— Więc. — Draco uśmiecha się pewnego
ranka, kiedy on i Hermiona idą na pierwszy wykład tego dnia. — Ron ostatnio
często do nas przychodzi.
Hermiona przewraca oczami, poprawiając
torbę na ramieniu.
— Tak. Chyba.
— Ale nie chodzicie ze sobą?
Opiera się chęci spojrzenia na niego.
— Nie.
— Mimo że on chce?
Tym razem naprawdę na niego spogląda.
— Nie chce.
Draco uśmiecha się przez chwilę w
milczeniu, gdy przechodzą przez ulicę. Musiała zabronić jemu i Ronowi bycia
otwarcie złośliwymi wobec siebie po tym, jak ich wzajemna niechęć stała się
zbyt trudna do zniesienia, więc zamiast tego Draco zaczął demonstrować swoje
uczucia poprzez podstępne komentarze i niekończące się dokuczanie.
Mimo to, bycie w kontakcie z innymi
ludźmi znacznie złagodziło niezręczność, z którą ona i Draco zmagali się przed
Bożym Narodzeniem. Przytłaczająca presja zniknęła z ich interakcji i tak
naprawdę od miesięcy byli najbliżej ich pierwotnej przyjaźni z pierwszego roku.
Najbardziej widocznym uczuciem, które
Hermiona odczuwała w związku z tą całą sytuacją, była ulga. Odzyskała jednego
ze swoich najbliższych przyjaciół, cieszyła się układem bez zobowiązań z Ronem,
a jej wyznanie w nieodpowiednim czasie zdawało się rozgrywać dawno temu i aż
miała wrażenie, że nie istniało.
Jasne, wciąż myśli (czytaj: wie), że
Draco jest atrakcyjny.
Ale nie będzie w to brnąć, więc
dobrze, że już po wszystkim.
— Powiem Astorii, że jesteś dla nas
złośliwy — mówi Hermiona. — Na pewno mnie wesprze.
— To ona zauważyła, że on robi do
ciebie maślane oczy. — Draco wzdrygnął się.
— Och, przestań! Teraz wiem, że
kłamiesz…
— Jestem śmiertelnie poważny!
Zapamiętaj moje słowa: daj temu jeszcze miesiąc, a poprosi cię o zamieszkanie z
tobą.
Hermiona w odpowiedzi wpycha Draco w
ścianę.
— Wyobrażasz sobie zbyt dużo tylko
dlatego, że jesteś zakochany.
Jego brwi unoszą się.
— Co?
Patrzy na niego badawczo.
— Ja… — urywa. — Jeszcze sobie tego
nie powiedzieliśmy.
— Och. — Wycofuje się Hermiona. —
Przepraszam, po prostu założyłam. Chodzicie ze sobą prawie pięć miesięcy,
prawda?
Draco wzrusza ramionami.
— Wydaje mi się, że jeszcze do tego
nie dojrzeliśmy.
— To uczciwe — mówi cicho Hermiona,
żałując, że zaczęła ten temat. — Przepraszam.
Ale w tej chwili Draco otrząsa się z
tego, prostując kręgosłup.
— W porządku. Hej, skończyłaś już swój
esej o Beowulfie?
A ta rozmowa zostaje zapomniana do
końca tego tygodnia.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Płacz dziewczyny odciąga Hermionę od
nauki.
Staje na nogach i wychodzi na
korytarz, zanim zdąży pomyśleć, ale natychmiast zatrzymuje się, gdy zdaje sobie
sprawę, że odgłos dobiega z pokoju Draco. Wir nieprawdopodobnego zaniepokojenia
wdziera się do jej żołądka. Doskonała, spokojna i opanowana Astoria płacze.
Hermiona wie, że powinna odwrócić się
i odejść, by dać im prywatność. Ale nie może się powstrzymać przed ociąganiem
się, słysząc ich głosy dobiegające przez małą szczelinę w drzwiach.
— Dlaczego miałbyś… jak możesz tak
mówić?
Głos Draco jest niższy, przepełniony
żalem.
— Przepraszam — mamrocze. — Chcę…
— Nie chodzi o to, jak chcesz się
czuć. — Dławi się Astoria. — Pytam cię, co tak naprawdę teraz czujesz.
— Uwielbiam być z tobą — mówi. —
Naprawdę.
— Ale mnie nie kochasz.
Zapada obciążająca cisza.
— Może z czasem — odpowiada słabo
Draco.
— Myślę, że oboje wiemy, że to
nieprawda — szepcze Astoria. — Gdyby tak było, nie prowadzilibyśmy tej rozmowy.
— Wzdycha ciężko, wciągając łzy. — Słuchaj, Draco, ja… nie mogę dalej tak się
angażować, jeśli nie czujesz tego samego.
— Wiem. — On też wzdycha, zapada pełna
napięcia cisza. — Ale może pewnego dnia będę mógł poczuć to samo.
— Draco — mamrocze Astoria, a jej cień
blokuje światło z pokoju chłopaka, gdy się przesuwa. — Nie chcę czekać tak
długo, aż ktoś podejmie decyzję. A jeżeli mamy być szczerzy…
— Astorio…
— Dopóki ona tu jest, zawsze będę tą
drugą.
Hermiona nie może oddychać. Powietrze
w jej płucach skrzepło, wypełniając szczeliny w każdym oskrzeliku jak żywica.
— Żegnaj.
A potem drzwi się otwierają i jest już
za późno na ucieczkę Hermiony, gdy na korytarzu pojawia się Astoria z
zaczerwienioną twarzą pokrytą łzami.
Zastygają jak lodowe rzeźby.
Dopóki Astoria nie patrzy w oczy
Hermionie i nie rzuca jej najbardziej bezbronnego i bezradnego spojrzenia,
jakie ta kiedykolwiek widziała. Przepełnia je niesłabnąca krzywda, żal, a
przede wszystkim wina. Hermiona nagle nie może powstrzymać poczucia winy i ma
nadzieję, że ono opadnie w jej żołądku.
A potem Astoria przemyka obok niej w
kierunku drzwi i znika, a Hermiona biegnie do swojego pokoju, zanim Draco zdąży
się pojawić i zda sobie sprawę, że usłyszała każde słowo.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona nie może tego wyrzucić z
głowy przez resztę tygodnia.
Dopóki
ona tu jest odbija się echem w jej głowie o
każdej porze dnia, poprzez wykłady, seminaria, a nawet na zebraniu RAG, któremu
powinna przewodniczyć. Draco pozostaje cichy i zamknięty w sobie przez cały
tydzień, odrzucając jej propozycje spotkań na kawę i chodzenie razem na
wykłady, by nadrobić zaległości i chociaż Hermiona wszystko rozumie, nadal
czuje się dziwnie, nie widząc go tak długo.
Jest tak zajęta, że całkowicie
zapomina o swoim spotkaniu z Ronem pewnego wieczoru, dopóki on nie pisze do
niej, że jest na zewnątrz.
Jest zdenerwowana, gdy go wpuszcza,
ale mimo to prowadzi go na górę i stara się wyrzucić wszystko inne ze swojego
umysłu, gdy on pochyla się ku niej i delikatnie ją całuje.
Tego wieczora jest w nim coś innego,
coś niepewnego i hamującego. Odgarnia jej włosy z twarzy, podziwia jej skórę,
ciągle odchyla się do tyłu i patrzy na nią w sposób, który normalnie wydawałby
się słodki, ale teraz jest zbyt przytłaczający.
Zbyt wiele się dzieje w jej głowie i
potrzebuje Rona, by mogła o tym zapomnieć.
Po kilku jego próbach patrzenia jej w
oczy i jej niekomfortowym poruszaniu się, by znów spróbować go pocałować, Ron w
końcu zatrzymuje się. Właśnie wtedy udaje jej się ściągnąć jego koszulę,
niecierpliwie czekając na błogą ucieczkę od własnych myśli, kiedy uświadamia
sobie, że on się odsuwa, przesuwając w nogi łóżka.
— Co jest?
Ron przygryza wargę.
— Jesteś pewna, że tego chcesz?
Hermiona marszczy brwi.
— Oczywiście — mówi, sięgając po niego,
ale on się waha.
— Myślę, że powinniśmy porozmawiać.
Chwilę zajmuje jej zrozumienie, o co
prosi, ale w końcu siada wygodnie i kładzie ręce na kolanach.
— Dobrze, co tam?
Na jego twarzy widać
niezdecydowanie i zapada cisza, gdy przeżuwa na języku niewypowiedziane słowa.
— Hermiono — mówi w końcu — czy
kiedykolwiek myślałaś, że to — my — się zmieni? Stanie się czymś… więcej?
Panika wlewa się do jej krwiobiegu.
— Ale myślałam, że ustaliliśmy, że tak
nie będzie?!
— Wiem — odpowiada szybko. — Ale ja…
my… Myślisz, że kiedykolwiek moglibyśmy?
Hermiona zmusza się do milczenia przez
chwilę, by jej myśli odpłynęły i ułożyły się jak płatki śniegu, zanim powie
coś, czego będzie żałować.
Twarz Rona jest taka ciepła, taka
miła. Jego dłonie są zawsze delikatne, opiekuńcze. I Hermiona nigdy nie ma
żadnych uwag.
Z wyjątkiem chwil, gdy naprawdę o tym
myśli…
On jest sobą.
Ale nie nim.
Uświadomienie rozwija się w jej
brzuchu i przez to czuje się absurdalnie lżejsza.
Więc bierze oddech i mówi:
— Nie. To… to nie jest to, czego chcę.
I chociaż twarz Rona poważnieje, kiwa
głową.
— Myślę — mówi — że musimy przestać
się widywać.
Jej palce zaczepiają się o kołdrę,
wiercąc się bez końca.
— Ale lubię to. Nie chcę, żebyśmy się
zmieniali.
Jego dłoń obejmuje jej dłoń,
uspokajając ją.
— Wiem — mamrocze. — Ale ja tak.
Szok zrozumienia jest jak zimna
strzała w klatkę piersiową.
— Och.
Jego niebieskie oczy miękną, zwężając
się bez humoru.
W mieszkaniu robi się nagle za cicho.
Twarz Rona jest zbyt miła, zbyt otwarta i Hermiona myśli, że w końcu rozumie
każdy dotyk, każdy pocałunek, każde ściśnięcie jej skóry.
— Pójdę już — mówi do niej, wciągając
z powrotem koszulę, a ona, o dziwo, jest mu niezwykle wdzięczna. — To było…
niesamowite. Jeśli kiedykolwiek zmienisz zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać.
A kiedy składa ostatni pocałunek na
jej policzku, zostawia ją ze świadomością, że choć jest cudowny, jej uczucia do
niego nigdy, przenigdy, nie będą tak silne, jak te, które żywi do Draco.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona jest bardzo szczęśliwa
rozkojarzeniem, kiedy w następnym tygodniu Ginny wpada do jej pokoju, by
pogadać o tym, o czym zazwyczaj nie chce rozmawiać. Jednak po godzinie i dwóch
puszkach Hoocha Hermionie udaje się wszystko z niej wyciągnąć.
— To Harry — mamrocze Ginny. — Myślę,
że go lubię.
Hermiona nie może powstrzymać się od
uśmiechu.
— Tak?
— On jest taki… — Ginny gestykuluje,
ściskając coś dłońmi. — Tak miły. Troszczy się o mnie, wiesz? Nie myślałam o
nim zbyt wiele na pierwszym roku, ale on jest taki…
— Ładny? — sugeruje Hermiona, a Ginny
marszczy nos.
— Nie, to więcej niż to — odbija. —
Jest przystojny. Zabawny i utalentowany. Widziałaś, jak wiosłuje?
— Widziałam. — Uśmiecha się Hermiona.
— Nie, chodziło mi o to, że tak
właściwie. Blisko. Jak podczas treningu. Och! — Ginny odrzuca głowę do tyłu. —
Jego ramiona…
Gdzieś pośrodku całego późniejszego
chichotania Hermiona przypomina sobie, że Ginny przyszła tu po poradę.
— No dobra — mówi. — Więc go lubisz.
Jestem prawie pewna, że to uczucie jest odwzajemnione. W czym tkwi problem?
— To mój współlokator. — Wzdryga się
Ginny.
— Ach.
— Będziemy mieszkać razem w przyszłym
roku, prawda? Co się stanie, jeśli zaczniemy ze sobą chodzić, a potem to nie
wypali i będziemy musieli razem żyć?!
Hermiona przerywa.
— Wiem, co masz na myśli.
Ginny dąsa się.
— Ale — dodaje Hermiona — od dwóch lat
staram się kogoś nie lubić. To nie zadziałało i przy okazji zniszczyło każdą
szansę na bycie razem.
Oczy Ginny rozszerzają się.
— Nie mów, że nadal…
Hermiona pochyla głowę, zbyt
nieśmiała, by spojrzeć jej w oczy.
— Nie wiem. Słuchaj, myślę, że możesz
wiele zyskać, dając szansę Harry’emu. Jest wspaniały. A nawet jeśli wam nie
wyjdzie, nie sądzę, że jest typem faceta, który będzie utrudniał ci życie.
— Masz rację — mówi Ginny, kiwając
głową. Nagle jej oczy zwężają się i patrzy podejrzliwie na Hermionę. — Czekaj,
nie ujdzie ci to płazem. Co jest między tobą i Draco?!
— Naprawdę nic. — Wzdycha Hermiona i opowiada przyjaciółce o kilku ostatnich
miesiącach jej miłosnego życia.
Ginny wzdycha we wszystkich właściwych
miejscach, kiwając głową i wyrażając współczucie tam, gdzie to potrzebne.
Hermiona jest oszołomiona tym, jak bardzo oczyszczającego to jest, jak dużo
lżej się potem czuje.
Kiedy przeanalizowały jak najwięcej,
Ginny przekręca się na plecy i wpatruje w sufit.
— Jest marzec. Dlaczego nadal masz
ozdoby świąteczne w pokoju?
Wtedy to Hermiona się wzdrygnęła.
— Draco i ja założyliśmy je w grudniu
— mówi. — Po prostu… nie chciałam ich jeszcze zdejmować.
A Ginny chowa twarz w kołdrę.
— Dobry Boże — jęczy, a potem obie się
śmieją i wydaje się, że może wszystko będzie dobrze.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Okres wielkanocny niesie za sobą
wrażenie, że naciśnięto reset i pomimo zbliżającej się groźby egzaminów,
Hermiona w kwietniu wchodzi do mieszkania, czując się jak nowa kobieta.
Oczywiście, pierwszą rzeczą, jaką
widzi, są lekko uchylone drzwi sypialni Ginny. A tuż przy nich coś na kształt
dwóch połączonych postaci, przyciśniętych do ściany, z których jedna ma
kruczoczarne włosy.
Hermiona odchrząkuje z uśmieszkiem.
— Cześć, wam.
Harry i Ginny odrywają się od siebie w
panice.
— Przepraszam — piszczy Ginny,
czerwieniąc się.
Harry dla kontrastu wygląda tak, jakby
walczył z zadowolonym wyrazem twarzy, a Hermiona nie może powstrzymać się od
śmiechu.
— Widzę, że semestr nieźle wam się
układa, co? — komentuje, a Ginny uśmiecha się nieśmiało.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco jest ostatnio zauważalnie
przytłumiony, ale Hermionie udaje się nakłonić go do ich zwykłych głupstw,
mając wystarczająco dużo czasu i kawy. Nie wspomina o Astorii, ona też nie, więc
zachowują spokój podczas nocnych sesji naukowych i wizyt w Starbucksie.
Czasami Hermionie wydaje się, że
dostrzega, jak na nią zerka, gdy powinni pracować. I wie, że sama czasem
kradnie spojrzenia. Jednak poza wszechobecnym przyciąganiem, które do niego
czuje, nic w większości się nie zmienia.
Wszyscy mieszkańcy zbierają się razem
na wspólne przygotowywanie do egzaminów, by wzajemnie podnieść się na duchu, a
kiedy ona i Draco wracają wieczorami z biblioteki, często spotykają Neville’a i
Blaise'a, siedzących na podłodze, grających w „Połącz Litery”, albo Pansy,
ustawiającą stanowisko do manicure, albo Teo i Lunę, dyskutujących o zawiłej
greckiej mitologii.
Za każdym razem, gdy Hermiona widzi,
jak Draco uśmiecha się do nich czule, jej serce wydaje się bić szybciej i żyje
momentami, gdy ich oczy spotykają się ot tak, ciepło i bezpiecznie w
towarzystwie przyjaciół.
Pewnego razu zdarza się, że wszyscy
znajdują się w pokoju Harry’ego, rozciągnięci na dywanie, podczas gdy Neville
próbuje obronić swój tytuł w Mario Kart w pojedynku z trzema innymi
współlokatorami. Hermiona i Draco siedzą obok siebie przy łóżku Harry’ego tak
blisko, że gdyby wyciągnęła rękę, mogłaby musnąć jego palce własnymi, a pokusa,
by to zrobić, jest prawie nie do pokonania. Teo rzuca szczególnie pomysłową
klątwę, gdy jego wózek niknie na wirtualnym torze i nagle Draco patrzy prosto
na Hermionę; jego oczy są łagodne.
Hermiona czuje suchość w ustach, a
chęć dotknięcia go zwielokrotnia się dziesięciokrotnie. Lecz zamiast tego
zadowala się chichotem, pozwalając swojemu ciału dryfować w jego kierunku i z
powrotem. I przez następnych kilka dni trzyma się tych ulotnych sekund, w
których ich ramiona ocierają się.
Innym razem są w kuchni i obserwują,
jak Luna ćwiczy technikę wstrzykiwania na pomarańczy, kiedy nagle Draco wyciąga
rękę i odsuwa jeden z loków Hermiony za jej ucho, jakby to było nic; jakby to
była czynność, którą wykonuje codziennie.
Chłopak natychmiast się czerwieni i
wycofuje, ale ona nie może oderwać od niego wzroku, dopóki on nie wyjdzie z
pokoju.
Napięcie rośnie i narasta do tygodnia
przed egzaminami, ale naprawdę wydaje się, że jest na granicy wytrzymałości. A
Hermiona nie może tego znieść.
RAG (Raising and Giving) —
organizacja charytatywna w Cambridge
________________
Witajcie :) Po dłuższej przerwie pojawiam się z nowym rozdziałem tłumaczenia. Początkowo planowałam dodać go w maju i publikować przez pierwszy tydzień miesiąca, ale ostatecznie stwierdziłam, że skoro dwa rozdziały już są gotowe, a dwa kolejne poszły do bety, to czemu nie zrobić tego wcześniej? No i tym sposobem jest! Świeżutki i pełen ciekawej treści. Fani Dramione pewnie się cieszą z rozstań, ale w tej historii obyło się bez dram. Może to i dobrze. Dajcie znać, co sądzicie.
Kolejny rozdział pojawi się w czwartek. Nie chcę od razu rzucać całości, żebyście mieli trochę czasu na zapoznanie się z treścią i chociaż chwilowe wyczekiwanie kontynuacji. Nie będę obiecywać regularnych publikacji przez cały czas. Oprócz tłumaczeń mam wiele innych rzeczy na głowie i muszę znaleźć odpowiedni balans, aby znowu nie wpaść w złą rytunę, która mnie wykańczała od środka. Jednak dopóki mam werwę i chęć do działania, postanowiłam przetłumaczyć krótką historię, która ma w sobie coś fajnego. Zdradzę tylko, że rozgrywa się w czasach dorosłych i przewija się w niej motyw biblioteki. Po zakończeniu publikacji „Cambridge Blue”, opublikuję tę nową historię. Także oczekujcie, bo warto.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)