Obserwowanie,
jak odchodzi, nie było łatwe, ale Hermiona nalegała, aby spędził noc w swoim
domu, by jego matka nie była sama. Po ułożeniu Scorpiusa do łóżka i wysłuchaniu
wszystkich historii, które miał do opowiedzenia o Narcyzie, Hermiona położyła
się na swoim łóżku.
Jej
myśli były kiepskim towarzystwem.
Czy
Narcyza ją rozpoznała? Czy wiedziała o związku Hermiony i jej syna? Co
ważniejsze, czy to popierała? Chociaż po głębszym zastanowieniu Hermiona
stwierdziła, że niezbyt ją to obchodzi.
Draco
powiedział, że ją kochał. Jeśli chodzi o deklaracje miłości, to właśnie przez
nie poczuła tak silne zawroty głowy, że ledwo mogła o tym myśleć. Prawda
znajdowała się przed nią przez cały czas. Zawsze wydawał jej się się tak
znajomy, a teraz domyślała się, że wie dlaczego.
Przewracając
się na bok, Hermiona położyła dłoń na miejscu, gdzie zwykle leżał Draco.
Zasnęła, zanim zdążyła się zastanowić, czy do rana o wszystkim zapomni.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kroki dudniły za
nią.
Zamek walił się
wokół niej, aż nagle zostały po nim tylko odpryskujące, małe kawałki kamienia.
Duże fragmenty ścian zaczęły się rozpadać, gdy zaklęcie po zaklęciu rozcinały
je, osłabiając konstrukcję, która miała je utrzymać.
Utrzymywał się tu
przez tysiące lat.
Taki miał
pozostać.
Palce zacisnęły
się na jej swetrze i Draco pociągnął ją do tyłu, gdy osunęła się ściana obok
niej.
— Umrę przez
ciebie — syknął. — Jeżeli nikt wcześniej mnie nie zabije.
Chciała mu
powiedzieć, że jego cynizm w tym momencie nie jest potrzebny, ale nie miała na
to czasu. Stali na skraju dziedzińca i Hermiona chwyciła go za przedramię.
— O Boże.
Draco chciał
zapytać, o co chodzi, ale widział to samo, co ona.
Zamarznięcie
pośrodku bitwy nie wchodziło w grę, ale w ramionach Hagrida znajdował się jej
najlepszy przyjaciel. Ciało Harry’ego pozbawione życia.
Draco przyciągnął
ją do siebie.
— Musimy iść.
— Co?
Zebrał się tłum.
Rozpoznała pobrudzone twarze swoich kolegów z klasy.
Patrzyła, jak
tracą nadzieję.
— Zawsze mówiłem,
że zamierzam zapewnić ci bezpieczeństwo, Hermiono. — Draco wypowiadał jej imię
tylko w pewnych sytuacjach. Odwróciła się twarzą do niego. — Obchodzi mnie ta
wojna, nie ma co do tego wątpliwości, ale bardziej zależy mi na tobie.
— Walczę o…
— Przegrywamy! I
nie zamierzam cię stracić w tej bitwie. — Pogrzebał w kieszeniach. — Proszę,
mam rozwiązanie.
Tłum zarechotał.
Nie było czasu.
— Musisz zaufać
Harry’emu.
— On nie żyje! —
warknął Draco. Z jego twarzy odpłynął kolor, a głos brzmiał jak echo. — Mam
świstoklik. Pozwól mi cię stąd wydostać.
Mogliby być
prawdziwą rodziną, gdyby się zgodziła. Hermiona rozejrzała się wokół nich. Czy
ich dziecko przeżyje, jeśli odmówi?
Na Merlina, Draco
nawet nie wiedział. Na myśl o tym zrobiło jej się niedobrze.
Właściwa rodzina,
o jakiej marzyła, gdyby kiedykolwiek wyszli z tej wojny żywi.
Jej usta
utworzyły słowa.
— Nie mogę —
szepnęła. — Wiesz, że nie mogę.
Spodziewał się
tego. Draco ją znał.
Lubił mówić, że
znał ją od zawsze — nawet jeśli tak nie było.
— Po tym… —
Hermiona wykorzystała chwilę, gdy tłum wybuchnął krzykiem. — Zrobimy to
porządnie. Zobaczysz.
Palce Draco
zacisnęły się wokół jego różdżki.
— Zamierzam się
tego trzymać, Granger.
Bellatrix
wrzasnęła wyzwisko, które Hermiona miała wyrzeźbione na ramieniu. Hermiona
wypatrzyła w tłumie wiedźmę z potarganymi włosami, która uniosła różdżkę i
dalej krzyczała. To było zaklęcie, którego Hermiona nigdy wcześniej nie
słyszała, ale jej różdżka była skierowana bezpośrednio w Hermionę będącą po
drugiej stronie dziedzińca.
Jej mąż stał u
jej boku, jego usta wygięły się w szyderczym uśmiechu, a palce muskały boki
Bellatrix.
Hermiona sięgnęła
po Draco wolną ręką, rzucając Protego, ale jej tarcza pękła.
Krzyczał za nią —
w kółko jej imię — gdy otuliła ją gęsta, fioletowa mgła.
Wirując
szaleńczo, wymykając się spod kontroli, gdy dźwięki ostatniej bitwy ustały,
Hermiona wylądowała na polanie z okrutnym uderzeniem o grunt łamiącym jej
kości.
Sama.
Była sama.
I nie pamiętała,
kto do niej krzyczał.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sapnięcie
wyrwało się z jej gardła, gdy usiadła zgarbiona, z kołdrą owiniętą wokół talii.
Jej oczy powędrowały do drzwi, by upewnić się, że Scorpius się nie obudził. Czy
krzyczała? Miała ściśnięte gardło.
Mijały
sekundy, a on nie podchodził do drzwi.
Jej
palce drżały. Uniosła ręce, by lepiej im się przyjrzeć w świetle księżyca.
Najpierw
na jej knykciach pojawiły się drobne blizny. Pochodziły z czasów, gdy uciekali,
a ona używała scyzoryka ojca do ścinania mniejszych gałęzi w Forest of Dean.
Ron ją wtedy opieprzył, bo często kaleczyła sobie palce. Miała kilka
niewielkich blizn na knykciach, chociaż tak naprawdę nie było wiele śladów.
Zauważyła też rozcięcie, które zrobił jej Krzywołap podczas ich pierwszego
wspólnego roku.
Krzywołap!
Hermiona
przerzuciła nogi przez krawędź łóżka i wybiegła z pokoju. Zbiegła po schodach,
starając się być cicho, żeby nie zaciekawić Scorpiusa.
—
Krzywołap. — Dreptała po salonie, uważając, by nie uderzyć nogą o stolik do
kawy. Znalazła go na parapecie, zwiniętego z policzkiem przyciśniętym do szyby.
— Zawsze tu byłeś, prawda? — Pogłaskała czubek jego głowy, a on miauknął. —
Przez cały czas wiedziałeś, kim był Draco, prawda? Mały spryciarz.
Odsunęła
się od okna, długo rozglądając się po swoim domu.
Miała
wrażenie, że należał do kogoś innego.
Ból
przeszył jej klatkę piersiową i potknęła się, ostatecznie upadając na jedno
kolano. Czując klatkę piersiową przez cienki top, starała się go odciągnąć.
Przerażające
było patrzeć, jak tworzą się stare blizny.
Przypomnienie
sobie Departamentu Tajemnic nie było dość trudne, gdy obserwowała
ciemnofioletową ranę pełzającą po jej skórze, tak samo paskudną, jak pamiętała.
—
Cholera jasna — dyszała.
Wyryła
się na jej skórze, jakby nigdy nie zniknęła. To było dość mocny urok.
Podejrzewała czarną magię i była pewna, że resztę swoich odpowiedzi — lub
miejmy nadzieję, większość z nich — znajdzie u Draco.
Wyszeptała
do siebie jego imię, ignorując sposób, w jaki dywan płonął, gdy odsunął się od
jej kolan.
Miała
tak wiele pytań i to było tak przytłaczające, że myślała, iż może być chora.
Wymiotowanie na dywan nic jej nie pomoże. Pomoc. Potrzebowała pomocy.
Dlaczego
akurat tej nocy nalegała, aby poszedł
do swojego domu?
Jej
krew gotowała się w żyłach.
Przygryzła
mocno dolną wargę, by stłumić krzyk.
—
Kurwa.
Zakołysała
się do tyłu, po czym rzuciła do przodu w spazmie całego ciała. Zwymiotowała z
czołem przyciśniętym do dywanu. W końcu usiadła prosto i uniosła rękę,
potwierdzając swoje podejrzenia.
Znowu
to brzydkie słowo. Wydawało się, że nigdy nie będzie w stanie się go pozbyć.
To
ta przeklęta blizna i wyglądało na to, że odzyskanie wspomnień spowodowało jej
ponowne otwarcie. Krew spływała z prymitywnie wyrytych liter, gdy podłoga
kołysała się pod jej stopami. Zmuszając się do wstania, Hermiona chwyciła się
za ramię.
Krew
kapała na dywan.
Obserwowała
schody, gdy zbliżyła się do drzwi i pozwoliła, by zamknęły się za nią z cichym
kliknięciem. Hermiona trzęsła się, gdy biegła, każdy krok był bardziej
niezdarny niż poprzedni. Ciężko oddychając, zastukała w drzwi mieszkania Draco,
nie zważając na fakt, że była prawie czwarta rano.
Otworzyły
się.
Narcyza
stała tam i jej oczy opadły na ramię Hermiony.
—
Panno Granger?
Matką
Draco zajmie się później. Ta rozmowa może poczekać.
—
Wykrwawiam się. — Nogi Hermiony osunęły się, ale kobieta ją złapała.
Otoczyły
ją ramiona.
—
Draco!
Wpadł
do pokoju i zaklął.
—
Hermiono, co…
Uniosła
głowę, opadając na klatkę piersiową Narcyzy.
—
Voldemort — wyszeptała. — Bellatrix.
Draco
skinął na matkę, by pomogła usadzić ją na kanapie, a następnie powiedział jej,
gdzie są eliksiry.
—
Hej. — Odgarnął jej włosy z czoła. — Wszystko będzie dobrze.
Kącik
jej ust drgnął.
—
Bo zamierzasz się mną opiekować?
—
Po prostu skup się na tym, żeby nie zasnąć, dobrze? Mam eliksiry uzupełniające
krew i…
—
Scorpius jest sam. Ktoś musi tam być, na wypadek, gdyby się obudził. W salonie
jest krew.
Draco
przywołał swoją różdżkę. Expecto
Patronum. Z końca jego różdżki wyskoczyła wydra i Hermiona na ten widok
próbowała usiąść, ale ją powstrzymał. Claro,
Hermiona odzyskała wspomnienia. Scorpius jest sam. Proszę, zajmij się nim.
Clara
była czarownicą. To wszystko miało sens. Hermiona wyobrażała sobie, że gdyby
wcześniej miała jakieś wspomnienia dotyczące magii, poskładałaby to w całość.
Sapnęła.
—
Proszę, odeślij swoją matkę. Chcę… — Hermiona zakaszlała w swoją dłoń, która
zrobiła się czerwona. — Tylko my, dobrze?
Pokiwał
głową. Kiedy wrócił, powiedział, że Narcyza uszanowała prośbę.
—
Jesteś na mnie zła? — zapytał Draco.
Hermiona
znalazła jego rękę, gdy uniósł jej głowę i podał eliksir.
—
Jestem wściekła, ale nie na ciebie. Co mogłeś zrobić? Nigdy bym ci nie
uwierzyła.
Chwiejąc
się, spojrzał na nią.
—
Hermiono, gdybym ci powiedział, to by cię zabiło. To była klątwa.
Oczywiście.
Przełknęła eliksir na ból.
I
kolejny uzupełniający krew.
Dreszcze
przeszyły jej całe ciało, a włosy na rękach zjeżyły się. Powiedział jej, że
jest w szoku, ale dobrze o tym wiedziała.
—
Mam pytanie. — Słowa spłynęły z jej języka, gdy otarł czoło wilgotną szmatką. —
Kiedy tu przybyłeś i znów mnie pokochałeś, byłeś tu z powodu tego, kim jestem
czy kim byłam?
Szczerze
mówiąc, obie były takie same. Nawet dla niej, nawet teraz, gdy próbowała
rozebrać wszystko na części i złożyć z powrotem, wszystko wydawało się takie
samo.
—
Jestem tutaj, ponieważ zawsze byłaś najlepszą częścią mnie. — Pocałował ją w
czoło. — Jeszcze jakieś pytania?
Zamrugała.
—
Wiesz, kto mi to zrobił? Bella była jedyna?
—
Miała pomoc. Jeszcze nie wiem, kto to był.
Hermiona
przełknęła ślinę, splatając razem ich palce.
—
Znajdziemy ich.
—
Znajdziemy.
_________
Witajcie :) I jak, żyjecie? Trzymacie się jakoś? Ten rozdział mimo swojej małej objętości zmienił wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Wiem, że czekaliśmy na przełom no i go mamy. Swoją drogą, to zaklęcie Bellatrix musiało wyglądać niesamowicie... aż ciężko je sobie wyobrazić. Albo to z moją wyobraźnią jest coś nie tak. Piszcie jak wrażenia.
Kolejny rozdział pewnie pojawi się koło czwartku/piątku. Jeszcze nie wiem, jak będzie z wolnym czasem na urlopie. Stwierdziłam, że ostatnio za dużo pracuje i przyda mi się trochę odpoczynku. Poza tym tęsknię za moimi kotami i one za mną chyba też, z tego co słyszałam od rodziny.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Ale byłam podjarana jak czytałam ten rozdział i chyba mi jeszcze do końca nie przeszło 😄 Mega się cieszę, że Hermiona odzyskała pamięć i mam nadzieję, że to już na zawsze 🙏 Ale nas rozpieszczasz z tymi rozdziałami, wczoraj, dzisiaj i kolejny już w czwartek lub piątek! Mega się z tego cieszę, bo uwielbiam to opowiadanie ❤️
OdpowiedzUsuńPozdrowionka dla Ciebie i kotów ❤️
Rozdział był bardzo krótki, ale treściwy. Odzyskanie pamięci t wielka ulga dla wszystkich :)
Usuń