Grupa
siedziała w salonie, teraz dołączyli też Teo i Neville, by obejrzeć stare
odcinki serialu „Glee”, który Ginny znalazła, pokochała i musiała wszystkim
pokazać. Teraz zmuszała ich do ciągłego oglądania. Hermiona siedziała na sofie
z Draco, czytając Proroka Codziennego.
Po zaledwie kilku minutach zasnęła z głową na jego piersi. Chłopcy właśnie
szydzili sobie z Ginny, recytując wypowiedzi słowo w słowo, ponieważ obejrzeli
wszystko ze sto razy, kiedy im przerwano. Hermiona zajęczała i przekręciła się.
—
Draco… — jęknęła cicho, wciąż śpiąc. — Draco… Przestań…
Wszyscy
zaczęli chichotać, a Draco nigdy w swoi życiu szybciej nie wstał. Hermiona
nagle się obudziła i rozejrzała zdezorientowana.
—
Co? — zapytała.
—
Och, niech pomyślę… właśnie umarłem w środku. A teraz chyba rzucę się z balkonu
— powiedział Draco i wyszedł w pośpiechu.
Hermiona
spojrzała na wszystkich, którzy się śmiali.
—
Co się stało? — zapytała ponownie.
—
Wiesz, coś takiego, jakby, hmm… Jak to leciało? — Neville uśmiechnął się
złośliwie i wszyscy spojrzeli na nią, jęcząc dramatycznie:
—
Draco… Draco…
Po
czym ponownie wybuchli śmiechem. Hermiona poczuła, że się rumieni i zaczęła
bawić się palcami.
—
Ja… ja mówiłam przez sen? — wymamrotała.
—
A i owszem. Więc, o czym śniłaś? — Teo uśmiechnął się.
Hermiona
rzuciła w niego poduszką, zanim weszła do swojej sypialni. Jęknęła i opadła na
łóżko, chowając twarz w pościeli z zakłopotaniem wypełniającym każdy cal jej
ciała. Nie mogła sobie przypomnieć swojego snu, ale wiedziała, że Draco tam
był. Byli w parku, nie, na plaży. Był wieczór, słońce już zachodziło. Oni…
pocałowali się… chyba? Nie pamiętała niczego innego, ale zdecydowała, że nie
będzie nawiązywać kontaktu wzrokowego z Draco przez następne trzy-sześć dni i
nigdy więcej nie zaśnie w pomieszczeniu z innymi osobami. Po chwili społecznego
upokorzenia i zawstydzenia Hermiona wróciła do kuchni po coś do picia.
—
Hej, Miona — powiedział Neville.
—
Nie, nie śniłam o Draco, nie, nie podkochuję się w nim i nie mam grzesznych
myśli — warknęła, wyciągając butelkę wody z lodówki.
—
Nie, tylko zastanawiałem się, czy mogłabyś mi pomóc z pracą. Zrobiłem listę. —
Uśmiechnął się, machając kartką w powietrzu.
—
Och, racja. — Westchnęła i usiadła obok niego na podłodze, po czym sięgnęła po
listę zalet i wad i zaczęła ją czytać.
Zalety:
-
wiedza na temat ziołolecznictwa
-
wykonywanie fortów poduszkowych z Ronem
-
całkiem niezłe umiejętności kulinarne
-
zabiłem gigantycznego węża i walczyłem na wojnie
Wady:
-
niezdarny
-
niewielkie doświadczenie zawodowe
-
nie potrafię utrzymać pracy
-
brak zwinności
-
brak koordynacji ręka-oko
-
nie biorę rzeczy na poważnie
—
Dobra, cóż… — Hermiona odchrząknęła i ponownie przeczytała listę. — Mógłbyś…
Mógłbyś być…
—
Cóż, możesz być w stanie… Zawsze jest, hmm… — Ron próbował coś dodać, ale nie
mógł nic wymyślić.
—
Och! Och, centrum ogrodnicze! — wykrzyknęła Ginny, klaszcząc w dłonie, a
wszyscy skinęli głową z aprobatą.
—
Serio? Centrum ogrodnicze? Naprawdę nie potraficie wymyślić niczego, w czym
byłbym dobry? — załkał Neville.
—
Oczywiście, że możemy! Po prostu… — Harry urwał.
—
Nie mam nic dobrego, co mógłbym umieścić w życiorysie — rzucił Neville.
—
Sprout, nie bądź głupi, masz wiele dobrych cech i jest wiele rzeczy, w których
byłbyś dobry — powiedziała Luna.
—
Może przejrzymy Proroka Codziennego?
Zwykle tam umieszczają oferty pracy — zasugerowała Hermiona.
Podzielili
gazetę i zaczęli przeglądać artykuły.
—
Zawsze możesz wrócić do bycia aurorem. Wciąż szukamy nowych ludzi — mruknął
Harry.
—
Harry, chociaż doceniam sugestię, ostatnim razem próbowałem podpalić stos
papierów i prawie zgubiłem ten specjalny kamień… Rzecz — odpowiedział Neville.
—
Ach, profesor Sprout odchodzi na emeryturę — powiedziała uroczyście Luna.
Wszystkie głowy obróciły się ku niej, a potem ku Neville’owi z ogromnymi
uśmiechami na twarzach.
—
Co?
—
Będą szukać nowego nauczyciela! — wykrzyknęła Ginny.
—
No i?
—
Możesz nim zostać! — powiedział Teo.
—
Ja? Profesorem? Ha, nie ma mowy. — Neville zaśmiał się.
—
Dlaczego nie? Uwielbiasz zielarstwo, jesteś w tym cholernie dobry, znasz
wszystkich i sam to powiedziałeś — nie jesteś zbyt poważną osobą — ty i Ron
tworzycie dziwaczne forty poduszkowe, mając po dwadzieścia lat! Idealnie! —
rozpromieniła się Hermiona.
—
Tak, ale… Nauczyciel? To taka… dorosła praca — wymamrotał.
—
Tak jak bycie aurorami, uzdrowicielami, ministrami, prawnikami i… To, co robią
Lu i Teo, nie jest dorosłą pracą — powiedział sarkastycznie Harry.
—
Tak, ale zaledwie cztery lata temu skończyłem szkołę. Uczniowie, których znamy,
nadal tam będą! — załkał Neville.
—
Nev, przestań szukać wymówek i po prostu to zrób! Byłbyś świetny. Rozmowy
odbędą się w poniedziałek dwudziestego drugiego sierpnia — oświadczyła Luna.
—
Albo możesz pracować w sklepie ze mną i George’em. Szukamy kogoś do pomocy —
zaproponował Ron.
—
Serio? Cóż, to byłoby świetne. Dzięki, stary — powiedział Neville i poszedł do
kuchni po coś do picia.
Wszyscy
rzucali mordercze spojrzenia Ronowi, a Hermiona walnęła go w głowę gazetą.
—
Hej! Za co to było? — jęknął, trzymając się za czoło.
—
Ta praca była idealna dla Neva! Rozmawialiśmy z nim, a ty go namówiłeś i
wszystko schrzaniłeś — syknęła Luna.
—
Przepraszam, próbowałem tylko pomóc! — wyjaśnił Ron.
—
Oczywiście, że tak, Ron. — Ginny westchnęła.
Grupa
rozmawiała jeszcze przez chwilę, po czym rozeszli się do swoich mieszkań.
(Kolejny
trzydniowy przeskok czasowy, wybaczcie)
Hermiona
obudziła się, czując się okropnie. Przez większość poranków tak było z powodu
tego, co robiła ze swoim ramieniem. Bardzo bolało i zawsze mdliło ją na samą
myśl o zrobieniu tego, ale nie mogła przestać — to było jak uzależnienie.
Ukrywała rękę pod bluzkami z długimi rękawami, mimo że było lato. Zerknęła na
swoje ramię — blizna była ledwo widoczna pod wszystkimi zadrapaniami i maścią,
którą dał jej Draco. Przebrała się i poszła do kuchni, gdzie spotkała Lunę.
Opadła na sofę, zakrywając twarz dłońmi.
—
Och, widzę, że ktoś wstał lewą nogą. — Luna uśmiechnęła się.
—
Czuję. Się. Jak. Gówno — jęknęła Hermiona. — Jeśli kiedykolwiek dowiem się, kto
wymyślił pracowanie i wczesne wstawanie, zapoluję na niego i dźgnę kilka razy w
klatkę piersiową, martwego czy nie.
—
Wow, naprawdę jesteś w nastroju. Co się dzieje? — spytała Luna, przechodząc z
wyspy na fotel.
—
Po prostu nie mogę przestać się niepokoić, Lu. Praca kręci się wokół tematu
sprawy Śmierciożerców i nie chcę się w to angażować! Draco i jego rodzina byli
nimi, tata Teo był… jestem pewna, że Blaise też miał jakieś powiązania —
powiedziała Hermiona.
—
Dlaczego nie porozmawiasz o tym ze swoim szefem? — zasugerowała Luna.
—
Davidem? Masz na myśli tysiąc razy gorszego od Szalonookiego Moddy’ego, Davida?
Masz na myśli Davida, który ma uczuciowość na poziomie łyżeczki mniejszej od
tej Rona.
—
Och, zapomniałam — jęknęła Luna. — Po prostu weź zwolnienie lekarskie. Jesteś
najbardziej pracowitą osobą na świecie, nikt się nie przejmie.
—
Pewnie nie. Dobrze, może tak zrobię.
Po
krótkiej rozmowie telefonicznej, Hermiona była wolna przez cały dzień. Spędziła
go na kanapie, czytając książkę za książką, aż jej wzrok się rozmazał i
zasnęła. Obudziła się ponownie, kiedy Draco wszedł, żeby sprawdzić, czy mają
kremowe piwo.
—
W lodówce. — Ziewnęła. — Dlaczego go potrzebujesz?
—
Bo jestem spragniony i chcę czegoś mocniejszego niż squash. — Uśmiechnął się.
—
Dopiero jest trzynasta — powiedziała Hermiona.
—
Dokładnie, dlaczego nie jesteś w pracy? — zapytał, odsuwając jej nogi i
siadając obok niej.
—
Mogłam zadzwonić i powiedzieć, że jestem chora… — wymamrotała.
—
Ty?! Hermiona Granger, panna idealna, udaje, że jest chora?! — sapnął
dramatycznie.
Popchnęła
go i wzięła łyk jego kremowego piwa.
—
Po prostu nie mogę sobie teraz ze wszystkim poradzić. — Westchnęła.
—
Z czym? — zapytał.
—
Całą tą sprawą ze Śmierciożercami. Czuję, jakbym was wszystkich zdradziła —
mruknęła.
—
Nie bądź głupia. To twoja praca, Miona, nikt z nas nie będzie na ciebie zły.
Bycie zamieszanym to nasze własne błędy i musisz wymierzyć sprawiedliwość —
powiedział z lekkim uśmiechem.
—
Po prostu źle się czuję — oświadczyła, patrząc na niego.
—
Będzie dobrze. — Uśmiechnął się, odgarniając jej włosy z oczu.
Też
się uśmiechnęła, po czym wstała i poszła do łazienki. Podeszła do drzwi. Nie
zauważyła, że rękaw jej się podwinął. Draco chwycił ją za nadgarstek i
zatrzymał.
—
Hermiono, co to jest? — zapytał.
—
Moje ramię — oświadczyła.
—
Nie to. — Obrócił lekko jej rękę, ukazując bliznę. — Znowu się tniesz!
—
Nie, nie robię tego! — zawołała, próbując cofnąć rękę, ale Draco zacieśnił
uścisk.
—
Nie okłamuj mnie. Musisz przestać — rozkazał.
—
Dlaczego? To nikogo nie krzywdzi! — warknęła.
—
Krzywdzi ciebie — odpowiedział cicho.
Pociągnął
ją na sofę i objął, trzymając za ramię i pocierając kciukiem bliznę, co
sprawiło, że się skrzywiła.
—
Nie pozwolę ci dalej tego sobie robić, to staje się obsesją. Kilka dni temu
miałaś infekcję, chcesz tego ponownie? Będzie gorzej — powiedział.
—
Po prostu mnie zostaw — mruknęła, odciągając rękę i odwracając wzrok.
—
Nie, Hermiono, nie możesz tego dalej robić. To samookaleczenie — rzekł surowo.
—
Cóż, ty to robiłeś! — krzyknęła.
—
Zrobiłem to raz. Twoja sytuacja jest inna, ciągle to robisz i to jest bardzo
niebezpieczne. Po prostu chcę ci pomóc — powiedział.
—
Nie potrzebuję pomocy! — krzyknęła, po czym wstała i weszła do swojego pokoju.
Draco westchnął,
wstał i poszedł za nią. Zapukał do drzwi, ale nie otrzymał odpowiedzi.
—
Hermiono, proszę — błagał.
—
Idź stąd! — zawołała.
Uszczypnął
się w nos i wyciągnął różdżkę, otwierając drzwi i wchodząc. Na spotkanie
wyszedł mu rzucony but, który uderzył go w głowę.
—
Ała, Miona, proszę, porozmawiaj ze mną. Dlaczego to robisz? — zapytał.
—
To nie twoja sprawa! — krzyknęła.
—
Owszem, moja. Jestem twoim przyjacielem, sąsiadem, uzdrowicielem ze Świętego
Munga i ogólnie mi na tobie zależy — odpowiedział.
—
Nie chcę z tobą rozmawiać! — warknęła.
—
W porządku, więc może porozmawiasz z Luną? Albo z Harrym lub Ronem?
Porozmawiasz o tym z innym uzdrowicielem? — zapytał.
—
Nie… — wymamrotała.
—
Więc zabiorę cię do Świętego Munga, gdzie przeprowadzimy mnóstwo badań i
będziesz musiała zostać tam na noc.
—
Przestań traktować mnie jak dziecko!
—
Więc przestań się tak zachowywać! — odkrzyknął.
—
Dobra — szepnęła. — Porozmawiam z Ginny.
—
Dziękuję. Próbuję tylko ci pomóc — powiedział cicho. — Mam ją zawołać?
—
Nie, pójdę do niej — wymamrotała.
—
Dobrze, do zobaczenia później — powiedział i wyszedł.
____________________
Witajcie :) wreszcie wracamy do tej historii. Cieszycie się? Ja bardzo, bo uwielbiam tego Draco — troskliwego i mega uroczego. Szkoda tylko, że Hermiona jeszcze nie jest co do tego przekonana, ale już niedługo to się zmieni. :D Dajcie znać, co sądzicie o rozdziale.
Kolejny pojawi się w czwartek. Chcę publikować dwa razy w tygodniu, bo nowe tłumaczenie, którego się podjęłam jest dość wymagające i potrzebuję czasu na dopracowywanie rozdziałów.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)