poniedziałek, 4 lipca 2022

[T] Apartament 9 i 3/4: Rozdział 11

 

Grupa siedziała w salonie, teraz dołączyli też Teo i Neville, by obejrzeć stare odcinki serialu „Glee”, który Ginny znalazła, pokochała i musiała wszystkim pokazać. Teraz zmuszała ich do ciągłego oglądania. Hermiona siedziała na sofie z Draco, czytając Proroka Codziennego. Po zaledwie kilku minutach zasnęła z głową na jego piersi. Chłopcy właśnie szydzili sobie z Ginny, recytując wypowiedzi słowo w słowo, ponieważ obejrzeli wszystko ze sto razy, kiedy im przerwano. Hermiona zajęczała i przekręciła się.

— Draco… — jęknęła cicho, wciąż śpiąc. — Draco… Przestań…

Wszyscy zaczęli chichotać, a Draco nigdy w swoi życiu szybciej nie wstał. Hermiona nagle się obudziła i rozejrzała zdezorientowana.

— Co? — zapytała.

— Och, niech pomyślę… właśnie umarłem w środku. A teraz chyba rzucę się z balkonu — powiedział Draco i wyszedł w pośpiechu.

Hermiona spojrzała na wszystkich, którzy się śmiali.

— Co się stało? — zapytała ponownie.

— Wiesz, coś takiego, jakby, hmm… Jak to leciało? — Neville uśmiechnął się złośliwie i wszyscy spojrzeli na nią, jęcząc dramatycznie:

— Draco… Draco…

Po czym ponownie wybuchli śmiechem. Hermiona poczuła, że się rumieni i zaczęła bawić się palcami.

— Ja… ja mówiłam przez sen? — wymamrotała.

— A i owszem. Więc, o czym śniłaś? — Teo uśmiechnął się.

Hermiona rzuciła w niego poduszką, zanim weszła do swojej sypialni. Jęknęła i opadła na łóżko, chowając twarz w pościeli z zakłopotaniem wypełniającym każdy cal jej ciała. Nie mogła sobie przypomnieć swojego snu, ale wiedziała, że Draco tam był. Byli w parku, nie, na plaży. Był wieczór, słońce już zachodziło. Oni… pocałowali się… chyba? Nie pamiętała niczego innego, ale zdecydowała, że nie będzie nawiązywać kontaktu wzrokowego z Draco przez następne trzy-sześć dni i nigdy więcej nie zaśnie w pomieszczeniu z innymi osobami. Po chwili społecznego upokorzenia i zawstydzenia Hermiona wróciła do kuchni po coś do picia.

— Hej, Miona — powiedział Neville.

— Nie, nie śniłam o Draco, nie, nie podkochuję się w nim i nie mam grzesznych myśli — warknęła, wyciągając butelkę wody z lodówki.

— Nie, tylko zastanawiałem się, czy mogłabyś mi pomóc z pracą. Zrobiłem listę. — Uśmiechnął się, machając kartką w powietrzu.

— Och, racja. — Westchnęła i usiadła obok niego na podłodze, po czym sięgnęła po listę zalet i wad i zaczęła ją czytać.

 

Zalety:

- wiedza na temat ziołolecznictwa

- wykonywanie fortów poduszkowych z Ronem

- całkiem niezłe umiejętności kulinarne

- zabiłem gigantycznego węża i walczyłem na wojnie

 

Wady:

- niezdarny

- niewielkie doświadczenie zawodowe

- nie potrafię utrzymać pracy

- brak zwinności

- brak koordynacji ręka-oko

- nie biorę rzeczy na poważnie

 

— Dobra, cóż… — Hermiona odchrząknęła i ponownie przeczytała listę. — Mógłbyś… Mógłbyś być…

— Cóż, możesz być w stanie… Zawsze jest, hmm… — Ron próbował coś dodać, ale nie mógł nic wymyślić.

— Och! Och, centrum ogrodnicze! — wykrzyknęła Ginny, klaszcząc w dłonie, a wszyscy skinęli głową z aprobatą.

— Serio? Centrum ogrodnicze? Naprawdę nie potraficie wymyślić niczego, w czym byłbym dobry? — załkał Neville.

— Oczywiście, że możemy! Po prostu… — Harry urwał.

— Nie mam nic dobrego, co mógłbym umieścić w życiorysie — rzucił Neville.

— Sprout, nie bądź głupi, masz wiele dobrych cech i jest wiele rzeczy, w których byłbyś dobry — powiedziała Luna.

— Może przejrzymy Proroka Codziennego? Zwykle tam umieszczają oferty pracy — zasugerowała Hermiona.

Podzielili gazetę i zaczęli przeglądać artykuły.

— Zawsze możesz wrócić do bycia aurorem. Wciąż szukamy nowych ludzi — mruknął Harry.

— Harry, chociaż doceniam sugestię, ostatnim razem próbowałem podpalić stos papierów i prawie zgubiłem ten specjalny kamień… Rzecz — odpowiedział Neville.

— Ach, profesor Sprout odchodzi na emeryturę — powiedziała uroczyście Luna. Wszystkie głowy obróciły się ku niej, a potem ku Neville’owi z ogromnymi uśmiechami na twarzach.

— Co?

— Będą szukać nowego nauczyciela! — wykrzyknęła Ginny.

— No i?

— Możesz nim zostać! — powiedział Teo.

— Ja? Profesorem? Ha, nie ma mowy. — Neville zaśmiał się.

— Dlaczego nie? Uwielbiasz zielarstwo, jesteś w tym cholernie dobry, znasz wszystkich i sam to powiedziałeś — nie jesteś zbyt poważną osobą — ty i Ron tworzycie dziwaczne forty poduszkowe, mając po dwadzieścia lat! Idealnie! — rozpromieniła się Hermiona.

— Tak, ale… Nauczyciel? To taka… dorosła praca — wymamrotał.

— Tak jak bycie aurorami, uzdrowicielami, ministrami, prawnikami i… To, co robią Lu i Teo, nie jest dorosłą pracą — powiedział sarkastycznie Harry.

— Tak, ale zaledwie cztery lata temu skończyłem szkołę. Uczniowie, których znamy, nadal tam będą! — załkał Neville.

— Nev, przestań szukać wymówek i po prostu to zrób! Byłbyś świetny. Rozmowy odbędą się w poniedziałek dwudziestego drugiego sierpnia — oświadczyła Luna.

— Albo możesz pracować w sklepie ze mną i George’em. Szukamy kogoś do pomocy — zaproponował Ron.

— Serio? Cóż, to byłoby świetne. Dzięki, stary — powiedział Neville i poszedł do kuchni po coś do picia.

Wszyscy rzucali mordercze spojrzenia Ronowi, a Hermiona walnęła go w głowę gazetą.

— Hej! Za co to było? — jęknął, trzymając się za czoło.

— Ta praca była idealna dla Neva! Rozmawialiśmy z nim, a ty go namówiłeś i wszystko schrzaniłeś — syknęła Luna.

— Przepraszam, próbowałem tylko pomóc! — wyjaśnił Ron.

— Oczywiście, że tak, Ron. — Ginny westchnęła.

Grupa rozmawiała jeszcze przez chwilę, po czym rozeszli się do swoich mieszkań.

 

(Kolejny trzydniowy przeskok czasowy, wybaczcie)

 

Hermiona obudziła się, czując się okropnie. Przez większość poranków tak było z powodu tego, co robiła ze swoim ramieniem. Bardzo bolało i zawsze mdliło ją na samą myśl o zrobieniu tego, ale nie mogła przestać — to było jak uzależnienie. Ukrywała rękę pod bluzkami z długimi rękawami, mimo że było lato. Zerknęła na swoje ramię — blizna była ledwo widoczna pod wszystkimi zadrapaniami i maścią, którą dał jej Draco. Przebrała się i poszła do kuchni, gdzie spotkała Lunę. Opadła na sofę, zakrywając twarz dłońmi.

— Och, widzę, że ktoś wstał lewą nogą. — Luna uśmiechnęła się.

— Czuję. Się. Jak. Gówno — jęknęła Hermiona. — Jeśli kiedykolwiek dowiem się, kto wymyślił pracowanie i wczesne wstawanie, zapoluję na niego i dźgnę kilka razy w klatkę piersiową, martwego czy nie.

— Wow, naprawdę jesteś w nastroju. Co się dzieje? — spytała Luna, przechodząc z wyspy na fotel.

— Po prostu nie mogę przestać się niepokoić, Lu. Praca kręci się wokół tematu sprawy Śmierciożerców i nie chcę się w to angażować! Draco i jego rodzina byli nimi, tata Teo był… jestem pewna, że Blaise też miał jakieś powiązania — powiedziała Hermiona.

— Dlaczego nie porozmawiasz o tym ze swoim szefem? — zasugerowała Luna.

— Davidem? Masz na myśli tysiąc razy gorszego od Szalonookiego Moddy’ego, Davida? Masz na myśli Davida, który ma uczuciowość na poziomie łyżeczki mniejszej od tej Rona.

— Och, zapomniałam — jęknęła Luna. — Po prostu weź zwolnienie lekarskie. Jesteś najbardziej pracowitą osobą na świecie, nikt się nie przejmie.

— Pewnie nie. Dobrze, może tak zrobię.

Po krótkiej rozmowie telefonicznej, Hermiona była wolna przez cały dzień. Spędziła go na kanapie, czytając książkę za książką, aż jej wzrok się rozmazał i zasnęła. Obudziła się ponownie, kiedy Draco wszedł, żeby sprawdzić, czy mają kremowe piwo.

— W lodówce. — Ziewnęła. — Dlaczego go potrzebujesz?

— Bo jestem spragniony i chcę czegoś mocniejszego niż squash. — Uśmiechnął się.

— Dopiero jest trzynasta — powiedziała Hermiona.

— Dokładnie, dlaczego nie jesteś w pracy? — zapytał, odsuwając jej nogi i siadając obok niej.

— Mogłam zadzwonić i powiedzieć, że jestem chora… — wymamrotała.

— Ty?! Hermiona Granger, panna idealna, udaje, że jest chora?! — sapnął dramatycznie.

Popchnęła go i wzięła łyk jego kremowego piwa.

— Po prostu nie mogę sobie teraz ze wszystkim poradzić. — Westchnęła.

— Z czym? — zapytał.

— Całą tą sprawą ze Śmierciożercami. Czuję, jakbym was wszystkich zdradziła — mruknęła.

— Nie bądź głupia. To twoja praca, Miona, nikt z nas nie będzie na ciebie zły. Bycie zamieszanym to nasze własne błędy i musisz wymierzyć sprawiedliwość — powiedział z lekkim uśmiechem.

— Po prostu źle się czuję — oświadczyła, patrząc na niego.

— Będzie dobrze. — Uśmiechnął się, odgarniając jej włosy z oczu.

Też się uśmiechnęła, po czym wstała i poszła do łazienki. Podeszła do drzwi. Nie zauważyła, że rękaw jej się podwinął. Draco chwycił ją za nadgarstek i zatrzymał.

— Hermiono, co to jest? — zapytał.

— Moje ramię — oświadczyła.

— Nie to. — Obrócił lekko jej rękę, ukazując bliznę. — Znowu się tniesz!

— Nie, nie robię tego! — zawołała, próbując cofnąć rękę, ale Draco zacieśnił uścisk.

— Nie okłamuj mnie. Musisz przestać — rozkazał.

— Dlaczego? To nikogo nie krzywdzi! — warknęła.

— Krzywdzi ciebie — odpowiedział cicho.

Pociągnął ją na sofę i objął, trzymając za ramię i pocierając kciukiem bliznę, co sprawiło, że się skrzywiła.

— Nie pozwolę ci dalej tego sobie robić, to staje się obsesją. Kilka dni temu miałaś infekcję, chcesz tego ponownie? Będzie gorzej — powiedział.

— Po prostu mnie zostaw — mruknęła, odciągając rękę i odwracając wzrok.

— Nie, Hermiono, nie możesz tego dalej robić. To samookaleczenie — rzekł surowo.

— Cóż, ty to robiłeś! — krzyknęła.

— Zrobiłem to raz. Twoja sytuacja jest inna, ciągle to robisz i to jest bardzo niebezpieczne. Po prostu chcę ci pomóc — powiedział.

— Nie potrzebuję pomocy! — krzyknęła, po czym wstała i weszła do swojego pokoju.

Draco westchnął, wstał i poszedł za nią. Zapukał do drzwi, ale nie otrzymał odpowiedzi.

— Hermiono, proszę — błagał.

— Idź stąd! — zawołała.

Uszczypnął się w nos i wyciągnął różdżkę, otwierając drzwi i wchodząc. Na spotkanie wyszedł mu rzucony but, który uderzył go w głowę.

— Ała, Miona, proszę, porozmawiaj ze mną. Dlaczego to robisz? — zapytał.

— To nie twoja sprawa! — krzyknęła.

— Owszem, moja. Jestem twoim przyjacielem, sąsiadem, uzdrowicielem ze Świętego Munga i ogólnie mi na tobie zależy — odpowiedział.

— Nie chcę z tobą rozmawiać! — warknęła.

— W porządku, więc może porozmawiasz z Luną? Albo z Harrym lub Ronem? Porozmawiasz o tym z innym uzdrowicielem? — zapytał.

— Nie… — wymamrotała.

— Więc zabiorę cię do Świętego Munga, gdzie przeprowadzimy mnóstwo badań i będziesz musiała zostać tam na noc.

— Przestań traktować mnie jak dziecko!

— Więc przestań się tak zachowywać! — odkrzyknął.

— Dobra — szepnęła. — Porozmawiam z Ginny.

— Dziękuję. Próbuję tylko ci pomóc — powiedział cicho. — Mam ją zawołać?

— Nie, pójdę do niej — wymamrotała.

— Dobrze, do zobaczenia później — powiedział i wyszedł.

____________________

Witajcie :) wreszcie wracamy do tej historii. Cieszycie się? Ja bardzo, bo uwielbiam tego Draco — troskliwego i mega uroczego. Szkoda tylko, że Hermiona jeszcze nie jest co do tego przekonana, ale już niedługo to się zmieni. :D Dajcie znać, co sądzicie o rozdziale.

Kolejny pojawi się w czwartek. Chcę publikować dwa razy w tygodniu, bo nowe tłumaczenie, którego się podjęłam jest dość wymagające i potrzebuję czasu na dopracowywanie rozdziałów.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy