30 października 2008
Hermiona
uśmiechnęła się do zgromadzonej grupy uczniów z roczników od piątego do
siódmego, widząc podekscytowanie dotyczące zbliżających się zajęć. Wraz z
nadejściem jesieni i pogorszeniem pogody wielu uczniów zaczęło spędzać więcej
czasu w zamku niż w plenerze, a w tym roku dużą popularnością cieszyły się
zajęcia pozalekcyjne i kluby organizowane przez ich profesorów. Hermiona
regularnie miała co najmniej piętnastu uczniów na zajęciach z Klubu Książki, a
w czwartki robiła przysługę profesor obrony przed czarną magią.
Astrid
okazała się świetną koleżanką i utalentowaną profesor, która szybko stała się
ulubienicą uczniów, a także dobrą przyjaciółką Hermiony i Hanny. Puchonka
ostatnio była bardzo zajęta swoim dorastającym synem, który zmagał się z
nietolerancją mleka, więc często dawała Hermionie szansę na lepsze poznanie
Astrid. Francuzka dopasowała się do ich małej grupy.
Innym
popularnym wyborem wśród uczniów był nowy mistrz eliksirów, który w
przeciwieństwie do swoich poprzedników, właściwie nie faworyzował uczniów domu
węża na zajęciach z eliksirów i wszystkich traktował sprawiedliwie. Stał się
dość popularny wśród starszych roczników, którzy mogli warzyć własne mikstury,
a jeśli grzecznie poprosili, raz w tygodniu pod jego nadzorem ćwiczyli eliksiry
do egzaminów. Jego syn stale spędzał czas w bibliotece i zaprzyjaźnił się z
kilkoma pierwszoroczniakami, więc czuł się o wiele lepiej w Hogwarcie. Dość
szybko czytał kolekcję powieści graficznych, znajdującą się w zbiorach, więc
Hermiona musiała zamawiać kolejne i okazało się, że jest to popularny wybór
wśród starszych roczników, którzy lubili Marverla i komiksy DC. Scorpiusa nie
było dzisiaj wśród zebranych uczniów, ponieważ był zbyt młody, by móc być
świadkiem pojedynku swojego ojca.
—
Uwaga, uczniowie. — Astrid klasnęła w dłonie, by uciszyć otaczający ją tłum.
Wydawało się, że Klub Pojedynków staje się bardzo popularny, gdyż to było
dopiero trzecie spotkanie, a już musieli przenieść się do większej sali, aby
pomieścić wszystkich obecnych uczniów. Stoły zamieniono w wielopoziomowe ławy,
które otaczały pomieszczenie, a ponad setka uczniów rozmawiała z ekscytacją.
—
Uwaga — powiedziała Astrid ostrzej i w pomieszczeniu zapadła zupełna cisza. — Bien. Dzisiejszy Klub Pojedynków będzie
trochę inny. Mamy zaszczyt powitać dwoje magicznie utalentowanych, ocalałych z
wojny, którzy walczyli w Ostatecznej Bitwie podczas drugiej wojny czarodziejów.
Jestem pewna, że nie muszę nikomu przedstawiać dwójki bohaterów wojennych,
panny Granger i Lorda Malfoya. — Wskazała na nich i sala wybuchła brawami,
którym towarzyszyły szepty. Nie tylko ich wojenny wysiłek podczas drugiej wojny
czarodziejów został dostrzeżony, ale także ich szkolna animozja była
legendarna; żadne z nich nie było zdziwione, widząc, że wszyscy chcieli
zobaczyć ich pojedynek.
—
Dzisiejsza sesja będzie składać się z pokazu pojedynku i walki wręcz między
naszymi gośćmi, a następnie możecie zadawać im pytania związane z technikami
pojedynkowania i walki. Jakieś pytania, zanim zaczniemy? — zapytała i zobaczyła
podnoszącą się rękę. — Oui, monsieur
Bellamy? — Skinęła na niego, by się nie krępował.
—
Czy są jakieś zasady dotyczące zakazanych klątw? A może to będzie tylko pokaz,
proszę pani? — spytał.
—
Bien, dobre pytanie. — Skinęła głową
i uniosła różdżkę, tworząc wielką tarczę wokół rzędów ław. — Rzuciłam tarczę
ochronną po obu stronach sali. Widzicie te niebieskie kryształy, ustawione
wokół siedzeń, oui? — Wskazała na
podłogę. Co pięć stóp, dookoła wielopoziomowych ław, znajdował się piękny,
niebieski kamień wielkości większej pięść, i każdy z nich płonął. — To są
magiczne wzmacniacze, które utrzymują tarcze wokół was wszystkich przed
wszelkimi klątwami, które będą latać wokół. Nie oznacza to, że jeśli zobaczycie
prześwit, macie nie reagować. Wręcz przeciwnie — bądźcie czujni i sami rzućcie
zaklęcie tarczy, zanim ktoś poprosi mnie o ratunek — wyjaśniła i wszyscy
uczniowie skinęli głowami.
—
Dobrze. Co do zasad — zwróciła się do swoich kolegów — oczywiście żadnych
zaklęć niewybaczalnych i takich, na które nie znamy przeciwzaklęcia. Poza tym
proszę, abyście nie traktowali tego jako ćwiczenia, ale jako rzeczywistą walkę
— poprosiła i otrzymała dwa przytaknięcia na zgodę. — Pewnie chcecie się
przygotować. — Wskazała na kąt w pomieszczeniu obok stołu nauczycielskiego,
gdzie znajdował się parawan, za którym mogli się przebrać.
Draco
skinął na Hermionę, by poszła za nim, po czym okrążyli parawan, natychmiast
zaczynając zmieniać swoje ubrania. Draco zdjął ciężkie, nauczycielskie szaty i
transmutował swoją białą koszulę w prostą białą podkoszulkę dla wygody ruchu.
Zachował spodnie, ale przemienił buty na parę czarnych trampek, aby móc biegać
i robić uniki przed ciosami, do których Granger była zdolna.
Hermiona
natomiast upewniła się, że jej włosy są mocno splecione i odsunięte od twarzy, po
czym wyciągnęła swoją małą torebkę, wysadzaną koralikami, i przywołała starą
parę wygodnych jeansów i szary sweter. Machnęła różdżką, a ubranie ładnie
dopasowało się do jej sylwetki. Spódnica i bluzka, które miała na sobie,
schludnie zwinęły się na jej przedramieniu. Na koniec przywołała swoją ulubioną
parę Sketcherów, w których lubiła biegać, i zamieniła na nie szpilki na niskim
obcasie. Rozważała założenie swojego stroju do biegania, ale pojedynki
zazwyczaj nie miały miejsca w sportowym otoczeniu, więc wystarczył swobodny
strój.
—
Cóż, chyba jesteśmy gotowi — zauważyła, gdy oboje zaczęli się rozciągać.
—
Wiem, że to ma być prawdziwy pojedynek i walka, ale masz jakieś zasady lub
prośby? — zapytał, wiedząc, że oboje w przeszłości ucierpieli więcej niż inni.
Stare rany bojowe wciąż czasem dawały o sobie znać i oboje byli zbyt zajęci, by
leżeć zbyt długo po dzisiejszym pojedynku w Skrzydle Szpitalnym.
—
Od jakiegoś czasu nie walczyłam wręcz, ale śmiało mogę walczyć na pełnych
obrotach. Jeśli pamiętasz, moje lewe biodro jest czasami wrażliwe, ale powinno
być dobrze. Nie przejmuj się moim przedramieniem, może krwawić. — Wskazała na
przeklęte słowo wyryte na jej skórze.
Draco
skinął głową.
—
Ze mną wszystko dobrze, ale jeśli możesz, uważaj na mój lewy nadgarstek. Miałem
skomplikowane złamanie; jest zagojony, ale wciąż nieco wrażliwy — wyjaśnił. —
Nie mogę się doczekać rzucenia kilku zaklęć, może lekkiego splątania twoich
nóg. — Uśmiechnął się, a duch rywalizacji ogarnął ich oboje.
—
Chciałbyś, Malfoy — odpowiedziała z uśmiechem na ustach, zanim wyszli zza
parawanu.
Każdy
z uczniów z zapartym tchem czekał na rozwój wydarzeń, a Astrid upewniła się, że
jej tarcze ochronne są na swoim miejscu, zanim zeszła ze środka pomieszczenia i
usiadła w pierwszym rzędzie, aby zapewnić pojedynkującym wystarczająco dużo
miejsca. Na zimnej, kamiennej podłodze ułożono dużą, prostokątną matę, z której
Hermiona była zadowolona, ponieważ będzie łaskawa dla ich stawów i kości, gdyby
zaczęli się tarzać.
Weszli
na środek pomieszczenia i odwrócili się do siebie plecami, robiąc dokładnie
dziesięć odmierzonych kroków, zanim ponownie stanęli naprzeciwko siebie.
Machnęli różdżkami elegancką falą i lekko pochylili głowy z szacunkiem dla
rywala, zanim przyjęli pozycję obronną. Przez chwilę stali nieruchomo,
zastanawiając się, kto pierwszy zaatakuje. Hermiona zaczęła drobnym, kłującym
zaklęciem, a jej usta wykrzywiły się w półuśmiechu. Draco odbił je leniwie,
unosząc brew. Wywołało to kilka chichotów pomiędzy uczniami starszych
roczników, którzy mogli zobaczyć, jak wygląda przyjacielska gra wstępna. Tak
rozgrzewali mięśnie do właściwej walki.
Odpowiedział
zaklęciem żądlącym — odbiła je.
Dobrze
wymierzone Engorgio, wycelowane
prosto w palce, również zostało odbite.
Zaklęcie
zmniejszające powróciło, ale uniknął go szybkim unikiem głowy.
I
tak przeszli od leniwej rozgrzewki do bardziej dynamicznego pojedynku,
skakania, turlania się, robienia uników, uchylania się przed coraz bardziej
szarymi zaklęciami i bardzo ostrożnego poruszania się po granicy z czarną
magią. Po zejściu z drogi paskudnemu zaklęciu płonącemu, Hermiona zmieniła
sytuację, wysyłając mocne, ale niezbyt niebezpieczne zaklęcie nietoperza, które
zostało odbite niewerbalnym Expelliarmusem,
jaki jej posłał Draco.
Zacisnęła
zęby, widząc triumfalny uśmiech na twarzy Malfoya, gdy jej różdżka wylądowała w
jego dłoni. Hermiona niemal w kilka sekund znalazła się w przestrzeni
między nimi i odwróciła jego uwagę za pomocą bezróżdżkowego zaklęcia
łaskoczącego, przez które chwycił się za bok jedną ręką, zanim kopnęła go w
drugą. Obie różdżki wylądowały na podłodze, ale poza ich zasięgiem, jednak
Draco zdołał tak się skoncentrować, by rzucić niewerbalną skończoność. Och, to
było sprytne; powinien się był spodziewać, że Hermiona położy na nich swoje
ręce, ale był gotowy do walki. W normalnych okolicznościach nigdy nie uderzyłby
kobiety ani nie dotknąłby bez jej zgody, ale to był pojedynek, więc zamierzał
dać z siebie wszystko.
Udało
mu się podciąć jej stopy i zamierzał ją przygnieść, ale ona gładko przewróciła
swoje ciało do tyłu i błyskawicznie stanęła z powrotem na nogach, z uniesionymi
rękami, ale łokciami ochronnie przy ciele. Nie zdawali sobie nawet sprawy z
ciągłego komentowania nauczycielki obrony przed czarną magią w tle.
—
To była bardzo sprytna strategia. Pamiętajcie, że najlepiej jest być biegłym w
przynajmniej podstawowej magii bezróżdżkowej. Proste zaklęcia, jak Protego, Expelliarmus i Finite, są
niezbędne do przetrwania — skomentowała Astrid, a jej głos był wystarczająco
donośny dla wszystkich. Uczniowie słuchali, ale nie wtrącali się do walki. —
Jeśli wasza różdżka zostanie zabrana, dokładacie wszelkich starań, aby ją
odzyskać lub rozbroić przeciwnika, żeby być na równym gruncie. Dzieje się tak
jedynie wtedy, gdy wiecie, że jesteście w stanie walczyć i jest duża szansa, że
wygracie. Jeżeli jesteś niską kobietą, ważącą sześćdziesiąt pięć kilogramów, a
twoim przeciwnikiem jest wysoki mężczyzna, dwa razy wyższy od ciebie, próbujesz
każdego możliwego rozwiązania. Mimo zmęczenia biegasz tak szybko, jak tylko
potrafisz — powiedziała po prostu.
Niektóre
dziewczęta z pierwszego rzędu zaśmiały się na jej słowa, myśląc, że to żart.
Profesor jednak szybko je upomniała.
—
Panie, jeśli myślicie, że żartuję, powinnyście pogłębić swoją wiedzę z
arytmetyki i fizyki — oświadczyła, co natychmiast uciszyło chichot. — Bycie
pragmatycznym, jeśli chodzi o swoje szanse zarówno na walkę jak i na ucieczkę,
jest niezbędne do przetrwania, walki i pojedynkowania się — zakończyła, zanim
skinęła na wszystkich, aby kontynuowali obserwowanie toczącego się pojedynku.
Hermiona
sapnęła, gdy straciła oddech przez twardy łokieć wbity w jej brzuch, i jęknęła,
kiedy wylądowała na macie, bo blondyn ponownie kopnął jej stopy. Udało jej się
pociągnąć go za kostkę, aby również go powalić. Próbowała złapać oddech, kopiąc
go mocno w bok, kiedy ten próbował ją unieruchomić. Draco nie było gotowy, by
się poddać, ale rozproszenie bólem oznaczało, że ta utalentowana wiedźma była w
stanie podejść wystarczająco blisko, by pogrążyć go w śpiączce.
Wiedział,
że nie powinien obierać takiej taktyki, ale udało mu się ją rozproszyć, udając,
że próbuje dosięgnąć jej boku, a zamiast tego drugą ręką sięgnął po włosy
Hermiony, mocno ciągnąc. Krzyknęła i poluzowała uścisk na tyle, by mógł
przerzucić stopy. I tak po prostu znalazła się na plecach, ledwie sekundę przed
tym, by powstrzymać go przed zdobyciem przewagi. Jej różdżka toczyła się w jej
kierunku i wpadła w dłoń na cichy rozkaz, gdy Draco próbował ją docisnąć.
Zamiast tego jego ręka wylądowała na jej gardle i trzymała bez żadnego nacisku,
kiedy poczuł końcówkę różdżki mocno przyciśniętą do górnej części jego uda.
Doszli
do idealnego bezruchu; oboje trzymali się nawzajem w sposób, który mógł
zagrozić przetrwaniu. Mógł ją udusić lub skręcić jej kark, a ona z łatwością
mogła przeciąć jego tętnicę udową lub rzucić Avadę. Hermiona czuła, jak ich
oddechy mieszają się z wysiłku, gdy oboje dyszeli, próbując uspokoić swoje
ciała. Przez głowę Hermiony przemknęła zabawna myśl, przypominająca jej, że
nigdy nie znajdowała się bliżej Malfoya i prawdopodobnie nigdy już nie będzie.
—
Remis! — zawołała Astrid i klasnęła, a uczniowie przyłączyli się do niej
ochoczo, doceniając zręczny pojedynek i walkę.
Draco
ostrożnie zsunął się z Hermiony i wstał, podając jej rękę, którą przyjęła.
Pokłonili się sobie nawzajem z szacunkiem, zanim zwrócili się do uczniów.
Astrid przygotowała stół, przy którym mogli wygodnie usiąść, upewniając się, że
przestrzeń pozostała nieformalna. Hermiona była zadowolona, że nie będzie
przesłuchiwana jak na oficjalnych panelach, ocierając pot z szyi.
—
Dziękuję naszym pojedynkującym za wspaniałą prezentację. Teraz macie okazję
zadać pytania, ale zachowajcie porządek i treściwość, dobrze? — zasugerowała
Astrid i obserwowała, jak kilka dłoni ochoczo unosi się w powietrze. Na pewno dzisiaj skończą późno,
pomyślała Hermiona.
I
nie myliła się, Prefekci odprowadzili wszystkich uczniów do ich domów nie
wcześniej niż przed wpół do dziesiątej tego wieczoru, zanim sami nauczyciele
wyszli z sali.
—
Ach, merde, przegapię mój świstoklik,
jeśli się nie pospieszę. — Astrid zarzuciła podróżny płaszcz na ramiona i
szybko go zapięła, po czym zmniejszyła walizkę i wsunęła ją do kieszeni spodni.
—
Mam nadzieję, że twoja ciocia wkrótce poczuje się lepiej. Bezpiecznej podróży.
— Uśmiechnęła się Hermiona, wymieniając uściski i pocałunki w policzki,
chichocząc, gdy Draco wyglądał na zaskoczonego, że piękna blondynka zrobiła z
nim to samo.
—
A bientôt, mes amies. — Pomachała
ręką i wyszła przez duże drzwi zamku w rześką noc.
Hermiona
znalazła chusteczkę w kieszeni i wręczył mu ją, gdy szli po schodach. Draco z
zaciekawieniem uniósł brew.
—
Masz trochę szminki na policzku — wyjaśniła, wskazując na miejsce, gdzie Astrid
zostawiła jasnoróżowy ślad.
—
Dzięki. — Wytarł go, zanim oddał jej chusteczkę. Jego syn był w wieku, w którym
wszystko dostrzegał i zadawałby zbyt wiele pytań, zwiększając swoją ciekawość
związkami ojca, relacjami i tym podobne. — Świetnie się dzisiaj bawiłem, pomimo
niekończących się pytań — dodał po chwili, gdy szli w kierunku swoich komnat.
—
Dobrze było się pojedynkować bez wojny — przyznała. — Myślę, że jutro rano będę
dość obolała, rozciągnęłam mięśnie, których zwykle nie mam okazji użyć podczas
biegania — zachichotała, czując się zmęczoną, ale zadowoloną z treningu
zapewnionego przez walkę.
—
Może powinniśmy robić tego typu trening co miesiąc lub co dwa tygodnie —
zasugerował Draco w swój zwykły, nonszalancki sposób, ale Hermiona już do tego
przywykła i zrozumiała, że to szczera propozycja.
—
Mam wolne przez większość sobotnich wieczorów i niedzielnych poranków —
powiedziała, zdając sobie sprawę, że właśnie przyznała się do braku życia
towarzyskiego.
Draco
uniósł brew.
—
Tak jak teraz? — drażnił się z rozbawionym uśmiechem, zanim wzruszył ramionami.
— To znaczy, że jest nas dwoje. W przyszłym tygodniu, w niedzielę przed
śniadaniem? — zaproponował.
—
Umowa stoi — zgodziła się Hermiona, gdy podeszli do drzwi jej komnaty. —
Dobranoc, Malfoy — powiedziała, otwierając drzwi.
—
Myślę, że nadszedł czas, byś zaczęła zwracać się do mnie po imieniu, Granger —
oświadczył nagle.
Hermiona
odwróciła się, zaskoczona tą nagłą propozycją.
—
Zrobię to, gdy zaczniesz nazywać mnie Hermioną — odpowiedziała.
—
Touché. — Uśmiechnął się. — Dobranoc,
Hermiono — powiedział; jego śliczne, szare oczy były przepełnione humorem, a
atmosfera między nimi przyjaźnią.
—
Dobranoc, Draco. — Uśmiechnęła się i ponownie odwróciła ku drzwiom.
—
Tatusiu, jak było? — Usłyszeli z otwierających się drzwi kilka stóp od nich,
których do tej pory nie zauważyli.
—
Scorpiusie Hyperionie Malfoy, dlaczego jeszcze nie śpisz? — Draco zmarszczył
brwi, patrząc na syna z dezaprobatą, ale nie mógł się na niego złościć, bo
wiedział, że chłopiec nie zaśnie, zanim nie usłyszy opowieści o pojedynku jako
bajki na dobranoc.
Hermiona
uśmiechnęła się do Scorpiusa. Widziała, że był synem swojego ojca.
—
Lepiej wejdź do środka. Nie masz skarpetek, a kamienie są zimne. Chyba nie
chcesz się przeziębić — zasugerowała.
—
Tak, proszę pani. Dobranoc, proszę pani. — Uśmiechnął się, zbyt energiczny o
tej porze.
—
Dobranoc, Scorpiusie — powiedziała dosadnie, ale z uśmiechem obserwowała, jak
chłopiec wbiega do komnaty Malfoyów.
Draco
przewrócił oczami.
—
Wiesz, to ja jestem jego ojcem. Powinien słuchać mnie, nie ciebie — zauważył.
—
Jestem ładniejsza, więc myślę, że dlatego moje słowa brzmią lepiej. —
Wyszczerzyła zęby zanim zniknęła w swojej komnacie, nie dając mu szansy na
zakwestionowanie swoich słów.
Nie
to, żeby chciał to zrobić, bo mól książkowy jak zwykle miał rację.
__________
Witajcie :) w niedzielne popołudnie pojawiam się z kolejną częścią historii. Tak jak ostatnio wspominałam, to jeden z moich ulubionych rozdziałów. Uwielbiam ten pojedynek między Draco i Hermioną i tę ich więź, która z każdym rozdziałem rozwija się coraz bardziej. Mam nadzieję, że Was też to cieszy. Dajcie znać, co sądzicie.
Kolejne rozdziały będą się pojawiały dwa razy w tygodniu, chcę trochę przyspieszyć, by móc po zakończeniu publikacji tej historii ruszyć z "To, co najlepsze". Ciężko jest mi teraz wbić się w tamten klimat, ale jak tylko skończę tłumaczenie "Bibliotekarki Hogwartu", wezmę się za dalsze rozdziały "To, co najlepsze". Wiem, że obiecuję to od dawna, ale ostatnio wszystko nie układało się po mojej myśli i po prostu nie miałam na to czasu. Musicie mi wybaczyć... Tak więc kolejny rozdział "Bibliotekarki Hogwartu" pojawi się w środę.
Tyle ode mnie! Komentujcie i oceniajcie. Miłego odpoczynku! Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)