka — nie miałam pojęcia, co wtedy by się stało. Chciałam do końca być u twego boku. Jakikolwiek by to był koniec.

Zamknął lukę między nimi, przesuwając się do przodu.

Sięgnęła po niego, przesuwając kciukiem po jego kości policzkowej.

— Nie mogę uwierzyć,ż tu jesteś.

 

Usta Draco spotkały się z jej ustami i przyciągnęła go, by uniósł się nad nią.

— Nie powinniśmy tego robić. Leczysz się.

Mimo to pozwolił jej zdjąć koszulę przez głowę. Sięgnął po tę, którą jej pożyczył, przesuwając dłonie po jej nagiej skórze.

— Naprawdę tak myślisz?

Jego spojrzenie przeniosło się na jej oczy.

— Ale co?

— Że uwielbiałeś się ze mną godzić, naprawdę miałeś to na myśli? — Żołądek Hermiony podskoczył, gdy jego rysy zmiękły. — Draco…

Drzwi frontowe otworzyły się z trzaskiem i odepchnęła go od siebie. Wylądował na podłodze z bolesnym łoskotem i potarł tył głowy.

— Ktokolwiek tam jest, nie wchodź tutaj!

Hermiona zaśmiała się cicho.

— Potem to dokończymy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Obciągnęła rękawy. W momencie, gdy Scorpius przeszedł przez drzwi, rzucił się w jej ramiona, a ona przykucnęła, by go podnieść.

— Dzień dobry.

— Wszystko w porządku? — Hermiona nie była zaskoczona, że to były pierwsze słowa, które wypowiedział. Usiedli na podłodze, a on znów sięgnął po nią, owijając ramiona wokół jej pleców. — Mamusiu?

— Uczesałeś się, zanim tu przyszedłeś? — Hermiona poprawiła jego włosy.

Przewrócił oczami.

— Nie.

— Najwyraźniej.

Mamusiu.

— Miałam wypadek ubiegłej nocy, ale nic mi nie jest. Przyszłam prosto do twojego taty, a on się mną zaopiekował. — Prawda i tak wyszłaby na jaw i łatwiej było mu to zrozumieć, gdy nie kłamała od samego początku. — Nie łatwo mi to powiedzieć, Scorp, ale już wszystko sobie przypomniałam.

Zobaczyła błysk jasnych włosów, kiedy chłopiec rzucił się w jej ramiona tak mocno, że aż prawie upadła. Śmiejąc się, przytuliła go trochę mocniej.

— Naprawdę? — zapytał w pośpiechu. — Jak?

— To opowieść na inny dzień. — Pocałowała go w czoło.

Draco zatrzymał się na skraju pokoju, trzymając ręce w kieszeniach spodni, a Narcyza stała za nim.

— Draco, mógłbyś zabrać go do domu i ubrać? Może także uczeszesz mu włosy, gdy już tam będziesz?

Scorpius twierdził, że jego piżama jest całkowicie do przyjęcia, a fryzura urocza, ale Draco zrozumiał aluzję. Frontowe drzwi zamknęły się z kliknięciem i Hermiona obserwowała ich przez okno, dopóki nie znaleźli się poza zasięgiem jej wzroku.

Wstała, ale nie zrobiła kroku do przodu. Zerknęła na Narcyzę; od jej czółenek po śliczną sukienkę, którą nosiła.

— Pani Malfoy, co pani tutaj do cholery robi? — Hermiona oparła biodro o krawędź sofy. — Wiem, że minęły lata, odkąd panią ostatnio widziałam — nawet jeśli z daleka — ale proszę mi wybaczyć, jeśli mam wątpliwości odnośnie pani intencji.

— Od jakiegoś czasu wiedziałam o twoim związku z moim synem. Bellatrix odkryła to, kiedy byłaś w Malfoy Manor, ale oczywiście niektóre… szczegóły zachowała dla siebie.

— Na to wygląda.

— Gdybym wiedziała o was lub o waszym synu, natychmiast zerwałabym zaręczyny Draco. To zrozumiałe dlaczego nam nie powiedział. — Narcyza postukała palcami o dłoń i przełknęła ślinę. — Nie miałam nic wspólnego z twoim zniknięciem.

Hermiona spojrzała na nią.

— Jestem pewna, że wolałaby pani, żebym nadal była zaginiona, biorąc pod uwagę wasze poglądy na temat czystości krwi. Mam rację?

— Trudno wymazać poglądy zakorzenione od najmłodszych lat, ale jestem w trakcie oduczania się ich.

Hermiona uniosła brew.

— Ten proces zaczął się, gdy dowiedziała się pani, że żyję, czy wcześniej?

— W Czarodziejskim Świecie nie ma miejsca na uprzedzenia, panno Granger. Zainicjowałaś uczciwy kierunek zmian, podobnie jak wszyscy po drugiej stronie. To straszne, że nie mogłaś tam być, by to zobaczyć. — Narcyza wciągnęła powietrze.

Hermiona westchnęła.

— Obecnie pani nie ufam, ale wiem, że osobą, na której najbardziej pani zależy, jest pani syn. Zrobiłaby pani dla niego wszystko i to nas łączy.

— Chociaż nie wiem, kto pomagał mojej siostrze, mam własne podejrzenia. Jesteś teraz w niebezpieczeństwie, panno Granger. Nie ma co do tego wątpliwości.

Żołądek Hermiony stwardniał i po raz pierwszy poczuła się sobą. Realistycznie rzecz biorąc, jej ostatnie prawdziwe wspomnienie dotyczyło wojny i nie trudno było wrócić do poprzednich wzorców.

— Może pani do mnie mówić Hermiona. Jest pani babcią Scorpiusa. Byłoby dziwnie, gdybyśmy rozmawiały tak formalnie.

— A ty mów do mnie Narcyzo. Mam nadzieje, że pewnego dnia nasze relacje się ocieplą. Jeśli jest coś, co mogę zrobić…

Uśmiech pojawił się na ustach Hermiony.

— Właściwie jest jedna rzecz.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Myślę, że powinnaś jechać.

Hermiona nalała sobie herbaty, ale nie spojrzała na niego.

— Wspominałeś o tym już kilka razy, Draco. Nie zmienisz mojego zdania.

Uszczypnął grzbiet nosa.

— Granger…

— Tam jest teraz cyrk medialny i nie chcę się w to mieszać. Scorpius tym bardziej, jeśli o to chodzi. Na litość boską, jeszcze nawet mu nie powiedzieliśmy.

— Nie wiem, dlaczego to odkładamy. Doświadczył już przypadkowej magii. Widział mojego cholernego Patronusa.

Hermiona zatrzymała się z filiżanką w połowie drogi do jej ust.

— Że co?

Na jego twarzy pojawiła się panika.

— Wciąż jest wiele do wyjaśnienia.

— Co ty nie powiesz — parsknęła. — To nie potrwa długo. Zanim się zorientujesz, wszystko się skończy.

Draco okrążył wyspę i górował nad nią. Jego oczy błagały, ale już podjęła decyzję.

— Musisz tam pojechać, by podpisać dokumenty unieważniające akt zgonu.

To wszystko było przytłaczające. Do tej pory jakoś się trzymała, ale minęło zaledwie trzydzieści sześć godzin odkąd czar zniknął. Chociaż wszystko pamiętała — i prawie każdą chwilę spędzała na szczegółowym analizowaniu tego — trudno jej było oddzielić poprzednie życie od tego, którym żyła przez ostatnie sześć lat.

— Błagam, nie proś mnie o to.

— Wszystko dobrze?

Hermiona zacisnęła powieki.

— Chciałabym tylko, żeby ludzie przestali o to pytać. Trudno jest mi zaakceptować to wszystko. Wiem, że to prawda, ale teraz to wydaje się bardzo zagmatwane.

Podczas gdy Scorpius bawił się z Clarą w drugim pokoju, Draco zrobił jeden krok, by zmniejszyć dzielący ich dystans.

— Co jest zagmatwane?

— To, kim jestem. — Głos Hermiony zamienił się w szept. — Moje ostatnie wspomnienia z bycia czarownicą dotyczą wojny. Teraz jestem mamą i nie mogę połączyć tych dwóch osób w jedną.

Objął jej policzek, pochylając czoło do jej i to było normalne, choćby tylko przez krótką chwilę.

— Nie musisz wybierać między jedną a drugą. Jesteś genialną czarownicą i mamą.

Skinęła głową.

— Wiem.

— I nie musimy robić niczego, czego nie chcesz. Nie musimy nawet mieszkać w Anglii, jeśli nie chcesz, ale najpierw muszę się dowiedzieć, kto to zrobił. Podpiszesz dokumenty, kiedy będziesz gotowa i pojedziemy, gdzie tylko zechcesz.

Hermiona pociągnęła nosem.

— Jesteś aurorem Brytyjskiego Ministerstwa.

— Wszędzie mogę pracować.

— Kochasz swoją pracę.

— Nie. — Uniósł jej głowę, jego oczy błyszczały. — Kocham ciebie. Wyruszyłem na koniec świata i znalazłem ciebie. Nic nie znaczy dla mnie więcej niż ty i nasz syn.

— Doprowadzisz mnie do płaczu.

— Chyba często to robię — mruknął. Spuścił głowę i przycisnął usta do jej ust. — Tym razem to chociaż dobry płacz?

Jej palce zacisnęły się na jego mundurze aurora.

Bardzo dobry płacz. — Znów ją pocałował. — Czy już ci mówiłam, jak dobrze wyglądasz w tym mundurze?

Hermiona wyczuła jego uśmieszek.

— Właśnie dlatego pracuję.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Harry wysłał albumy ze zdjęciami.

Usiadła z nimi kilka godzin po tym, jak Draco złapał świstoklik, a Scorpius błagał, żeby z nim jechać.

— Wrócę za kilka dni — obiecał Draco.

— Co to jest? — Scorpius wspiął się na jej łóżko. Nie opuszczał jej na krok, odkąd wrócili do domu, a Krzywołap ciągle im towarzyszył. — Mamusiu?

Wciąż szukała właściwego sposobu, by powiedzieć mu prawdę o magii, o sobie i fakcie, że Draco był jego ojcem pod każdym względem.

— Dobry przyjaciel wysłał mi zdjęcia do obejrzenia. Chciałbyś je zobaczyć?

Scorpius pokiwał głową i przytulił się do jej boku. Schował głowę pod jej ramię, a kot zwinął się na jego kolanach.

— To ty? — Wskazał drobną czarownicę o niesfornych włosach.

— Tak. Byłam trochę starsza od ciebie, kiedy je zrobiono. Miałam jedenaście lat.

Hermiona wiedziała, że w Hogwarcie nie robiono żadnych z tych zdjęć. Sama by się domyśliła, ale Harry wspomniał w swoim liście, że spędził miesiące, przesiewając swoje wspomnienia z towarzyszącym uzdrowicielem, aby można je było skopiować do albumu, który wysłał. A kiedy rozeszła się ta wiadomość, zrobił to samo z Ronem i każdym, kogo znał.

Na szczęście Scorpius nie zapytał, gdzie chodziła do szkoły. Wyobraziła sobie, ze nie minie dużo czasu, zanim nadejdzie czas na wyjaśnienie, ale Hermiona chciała przeprowadzić tę rozmowę z Draco u swojego boku.

— To jest Harry, a ten to Ron. — Wskazała ich, przechylając album tak, aby mógł ich zobaczyć. — To moi najlepsi przyjaciele.

— Dlaczego nie przyjechali?

— Mieli swoje powody. — Hermiona uśmiechnęła się. — Wiem, że teraz to wydaje się nie mieć sensu.

— To Krzywołap? — Scorpius wskazał palcem. Rzeczywiście był tam, siedząc u jej stóp w pokoju wspólnym Gryffindoru. — Jak nas znalazł?

Oczy Hermiony zaszły łzami.

— Może to była magia.

Cóż, to pytanie aż prosiło się o uzasadnienie i zamierzała się dowiedzieć prawdy.

Oczy Scorpiusa otworzyły się szeroko.

— Magia — powtórzył. — Czy magia jest prawdziwa? — Odrobina strachu wpełzła na jego twarz. — To tylko historia.

Uśmiechnęła się cwaniacko.

— Historie są prawdziwe i wszystko ci opowiem.

— Mamusiu, Draco potrafi… Ty też potrafisz zrobić to, co Draco? — Małe palce chwyciły ją za ramię.

— Nawet lepiej. Tylko wezmę różdżkę.

Nie tak zamierzała poruszyć ten temat, ale nie pytał o więcej. Scorpius zdawał się rozumieć, że świat jest o wiele większy, niż przypuszczał.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Scorpius leżał na podłodze w salonie z jednym z otwartych albumów przed sobą. Hermiona widziała go z kuchni, gdy przewracał stronę. W ciągu trzech dni, odkąd Draco wrócił do Ministerestwa, Scorpius nieustanie przelewał obrazy wspomnień, które wydawały się tak naprawdę do niej nie należeć.

Nie wróciła do pracy. Nie wyobrażała sobie, że kiedykolwiek wróci do cichej księgarni, w której spędzała większość z dni z Victoire. Wiedziała, że w końcu będzie chciała wrócić z Draco, nawet jeśli mu o tym nie powiedziała. Ich syn dostanie list i nie mogła brać pod uwagę myśli o wysłaniu go do innej szkoły niż Hogwart.

Na pewno nie Durmstrang.

Będzie miała co omawiać z Draco, gdy wróci jutro.

— Mamusiu, czy ty chodziłaś do szkoły z tatą?

Hermiona zaklęła pod nosem, ale kiedy przyznała, że tak, niemal zmroziło jej krew. Rozejrzała się, przesuwając dłoń w kierunku stojaka z nożami.

— Scorpius, chodź do mnie.

Wybiegła z kuchni, zanim zdążył wstać.

— Mamusiu? — Jego wzrok opadł na duży nóż w jej dłoni. — Co się dzieje?

Zaklęcia ochronne zatrzęsły się i wyjrzała przez okno, jakby chciała kogoś zobaczyć.

— Stań za mną.

Opadły całkowicie i Hermiona wyczuła to całym na całym ciele. Zawsze to czuła, ale z powodu klątwy nie była w stanie ich rozpoznać.

Do teraz.

Dwóch mężczyzn weszło przez frontowe drzwi, a jej palce zacisnęły się na rączce. Szybciej, niż mogła nadążyć, jeden aportował się za nią i objął ją ramionami.

Wyrwała się.

Udało jej się rozciąć jego przedramiona, ale uderzył ją w twarz i nóż wypadł z jej dłoni.

Gorące powietrze owiało jej szyję, kiedy skręcił jej nadgarstek i rzucił ją na podłogę.

Tył czaszki zabolał przy uderzeniu.

Jego partner złapał Scorpiusa za włosy, przeciągając palcami przez pasma, gdy podrywał go do góry.

Hermiona wbiła pięść w żebra mężczyzny i szybko uniosła kolano tak, że wylądowało na jego pachwinie.

— Ani się waż tknąć mojego syna. Zabiję cię, kurwa — warknęła i splunęła mu w twarz.

Confundus.

Dłoń pogłaskała bok jej twarzy.

Scorpius krzyknął za nią, ale nie mogła się ruszyć.

Musiała się ruszyć, ale skamieniała.

Bała się. Nie miała różdżki, a nawet gdyby miała, nie była pewna, czy tak łatwo odzyska magię.

— Nie martw się o niego. — Mężczyzna trzymający Scorpiusa roześmiał się. — Będzie miał rodzinę. Są na tyle mili, że przyjmują dzieci półkrwi. Nawet od mugolaczki.

Krzyk Scorpiusa rozdarł powietrze. Choć była zdezorientowana, Hermiona obserwowała, jak książki znikają z półek. Obrzuciły mężczyznę unoszącego się nad nią, a jego ciężar zniknął, gdy trzask zasygnalizował ich ucieczkę.

— Scorpius?

Upadł na kolana obok niej, łkając głośno, gdy ukrył twarz w jej klatce piersiowej.

— Mamusiu. Oni wrócą.

W powietrzu wibrowały złośliwy wir i poczuła, jak deski podłogowe pod nią poruszają się wraz z resztą fundamentów.

— Tato, proszę, musisz nam pomóc.

Ramiona wsunęły się pod jej plecy i mogła tylko rozpoznać jego kształt, gdy głowa zasłoniła światło.

— Aportowałeś się z Anglii? — sapnęła.

Głosy wypełniły powietrze.

— Kim oni są? — wyszeptał Scorpius.

— Kawaleria — mruknął Draco.

____________

Witajcie :) pewnie się nie spodziewaliście, ale wreszcie jestem. Niestety jak to na uropie bywa, nie było czasu na nic. Poza tym brak dostępu do Internetu i świata nie pomagał. Ale już jestem. Rozdział jest świeżo przetłumaczony. Gdyby coś nie grało, dajcie znać. Co sądzicie o tej części? Ja generalnie lubię ten rozdział, a krzyk Scorpiusa to coś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Maluch będzie miał dość wybuchową magię, jak sądzę...

Kolejny rozdział pojawi się w piątek, a ostatni w niedzielę. Cieszę się, że ta podróż dobiega końca, mimo że przyzwyczaiłam się do bohaterów... Ale pora na nowe wyzwania i nadrobienie „Aparamentu 9 i 3/4”. Ktoś to w ogóle pamięta? :D

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

2 komentarze:

  1. Mega mi się podoba początek tego rozdziału! Uwielbiam poważne rozmowy Draco i Hermiony, kiedy Draco pokazuje swoje prawdziwe uczucia, jak bardzo martwi się o Hermionę. Wyobrażam sobie co musiał poczuć, gdy dowiedział się o tym, że Hermiona w trakcie torturowania przez Bellatrix była w ciąży. Końcówka rozdziału mnie naprawdę przestraszyła. Już myślałam, że zabiorą Scorpius a jednak na szczęście magia chłopca ich uratowała. Przypuszczam, że w przyszłości Scorpius będzie abrdzo potężnym czarodziejem. Rozdział genialny jak zawsze i nie mogę uwierzyć, że w niedzielę to wszystko się skończy... Z jednej strony, oczywiście sję cieszę, bo dowiem się jak ta historia się koñczy (oby happy endem Bo inaczej sobie porozmawiamy 😄). Jednak z drugiej strony, nie chcę żeby ta przygoda się skoñczyła. Na pewno będę tęsknić, ale już olanuję po ostatnim rozdziale zrobić sobie maraton i od nowa przeczytać wszystkie rozdziały 😁❤️
    Pozdrowienia i życzę duuuużo weny ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki długi komentarz! Te rozmowy Draco i Hermiony są zawsze nostalgiczne i przepełnione wzajemną miłością. Uwielbiam je. To pojednanie Hermiony z Narcyzą również ma swój urok, ale końcówka zrobiła na mnie największe wrażenie.

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy